Carmen

Profil użytkownika: Carmen

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 7 tygodni temu
206
Przeczytanych
książek
296
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
13
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Jak morze szerokie i głębokie, tyle jest w mitologii kobiet godnych by ich historię opisać na nowo. Mit Ariadny znajduje się prawdopodobnie w czołówce, jeśli idzie o popularność, obok takich kobiet jak Medea, Kirke, Eurydyka, czy Penelopa.

Autorka miała ambitny plan, by Ariadnie oddać głos i opowiedzieć heroiczną historię Tezeusza i kreteńskiej księżniczki, z perspektywy osoby, bez której pogromca Minotaura nie wyszedł by z Labiryntu żywy. Nie mniej owy "głos", który autorka stara się oddać bohaterce, to głos zakochanej nastolatki, zaślepionej ulotnym zauroczeniem, w które nie da się uwierzyć - nawet jeśli znając mit, zdajemy sobie sprawę z tego, jak płytko zazwyczaj opisywano w nich kobiety. Ariadna jest denerwująca, płacze albo krzyczy, a na dokładkę jest niewiarygodnie wręcz naiwna. Pewną przeciwwagą autorka próbowała chyba uczynić jej młodszą siostrę - Fedrę, ale chcąc być wierną mitom, musiała rzucić początkowo ciekawą i nawet dająca się lubić, sprytną i inteligentną dziewczynę w otchłań kolejnego ślepego zauroczenia.
Opowieść miała być ponoć historią nie tyle miłości, co siostrzeństwa, ale ostatecznie bohaterki nie mają ze sobą styczności praktycznie aż do samego końca, a gdy fabuła książki w końcu na nowo splata ich ścieżki, wcale nie ma tu wybuchu wielkiej siostrzanej miłości, a prędzej żalu i nieporozumień...

A skoro historia opiewać miała kobiety... Niemal każdy przedstawiony mężczyzna jest tu opisany jako niegodziwiec myślący tylko o swojej sławie i chwale, a jeśli taki nie jest, to czasu ekranowego ma tyle co kot napłakał. Tezeusz jest zapatrzonym w siebie, notorycznym kłamcą, pozbawionym moralności i uwielbiającym dźwięk własnego głosu (i na nic zdaje się scena jego finalnego "załamania"). Minos, co w sumie jest uzasadnione, jest po prostu tyranem, który swoje córki traktuje niczym zeszłoroczny śnieg, a Dionizos... Dionizos przez całą niemal opowieść opisywany jest jako ten Olimpijczyk, który miał być inny niż wszyscy, a ostatecznie i tak okazuje się łasym na uwielbienie greckim bogiem. Niczego zatem nowego ta historia do mitu nie wnosi. Ot utarte wizerunki, które wszyscy doskonale znamy. A na domiar złego, jest przegadana i zwyczajnie nudna.

Jedno trzeba jednak przyznać, historia dość wiernie trzyma się mitu i brak tu prób przemycenia współczesnego światopoglądu, co dla niektórych będzie plusem, innych natomiast prawdopodobnie odstręczy.

Jak morze szerokie i głębokie, tyle jest w mitologii kobiet godnych by ich historię opisać na nowo. Mit Ariadny znajduje się prawdopodobnie w czołówce, jeśli idzie o popularność, obok takich kobiet jak Medea, Kirke, Eurydyka, czy Penelopa.

Autorka miała ambitny plan, by Ariadnie oddać głos i opowiedzieć heroiczną historię Tezeusza i kreteńskiej księżniczki, z perspektywy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To była baaaaaardzooooo długa lektura... bardzo, bardzo długa... I wcale nie mam tutaj na myśli tych 640 stron, bo sama objętość to coś, co w powieściach fantasy jest względnie na porządku dziennym, aleeeee... właśnie to "ale" jest całkiem spore i zaczyna się od faktu, że nie mogłam się zmusić żeby tą książkę dokończyć przez ostatnie pół roku. PÓŁ ROKU!

