-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać287
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
Opis fabuły
Minął już rok od kiedy Kasandra Reimann zniknęła z życia Damiana Wernera. Pogrążony w rozpaczy mężczyzna myśli, że już na zawsze. Niestety, pewnego dnia na progu jego mieszkania w Opolu pojawia się najbardziej znienawidzona przez niego osoba. Okazuje się, że zaginął jej syn, a trop urywa się w Opolu. To nie może być przypadek. Damian będzie musiał raz jeszcze stawić czoła demonom z przeszłości. Nawet nie wyobraża sobie z czym przyjdzie mu się mierzyć. A to może być dopiero początek...
Opinia
Nieodgadniona to jedna z takich nowości, o których szeptano na rynku wydawniczym, ale których pojawienia nikt się nie spodziewał. Podeszłam do lektury, jako pierwszej mroźnej w tym roku, entuzjastycznie, z nadzieją na znalezienie odpowiedzi na dręczące mnie od dawna pytania. Czy Mróz postanowił wyjaśnić wszystkie wątpliwości? A może namieszać jeszcze bardziej?
Cała sytuacja przedstawiona tutaj jawi się jako dość skomplikowana, a autor postanowił zmusić nas do myślenia już samą różnorodnością w narracji. Początkowo perspektywa Kasandry i Damiana przeplata się dość regularnie, tak jak było to w pierwszej części. W miarę jak akcja nabiera tempa, narratorzy zmieniają się w większych odstępach i często zupełnie niespodziewanie. Dodatkowo, pod koniec książki pojawia się jeden epizod opowiedziany w narracji trzecioosobowej. To wszystko mogło trochę dezorientować czytelnika, mimo widocznych różnic między perspektywami Damiana i Kasandry. Dlatego szkoda, że nikt nie pomyślał o jakimś oznaczeniu odpowiednich rozdziałów.
Damian jest rozgoryczony, zły i smutny przez to, co go spotkało. W niezrozumiały dla mnie (i siebie samego chyba także) sposób nie traci jednak nadziei na odnalezienie Ewy. Najbardziej dziwiło mnie jednak to, jak łatwo mężczyzna dał się wmanipulować w kolejną nieczystą rozgrywkę, w której nie wiadomo kto jest łowcą, a kto ofiarą. Po poprzednich wydarzeniach ja robiłabym wszystko, by nie wplątano mnie w podobną sytuację, nieważne jak zdesperowana bym była. Tymczasem Kasandra musi odnaleźć się w nowej roli. Nagle nie ma kontroli i to nie jej wszyscy są podporządkowani. Z rozdziału na rozdział możemy obserwować jak kobieta traci grunt pod nogami, chcąc odzyskać to, co najcenniejsze dla matki. Główni bohaterowie przechodzą katusze pod względem psychicznym. Nie rozróżniając prawdy od manipulacji, stają się narażeni na ataki z każdej strony i sterowanie nimi niczym marionetkami.
Jeśli chodzi o moje odczucia podczas lektury, to w pewnym momencie miałam po prostu dość. Poczułam się zmęczona ciągłym wodzeniem za nos i wieloma wersjami tych samych wydarzeń, z których nikt już chyba nie potrafił wybrać tej prawdziwej. Nagle uświadomiłam jednak sobie, że na tym polega ta książka - żeby czytelnik poczuł się tak, jak jej bohaterowie. Żeby nie wiedział, kto stoi po czyjej stronie i rozważał porzucenie całej sprawy. Jednakże, chęć odkrycia prawdy okazała się silniejsza, tylko dzięki mojemu i Damiana uporowi w dążeniu do rozwikłania sprawy skończyłam tę książkę i wystawiłam jej taką, a nie inną ocenę.
Autor zdecydował, że Nieodgadniona będzie zawierać w sobie odpowiedzi na pytania, które pojawiły się po lekturze Nieodnalezionej. I pod tym względem jest naprawdę dobrze i tak, jak oczekiwałam. W końcu dostajemy jedną wersję wydarzeń, która na pewno zaskoczy miłośników skomplikowanych zagadek kryminalnych. Pojawia się jednak pytanie: czy ta książka była w ogóle potrzebna? Myślę, że tak, ponieważ zamiast pogłębiać naszą frustrację i zasypywać Remigiusza Mroza pytaniami możemy przeczytać, co autor ma na myśli i chciał nam przekazać w pierwszym tomie. Niekoniecznie jednak chciałabym przeczytać kolejne tomy tej historii, które potencjalnie można napisać. Zakończenie zostawia czytelnika z uśmiechem satysfakcji i, w moim przypadku, z poczuciem wyjścia ze świata Wernera i Kasandry. Nieodgadniona stanowi też pewnego rodzaju kontrast dla swojej poprzedniczki - akcja i szaleńcze poszukiwania zwalniają, pozwalając słowom przejąć władzę nad nami i postaciami powieści. Dzięki temu nasz mózg nie skupia się aż tak na poszczególnych wydarzeniach, ale chce objąć jak najwięcej elementów tej skomplikowanej układanki.
Jeśli chodzi o język i styl, to muszę rozczarować miłośników wulgaryzmów i brutalności - tych jest tu niewiele, zwłaszcza w porównaniu z Nieodnalezioną. Mróz skupił się jednak na nazwiskach i powiązaniach między osobami tak, aby każdy odegrał w jego przedstawieniu właściwą rolę. Nie spodziewał się jednak, że bohaterowie przejmą stery i namieszają jeszcze bardziej.
Okładka pasuje ładnie do poprzedniej części, ale nadal nie mogę przyzwyczaić się do dziwnego podziału tytułu. Rozumiem względu estetyczne, ale to raczej nie moja bajka. Na pochwałę zasługuje jednak korekta - znikoma ilość błędów na pewno nie zniechęci nikogo do lektury.
Kończąc już tę opinię, chciałabym stwierdzić jedną rzecz, która chodzi mi po głowie od lektury ostatniej strony: Mroza stać na więcej, ma już zresztą na koncie lepsze książki. Jednakże, ta powieść miała być uzupełnieniem poprzedniej, powrotem do tego, co było i zaspokojeniem ciekawości czytelników. I w tej roli sprawdziła się znakomicie.
Ines de Castro
Opis fabuły
Minął już rok od kiedy Kasandra Reimann zniknęła z życia Damiana Wernera. Pogrążony w rozpaczy mężczyzna myśli, że już na zawsze. Niestety, pewnego dnia na progu jego mieszkania w Opolu pojawia się najbardziej znienawidzona przez niego osoba. Okazuje się, że zaginął jej syn, a trop urywa się w Opolu. To nie może być przypadek. Damian będzie musiał raz jeszcze...
Opis fabuły
Jakub Różalski to obecnie niezwykle znany, ceniony polski malarz i ilustrator. Dziesięcioro twórców literackich postanowiło napisać opowiadania inspirowane jego obrazami. W tym przepięknym zbiorze czytelnik może odnaleźć zupełnie nowe universa, których granicami są jedynie te naszej wyobraźni. Krótkie utwory znajdują się gdzieś pomiędzy fantasy a science fiction, dzięki czemu miłośnicy, generalnie mówiąc, fantastyki zawsze znajdą coś dla siebie. W dodatku opowiadania nie dotykają tylko jednej tematyki, ale ich różnorodność jest tak ogromna, jak różne od siebie są obrazy Jakuba Różalskiego. Do każdego z utworów zostało przypisanych kilka ilustracji, które lepiej oddziałują na czytelnika, ale nie narzucają mu przy tym jakiekolwiek interpretacji.
Opinia
Pierwsze co rzuca się tutaj w oczy to na pewno objętość, ale także przepiękne wydanie, obok którego nie można przejść obojętnie. O obecność tego książkowego u mnie cuda zadbała księgarnia Livro, za co bardzo serdecznie dziękuję i doceniam zaufanie, jakim mnie obdarzono.
Inne światy to antologia 10 opowiadań zupełnie innych od siebie. Różnice są dostrzegalne nie tylko w narracji, ale także kompozycji czy tematyce. Jedynym wspólnym pierwiastkiem są wspomniane już przeze mnie dzieła Jakuba Różalskiego, młodego malarza i ilustratora, który moim zdaniem pozostaje w Polsce bardzo niedoceniony. Oprócz prawie 600 stron dobrej literatury możemy tutaj poznać twórczość artystyczną. Otwarcie przyznaję, że po lekturze Innych światów pozostaję zafascynowana autorem jakże pięknych zamieszczonych tu obrazów. Niektóre opowiadania cechują się wszystkim, co jest potrzebne w dobrym science-fiction, inne zawierają natomiast pierwiastki kryminalne lub psychologiczne. Naprawdę jest w czym wybierać i myślę, że każdy znajdzie tutaj co najmniej jedno opowiadanie, które go zachwyci.
W żadnym z opowiadań nie brakuje mocnego, wyrazistego charakteru, który odcinałby się od pozostałych bohaterów. Każda z postaci, które tutaj spotykamy kieruje się inną hierarchią wartości, ma jakąś ideę, w imię której chce walczyć. Elementy fantastyczne pojawiające się na obrazach również znalazły jakieś swoje zastosowanie w opowiadaniach, ale częściej występują one w postaci trofeum bądź celu, do którego wszyscy dążą, a nie jako osobni bohaterowie. Mimo że na obrazach Różalskiego postacie główne są obrócone tyłem i to na maszynach skupia się cała nasza uwaga, to autorzy stawiają na człowieka, na bohatera swoich opowiadań.
