rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Spotkasz mnie nad jeziorem” Carley Fortune to książka, co do której miałam ogromne oczekiwania. Poprzedni wydany w Polsce tytuł autorki - „Każde kolejne lato”, który był zarówno jej debiutem, zachwycił mnie swoim nostalgicznym, letnim klimatem, komfortowym stylem jak i świetnie wykreowanymi, realistycznymi postaciami.

Tutaj poznajemy historię Fern Brookbanks i Will Baxtera, którzy pewnego dnia spotykają się w Toronto. Są sobie zupełnie obcy, jednak postanawiają spędzić ze sobą dwadzieścia cztery godziny, które zbliżają ich do siebie. Kolejny raz spotkają się dopiero dziewięć lat później, a ich losy łączą się w okolicznościach śmierci matki Fern.

Niestety „Spotkasz mnie nad jeziorem”, w porównaniu do debiutu autorki, nie zachwyciła mnie i zdecydowanie „czegoś” jej brakuje. Pod względem klimatu jest bardzo zbliżona do „Każdego kolejnego lata” - mamy jezioro, piękne widoki, letnie ciepło. Są też rodzinne tajemnice, miłosne rozterki i niedopowiedzenia. Jednak w tym przypadku autorka gdzieś zagubiła fabułę i kreację bohaterów. O ile postać Fern mnie kupiła, tak Will nie do końca mnie przekonał. Zabrakło mi realizmu w ich relacji, emocji i przede wszystkim motywacji i dialogu. Fabularnie zapowiadało się dobrze, ale tylko z początku-z każdą kolejną przeczytaną stroną traciłam zainteresowanie tą historią.

„Spotkasz mnie nad jeziorem” czytało się dobrze, ale nie na tyle, by zagościć w moim sercu na dłużej. Liczę na to, że kolejna książka autorki będzie bardziej „moja”. :)

„Spotkasz mnie nad jeziorem” Carley Fortune to książka, co do której miałam ogromne oczekiwania. Poprzedni wydany w Polsce tytuł autorki - „Każde kolejne lato”, który był zarówno jej debiutem, zachwycił mnie swoim nostalgicznym, letnim klimatem, komfortowym stylem jak i świetnie wykreowanymi, realistycznymi postaciami.

Tutaj poznajemy historię Fern Brookbanks i Will...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Niewiedza” Milana Kundery to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Po przeczytaniu tej krótkiej historii mam mieszane uczucia, ale jednocześnie zaciekawiona jak wypadają inne jego książki. 

Jest melancholijnie, jest tu dużo tęsknoty, smutku i niezrozumienia, ponieważ Milan Kundera traktuje w „Niewiedzy” o ogólnie pojętej emigracji, w najprostszy z możliwych sposobów. Jakie uczucia towarzyszą emigrantom? Jak czas wpływa na relacje z niegdyś przyjaciółmi? Jak zmienia się człowiek po opuszczeniu swojego kraju? Na te pytania i wiele innych autor próbuje odpowiedzieć. 

Stylistycznie i merytorycznie nie mam jej nic do zarzucenia. Czytało się tę książkę naprawdę bardzo dobrze. Niestety fabularnie w moim odczuciu jest chaotyczna, a kreacja bohaterów jest strzępkowa, byle by przekazać myśli, które według autora są najważniejsze. Warto po ten tytuł sięgnąć, jednak myślę, że temat, który porusza autor, najbardziej jednak trafi do osób, które są bezpośrednio z nim związane. 

„Niewiedza” Milana Kundery to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Po przeczytaniu tej krótkiej historii mam mieszane uczucia, ale jednocześnie zaciekawiona jak wypadają inne jego książki. 

