rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Przedwojenna Polska w liczbach Kamil Janicki, Dariusz Kaliński, Rafał Kuzak, Aleksandra Zaprutko-Janicka
Ocena 6,8
Przedwojenna P... Kamil Janicki, Dari...

Na półkach:

Książka z całą pewnością zmieniła moje wyobrażenie o II Rzeczpospolitej. Nie byłem do czasu zaznajomienia się z jej treścią świadom jak istotnie na stan materialny odrodzonej po zaborach ojczyzny wpłynęła I Wojna Światowa. Skala wyzwań związana ze scaleniem struktur państwowych, realne zagrożenie dla niepodległości płynące ze Wschodu oraz nieprzyjazne otoczenie międzynarodowe miały bezpośrednie przełożenie na komfort życia w kraju. Konkretne dane statystyczne potwierdzają skalę zacofania gospodarczego Polski w stosunku tak do państw Zachodu jak również, co bardziej uderzające, do państw z Polską sąsiadujących. Ograniczoność środków dostępnych na zniszczonych wojną ziemiach oraz trud wykuwania granic czynem zbrojnym (powstania) i wojna z bolszewikami o sam byt państwowy dodatkowo bardzo mocno nadszarpnęły możliwości materialnego rozwiązywania problemów bytowych. Zacofanie dotyczyło niemalże wszystkich dziedzin życia społecznego. Podejmowane wysiłki przyniosły jednak szereg wymiernych osiągnięć, z których sztandarowym do dziś wydaje się budowa portu w Gdyni oraz rozbudowa infrastruktury kolejowej. Zestawienie danych dotyczących okresu międzywojnia wraz z podobnym okresem istnienia III Rzeczpospolitej nader wyraźnie pokazuje skalę postępu, który się dokonał i to nawet pomimo ogromu zniszczeń kolejnej wojny. Słodko-gorzki posmak pozostawia świadomość, że kraj opisywany na kartach książki odszedł w niebyt.

Książka z całą pewnością zmieniła moje wyobrażenie o II Rzeczpospolitej. Nie byłem do czasu zaznajomienia się z jej treścią świadom jak istotnie na stan materialny odrodzonej po zaborach ojczyzny wpłynęła I Wojna Światowa. Skala wyzwań związana ze scaleniem struktur państwowych, realne zagrożenie dla niepodległości płynące ze Wschodu oraz nieprzyjazne otoczenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Literacki debiut autora okazał się jednocześnie być moim pierwszym zetknięciem z jego twórczością. I nie da się ukryć, że było to zetknięcie osobliwe. Książka opowiada o samotnym i pozbawionym życiowego celu bohaterze będącym dobrze sytuowanym informatykiem pracującym dla dużej korporacji. Sukces zawodowy i materialny oraz prestiż społeczny okazują się niewystarczające dla zbudowania poczucia własnej wartości i osiągnięcia poczucia spełnienia. Życie bohatera staje się więc ilustracją atrofii społecznej i kryzysu wartości dotykającego zachodnie społeczeństwa. Pogrążanie się w depresji oraz rzucający się w oczy brak wewnętrznego napędu sprawiają, że bohater toczy się przez życie niejako bez udziału własnej woli, popychany zewnętrznymi siłami. Brak poczucia celu stara się zaś rekompensować sobie krótkimi przygodami seksualnymi lub próbą podejmowania wątpliwych moralnie działań. Długie dygresje bohatera będące dość trudne w odbiorze wytrącały mnie z czytelniczego rytmu, brak tu również ukrytej gdzieś nadziei. Zakończenie pozostawiło we mnie spory niedosyt - nie przesądzając o dalszym biegu wydarzeń, wywołując towarzyszący mi także po lekturze dyskomfort.

Literacki debiut autora okazał się jednocześnie być moim pierwszym zetknięciem z jego twórczością. I nie da się ukryć, że było to zetknięcie osobliwe. Książka opowiada o samotnym i pozbawionym życiowego celu bohaterze będącym dobrze sytuowanym informatykiem pracującym dla dużej korporacji. Sukces zawodowy i materialny oraz prestiż społeczny okazują się niewystarczające dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka - "Wyspy niepoliczone: Indonezja z bliska", przybliża nam fascynujący kraj znajdujący się niemalże na drugim krańcu ziemi. Indonezja ukazana z całym swoim niesamowitym bogactwem krajobrazów, tradycji, wierzeń, kultur to kraj niezwykle różnorodny i pełen kontrastów. Jawa będąca najgęściej zaludnioną wyspą świata jest domem dla 145mln Indonezyjczyków i to jej mieszkańcy w największym stopniu wyznaczają kierunek rozwoju kraju. To w Dżakarcie, stolicy państwa i jego politycznym centrum wykuwano wspólną tożsamość mieszkańców około 17 tys. indonezyjskich wysp. Dokładnej liczby wysp nie sposób ustalić, wiele z nich jest niezamieszkałych lub pojawiających się tylko okresowo. A wspólna tożsamość w początkach istnienia państwa nie była wcale sprawą przesądzoną o czym świadczyć mogą chociażby ruchy separatystyczne Papuasów po dziś dzień kwestionujących własną przynależność do indonezyjskiego państwa.

Autor książki wspomina o kluczowych wydarzeniach historycznych charakteryzując Indonezję zbiorem ciekawostek na jej temat, skupiając się zaś przede wszystkim na opisie wrażeń z dwóch podróży po kraju, które wraz z żoną Wandą oraz grupą przyjaciół odbył w latach 2013 oraz 2017. Położony w Pacyficznym Pierścieniu Ognia kraj jest miejscem gdzie życie toczy się w cieniu nieustannego zagrożenia możliwym wybuchem jednego ze 129 aktywnych wulkanów. Erupcja wulkanu Krakatau w roku 1883 pozostaje największą nowożytną erupcją wulkanu, przypominając o potędze natury. Powstały po wybuchu Anak Krakatau (dziecko Krakatau) był celem podróży autora w roku 2017 zaledwie na kilkanaście miesięcy przed jego eksplozją w grudniu 2018 roku. O bogactwie przyrodniczym Indonezji stanowią także ogromne obszary dziewiczej dżungli, kurczące się jednak nieustannie wskutek działalności człowieka. W największym stopniu występujące jednak wciąż na Borneo i Nowej Gwinei. Nie sposób nie kojarzyć Indonezji również z endemicznymi gatunkami - orangutanem z Borneo i waranem z Komodo. Zamieszkujące zaś te niedostępne obszary ludy Dajaków, Papuasów i wielu innych plemion wciąż pielęgnują tradycje przodków. Wstrząsający był dla mnie zapis starć plemiennych, do których doszło ostatnio w roku 2001 na Borneo pomiędzy plemieniem Dajaków a ludnością napływową z Madury, opisywał je również Sergiusz Prokurat w książce - "Archipelag znikających wysp". Na temat książki można by tak pisać jeszcze długo zamiast tego jednak by nie odbierać lekturze smaku przygody zachęcam do sięgnięcia po nią i samodzielnego jej odkrycia.

