Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Rok 2020. Kilka miesięcy przed okrągłą rocznicą zwycięskiej Bitwy Warszawskiej terrorystyczny kraj paranoików i zbrodniarzy znów daje o sobie znać. "Bunt" w Królewcu (w poprzednich latach poprzedzony licznymi akcjami terrorystyczno-dezinformacyjnymi, zerwaniem stosunków dyplomatycznych i cierpliwymi przygotowaniami) przeradza się w kolejną wojnę z Polską. Stawka – oderwanie od Rzeczypospolitej Warmii, Mazur i kawału Podlasia z Suwalszczyzną na czele… Uzbrojone w świeżo zakupiony (używany, ale wciąż nowocześniejszy, niż rosyjskie złomy) sprzęt Wojsko Polskie rusza do boju.
O ileż przyjemniej czyta się tę książkę, niż dużo słabszą "Sprawę generała", która dość skutecznie zniechęciła mnie do twórczości Langera – inne pozycje tego Autora wciąż czekają na swoją kolej…
Bo historia przedstawiona przez Langera, choć momentami sprawiająca wrażenie nieco naiwnej, naprawdę wciąga. Szczególnie pierwsze rozdziały, w kontekście bieżących wydarzeń, w sposób dość realistyczny pokazują eskalację i drogę do wojny.
Co również bardzo mi się podoba, Langer wprowadza silne postacie kobiece – jest agentka wywiadu, jest pilot myśliwca, są dowódcy oddziałów z WOT-u i Straży Granicznej. I robi to bez żadnego feminazistowskiego zadęcia. Panie robią swoją robotę. I robią ją dobrze.
A propos WOT. Ktoś tu poniżej strzelił bzdurny zarzut, że Autor faworyzuje tę formację i przypisuje jej decydującą rolę w zwycięstwie… Pozostawię bez komentarza. I nie, w książce, w żadnym punkcie WOT nie walczy ze specnazem, bo ten wchodzi do akcji z desantem tylko raz i nie ma szansy nawet w Polsce dobrze wylądować… O walce ze specnazem wspomina Autor przy okazji wciąż zmienianych koncepcji wykorzystania Wojsk Obrony Terytorialnej.
Na plus należy zaliczyć również fakt, że Autor nie jest zaczadzony (jak wielu naszych analityków i byłych wojskowych, mądrzących się przed kamerami) onucową propagandą sukcesu i nie jest wyznawcą mitu "niezwyciężonej armii czerwonej", która w starciu z armiami zachodnimi i nowoczesną techniką jest – na szczęście – bez szans.
Niestety, książką Langera ma zasadniczą, aż nadto widoczną, przypadłość. O ile jej część pierwsza (czyli droga do wojny) jest wciągająca, wielowątkowa i umiejętnie buduje napięcie, to w drugiej (czyli wojnie) Langer łapie zadyszkę i traci impet. Zaskakuje przede wszystkim dysproporcja „sił” między częścią pierwszą, a drugą – na korzyść tej pierwszej… Jest zupełnie tak, jakby Langer tę wojnę chciał jak najszybciej zakończyć i nie rozpisywać się o niej. A szkoda, bo zaproponowany przez niego temat ma naprawdę wielki potencjał na dłuższą i bardziej rozbudowaną historię… Tak, osobiście uważam, że książką powinna być nieco dłuższa. I bardziej emocjonująca, bo Autor opisuje wszystko całkowicie beznamiętnie.
Jednak najbardziej nieprawdopodobnym elementem książki jest zaangażowanie (nie sam fakt szybkiej reakcji Sojuszu) w wojnę pewnych krajów, nominalnie będących członkami NATO, a w istocie rzeczy będących kretami moskwy. Mam tu na myśli szczególnie sąsiada zza Odry… Śmieszy mnie też naiwna wiara w to, że moskwa zostawiłaby swoich na pastwę zachodu i z taką lekkością oddała pola NATO. Choć, w obliczu całkowitej klęski „buntowników” z Królewca…
Ostatecznie: 6/10

Rok 2020. Kilka miesięcy przed okrągłą rocznicą zwycięskiej Bitwy Warszawskiej terrorystyczny kraj paranoików i zbrodniarzy znów daje o sobie znać. "Bunt" w Królewcu (w poprzednich latach poprzedzony licznymi akcjami terrorystyczno-dezinformacyjnymi, zerwaniem stosunków dyplomatycznych i cierpliwymi przygotowaniami) przeradza się w kolejną wojnę z Polską. Stawka – oderwanie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Nie sądziłem, że tak trudno będzie mi zrecenzować jedną z najważniejszych książek w historii literatury science-fiction, do dnia dzisiejszego stanowiącą źródło licznych inspiracji, odniesień i analiz, dla wielu wręcz świętą. A to przede wszystkim dlatego, że wciąż pozostaję pod wielkim wrażeniem ekranizacji z 1960 roku - może nieco cukierkowej w porównaniu ze swoim literackim pierwowzorem, ale jednak wciąż będącej dobrym filmem. Dlatego też do lektury podchodziłem z pewnymi oczekiwaniami i wyobrażeniami, które jednak nie znalazły potwierdzenia na kartach "Wehikułu czasu". Nie jest to jednak żaden powód, by książkę Wellsa przekreślać.
Do niewątpliwych plusów powieści zaliczyć należy umiejętne i wciągające czytelnika prowadzenie narracji oraz stopniowanie napięcia. Również wyczerpujące, plastyczne opisy świata przyszłości bez problemu pozwalają nam się tam przenieść wraz z Podróżnikiem w Czasie. Bardzo przekonujące i sugestywne jest też starcie racjonalnego, ścisłego umysłu z końca XIX stulecia z nowym, wcale-nie-wspaniałym światem, do którego nie pasują żadne, znane Podróżnikowi, definicje, wyobrażenia, teorie...
Momentami nieco nużące i dezorientujące są socjologiczno-społeczne przemyślenia i analizy głównego bohatera, stanowią one jednak nieodłączny i potrzebny element narracji. Podróżnik próbuje zracjonalizować i objaśnić otaczającą go rzeczywistość sobie i czytelnikom. Jednak dla mnie największą bolączką książki - i pod tym względem lepszy od niej okazuje się film.... - jest brak dogłębniejszego przedstawienia przebiegu wypadków, które w ostateczności doprowadziły do powstania ras Elojów i Morloków, i istniejącej między nimi zależności. W filmie nie ma wątpliwości, że wszystko rozpoczęła wojna atomowa z 1966 roku. W książce sugeruje się zupełnie inne powody (i wydaje się, że Autor skłania się raczej - w końcu żył w epoce pary, wynalazków i Darwina! - ku ewolucji, a nie wojnie i rewolucji, choć ubogość fauny w roku 802 701 każe myśleć jednak inaczej, a i widmo komunizmu krąży gdzieś w głowie bohatera...), jednak żaden nie znajduje pełnego potwierdzenia. Podróżnik nie odnajduje bowiem żadnych świadectw poprzednich wieków, a i sami Elojowie nie byli w stanie nic na ten temat powiedzieć. Bohater nie zatrzymuje się też w drodze do roku 802 701 ani razu... No i jakże brak mi opisu podziemnego świata Morloków...
Tym, co najbardziej rzuca się w oczy jest wielki pesymizm Autora co do kierunku rozwoju ludzkości i jej dalszego losu. Bo świat Elojów i Morloków to nie żadna "złota przyszłość", nad czym Podróżnik wyraźnie boleje. To świat regresu i upadku, który swój Złoty Wiek ma już dawno za sobą.... Ostatecznie 6/10.