Jest melancholijnie, jest tu dużo tęsknoty, smutku i niezrozumienia, ponieważ Milan Kundera traktuje w „Niewiedzy” o ogólnie pojętej emigracji, w najprostszy z możliwych sposobów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo słabo w porównaniu do pierwszego tomu. Zabrakło wszystkiego - dobrego smaku, urzeczywistnienia historii, kreacji charakterów postaci oraz budowania relacji między nimi. W tym tomie dzieje się wszystko "już, tu i teraz", bez żadnej logiki.

Bardzo słabo w porównaniu do pierwszego tomu. Zabrakło wszystkiego - dobrego smaku, urzeczywistnienia historii, kreacji charakterów postaci oraz budowania relacji między nimi. W tym tomie dzieje się wszystko "już, tu i teraz", bez żadnej logiki.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Doceniam, choć to nie do końca moje klimaty. Nie czułam tej historii - zabrakło mi chemii między bohaterami oraz zrozumienia ich zachowania. Przez styl w jakim jest napisana ta książka ciężko było mi się wciągnąć.

Doceniam, choć to nie do końca moje klimaty. Nie czułam tej historii - zabrakło mi chemii między bohaterami oraz zrozumienia ich zachowania. Przez styl w jakim jest napisana ta książka ciężko było mi się wciągnąć.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ależ to była piękna i zarazem ciężka lektura. Początkowo trudno mi było się wciągnąć, ale jednak ta historia ma w sobie "to coś" co przytrzymuje czytelnika na dłużej. Polecam!

Ależ to była piękna i zarazem ciężka lektura. Początkowo trudno mi było się wciągnąć, ale jednak ta historia ma w sobie "to coś" co przytrzymuje czytelnika na dłużej. Polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach:

„Córka z Grecji” to już trzeci tom cyklu „Utracone córki”. Dwa poprzednie - „Córka z Włoch” oraz „Córka z Kuby”, wywarły na mnie bardzo dobre wrażenie i naprawdę miło je wspominam! Podobnie jak w pierwszej i drugiej części mamy wspólny początek, czyli tajemnicze pudełko i rodzinną zagadkę do rozwiązania. Tym razem Soraya Lane zapoznaje nas z dziejącą się współcześnie historią Elii, która próbuje odkryć swoje rodzinne korzenie oraz dawne zamiłowanie do malarstwa, a także historią tajemniczej greczynki-Aleksandry, która ma powiązania z muzyką.

Gdybym miała opisać tę książkę jednym słowem, to najodpowiedniejsze by było „komfortowa”, bo taki właśnie jest ten tom. W „Córce z Grecji” na próżno szukać dramatów i zawiłości. Fabuła jest dość przewidywalna, bohaterzy nieskomplikowani, a autorka powoli odkrywa przed nami kolejne jej karty, dając obraz całej powieści.

„Córka z Grecji” jest napisana lekko i nawet nie zauważycie, kiedy historia dobiegnie końca. Przeczytałam ją „na raz” i trochę żałuję, że autorka w tym tomie trochę tę akcję pośpieszała, bo chciałoby się więcej pobyć w tej tytułowej Grecji. Zasmakować w opisach przyrody i kultury- tego mi niestety w tym tomie zabrakło.

Mimo wszystko uważam, że to bardzo dobra historia. O odnajdowaniu pasji, o sztuce, o rodzinie i poświęceniu. Na zbliżającą się wiosnę i lato-idealna! Widziałam już w zapowiedziach, że czwarty tom jest w przygotowaniu, także nie zastanawiajcie się i sięgajcie po cykl Utracone córki.

„Córka z Grecji” to już trzeci tom cyklu „Utracone córki”. Dwa poprzednie - „Córka z Włoch” oraz „Córka z Kuby”, wywarły na mnie bardzo dobre wrażenie i naprawdę miło je wspominam! Podobnie jak w pierwszej i drugiej części mamy wspólny początek, czyli tajemnicze pudełko i rodzinną zagadkę do rozwiązania. Tym razem Soraya Lane zapoznaje nas z dziejącą się współcześnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mona Kasten to jedna z moich ulubionych autorek. Do tej pory wszystkie jej historie były osadzone w realnym świecie, jednak tym razem zaprezentowała czytelnikom tytuł „Fallen Princess”, który jest jej pierwszym z gatunku fantastyki i dodatkowo w klimacie dark academia. Miałam ogromne oczekiwania co do tej historii i autorka, jak zwykle nie zawiodła!