Jak już wspomniałam, cały zbiór plasuje się gdzieś na granicy fantasy i science fiction ,dzięki czemu czytanie go nie jest nudne i monotonne. Każdy z autorów dał z siebie 100%, by zaskoczyć, zachwycić czytelnika. Pisarze mieli możliwość zawrzeć w tej krótkiej formie literackiej cały arsenał literackich możliwości, a także przekonać nas do swojej twórczości. Być może to wstyd, ale niektóre z nazwisk są niekompletnie nieznane. Bardzo pozytywnym zaskoczeniem, jeśli chodzi o autora, z którym wcześniej się nie spotkałam okazał się Robert J. Szmidt. Swoim opowiadaniem zatytułowanym Szpony smoka przeniósł mnie wspomnieniami do pięknej, malowniczej Japonii oraz bogatej kultury mieszkańców tego kraju. Warto też zauważyć, że większość opowiadań ma jakieś konflikty zbrojne w tle i zwykle chodzi tutaj o II Wojnę Światową. Autorzy kreują zupełnie różne od siebie i wyjątkowe uniwersa, zabierając nas w podróż po meandrach wyobraźni. Twórcy, których już znam i lubię również tutaj mnie nie zawiedli, ponieważ Aneta Jadowska oraz Remigiusz Mróz wspięli się na wyżyny swoich umiejętności i zaprezentowali chyba najlepiej, jak to możliwe nie tracąc swojego stylu. Jadowska przedstawia historię pewnego Tatara, który za wszelką cenę musi płacić dług względem swojego boga i w tym celu wyrusza na pielgrzymkę. Pojawia się jednak mroczna rodzinna tajemnica oraz niewyjaśniona sprawa dziedziczenia daru fałdżeja. Z kolei Remigiusz ucieka się do typowego science fiction, które nie męczy tu powagą i naukową terminologią. Fakt, sprawa podróży w czasie wymagała kilku fizycznych stwierdzeń, ale przynajmniej dla mnie były one całkowicie zrozumiałe i akceptowalne. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na opowiadanie Łukasza Orbitowskiego, które niewiele ma w sobie fantastyki naukowej i tajemniczych machin wojennych, ale rzuca zupełnie inne światło na postać wilkołaka. W tym zbiorze nie mogło również zabraknąć chyba najgłośniejszego polskiego nazwiska jeśli chodzi o fantastykę i jest to oczywiście Jacek Dukaj, na którego opowiadanie napisane przepięknym językiem, okraszone jeszcze piękniejszymi ilustracjami poświęcono prawie 200 stron. Wydaje mi się, że jest to idealne zakończenie antologii, ponieważ bez tego pisarza byłaby ona niepełna.
Każdy z autorów przemycił tutaj trochę swojego stylu swojej kreatywności, ale każde z opowiadań jest napisane bardzo przystępnie, a wszelakie zabiegi stylistyczne są tutaj w pełni uzasadnione. W ten oto sposób nie rażą nas wulgaryzmy czy kolokwializmy, ponieważ widać, że w danym momencie są one naprawdę potrzebne.
Jest to zdecydowanie jedna z najpiękniejszych książek w mojej biblioteczce ponieważ nie ma chyba miejsca w którym nie byłaby ona dopracowana. Sama okładka, a nawet grzbiet są już tak ozdobne, że czytelnik wie że może się spodziewać czegoś naprawdę niesamowitego. Papier, na którym została wydrukowana książka jest gruby, a ilustracje, pokazane oczywiście w kolorze, nie utraciły detali ani ostrości. Mimo dużej objętości, książka jest bardzo lekka a korekta została wykonana z ogromną uwagą i właściwie nie wiem, czy można tam zauważyć jakiekolwiek błędy.
Polecam tę książkę wszystkim miłośnikom autorów, którzy ją stworzyli a także tym którzy lubią fantazje oraz science-fiction ponieważ na pewno ją pokochacie. Oprócz pięknej strony wizualnej jest ona naprawdę genialna ponieważ przedstawia ogromne spektrum gatunków stylów i wszystkiego, co możliwe w wykonaniu wspaniałych polskich autorów.
Opis fabuły
Jakub Różalski to obecnie niezwykle znany, ceniony polski malarz i ilustrator. Dziesięcioro twórców literackich postanowiło napisać opowiadania inspirowane jego obrazami. W tym przepięknym zbiorze czytelnik może odnaleźć zupełnie nowe universa, których granicami są jedynie te naszej wyobraźni. Krótkie utwory znajdują się gdzieś pomiędzy fantasy a science...
Opis fabuły
Forst siedzi w więzieniu i nie zapowiada się na to, żeby szybko z niego wyszedł. Czas urozmaica sobie książkami oraz heroiną. Pod wpływem narkotykowego uzależnienia powoli zmienia się w wrak człowieka. Pewnego dnia otrzymuje jednak paczkę. Paczkę, w której unosi się zapach Kenzo Amour, perfum Szrebskiej. Czyżby dziennikarka żyła? A może ktoś brutalnie pogrywa sobie z byłym komisarzem? W tym samym czasie Osica i prokurator Wadryś-Hansen próbują ustalić okoliczności tajemniczego zniknięcia męża oskarżycielki. Czy Gjord wpadł na jakiś trop w sprawie Iwo Eliasza? I co wspólnego z tym wszystkim mają przetasowania na wojewódzkich stanowiskach administracyjnych?
Opinia
Bardzo się bałam, że Forst zacznie mnie w pewnym momencie męczyć, zwłaszcza gdy zobaczyłam, ile stron ma Trawers. Na szczęście, autor na każdym kroku zadbał o to, by zaskakiwać czytelnika, a przygody komisarza były w dalszym stopniu ciekawe i emocjonujące.
Znanym już posunięciem Mroza jest podzielenie głównej akcji między bohaterów, którym towarzyszy trzecioosobowy narrator. Tutaj wydarzenia rozgrywają się na trzech frontach: Forsta, Osicy i Wadryś-Hansen oraz Iwo Eliasza. Nieczęsto dostajemy możliwość poznania myśli postaci i ich motywacji, ale w zamian dokładnie obserwujemy ich poczynania. Nie daje nam to zbyt wiele poszlak, biorąc pod uwagę ciągle toczące się śledztwo oraz liczne tajemnice skrywane (przez autora?) przed czytelnikiem oraz bohaterami.
Kojarzycie tę postać książkową, której czyny są moralnie złe, ale czytelnik wie, że jest to bohater pozytywny, dobry? Właśnie taką osobą jest tu Wiktor Forst. Komisarz stacza się aż na samo dno i ma się wrażenie, że może być tylko gorzej. W pewnym momencie nie wiadomo już, co jest prawdą, a co tylko omamami wywołanymi narkotycznym uniesieniem. Na szczęście z pomocą przychodzi mu Joanna Chyłka, której bardzo mi już brakowało. Wkracza ona we właściwym sobie wielkim stylu i robi wszystko, by pomóc osadzonemu w więzieniu policjantowi. Nie brakuje jej oczywiście ciętych ripost oraz wiernego Kormaka u boku, spieszącego z trudno dostępnymi informacjami znalezionymi w odmętach internetu. Idealną przeciwwagą dla mojej ulubionej prawniczki okazała się pani prokurator. Nigdy bym nie przypuszczała, że może ona stanowić tak dobre przeciwieństwo Chyłki, mimo że nie spotkały się one przy tej sprawie. Dominika ma okazję działać sama, pokazać, że nie jest już tylko podlotkiem, ale szanowaną prokurator, która jest gotowa na wszystko, by tylko ująć sprawcę. Jeśli chodzi zaś o Iwo Eliasza, poznajemy go z zupełnie innej strony. Fakt, nadal jest psychopatycznym mordercą i zwyrodnialcem, ale w jego postępowaniu w stosunku do Lokatorki można zauważyć pewnego rodzaju czułość i zaangażowanie emocjonalne.
Trawers stracił bardzo dużo z sensacyjności poprzednich tomów. Nie ma tu szalonych ucieczek, strzelanin ani wielokilometrowych pogoni czy poszukiwań. Jest za to śledztwo, które ma charakter poszlakowy i kojarzy mi się trochę z Danem Brownem. Bohaterowie odnajdują pozostawione przez mordercę przedmioty, poznają ich symbolikę, wysnuwają wnioski i na tej podstawie mogą ruszyć dalej. Osobiście, bardzo lubię książki, w których morderca prowadzi policję lub detektywów, aż w końcu to oni przejmują pałeczkę. Po przeczytaniu zakończenia doskonale zrozumiałam ból wszystkich fanów, którym zostało powiedziane, że będzie to trylogia (jak zresztą miało być na początku). Czuję ogromny niedosyt i bardzo chcę już przeczytać Deniwelację, ale chyba uda mi się to zrobić dopiero po powrocie z wakacji. Wydaje mi się, że była to bardzo wymagająca dla autora książka - nie dość, że musiał opisać więzienne realia oraz narkotyczne uniesienia głównego bohatera, to poruszył jeszcze temat imigrantów i uchodźców, jakże aktualne obecnie zagadnienie. Na pewno poznanie ich sytuacji od innej strony może przynieść pewną wyrozumiałość oraz większą tolerancję wśród czytelników.
Bardzo podobał mi się fakt, że język został dostosowany adekwatnie do miejsca akcji oraz sytuacji. Możemy więc spotkać się z gwarą więzienną, ale także terminologią policyjną i kryminalistyczną. W dodatku wszystkie opisy gór oraz wędrówek i tras zostały sporządzone bardzo dokładnie. Widać, że autor lubi tę część Polski i wie, o czym pisze.
Okładka bardzo ładnie komponuje się z pozostałymi z serii, urozmaicając moją półkę kolorystycznie. Redakcja i korekta były jak najbardziej w porządku, ale muszę zwrócić uwagę na to, że w pewnym momencie zaczęłam czytać tę książkę w wersji elektronicznej. Bałam się bowiem, że złamie mi się grzbiet, na co chyba się zanosiło. Wolałam więc nie ryzykować, ale proponują zwracać na takie rzeczy uwagę.
Polecam tę książkę każdemu miłośnikowi Wiktora Forsta, a całą serię tym, którzy jeszcze nie mieli okazji spotkać słynnego komisarza. Uwierzcie mi, warto!
