-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant12
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać413
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
O Święty Barnabo, jakie głupoty.
Jest bardzo źle, leży wszystko. Monologi wewnętrzne bohaterki, dialogi, fabuła.
Byłem zmuszony do zapoznania się z tym arcydziełem literatury, uznałem, że bardziej ulgowo mi to przejdzie, jeśli posłucham audiobooka w trakcie treningów.
Było jeszcze gorzej.
Pani Koroniewska ma okropny głos i fatalną dykcję do lektorowania książek. Uszy bolały, mózg bolał. Po pierwszej scenie grzmocenia dałem sobie spokój bo poziom żenady osiągnął punkt krytyczny.
Polecam tylko miłośnikom zabaw w mistrza i niewolnika - jako torturę.
O Święty Barnabo, jakie głupoty.
Jest bardzo źle, leży wszystko. Monologi wewnętrzne bohaterki, dialogi, fabuła.
Byłem zmuszony do zapoznania się z tym arcydziełem literatury, uznałem, że bardziej ulgowo mi to przejdzie, jeśli posłucham audiobooka w trakcie treningów.
Było jeszcze gorzej.
Pani Koroniewska ma okropny głos i fatalną dykcję do lektorowania książek. Uszy...
Książka znakomita pod względem językowym i technicznym. każde słowo dokładnie na swoim miejscu, mistrzostwo. Zwykłe zdania napisane tak prosto a zarazem genialnie, że czyta się z przyjemnością.
Niestety fabuła umiera po przebrnięciu przez pierwsze sto, sto pięćdziesiąt stron, gdy zbrodnia jest już dokonana. Dla mnie książka przestała być interesująca po 200 stronach. Widziałem kto zabił, jak i po co, dalsze losy jakoś mnie nie wciągnęły.
Książka znakomita pod względem językowym i technicznym. każde słowo dokładnie na swoim miejscu, mistrzostwo. Zwykłe zdania napisane tak prosto a zarazem genialnie, że czyta się z przyjemnością.
Niestety fabuła umiera po przebrnięciu przez pierwsze sto, sto pięćdziesiąt stron, gdy zbrodnia jest już dokonana. Dla mnie książka przestała być interesująca po 200 stronach....
Romek z komiksu kazał kiedyś Tytusowi wykuć na blache tomik wierszy Mickiewicza czy innego Słowackiego. Tytus zdziwiony, wziął młot i przypier...ił w tomik, a ten się rozleciał. Po czym poinformował Romka: "Melduję, że wierszy nie da się wykuć na blachę. Robią się trociny".
To samo chciałem zrobić z książką Pana Vargi o takim tytule.
Pierwsze zdanie mnie zachwyciło, genialne, znakomite. Liczyłem na kawał dobrej literatury. Tymczasem po 40 stronach ksiązka poleciała na półkę. Zirytowała mnie, znudziła i rozczarowała.
Od literatury oczekuję przeniesienia w inny świat, pobudzania wyobraźni, przekazywania wartości. "Trociny" natomiast opisują to co mamy na codzień. Może ktoś lubi masochistycznie czytać o syfie codzienności na przykład kopacz rowów wieczorami czyta "Instrukcję obsługi łopaty przez przodownika spisaną", a górnik "Wspomnienia z taśmy czyli jak odróżnić kamień od węgla", ale ja dziękuję, tym bardziej, że po przekartkowaniu książki nie zauważyłem ani dialogów, ani żadnych sytuacji, które mogłyby w jakiś sposób wpłynąć na bohatera. Ot siedzi i pier...oli. Dziękuję bardzo, nie skorzystam.
Romek z komiksu kazał kiedyś Tytusowi wykuć na blache tomik wierszy Mickiewicza czy innego Słowackiego. Tytus zdziwiony, wziął młot i przypier...ił w tomik, a ten się rozleciał. Po czym poinformował Romka: "Melduję, że wierszy nie da się wykuć na blachę. Robią się trociny".
To samo chciałem zrobić z książką Pana Vargi o takim tytule.
Pierwsze zdanie mnie zachwyciło,...
Nie wiem czego się spodziewałem po tej książce, chyba Łysiaka-bis. Niestety, Wildstein nim nie jest. Po 40 stronach odpuściłem. Książka jest mokrym snem katol-socjalisty, dochodzenie kto jest kim w rzeczywistości jest nużące - Łysiak przynajmniej jechał po nazwiskach nie siląc się na wymyslanie "kluczy".
O ile sam pomysł jest całkiem całkiem - słynny profesor okazuje się ubekiem, a media pseudowolnościowe chcą zablokować tą informację, o tyle wykonanie jest lichutkie. Książka napisana tak jak artykuły w Rzepie, a nawet sztywniej. Niestety posiadanie nazwiska nie przekłada się automatycznie na snucie opowieści.
