-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać362
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2021-02-08
2016-03-12
2016-03-21
Na początek co mi się podobało:
1) niecodzienna historia, na pewno jeszcze takiej nie czytaliście
2) "strasznie" wciągająca (nie czytać przed snem ani ważnym sprawdzianem! [czytałam w obu przypadkach, nie polecam])
3) zwroty akcji - tu nie ma nic przewidywalnego
4) opowieść o prawdziwej istocie miłości - za co tak naprawdę ludzie się kochają, czy to naprawdę nie zawsze jest zewnętrzność; kochasz nie dla własnych korzyści, ale dla korzyści tej drugiej osoby - czy potrafiłbyś/potrafiłabyś oddać tę osobę komuś innemu, w imię własnej miłości?
5) dobrze wykorzystany temat - nie każdy autor wyjątkowego pomysłu potrafi go wyczerpująco przedstawić
A teraz to, co zabrało tej książce parę gwiazdek od mojej opinii... Czyli - kogo irytuje wszechobecność homoseksualnej miłości, jakby gdyby wszyscy naokoło wmawiali, że to "normalne", niech raczej ostrożnie podchodzi do "Każdego dnia".
Na początek co mi się podobało:
1) niecodzienna historia, na pewno jeszcze takiej nie czytaliście
2) "strasznie" wciągająca (nie czytać przed snem ani ważnym sprawdzianem! [czytałam w obu przypadkach, nie polecam])
3) zwroty akcji - tu nie ma nic przewidywalnego
4) opowieść o prawdziwej istocie miłości - za co tak naprawdę ludzie się kochają, czy to naprawdę nie zawsze jest...
2016-10-02
Wiecie, pomyślałam sobie, że dobrze czytać takie książki, bo wtedy nasze własne życie wydaje się zupełnie bezproblemowe.
Wiecie, pomyślałam sobie, że dobrze czytać takie książki, bo wtedy nasze własne życie wydaje się zupełnie bezproblemowe.
Pokaż mimo to2016-12-29
Wciąż powstaje tak dużo fanfictionów o dalszych losach Harry'ego Pottera oraz jego krewnych i znajomych, a ile z nich udało nam się przepowiedzieć i jaka jest prawda?
Nie do końca rozumiem, jaki cel, oprócz komercyjnego, miało napisanie sztuki jako ósmej części serii o Harrym Potterze. Bo kanonicznie ta historia właściwie nie wnosi niczego nowego, a jest rozdrapywaniem starych ran, wyjaśnianiem do bólu wszystkiego, co możliwe, co w powieściach mogło być uznane za "podparte zbyt małą ilością argumentów". Ta nowa historia to zamieszanie, zagmatwanie, a wszystko to, żeby w końcu wrócić do początku, do tego samego.
JEDNAKŻE
Wątki są jak zwykle świetnie poprowadzone. Niczym w kryminale, dlatego wierzę, że udział J.K. Rowling w nadaniu formy tej historii był jednak naprawdę duży. Chociaż zakończenie jest przewidywalne, sztuka nie pozwala się od siebie oderwać, trzyma nas w napięciu i niepewności.
Poza tym, wzruszający i pełen szczęścia jest sam fakt, że możemy jeszcze raz powrócić do świata Harry'ego Pottera, odświeżonego, ale wciąż przepełnionego tym samym klimatem, magiczną aurą, naszymi ulubionymi i paroma nowymi pełnokrwistymi postaciami. Dla każdego prawdziwego fana Pottera to będzie wspaniałe doświadczenie. "Przeklęte Dziecko" to już takie apogeum z apogeum, wszystko wyjaśnione [aż do przesady]. Ale czy coś w tym złego? Tak kultowa seria musiała się zakończyć czymś bardzo ostatecznym. Czymś, co chociaż w 80% zaspokoiłoby głód fanów, który pozostał po "Insygniach Śmierci".
Miałabym tylko zastrzeżenia co do oprawy graficznej, bo na półce z resztą siedmiu ksiąg z pierwszego, naszego oczywiście ulubionego! wydania z ilustracjami Mary Grandpre niezbyt dostojnie się prezentuje.
Podsumowując, historia może i nie innowacyjna, ale Harry Potter to Harry Potter - dla mnie bomba.
***
WAIT!
Po przespaniu się z tą książką stwierdziłam, że jednak nie jest pozbawiona sensu, bo ma drugie dno. Moi drodzy, sposób, w jaki ułożyły się losy nie zawsze nam odpowiada. Chcielibyśmy czasami wrócić do przeszłości i coś zmienić. Skierować na inny tor wydarzeń.