Ines de Castro
Opis fabuły
Forst siedzi w więzieniu i nie zapowiada się na to, żeby szybko z niego wyszedł. Czas urozmaica sobie książkami oraz heroiną. Pod wpływem narkotykowego uzależnienia powoli zmienia się w wrak człowieka. Pewnego dnia otrzymuje jednak paczkę. Paczkę, w której unosi się zapach Kenzo Amour, perfum Szrebskiej. Czyżby dziennikarka żyła? A może ktoś brutalnie pogrywa...
Opis fabuły
Pewnego dnia Tesa otrzymuje powiadomienie o czekającej na nią paczce. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że kobieta niczego nie zamawiała, zwłaszcza z dostawą do paczkomatu. Kierowana ciekawością postanawia odebrać przesyłkę. I to rozpoczyna ciąg wydarzeń, które odmienią jej życie. Ametystowa czaszka znaleziona w pudełku jest tylko dramatycznym rozpoczęciem gry Architekta. W jej trakcie użytkownicy Twittera zamieszczają wpisy oznaczone hashtagiem #apsyda. Podejrzenia wzbudza jednak fakt, że posty pochodzą od osób uznawanych na zmarłe lub zaginione...
Opinia
Nowa powieść Remigiusza Mroza odbiła się echem w internecie już przy okazji otwartego listu Jakuba Ćwieka do autora. Mimo to wydawnictwu udało się utrzymać tajemniczą atmosferę wokół mroźnej wakacyjnej premiery.
Główny wątek stanowią tajemnicze zaginięcia oraz gra, w którą zostaje wciągnięta Tesa. Kobieta przedstawia nam wydarzenia ze swojej perspektywy, a czytelnik może obserwować, jak wpływają one na jej psychikę. Te części musiały być bardzo wymagające ze względu na jej złożoną i trudną osobowość. Autorowi na pewno niełatwo było się wcielić w tak zniszczoną psychicznie osobę. Co drugi rozdział mamy natomiast do czynienia z przedstawionymi w narracji trzecioosobowej czasami studenckimi Tesy i jej męża. Podczas lektury da się zauważyć pewne nieścisłości miedzy faktami przedstawionymi w obu perspektywach. Właśnie dlatego czytelnik, razem z Tesą, musi odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest prawdą, a co tylko złudzeniem i konfabulacją.
Główna bohaterka to kobieta borykająca się ze swoją tuszą i spowodowanymi nią kompleksami. Jest zamknięta w sobie i bardzo krytyczna wobec swojego ciała i problemów. Dlatego właśnie prawie nie wychodzi z domu, a jej psychika jest w zupełnej rozsypce. Z jednej strony jestem w stanie ją zrozumieć, ale z drugiej często zaprzecza sama sobie i jest bardzo niekonsekwentna w swoich postanowieniach. Stanowi ona idealną ofiarę, materiał dla Architekta i jego chorej gry. Tak samo manipulować nią mogli Krystian i Igor, których intencje nigdy nie wydawały mi się do końca jasne. Każdy z nich mógł ją kontrolować, zdobywając jej zaufanie i uczucia. Aż do ostatniej strony nie wiadomo, jakimi pobudkami kierują się bohaterowie i na czym dokładnie im zależy.
Hashtag na początku wydaje się być do bólu przewidywalny i jasny. Wszystko jest pozornie logiczne a czytelnikowi z łatwością przychodzi uwierzenie w rzeczywistość przedstawioną przez autora. Jak można się jednak domyślić, gdzieś następuje zwrot akcji, miejsce, w którym nie wie się zupełnie nic. Tkwiłam w tym stanie aż do końca książki i nawet po przeczytaniu posłowie w mojej głowie kłębiły się myśli: komu uwierzyć? komu zaufać? kto mówi prawdę? Autor uderza w najsłabszą część człowieka, czyli jego psychikę i robi to jednocześnie z czytelnikiem oraz główną bohaterką. Sam fakt wspomnienia o chorobie umysłowej już na nas oddziałuje, a gdy pomyślimy, że może być ona faktem... w umyśle pojawia się kompletny zamęt. Ale to nie jedyne psychologiczne zagadnienie, którego dotyka autor. Mróz zwraca również uwagę na pogoń za pieniądzem, chęć posiadania kilku papierowych świstków lub metalowych krążków, które czynią nas kimś lepszym, ważniejszym. Gdy czyta się wywody dotyczące zniszczenia ludzkości przez pieniądz, mimowolnie zaczyna się wierzyć Architektowi. Książki Mroza są już charakterystycznie przekonywujące i zawsze mieszają czytelnikowi w głowie, by potem go zaskoczyć i pokazać prawdę z zupełnie innej perspektywy.
Autor posługuje się prostym językiem, z lekką dozą wulgarności. Mnóstwo dialogów oraz niewiele opisów nadają powieści dynamizmu i sprawiają, że czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie. W niektórych fragmentach, takich jak wywody Architekta czy objaśnianie nawiązań do filozofii, nie brakuje jednak poważniejszej terminologii. Mróz pogrywa sobie z czytelnikiem i bohaterami jak tylko ma ochotę. Dodatkowo, powieść została umieszczona w tej samej rzeczywistości, w której żyją inni bohaterowie powieści autora, między innymi Chyłka i Forst.
Okładka zawiera właściwie trzy różne faktury, a tym, co najbardziej przyciąga wzrok jest chyba gigantyczne nazwisko autora. Wydawnictwo zdobyło u mnie plusa wydaniem ze skrzydełkami oraz dobrą korektą, a na tym polu było ostatnio trochę gorzej.
Hashtag to bardzo dobra i mocna letnia propozycja mojego ulubionego autora. Oprócz pięknej prezencji na półce, oferuje ona świetną intrygę kryminalną i igranie z ludzką psychiką. Ale czy ktoś pomyślał, że to właśnie Mróz jest Architektem?
Za wybranie mnie do zrecenzowania tej powieści bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.
Ines de Castro
Opis fabuły
Pewnego dnia Tesa otrzymuje powiadomienie o czekającej na nią paczce. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że kobieta niczego nie zamawiała, zwłaszcza z dostawą do paczkomatu. Kierowana ciekawością postanawia odebrać przesyłkę. I to rozpoczyna ciąg wydarzeń, które odmienią jej życie. Ametystowa czaszka znaleziona w pudełku jest tylko dramatycznym...
Opis fabuły
Forstowi wydaje się, że ujął już Bestię z Giewontu i absolutnie nie ma się czym przejmować. Poza tym, w górach dochodzi do kilku śmiertelnych wypadków, które po pewnym czasie przestają wyglądać na efekty nieuwagi lub pecha. Wiktor pogrąża się w śledztwie i dociera do niego, że sprawa prawie na pewno ma drugie dno i wiąże się z wydarzeniami, w których uczestniczyła Olga Szrebska. W dodatku przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a przeciw Forstowi jest już nie tylko zabójca...
Opinia
Po szokującym zakończeniu pierwszej części nie mogłam dojść do siebie. Chyba nikt się tego nie spodziewał i dlatego bez żadnej przerwy sięgnęłam po kolejny tom przygód Wiktora Forsta. Od początku wiadomo było, że coś się kroi, ale nigdy nie przypuszczałabym, że sprawy przybiorą następujący obrót...
Dzięki zastosowaniu narracji trzecioosobowej czytelnik ma możliwość zaznajomić się z sytuacją, w której znajduje się kilka kluczowych postaci. Najwięcej jest oczywiście rozdziałów pokazujących wydarzenia z udziałem Forsta, ale zbliżamy się też do Dominiki Wadryś-Hansen (stali czytelnicy Mroza pewnie kojarzą ją z serią z Chyłką), Iwo Eliasza oraz Agaty Osicy. Mróz jest jednak mistrzem w tworzeniu czytelniczej iluzji i zwodzeniu czytelnika, o czym niejednokrotnie możemy się tu przekonać. Pozostaje jednak pytanie - kogo udaje mu się bardziej nabrać? Czytelnika czy bohaterów?
Forst powraca z ambicją złapania mordercy oraz domknięcia pewnych spraw. Tym razem działa na zupełnie innej płaszczyźnie, często ogrywając zaplanowaną przez zabójcę rolę. Ponownie jednak zostaje wyjęty spod prawa i musi opierać się na znajomościach i zaufaniu, jakie ma do niektórych ludzi. Prawda jest jednak taka: czytelnik czuje, że Wiktor jest z tym wszystkim zupełnie sam. Podświadomie chce mu się w jakiś sposób pomóc, uświadomić innych o jego niewinności, ale... czy możemy mieć na to jakikolwiek dowód? Czy MY możemy zaufać Forstowi tak, jak zrobił to Osica? A skoro o nim mowa... fani ciętych ripost i zabawnych pogaduszek dwóch policjantów na pewno się nie zawiodą. Cierpliwość przełożonego Wiktora znowu zostaje wystawiona na ciężką próbę, a on sam doświadcza czegoś niezwykle bolesnego. Z drugiej strony mamy do czynienia z prokuratorami, którzy zrobią wszystko, by ukarać sprawcę. Wnioski wyciągane przez nich wydają się logiczne, ale czytelnik zdaje sobie sprawę, kto jest prawdziwym mordercą (czy aby na pewno?). Natomiast gdzieś na górskich szlakach odkrywa się przed nami Iwo Eliasz, który budzi w nas nieodpartą ciekawość. Zdajemy sobie sprawę z jego poczynań, ale w jego sposobie myślenia oraz zachowaniu jest coś fascynującego i przerażającego zarazem. W dodatku, jako postać epizodyczna, w powieści przewija się Kormak. Czyżby Mróz chciał zasugerować, że w późniejszym czasie spotkamy także Chyłkę, o której wspominano w Ekspozycji?