Nie sądziłem, że tak trudno będzie mi zrecenzować jedną z najważniejszych książek w historii literatury science-fiction, do dnia dzisiejszego stanowiącą źródło licznych inspiracji, odniesień i analiz, dla wielu wręcz świętą. A to przede wszystkim dlatego, że wciąż pozostaję pod wielkim wrażeniem ekranizacji z 1960 roku - może nieco cukierkowej w porównaniu ze swoim...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Gdybyście dostali niepowtarzaną szansę na zmianę biegu dziejów - co byście zrobili? Przed takim dylematem stają bohaterowie książki Marcina Ciszewskiego, przeniesieni wraz z najnowszym sprzętem Wojska Polskiego (i sojuszniczym oddziałem Amerykanów) z roku 2007 wprost do dnia 1 września roku 1939.
Batalistyka, język, postacie, dialogi, humor, wartka i trzymająca w napięciu akcja, znajomość wrześniowych realiów - to najmocniejsze punkty powieści. W zasadzie jedyne, co psuło mi przyjemność z lektury to - mniej lub bardziej rażące - nielogiczności fabuły (W jakim to języku gaworzyli sobie Nancy i Wilgat...? ;) Dlaczego Śmigły nie dociekał bardziej, że z przyszłości przybył na pomoc jedynie wzmocniony batalion? No i łatwość, z jaką dowodzący wspomnianym batalionem Jerzy Grobicki dawał się wodzić za nos autorom intrygi była momentami aż zastanawiająca...). Nie zmienia to faktu, że po książkę warto sięgnąć - podobnie, jak po kolejne części serii, aż do wielkiego, widowiskowego finału w roku 2012. Ostatecznie 7/10.

Gdybyście dostali niepowtarzaną szansę na zmianę biegu dziejów - co byście zrobili? Przed takim dylematem stają bohaterowie książki Marcina Ciszewskiego, przeniesieni wraz z najnowszym sprzętem Wojska Polskiego (i sojuszniczym oddziałem Amerykanów) z roku 2007 wprost do dnia 1 września roku 1939.
Batalistyka, język, postacie, dialogi, humor, wartka i trzymająca w napięciu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jak lubię twórczość Langenfelda (seria "Czerwona ofensywa", dokończone po Wolffie "Odległe rubieże") i jego wyczerpujące (i sto razy bardziej trafne, niż te płodzone przez "prawdziwych ekspertów" z byłymi wojskowymi na czele...) analizy bieżącej wojny ukraińsko-małpiej, tak "Pięciu i czołg" zmęczyło mnie i zawiodło niemal na całej linii. I to mimo świetnego materiału na potencjalnie wciągającą historię. Zawiodło tak bardzo, że byłem bliski odłożenia książki przed dobrnięciem do jej połowy. Nawet tę recenzję jakoś trudno mi pisać...
A to dlatego, że losy pięciu polskich pancerniaków i opis ich szlaku bojowego od Normandii do północnych Niemiec są po prostu nudne i zbyt długie. Sami bohaterowie też jakoś do siebie nie przekonują i trudno mimo wszystko poczuć z nimi jakąś więź czy wczuć się w ich przeżycia. Nie do końca podobają mi się też, dość często przez Autora wrzucane, retrospekcje, dzięki którym poznajemy epopeję dwóch głównych bohaterów i ich drogę ze związku sowieckiego do tworzących się w bólach Polskich Sił Zbrojnych. Do tego dochodzą opisy szkoleń, walki jednego z bohaterów o to, żeby w ogóle do załogi trafić... Dłuży się to i męczy. Tym bardziej, że na "prawdziwą" akcję musimy poczekać aż do okolic... 200 strony! To zdecydowanie za długo. Zbytnia rozwlekłość jest jedną z głównych bolączek tej książki. Mam tutaj na myśli przede wszystkim rozlazłe, powtarzalne opisy przeżyć i przemyśleń głównych bohaterów... A i sama batalistyka - kiedy wreszcie do niej dobrniemy - męczy niemiłosiernie w kółko powtarzanymi zwrotami, opisami, odczuciami bohaterów, filozofowaniem, zbędną poetyckością... Sam koniec książki też jakoś szczególnie nie powala. Choć Autorowi udało się chyba w jakiś sposób ukazać beznadziejność sytuacji niby zwycięskich bohaterów, z których wielu nie zdecydowało się na powrót do okupowanej przez czerwone małpy Ojczyzny.
Naprawdę jest mi trudno ocenić tę książkę. 3/10 będzie chyba - niestety - odpowiednią liczbą gwiazdek... Nie mogę się nawet wysilić na wymienienie jakichś plusów tej powieści. Może poza jednym - książek ukazujących losy żołnierzy PSZ powinno być jak najwięcej jako odtrutki i przeciwwagi dla wszelkiej maści Klossów, Szarików i całej tej peerelowskiej, zakłamanej mitologii. 3/10