Opis, którym częstuja nas wydawcy na tylnej okładce, nawet mógłby być zachęcający, choć jest dość schematyczny - cała historia bowiem toczy się w oparciu o wyprawę grupy nieznajomych sobie ludzi, którzy w dodatku nawet się nie lubią, po owiane legendą kamienie zwane Lyshanami. Mamy tu więc, głupiego i niezwykle naiwnego w swym dążeniu do bohaterskości chłopaka o imieniu Yun, który kreowany jest chyba na sztampowy przykład "od zera do bohatera", choć jego rozwój jest opisany tak, jakby w jedną noc nauczył się wszystkiego, co wiedzieć powinien... (masakra...); a towarzyszą mu: (1) aspirująca do miana inteligentnej młoda alchemiczka (o czym książka nie pozwala nam zapomnieć, bo co chwila pojawia się określenie "młoda alchemiczka") Mina, która z alchemią to chyba się nie spotkała, bo jedyne co potrafi to paplać jakieś pierdoły i tylko zgrywać mądrą (Jak można być aż tak irytującym to ja nie wiem...); (2) skrytobójca Garet, który co rusz dostaje wciry i pyszni się jaki to jest niepokonany i sprytny, choć w rzeczywistości wcale taki nie jest, a jedyne co potrafi to rzucać niezbyt rozgarnięte komentarze i spojrzenia spod byka...; (3) Sylvo, o którym wiadomo tylko tyle, że jest niezwykle irytujący; i wisienka na torcie czyli (4) NIEZNAJOMY - serio, facet nie ma ani imienia ani twarzy, którą cały czas skrywa kaptur (jakby jakiś kaptur był w stanie zakryć twarz aż tak, że pod żadnym kątem nie da się dojrzeć chociażby podbródka...) Jedna wielka niewiadoma, a książka stara się nam wmówić, że oni wszyscy idą za nim, bo ma to jakiś sen. Nie, nie ma ludzie. NIE MA. Najlepsze jest jednak to, że choć historia aspiruje chyba do przedstawienia podróży na miarę tolkienowskiej Drużyny Pierścienia, to jednak na ponad 600 stronach nie dowiadujemy się o tych bohaterach praktycznie niczego, co mogło by wzbudzać jakąkolwiek sympatię. Tu nie da się lubić praktycznie nikogo. Jedyne co te postacie powodują w człowieku to spora doza irytacji i zastanowienia nad ludzką głupotą... są po prostu mdłe i mało ciekawe, ale to i tak nie jest w tym wszystkim najgorsze... ta książka jest niewiarygodnie wręcz rozciągnięta.

Spokojnie mogło by tam nie być połowy tego co jest... co ja mówię 3/4! Składa się z tylu niepotrzebnych opisów, jeszcze próbujących brzmieć poetycko (co wcale nie wychodzi), że równie dobrze można by przeczytać przewodnik po Tatrach i człowiek lepiej by się bawił. Mówię całkowicie poważnie. Te opisy są momentami tak nudne, że chwilę mi zajęło zanim byłam w stanie przebrnąć przez niektóre strony, bez zamknięcia książki tak z 15 razy, żeby westchnąć ze zrezygnowaniem. Rzeczy które zasługują na uwagę są tu pomijane niemal całkowicie. Nie wiadomo na przykład do czego w zasadzie te Lyshany służą, ani jaki cel mają poszczególni bohaterowie w ich zdobyciu - tylko Yun ma jakiś realny powód żeby ich szukać. O samym świecie kreowanym przez autorkę wiadomo tylko tyle, że składa się z pięciu krain, z których 4 odzwierciedlają znane wszystkim 4 żywioły, a piąty reprezentuje sobą to wszystko, co mroczne i złe... Nie ma żadnego głównego złego i to mogło by nawet zadziałać, bo widmo kreatur zamieszkujących piątą krainę można było dobrze wykorzystać, ale nie... Bohaterowie nie mierzą się z żadnym realnym zagrożeniem, a jedynie wyobrażają sobie co mogłoby się wydarzyć. Cała historia poprzetykana jest wstawkami, które śmiało można nazwać zapychaczami (i tak, mam na myśli te cholerne bagna - kto czytał ten wie) i które ni jak nie mają wpływu na fabułę. Bohaterowie spotykają się ze sobą tak w połowie całej opowieści i ni z gruchy ni z pietruchy, bez żadnego powodu (a przynajmniej takiego, który mógłby się chociaż wydawać wiarygodny) postanawiają wyruszyć dalej razem...

A jakby mojej agonii było mało i narzekanie nie wystarczyło - to wszystko, te 640 stron, marnych opisów i bezsensownych sytuacji, płytkie, puste i pozbawione charakteru postacie, świat który praktycznie nie istnieje, bo nawet tłem bym go nie nazwała, błędy i literówki (ktoś odpowiedzialny za korekte tej książki momentami powinien się wstydzić) - to WSZYSTKO to (o zgrozo) dopiero początek całej opowieści... I oby ciąg dalszy nigdy nie powstał, bo choć miałam dobre intencje jak zaczynałam czytać, tak w połowie ta książka wyssała ze mnie dosłownie wszystko... nie powiem, są momenty, które mają potencjał, niektóre żarty są nawet trafione, a postacie czasami jednak potrafią zabłysnąć inteligencją... Ale jest tego stanowczo za mało, żeby mogło w jakiś sposób uratować odczucia po przeczytaniu.

Ta historia jest po prostu niewiarygodnie NUDNA.

To była baaaaaardzooooo długa lektura... bardzo, bardzo długa... I wcale nie mam tutaj na myśli tych 640 stron, bo sama objętość to coś, co w powieściach fantasy jest względnie na porządku dziennym, aleeeee... właśnie to "ale" jest całkiem spore i zaczyna się od faktu, że nie mogłam się zmusić żeby tą książkę dokończyć przez ostatnie pół roku. PÓŁ ROKU!

Opis, którym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książki pani Guzowskiej już od pewnego czasu cieszą się u mnie dużym zainteresowaniem i sentymentem.