Fabuła przenosi nas do Akademii Everfall, gdzie poznajemy Zoey — główną bohaterkę, najpopularniejszą, stojącą wysoko statusem, uczennicę. Na tej uczelni kształtowane są osoby, które posiadają ogromne magiczne moce. Taką też posiada Zoey, ale wszystko się komplikuje, gdy jej energia objawia się podczas balu, gdzie umiera jeden z uczniów. Okazuje się, że nie jest uzdrowicielką jak reszta z jej rodu, tylko banshee i przewiduje śmierć. Od tej pory Zoey musi pozostawić swoich przyjaciół i zacząć naukę od początku, na innym wydziale, pod okiem nowego mentora, jednocześnie starając się rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci.

Mona Kasten i fantastyka to od teraz moje nowe ulubione połączenie.

„Fallen Princess” to lekkie pióro autorki, dużo magii i ciekawych rozwiązań oraz intrygująca kryminalna zagadka i świetnie wykreowani bohaterowie, których charaktery ewoluują na przestrzeni historii. Wątek romantyczny, który się tutaj subtelnie pojawia, w tym tomie nie gra pierwszych skrzypiec i w mojej ocenie to jest super, bo autorka skupiła się na przedstawieniu nam świata, zasad w nim panujących oraz morderczej tajemnicy. Wszystkie te elementy są zgrabnie wplecione w fabułę i połączone ze sobą. Świetnie się to czytało!

Z pozoru mogłoby się wydawać, że tytuł ten będzie skierowany bardziej w kierunku młodszych czytelników, ale i Ci bardziej „doświadczeni” będą się świetnie bawić, gwarantuję.

Mona Kasten to jedna z moich ulubionych autorek. Do tej pory wszystkie jej historie były osadzone w realnym świecie, jednak tym razem zaprezentowała czytelnikom tytuł „Fallen Princess”, który jest jej pierwszym z gatunku fantastyki i dodatkowo w klimacie dark academia. Miałam ogromne oczekiwania co do tej historii i autorka, jak zwykle nie zawiodła!

Fabuła przenosi nas do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozczarowało mnie zakończenie tej historii. Ten tom jest mocno "dramatyczny" i cukierkowy. Zabrakło mi tutaj klimatu z pierwszych dwóch tomów.

Rozczarowało mnie zakończenie tej historii. Ten tom jest mocno "dramatyczny" i cukierkowy. Zabrakło mi tutaj klimatu z pierwszych dwóch tomów.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Seria butikowa, jak przy każdym kolejnym tomie z tej serii zachwyca swoim wydaniem, które na pewno ucieszy nie jedną srokę okładkową. Twarda oprawa, złocenia-wygląda to przepięknie. Niestety, ten tytuł od Daphne du Maurier, w mojej ocenie, wypada zdecydowanie najsłabiej w porównaniu do innych powieści tej autorki, które przeczytałam. Spodziewałam się po tej książce historycznego romansu, jednak niestety (dla mnie ;)) więcej w nim historii i brutalności, aniżeli miłości.

Tak, „Generał i panna” to powieść historyczna, której fabuła skupia się na przetrwaniu w pogrążonej w wojnie domowej Kornwalii. Mimo że Daphne du Maurier bardzo sprawnie przeplata historię wojenną z historią rodzinną głównych bohaterów, która jest pełna sekretów i dramatów, to jednak ciężko było mi się w ich losy zaangażować. Główni bohaterowie — Panna Harris i generał Richard to w mojej ocenie postacie mocno antypatyczne. Ciężko było mi polubić się z ich charakterami, motywami działań oraz samą relacją.