Jak lubię twórczość Langenfelda (seria "Czerwona ofensywa", dokończone po Wolffie "Odległe rubieże") i jego wyczerpujące (i sto razy bardziej trafne, niż te płodzone przez "prawdziwych ekspertów" z byłymi wojskowymi na czele...) analizy bieżącej wojny ukraińsko-małpiej, tak "Pięciu i czołg" zmęczyło mnie i zawiodło niemal na całej linii. I to mimo świetnego materiału na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Oto wreszcie mamy! Polski przekład pierwszego tomu "Historii Śródziemia" - dzieła dla zdecydowanej większości zagorzałych fanów twórczości Tolkiena fundamentalnego, jeśli chodzi o ukazanie ewolucji opowieści o silmarilach, pierścieniach, stworzeniu Ardy, elfów, krasnoludów i ludzi. W epoce miernych prób zawłaszczania i wykoślawiania Śródziemia przez wszelkiej maści amazony i netflixy propozycja jak znalazł.
Christopher Tolkien zabiera nas w podróż, w czasie której porządkuje, prezentuje i objaśnia najwcześniejsze wersje opowieści utkanych przez swojego Ojca. Które to opowieści w ciągu kolejnych lat zniknęły i nie weszły do kanonu, albo wyewoluowały w to, co znamy dzisiaj z kart opublikowanych książek. Znajdziemy więc znajome wątki i postacie, inne będą dla nas całkowicie nowe i zaskakujące. Z niecierpliwością będę czekał na kolejne tomy.
Mimo to oceniam książkę "jedynie" na 6. Dlaczego?
Bo książka jest trudna (a momentami wręcz męcząca...) do czytania nawet dla osoby wystarczająco dobrze zaznajomionej z tolkienowskim uniwersum, mającej za sobą kilkukrotną lekturę Hobbita, Władcy Pierścieni, Silmarilionu, Niedokończonych Opowieści, Encyklopedii Śródziemia i Atlasu Śródziemia. Główną przyczyna jest narracja. Czasami chaotyczna, czasami trudna do ogarnięcia i zrozumienia. A przede wszystkim zawiła, pełna wciąż zmieniających się imion, nazw miejscowych, wydarzeń... Sprawia to, że po niektórych fragmentach czytelnik jedynie "przelatuje" wzrokiem, bez ich głębszego zrozumienia. Mimo tej niedogodności możliwość śledzenia ewolucji jednego z najwspanialszych Mitów O Stworzeniu w dziejach literatury jest bezcenna.
6/10

Oto wreszcie mamy! Polski przekład pierwszego tomu "Historii Śródziemia" - dzieła dla zdecydowanej większości zagorzałych fanów twórczości Tolkiena fundamentalnego, jeśli chodzi o ukazanie ewolucji opowieści o silmarilach, pierścieniach, stworzeniu Ardy, elfów, krasnoludów i ludzi. W epoce miernych prób zawłaszczania i wykoślawiania Śródziemia przez wszelkiej maści amazony...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historical-fiction, w której z każdą kartką coraz mniej historical, a coraz więcej fiction. I to mało prawdopodobnej fiction.
Rok 1944. Polski oddział specjalny likwiduje Adolfa Hitlera. Wydarzenie to rozpoczyna cały szereg zdarzeń, mających na celu iście osiemnastowieczne odwrócenie sojuszy i zmianę tego, co dla Europy i świata wydaje się nieuniknione.
Powieść sprawia wrażenie sklejonej z kilku, powiązanych ze sobą, wątków i scen. Autor bardziej skupia się na jednych, by inne pozostawić albo niedokończone, albo w ogóle nie rozpoczęte. Mimo to książka wciąga, a zaludniające jej karty postacie historyczne i fikcyjne są chyba najmocniejszym jej punktem. Nie można też odmówić Autorowi wiedzy historycznej i umiejętnie zbudowanego tła powieściowych wydarzeń. Czarnecki z pewnością zachęcił mnie też do zapoznania się z dalszymi losami swoich bohaterów. Tym bardziej, że kończy narrację tuż przed "wielkim uderzeniem".
Wbrew pompatycznie krzyczącej okładce - nie, ta historia nie mogła się zdarzyć. No, chyba że mowa o twórczości "historyka" Zychowicza, który gorąco poleca książkę. Co w sumie mnie nie dziwi - pasuje do jego pisanych pod tezy bredni, fantasmagorii i realizuje jego mokry, germanofilski sen. Bo o ile wywiad II RP rzeczywiście mieliśmy bardzo dobry, to wiara w jego wszechmoc jest mocno przesadzona. Jednak jeszcze większą bolączką jest naiwna i - w epoce wszelkiej maści rewizjonistów i szkodników - wręcz szkodliwa wiara w tak wielkie ustępstwa jakiegokolwiek rządu niemieckiego wobec Polski. I dotrzymanie obietnic oraz traktatów przez Berlin. Wystarczy poczytać, co o Polakach i wschodzie sądził jeden z bohaterów powieści, von Stauffenberg. Ostatecznie 6/10.

Historical-fiction, w której z każdą kartką coraz mniej historical, a coraz więcej fiction. I to mało prawdopodobnej fiction.
Rok 1944. Polski oddział specjalny likwiduje Adolfa Hitlera. Wydarzenie to rozpoczyna cały szereg zdarzeń, mających na celu iście osiemnastowieczne odwrócenie sojuszy i zmianę tego, co dla Europy i świata wydaje się nieuniknione.
Powieść sprawia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Walczący z bezsennością, wykończony monotonnym, jednostajnym, pustym życiem Bezimienny-Bohater-Narrator spotyka na swej drodze Tylera Durdena. Nielegalne kluby walki, które wspólnie tworzą są ledwie wstępem do prawdziwej rewolucji i anarchii, wymierzonej w otaczający ich świat...
Książka trudna, udało mi się ją wreszcie przeczytać za trzecim podejściem. Sprawy nie ułatwia ani specyficzny język, ani nieco chaotyczna budowa fabuły, ani narracja głównego bohatera - sam tłumacz przyznał, że był to najtrudniejszy tekst, z jakim przyszło mu się zmierzyć. Nie każdemu może spodobać się sama tematyka powieści i to, czego dopuszczają się, co mówią i myślą jej bohaterowie.
Mimo to wciąga (nawet, gdy jako pierwszy obejrzeliśmy film i generalnie wiemy, o co chodzi...), nie można odmówić jej celnych komentarzy, przemyśleń, spostrzeżeń i... humoru. Czasem wulgarnego, czasem czarnego, ale humoru.
Nie sposób nie porównać książki do jej głośnej, wspomnianej wyżej, ekranizacji z Edwardem Nortonem i Bradem Pittem w rolach głównych. Ekranizacji, którą sam autor powieści uznał za lepszą, niż książka, którą stworzył. Zgadzam się z tą opinią. Film porządkuje fabułę, przedstawia ją w sposób bardziej przystępny i uporządkowany. Jednocześnie zmienia nieco i łagodzi sam wydźwięk tej historii. Na ekranie widzimy bowiem, jak bohaterowie chcą sobie coś powysadzać, coś zniszczyć, kogoś zastraszyć, ale generalnie to nie zamierzają tak naprawdę nikomu zrobić krzywdy. W książkowym oryginale jest zupełnie inaczej. Główny bohater i Tyler chcą krzywdzić innych. I robią to. Całkowita destrukcja jest ich celem, który bezwzględnie realizują. Papierowa wersja tej historii jest zdecydowanie bardziej dosadna, wulgarna i brutalna. Zupełnie inne jest również zakończenie przygód bohaterów. Ostatecznie - 7/10