Książka - "Wyspy niepoliczone: Indonezja z bliska", przybliża nam fascynujący kraj znajdujący się niemalże na drugim krańcu ziemi. Indonezja ukazana z całym swoim niesamowitym bogactwem krajobrazów, tradycji, wierzeń, kultur to kraj niezwykle różnorodny i pełen kontrastów. Jawa będąca najgęściej zaludnioną wyspą świata jest domem dla 145mln Indonezyjczyków i to jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Audiobook niewątpliwie porusza temat niezwykle interesujący, będąc zapisem wydarzeń jak się okazuje już nieco zdezaktualizowanych. Przyspieszenie nurtu wydarzeń okresu pandemii koronawirusa rzuca na tematykę rywalizacji amerykańsko-chińskiej zupełnie nowe światło. Jednocześnie opis rywalizacji technologicznej nie traci nic ze swej aktualności, rywalizacja zyskuje wręcz na intensywności. Prezentowany punkt widzenia jest bez wątpienia jawnie prochiński, nie przeszkadza to jednak w wyłowieniu najważniejszych faktów. Istotnie wskazują one, że firma Huawei może być rywalem dla amerykańskich firm technologicznych, dysponując technologią, której firmy amerykańskie jeszcze nie opracowały. Przykrym wnioskiem płynącym z lektury jest świadomość, że świat nie jest wcale miejscem gdzie wszyscy mają równe szanse, tocząca się gra interesów tak widoczna w sferze gospodarczej bez wątpienia przeczy tezie, iż kapitał nie ma narodowości oraz, że rywalizacja odbywa się według takich samych reguł dla wszystkich. To Amerykanie chcą ustanawiać zasady, które mają z kolei służyć utrzymaniu ich przewag technologicznych i gospodarczych. Zahamowanie rozwoju rywala jest w tym kontekście ważniejsze niż swoboda wymiany gospodarczej i wzajemna współpraca. Choć to prawdy znane realistom wciąż warto je powtarzać by eliminować pewien naiwny idealizm tak często słyszalny w polskiej debacie publicznej. Niniejsza pozycja zaś jest jednym z głosów będących świadectwem nieustannych zmian dokonujących się na świecie, zmian, które w czasach współczesnych są szybsze i bardziej gwałtowne niż kiedykolwiek wcześniej.

Audiobook niewątpliwie porusza temat niezwykle interesujący, będąc zapisem wydarzeń jak się okazuje już nieco zdezaktualizowanych. Przyspieszenie nurtu wydarzeń okresu pandemii koronawirusa rzuca na tematykę rywalizacji amerykańsko-chińskiej zupełnie nowe światło. Jednocześnie opis rywalizacji technologicznej nie traci nic ze swej aktualności, rywalizacja zyskuje wręcz na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Największym marzeniem mojego dzieciństwa było zostanie archeologiem, co oczywiście należało wiązać z dinozaurami, zamiłowaniem do świata tak obcego a przecież zlokalizowanego na ziemi na długo przed pojawieniem się człowieka. Jakimś sposobem archeolog ze świata moich wyobrażeń był jak Indiana Jones, przeżywał nieustannie przygody na różnych krańcach świata, dokonując przełomowych odkryć wręcz taśmowo. Po dniu pełnym przeżyć zaś popijał schłodzonego drinka w hotelowym lobby rozkoszując się chwałą i blaskiem naukowych rewelacji. Kolejnym szturmem na bramy wyobraźni był wyreżyserowany przez Spielberga Jurassic Park. Marzyłem wówczas o odwiedzeniu takiej wyspy o ile oczywiście zmalałoby ryzyko bycia zjedzonym. Nie zauważyłem przy tym nawet, że Park Jurajski był zamieszkiwany przez Tyranozaura, który to pojawił się w okresie późnej kredy (dla wtajemniczonych małostkowych). I choć dorastanie weryfikuje romantyczne wizje okresu dziecięcego, nie pozbawia jednak sentymentu do wspomnień z tym czasem związanych. Owocem tego sentymentu jest właśnie lektura Dinopedii.

Książka została wydana w atrakcyjnej szacie graficznej, zwięzła w formie, zawiera tylko najbardziej ogólne informacje. Przystępując do lektury nie wiedziałem, że skierowana jest do najmłodszych odbiorców i stąd wziął się mój lekki zawód. Jestem jednak przekonany, że ma potencjał by rozbudzić wyobraźnię tak dzieci jak i młodzieży oraz zarazić pasją kolejne pokolenie domorosłych odkrywców. Warto podkreślić, że w książce obala się wiele naukowych mitów prezentując również zwięźle najnowsze odkrycia oraz zaznaczając jak duża jest skala tego czego odkryć się dotychczas nie udało.

Największym marzeniem mojego dzieciństwa było zostanie archeologiem, co oczywiście należało wiązać z dinozaurami, zamiłowaniem do świata tak obcego a przecież zlokalizowanego na ziemi na długo przed pojawieniem się człowieka. Jakimś sposobem archeolog ze świata moich wyobrażeń był jak Indiana Jones, przeżywał nieustannie przygody na różnych krańcach świata, dokonując...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka w bardzo prostej i zwięzłej formie wskazuje na sprawy ważne oraz te, które ważnymi tylko się wydają. Nie jest to praca naukowa, ani instrukcja z gotowymi receptami na życie. Myślę jednak, że dobór formy spełnia postawione przed publikacją zadanie. Jako osoba od lat borykająca się z depresją znalazłem chwilę wytchnienia w ilustracjach przepełnionych ciepłem i nadzieją. Proste prawdy mają największą wartość choć to nie ich sformułowanie a umiejętność życia w zgodzie z nimi stanowi prawdziwe wyzwanie. Warto więc ocenić książkę przez pryzmat celu, któremu ma służyć i nie wyzłośliwiać się nazbyt gorliwie nad pięknymi acz utartymi frazesami.