Jako że Forst kojarzy się nam z górami, nie mogło tu zabraknąć malowniczych tatrzańskich krajobrazów oraz górskiej terminologii. Akcja pozostaje jednak w Polsce, na dość przyjaznym dla bohaterów gruncie. To nie oszczędza im jednak problemów. A te pojawiają się na płaszczyźnie śledczej, zawodowej oraz prywatnej. Razem z panią prokurator musimy borykać się z niestabilnymi stosunkami z mężem i właściwie nie wiadomo, jakie znaczenie ma on dla sprawy. Wszystko jednak łączy się w jakiś zagadkowy sposób, który pewnie poznamy w kolejnych tomach. Na razie możemy jednak samodzielnie coś wydedukować, co (jak zwykle w książkach Mroza) nie będzie łatwe. Akcja biegnie tutaj naprawdę szybko, zahacza o pozornie nic nieznaczące szczegóły, by doprowadzić czytelnika z zszarganymi nerwami aż do punktu kulminacyjnego. Przygody Wiktora Forsta czyta się z wypiekami na twarzy, niejednokrotnie tracąc wiarę w to, że coś się w końcu wyjaśni. Zbliżając się do rozwiązania zagadki, czujemy się odpychani przez autora, jakby wszystko mówiło nam, że idziemy złym tropem. Ale czy jakikolwiek trop jest dobry?
Przewieszenie straciło trochę tonu i klimatu sensacji na rzecz bardzo dobrego kryminału. Do dynamicznej akcji został dopasowany język - dużo dialogów, kłótni oraz trochę wulgaryzmów. Wszystko to nadaje odpowiedniego tempa książce, której lepiej nie czytać będąc na szlaku - a nuż gdzieś w zasięgu wzroku mignie nam bestia z Giewontu...
Podoba mi się, że okładki tej serii mają dość jaskrawe kolory, które dominują na całej grafice. Tuż obok nazwiska autora ponownie pojawia się ociekająca krwią moneta, która niewątpliwie przykuwa wzrok. Redakcja i korekta zostały wykonane dość starannie, co jest zasługą autora i wydawnictwa.
Polecam tę książkę każdemu, kto polubił Forsta w pierwszym tomie i nie może się doczekać kolejnego. A tym, którzy jeszcze nie znają najbardziej ekscentrycznego komisarza policji w Polsce... radzę dobrze przygotować się na dłuższą, pełną emocji znajomość.
Ines de Castro
Opis fabuły
Forstowi wydaje się, że ujął już Bestię z Giewontu i absolutnie nie ma się czym przejmować. Poza tym, w górach dochodzi do kilku śmiertelnych wypadków, które po pewnym czasie przestają wyglądać na efekty nieuwagi lub pecha. Wiktor pogrąża się w śledztwie i dociera do niego, że sprawa prawie na pewno ma drugie dno i wiąże się z wydarzeniami, w których...
Opis fabuły
Pewnego dnia na krzyżu na Giewoncie ktoś wiesza nagie ciało szanowanego profesora. Sprawą zajmuje się Wiktor Forst - policjant, borykający się z nałogami i niezbyt dobrą opinią wśród kolegów po fachu. Szybko jednak zostaje odsunięty od śledztwa i ścigany przez inne służby. W ucieczce pomaga mu Olga Szerbska, dziennikarka szukająca sensacji za wszelką cenę. Jednak czy komisarz może jej zaufać?
Opinia
Seria z komisarzem Forstem jest uważana za jedną z najlepszych autorstwa Remigiusza Mroza. Pamiętam, że Ekspozycję już kiedyś zaczęłam, ale ogromna dawka sensacji trochę mnie zniechęciła. Teraz potrzebowałam jednak czegoś takiego i pierwszy tom o Wiktorze pochłonęłam na jednym wdechu.
Pierwszy plan zajmuje rzecz jasna śledztwo policjanta i dziennikarki, ale Mróz absolutnie na tym nie poprzestaje. Czytelnik zostaje uraczony dość sporą dawką historii powstania Synów Światłości oraz opis tego, czym wyznawcy tej wiary się kierują. Myślę, że zwoje z Qumran to temat, który warto jeszcze zgłębić prywatnie, ponieważ nie mówi się na ten temat zbyt wiele. Oprócz tego, w powieści można zaobserwować rozwijającą się relację między głównymi bohaterami, która często przyjmuje dość nietypowy wymiar. W dodatku wszystkie przedstawione tu wydarzenia doskonale pokazują to, jak ktoś bardziej wpływowy może namieszać i zmienić bieg wydarzeń - wystarczy pociągnąć za odpowiednie sznurki.
Forst jest postacią bardzo specyficzną, którą (tak jak Chyłkę) nie każdy polubi. Czytelnik zostaje postawiony w roli obserwatora poczynań komisarza i nagle czuje się jak osoba z jego otoczenia. Bohaterowie Mroza zwykle mają w sobie pewne charakterystyczne pierwiastki oraz swoje przyzwyczajenia i dokładnie to można zaobserwować w przypadku głównego bohatera tej serii. Policjant żuje cynamonowe Big Redy, nosi flanelowe koszule w czerwono-czarną kratę i czerpie nadzwyczajną przyjemność z przekomarzania się ze swoim przełożonym. A skoro już o tym mowa... dialogi między Forstem a Osicą są tak zabawne i naturalne, że chyba nigdy mi się nie znudzą. Chwilami mogę trochę przypominać moją ulubioną prawniczkę i jej aplikanta, ale w związku z moją miłością do nich, nie mam z tym żadnego problemu. Jestem pełna podziwu dla zachowania Edmunda, ponieważ na pewno nie ma on lekko ze swoim podwładnym. Ci dwaj mają jednak do siebie tak niesamowite zaufanie, że łącząca ich twarda, męska przyjaźń zawsze wyjdzie przed spięcia i szalone decyzje młodszego z nich. Podczas gdy bardzo polubiłam głównego bohatera, do jego pomocnicy podeszłam dość neutralnie. Zaimponowała mi swoim upartym dążeniem do celu i ambicją, ale niezbyt rozumiem, po co pchała się do całego śledztwa. Szanuję jej marzenia o prestiżowych nagrodach, ale w ogólnym rozrachunku chyba niezbyt opłacało się jej tyle ryzykować.
Remigiusz Mróz podszedł do tematu powieści kryminalno-sensacyjnej zupełnie inaczej, niż można było się tego spodziewać. Całość jest utrzymana trochę w klimacie "zabili go i uciekł", ale działa to absolutnie na plus. Mamy tu mnóstwo akcji, innej niż w książkach o Chyłce - u Forsta non stop coś się dzieje, są pościgi, strzelaniny i sporo brutalności. Autor i jego bohaterowie rozpędzili się w poszukiwaniach mordercy i czuję, że niełatwo będzie ich zatrzymać w kolejnych tomach. Bardzo spodobało mi się również poszlakowe łączenie zebranych informacji i samo ich poszukiwanie. Kojarzenie ze sobą różnych elementów układanki jest niezwykle ważne podczas śledztwa, a bohaterowie nie mają z tym najmniejszego problemu. W dodatku całość została okraszona genialnym górskim klimatem, co dla miłośników Tatr powinno stanowić tylko kolejną zachętę do sięgnięcia po przygody komisarza Forsta.
Język powieści jest trochę wulgarny, ale zostało to wymuszone przez jej gatunek. Nie sposób ładnie napisać o zabójstwach i innych ludzkich krzywdach - odradzam osobom o słabszych nerwach. Ciśnienie kilkakrotnie bowiem podskakuje, a kolejne strony czyta się z wypiekami na twarzach.
Ekspozycja jest jedną z wcześniejszych powieści Mroza, ale i tak nie można jej niczego zarzucić. Dobra redakcja i korekta oraz przyjemny rozkład tekstu - tym właśnie charakteryzuje się to wydanie. Okładka bardzo pasuje do klimatu i treści powieści, a czerwone plamy krwi na jasnej okładce niewątpliwie przykuwają wzrok. Szkoda tylko, że oprawa nie ma skrzydełek, ponieważ stanowiłoby to jakieś zabezpieczenie książki przez zniszczeniem.
Polecam Ekspozycję wszystkim miłośnikom sensacji oraz dobrych zagadek kryminalnych. Forsta pokochacie albo znienawidzicie, ale jego przygody nie dadzą Wam spać w nocy!
Ines de Castro
Opis fabuły
Pewnego dnia na krzyżu na Giewoncie ktoś wiesza nagie ciało szanowanego profesora. Sprawą zajmuje się Wiktor Forst - policjant, borykający się z nałogami i niezbyt dobrą opinią wśród kolegów po fachu. Szybko jednak zostaje odsunięty od śledztwa i ścigany przez inne służby. W ucieczce pomaga mu Olga Szerbska, dziennikarka szukająca sensacji za wszelką cenę....
Opis fabuły
Zabójczy pocisk jest zbiorem opowiadań publikowanych w magazynie kryminalnym Pocisk przez polskich autorów kryminałów na przestrzeni ostatnich lat. 16 zbrodni, 16 historii - w krótkich tekstach literackich pisarze zagłębiają się w meandry ludzkiej psychiki, opisując, do czego może posunąć się człowiek. Czy jako upadły gatunek mamy szanse na odkupienie? A może jesteśmy z góry skazani na potępienie i zbrodnię?
Opinia
Ten zbiór opowiadań zaintrygował mnie głównie ze względu na nieczytany przeze mnie tekst Remigiusza Mroza. Okazało się jednak, że nie samym Mrozem człowiek żyje, a Zabójczy pocisk stanowi bardzo dobrą próbkę prozy innych polskich autorów. W dodatku czyta się go ekspresowo, ponieważ nie traci się wątku i jest to genialne rozwiązanie na krótszą podróż, np. autobusem do pracy czy szkoły. A za dostarczenie mi dreszczyku emocji i świetnej zabawy w trakcie lektury dziękuję Livro.pl.
Każdy z autorów narzucił swojemu opowiadaniu własny styl, narrację i rodzaj przestępstwa - to właśnie zbrodnia jest elementem łączącym wszystkie 16 tekstów (nie 15 jak mówi okładka, ponieważ możemy tu znaleźć aż 2 opowiadania Bartosza Szczygielskiego). Zazwyczaj dotyczą one morderstw, ale pisarze mieli tutaj pełną dowolność. Nie wiem, jak dokładnie zostały zebrane opowiadania, ale podejrzewam, że skompletowano teksty, które już ukazały się w numerach Pocisku.