Ale
Trzeba uwierzyć, że teraźniejszość jest zawsze w swojej najlepszej wersji. Cokolwiek innego mogłoby się stać wcześniej, zaburzyłoby to dzisiejsze czasy, czasem bardzo poważnie. Nie wszystko da się wrócić. Nie wszystko da się zmienić. Ale tak jest najlepiej. Nie mogło być inaczej. Może wtedy... wydarzyłoby się... coś strasznego...
Tak więc! nie oceniajmy pochopnie.
Wciąż powstaje tak dużo fanfictionów o dalszych losach Harry'ego Pottera oraz jego krewnych i znajomych, a ile z nich udało nam się przepowiedzieć i jaka jest prawda?
Nie do końca rozumiem, jaki cel, oprócz komercyjnego, miało napisanie sztuki jako ósmej części serii o Harrym Potterze. Bo kanonicznie ta historia właściwie nie wnosi niczego nowego, a jest rozdrapywaniem...
2016-11-26
2016-11-06
Czyżby nowy "Harry Potter" został odnaleziony?
Zawsze lubiłam grecką mitologię, chociaż nigdy wcześniej nie czytałam fanficów na jej temat. Teraz... nie jestem pewna, czy chciałabym żyć w takiej rzeczywistości. W każdym razie dobrze się o tym czyta.
Trochę późno odkryłam "Percy'ego Jacksona", ale było warto. Przygoda za przygodą, intryga za intrygą i zagadka do ostatniej strony.
Czyżby nowy "Harry Potter" został odnaleziony?
Zawsze lubiłam grecką mitologię, chociaż nigdy wcześniej nie czytałam fanficów na jej temat. Teraz... nie jestem pewna, czy chciałabym żyć w takiej rzeczywistości. W każdym razie dobrze się o tym czyta.
Trochę późno odkryłam "Percy'ego Jacksona", ale było warto. Przygoda za przygodą, intryga za intrygą i zagadka do ostatniej...
2016-09-25
Czy ktoś zauważył, że każdy akt w tym dramacie jest O TYM SAMYM?
Nie znam się na literaturze antycznej, ale dla mnie "Antygona" to jeden wodospad Niagara lejącej się wody.
Niestety, nie mogę wam odradzić czytania tego utworu, bo jest on obowiązkową lekturą. Ostatecznie możecie się odwołać do streszczenia, zrozumiecie więcej niż z treści...
Czy ktoś zauważył, że każdy akt w tym dramacie jest O TYM SAMYM?
Nie znam się na literaturze antycznej, ale dla mnie "Antygona" to jeden wodospad Niagara lejącej się wody.
Niestety, nie mogę wam odradzić czytania tego utworu, bo jest on obowiązkową lekturą. Ostatecznie możecie się odwołać do streszczenia, zrozumiecie więcej niż z treści...
2016-09-24
2016-10-02
2016-09-10
Jeśli macie mało czasu, a przy tym upodobanie do dziwnych książek i nie przeszkadza wam całkowity brak szczęśliwych wydarzeń w jej treści, to możecie z powodzeniem sięgnąć po Serię Niefortunnych Zdarzeń. Trudno powiedzieć, co tak urzeka w tej książce, może po prostu klimat, jakiego wielu innym brak. Uczynnie uprzedzam, że chwilowo może wam się po niej zważyć humor.
Jeśli macie mało czasu, a przy tym upodobanie do dziwnych książek i nie przeszkadza wam całkowity brak szczęśliwych wydarzeń w jej treści, to możecie z powodzeniem sięgnąć po Serię Niefortunnych Zdarzeń. Trudno powiedzieć, co tak urzeka w tej książce, może po prostu klimat, jakiego wielu innym brak. Uczynnie uprzedzam, że chwilowo może wam się po niej zważyć humor.
Pokaż mimo to2016-10-01
2016-10-01
Dawno temu natknęłam się na książkę pt. "Sekret". Wszyscy ją chwalili, dlatego też chciałam ją przeczytać. Zaczęłam i... bardzo się zawiodłam. O gustach się nie dyskutuje, ale dla mnie to były kompletne bzdury. Jak można coś zdobyć, wyłącznie o tym myśląc.
Można. Otóż może nie tak dosłownie i nie rzeczy [materialne], ale można.
Bo parę rozdziałów w życiu później znalazłam w bibliotece szkolnej "W dżungli podświadomości". I to też jest sekret. Tyle że napisany w racjonalny sposób. "Sekret" uczy, jak zdobyć szczęście, w kontekście otrzymać to, czego się nie ma, a co na pewno nam to szczęście da. A "W dżungli podświadomości" uczy, jak być szczęśliwym, posiadając wyłącznie to, co już się zdobyło. Czy to nie lepsza wizja?