Książka w bardzo prostej i zwięzłej formie wskazuje na sprawy ważne oraz te, które ważnymi tylko się wydają. Nie jest to praca naukowa, ani instrukcja z gotowymi receptami na życie. Myślę jednak, że dobór formy spełnia postawione przed publikacją zadanie. Jako osoba od lat borykająca się z depresją znalazłem chwilę wytchnienia w ilustracjach przepełnionych ciepłem i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka "O czym szumią drzewa" jest skarbnicą wiedzy tak dla dzieci, do których jest adresowana jak i dla dorosłych pragnących znów poczuć smak dzieciństwa. Jednocześnie w bardzo dojrzały sposób uczy zrozumienia i poszanowania praw rządzących lasem, przyrodą tą na wyciągniecie ręki, widoczną za oknem. Od najmłodszych lat wpaja szacunek do matki natury ukazując jasno, że człowiek jest związany z otaczającym go światem. Nasze samopoczucie jako jednostek oraz pomyślność jako społeczności zależy od umiejętnego prowadzenia zrównoważonej gospodarki, w której warto uwzględnić nie tylko punkt widzenia traktujący Ziemię wyłącznie jako zasób ale przede wszystkim jako wspólny dom, o który koniecznie należy zadbać.

Lektura dostarczyła mi niesamowitej radości odkrywania otoczenia, które co tu dużo ukrywać, miało przede mną mnóstwo tajemnic. Nie przedstawiono mi go w taki sposób na lekcjach przyrody. A okazuje się, że jest to mikrokosmos budzący nawet w dorosłym radość małego odkrywcy. Pięknie dobrane zdjęcia oraz wykonane ilustracje są wartością dodaną książki. W pełni przekonany sięgnę niebawem po publikacje autora skierowane już bezpośrednio do dorosłych czytelników.

Książka "O czym szumią drzewa" jest skarbnicą wiedzy tak dla dzieci, do których jest adresowana jak i dla dorosłych pragnących znów poczuć smak dzieciństwa. Jednocześnie w bardzo dojrzały sposób uczy zrozumienia i poszanowania praw rządzących lasem, przyrodą tą na wyciągniecie ręki, widoczną za oknem. Od najmłodszych lat wpaja szacunek do matki natury ukazując jasno, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lektura książki Pana Jakuba była dla mnie trudną podróżą tak do wnętrza siebie jak i do istoty doświadczania słabości, autodestrukcyjnej natury ludzkiego ducha. Podróż to na tyle nieprzyjemna, że nie zwykliśmy dobrowolnie wybierać się w nią nawet na stronach sprawnie snutych opowieści. Czytanie było więc jednocześnie zmaganiem z rezonującym we mnie lękiem, niepewnością, poczuciem pustki, które autor tak sprawnie odmalował. Z bezwzględną otwartością pisząc o doznaniach i przeżyciach tak intymnych, że już to tylko wymagało ogromnej odwagi. Zbyt wiele znajdowałem w książce fragmentów, które były odbiciem całych obszarów mojego świata. Podróż do głębi bolesnego doświadczania braku sensu i zapis boksowania się z życiem to zaś tylko jeden z wymiarów snutej opowieści.

Kolejna z płaszczyzn książki pokazała mi, że alkohol nakłada się na i potęguje te deficyty, zastawia pułapkę iluzorycznym poczuciem siły i chwilowym zapomnieniem. Alkoholowa muchołówka sprawnie zatrzaskuje w potrzasku ofiary mniej lub bardziej świadome, sprawnych kreatorów autoiluzji. Gdzieś pomiędzy tymi obrazami zastanawiałem się nad kwestią odpowiedzialności, od której nie sposób uciec, towarzyszyły mi słowa - powinien był wiedzieć, doprowadził do takiej sytuacji, ranił siebie ale też i osoby najbliższe, także te bezbronne i nieponoszące winy... Słowa stały się ciałem. Zrozumiałem, że noszę w sobie żal, nie wobec Pana Jakuba oczywiście ale wobec tych osób wokół mnie, które alkohol także wabił nader skutecznie, dla których jednak wciąż nie znajduję usprawiedliwienia.

Sprawnie przechodząc do kolejnego wymiaru książki - wzięcia odpowiedzialności za samego siebie i swoje działania, autor wskazuje na moment lądowania - Halt, zatrzymanie się, stop. Moment świadomego znieruchomienia w procesie bezwiednego spadania. W pełni świadome przejęcie kontroli, obudzenie się, przerzedzenie mgły przysłaniającej sens i wartość życia. Kształtowanie silnej woli w walce z substancją, która wpływa na człowieka na tak wiele szeroko opisanych sposobów. Ale też powracający ciężar odpowiedzialności, wzięcia na swoje barki nie tylko własnych deficytów ale też dodatkowego gatunkowego ciężaru alkoholu i bolesna konieczność przyjrzenia się sobie, nagiemu, teraz już nie zakrytemu alkoholową pościelą.
Nie sposób nie wspomnieć także o wielu kulturowych i religijnych odesłaniach i symbolach, które łagodziły nagi obraz kondycji człowieka, czyniąc jednocześnie lekturę bogatszą, łatwiej przyswajalną.

I choć mógłbym pisać wiele o obrazach, które towarzyszyły mi na kolejnych stronach książki, chciałbym się ograniczyć do wskazania uniwersalnej mocy kilu zaledwie słów:
- Wybaczać, przede wszystkim sobie samemu gdyż to lekcja, która nauczy wybaczania także innym ludziom,
- Bezsilność, wobec gatunkowego ciężaru życia, własnych ograniczeń, obiektywnego ciężaru spraw, które są poza zasięgiem naszego wpływu,
- Bezradność, na którą nie możemy sobie pozwalać przyjmując słowa autora, że choć możemy być bezsilni nigdy nie pozostajemy zupełnie bezradni,
- Nadzieja, do której prowadzą powyższe słowa. Pomagająca dostrzec dualizm ludzkiej natury i siłę świadomego dokonywania wyborów na drodze do lepszego życia.

