Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

http://www.musicformyeyes.pl/2016/05/daze-do-wolnosci-syd-barrett-pink-floyd.html

Przymiotnikiem "legendarny" szasta się teraz na lewo i prawo. Legendarne są już kosmetyki, sprzęty gospodarstwa domowego, a w odniesieniu do branży muzycznej, to mało kto jest teraz nielegendarny, podczas gdy - moim zdaniem - określenie to jest tak naprawdę adekwatne do niewielkiej grupy artystów. Syd Barrett, bo dzisiaj o nim mowa, z pewnością należy do tej elitarnej gromadki.

Zanim jednak świat będzie bił się w licytacjach o pamiątki po nim, a na słowo Pink Floyd co druga osoba się ożywi, Syd przebędzie długą i ciężką drogę ze sobą samym.

COŚ NOWEGO
Syd uwielbiał rysować i malować, doskonale wyczuwał balans pomiędzy światłem i cieniem, był mistrzem w szybkich rysunkach. Od małego wykazywał zdolności artystyczne, a kiedy muzyka stała się kolejnym środkiem wyrazu nikt z jego bliskich specjalnie się nie zdziwił. Na początku dobrze dogadywał się z kolegami z Pink Floyd, był głównym odpowiedzialnym za kompozycje. Chłopcy uczyli się siebie i od siebie. Od początku chcieli stworzyć coś odważnego, nowego, coś, co będzie ich elementem rozpoznawczym. Dzisiaj wiemy, że im się to udało.

OTWORZYĆ DRZWI PERCEPCJI
Powstanie i duża część działalność Pink Floyd przypadła na lata, w których eksperymentowanie z narkotykami było w pewnych kręgach na porządku dziennym. Mało było wiadomo o ich skutkach ubocznych, a chociażby TIMES donosił, że LSD wykazuje cechy terapeutyczne w leczeniu alkoholizmu. Rozkwit narkotykowych wojaży i metafizyczne doznania to nieodłączne części muzyki Barretta i spółki. Awangarda Londynu napędzana była wtedy przez LSD i haszysz.


Arcyważnym elementem składowym muzyki Floydów było echo, czyli powtórzenie dźwięku spowodowane odbiciem fal dźwiękowych. Grali mocno, głośno, energetycznie, wprowadzając w trans słuchaczy. Bez względu na to, czy ktoś preferował styl ich grania czy nie, to zawsze wywoływali jakieś emocje używając do tego efektów dźwiękowych i świetlnych. Ich spektakle to tryumf mechaniki i agresywnej awangardy.

"Uważamy, że muzyka i światła to część jednej całości. Jedno uzupełnia i rozwija drugie.
W przyszłości zespoły popowe będą musiały zaoferować coś znacznie więcej niż zwykły koncert. Będę musiały zaproponować dopracowany spektakl" powie Barrett w 1967 roku.


David Bowie wspomina Syda Barretta jako pełnego charyzmy i hipnotyzującego na scenie artystę: "Pierwszy z muzyków rockowych, którego widziałem w makijażu i który dobrze w nim wyglądał. (...) Widziałem Pink Floyd w Marquee i to zainspirowało mnie do tworzenia musicali".


CZŁOWIEK, KTÓRY CZUŁ ZA BARDZO (?)
Z czasem u Syda problemy natury psychicznej pogłębiają się. Efektem tego jest eskalacja dysonansów w zespole i zmiany personalne w zespole, które Barrett źle znosi. Jak to się stało, że wesoły, pełny życia i pasji człowiek, zamyka się w sobie, izoluje od bliskich mu osób i zaczyna życie w świecie równoległym?


Książka "Syd Barrett i Pink Floyd. Mroczny świat" jest fantastycznym zestawieniem życia tego artysty. Autor wykonał niemożliwą z pozoru pracę: dotarł do osób, do źródeł, przez to całość jest niezwykle solidnie udokumentowanym obrazem życia Syda Barretta. To też niezwykły kąsek dla wszystkich wielbicieli muzyki Pink Floyd, w którym znajdą szczegółowe techniczne informacje związane z samą tylko muzyczną płaszczyzną twórczości grupy. Fragmenty opisujące to jak krok po korku powstawały te fantastyczne kompozycje są gratką dla wszystkich fanów.