Walczący z bezsennością, wykończony monotonnym, jednostajnym, pustym życiem Bezimienny-Bohater-Narrator spotyka na swej drodze Tylera Durdena. Nielegalne kluby walki, które wspólnie tworzą są ledwie wstępem do prawdziwej rewolucji i anarchii, wymierzonej w otaczający ich świat...
Książka trudna, udało mi się ją wreszcie przeczytać za trzecim podejściem. Sprawy nie ułatwia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Antarktyda, zima 1982...
Spokój amerykańskiej stacji badawczej zakłóca niespodziewany wypadek, od którego rozpoczyna się seria przerażających zdarzeń. Wkrótce okazuje się, że wśród jej załogi ukrywa się COŚ. Coś z innego świata...
Nowelizacja, legendarnego już dzisiaj, dzieła Johna Carpentera z genialną muzyka Ennio Morriocne zaskakująco świetnie oddaje klimat i atmosferę filmu. Klaustrofobiczne, wąskie korytarze placówki badawczej, rosnące poczucie osaczenia i zagrożenia, paranoja i brak wzajemnego zaufania - kto jest kim... lub CZYM. No i samo TO. Kształt bez kształtu, którego każdą częścią kieruje instynkt przetrwania za wszelką cenę...
Powieść zawiera kilka scen, jakie nie ukazały się w jej filmowym pierwowzorze, a które z chęcią bym w nim zobaczył. Inne odbiegają nieco od tego, co mogliśmy obejrzeć na ekranie, ale nie stanowi to jakiejś wady. Generalnie jest to zaskakująco udana nowelizacja.
W zasadzie jedynym, do czego mogę się przyczepić jest - momentami - zbyt chaotyczna narracja oraz irytujący, błędny układ tekstu (np. brak odstępów tam, gdzie powinny być) na stronach, mocno dezorientujący czytelnika. Co w połączeniu z tą pierwszą sprawia, że niektóre fragmenty trzeba czytać po dwa razy. Ostatecznie 8/10.

Antarktyda, zima 1982...
Spokój amerykańskiej stacji badawczej zakłóca niespodziewany wypadek, od którego rozpoczyna się seria przerażających zdarzeń. Wkrótce okazuje się, że wśród jej załogi ukrywa się COŚ. Coś z innego świata...
Nowelizacja, legendarnego już dzisiaj, dzieła Johna Carpentera z genialną muzyka Ennio Morriocne zaskakująco świetnie oddaje klimat i atmosferę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Specjalista od nowelizacji - Alan Dean Foster - tym razem zabiera nas w kosmos, gdzie nikt nie usłyszy naszego krzyku. Książkowa wersja spotkania załogi "Nostromo" z Obcym-Ksenomorfem - bo o niej mowa - z pewnością trzyma w napięciu. I jest to najmocniejszy punkt powieści. Mroczny, duszny klimat, pustka galaktyki i dramatyczna walka o przetrwanie w klaustrofobicznym wnętrzu statku kosmicznego mocno działają na wyobraźnię.
Jeżeli liczymy na uzyskanie nowych informacji, których nie uświadczyliśmy w filmie - zawiedziemy się. Nie ma ich zbyt wiele. Niektóre sceny odbiegają nieco od filmowego pierwowzoru, inne ukazują przebieg zdarzeń w całkowicie nowy sposób. Co ciekawe, przez całą książkę autor nie zdradza, jak Obcy właściwie wygląda! To powoduje, że staje się ona pozycją raczej dla osób zaznajomionych z filmowo-książkowo-komiksowo-komputerowym uniwersum Obcego.
Co do uniwersum - szczerze zaskoczyło mnie pominięcie pewnej (niezwykle ważnej, moim zdaniem) sceny z eksploracji warku obcego statku kosmicznego, wiążącej ze sobą różne uniwersa i rasy... Ale takie najwidoczniej prawo nowelizacji. Akcja toczy się w szybkim tempie, co czasem jest zaletą - a czasem wadą... Ostatecznie 6/10.

Specjalista od nowelizacji - Alan Dean Foster - tym razem zabiera nas w kosmos, gdzie nikt nie usłyszy naszego krzyku. Książkowa wersja spotkania załogi "Nostromo" z Obcym-Ksenomorfem - bo o niej mowa - z pewnością trzyma w napięciu. I jest to najmocniejszy punkt powieści. Mroczny, duszny klimat, pustka galaktyki i dramatyczna walka o przetrwanie w klaustrofobicznym wnętrzu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Rzadko, naprawdę rzadko zdarza się, bym odłożył czytaną książkę nie skończywszy jej. W przypadku powieści Krajewskiego tak właśnie jednak się stało. Był to mój pierwszy kontakt ze stworzoną przez Autora postacią Mocka. I, jak wszystko na to wskazuje, ostatni.
Książka nie tyle znudziła mnie, co zmęczyła. Nie znaczy to, że nie ma ona plusów - do tych zaliczam dość interesująco stworzone postacie i plastyczne opisy przedwojennego Wrocławia. Ale sama intryga, sam wątek kryminalno-ezoteryczny, sama akcja nie porywa, nie wciąga i nie powoduje żadnych emocji. Zamiast oczekiwać na wielki finał człowiek coraz bardziej szuka pretekstu do ucieczki od lektury. Ostatecznie 3/10.