"Zapiski z domu trzeźwienia" jawią się zatem jako wielowymiarowa historia, której odkrywanie ukazuje tak dosłowną jak i metaforyczną wartość życia w trzeźwości, nie tylko osobom uzależnionym ale też tym niepijącym a jednak nietrzeźwym.

Lektura książki Pana Jakuba była dla mnie trudną podróżą tak do wnętrza siebie jak i do istoty doświadczania słabości, autodestrukcyjnej natury ludzkiego ducha. Podróż to na tyle nieprzyjemna, że nie zwykliśmy dobrowolnie wybierać się w nią nawet na stronach sprawnie snutych opowieści. Czytanie było więc jednocześnie zmaganiem z rezonującym we mnie lękiem, niepewnością,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mój romans z Panią Agathą trwa już od pewnego czasu, stosunkowo późno zresztą sięgnąłem do klasyki kryminału. Przeświadczony, że w zasadzie już się znamy, zupełnie nie spodziewałem się nowych zaskoczeń i emocji. Zabójstwo Rogera Ackroyda w pełni pokazało mi, że nie miałem racji. A autorka potrafiła w swojej twórczości przełamać schematy i zachować świeżość wciąż zaskakując czytelnika. Z pewnością nie należało to do zadań łatwych przy tej skali literackiej płodności. Christie udowodniła jednak, że jest i wciąż pozostaje królową kryminału.

W typowym angielskim miasteczku dochodzi do zbrodni. Nieszczęśliwym dla mordercy zbiegiem okoliczności okazuje się, że w sąsiedztwie zamieszkał pozostający incognito Hercules Poirot. Szczęśliwy zaś dla czytelników rozwój wypadków sprawia, iż Pan Poirot nie odnajduje się w roli hodowcy dyń. Niepowetowana strata hodowlanego świata okazuje się kluczem do rozwiązania tajemnicy zabójstwa, w którym to pomaga miejscowy lekarz - James Sheppard. Na pierwszy rzut oka mamy więc do czynienia z typową powieścią autorki. A jednak... Emocjonujące zakończenie zapada w pamięć. :)

Mój romans z Panią Agathą trwa już od pewnego czasu, stosunkowo późno zresztą sięgnąłem do klasyki kryminału. Przeświadczony, że w zasadzie już się znamy, zupełnie nie spodziewałem się nowych zaskoczeń i emocji. Zabójstwo Rogera Ackroyda w pełni pokazało mi, że nie miałem racji. A autorka potrafiła w swojej twórczości przełamać schematy i zachować świeżość wciąż zaskakując...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka z wyraźną tezą, pisana z pozycji jawnie proamerykańskiej. W sposób na tyle jaskrawy, że cierpi na tym wartość strony merytorycznej opracowania a co za tym idzie wiarygodność przytaczanych danych. Można mieć o to pretensje do autora gdyż wiele fragmentów książki prezentuje niewątpliwie realistyczne spojrzenie na kształt polityki zagranicznej oraz wewnętrznej Chin. Ta wewnętrzna niespójność sprawiła, że miałem wyraźny problem z oceną tekstu, z jednej strony świeży i trzeźwy z drugiej jednak wyraźnie polityzujący i niewiarygodny.

I tak ChRL to obecnie państwo - odradzający się Hegemon, niewolący własny naród oraz narody w sferze potencjalnego wpływu. Zasięg zaś tego wpływu w czasach współczesnych może być globalny. USA z kolei to oczywiście obrońca wolnego świata, piewca demokracji, najpotężniejsze państwo i wyjątkowy naród, którego szczególne posłannictwo powinno być uznane przez wszystkie pozostałe państwa i narody tak ze względów realnej siły jak i unikalnych przymiotów moralnych. Niestety im bardziej propagandowy charakter ma tekst tym mniejszy jest jego walor naukowy. Nie mogła już tego zmienić charakterystyka legizmu oraz zupełnie uzasadniona krytyka wielu posunięć chińskiego państwa na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Przykładem rzeczowości przytaczanych danych pozostanie zaś dla mnie powtórzenie informacji o chińskiej, masowej migracji do Syberii, które w polskiej debacie zupełnie przekonywająco dyskredytuje Pan dr Michał Lubina w książce "Niedźwiedź w cieniu Smoka".

Książka z wyraźną tezą, pisana z pozycji jawnie proamerykańskiej. W sposób na tyle jaskrawy, że cierpi na tym wartość strony merytorycznej opracowania a co za tym idzie wiarygodność przytaczanych danych. Można mieć o to pretensje do autora gdyż wiele fragmentów książki prezentuje niewątpliwie realistyczne spojrzenie na kształt polityki zagranicznej oraz wewnętrznej Chin. Ta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbiór reportaży Pani Kopińskiej zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jednakże największą w tym zasługę miał dobór opisywanych spraw, tak bulwersujących, że wywołujących moje najgłębsze oburzenie. Szczególnie dwie z opisywanych historii utkwiły mi w pamięci. Pierwsza dotyczy księdza Romana B., który za brutalne wykorzystywanie seksualne 13 letniej dziewczynki poniósł karę zaledwie 4 lat pozbawienia wolności. Po wyjściu z więzienia zaś wrócił do wykonywania obowiązków duszpasterskich. Do wydalenia księdza ze stanu kapłańskiego doszło dopiero 19 grudnia 2017 roku i to głównie w obliczu zainteresowania mediów. Pani Katarzyna wciąż walczy o odszkodowanie za doznane krzywdy. Druga z historii dotyczy morderstwa dwóch małżeństw ze Śląska, Państwa Sobańskich oraz Państwa Siudzińskich. Morderstwu drugiego z małżeństw prawdopodobnie można byłoby zapobiec gdyby sprawa Państwa Sobańskich została wyjaśniona w sposób rzetelny. Zaniedbania i błędy prokuratury i policji w tym przypadku są karygodne a za niedopełnienie obowiązków służbowych nikt nie poniósł odpowiedzialności. Tego typu sprawy zawsze uświadamiają mi jak wiele dobrego może zdziałać dziennikarstwo rzetelne i zaangażowane. Bezsilność w obliczu funkcjonowania poszczególnych instytucji lub działań konkretnych osób może zostać chociaż wyartykułowana, patologie zaś wskazane i siłą wyciągnięte na światło dzienne. Wątek podziału na równych i równiejszych przewija się zresztą nieustannie, także w reportażu dotyczącym molestowania kobiet w siłach zbrojnych.