Stylistycznie i fabularnie jest bardzo dobrze, podobnie do innych powieści Daphne du Maurier, jednak ta historia nie jest historią „moją”. Jestem jednak pewna, że wielu osobom przypadnie do gustu, zwłaszcza gdy lubią pióro autorki i gotycki, mroczny klimat, jaki tworzy w swoich książkach.

Seria butikowa, jak przy każdym kolejnym tomie z tej serii zachwyca swoim wydaniem, które na pewno ucieszy nie jedną srokę okładkową. Twarda oprawa, złocenia-wygląda to przepięknie. Niestety, ten tytuł od Daphne du Maurier, w mojej ocenie, wypada zdecydowanie najsłabiej w porównaniu do innych powieści tej autorki, które przeczytałam. Spodziewałam się po tej książce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Nightbane” to bezpośrednia kontynuacja fabuły z „Lightlark”, więc autorka zaczyna historię w momencie, gdy klątwa nad wyspą została w końcu przełamana. Isla powoli odkrywa swoje moce, uczy się jak być władczynią i dodatkowo mierzy się z brakiem akceptacji. Te niedogodności okazują się jednak niczym w porównaniu do śmierci i niebezpieczeństwa, które kolejny raz nadchodzą na wyspę, a zadaniem Isli i Oro pozostaje ponowne uratowanie mieszkańców Lightlarku.

Kończąc „Lightlark”, Alex Aster zostawiła mnie z tyloma pytaniami, że nie mogłam się doczekać, aż pojawi się kontynuacja. Niestety, gdy już w końcu do tego doszło, po przeczytaniu, myśląc o „Nightbane” mam tylko w głowie jedno pytanie „Alex, dlaczego poszłaś w tym kierunku?”. Muszę to napisać — klątwa drugiego tomu mocno wisi nad tym tytułem. Dodatkowo Alex Aster swoimi zabiegami sprawiła, że fabuła jest tak bardzo (naprawdę bardzo...) podobna do innych książek z tego gatunku. Jestem świadoma, że ciężko stworzyć coś nowego, coś oryginalnego w tych czasach. Jednak mimo wszystko nie tłumaczy to, aż tak mocnej inspiracji Dworami Sarah J. Maas i Wronami Leigh Bardugo. Sceny, cytaty, relacje między bohaterami ... Wygląda to tak, jakby Alex Aster skorzystała z gotowca gwarantującego sukces — bo wiadomo, że to będzie się czytać i podobać, bo już zostało przez kogoś sprawdzone i że jest szansa, że ktoś to nie czytał, tych tytułów nie wyłapie tych niuansów. Zarówno Dwory, jak i Wrony bardzo lubię, ale jednak sięgając po „Nightbane”, chciałabym dostać coś, co nie jest zlepkiem tych historii. Również fabularnie wplótł się tutaj mały chaos, Isla straciła swój charakter, który tak bardzo polubiłam w pierwszym tomie, a przeskoki czasowe zwłaszcza na początku, gdy wszystko nie zaczęło się tak perfekcyjnie łączyć, bardzo wybijały z czytania.

Bardzo nie chcę oceniać tego tytułu, aż tak bardzo negatywnie, bo „Nightbane” naprawdę mi się podobało, a od drugiej połowy wciągnęła do tego stopnia, że ciężko było mi ją odłożyć. Tak jak wspomniałam prędzej — to po prostu musi się podobać i dobrze czytać. Mimo wszystko ciężko mi wymazać te wszystkie minusy, inspirację innymi tytułami i niedociągnięcia.

Czy sięgnę po kolejny tom? Zdecydowanie tak, jednak z cichą nadzieją, że autorka obierze inny kierunek niż w przypadku „Nightbane ”.