Tak jak w przypadku tematyki, autorzy mogli zaszaleć z kreacją bohaterów. To właśnie oni - ludzie - stanowią najważniejszy czynnik w popełnieniu zbrodni. W opowiadaniach można poznać nie tylko dokładny przebieg zbrodni, ale uświadomić sobie jak, a właściwie dlaczego do niej doszło. 16 sposobów, 16 różnych motywów i 16 zbrodni opisanych przez 15 różnych ludzi łączy się w tym zbiorze w niepokojący obraz pracy ludzkiego mózgu. Czy naprawdę w naszych głowach mogą dziać się takie rzeczy?
Autorzy umieścili swoje opowiadania w rozstrzelonym spektrum gatunkowym, dzięki czemu czytelnik na pewno nie będzie się nudził. Większość tekstów przyprawia go o ciarki na plecach, a otwarte zakończenie nie pozostawia wiele wyobraźni - jest ona tak pobudzona, że tworzy czasem najczarniejsze scenariusze. Często brakuje tutaj typowej intrygi kryminalnej, ale już we wstępie redaktor magazynu Pocisk zaznaczył, że ta antologia ma na celu zagłębienie się w ludzką psychikę i pokazanie, jak zniszczonym i upadłym gatunkiem jesteśmy. I nic nie da się w tym faktem zrobić, ponieważ taki właśnie jest człowiek. Daje się ponieść emocjom i pragnieniom, ale nie zawsze uchodzi mu to na sucho. Często nie chodzi o zemstę czy obronę, ale zaspokojenie głęboko drzemiących w nas żądzy, którym ulegamy. Właśnie takie przedstawienie człowieka sprawia, że opowiadania w Zabójczym pocisku są opowiadaniami kryminalnymi, noszącymi znamiona thrilleru psychologicznego.
Każdy z tekstów ma w sobie coś charakterystycznego i patrząc na tytuły jest się w stanie mniej więcej przywołać treść utworów, które się pod nimi kryją. Chciałabym jednak przedstawić kilka opowiadań, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Jednym z nich jest oczywiście tekst Remigiusza Mroza, który zaskakuje zakończeniem i rozwikłaniem zagadki. Przez cały czas lektury towarzyszy nam niepokój, ponieważ nie wiemy, do czego tak naprawdę zmierza autor. Prawda okazuje się jednak o wiele trudniejsza i brutalniejsza do zrozumienia niż ktokolwiek by przypuszczał. Marta Matyszczak zabrała natomiast czytelnika w moje rodzinne strony, opisując całą historię oczami... psa! Właśnie tutaj możemy próbować rozwikłać zagadkę kryminalną z bohaterami oraz wybuchać śmiechem dzięki niepowtarzalnej atmosferze chorzowskich familoków. A skoro o śmiechu mowa... Olga Rudnicka zasługuje na wyróżnienie jak autorka najzabawniejszego opowiadania w całym zbiorze. Mam nadzieję, że jej zupełnie inny obraz starego dobrego małżeństwa nie zainspiruje nikogo do takiego morderstwa... W klimacie niedawno czytanej przeze mnie Nieodnalezionej pojawiło się tu opowiadanie Tomasza Sekielskiego, opisujące realia przemocy domowej i nieustannej kontroli. Skojarzenie nasunęło się samo, a styl autora jest dość podobny do tego z wspomnianej przeze mnie powieści. Ostatni tekst, który zasługuje moim zdaniem na wyróżnienie to Plan B Marty Guzowskiej - autorka poszła o krok dalej, wyszła za granice naszego państwa i przedstawiła wstęp do swojej książki. Poczułam na tyle zaintrygowana, że prędzej czy później (raczej później) przeczytam Regułę nr 1.
Każde z opowiadań zostało inaczej nacechowane stylistycznie. Raz mamy bowiem gwarę, a innym razem tekst pełen retrospekcji, podczas gdy inny przepełniony jest komizmem. Nie sposób określić, co łączy te opowiadania, oprócz zbrodni, ale dzięki temu każde z nich jest wyjątkowe i zapada w pamięć.
Okładka jest wspaniała, pasująca do tytułu i intrygująca. Trochę gorzej ma się jednak sprawa z korektą - zdarzyło się kilka literówek lub nieuzgodnionych rodzajów przymiotnika z rzeczownikiem. Nie wiem, czy wynikło to tylko w książce, czy także wcześniej, podczas publikacji tekstów w magazynie, ale korekta i tak powinna być bardziej czujna. Na uwagę zasługuje też to, że kupując książkę wspiera się fundację Pomoc Kobietom i Dzieciom.
Polecam ten zbiór wszystkim, szukającym wakacyjnych wrażeń. Jeśli chcecie sięgnąć po coś lekkiego i krótkiego, co jednocześnie zostawia sporo do przemyślenia, sięgajcie po Zabójczy pocisk bez wahania!
Ines de Castro
Opis fabuły
Zabójczy pocisk jest zbiorem opowiadań publikowanych w magazynie kryminalnym Pocisk przez polskich autorów kryminałów na przestrzeni ostatnich lat. 16 zbrodni, 16 historii - w krótkich tekstach literackich pisarze zagłębiają się w meandry ludzkiej psychiki, opisując, do czego może posunąć się człowiek. Czy jako upadły gatunek mamy szanse na odkupienie? A może...
Opis fabuły
Temu wszystkiemu dało się zapobiec. Damian nie przestaje myśleć o tym, że gdyby oświadczył się swojej ukochanej wcześniej, ona dalej byłaby z nim. Dziesięć lat po tragicznym wieczorze, kiedy Ewa została zgwałcona i zaginęła, mężczyzna nadal nie umie się pozbierać. Pewnego dnia trafia jednak na profil Spotted, gdzie ktoś wstawia zdjęcie... jego zaginionej narzeczonej. Czy to przypadkowe podobieństwo, mistyfikacja, a może Ewa faktycznie żyje i ma się nie najgorzej? Damian zrobi wszystko, by odnaleźć ukochaną i wyjaśnić tajemnicę jej zniknięcia. Nie przypuszcza jednak, że ta sprawa kryje więcej, niż ktokolwiek by się spodziewał.
Opinia
Nieodnaleziona to pierwsza książka Remigiusza Mroza w tym roku i od początku zrobiło się wokół niej ogromne zamieszanie - w telewizji, internecie i radiu huczało o tym, że autor poruszył ważny, lecz kontrowersyjny temat. Dzięki wspaniałej księgarni livro.pl udało mi się dowiedzieć, o co tyle szumu i poznać kolejne, równie genialne, oblicze mojego ulubionego pisarza.
Jest to pierwsza książka Remigiusza Mroza napisana w narracji pierwszoosobowej, w dodatku naprzemiennej - czytelnik ma szansę poznać perspektywę Damiana oraz Kassandry. Należy zachować przy tym czujność, ponieważ zmiany są czasami nieregularne i najzwyczajniej w świecie można się zagapić. Werner skupia się głównie na poszukiwaniach Ewy i kolejnych warstwach tajemniczej sprawy zaginięcia sprzed lat. Kassandra opowiada nam swój horror, doświadczenie przemocy domowej ze strony osoby, której powinna ufać najbardziej. Jest to tak przerażające i niewiarygodne, że niejednokrotnie nie mogłam dojść do siebie po przeczytanych fragmentach.
Damian został wykreowany na osobę, która nie wie, jak poradzić sobie z przeszłością. Demony feralnego wieczora ciągną się za nim nieustannie, a on potrafi tylko egzystować. Wolny czas spędza jedynie na graniu i piciu, nie mogąc poradzić sobie z tym, co się stało. Nagle wstępuje w niego nadzieja, a on nie potrafi zachować się inaczej niż tylko w to uwierzyć. Nikt nie jest w stanie mu pomóc, a on w całym swoim przekonaniu o losach Ewy, nie umie racjonalnie myśleć. Miota się on jak zwierzę w klatce, nie wiedząc co zrobić - okazuje się bowiem, że to właśnie on i jego umysł może być tu ofiarą. Kassandra stanowi jego całkowite przeciwieństwo - mimo zupełnej desperacji, wszystko starannie planuje i myśli o konsekwencjach, ponieważ wie, co może stracić. Udaje się jej omotać zarówno Damiana, jak i czytelnika, co jest stałym, lecz ciągle zaskakującym elementem powieści Mroza. W związku z zastosowanym sposobem relacjonowania wydarzeń, bohaterowie drugoplanowi wydają się nie grać aż tak znaczącej roli. Nie jest nam dane poznać ich bliżej, ze względu na to, że motywów ich działań nie znają także główne postacie.
Fabuła została w głównej mierze oparta na akcji oraz reakcji bohaterów, a nie ich charakterach. Kolejne warstwy ich osobowości wydają się tracić na znaczeniu, gdy na horyzoncie majaczy możliwość odkrycia tragicznej tajemnicy. Mróz porusza się na wielu płaszczyznach, łącząc dość popularne wątki, które razem tworzą coś wyjątkowego. Autor zdecydowanie wie, co robi i zagłębia się w kreowaną przez siebie historię, pociągając za sobą czytelnika i bohaterów. Nie potrafię sobie wyobrazić, ile wysiłku musiał włożyć autor w napisanie tej powieści w narracji pierwszoosobowej. Strach, desperacja oraz inne, niezwykle silne i jednocześnie niekontrolowane emocje wpływają na działania bohaterów, oddziałując na czytelnika. Temat przemocy domowej wydaje się tu tak prawdziwy i szokujący jednocześnie, że poświęciłam wiele czasu na głębokie rozmyślania o tym. Wynika to chyba z tego, jak realistycznie to wszystko zostało pokazane. Mróz nie bawi się w owijanie w bawełnę, ale szokuje i dziwi, robiąc to w swoim wyjątkowym stylu. Myślałam, że nigdy nie polubię thrillerów psychologicznych, ale autor jak zwykle zmienia moje podejście do sprawy i gatunku. Igranie z umysłem bohatera oraz czytelnika to to, na czym powinien polegać dobry thriller psychologiczny - po co bawić się w choroby i uzależnienia, skoro można stworzyć genialną historię z intrygą i tajemnicą w tle? Podziwiam autora za wyobraźnię oraz wszystkie pomysły użyte w kreowaniu poszlak - ja w życiu nie wpadłabym na takie połączenie wątków i całkiem logiczne wyjaśnienie całej historii. Na koniec w mojej głowie zaczęły krążyć pytania, na które niestety nie znalazłam odpowiedzi. Mam nadzieję, że nie wynika to z niedopracowania, ale chęci zasiania nutki tajemnicy oraz uświadomienia, jak wielką rolę w naszym życiu może odgrywać przypadek.