Należy jednak dostrzec, że dobór tematów jest wewnętrznie niespójny, co może rodzić wrażenie przypadkowości umieszczenia ich w jednym zbiorze. Same reportaże dzielą się również na te bardziej angażujące czytelnika oraz te nie budzące szczególnych emocji. O emocje też zresztą opiera się siła oddziaływania opisywanych spraw i można przypuszczać, że to świadomy zabieg autorki. O ile więc każda z historii traktowanych jako samodzielna całość się broni, o tyle do książki można mieć pewną pretensję. Także tytuł zbioru jest mylący, poruszane kwestie wykraczają poza kwestie dyskryminacji oraz przemocy wobec kobiet. Dużą wartością był dla mnie z kolei wywiad z autorką, zarysował szerszy kontekst pracy reportera oraz przybliżył proces twórczy i samą osobę dziennikarki. Było to moje pierwsze i z pewnością nie ostatnie zetknięcie z Panią Kopińską.

Zbiór reportaży Pani Kopińskiej zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jednakże największą w tym zasługę miał dobór opisywanych spraw, tak bulwersujących, że wywołujących moje najgłębsze oburzenie. Szczególnie dwie z opisywanych historii utkwiły mi w pamięci. Pierwsza dotyczy księdza Romana B., który za brutalne wykorzystywanie seksualne 13 letniej dziewczynki poniósł karę...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dlaczego przegramy wojnę z Rosją Juliusz Ćwieluch, Mirosław Różański
Ocena 6,5
Dlaczego przeg... Juliusz Ćwieluch, M...

Na półkach:

Nie da się ukryć, że generał Różański jest osobą o bardzo wyrazistych poglądach, która jednocześnie z powodu osobistych doświadczeń darzy ogromną niechęcią obecną ekipę rządzącą. Wpływa to na rozpolitykowanie i dość jednostronną narrację, co niestety łatwo jest wykorzystać osobom najbardziej zainteresowanym w podważeniu wiarygodności byłego dowódcy generalnego sił zbrojnych RP. Z drugiej jednak strony skala wskazywanych zaniedbań jest porażająca a jakiś podświadomy głos podpowiada czytelnikowi, że w polskich warunkach, zarzuty wcale nie muszą być wyssane z palca. Ogromną wadą książki jest brak źródeł potwierdzających prawdziwość przytaczanych faktów. O ile większy byłby ciężar gatunkowy wywiadu gdyby został on oparty o solidną podbudowę bibliograficzną. Bez powyższego jest to jedynie dość swobodna rozmowa, która powinna wszakże motywować do próby samodzielnej weryfikacji przynajmniej części tez czy przytaczanych w książce informacji. Baczny obserwator życia politycznego w naszym kraju może wszak dostrzec, że rozwój wypadków każe domniemywać, iż przynajmniej część faktów w istocie miała realny wymiar. Minister Macierewicz został w końcu odwołany przez nikogo innego jak własne środowisko polityczne. Książkę można potraktować jako sygnał alarmowy do rozpoczęcia debaty o stanie Sił Zbrojnych. W tym leży jej największa wartość.

Pomijając kwestie personalne trzeba dostrzec, że sytuacja jest konsekwencją wieloletnich zaniedbań i braku woli do przecięcia węzła gordyjskiego niemocy polskiego państwa przez następujące po sobie ekipy rządowe. Warto zrezygnować z kozłoofiaryzmu na rzecz uświadomienia sobie, że silne wojsko polskie leży w interesie wszystkich obywateli naszego kraju. Historia nader dobitnie pokazała, że o samostanowieniu państwa w pierwszej kolejności decyduje jego własna siła. Czas wyciągnąć z niej wnioski.

Nie da się ukryć, że generał Różański jest osobą o bardzo wyrazistych poglądach, która jednocześnie z powodu osobistych doświadczeń darzy ogromną niechęcią obecną ekipę rządzącą. Wpływa to na rozpolitykowanie i dość jednostronną narrację, co niestety łatwo jest wykorzystać osobom najbardziej zainteresowanym w podważeniu wiarygodności byłego dowódcy generalnego sił zbrojnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo fajna pozycja, która była dla mnie pierwszym kontaktem z tego typu zagadnieniami. Nie jest to książka naukowa a rodzaj eseju więc wiele informacji podawanych jest w dość luźnej formie. Ułatwia to jednak zrozumienie mechanizmów tworzonych głównie na Tajwanie w celu rozwoju gospodarczego tego bytu qusi-państwowego odbiorcy nie obytemu z terminologią stricte ekonomiczną. Myślę, że warto szczególnie w Polsce, która wzorców dla siebie szuka wyłącznie na zachodzie, przybliżać historię sukcesów państw spoza naszego najbliższego otoczenia. Wciąż zbyt rzadko uświadamiamy sobie skalę zachodzących na świecie zmian oraz coraz większe znaczenie regionów i państw spoza kręgu cywilizacji zachodniej. Książka dostępna wyłącznie w formie e-booka, niestety próżno też szukać dodatkowych informacji o autorze nawet w szeroko pojętej sieci co stanowiło dla mnie dość istotny problem. Nie byłem w stanie sprawdzić wiarygodności piszącego, przywoływane źródła w jakiejś mierze tylko rekompensują ten ewidentny mankament. Książka jest też swojego rodzaju laurką wystawioną głównie Tajwanowi ale po części także Japonii i Korei Południowej. Nadmieniono co prawda, że jest to zabieg celowy mający pokazać jedynie efekty końcowe lub pożądane podejmowanych działań jednak pozostawia to spory niedosyt. Lektura książki była dla mnie pomimo zasygnalizowanych jej braków powiewem świeżości. Zwróciłem uwagę na zagadnienia, które dotychczas zaledwie sygnalizowano w literaturze politologicznej i które też były dla mnie jedynie tłem zmian, podczas gdy to właśnie metody rozwoju gospodarczej siły państwa są istotą i źródłem jego rosnącej pozycji międzynarodowej i bogactwa społeczeństwa.