Rzadko, naprawdę rzadko zdarza się, bym odłożył czytaną książkę nie skończywszy jej. W przypadku powieści Krajewskiego tak właśnie jednak się stało. Był to mój pierwszy kontakt ze stworzoną przez Autora postacią Mocka. I, jak wszystko na to wskazuje, ostatni.
Książka nie tyle znudziła mnie, co zmęczyła. Nie znaczy to, że nie ma ona plusów - do tych zaliczam dość...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Należało nam się, bo to Niemcy wywołali wojnę” – z tym zdaniem-cytatem, pojawiającym się w epilogu książki Piotra Pytlakowskiego, całkowicie się zgadzam. Bo generalnie jest to ten rodzaj książki, którą kupuję i czytam po to, żeby się z tezami Autora nie zgadzać. A wspomniane wyżej zdanie należy jak mantrę powtarzać wszystkim próbującym zakłamywać historię, szczególnie tym po drugiej stronie Odry.
W swej książce Pytlakowski podjął się opisania losów Niemców, którzy z różnych powodów zostali po wojnie na terenie Polski. Czy to z powodu mieszanego, polsko-niemieckiego, charakteru ich rodzin; czy to z każdego innego powodu. Przez pryzmat wspomnień bohaterów książki podjął się próby ukazania losów całej grupy o bardzo zróżnicowanych przeżyciach. Bohaterów, którzy mieli naprawdę różny stosunek do nowej rzeczywistości, w której przyszło im żyć i którzy na różne sposoby i z różnymi efektami starali się (lub nie) do niej dostosować. Autor poświęca też sporą część książki zbrodniom na niemieckich mieszkańcach w Aleksandrowie Kujawskim i Nieszawie.
Czytając kolejne reportaże człowiek zwraca uwagę na pewne nieścisłości w opowieściach bohaterów książki. Owszem, mogą one wynikać z wielkiego upływu czasu i zacierania się wspomnień. Tym bardziej jednak nie powinno się traktować z całkowitą ufnością wspomnień osób, które same przyznawały, że „pamiętają jedynie z opowieści i wspomnień innych”.
Szczególne wątpliwości budzą opisy zbrodni w Nieszawie – co osoba, to inna wersja wydarzeń. Raz był lód, raz go nie było. Raz ciała spływały Wisłą, raz leżały na lodzie itp. Jedna chyba największym przebojem było twierdzenie jednej pani, że jej ojca to Ruscy w styczniu 1942 zastrzelili w Kaliningradzie. W styczniu 1942. W Kaliningradzie. To musiało być jakieś super komando NKWD, znajdujące się setki kilometrów od swoich linii, na dodatek przewidujące przyszłą zmianę nazwy i przynależności państwowej Królewca. Dziwi niemal brak jakichkolwiek komentarzy, zwracających uwagę na te nieścisłości.
Bawi mnie jednocześnie, jak to Autor lekką ręką przekreśla narrację o Ziemiach Odzyskanych. Bo były one odzyskane, choć dla Autora twierdzenie to przekreśla „700 lat osadnictwa niemieckiego”. O Polakach zamieszkujących tamte ziemie, o likwidowaniu śladów polskości i słowiańskości w ramach Kulturkampfu, o Hakacie Autor zapomina. Podobną, typowo niemiecką, demencją w tej sprawie wykazują się niektórzy bohaterowie książki – jeden z nich twierdzi, że przynależność Śląska do Polski to „tylko 70 lat”!
Przecież III Rzesza uzasadniała swoją politykę przesiedleń i eksterminacji w ten właśnie sposób – twierdzeniem o „praniemieckości” tych ziem, choć to oczywista bzdura. Ale to, jak rozumiem, nie pasuje do tezy książki. Bzdury pletli Polacy, nazywając je „Odzyskanymi”.
Poza tym zauważyłem, że Autorowi zdarza się żonglować liczbami i danymi bez podania źródeł i przypisów. Poza tym, nawiązywanie do „twórczości” niejako „doktora” Polloka – antypolskiego, typowo po niemiecku manipulującego faktami i przestawiającego skutki z przyczynami – uważam za skandal.
Jeżeli dobrze rozumiem intencje Autora, to chciał on przede wszystkim pokazać uniwersalność cierpienia i fakt, że zemsta – moim zdaniem sprawiedliwa i uzasadniona! – dosięgła nie tych, co trzeba. I że nikt, niezależnie od tego, co przeżył, nie ma prawa do odwetu. Nie, drogi panie Pytlakowski, zemsta dosięgła tych, co trzeba i Polacy mieli prawo do odwetu – choć to okrutne. Bo to ludność cywilna przede wszystkim dawnych Prus stanowiła główne zaplecze i wielką bazę poparcia dla Hitlera i NSDAP. To w ich imieniu i interesie działo się to, co się działo. Z ich pełnym poparciem, akceptacją, nawet po wojnie – o czym mówią raporty i badania. Tak właśnie, nawet po 1945 Niemcy akceptowali i uznawali za niezbędną politykę eksterminacji Słowian, Żydów i innych. To pruskie drang nach Osten było powodem dwóch wojen światowych. Na szczęście Prus już nie ma.
I nie, panie Pytlakowski, nie było „polskich obozów koncentracyjnych”. Bo, w odróżnieniu od niemieckich ludobójców, Polacy nie planowali masowych czystek etnicznych, komór gazowych, dołów śmierci. Wysiedlenie Niemców było aktem sprawiedliwości dziejowej, likwidacją źródła kolejnej wojny. Likwidacja Prus była potrzebna i konieczna.
A na żadne próby stawiania na równi ze sobą cierpień Polaków i Niemców zgody być nie może. I tak – doznane od Niemców cierpienia i krzywdy w pełni usprawiedliwiają to, co działo się po wojnie. I w tym kontekście, na sam koniec: Tezy rządu polskiego w Londynie z 27 września 1944 roku otwiera zdanie: „Doświadczenie z «piątą kolumną» i metody okupacyjne stosowane przez Niemców w tej wojnie czynią współżycie ludności polskiej i niemieckiej na obszarze jednego państwa niemożliwym”.
Ostatecznie 5/10.

„Należało nam się, bo to Niemcy wywołali wojnę” – z tym zdaniem-cytatem, pojawiającym się w epilogu książki Piotra Pytlakowskiego, całkowicie się zgadzam. Bo generalnie jest to ten rodzaj książki, którą kupuję i czytam po to, żeby się z tezami Autora nie zgadzać. A wspomniane wyżej zdanie należy jak mantrę powtarzać wszystkim próbującym zakłamywać historię, szczególnie tym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Berlin 1945. Upadek” to trzecia – po publikacjach o Arnhem i Normandii – książka Anthony’ego Beevora, z którą się zapoznałem. Jak wskazuje sam tytuł, brytyjski historyk wziął na warsztat tytaniczne zmagania o niemiecką stolicę między dogorywającą III Rzeszą a Związkiem Radzieckim. Zanim jednak będziemy mogli przeczytać opis walk o Reichstag, Autor przenosi nas do stycznia 1945 roku. W drogę do Berlina wyruszamy bowiem znad… Wisły. Pierwsze rozdziały książki poświęcone są sowieckiej operacji wiślańsko-odrzańskiej. Jest opis zniszczenia Prus Wschodnich, losu ludności cywilnej, uchwycenia niejako „z marszu” przyczółków na zachodnim brzegu Odry na wschód od Berlina i walk o Pomorze Zachodnie. Przyznaję, że nie do końca rozumiem taką konstrukcję książki, której nieco ponad połowa nie jest poświęcona walkom o Berlin! Podobny zabieg rozszerzenia tematyki Beevor zastosował w książce poświęconej D-Day, z tym że w tym przypadku opisał wydarzenia następujące po tytułowym desancie. W tej książce to Berlin stanowi zwieńczenie narracji.
Niewątpliwie mocnym punktem książki są relacje i wspomnienia świadków i uczestników wydarzeń. Beevor opisuje również dość wyczerpująco grę pozorów Stalina wobec aliantów zachodnich. Nie pomija także różnic poglądów między tymi drugimi co do znaczenia Berlina jako celu dla brytyjskich i amerykańskich żołnierzy. Sporo uwagi Beevor poświęca również samej Armii Czerwonej i jej żołnierzom oraz oficerom. Autorowi udało się chyba też dość dobrze oddać trupią atmosferę, panująca w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy. Opis mieszanki fanatycznego oporu, egzekucji dezerterów, fali samobójstw, walk o władzę do samego końca i prób ucieczki „do Ameryki Południowej” robi wrażenie. Tym bardziej, gdy czytelnik przywoła obrazy z filmu „Upadek”, świetnie uzupełniające lekturę książki.
Mimo tych zachwytów „Bitwę o Berlin” oceniam najniżej ze wszystkich trzech książek Autora, jakie miałem okazję przeczytać. Dlaczego? Ano dlatego, że w książce poświęconej batalii o stolicę III Rzeszy za mało jest batalii o stolicę III Rzeszy (jak wspomniałem wyżej, sama bitwa o Berlin zajmuje mniej niż połowę księgi…). Autora temat ten momentami jakby nie interesował. Brak tu kronikarskiej dokładności z dzieła opisującego Operację Market-Garden. Walki na terenie miasta powinny być nieco bardziej dokładne i szczegółowe. Poza tym dla Autora istnieje tylko Armia Czerwona, o LWP zdobywającym Berlin i walczącym od Wisły do Odry (Wał Pomorski, Kołobrzeg, Łużyce!) u boku czerwonoarmistów ani słowa. Jest to tyle dziwne, że Beevor poświęca wiele uwagi (moim zdaniem – zbyt wiele) zagranicznym ochotnikom w SS. Takie przeoczenie czy celowe działanie jest niedopuszczalne. W ogóle, książka sprawia wrażenie, jakby dla Autora najważniejszymi tematami było samopoczucie niemieckich cywilów i lament nad ich losem, stosunki panujące wśród wierchuszki III Rzeszy oraz wyczyny żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej. Wszystko inne jest w książce opisane „po łebkach”. Nie oczekiwałem wyczerpujących opisów walk o każdym dom, kwartał po kwartale, ale… Czasem męcząca bywa również chaotyczna narracja i przeskakiwanie z miejsca na miejsce. I w ogóle, język książki nie zachwyca. Ani nie wciąga...
Moim zdaniem błędem było też umieszczenie map - momentami niezbyt dokładnych - na początku książki. Powinny znajdować się w rozdziałach poświęconych tematom, których dotyczą.
W książce nie ma chyba aż tak wielu błędów i przekłamań, co w dziełach o Normandii i Arnhem. Tradycyjnie już, kilka razy mylone są kierunki ruchów wojsk. Finalnie 5/10.