Książka jest napisana bardzo przystępnym językiem, jakby rzeczywiście była to opowieść głównych bohaterów o ich losach. Powieść czyta się błyskawicznie ze względu na dużą ilość dialogów oraz przemyśleń postaci, które jednocześnie stanowią esencję tej historii. Wszystko zostało bardzo dokładnie zaplanowane, ale opisane tak, by wyglądało na spontaniczne działania Damiana.
Okładka jest jedną z tego typu, który zawsze przyciąga uwagę na sklepowych półkach - chodzi tutaj zarówno o wyróżniający się tytuł, jak i nazwisko autora, które jest już chyba rozpoznawalne w całej Polsce. W momencie pisania tej recenzji nie umiem sobie przypomnieć żadnych rażących błędów, więc pozostaje mi tylko polecić tę książkę wszystkim fanom mocnej literatury, pełnej zwrotów akcji. Podobno właśnie ta powieść ma zostać przetłumaczona i wydana za granicą, więc uważam, że jest to naprawdę dobry reprezentant prozy Mroza na rynku zagranicznym. A potem... powinna ruszyć lawina, a świat zakocha się w książkach tego autora, tak jak ja.
Ines de Castro
Opis fabuły
Temu wszystkiemu dało się zapobiec. Damian nie przestaje myśleć o tym, że gdyby oświadczył się swojej ukochanej wcześniej, ona dalej byłaby z nim. Dziesięć lat po tragicznym wieczorze, kiedy Ewa została zgwałcona i zaginęła, mężczyzna nadal nie umie się pozbierać. Pewnego dnia trafia jednak na profil Spotted, gdzie ktoś wstawia zdjęcie... jego zaginionej...
2018-04-17
Opis fabuły
Chyłka próbuje pozbierać się po traumatycznych przeżyciach oraz wyciągnąć Oryńskiego z bagna, w jakim się znalazł. Jej plany krzyżuje jednak pojawiająca się na horyzoncie nowa sprawa - ginekolog prowadzący niegdyś ciążę prawniczki potrzebuje pomocy. Jedna z jego pacjentek zapisała mu w testamencie cały swój majątek, w tym nieruchomość, gdzie lekarz znajduje zwłoki. Kilka dni później Rafał Krantz jest podejrzany o morderstwo i postanawia wykorzystać swoje znajomości, by przekonać Chyłkę do reprezentowania go...
Opinia
Nikt nie ma pojęcia jak długo i niecierpliwie wyczekiwałam najnowszego tomu przygód Joanny Chyłki. Zwłaszcza, że mogłam cieszyć się egzemplarzem Testamentu dostarczonym mi do recenzji przez wspaniałą księgarnię livro.pl. Pozycję otrzymałam w paczce razem z genialną torbą z logo tego sklepu, z której korzystam i noszę z dumą. Podekscytowana zaczęłam czytać i nagle... się zatrzymałam! Choroba, przestój czytelniczy i książki z właściwie każdego innego możliwego gatunku skutecznie odciągnęły mnie od lektury... Na szczęście, ponowna choroba sprawiła, że wzięłam Testament do ręki i w ciągu kilku godzin przeczytałam pozostałe mi 300 stron. Dlaczego tak długo z tym zwlekałam?!
Wydarzenia tego tomu mają miejsce bezpośrednio po tych z Oskarżenia, więc bohaterowie znajdują się w sytuacji co najmniej nieciekawej. Trzecioosobowy narrator ponownie pokazuje liczne oblicza postaci i prawniczego świata, a czytelnik daje się mu zwodzić niczym w transie. Tak jak zawsze, nic nie jest takie, jak się zdaje, ale o tym bohaterowie i my, obserwatorzy wszystkich zdarzeń, przekonujemy się dopiero na końcu. Mimo to, podczas lektury nie umiałam pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak, inaczej niż zwykle...
Los - ani autor - nie oszczędza głównych bohaterów, rzucając im kolejne kłody pod nogi. Na szczęście Chyłka pozostaje Chyłką, nieważne, jak zniszczoną, podłamaną czy zdesperowaną, i za wszelką cenę zawsze chce zbudować z nich schody. W Testamencie jej cięte riposty i trudny (dla większości osób) w obyciu charakter jeszcze bardziej dają się we znaki, by rozbawić czytelnika i wzbudzić w nim jeszcze większą sympatię do nietypowej prawniczki, chociaż z tego, co wiem niektórzy poczuli już przesyt jeśli chodzi o sarkastyczne docinki Joanny. Nie zmienia to jednak faktu, że ja nadal ją uwielbiam i szanuję za silną wolę, niezależność i spryt, ponieważ to właśnie te cechy zdawały się u niej dominować w tym tomie. Oryński także nie próżnował i mimo że kiedyś mógł wydawać się ciapowaty i irytujący, teraz jest zupełnie innym mężczyzną. Dojrzał do podejmowania pewnych decyzji i działań, dzięki czemu nie jest kulą u nogi, ale staje się dobrym pomocnikiem i przyjacielem. Niestety, ponownie zabrakło mi tutaj wizerunku Kormaka, który przewijał się jedynie w rozmowach i narracji. Trzeba było umniejszyć jego rolę ze względu na rozbudowaną kreację dwóch bardzo ważnych postaci: Rafała Krantza i Williama McVay'a. Ten pierwszy budzi wiele wątpliwości, zarówno u czytelnika, jak i u swojej obrończyni. W pewnym momencie Oryński zdaje sobie sprawę, jak bardzo ten przypadek różni się od innych, którymi się zajmowali - od psychopatów, dziwaków i wyrzutków społecznych. I podejrzewam, że właśnie to stanowiło jeden z elementów, który odstawał od reguły i schematu pozostałych części. Młodego McVay'a nie poznajemy właściwie ze strony osobistej, jego wykreowanie opiera się głównie na znaczącej roli, jaką odgrywa w powieści. Ten Brytyjczyk może jeszcze dużo namieszać i niejednokrotnie zmienić plany głównych bohaterów.
Często zastanawiam się, czy Mróz naprawdę nie lubi swoich postaci i czytelników - ostatnie strony powieści ponownie zwalają z nóg i widać, że autor nie zamierza stosować żadnej taryfy ulgowej w stosunku do Chyłki i Zordona. Mam tylko nadzieję, że nie przesadzi, a moja ukochana prawniczka nie przeje mi się w pewnym momencie... Autor sięga po zupełnie inną dziedzinę prawa niż dotychczas, to znaczy prawo spadkowe. Jak się okazuje, znajduje się w nim o wiele więcej kruczków prawnych i niuansów niż można było się spodziewać po tak, pozornie łatwej, gałęzi prawa. Mróz wkłada w usta bohaterów wiele ciekawostek związanych nie tylko z dziedziczeniem, ale także skomplikowanym procesem reprywatyzacji. Właśnie to stanowiło prawdopodobnie kolejny obcy mi czynnik, który zaważył na odłożeniu lektury na czas choroby. Teraz jednak, gdy kończyłam powieść, każdy wątek tych zdarzeń wydał mi się niezwykle interesujący i dosłownie chłonęłam wiedzę zdobywaną przez bohaterów. Mimo że ten temat był mi zupełnie obcy, nagle przestał wydawać się aż taki straszny, a okazał wręcz logiczny i dość sympatyczny jako temat rozważań czy śledztwa. Już od kilku tomów autor wyraźnie zaznacza powiązania z poprzednimi częściami, tak jest i tym razem. Czytanie tego cyklu w innej kolejności naprawdę nie ma dla mnie sensu, ponieważ tak można sobie tylko odjąć przyjemności z lektury...
Mróz ponownie posługuje się fachowym, prawniczym słownictwem, które jest jednak zrozumiałe dla kompletnego laika w tej dziedzinie. Dodatkowo autor używa utartych już zwrotów i aluzji, wywołujących uśmiech na twarzy każdego fana Chyłki i Zordona.
Czwarta Strona wyraźnie dba o promocję jednego ze swoich najlepszych i najbardziej dochodowych autorów - teraz do każdej jego książki dołączane są zakładki (Filio, ucz się!), a jakość redakcji, korekty i okładki jest utrzymana na nieustannie wysokim poziomie. Jeśli mam być szczera, to rozpływam się, widząc te przepiękne, opasłe tomiszcza (na które już zaraz nie będzie miejsca...) na półkach, zwłaszcza po przeznaczeniu na Chyłkę honorowego miejsca, gdzie może być wyeksponowana w całej swej świetności.
Testament jest kolejną dobrą kontynuacją, która udowodniła mi, że Mróz nadal może mnie czymś zaskoczyć. Jest to oczywiście kwestia gustu, ale ja chyba już na zawsze pozostanę oczarowana jego stylem, bogatymi kreacjami bohaterów i nietypowymi pomysłami na intrygi kryminalne oraz wielowątkowością powieści.
Ines de Castr
Opis fabuły
Chyłka próbuje pozbierać się po traumatycznych przeżyciach oraz wyciągnąć Oryńskiego z bagna, w jakim się znalazł. Jej plany krzyżuje jednak pojawiająca się na horyzoncie nowa sprawa - ginekolog prowadzący niegdyś ciążę prawniczki potrzebuje pomocy. Jedna z jego pacjentek zapisała mu w testamencie cały swój majątek, w tym nieruchomość, gdzie lekarz znajduje...