Niezwykła osobowość. Niezwykła książka. 5/5!

http://www.musicformyeyes.pl/2016/05/daze-do-wolnosci-syd-barrett-pink-floyd.html

Przymiotnikiem "legendarny" szasta się teraz na lewo i prawo. Legendarne są już kosmetyki, sprzęty gospodarstwa domowego, a w odniesieniu do branży muzycznej, to mało kto jest teraz nielegendarny, podczas gdy - moim zdaniem - określenie to jest tak naprawdę adekwatne do niewielkiej grupy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://www.musicformyeyes.pl/2016/04/kim-gordon-dziewczna-z-zespou.html

"Nigdy nie myślałam o sobie jako o wokalistce z dobrym głosem, ani nawet jako o dobrym muzyku. Potrafię włożyć w swój śpiew wiele wysiłku - czując się, jakbym skakała z urwiska."

W tych słowach Kim Gordon nie ma ani krzty obłudy. Chociaż ciężko jest uwierzyć w nieprawdopodobną wręcz skromność czy niskie poczucie własnej wartości artystki. Bo - biorąc pod uwagę jej dorobek artystyczny - to kto jak kto, ale ona na pewno nie powinna mieć żadnych kompleksów. I czy to się Kim Gordon podoba czy nie, to dla wielu jest i będzie ikoną muzyki.

Czas rozliczeń i podsumowań
Kim napisała tę autobiografię m.in po to, by rozliczyć się z przeszłością. Już w pierwszym rozdziale wyrzuca z siebie, że rozstała się ze swoim mężem Thurstonem Moorem. Co swoją drogą i dla fanów Sonic Youth i dla branży muzycznej było ciosem, bowiem ich związek był podawany jako wzór pary, która jest ze sobą związana od lat zarówno prywatnie jak i zawodowo. Moore znalazł sobie nową towarzyszkę życia, a Gordon została z córką, w międzyczasie pokonała raka i wciąż zajmuje się tym, co umie najlepiej - sztuką.

Kim opisuje tutaj drogę wyboistą i ciekawą jednocześnie drogę swojej kariery i mocno skupia się o dziwo (!) nie na muzyce, a na swoich odczuciach, wędrówkach, poszukiwaniach siebie. To niezmyślony i nieprzekłamany obraz kobiety na scenie, kobiety otoczonej głównie przez mężczyzn, kobiety, chcącej odnaleźć swój sposób na wyrażenie siebie i swojej natury. Kim jako artystka, jako członkini Sonic Youth, jako matka, jako kobieta.

"Jeśli proces stawania się tym, kim jesteś i kim kiedyś będziesz, określa się mianem <<kryzysu tożsamości>>, zjawisko to zaczyna budzić lęk. Dlaczego zadawanie sobie pytania <<Kim jestem?>> uznaje się za przejaw kryzysu? Nie przechodziłam żadnego kryzysu. Miałam w tej sprawie jasność: od piątego roku życia tworzyłam sztukę i poza tańcem była to jedyna rzecz, która mnie interesowała. Jeśli nie pasowało to do obowiązującego stylu życia - to co z tego?"

Jeśli jednak ten - nazwijmy go - kobiecy aspekt publikacji nie wydał Wam się zachęcający, to są jeszcze co najmniej dwa dla których warto przeczytać tę książkę.

Nowy Jork - "miasto na sterydach"

Kim oprowadza nas po Nowym Jorku, mieście, które bardzo mocno zmieniło się na przestrzeni ostatnich trzech dziesięcioleci. Mody na gatunki muzyczne, na danych artystów, na takie czy inne lokale gastronomiczno-rozrywkowe, na modę, na politykę i postrzeganie świata. Arcyciekawe spojrzenie socjologiczne na miasto, które wiele oferuje, ale wiele też zawłaszcza.

Kim Gordon - matka dzieciom i artystom
No cóż zdarza jej się matkować. Osobą, która tego doświadczyła był na pewno Kurt Cobain. W całej książce nie brakuje tzw. smaczków branżowych, backstage'owych opowieści i opowiastek z udziałem artystów znanych i lubianych, sympatii i antypatii towarzyskich. Słowem tego, czego 99% społeczeństwa nie będzie miało dane w życiu zobaczyć i doświadczyć.

Gordon pisze zwięźle i momentami oschle, jakby relacjonowała obserwowane wydarzenia, a sama nie była ich uczestniczką. Poczucia humoru i dystansu do samej siebie jej nie brakuje. Ponieważ ta książka jest bardzo dobra, to rozbudziła się we mnie chęć przeczytania czegoś więcej. Może tym razem wyda coś tylko i wyłącznie o muzyce?

http://www.musicformyeyes.pl/2016/04/kim-gordon-dziewczna-z-zespou.html

"Nigdy nie myślałam o sobie jako o wokalistce z dobrym głosem, ani nawet jako o dobrym muzyku. Potrafię włożyć w swój śpiew wiele wysiłku - czując się, jakbym skakała z urwiska."