Bardzo fajna pozycja, która była dla mnie pierwszym kontaktem z tego typu zagadnieniami. Nie jest to książka naukowa a rodzaj eseju więc wiele informacji podawanych jest w dość luźnej formie. Ułatwia to jednak zrozumienie mechanizmów tworzonych głównie na Tajwanie w celu rozwoju gospodarczego tego bytu qusi-państwowego odbiorcy nie obytemu z terminologią stricte...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Pana Stankiewicza jest bardzo trzeźwym opisem realiów funkcjonowania polskiego społeczeństwa. Przy czym autorowi udało się dokonać tej analizy ustrzegłszy się od zaangażowania po którejkolwiek ze stron polskiej walki plemiennej. Ma to bardzo duże znaczenie praktyczne gdyż nie można podważyć zawartych w niej tez z powodu samego tylko faktu politycznego zaangażowania. Polskie grzechy główne piętnowane są bez względu na polityczne barwy przywoływanych twarzy-symboli potępianych zachowań. Nie jest to też książka atakująca kogokolwiek personalnie, próbuje nie wpaść w pułapkę kozłoofiaryzmu, za który sama karci i dlatego też w centrum optyki stawia system, mentalność zbiorową, wyuczone typy zachowań i sposoby myślenia. To niewątpliwa wartość podejścia do tematu, podejścia konstruktywnego. I tak też autorasizm, którego istnienie autor mi uświadomił nie jest tutaj celem samym w sobie a jedynie narzędziem mającym służyć zdiagnozowaniu istoty problemów i pracy nad ich rozwiązaniem. Wbrew zdaniu autora nie uznałbym jednak samego tylko faktu wskazywania na niedociągnięcia i patologie naszego kraju ojczystego za przejaw autorasizmu, którego kwintesencją jest dla mnie kompleks niższości i to często nieuświadomiony także w sferze języka.

Trafnie więc diagnozowanym problemom przypisuje się wymiar ogólnoludzki a nie konkretno-polski, dostrzega się sfery funkcjonowania naszego Państwa, które nie tylko nie są gorsze od odpowiadających im sfer funkcjonowania państw zachodnich ale wręcz mogą stanowić dla nich wzór. Jednocześnie nie ma tu ani przejawów manii wielkości ani też głębokiego poczucia niższości, które tak pięknie łączą się w polskiej przestrzeni publicznej. Życzyłbym sobie by spełniło się marzenie autora i rozmowa o mankamentach naszej rzeczywistości mogła być pozbawiona emocji i nakierowana na cel jakim jest znalezienie konstruktywnych rozwiązań problemów dla niedocenianego dobra wspólnego. Próba wprowadzenia do debaty pojęć - autorasizmu, niedasizmu, tupolewizmu, widzimisizmu to krok we właściwym kierunku. Z czystym sumieniem polecam lekturę książki, która dla mnie samego okazała się być bogatym źródłem autorefleksji.

Książka Pana Stankiewicza jest bardzo trzeźwym opisem realiów funkcjonowania polskiego społeczeństwa. Przy czym autorowi udało się dokonać tej analizy ustrzegłszy się od zaangażowania po którejkolwiek ze stron polskiej walki plemiennej. Ma to bardzo duże znaczenie praktyczne gdyż nie można podważyć zawartych w niej tez z powodu samego tylko faktu politycznego zaangażowania....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lektura kolejnych rozdziałów książki Pana Tomasza była dla mnie jak przejażdżka emocjonalnym roller coasterem. Ich wartość tkwiła w opowieści o miejscach znanych mi z zupełnie innej perspektywy oraz tych nieznanych zupełnie. Owe światy równoległe rzeczywiście udało się odmalować, odkryć na nowo i zajrzeć za obraz promowany w mediach, obraz jakże uproszczony. Pokazywanie stopnia skomplikowania świata oraz jego wieloznaczności jest z pewnością zadaniem jakie powinien wziąć na siebie reporter, w tym przypadku zadanie to wykonano dobrze. I choć zdawałem sobie sprawę z upraszczania przekazów medialnych jednocześnie przypomniano mi, że świat nie jest czarno-biały. "Świat równoległy" był więc przebudzeniem, a te choć bywają niekomfortowe niemal zawsze świadczą o rozwoju i dojrzewaniu. Nieświadomość jest błogosławieństwem...to zdanie zawsze budzi we mnie sprzeciw przywołując na myśl konia Boksera, bohatera powieści Orwella, "Folwark zwierzęcy". Jego postawa i los dobrze ilustrują niebezpieczeństwo, które za taką dewizą realnie się kryje.

Autor wiele uwagi poświęcił Pakistanowi kładąc nacisk na życie zwyczajnych ludzi, pokazując jak daleko im do wielkiej polityki, której ofiarami najczęściej padają. Wyraźnie wybrzmiało pytanie czy Pakistan jest jedynie krajem terrorystów. Bardzo zainteresowała mnie również diagnoza dotycząca amerykańskiego systemu penitencjarnego oraz nie tak różowy obraz Malediwów. Największą wartością reportażu jest dobór poruszanych w nim tematów, drobnym minusem jednak jest brak klucza w ich uszeregowaniu. Zbyt duży też nacisk położono na rozważania autora dotyczące pracy reportera, stopnia zaangażowania w los ludzi, o których opowiada przez co sami bohaterowie zeszli na dalszy plan stając się tłem dla owych rozterek. Nie deprecjonuje to jednak w moim odczuciu wartości książki, która dostarczyła mi wielu nowych i ciekawych wiadomości o świecie oraz o sposobie w jaki ja sam go postrzegam.

Lektura kolejnych rozdziałów książki Pana Tomasza była dla mnie jak przejażdżka emocjonalnym roller coasterem. Ich wartość tkwiła w opowieści o miejscach znanych mi z zupełnie innej perspektywy oraz tych nieznanych zupełnie. Owe światy równoległe rzeczywiście udało się odmalować, odkryć na nowo i zajrzeć za obraz promowany w mediach, obraz jakże uproszczony. Pokazywanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nowy wspaniały świat jest klasyczną antyutopią. Oceniając książkę trzeba pamiętać, że została napisana w roku 1931 i z tej perspektywy trafność wielu obserwacji autora budzi niekłamany podziw. Sama książka zaś równie dobrze mogłaby zostać napisana w czasach nam współczesnych gdyż futurologiczna wizja w niej przedstawiona wciąż jest ponurą możliwością, nie została zdyskredytowana. A nawet przeciwnie, wraz z rozwojem technologicznym wydaje się bliższa urzeczywistnienia.