„Nightbane” to bezpośrednia kontynuacja fabuły z „Lightlark”, więc autorka zaczyna historię w momencie, gdy klątwa nad wyspą została w końcu przełamana. Isla powoli odkrywa swoje moce, uczy się jak być władczynią i dodatkowo mierzy się z brakiem akceptacji. Te niedogodności okazują się jednak niczym w porównaniu do śmierci i niebezpieczeństwa, które kolejny raz nadchodzą na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobrze słuchało się tej historii, choć momentami według mnie jest przegadana. Pióro autorki na plus - na pewno sięgnę po inne jej powieści.

Bardzo dobrze słuchało się tej historii, choć momentami według mnie jest przegadana. Pióro autorki na plus - na pewno sięgnę po inne jej powieści.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobrze się tego słuchało! Klimat niepokojący, fabuła intrygująca, choć pełna niedopowiedzeń.

Bardzo dobrze się tego słuchało! Klimat niepokojący, fabuła intrygująca, choć pełna niedopowiedzeń.

Pokaż mimo to


Na półkach:

DNF - 25%.
Nudna, niczym mnie nie zaciekawiła. Ani fabułą, ani bohaterami. Przez tą 1/4 książki, którą przeczytałam, nie wydarzyło się nic, co przekonałoby mnie do dalszego czytania. Styl autorki też mi nie siadł — jest mocno opisowy, momentami chaotyczny. Szkoda, bo oczekiwania miałam duże.

DNF - 25%.
Nudna, niczym mnie nie zaciekawiła. Ani fabułą, ani bohaterami. Przez tą 1/4 książki, którą przeczytałam, nie wydarzyło się nic, co przekonałoby mnie do dalszego czytania. Styl autorki też mi nie siadł — jest mocno opisowy, momentami chaotyczny. Szkoda, bo oczekiwania miałam duże.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobrze słuchało się tego reportażu. Porusza bardzo ważną tematykę, niestety jest mocno rozciągnięty, tym samym pod koniec mocno nużący. Wiele w nim powtórzeń i wałkowania ciągle jednego wątku. Jest też mocno stronniczy i bardzo upolityczniony w swoich opiniach.

Bardzo dobrze słuchało się tego reportażu. Porusza bardzo ważną tematykę, niestety jest mocno rozciągnięty, tym samym pod koniec mocno nużący. Wiele w nim powtórzeń i wałkowania ciągle jednego wątku. Jest też mocno stronniczy i bardzo upolityczniony w swoich opiniach.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Valérie Perrin to kolejna autorka, po której książki mogę sięgać w ciemno. „Zapomniane niedziele” to kolejna pozycja, którą miałam okazję przeczytać i kolejna, której poznanie sprawiło mi ogrom przyjemności, choć nie pobiła ona mojego dotychczasowego ulubieńca — „Życia Violette”.

W „Zapomnianych niedzielach” fabuła prowadzona jest wielotorowo, poznajemy trzy historię — współczesną, tą z lat 80/90 XX w. oraz czasów II wojny światowej. Wszystkie mają jeden wspólny mianownik, a jest nią postać Justin — która jest opiekunką w domu spokojnej starości. Główna bohaterka z troską podchodzi do swoich podopiecznych, historii ich życia oraz wspomnień, które postanawia utrwalić na papierze. Dzięki niej poznajemy losy miłości Hélène Hel, a w międzyczasie Justin przypadkiem odkrywa swoje rodzinne tajemnice, pełne niedopowiedzeń.

„Zapomniane niedziele” to powieść to sile pamięci, o miłości i nie tylko tej z happy endem, pełna sekretów i milczenia. Styl autorki jest bardzo przyjemny w odbiorze dla czytelnika, ma on w sobie coś subtelnego, a jednocześnie angażującego, co nie pozwala rozstać się z opowiadaną przez nią historią. V. Perrin przedstawiając zwykłą prozę życia, potrafi ująć serce czytelnika, zręcznie balansując między przeróżnymi emocjami.