W tych słowach Kim Gordon nie ma ani krzty obłudy. Chociaż ciężko jest uwierzyć w nieprawdopodobną wręcz skromność czy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Artur Rojek. Inaczej Aleksandra Klich, Artur Rojek
Ocena 7,2
Artur Rojek. I... Aleksandra Klich, A...

Na półkach:

http://www.musicformyeyes.pl/2016/04/artur-rojek-cyganski-grajek-bez-zus-u.html

ARTUR ROJEK - CYGAŃSKI GRAJEK BEZ ZUS-u?

Zacznijmy od tego, że to nie jest książka o Myslovitz. Jeśli o taką Wam chodzi to serdecznie polecam kapitalną pt. "Życie to surfing" Leszka Gnoińskiego.

Artur Rojek - człowiek nieprzeciętny.
Wydaje mi się, że Aleksandra Klich przeprowadzając rozmowy Arturem postawiła sobie za cel pokazanie jego osoby przez pryzmat sytuacji i ważnych momentów z życia artysty. To taka próba spojrzenia z dystansem wstecz, próba zrozumienia samego siebie.

Nie ma w tej książce plotek czy wiadomości rodem z yellow paper. Zresztą niby dlaczego miałyby się tu znaleźć? Artur Rojek buduje swój wizerunek bardzo pieczołowicie, strzeże swojej prywatności jak mało kto i chyba nikt nie spodziewa się nagle w wywiadzie-rzeka opowie o tym kogo z branży nie lubi, a samą książkę będzie reklamował chodząc po imprezach butów i fotografując się na tle ścianek producentów jogurtów.

"Trzeba żyć tak, jakby się nie było popularnym. Zbyt wielu widziałem ludzi uzależnionych od popularności, niepotrafiących bez niej żyć. Mnie jest łatwiej, bo popularność nigdy nie była celem tego, co robiłem. Nagrywałem piosenki, a popularność przyszła później. Żal mi tych, którzy chcą być znani z tego, że są znani."

"Cygański grajek bez ZUS-u"
Ambitny, pracowity, zdyscyplinowany, wymagający od siebie i innych, ciekawy świata i ludzi. Wciąż poszukujący siebie, nowych celów, nowych wyzwań. A w końcu sił i czasu, by każdy powziętą ideę doprowadzić do końca.

"Muzyka jako praca? Na Śląsku?
Długi czas sądziłem, że to niemożliwe. Bo wszyscy wokół mnie, cała rodzina, zamartwiali się, że zajmuję się czymś niepoważnym. Że przecież nie po to tak dobrze się uczyłem, potem studiowałem, żeby zostać jakimś cygańskim grajkiem bez ZUS-u"

To książka o sile charakteru, o tym, co kształtuje człowieka, co wpływa na niego pozytywnie, co negatywnie. Opowieść o świadomym siebie i świata artyście. Co prawda brakuje mi w tych wywiadach pytań z cyklu tych nieoczywistych i czasem niewygodnych. A zamieszczenie na końcu publikacji "wyboru najlepszych [tekstów piosenek] z ostatnich szesnastu lat" bardziej mnie chyba rozśmieszyło, niż zdziwiło.

Niemniej jednak miło czyta się wywiad z ukształtowanym artystą z poukładanym systemem wartości, co w dzisiejszych czasach niestety nie jest już takie oczywiste.

WSZYSTKIE CYTATY POCHODZĄ Z KSIĄŻKI

http://www.musicformyeyes.pl/2016/04/artur-rojek-cyganski-grajek-bez-zus-u.html

ARTUR ROJEK - CYGAŃSKI GRAJEK BEZ ZUS-u?

Zacznijmy od tego, że to nie jest książka o Myslovitz. Jeśli o taką Wam chodzi to serdecznie polecam kapitalną pt. "Życie to surfing" Leszka Gnoińskiego.

Artur Rojek - człowiek nieprzeciętny.
Wydaje mi się, że Aleksandra Klich przeprowadzając rozmowy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Czarny Anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk Ewelina Karpacz-Oboładze, Angelika Kuźniak
Ocena 6,3
Czarny Anioł. ... Ewelina Karpacz-Obo...