„Berlin 1945. Upadek” to trzecia – po publikacjach o Arnhem i Normandii – książka Anthony’ego Beevora, z którą się zapoznałem. Jak wskazuje sam tytuł, brytyjski historyk wziął na warsztat tytaniczne zmagania o niemiecką stolicę między dogorywającą III Rzeszą a Związkiem Radzieckim. Zanim jednak będziemy mogli przeczytać opis walk o Reichstag, Autor przenosi nas do stycznia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Kolejna świetna pozycja od Anthony’ego Beevora. Bez zbędnych i przydługich wstępów Autor zabiera nas do północno-zachodniej Francji w porywającym opisie otwarcia drugiego (choć tak naprawdę, de facto, trzeciego) frontu w Europie.
Siłą rzeczy książka nie jest aż tak szczegółowa, jak choćby dzieło poświęcone Operacji Market-Garden, temat jest dużo bardziej obszerny. Nie brak w niej jednak mnóstwa anegdot, dygresji, wspomnień wojskowych i cywilów, opisów innych wydarzeń czy nawiązań do wielkiej polityki, ściśle z wojną powiązanej. Nieco mylący może być również sam tytuł, bo termin D-Day odnosi się stricte do powietrzno-morskiej operacji desantowej 5-6 czerwca 1944 roku, a książka kończy się wyzwoleniem Paryża pod koniec sierpnia tego roku. Mamy więc okazję prześledzić nie tylko desant spadochroniarzy oraz akcję tworzenia przyczółków na pięciu normandzkich plażach, ale również dalsze walki m.in. wśród żywopłotów i nasypów legendarnych bocage, zajęcie Bretanii oraz bitwę pod Falaise z udziałem polskich pancerniaków Maczka.
Autor skupia się nie tylko na aspekcie militarnym walk o Normandię. Naświetla również inne zagadnienia (momentami zdaje się nawet, że do niektórych z nich zbyt często powraca) – np. kwestie zdrowia psychicznego żołnierzy alianckich, jakże często i masowo ulegających załamaniu i nerwicom. Beevor podkreśla też ogrom zniszczeń oraz cierpień ludności cywilnej obszarów na których toczyły się walki.
Lektura książki pozwoliła również spojrzeć nieco inaczej na kilka kwestii – choćby rolę i działalność francuskiego resistance, przez Polaków raczej postrzeganego przez pryzmat naszej Armii Krajowej oraz serialu Allo, allo i traktowany niezbyt poważnie, a bez pomocy którego jednak aliantom byłoby dużo trudniej. Sporym zaskoczeniem była obecność (dobrowolna bądź nie) bardzo wielu żołnierzy cudzoziemskich w szeregach Wehrmachtu, w tym Polaków, Alzatczyków oraz dezerterów z Armii Czerwonej, np. kawalerii kozackiej.
Jednak dla mnie największym plusem są mapy – rzecz niezbędna w książce poświęconej zagadnieniom wojennym. Publikacja zawiera dużo dość dokładnych i szczegółowych planów, praktycznie każdy rozdział omawiający kolejne posunięcia i operacje je zawiera.
Wydawnictwo Znak nie zawiodło i tym razem – również w tej książce nie brak błędów, przekłamań i głupot, choć jest ich chyba mniej, niż w dziele poświęconym Arnhem. Tradycyjnie mylone są kierunku natarcia poszczególnych oddziałów, ich nazwy (najbardziej rzuciło się w oczy przerobienie dywizji powietrznodesantowej na pancerną, a to dość znacząca różnica…) i tym podobne.
Męczące bywa czasem dość chaotyczna narracja Autora, przeskakującego niespodziewanie między wątkami, frontami, miejscowościami i dywizjami – wśród których wiele niemieckich i alianckich miało te same numery…
Ostatecznie – 7,5/10.