Pewnego dnia przebywająca na zwolnieniu lekarskim Chyłka otrzymuje list od żony byłego opozycjonisty skazanego cztery lata wcześniej za brutalne morderstwa. Łucja Terasewicz twierdzi, że ma nowe informacje na temat serii zabójstw, popełnionych rzekomo przez jej męża, byłego działacza Solidarności. Zdesperowana kobieta prosi prawniczkę o pomoc. Sprawa zaczyna się jednak komplikować, gdy następnego dnia Łucja Terasewicz zostaje znaleziona martwa w swoim mieszkaniu.
Remigiusz Mróz ponownie zabiera czytelnika w świat kruczków prawnych, manipulacji oraz iluzji. Tym razem sprawa zbrodni sięga aż PRL-u, co może okazać się niezłą lekcją historii i zupełnie innym spojrzeniem na tamte czasy. Bohaterowie muszą zmierzyć się z demonami przeszłości, nie tylko polskiej, ale także swojej. Ten tom cyklu zawiera chyba najwięcej aluzji do pozostałych części, przez co osoba niezaznajomiona z innymi powieściami o duecie prawników prawdopodobnie nie będzie czerpała z lektury tak wielkiej przyjemności, jak fan Chyłki i Zordona. Tych dwoje ponownie zaskakuje czytelnika, zamieniając się rolami. Prawniczka ze względu na swój stan zaczyna zachowywać się odpowiedzialnie, myśląc o konsekwencjach zdrowotnych swoich czynów. Na szczęście nie traci przy tym ciętego języka oraz bojowego usposobienia, za które tak bardzo kochają ją fani. Jej podejście do stanu błogosławionego może pozostawiać wiele do życzenia, ale często jest ono bardziej komiczne niż gniewne. Kordian stara się wspierać Joannę, ale nie przychodzi mu to z łatwością – prawniczka ponownie się od niego odsuwa, a sam Oryński wpada w coraz większe tarapaty, nie zawsze ze swojej winy. Była mentorka musi wtedy przyjść mu z pomocą, zgadzając się na układ ze swoim największym i najbardziej niebezpiecznym przeciwnikiem.
Autor, jako doktor prawa, wprowadza czytelnika w atmosferę kancelarii adwokackiej oraz przedstawia możliwości wykorzystania luk w kodeksach. Oprócz prawa karnego, główna bohaterka powieści musi również sięgnąć po Kodeks Pracy, co jeszcze nie zdarzyło się w tej serii. Można zauważyć ogromną różnorodność w poruszanych przez autora płaszczyznach prawa, co sprawia, że każdą powieść czyta się z jednakowym zaangażowaniem i przyjemnością. Oprócz tego, czytelnik pozostaje w nieustającym napięciu i oczekiwaniu na to, co wydarzy się na kolejnych stronach. Jest to domeną thrillerów prawniczych autorstwa Mroza, tak jak strach o losy bohaterów, nadzieja i ogromne przywiązanie do postaci. Pisarz z Opola wychodzi jednak poza ramy thrillera. Oprócz zwyczajowej niepewności i tajemniczości, będącej domeną dreszczowca, czytelnik staje oko w oko z brutalną historią, wcale nie tak bardzo oderwaną od rzeczywistości. Mimo że powieść ma ponad 550 stron, czytelnik nigdy się nie nudzi i nie ma zamiaru odkładać rozpoczętej lektury. Akcja toczy się bowiem bardzo szybko, a cała historia jest spójna – na zastanawianie się nie ma czasu, ponieważ autor dawkuje udzielane czytelnikowi (i bohaterom) informacje, by po lekturze ostatniego zdania zostawić ich z zupełną pustką w głowie i niecierpliwym oczekiwaniem na kolejny tom.
Mróz posługuje się językiem zrozumiałym dla czytelnika w każdym wieku. Użyta terminologia prawnicza nie należy do skomplikowanych, dzięki czemu nawet laik może czerpać przyjemność z lektury. Z czystym sumieniem nie mogę jednak polecić tej książki osobom nieprzepadającym za brutalnymi scenami czy wulgarnym słownictwem, ponieważ ich użycie jest w tej powieści konieczne, aby odpowiednio oddać klimat przygód prawników.
Czytając książki Remigiusza Mroza, nie można nie zwrócić uwagi na dokładką redakcję i korektę. Tak jest i tym razem – błędy właściwie nie występują, dzięki czemu nic nie przeszkadza w cieszeniu się emocjonującą lekturą. Muszę również zauważyć, że osoba projektująca okładkę bardzo się postarała, by ta pasowała do pozostałych części cyklu a jednocześnie stanowiła małą zapowiedź tego, czego można się spodziewać po lekturze Oskarżenia.
Mogę szczerze polecić tę książkę osobom, które uwielbiają twórczość Mroza oraz sarkastyczną prawniczkę, będącą główną bohaterką powieści. U tego autora pojęcie słabszej kontynuacji chyba nie istnieje – każda część tak samo mocno wbija w fotel i zostawia czytelnika z niezaspokojoną ciekawością tego, co wydarzy się dalej. Wszystkim, którzy mają ochotę na mocny thriller prawniczy, w którym bohaterowie ukrywają swoje mroczne sekrety i nic nie jest do końca jasne, rekomenduję, sięgnięcie po serię o Joannie Chyłce – ogromne emocje gwarantowane!
Pewnego dnia przebywająca na zwolnieniu lekarskim Chyłka otrzymuje list od żony byłego opozycjonisty skazanego cztery lata wcześniej za brutalne morderstwa. Łucja Terasewicz twierdzi, że ma nowe informacje na temat serii zabójstw, popełnionych rzekomo przez jej męża, byłego działacza Solidarności. Zdesperowana kobieta prosi prawniczkę o pomoc. Sprawa zaczyna się jednak...
więcej mniej Pokaż mimo to
Opis fabuły
Polacy po kolejnych porażkach podczas II Wojny Światowej tracą pozycję i szacunek w oczach innych narodów. Kiedy polskie wojsko przybywa do Wielkiej Brytanii, lotnicy zostają podzieleni na dywizjony przez dowódców lekceważących ich umiejętności. Samoloty 307 Dywizjonu Nocnego Myśliwskiego nie wzbijają się w powietrze, podczas gdy na niebie roi się od Niemców. Pewnego dnia jednak pewien Polak postanawia wyjść przed szereg, sprzeciwić się enigmatycznym "herbaciarzom" i stawić czoła "frycom". Właśnie wtedy Lwowskie Puchacze uwierzą w siebie, Brytyjczycy jeszcze pogorszą swoje zdanie o polskich pilotach, ale samoloty RAF-u zaczną siać spustoszenie w przestworzach.
Opinia
Do przeczytania tej książki zbierałam się dość długo i przyznaję, że sięgnęłam po nią w ramach wątpliwego przygotowania do sprawdzianu z historii II Wojny Światowej, mimo że to tylko fikcja historyczna. Na teście rewelacji nie było, ale przynajmniej poczytałam dobrą książkę. Ponieważ Mróz, jak to Mróz, nie zawiódł.
Główny wątek powieści podejmuje historię Dywizjonu 307 w Anglii, ale szczęśliwie prywatne życie pilotów nie zostaje zepchnięte na drugi plan. Razem z nimi czytelnik ma okazję przeżyć rozterki sercowe oraz rozpaczliwy patriotyzm i potrzebę walki za swój kraj. Ze względu na wiele miejsc akcji powieści, zastosowano narrację trzecioosobową i przyznaję, że bardzo płynnie przeskakuje ona między losami poszczególnych bohaterów. Bardzo spodobało mi się także krótki opis historii epizodycznego bohatera na początku rozdziału, gdzie odegrał on jakąś ważniejszą rolę.
Postacią, wokół której jest budowana fabuła jest polski pilot, Feliks Essker, a książka zaczyna się w momencie gdy Felo i jego najlepszy przyjaciel, Leon, zostają przydzieleni do 307. Dywizjonu Nocnego Myśliwskiego. Feliks oraz jego towarzysze od razu zaskarbiają sobie sympatię czytelnika - ich wojskowy humor, nienawiść do Niemców i antypatia względem Anglików są niezwykle zaraźliwe. Relacja Feliksa i Aileen przyjmuje wyjątkowo ludzką formę i mimo odczuwalnego ogromnego rozczarowania zachowaniem dziewczyny, podejrzewam, że większość z czytelników ją zrozumie. Mimo że Felo pozostaje moim ulubionym bohaterem, ponieważ jest przykładem pilota doskonałego, bardzo polubiłam też Leona, chociaż czasami miałam w stosunku do niego mieszane uczucia. Niezbyt spodobała mi się duża ilość dopowiedzeń na temat losów Merowinga. Pozostali bohaterowie drugoplanowi są wyraziści, a czytelnik darzy ich uczuciami wynikającymi z ich stosunku do głównych bohaterów.
Mimo że Turkusowe szale są fikcją historyczną, niosą ze sobą ogromną ilość ciekawostek na temat 307. Dywizjonu. Na końcu autor wyjaśnia, które informacje zawarte w książce są prawdziwe, a które zmyślone oraz dostarcza ogromną ilość bibliografii i dokumentów na temat Polaków w Anglii. Mróz bardzo dokładnie i realistycznie przedstawił życie w barakach oraz codzienność pilotów. Ich przesądy oraz wzajemne relacje tworzą coś zupełnie świeżego, innego niż to, co można zobaczyć w filmach. Autor zwrócił również uwagę na to, jak Polacy byli traktowani - nie byli bohaterami, ale nieudacznikami, którzy nie znają języka i lekceważą rozkazy. Skoro już o języku mowa... autor dostarczył nam opisów wielu zabawnych scen, gdzie nieznajomość angielskiego przed polskich bohaterów poważnie daje się we znaki. W nauce nowego języka postacie pozostają niezwykle ludzkie - chyba większość z czytelników może potwierdzić, że uczenie się angielskiego czy innego języka od podstaw wcale nie jest takie łatwe. Lepiej byłoby więc, aby osoby czytające Turkusowe szale znały język herbaciarzy, by czerpać 100% przyjemności z lektury. Nie ma bowiem nic zabawniejszego niż próby dogadania się Merowinga i jego dowódców.