Szczęście jest w nas. Nie jest nigdzie tam, jest tutaj. Tylko ma to do siebie, że trudno je dostrzec. A to dlatego, bo zakrywają je zniekształcające rzeczywistość okulary, nazywają się PODŚWIADOMOŚĆ. Nie tak łatwo je niestety zdjąć, bo trudniej się wtedy widzi. Ale tylko przez jakiś czas. Potem wzrok się przyzwyczaja i naprawia.
I jeszcze coś: nie uważam, że jest jakiś określony wiek, żeby czytać tę książkę. A może im wcześniej, tym lepiej. Ja mam lat szesnaście i popełniam błędy, to normalne, ale teraz będę już świadoma tych błędów i będę mogła naprawić je bardzo wcześnie. Dlatego naprawdę, nie zwlekajcie.
Dawno temu natknęłam się na książkę pt. "Sekret". Wszyscy ją chwalili, dlatego też chciałam ją przeczytać. Zaczęłam i... bardzo się zawiodłam. O gustach się nie dyskutuje, ale dla mnie to były kompletne bzdury. Jak można coś zdobyć, wyłącznie o tym myśląc.
Można. Otóż może nie tak dosłownie i nie rzeczy [materialne], ale można.
Bo parę rozdziałów w życiu później znalazłam w...
2016-07-08
Mmm, dawno nie miałam do czynienia z taką elokwencją. Cała "Saga o Wiedźminie" zapowiada się na prawdziwą ucztę słowa pisanego. Nie ma tu mowy o nudnych opisach, a Sapkowski tak operuje narracją, że czytasz, jakbyś oglądał film.
"Miecz przeznaczenia" w niczym nie ustępuje pierwszemu tomowi. To wciąż wyjątkowe historie, błyskotliwe dialogi, niesamowity klimat, który, choć przepełniony czarami, kreuje realistyczny świat, ze wszystkimi jego wadliwymi aspektami również. "To nie baśń, to życie" powiedziała Calanthe i jej słowa, jak w żadnej innej książce, nie śmieszą mnie.
Jeszcze więcej wzruszeń, jeszcze więcej nawiązań do klasycznych baśni; w "Wiedźminie" nawet "Mała Syrenka" może mieć inne zakończenie, jedenastu tak naprawdę nigdy nie istniejących braci zmieniło się w kormorany, a Królewna Śnieżka to groźna zabójczyni.
"Powiedz mu, żeby się wysuszył!".
Mmm, dawno nie miałam do czynienia z taką elokwencją. Cała "Saga o Wiedźminie" zapowiada się na prawdziwą ucztę słowa pisanego. Nie ma tu mowy o nudnych opisach, a Sapkowski tak operuje narracją, że czytasz, jakbyś oglądał film.
"Miecz przeznaczenia" w niczym nie ustępuje pierwszemu tomowi. To wciąż wyjątkowe historie, błyskotliwe dialogi, niesamowity klimat, który, choć...
2016-06-30
Idealnie wykreowany, oryginalny świat, w którego istnienie jesteś w stanie uwierzyć. Równie pełnokrwiste są postacie, które w nim żyją. Główny bohater wzbudza sympatię i całość w ogóle brzmi tak prawdziwie, że żadne magiczne zachowania ani istoty nie wydadzą ci się zwykłym, naiwnym i papierowym wymysłem autora, jak to często kończą historie mniej wyrafinowane. A "Wiedźmin" ma klasę i styl, jako czytelnik masz być uznany za elitę, a nie oszołoma. Inteligentny humor, zgrabnie wpleciona prawda o ludziach, swojskie, narodowe upiory, których opisy wyzwalają gęsią skórkę - po prostu pokochałam tę książkę. Sapkowski jest do tego mistrzem dialogów i przez jego tekst mknie się ze wstrzymanym oddechem. Polecam każdemu. Nigdy nie zrozumiem tych, którzy nie lubią fantastyki.
