-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać263
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Podobnie jak tom 1., przegląd literatury polskiej w bardzo przystępnej formie - krótkie streszczenia, biogramy, definicje zdecydowanie ułatwiają życie nie tylko ucznia, studenta, ale, po prostu, miłośnika literatury.
Podobnie jak tom 1., przegląd literatury polskiej w bardzo przystępnej formie - krótkie streszczenia, biogramy, definicje zdecydowanie ułatwiają życie nie tylko ucznia, studenta, ale, po prostu, miłośnika literatury.
Pokaż mimo toBardzo pomocna pozycja, w której znajdziemy praktycznie wszystko, co dotyczy literatury polskiej - biogramy, krótkie streszczenia, definicje...
Bardzo pomocna pozycja, w której znajdziemy praktycznie wszystko, co dotyczy literatury polskiej - biogramy, krótkie streszczenia, definicje...
Pokaż mimo to2011-01-01
Przyznam, że podeszłam do tej lektury z niemałą rezerwą. No dobrze, skusił mnie jej jakże subtelny tytuł, ale co dalej? Nie znałam ani autora, ani kontekstu... Idioci idiotami, ale ja i tak byłam przekonana, że mam do czynienia z lekką, niewymagającą ode mnie większej uwagi książeczką. I co? I pomyliłam się... Na szczęście... Bo Idioci to znakomicie błyskotliwe opowiadania, które demaskują ludzką bezmyślność i pozostawiają czytelnika w poczuciu lekkiego zakłopotania. A o to przecież chodzi. Ale do rzeczy...
Max to pracownik agencji reklamowej, który marzy o tym, aby jego szef, przyjaciel i wspólnik zarazem zrozumiał wreszcie, jak wielkim jest idiotą. Paul, świetnie zapowiadający się niegdyś adept reżyserii, pragnie, aby opuścił go strach przed niepowodzeniem. Nadopiekuńcza pani Radek pragnie, żeby jej syn zrozumiał wreszcie, kim jest dla niego własna matka. Dla podstarzałego pisarza, Petera Ohio, marzeniem jest znaleźć właściwy język i perspektywę do opisania sceny, z którą zmaga się już dłuższy czas. Dziennikarz Manuel chce być doceniony. Pięć historii, pięcioro różnych ludzi... Niby nic w tym dziwnego, a jednak... Co więc ich łączy? Łączy ich postać wróżki, a raczej pięciu wróżek, które pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie i jak gdyby nigdy nic obwieszczają bohaterom, że ci mają jedno życzenie. Co wybiorą, kiedy wróżka oznajmi, że najbardziej pożądane życzenia: nieśmiertelność, zdrowie, pieniądze i miłość nie wchodzą w rachubę? Czy niespełnieni na różnych polach będą potrafili sprecyzować swoje marzenia? Czy będą w stanie zmierzyć się z konsekwencjami swoich wyborów?
Arjouni zaskakuje nas wprowadzeniem formuły bajki, a jego historie są tak błyskotliwe i na wskroś prawdziwe, że nie możemy przejść obok nich obojętnie. Co z tego, że każde z życzeń spełnia się? Co z tego, że każdy z bohaterów powinien być szczęśliwym z tego powodu? Dla nas czytelników przesłanie i tak jest jasne - nie potrafimy żyć, cieszyć się, doceniać, precyzować swoich myśli. Rozgoryczeni niespełnionymi ambicjami i pragnieniami, podążamy za rozgłosem i spłycamy nasze życie. Jakie powinny być nasze wybory? Tego Arjouni już nam nie pokazuje, ale prawdą jest, że w wyrafinowany sposób przemyca w swojej książce przesłanie moralne.
Chyba jest więc oczywistym, że poleciłabym tę książkę bez zawahania, bo to naprawdę spora dawka gorzkiej prawdy, okraszona słodko-kwaśną nutą dowcipu i ironii. Trzeba ją tylko przetrawić.
Przyznam, że podeszłam do tej lektury z niemałą rezerwą. No dobrze, skusił mnie jej jakże subtelny tytuł, ale co dalej? Nie znałam ani autora, ani kontekstu... Idioci idiotami, ale ja i tak byłam przekonana, że mam do czynienia z lekką, niewymagającą ode mnie większej uwagi książeczką. I co? I pomyliłam się... Na szczęście... Bo Idioci to znakomicie błyskotliwe opowiadania,...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-01-01
Zwał to jedna z tych książek, po które sięga się w ciemno nie wiedząc, co i w jaki sposób nas w niej zaskoczy. Po jej lekturze zostaje zaś coś w rodzaju zdziwienia i niesmaku związanych nie tylko z treścią, ale przede wszystkim z formą Zwału... Ale do sedna.