W centrum tej wizji pozostaje gospodarka kapitalistyczna, potrzeba ciągłego wzrostu konsumpcji i produkcji oraz jej efektywności prowadzące do prawdziwych wynaturzeń. Jest to świat bez Boga, świat gdzie człowiek przestaje tak naprawdę zdawać sobie sprawę z własnego człowieczeństwa. Zamiast tego staje się przedmiotem, częścią systemu społecznego, którego naczelną zasadą wokół, której konstruuje się społeczeństwo jest stabilność oraz poczucie iluzorycznej szczęśliwości. Niewątpliwie brak w takiej wizji nieistniejących w czasach autora - sztucznej inteligencji, algorytmów komputerowych czy rozwoju robotyki, faktów, które znacząco poszerzają możliwości snucia domysłów o tym w jakim kierunku świat będzie się rozwijał oraz tworzenia czarnych scenariuszy na temat tego co jeszcze mogłoby pójść źle.

Wracając jednak do książki, w jej centrum jest zatem człowiek, to praca nad nim oraz jego świadomością jest kluczem do budowy nowego systemu. Człowieka poddaje się warunkowaniu, które od początku określa jego rolę w kastowym społeczeństwie, oderwanie od Boga i religii ma zaś związek z eliminacją rodzin, rodzicielstwa, świadomości upływającego czasu oraz starzenia się. Medycyna i biologia oraz psychologia i coś co znacznie przekracza granice propagandy kształtują człowieka zgodnie z wzorem mającym zagwarantować eliminację typowo ludzkich popędów i namiętności. Autor zdaje się dawać do zrozumienia, że cierpienie, walka o poprawę swojego losu oraz prawdziwe uczucia i emocje mimo że niejednokrotnie dają zgniłe owoce, czynią nas jednak ludźmi. Nie da się również nie zauważyć, że snuta opowieść jest jednocześnie obrazem wyalienowania i samotności zrodzonych z inności. A także konfliktu dwóch systemów wartości, które są nie do pogodzenia, w tym przypadku świata dzikich oraz cywilizowanego świata. Życie na ich styku może doprowadzić do utraty zmysłów.

Zupełnie odrębną kwestią są z kolei wnioski jakie każdy czytelnik może wyciągnąć z lektury, rzeczywistość, która nastała po opublikowaniu książki zna zarówno próbę stworzenia nowego człowieka, systemy totalne, zna również próbę kształtowania ludzkiej świadomości zgodnie z wolą państwa. Do dziś świat nie jest wolny od ustrojów, które uzurpują sobie prawo do definiowania systemów wartości oraz roli jednostek w życiu społeczeństwa. Może więc wizja Huxleya wcale nie jest wizją aż tak drapieżną? Bez wątpienia możliwość życia w takim świecie budzi głęboki sprzeciw w czym tkwi dodatkowa wartość książki.

Nowy wspaniały świat jest klasyczną antyutopią. Oceniając książkę trzeba pamiętać, że została napisana w roku 1931 i z tej perspektywy trafność wielu obserwacji autora budzi niekłamany podziw. Sama książka zaś równie dobrze mogłaby zostać napisana w czasach nam współczesnych gdyż futurologiczna wizja w niej przedstawiona wciąż jest ponurą możliwością, nie została...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Sally Rooney okazała się być dla mnie sporym rozczarowaniem. Towarzyszący jej wydaniu szum oraz bardzo pochlebne opinie i wysokie oceny czytelników sprawiły, że oczekiwałem czegoś co mnie poruszy i porwie w obręby wykreowanego w niej świata. Jak to z narosłymi oczekiwaniami bywa najczęściej spotęgowały one jedynie niezadowolenie po lekturze i irytację w jej trakcie.

Nie mogę się opędzić od myśli, że książce brakowało przede wszystkim autentyczności, wiele rozmów i zachowań wydawało mi się sztucznych, oderwanych od realiów życia. Marianne i Connell z powodu problemów z wzajemną komunikacją oraz z wyrażaniem podstawowych uczuć i emocji wydawali mi się bohaterami z wrodzoną wadą w procesie kreacji. Miłość można by tu sprowadzić do poszanowania nietykalności cielesnej drugiego człowieka, a droga głównej bohaterki do uporania się z własnymi demonami okazuje się być w pełni zależna od mężczyzny, Connella na białym koniu, który nie bije i któremu na Marianne zależy zapewne głównie z uwagi na dopasowanie seksualne zdające się być fundamentem ich związku. O miłości można oczywiście pisać bez uciekania się do wzniosłych słów, porywów namiętności i zachodzącego za horyzontem słońca. Warunkiem jednak jest umiejętność sprawienia by czyny bohaterów i proza życia kryły w sobie piękno dostrzegalne dla odbiorcy. Autorka temu zadaniu w moim odczuciu nie podołała.

Również opis realiów społecznych trącił sztampą. Okazuje się, że irlandzka szkoła średnia w niczym nie odbiega od wzoru szkoły średniej w amerykańskich filmach dla nastolatek. I tak oto panująca kasta to blondynki nachalnej urody bez jakiejkolwiek głębi intelektualnej bratające się ze swoimi męskimi odpowiednikami - zawodnikami sportów wszelakich. Prawdziwie wartościowe jednostki zaś zawsze pozostają outsiderami nie potrafiącymi się wpasować w społeczną hierarchię. Opuszczając zaś ciasną prowincję i trafiając do Trinity College w Dublinie zamieniamy duchotę małej społeczności na dekadencję i równie ponury obraz pozujących na intelektualistów studentów, dla których wartością nadrzędną jest pozycja społeczna i materialna. Przy czym ta właśnie diagnoza jest chyba najlepszą częścią książki.

Nie wyzłośliwiając się dalej nadaremno chcę powiedzieć, że książkę uważam za zupełnie przeciętną i zachodzę w głowę nad powodami okrzyknięcia jej mianem "książki dekady".