„Zapomniane niedziele” to książka, która z pewnością spodoba się osobom, które lubią z wolna płynącą fabułę, pełną emocji i powoli ujawnianych tajemnic. Polecam!

Valérie Perrin to kolejna autorka, po której książki mogę sięgać w ciemno. „Zapomniane niedziele” to kolejna pozycja, którą miałam okazję przeczytać i kolejna, której poznanie sprawiło mi ogrom przyjemności, choć nie pobiła ona mojego dotychczasowego ulubieńca — „Życia Violette”.

W „Zapomnianych niedzielach” fabuła prowadzona jest wielotorowo, poznajemy trzy historię —...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najsłabsza z tego cyklu. Ciężko było mi wygryźć się w tę historię. Zwłaszcza, że fabuła jest mocno naciągana, mało realistyczna i chaotyczna. Dodatkowo między głównymi bohaterami nie wyczułam ani nuty chemii.

Najsłabsza z tego cyklu. Ciężko było mi wygryźć się w tę historię. Zwłaszcza, że fabuła jest mocno naciągana, mało realistyczna i chaotyczna. Dodatkowo między głównymi bohaterami nie wyczułam ani nuty chemii.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótka i przyjemna w odbiorze lektura. Traktuje o relacjach i ich wpływie na kształtowanie drugiego człowieka.

Krótka i przyjemna w odbiorze lektura. Traktuje o relacjach i ich wpływie na kształtowanie drugiego człowieka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie przebiła "Życia Violette", mimo wszystko przesłuchałam dużą przyjemnością. Uwielbiam styl autorki! To bardzo dobra historia o relacjach, które łączą nas na całe życie.

Minusy? Były momenty, gdzie myślałam, że zgubiłam się w fabule-wkradał się mały chaos spowodowany narracją. Autorka zaskoczyła mnie w kilku momentach, jednak im dalej w las tym zakończenie stawało się coraz bardziej przewidywalne..

Nie przebiła "Życia Violette", mimo wszystko przesłuchałam dużą przyjemnością. Uwielbiam styl autorki! To bardzo dobra historia o relacjach, które łączą nas na całe życie.

Minusy? Były momenty, gdzie myślałam, że zgubiłam się w fabule-wkradał się mały chaos spowodowany narracją. Autorka zaskoczyła mnie w kilku momentach, jednak im dalej w las tym zakończenie stawało się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przesłuchałam do końca "aby przesłuchać". Niestety ta historia nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Ani pozytywnych, ani negatywnych, na żadnym etapie słuchania audiobooka. Nie wiem, czy w ogóle zrozumiałam, co autorka chciała przekazać. Na plus klimat, jaki został wykreowany przez autorkę-bardzo osobliwy.

Przesłuchałam do końca "aby przesłuchać". Niestety ta historia nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Ani pozytywnych, ani negatywnych, na żadnym etapie słuchania audiobooka. Nie wiem, czy w ogóle zrozumiałam, co autorka chciała przekazać. Na plus klimat, jaki został wykreowany przez autorkę-bardzo osobliwy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobrze, że książka jest stosunkowo krótka, więc nie zrobiłam DNF'a. Główna bohaterka strasznie mnie irytowała swoim ciągłym narzekaniem i szukaniem winy w całym świecie, tylko nie w sobie. Dodatkowo nie widzę sensu w treści jaką przekazuje nam autorka, ani przekazu jaki miałby płynąć z tej fabuły. Duże rozczarowanie.

Dobrze, że książka jest stosunkowo krótka, więc nie zrobiłam DNF'a. Główna bohaterka strasznie mnie irytowała swoim ciągłym narzekaniem i szukaniem winy w całym świecie, tylko nie w sobie. Dodatkowo nie widzę sensu w treści jaką przekazuje nam autorka, ani przekazu jaki miałby płynąć z tej fabuły. Duże rozczarowanie.

Pokaż mimo to