Książka jest próbą rozrachunku autora ze środowiskiem wielkich firm. Niewielki oddział zagranicznego banku stał się dla niego siedliskiem ludzi głupich i bezwzględnych, zapatrzonych w siebie i dążących za wszelką cenę do zniszczenia przeciwnika. Z tak zarysowanego, i z pewnością przerysowanego tła, wyłania się czytelnikowi obraz spokojnego i względnie sympatycznego Mirka. Jednak ten spokój jest tylko złudzeniem, za którym, a jakże, kryje się swoista gra. Postawa Mirka jest pozorem, próbą okłamania nie tylko rzeczywistości, w której się znajduje, ale przede wszystkim siebie. Z pozoru łagodny mężczyzna to jeden z uczestników wyścigu szczurów, sfrustrowany i upokorzony swoją rolą, cierpiący przez cały tydzień, czekający tylko na dogodny moment, aby zostawić to wszystko i rzucić się do ucieczki. Co mu więc zostaje? A no zwał, proszę państwa, zwał właśnie...
Patrząc na tak zarysowany obraz, nie można nie odnieść wrażenia, że Shuty wcielił się w role bezwzględnego krytyka stosunków społeczno-ekonomicznych. Twórca wylał na papier swoje rozgoryczenie związane z pracą w banku i zdaje się, że negatywne emocje wzięły górę. Niestety. Wątki fabularne w książce przeplatają się, tworząc efekt chaosu trudnego do ogarnięcia przez czytelnika. Mirek zdaje się być oderwany od rzeczywistości, a jego zagubienie widzimy nie tylko w zachowaniu względem otaczających go ludzi, ale i w sposobie mówienia i myślenia. Ta podwójna warstwa wypowiedzi jest ciekawa do czasu, kiedy czytający książkę zaczyna mieć wątpliwości, o co tak naprawdę chodzi bohaterowi. Wtedy tekst przestaje być interesujący. Męczy. Nuży...
Śmiem twierdzić, że Zwał to rodzaj "szaleńczej powieści", przereklamowanej i powielającej schematy. Rzeczywistość, jaką pisarz obrał do zobrazowania swych przemyśleń, nie ma nic z nowatorstwa i staje się jedynie jedną z wielu znanych nam już konwencji. Książkę doceniono "za literacki słuch, za pasję i odwagę w portretowaniu polskiej rzeczywistości" - jeśli uznać bezgraniczna krytykę za pasje, a przerysowywanie rzeczywistości i groteskowe wyolbrzymianie w niej tego, co najgorsze, za odwagę twórczą, to oczywiście należy się z tym zgodzić. Wydaje się jednak, że Shuty przesadził ze swoim "literackim słuchem":) Środki, jakimi się posługuje - groteskowe wyolbrzymienia, udziwnienia, wulgaryzmy przekraczające zdroworozsądkową normę, skomplikowana narracja i dialogi z pogranicza abstrakcji sprawiają, że że pod tym względem książka jest nie do zniesienia. Przyznaję, że językowy "bełkot" sprawił, że byłam zniechęcona i przejmowałam sfrustrowanie bohatera. Negatywne emocje, które zaserwował nam autor, i chęć skompromitowania rzeczywistości polskiej sprawiają, że Shuty przestaje dbać o odbiorcę i nie nawiązuje z nim kontaktu.
Pozostaje więc zadać pytanie, co autor chciał osiągnąć swoja książką? Kto lub co było celem jego ataku? Jakie chciał wyciągnąć z tego wnioski? Niestety, mam wrażenie, że jest to tylko zgryźliwa, twórcza zabawa, nie do końca przemyślana, mająca na celu przyciągnięcie uwagi odbiorców, zaszokowanie ich, zmuszenie do dyskusji i do kupna książki. Shuty tworzy schematyczne i uproszczone obrazy, miesza fabułę, stawia formę ponad treść. Wszystko to sprawia, że lektura nie należy do najprzyjemniejszych, a po jej odłożeniu odczuwa się coś w rodzaju tytułowego zwału - "cierpienie psychiczne wywołane przeciążeniem".
Zwał to jedna z tych książek, po które sięga się w ciemno nie wiedząc, co i w jaki sposób nas w niej zaskoczy. Po jej lekturze zostaje zaś coś w rodzaju zdziwienia i niesmaku związanych nie tylko z treścią, ale przede wszystkim z formą Zwału... Ale do sedna.
Książka jest próbą rozrachunku autora ze środowiskiem wielkich firm. Niewielki oddział zagranicznego banku stał się...
Nie wiem, jak można kryteria oceny innych książek odnieść do Pisma Świętego? No bo przecież nie da się, a przynajmniej ja nie potrafię... Dla mnie to po prostu najwspanialsza lektura. Aha, i jeszcze jedno - nie da się jej przeczytać do końca w pełni i świadomie, ją się czyta wciąż od nowa, nieustannie.
Nie wiem, jak można kryteria oceny innych książek odnieść do Pisma Świętego? No bo przecież nie da się, a przynajmniej ja nie potrafię... Dla mnie to po prostu najwspanialsza lektura. Aha, i jeszcze jedno - nie da się jej przeczytać do końca w pełni i świadomie, ją się czyta wciąż od nowa, nieustannie.
Pokaż mimo to