Idealnie wykreowany, oryginalny świat, w którego istnienie jesteś w stanie uwierzyć. Równie pełnokrwiste są postacie, które w nim żyją. Główny bohater wzbudza sympatię i całość w ogóle brzmi tak prawdziwie, że żadne magiczne zachowania ani istoty nie wydadzą ci się zwykłym, naiwnym i papierowym wymysłem autora, jak to często kończą historie mniej wyrafinowane. A...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-27
Rozwój bohaterów trwa. Wydaje mi się, że Brandon Mull lepiej opisał powstawanie więzi między zwierzoduchami a ich ludźmi; Maggie Stiefvater skupiła się na pchnięciu akcji do przodu, ale w zasadzie stylowo nic mi nie przeszkadzało. Nadal czyta się szybko, przyjemnie. Historia prosi się o kontynuację. Jedyne, do czego mogłabym mieć zastrzeżenie to różnice kulturowe Conora, Abeke, Meilin i Rollana. Powinny być... spore, bo każdy z nich pochodzi przecież z zupełnie innej części Erdas. Ale oprócz odmiennych charakterów wszyscy zachowują się tak samo. Wiem, że to problem, kreować każdego oddzielnie pod względem pewnych tradycji zachowań i uznawania wartości, ale to by chyba urzeczywistniło ich relacje. Jak dla mnie za łatwo im jest się ze sobą dogadać, ale może po prostu się czepiam.
Rozwój bohaterów trwa. Wydaje mi się, że Brandon Mull lepiej opisał powstawanie więzi między zwierzoduchami a ich ludźmi; Maggie Stiefvater skupiła się na pchnięciu akcji do przodu, ale w zasadzie stylowo nic mi nie przeszkadzało. Nadal czyta się szybko, przyjemnie. Historia prosi się o kontynuację. Jedyne, do czego mogłabym mieć zastrzeżenie to różnice kulturowe Conora,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-25
Film był Świetny przez duże Ś, z mocnym 9/10, bo za krótki. Niektórzy mieli czelność czepiać się samego początku, twierdząc, że cały konflikt został wprowadzony za szybko i bez wyjaśnienia. Co tak szlachetne orki jak Frostwolfowie robią w Hordzie? No to macie prequel, czytajcie. Nie osądzajcie za szybko, jeśli nie wiecie, jak wyglądała sytuacja.
Choć jak wszystkie książki o Warcrafcie i ta powstała specjalnie dla fanów, ci, którzy nie grają, też świetnie odnajdą się w książkowej wersji świata. Czyta się szybko i przyjemnie (mimo że przyjemnych wydarzeń raczej tu mało), postacie są dobrze zarysowane; podoba mi się, z jaką chwałą przedstawiony został klan Mroźnego Wilka, ich zasady i tradycje. Szkoda ich, no cóż.
To historia z dawien dawna, ale wciąż na czasie głównie ze względu na najnowszy obecnie dodatek Warlords of Draenor. Myślę, że to dobre uzupełnienie wiedzy na jego temat. No dobra, Ameryki tam nikt nie odkrył, ale Christie Golden pisze tak świetnie, że szkoda nie przeczytać i nie poczuć się na chwilę, jakby naprawdę było się na Draenorze i walczyło przeciw przeznaczeniu jako jeden z Mroźnych Wilków.
Nie wszystkie opowieści muszą kończyć się dobrze, tak to już jest, że w życiu bywają decyzje, którym nie można się sprzeciwić. Siła i honor! Nie pozwólmy, żeby Azeroth został zniszczony.
Film był Świetny przez duże Ś, z mocnym 9/10, bo za krótki. Niektórzy mieli czelność czepiać się samego początku, twierdząc, że cały konflikt został wprowadzony za szybko i bez wyjaśnienia. Co tak szlachetne orki jak Frostwolfowie robią w Hordzie? No to macie prequel, czytajcie. Nie osądzajcie za szybko, jeśli nie wiecie, jak wyglądała sytuacja.
Choć jak wszystkie książki...
2016-06-12
Zacznijmy od plusów. To prosta książka, czyta się lekko i bardzo szybko. Na pierwszym planie stoi dość ciekawie zarysowana osoba, kolekcjonerka słów i jedzenia w żołądku. Trudno mi powiedzieć, co właściwie czyni tę książkę taką przeciętną. Marta Fox skupia się na specyficznych problemach nastolatków, w tej książce na scenę wychodzi naiwne zakochanie i problem z podjadaniem. Wciąż i bez opamiętania. Być może powinny ją czytać tylko osoby, które właśnie takie problemy mają. Być może dlatego ta książka nie miała dla mnie większego znaczenia. Okej, jest tu nawet o pewności i akceptacji siebie, ale w dość oględny sposób. Według mnie ciężko określić, jaki był cel tej historii.
Nie wiem też, co dziwnego stało się z interpunkcją dialogów. A bohaterowie chodzą w "T-shirtach z długim rękawem". Nawet nie chce mi się tego komentować.
Zacznijmy od plusów. To prosta książka, czyta się lekko i bardzo szybko. Na pierwszym planie stoi dość ciekawie zarysowana osoba, kolekcjonerka słów i jedzenia w żołądku. Trudno mi powiedzieć, co właściwie czyni tę książkę taką przeciętną. Marta Fox skupia się na specyficznych problemach nastolatków, w tej książce na scenę wychodzi naiwne zakochanie i problem z podjadaniem....