Kolejna świetna pozycja od Anthony’ego Beevora. Bez zbędnych i przydługich wstępów Autor zabiera nas do północno-zachodniej Francji w porywającym opisie otwarcia drugiego (choć tak naprawdę, de facto, trzeciego) frontu w Europie.
Siłą rzeczy książka nie jest aż tak szczegółowa, jak choćby dzieło poświęcone Operacji Market-Garden, temat jest dużo bardziej obszerny. Nie brak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna pozycja "historyka" Zychowicza, której nie da się doczytać do końca. Autor przedstawia swoje tezy w formie prawd objawionych i swoim niepowtarzalnym, charakterystycznym stylu - w oderwaniu od faktów i okoliczności. Innymi słowy - w książce rządzi zwykłe chciejstwo Zychowicza i jego bajkopisarstwo spod znaku historii alternatywnej. No i najśmieszniejsza teza autora o tym, jak to nie pomagając "białym" Rosjanom Polacy zmarnowali szansę na odbudowę kraju w graniach przedrozbiorowych. Dlaczego najśmieszniejsza? Bo ci sami "biali" by na to nie pozwolili. I mieliby w tym całkowite poparcie aliantów zachodnich - swoich kredytodawców, sojuszników i partnerów. 1/10

Kolejna pozycja "historyka" Zychowicza, której nie da się doczytać do końca. Autor przedstawia swoje tezy w formie prawd objawionych i swoim niepowtarzalnym, charakterystycznym stylu - w oderwaniu od faktów i okoliczności. Innymi słowy - w książce rządzi zwykłe chciejstwo Zychowicza i jego bajkopisarstwo spod znaku historii alternatywnej. No i najśmieszniejsza teza autora o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

U Erica L. Harry'ego - niczym u Hitchcocka - zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie narasta do wielkiego, widowiskowego finału.
Koniec XX wieku. Korea Północna niespodziewanie napada na sąsiada z południa. Tymczasem trwa wojna chińsko-rosyjska. Dowodzący rosyjską armią generał Razow informuje Amerykanów o zamiarze nuklearnego uderzenia na wojska chińskie w celu przełamania ich pozycji. Prezydent USA - którego bezskutecznie próbuje powstrzymać doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Lambert - każe ostrzec Chińczyków, co daje Pekinowi czas na odpalenie kilku swoich rakiet, które spadają na południe od Moskwy. Postawienie sił zbrojnych USA w stan gotowości Rosjanie odczytują jako wstęp do ataku na nich. Odpalają pierwsi.
Tak pokrótce można streścić kilkanaście-kilkadziesiąt pierwszych stron powieści Erica L. Harry'ego, z którą to książką - moim zdaniem - powinni zapoznawać się studenci kierunków strategicznych. Krok po kroku Autor opisuje eskalację, wywołanego przez pomyłkę i rosyjską paranoję, konfliktu, wkrótce przekształconego w starcie między Moskwą a Waszyngtonem i jego sojusznikami. Sojusznikami, nie NATO. Autor bowiem - wyprzedzając niejako czasy nam współczesne - nie ma też złudzeń co do reakcji niektórych państwo Paktu na zaistniałą sytuację. Jakie to państwa, pisać chyba nie muszę...
Książka buduje napięcie, jest wielowątkowa i niezwykle realistyczna. Postacie są ciekawie i przekonująco zbudowane. Autor umiejętnie wplótł ich losy w wielką historię. I nad niektórymi fragmentami ich przeżyć nie sposób momentami nie uronić łzy...
W zasadzie jedynym minusem mogą być, dość szczegółowe i rozbudowane, opisy wszelkich procedur i dokumentów - czy to wojskowych, czy cywilnych. Przydają książce realizmu i potwierdzają wiedzę Autora, ale dla niektórych mogą być nużące i męczące.
Ostatecznie 9/10.

U Erica L. Harry'ego - niczym u Hitchcocka - zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie narasta do wielkiego, widowiskowego finału.
Koniec XX wieku. Korea Północna niespodziewanie napada na sąsiada z południa. Tymczasem trwa wojna chińsko-rosyjska. Dowodzący rosyjską armią generał Razow informuje Amerykanów o zamiarze nuklearnego uderzenia na wojska chińskie w celu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Szczegółowy, momentami niemal kronikarski zapis przebiegu Operacji Market-Garden. Książka napisana żywym językiem, pełna anegdot, wspomnień i świadectw nie tylko żołnierzy oraz dowódców polskich, amerykańskich, brytyjskich, holenderskich i niemieckich, ale również ludności cywilnej. Autor nie pomija okrpieństw i brutalności wojny, więc co wrażliwsze osoby powinny przemyśleć sięganie po tę książkę. Nie pozostawia też wątpliwości, komu należy przypisać główne autorstwo klęski operacji. W mojej opinii jednak publikacja zawiera zbyt mało map, pozwalających zorientować się kto, co, gdzie i w którym kierunku. Sytuacja w Holandii była niezwykle dynamiczna, zmieniała się częstokroć kilka razy w ciągu godziny. Zamieszczone mapy dają ogólny obraz, w obliczu powyższego to jednak zbyt mało. Momentami również w zakłopotanie i dezorientację może wprowadzić duża liczba stopni i nazwisk, wprowadzanych z szybkością strzelającego karabinu maszynowego. Jednak prawdziwą bolączką wydania przeze mnie posiadanego są irytujące błędy i przekłamania w druku. Przekręcane nazwiska, nazwy miejscowości, jednostek wojskowych, mylone kierunku ruchów wojsk... Jednak chyba najgłupszym błędem, jaki udało mi się znaleźć był podpis do zdjęcia, głoszący, że Arnhem ostatecznie wyzwolili Kanadyjczycy... 14 kwietnia 1944! Tymczasem sama operacja zaczęła się 17 września, a 14 kwietnia aliantów nie było nawet we Francji! Ostatecznie: 7/10.

Szczegółowy, momentami niemal kronikarski zapis przebiegu Operacji Market-Garden. Książka napisana żywym językiem, pełna anegdot, wspomnień i świadectw nie tylko żołnierzy oraz dowódców polskich, amerykańskich, brytyjskich, holenderskich i niemieckich, ale również ludności cywilnej. Autor nie pomija okrpieństw i brutalności wojny, więc co wrażliwsze osoby powinny...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Ghost Fleet. Następna wojna światowa August Cole, P.W. Singer
Ocena 5,6
Ghost Fleet. N... August Cole, P.W. S...