Książka Sally Rooney okazała się być dla mnie sporym rozczarowaniem. Towarzyszący jej wydaniu szum oraz bardzo pochlebne opinie i wysokie oceny czytelników sprawiły, że oczekiwałem czegoś co mnie poruszy i porwie w obręby wykreowanego w niej świata. Jak to z narosłymi oczekiwaniami bywa najczęściej spotęgowały one jedynie niezadowolenie po lekturze i irytację w jej trakcie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pan Marcin Wicha na kartach powyższej książki udzielił mi bolesnej lekcji oswajania najtrudniejszych wspomnień. W sposób pozbawiony jakichkolwiek upiększeń maluje słowem prozę życia, a także prozaiczne...umieranie. Przed moimi oczyma ponownie pojawia się moment śmierci tak bliskiej mi babci. Przywoływane obrazy pozwalają mi odnaleźć własne doświadczenie bólu związanego ze stratą. Z całą pewnością nie potrafiłbym w sposób równie minimalistyczny wyrazić tak trafnie za pomocą pojedynczych słów - obrazów, emocji tak trudnych do uchwycenia. Każde słowo ma tu swój ciężar, jest na właściwym miejscu.

Rzeczy okazują się zaś nośnikami pamięci, ich historia jest tłem na którym odmalowuje się obraz dawnych właścicieli. Tak właśnie rzeczy z różnych okresów życia matki autora posłużyły do namalowania obrazu osoby mu najbliższej, jej upamiętnienia. A nostalgiczna podróż przez życiowy labirynt jest jednocześnie zapisem czasów, w których przyszło jej żyć oraz dziejów tego skrawka naszej przestrzeni. A także wspólnoty obywateli polskich żydowskiego pochodzenia, zapomnianych byłych mieszkańców przedwojennej Warszawy, zachowujących milczenie w trakcie budowania nowej PRL-owskiej ojczyzny. Z obawy przed powtórzeniem się wydarzeń, których doświadczyli. Z wyczucia klimatu, który zapanował w odmienionej rzeczywistości.

Autor zaznacza, że jego matka stała na straży wagi słów, być może dlatego te na kartach książki zachowały swą wartość. A ja bez najmniejszych choćby wyrzutów sumienia gorąco zachęcam do rozsmakowania się w ich treści.

Pan Marcin Wicha na kartach powyższej książki udzielił mi bolesnej lekcji oswajania najtrudniejszych wspomnień. W sposób pozbawiony jakichkolwiek upiększeń maluje słowem prozę życia, a także prozaiczne...umieranie. Przed moimi oczyma ponownie pojawia się moment śmierci tak bliskiej mi babci. Przywoływane obrazy pozwalają mi odnaleźć własne doświadczenie bólu związanego ze...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Chiny i Japonia. Dylematy mocarstw w Azji Wschodniej. Dominik Mierzejewski, Małgorzata Pietrasiak
Ocena 6,0
Chiny i Japoni... Dominik Mierzejewsk...

Na półkach: ,

Książka pod redakcją Pani Profesor Małgorzaty Pietrasiak i Pana Profesora Dominika Mierzejewskiego, pracowników Zakładu Azji Wschodniej Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego jest zbiorem artykułów naukowych podzielonych tematycznie. Tematem przewodnim jest Chińska Republika Ludowa, kultura i tradycja oraz polityka wewnętrzna i zagraniczna tego kluczowego państwa w tej części świata. W znacznie węższym zakresie wspomina się o procesach integracyjnych w Azji Wschodniej oraz o polityce bezpieczeństwa Japonii. Mała objętość opracowania jest jego wadą, omawiane zagadnienia są zaledwie sygnalizowane. Niemniej jednak za niezmiernie potrzebne należy uznać publikacje zbiorowe dające szanse na prezentację prac młodych pracowników naukowych.

Książka pod redakcją Pani Profesor Małgorzaty Pietrasiak i Pana Profesora Dominika Mierzejewskiego, pracowników Zakładu Azji Wschodniej Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego jest zbiorem artykułów naukowych podzielonych tematycznie. Tematem przewodnim jest Chińska Republika Ludowa, kultura i tradycja oraz polityka wewnętrzna i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ukończenie książki Ashley Judd było dla mnie nie lada wyzwaniem zaś lektura książki pozostawiła mnie z gorzkim posmakiem rozczarowania. Sama publikacja jest bardzo nierówna, składa się jakby z dwóch odrębnych części, jednej poświęconej dzieciństwu, trudnym relacjom z najbliższymi, dorastaniu oraz procesowi zaleczania psychicznych ran z tego okresu wyniesionych; druga zaś skupia się na dojrzałym aktywizmie społecznym oraz oddaniu w działaniach na rzecz poprawy losu osób najsłabszych, kobiet i dzieci zmagających się ze skrajnym ubóstwem, problemach nierówności płciowych oraz trosce o zapobieganie rozprzestrzenianiu się chorób przenoszonych drogą płciową ze szczególnym naciskiem na epidemię HIV/AIDS.

O ile tak przedstawiona działalność budzi we mnie najwyższe uznanie i podziw oraz należny szacunek dla autorki za jej odwagę i chęć dawania z siebie czegoś dobrego innym, o tyle sposób w jaki budowana jest narracja bardzo samą lekturę utrudniał. Wybrzmiewający mesjanizm, bardzo mocne epatowanie religijnością, przejaskrawienie w opisie własnych uczuć i ewidentny nadmiar opisów przeżyć wewnętrznych, połączony z budowaniem wizerunku siebie jako osoby głęboko skrzywdzonej(ofiary), rodziły wrażenie silnego egocentryzmu, który przesłaniał momentami odbiór wartościowych treści merytorycznych. Wymienione wady wraz z poruszaniem spraw bardzo intymnych, pokazujących najbliższych często w niekorzystnym świetle wpływają na ogólną ocenę książki. Można tylko żałować, że jej głównym tematem nie pozostał opis doświadczeń aktorki jako ambasadorki organizacji PSI a także terapeutycznego procesu mierzenia się oraz wychodzenia z depresji.

Ukończenie książki Ashley Judd było dla mnie nie lada wyzwaniem zaś lektura książki pozostawiła mnie z gorzkim posmakiem rozczarowania. Sama publikacja jest bardzo nierówna, składa się jakby z dwóch odrębnych części, jednej poświęconej dzieciństwu, trudnym relacjom z najbliższymi, dorastaniu oraz procesowi zaleczania psychicznych ran z tego okresu wyniesionych; druga zaś...

więcej Pokaż mimo to