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-03
Czasami w życiu coś wydaje się ważne i wielkiej wagi. Wobec czego poświęcamy temu czemuś całą swoją uwagę, wszystkie działania i wszystkie myśli.
Entuzjazm ma to do siebie, że nie trwa długo; ale nauka na błędach to nic złego.
Książka na najwyżej dwa dni, napisana prostym i naturalnym językiem, w formie pamiętnika. To nie arcydzieło psychologiczne, ale opowieść o problemach, jakie każdy może mieć, o kompleksach i chorej ambicji. Na szczęście to nie jest tak, że żadnego problemu nie da się rozwiązać.
Czasami w życiu coś wydaje się ważne i wielkiej wagi. Wobec czego poświęcamy temu czemuś całą swoją uwagę, wszystkie działania i wszystkie myśli.
Entuzjazm ma to do siebie, że nie trwa długo; ale nauka na błędach to nic złego.
Książka na najwyżej dwa dni, napisana prostym i naturalnym językiem, w formie pamiętnika. To nie arcydzieło psychologiczne, ale opowieść o...
2016-05-29
Skończyłam. Nie wierzę. Naprawdę nie wierzę, że skończyłam czytać tę książkę.
Powiem szczerze: nie zrozumiałam jej. Początek czytało się lekko. Spodobało mi się dowiadywać, jak dawniej myśleli ludzie, chociaż sama nie zagłębiałam się w filozoficzne pytania i ta książka w zasadzie w ogóle nie zmieniła mojego sposobu myślenia. Jednak napisana jest przystępnym językiem i to w formie historii, która domaga się wyjaśnienia.
ALE w pewnym momencie poczujecie się zmęczeni. Zrobicie przerwę. Nie gwarantuję, że wrócicie z takim samym zapałem. Druga część zaczęła mnie naprawdę męczyć: zrobiła się z tego abstrakcja, jakaś groteska.
Tyle gwiazdek za pierwsze wrażenie. Sięgnęłam po tę książkę, bo zastanawiałam się, co uczyniło ją bestsellerem - stwierdzam, że właśnie to pierwsze wrażenie. Powiedzmy, pierwsze dwieście-trzysta stron. Nie szkodzi jeśli nie doczytacie do końca. Nic nie stracicie. On nie ma dla mnie sensu - możecie mnie posądzać o niewrażliwość, trudno. Właśnie tak go przewidywałam, ale liczyłam, że zostanie wyjaśniony. Nie został... Mam wrażenie, że autor sam nie zrozumiał, co się stało. Namieszał, nagromadził wątków, aż się zmęczył i po prostu skończył tę powieść? I to zrobił to tak, że podciągnęłabym ją pod fantastykę.
Skończyłam. Nie wierzę. Naprawdę nie wierzę, że skończyłam czytać tę książkę.
Powiem szczerze: nie zrozumiałam jej. Początek czytało się lekko. Spodobało mi się dowiadywać, jak dawniej myśleli ludzie, chociaż sama nie zagłębiałam się w filozoficzne pytania i ta książka w zasadzie w ogóle nie zmieniła mojego sposobu myślenia. Jednak napisana jest przystępnym językiem i to w...
Nie oglądałam filmu na podstawie tej książki, ale pewnie jest od niej lepszy. Ta historia ma potencjał, ale została napisana jakoś tak... zwyczajnie. Nie wzbudza żadnych emocji, nie tworzy klimatu. Nie pachnie świętami.
Autor nie poświęcił uwagi postaciom, zarysował je dość płasko. Wszystkie te emocje są jakieś niewiarygodne. Zaczyna parę wątków, które mogłyby być interesujące, ale w ostateczności również je lekceważy.
Kto ma dość świąt, może spróbować przeczytać tę powieść Johna Grishama, chociaż nie wiem, czy go przekona. Jest masa lepszych książek o świętach.
A Słońce nie powoduje wytwarzania witaminy C, tylko D, no błagam.
Nie oglądałam filmu na podstawie tej książki, ale pewnie jest od niej lepszy. Ta historia ma potencjał, ale została napisana jakoś tak... zwyczajnie. Nie wzbudza żadnych emocji, nie tworzy klimatu. Nie pachnie świętami.
więcej Pokaż mimo toAutor nie poświęcił uwagi postaciom, zarysował je dość płasko. Wszystkie te emocje są jakieś niewiarygodne. Zaczyna parę wątków, które mogłyby być...