Na półkach: , ,

Autorzy zabierają nas w podróż do – nie tak dalekiej – przyszłości w kolejnej wizji III wojny światowej, w której to naprzeciw siebie stają połączone siły chińsko-rosyjskie i Amerykanie wspierani przez nielicznych sojuszników. Temat z rosnącą wciąż popularnością, nośny, dający pole do popisu. Wiele już w tej materii książek napisano. Jak poradzili sobie z nim Autorzy?
Przede wszystkim w oczy rzuca się podstawowa bolączka książki – niemrawa ta III wojna. O ile sam opis zaskakującej i błyskawicznej inwazji na Hawaje wciągnął, to potem robi się zwyczajnie nudnawo. I trochę nielogicznie. Bo oto zamiast atakować i dobić przeciwnika, jak nakazuje zdrowy rozsądek, chiński dowódca wygłasza sentencje z dzieła Sun Tzu, filozofuje i daje Amerykanom „czas na zrozumienie, że przegrali”. Chińsko-rosyjski potwór zadowolił się tylko podbojem Hawajów i zdominowaniem Pacyfiku oraz Dalekiego Wschodu. Litościwie. Główną część książki stanowi wiec opis przygotowań do kontrofensywy amerykańskiej. Sytuacja poprawia się w drugiej części książki – akcja staje się wartka, wielowątkowa, wciągająca, Autorzy dość umiejętnie zbudowali napięcie.
Czy to na pewno wojna światowa? Nie bardzo, bo autorzy skupiają się głównie na wspomnianych już wyżej Hawajach. No, owszem – coś tam napomykają o poprzednich walkach w innych regionach (odsiecz dla Guamu), jest skromny wątek japoński, ale to niezbyt wiele jak na taką książkę. I jak na globalny, w zamierzeniu, konflikt.
Zastanawiającą jest również nagła wolta chińskiej polityki i rezygnacja z „naturalnego” kierunku ekspansji – czyli na północ, za Amur.
Interesująco zbudowano fikcyjne tło historyczne wydarzeń przedstawionych w książce – zamachy, kryzysy gospodarcze i polityczne.
Przekonująco wypada także uzależnienie gospodarki i armii Stanów Zjednoczonych od technologii chińskiej, które odbija się Jankesom czkawką – tracą swoje sieci wojskowe, unieruchomione zostają maszyny, kłopoty są nawet ze sprzętami AGD itd.
Na plus na pewno należy także zaliczyć postacie – dość dobrze zarysowane, w miarę wyraziste, których losami i działaniami się przejmujemy.
Wątek polski pokazany znośnie i bez jakichś szczególnych czy irytujących bzdur. Choć to, co Amerykanie przekazali Polakom w zamian za pomoc w walce z Chińczykami i Rosjanami jest naprawdę mocno zaskakujące…
I na sam koniec refleksja – wydaje się, że dla autorów sama wojna nie jest najważniejszym elementem narracji i stanowi tylko pretekst do popisywania się wiedzą techniczną i snucia wizji rozwoju technologii oraz maszyn bojowych. Czy ich przewidywania się sprawdzą? Przekonamy się już wkrótce. Ostatecznie 6/10.

Autorzy zabierają nas w podróż do – nie tak dalekiej – przyszłości w kolejnej wizji III wojny światowej, w której to naprzeciw siebie stają połączone siły chińsko-rosyjskie i Amerykanie wspierani przez nielicznych sojuszników. Temat z rosnącą wciąż popularnością, nośny, dający pole do popisu. Wiele już w tej materii książek napisano. Jak poradzili sobie z nim Autorzy?...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka przez wielu uważana za pozycję kanoniczną jeżeli chodzi o przedstawienie i analizę wydarzeń z maja 1926 roku oraz ich przyczyn. Niestety jednak, w mojej opinii przedstawia ona zamach majowy zbyt jednostronnie. Przede wszystkim razi brak świadectw i wspomnień strony piłsudczykowskiej. Książka wydaje się być pisana pod tezę, nie bez wpływu czasów, w których powstała. Niektóre wątki traktowane są przez autora wręcz po macoszemu.

Na plus muszę na pewno zaliczyć – co zdarza się w publikacjach poświęconych tamtym wydarzeniom bardzo rzadko, niemal wcale – zamieszczenie map Warszawy z okresu walk między piłsudczykami a stroną rządową. Jest to o tyle ważne, że niektóre części stolicy od czasów tamtych wydarzeń uległy całkowitej odmianie. Na pochwałę zasługują również na pewno zamieszczone wspomnienia polityków i działaczy, oddające atmosferę i nastroje tamtych dni, i stanowiące cenne źródło informacji.

Poza tym autor chyba celowo sprowadza genezę maja 1926 niemal tylko do ambicji Piłsudskiego, dodatkowo budując wokół Jego osoby spłaszczoną, jednostronną narrację jako żywo przypominającą brednie endeków i komunistów. 5/10

Książka przez wielu uważana za pozycję kanoniczną jeżeli chodzi o przedstawienie i analizę wydarzeń z maja 1926 roku oraz ich przyczyn. Niestety jednak, w mojej opinii przedstawia ona zamach majowy zbyt jednostronnie. Przede wszystkim razi brak świadectw i wspomnień strony piłsudczykowskiej. Książka wydaje się być pisana pod tezę, nie bez wpływu czasów, w których powstała....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka dość wciągająca i budująca napięcie, przywodzi na myśl wielkie widowiska filmowe w stylu „Dnia Niepodległości”. Autor z rozmachem przedstawia wielką inwazję obcych istot i ich przewagi. Ciekawy jest też sam pomysł co do pochodzenia najeźdźców, których otacza aura tajemnicy.

Jest jednak coś, co skutecznie psuło mi przyjemność z lektury. Wiem, że to militarne s-f, ale płaskość i ubogość postaci aż kłuje w oczy. Poza tym niektóre opisy i spora część dialogów irytuje infantylnością i powtarzalnością rodem z telenowel popularnych stacji telewizyjnych.

Mimo wszystko poczułem się zachęcony do zapoznania się z kolejnymi częściami tego cyklu. Ostatecznie – 6/10.

Książka dość wciągająca i budująca napięcie, przywodzi na myśl wielkie widowiska filmowe w stylu „Dnia Niepodległości”. Autor z rozmachem przedstawia wielką inwazję obcych istot i ich przewagi. Ciekawy jest też sam pomysł co do pochodzenia najeźdźców, których otacza aura tajemnicy.

Jest jednak coś, co skutecznie psuło mi przyjemność z lektury. Wiem, że to militarne s-f,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Polska. Rosja. Prowokacje. Zbrojne potyczki. Spisek. Wróg z (Dalekiego) Wschodu. Oto kolejna pozycja spod znaku political & military fiction od wydawnictwa War Book. Tym razem jednak autor proponuje nieco inny scenariusz zdarzeń, niż te "standardowe", do których zdołaliśmy przywyknąć czytając książki innych pisarzy, tworzących dla tego wydawnictwa. O ile początek książki jest nawet obiecujący, to potem robi się nieco gorzej. Nudnawo, choć pancerne bitwy na stepach południowej Rosji mogą robić wrażenie. Najgorszym chyba i najbardziej naiwnym elementem tej książki jest sojusz i nagły wybuch cukierkowej niemal miłości Polaków do „bratniego” narodu. Książka do przeczytania i zapomnienia, skutecznie zniechęciła mnie do kupowania dalszych produkcji tego autora.

Polska. Rosja. Prowokacje. Zbrojne potyczki. Spisek. Wróg z (Dalekiego) Wschodu. Oto kolejna pozycja spod znaku political & military fiction od wydawnictwa War Book. Tym razem jednak autor proponuje nieco inny scenariusz zdarzeń, niż te "standardowe", do których zdołaliśmy przywyknąć czytając książki innych pisarzy, tworzących dla tego wydawnictwa. O ile początek książki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to