Na półkach:

"Czarny Anioł" - tak nazwał ją Lucjan Kydryński i to określenie przylgnęło do artystki na zawsze. Ewa Demarczyk wypruwała publiczności emocjonalne flaki i była w tym perfekcyjna. Słuchacze wychodzili z jej koncertów ze łzami w oczach. Dużo koncertowała za granicą i miała okazję podbić inne światowe sceny. Świadomie (czy aby jednak na pewno?) z tego zrezygnowała. Co takiego wydarzyło się w jej życiu, że właściwie całkowicie wycofała się z estradowego życia? Dlaczego zerwała kontakt z przyjaciółmi z danych lat i zaszyła się w domu w podkrakowskiej miejscowości? Wszystkie te tajemnice spróbowały zgłębić autorki: Angelika Kuźniak i Ewelina Karpacz-Oboładze.


"Mnie od początku chowano na geniusza. Może dlatego, że byłam brzydka? To nawet i strasznie czasami, kiedy rodzice ubzdurają sobie, że potomstwo musi być utalentowane."
Powie swego czasu Ewa Demarczyk. Skromna nigdy nie byłam, doskonale znała swoją wartość.


Mieszka w Krakowie, a pierwsze artystyczne kroki stawia w kabarecie Cyrulik, z którym to właśnie po raz pierwszy występuje publicznie na Balu Rymarza. Jest koniec lutego. "Żal było odmówić - po stówie na głowę plus darmowa wyżerka." Demarczyk postanawia zostać aktorką, blaski reflektorów ją pociągają i decyduje się zdawać na krakowską PWST.


"Dykcję Demarczyk ma może dobrą, ale sepleni wizualnie" - powie Danuta Michałowska, wykładowczyni uczelni. Przemysław Dyakowski odkrywa jej talent i poleca Piwnicy Pod Baranami. Później już wszystko następuje lawinowo. Brawurowe wykonanie "Karuzeli z Madonnami" otwiera jej zamknięte dotąd drzwi. W 1963 wygrywa Festiwal w Opolu, a za wygraną kupuje sobie ... skuter. W taki oto sposób rozpoczęła się moda na piosenkę poetycką w naszym kraju. Podobno Miron Białoszewski nie jest zachwycony ani pomysłem, by jego wiersz prezentować w formie śpiewanej ani wykonaniem.

Koncertuje po świecie. Gdzie się nie pojawi, tam publiczność wita ją entuzjastycznie. Dwa najbardziej pożądane w ZSRR towary z Polski to płyta Demarczyk i ... środki antykoncepcyjne. We Francji występuje w paryskiej Olympii. Bruno Coquatrix wróży jej karierę na miarę Edith Piaf. Ma obiecany nowy repertuar stworzony przez autorów piszących dla Piaf, musi tylko nauczyć się francuskiego (wszystkie utwory śpiewa po polsku). Demarczyk odrzuca propozycję. Jest uparta, despotyczna i wymagająca, bywa wredna.


Rozstaje się z Piwnicą, zakłada swój własny teatr - Teatr Ewy Demarczyk i przechodzi liczne perturbacje lokalizacyjno-administracyjne. W życiu prywatnym też nie dzieje się najlepiej, zdrowie szwankuje. Odsuwa od siebie ludzi, w pewnym momencie odseparowuje się całkowicie. Nie odbiera telefonów, nie przyjmuje gości, nie udziela wywiadów.


ONA - Ewa Demarczyk, Pani Ewa Demarczyk, Demarczyk, Demarczyca

Rozpoczęła modę na piosenkę poetycką w Polsce.
Obdarzała swoich słuchaczy magią dźwięków, poruszała ich najbardziej emocjonalne struny.
W pracy była niebywale wymagająca i ciężko się z nią współpracowało, bo po prostu lubiła robić awantury.
Nigdy nie odebrała dyplomu z PWST. Wciąż czeka na nią w sekretariacie szkoły.
Ostatni koncert z zespołem zagrała 8.11.1999 w Teatrze Wielkim w Poznaniu.
Nigdy nie bisowała.


http://www.musicformyeyes.pl/2016/03/czarny-anio-polskiej-muzyki.html

"Czarny Anioł" - tak nazwał ją Lucjan Kydryński i to określenie przylgnęło do artystki na zawsze. Ewa Demarczyk wypruwała publiczności emocjonalne flaki i była w tym perfekcyjna. Słuchacze wychodzili z jej koncertów ze łzami w oczach. Dużo koncertowała za granicą i miała okazję podbić inne światowe sceny. Świadomie (czy aby jednak na pewno?) z tego zrezygnowała. Co takiego...

więcej Pokaż mimo to