Język został nacechowany wieloma zwrotami związanymi stricte z wojskiem i armią. W związku z tym pojawiają się tu również wulgaryzmy, bez których żołnierz chyba nie byłby żołnierzem. Oprócz pewnej, niewielkiej dawki historii, autor dostarcza czytelnikowi opowieść o odwadze i poświęceniu, pełną emocji i napięcia. Turkusowe szale są opowieścią o ludziach, którzy nie bali się stanąć z wrogiem twarzą w twarz i zaryzykować wszystkiego, by przyczynić się do odzyskania przez kraj wolności.
Pierwsze wydanie tej powieści okazało się niedostępne po początkach popularności Remigiusza Mroza. Ku pociesze wszystkich fanów autora, którzy nie zdążyli nabyć Turkusowych szali, wydawnictwo Bellona zdecydowało się na wydanie poprawionej wersji, mimo że w przedmowie sam autor przyznaje, że nie było czego poprawiać. Niestety, w treść wkradł się mały chochlik (albo ja źle czytałam) - pewien starszy mężczyzna najpierw jest ubrany we frak a zaraz później tylko w szlafrok. Okładka jest świetnie skomponowana pod względem kolorystycznym, a papier nie męczy oczu, mimo tego że jest biały. Żałuję tylko, że względem innych książek Mroza przygody Esskera są troszkę niewymiarowe - niższe i szersze.
Polecam tę książkę każdej osobie, która chciałaby przeżyć niesamowite przygody odważnych lotników oraz rozwinąć w sobie pasję historyczną.
Ines de Castro
Opis fabuły
Polacy po kolejnych porażkach podczas II Wojny Światowej tracą pozycję i szacunek w oczach innych narodów. Kiedy polskie wojsko przybywa do Wielkiej Brytanii, lotnicy zostają podzieleni na dywizjony przez dowódców lekceważących ich umiejętności. Samoloty 307 Dywizjonu Nocnego Myśliwskiego nie wzbijają się w powietrze, podczas gdy na niebie roi się od Niemców....
Opis fabuły
Ta górska wyprawa przejdzie do historii. Troje wspinaczy miało wytyczyć nową trasę na Annapurnę, ale zamiast tego zaginęło. Odnaleziono tylko poskręcane liny. Do czasu... kilka tygodni później uczestniczka wyprawy zostaje zatrzymana, podczas nielegalnego przekraczania granicy Nepalu z Tybetem. Polska prokuratura od razu przewozi ją do Polski i oskarża o zamordowanie swoich towarzyszy. Czy Klara Kabelis zabiła, by przeżyć? I dlaczego zmagająca się z własnymi problemami Joanna Chyłka zgodziła się na wzięcie tej, jakby się wydawało, z góry przegranej sprawy?
Opinia
Moja kariera recenzencka z książkami Remigiusza Mroza zatoczyła właśnie koło. Najpierw zostałam wybrana przez wydawnictwo Czwarta Strona na recenzenta Hasztagu, a za wyróżnienie w konkursie na najlepszą opinię tej powieści mogłam otrzymać dowolną książkę w oferty wydawnictwa. I w ten oto sposób Kontratyp przedpremierowo wylądował na mojej półce. Przez pierwsze pięć minut od dotarcia z paczką do domu, między mną a nową Chyłką wystąpiło zjawisko popularnie zwane mamihlapinatapai - obie chciałyśmy kontaktu, bliskości, ale każda z nas bała się to zainicjować. Poddałam się po chwili, by tylko móc czytać, czytać, czytać...
Jeśli chodzi o narrację oraz całe rozłożenie i podział tekstu, autor (chociaż tutaj!) niczym nie zaskakuje - tradycyjna trzecioosobowa narracja oraz podział na większe rozdziały, w zakresie których występują mniejsze części tekstu. Akcja rozgrywa się w kilku miejscach i bynajmniej nie tylko w Polsce. Bohaterowie są bowiem zmuszeni do wyprawy na mroźne zbocza Annapurny, na których kryje się o wiele więcej sekretów, niż ktokolwiek by przypuszczał.
Zastanawiałam się kiedyś czy Remigiusz Mróz byłby w stanie napisać coś z nutką romantyzmu, przedstawić czytelnikowi rozbudowaną relację miłosną między bohaterami. I w Kontratypie okazuje się, że owszem i to w taki sposób, że romans nie stanowi głównego wątku, nie przysłania kwestii śledztwa czy procesu. Bohaterowie pielęgnują swoje uczucia, ale nie dają im wejść na główny plan. Jakakolwiek relacja Chyłki i Zordona jest równie zabawna i emocje, które powoli weszły już na inny tor absolutnie w niczym im nie przeszkadzają (wliczając w to cięte docinki). Klara została przedstawiona jako bardzo tajemnicza i mniej rozbudowana postać niż oskarżeni w innych częściach. Mogło mieć na to wpływ zbliżenie się czytelnika do Magdaleny Chyłki i jej rodziny. Dopiero w tym tomie uświadomiłam sobie, jak mało wiem o życiu osobistym i przeszłości bohaterów. Zwykle są to ujawniane na bieżąco fakty, które dodatkowo wszystko komplikują. Tutaj mamy szans na lepsze poznanie relacji Joanny z siostrą, a prawniczka na chwilę ściąga zimną maskę obojętności, pokazując troskę o rodzinę. Główna bohaterka jest tu dotychczas najsłabsza psychicznie, ale i tak pozostaje silną kobietą, której się nie podskakuje.
Mam wrażenie, że Remigiusz Mróz połączył tutaj wszystkie najmocniejsze i najbardziej zaskakujące elementy ze swoich powieści. Mamy bowiem wątek porwanego dziecka i powracamy do oblania Chyłki kwasem. Część obyczajowa skupia się natomiast częściowo na powalającym na łopatki zakończeniu Testamentu. Nie zapominajmy też o umieszczeniu akcji w górach, co jednoznacznie chyba przypomina o przygodach pewnego komisarza. A gdyby nie sprawa Klary, Chyłka broniłaby Stracha! Może w kolejnym tomie... Mimo tych wszystkich elementów wspólnych, aluzji i powiązań, Mróz nadal potrafi zaskoczyć - czytelnika i bohaterów. W pewnym momencie udaje nam się połączyć ze sobą odpowiednie kropki i znaleźć rozwiązanie zagadki, ale następuje to na dosłownie kilka stron przed oznajmieniem go wszem wobec całemu światu. Mam wrażenie, że Kontratyp różni się od pozostałych części. Nie skupiamy się tak bardzo na śledztwie, postępowaniu prawnym i procesie samym w sobie, ale po kolei badamy okoliczności sprawy. Każdy jej dodatkowy wątek zostaje osobno rozwinięty i poprowadzony tak, by zaciekawić czytelnika i jakoś się domknąć. Cała otoczka zbrodni (która nie wiadomo czy została popełniona) jest nagle ważniejsza i bardziej rozbudowana niż dochodzenie. Czy to dobrze? Mnie się podobało, a Wy oceńcie sami. Muszę także ostrzec przed czymś, co nie każdemu przypadnie do gustu (na przykład mojego tatę doprowadzałoby do szału). Przez znaczną część powieści Chyłka o czymś wie. Czytelnik zostaje tej wiedzy pozbawiony i znajduje się w takiej samej pozycji jak Oryński, który próbuje dociec prawdy.
Powieść zawiera właściwą Chyłce dawkę wulgaryzmów oraz terminologii prawniczej. Bardzo tęskniłam za ciętym językiem prawniczki, jej uwielbieniem do ostrych brzmień oraz popkulturowymi nawiązaniami. Książkę czyta się naprawdę przyjemnie i można pochłonąć tego grubaska w kilka dni... A potem żałować, że zrobiło się to w tym tempie, bo trzeba czekać jakieś pół roku na kolejną część. Kontratyp okazał się w jakiś sposób bardzo bliski mojemu sercu i ostatnim wspomnieniom, ponieważ Mróz opisał tutaj chorobę wysokościową, z którą zmagają się bohaterowie. Sama miałam z nią styczność w wakacje i nie dziwię się żadnej z postaci - to naprawdę nie jest przyjemne i bez odpowiednich leków nie ma się co pakować na duże wysokości.
Okładka pięknie współgra z pozostałymi tomami i wprost nie mogę się napatrzeć na moją chyłkową półkę, gdzie można zobaczyć wszystkie części w towarzystwie świeczki, sowy, kościotrupa i czaszek. Muszę również pochwalić autora oraz osoby odpowiedzialne za korektę i redakcję - chyba nic Wam nie umknęło! Ostatnio było chyba trochę słabiej na tym polu, a teraz zaszaleliście z tą dokładnością! Tradycyjnie już, wydawnictwo załączyło tematyczną zakładkę, która jest w podobnym klimacie do poprzednich.
Kontratyp jest absolutnie genialną książką, od której nie można się oderwać. Niespodziewane, jak zwykle zresztą, zakończenie daje mi nadzieję na więcej. W czasie oczekiwania na kolejny tom ja będę nadrabiać inne pozycje Remigiusza, a Wy bierzcie Chyłkę w łapki i czytajcie! Przecież nie mogę być sama z bolącym serduszkiem!
Ines de Castro
Opis fabuły
więcej Pokaż mimo toTa górska wyprawa przejdzie do historii. Troje wspinaczy miało wytyczyć nową trasę na Annapurnę, ale zamiast tego zaginęło. Odnaleziono tylko poskręcane liny. Do czasu... kilka tygodni później uczestniczka wyprawy zostaje zatrzymana, podczas nielegalnego przekraczania granicy Nepalu z Tybetem. Polska prokuratura od razu przewozi ją do Polski i oskarża o...