-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-05-16
2024-05-11
2024-05-08
2024-04-30
2024-04-30
2024-04-25
Strasznie smutna lektura. Ma się po niej wrażenie, że to nie wirus był największym nieszczęściem dla Wuhanu/Chin. Najgorsze są chyba jednak biurokracja i centralizacja. Narzekamy w Polsce na nasz system ochrony zdrowia i zabezpieczenia społecznego i słusznie, ale po przeczytaniu tej książki zaczynam postrzegać naszą sytuację jednak dużo lepiej.
Strasznie smutna lektura. Ma się po niej wrażenie, że to nie wirus był największym nieszczęściem dla Wuhanu/Chin. Najgorsze są chyba jednak biurokracja i centralizacja. Narzekamy w Polsce na nasz system ochrony zdrowia i zabezpieczenia społecznego i słusznie, ale po przeczytaniu tej książki zaczynam postrzegać naszą sytuację jednak dużo lepiej.
Pokaż mimo to2024-04-13
2024-04-09
2024-03-20
2024-03-13
2024-03-12
2024-03-08
2024-03-06
2024-02-25
2024-02-23
2024-02-17
2024-02-15
Po lekturze tej książki dziwię się, że jeszcze są w Polsce ludzie, którzy chcą pracować jako kuratorzy sądowi.
Po lekturze tej książki dziwię się, że jeszcze są w Polsce ludzie, którzy chcą pracować jako kuratorzy sądowi.
Pokaż mimo to2024-02-13
Książkę czyta się szybko, ale jest jednak rozczarowaniem. Naprawdę autorka uważała, że Rosjanie otworzą się przed nią po jednodniowej wizycie w danym miejscu?
Książkę czyta się szybko, ale jest jednak rozczarowaniem. Naprawdę autorka uważała, że Rosjanie otworzą się przed nią po jednodniowej wizycie w danym miejscu?
Pokaż mimo to2024-02-11
2024-02-10
Po lekturze tej książki czuję przede wszystkim bezsilność i bezradność. Uzależniliśmy się od technologii, zachłysnęliśmy się postępem ludzkości nie zauważając, że na nasze tablety, smartfony i mnóstwo innych produktów harują dzieci w Demokratycznej Republice Konga.
Zapomnijcie o czystych ścieżkach pozyskiwania kobaltu tak chętnie deklarowanych przez największych technologicznych gigantów. Takich ścieżek po prostu nie ma. Każdy gram kobaltu w naszych telefonach okupiony jest krwią, łzami, wyzyskiem, degradacją środowiska naturalnego i wszystkimi możliwymi plagami.
Jeśli piekło istnieje, to adres ma Pasie Miedzionośnym w Demokratycznej Republice Konga.
Po lekturze tej książki czuję przede wszystkim bezsilność i bezradność. Uzależniliśmy się od technologii, zachłysnęliśmy się postępem ludzkości nie zauważając, że na nasze tablety, smartfony i mnóstwo innych produktów harują dzieci w Demokratycznej Republice Konga.
więcej Pokaż mimo toZapomnijcie o czystych ścieżkach pozyskiwania kobaltu tak chętnie deklarowanych przez największych...