Nie wiem czego się spodziewałem po tej książce, chyba Łysiaka-bis. Niestety, Wildstein nim nie jest. Po 40 stronach odpuściłem. Książka jest mokrym snem katol-socjalisty, dochodzenie kto jest kim w rzeczywistości jest nużące - Łysiak przynajmniej jechał po nazwiskach nie siląc się na wymyslanie "kluczy".
O ile sam pomysł jest całkiem całkiem - słynny profesor okazuje się...
No niestety, nie dałem rady. Mułowata akcja, przeintelektualizowane, zawiłe.
Wiem, że przeczytanie "Ulissesa" nobilituje, ale trudno, ten zaszczyt mnie nie kopnie.
Ja nie z tych, którzy czytają go w oryginale i zaśmiewają się do rozpuku wynajdując nawiązania do osiemnastowiecznych szkockich przekładów Szekspira. Lubię dobre, trudne książki, ale ta pod płaszczykiem trudości skrywa chyba pozerstwo.
No niestety, nie dałem rady. Mułowata akcja, przeintelektualizowane, zawiłe.
Wiem, że przeczytanie "Ulissesa" nobilituje, ale trudno, ten zaszczyt mnie nie kopnie.
Ja nie z tych, którzy czytają go w oryginale i zaśmiewają się do rozpuku wynajdując nawiązania do osiemnastowiecznych szkockich przekładów Szekspira. Lubię dobre, trudne książki, ale ta pod płaszczykiem trudości...
Masakra.
Ja wiem, jak ktoś pisze źle o Eco to zaraz dostaje etykietkę oszołoma prawicowego, wszak Eco zaliczany jest do lewaków i jak pisał Łysiak "nie należy go czytać".
Ja spróbowałem. I nie udało mi się, ale nie ze względu na takie czy inne porzekonania. Lekturę skończyłem po drugiiej stronie, bo odrzusiło mnie to, że książka zaczyna się od dziennika napisanego językiem stylizowanym na dawny. Umęczyło mnie to, żadnej fabuły, żadnego piękna językowego tylko takie coś. Może i dalej jest to wspaniała książka, ale tego się nie dowiem, bo pierwsze kilkanaście stron jest napisane tym stylem. Nie mam cierpliwości żeby przez to przebrnąć.
Masakra.
Ja wiem, jak ktoś pisze źle o Eco to zaraz dostaje etykietkę oszołoma prawicowego, wszak Eco zaliczany jest do lewaków i jak pisał Łysiak "nie należy go czytać".
Ja spróbowałem. I nie udało mi się, ale nie ze względu na takie czy inne porzekonania. Lekturę skończyłem po drugiiej stronie, bo odrzusiło mnie to, że książka zaczyna się od dziennika napisanego językiem...
Kosiński chciał tą książką zamknąć usta tym, którzy oskarżali go o korzystanie z ghost-writerów. Miało to być jego opus magnum.
Jako wielki fan Kosińskiego miałem nadzieję, że będzie to dzieło co się zowie. Niestety było inaczej.
Podchodziłem do niej trzy razy opętanu obsesją przeczytania wszystkich książek "Ptaszora". Nie udało mi się. "Pustelnik..." bezlitośnie obnaża wszystko to, co zarzucali mu antagoniści.
Ksiażka odrzuciła mnie za każdym razem po kilkunastu stronach, jest napisana na siłę i to się czuje czytając. Autorowi brak pomysłu co to właściwie ma być, ani to to nie ma wciągającej fabuły, ani nie jest napisana dobrze językowo. Szkoda...
Kosiński chciał tą książką zamknąć usta tym, którzy oskarżali go o korzystanie z ghost-writerów. Miało to być jego opus magnum.
Jako wielki fan Kosińskiego miałem nadzieję, że będzie to dzieło co się zowie. Niestety było inaczej.
Podchodziłem do niej trzy razy opętanu obsesją przeczytania wszystkich książek "Ptaszora". Nie udało mi się. "Pustelnik..." bezlitośnie obnaża...
Żenująco nieśmieszna.
Film lepszy.
Ja wiem, że ma dużo fanów, którzy podobnie jak fani "Ulissesa" zaśmiewają się do rozpuku, ale dla mnie to taki niewydarzony Pratchett. Niby sili się na dowcip, ale jest on na poziomie komedii kanadyjskiej (podpalanie pierdów i gołe baby), nudzi.
Ale obejrzałem film i uważam, że chociaż też nie jest śmieszny to już lepiej wizualizuje to, co autor miał na myśli.
Żenująco nieśmieszna.
więcej Pokaż mimo toFilm lepszy.
Ja wiem, że ma dużo fanów, którzy podobnie jak fani "Ulissesa" zaśmiewają się do rozpuku, ale dla mnie to taki niewydarzony Pratchett. Niby sili się na dowcip, ale jest on na poziomie komedii kanadyjskiej (podpalanie pierdów i gołe baby), nudzi.
Ale obejrzałem film i uważam, że chociaż też nie jest śmieszny to już lepiej wizualizuje to,...