-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-01-20
2019-12-17
2019-12
2019-09-28
2018-09-27
Ni to kryminał, ni książka psychologiczna?
Ależ to jedno i drugie. Zwłaszcza warstwa psychologiczna jest tutaj przemyślana i świetnie przedstawiona.
Trudno polubić się z bohaterami i jeszcze trudniej identyfikować?
Na litość boską, a po cóż się identyfikować? W każdej książce tak trzeba?
Chyba tylko u Joanne Harris spotyka się coś takiego, że myślisz, kombinujesz, jesteś pewien, że dobrze to wykombinowałeś, wszystko się zgadza.
A jednak nie.
Źle.
Wszystko na odwrót.
A to dlatego, że ludziom łatwo coś wmówić. Łatwo ich zwieść, a potem już pójdą tym jednym torem, bo po co szukać innych rozwiązań?
Majstersztyk.
Specjalnie szukałam poszczególnych słowek po wcześniejszych rozdziałach, czy na pewno się zgadza, bo jak mogłam coś takiego przeoczyć, jak można było to ukrywać przez całą książkę.
Ale tutaj wszystko zazębia się idealnie, wszystkie drobne sceny zyskują dodatkowy sens. Każdy akapit przemyślany.
Oklaski także dla tłumacza.
Zresztą, jeśli chodzi o niesamowite zwroty akcji, podobnie sprawy się miały w "Błękitnookim chłopcu", gdzie też musiałam zbierać szczękę z podłogi.
Niestety, te mroczniejsze książki Harris są na tym serwisie wyjątkowo niedocenione. Po raz kolejny mam wrażenie, że nie mogę się już pomocniczo sugerować tymi gwiazdkami.
Patrząc na niezwykle wysoko ocenianie gnioty z bohaterami pozbawionych konkretnych cech charakteru, można zacząć myśleć, że ludzie takich wolą. Bohaterów miałkich, bez kręgosłupa, bez zainteresowań, białe karty, żeby wszyscy mogli się z nimi utożsamiać. Nikogo.
Cóź, jeśli tak jak ja bardziej cenicie sobie postacie z charakterem, niekoniecznie dobrym, która napędzają całą akcję, zamiast niedouczonych bezkręgowców przepychanych fabułą przez książkę, to "Dżentelmeni i gracze" mogą Wam się spodobać.
I tak na marginesie, postać Leona to arcydzieło. Zwłaszcza dopełnione pod koniec książki słowami starego nauczyciela, kiedy cały obraz tej postaci składa się w spójną i logiczną całość.
Niesamowite.
Ni to kryminał, ni książka psychologiczna?
Ależ to jedno i drugie. Zwłaszcza warstwa psychologiczna jest tutaj przemyślana i świetnie przedstawiona.
Trudno polubić się z bohaterami i jeszcze trudniej identyfikować?
Na litość boską, a po cóż się identyfikować? W każdej książce tak trzeba?
Chyba tylko u Joanne Harris spotyka się coś takiego, że myślisz, kombinujesz, jesteś...
2018-01-19
"– Inni ludzie nie wzbudzają w tobie silniejszych emocji, prawda? [...]
Ze mną jest tak samo."
Rozłupała mnie na kawałki.
Dziwne, ale dowiedziałam się o niej przez reklamę tych plakatów-zdrapek ze 100 książkami, które warto przeczytać. Tytuł mnie zaintrygował, opis jeszcze bardziej. Jakoś tak czułam, że mi się spodoba, ta książka do mnie wołała.
Te wszystkie zarzuty, które wypisują inni czytelnicy, dla mnie są samymi zaletami.
Jedyne z czym pozostaje mi się zgodzić to fakt, że to nie jest książka dla każdego.
I bardzo dobrze.
Jeśli już nie interesują Was rzeczy bardziej wzniosłe niż zwyczajne szare życie i jego problemy, jeśli uważacie, że rozmowy o sztuce, pięknie i innych językach to bzdury, to jej nie czytajcie.
Jeśli uważacie, że opowieść o ludziach, ich duszach, umysłach i uczuciach nie jest fabułą samą w sobie, i potrzebujecie wyraźnej linii akcji, to jej nie czytajcie.
No i nie czytajcie jej też, jeśli bohaterów lubicie tylko wtedy, kiedy są, Waszym zdaniem, moralni.
Ja nigdy tak na bohaterów nie patrzę i nie oceniam ich przez podział na dobro i zło, a ci tutaj zafascynowali mnie bez reszty.
Ich wzajemne skomplikowane relacje, dla wielu tu niezrozumiałe, sprawiały, że nie mogłam przestać o nich myśleć i każda minuta czytania to było kolejne nowe przeżycie.
Cały czas miałam tę książkę w głowie i z każdą stroną coraz bardziej byłam pewna, że trafi do czołówki moich ulubionych i zostawi we mnie ślad.
Już zawsze będę czasami o niej myśleć, i wspominać bohaterów. Już ze mną zostaną, i nie mogę sobie wyobrazić, że mogłabym ich zapomnieć. Będą mnie odwiedzać w tych cichych chwilach, w których nie można robić nic innego, oprócz patrzenia na chmury.
Słyszę nawiązania do nich w przypadkowych piosenkach, chociaż raczej na pewno ich tam nie ma.
Zawsze już będę trochę kochać Henry'ego, tak jak nadal trochę kocham Hansa Castorpa z "Czarodziejskiej Góry".
No i zawsze już będę trochę tęsknić za Bunnym.
Ten "cuniculus molestus" jakimś cudem zaprzyjaźnił się też ze mną.
"– Inni ludzie nie wzbudzają w tobie silniejszych emocji, prawda? [...]
więcej Pokaż mimo toZe mną jest tak samo."
Rozłupała mnie na kawałki.
Dziwne, ale dowiedziałam się o niej przez reklamę tych plakatów-zdrapek ze 100 książkami, które warto przeczytać. Tytuł mnie zaintrygował, opis jeszcze bardziej. Jakoś tak czułam, że mi się spodoba, ta książka do mnie wołała.
Te wszystkie zarzuty,...