Serię o Mario uwielbiam, przygody Simony przywodzą mi na myśl damską wersję Indiany Jonesa (a choć to dziecinne i zapewne płytkie - uwielbiam faceta!), a bohater "Ślepego Archeologa" - Tom to jedna z ciekawszych postaci, jakie dane mi było spotkać w książkach. I teraz wchodzi "Rok Szczura" - chciałoby się rzec "cały na biało"...

Historia jednocześnie zadziwiająca, jak i prawdopodobna - choć może nie aż w takim stopniu.

Paczka dawnych znajomych/przyjaciół ze studiów spotyka się po ponad 20 latach na pogrzebie żony jednego z nich. Nie było by w tym nic dziwnego, ani zaskakującego, gdyby nie fakt, że sprawa wygląda dość dziwnie i wydaje się łączyć z wydarzeniami z przed 20 lat z okładem, gdy na wykopaliskach, w których wspólnie brali udział, w "tajemniczych okolicznościach" zginęła dziewczyna. Jak się obie sprawy łączą - pozostawię do wyjaśnienia już samej książce, bo nie jest to wcale tak oczywiste, jak się na pierwszy rzut oka wydaje.

Czytając pierwsze rozdziały złapałam się na myśli, że cała historia zaczyna się całkiem nijako, niepozornie, a główny bohater jest tak zwyczajnym, przeświadczonym o beznadziejności swojego życia człowiekiem, że bardziej się już chyba nie da. Co jakiś czas "Szczur" (taką bowiem nosi ksywkę ów bohater już od czasów studiów) przejawia jednak wręcz niezdrowe zainteresowanie swoją dawną znajomą - Magdaleną Wilczur, znaną pisarką romansów, która krótko mówiąc w spotkaniu przyjaciół szuka inspiracji do kolejnej powieści. Przy czym "Duśka" w przeciwieństwie do "Szczura" jest pewna siebie i dobrze zorientowana w fakcie, że ludzie ją uwielbiają, co też potrafi zgrabnie wykorzystać. Reszta bohaterów szczerze powiedziawszy nie przykuła mojej uwagi, co nie zmienia faktu, że każdy z nich miał określoną rolę do odegrania.

Cała historia jest tak opisana, że zorientowanie się w przysłowiowym "kto zabił?" przypadło mi na sam moment rozwiązania akcji, kiedy to morderca sam się ujawnia. I jakkolwiek kocham czytać tego typu powieści i z nie jednym zadziwiającym zakończeniem miałam już do czynienia, to które pojawia się w "Roku Szczura" to twist stulecia dla mojego biednego mózgu - takiego obrotu spraw, to się akurat nie spodziewałam. Zwłaszcza, że po drodze niemal wszyscy wydają się winni. A to jak książka jest skonstruowana moim zdaniem naprawdę potrafi uśpić czujność czytelnika. Mamy tu bowiem do czynienia z monologiem Szczura (o ile mogę to tak nazwać) skierowanego do Duśki, a jego beznamiętne refleksje dają złudne poczucie, że cała sprawa zakończy się w możliwie przewidywalny sposób. Cóż... Tak nie jest.

Tak dobrej powieści kryminalnej dawno nie czytałam i pewnie długo jeszcze nie przeczytam. A to, że pochłonęłam ją w zaledwie jeden dzień również mówi swoje.
Chyle czoła przed panią Guzowską, za ogrom pracy, który niewątpliwie włożyła w napisanie tej książki i z całym przekonaniem twierdzę, że jest to jedna z jej najlepszych powieści, która znalazła się w moim osobistym TOP 10.

(Uff...Teraz mogę spać spokojnie! ;D)

Książki pani Guzowskiej już od pewnego czasu cieszą się u mnie dużym zainteresowaniem i sentymentem.

Serię o Mario uwielbiam, przygody Simony przywodzą mi na myśl damską wersję Indiany Jonesa (a choć to dziecinne i zapewne płytkie - uwielbiam faceta!), a bohater "Ślepego Archeologa" - Tom to jedna z ciekawszych postaci, jakie dane mi było spotkać w książkach. I teraz...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Carmen

z ostatnich 3 m-cy
Carmen
2024-03-22 15:24:07
Carmen dodała książkę Deman na półkę Chcę przeczytać
2024-03-22 15:24:07
Carmen dodała książkę Deman na półkę Chcę przeczytać
Deman Artur Urbanowicz
Średnia ocena:
7.3 / 10
324 ocen
Carmen
2024-03-22 13:05:21
2024-03-22 13:05:21
Carmen
2024-03-22 13:04:12
2024-03-22 13:04:12
Starożytność bajeczna Tadeusz Zieliński
Średnia ocena:
8.1 / 10
10 ocen
Carmen
2024-03-22 13:03:21
Carmen
2024-03-22 13:02:36
2024-03-22 13:02:36
Mitologia słowiańska Jakub BobrowskiMateusz Wrona
Średnia ocena:
7.2 / 10
2536 ocen

ulubieni autorzy [4]

Marta Guzowska
Ocena książek:
6,9 / 10
47 książek
8 cykli
136 fanów
Rick Riordan
Ocena książek:
8,0 / 10
68 książek
17 cykli
3754 fanów
Neil Gaiman
Ocena książek:
6,8 / 10
175 książek
21 cykli
Pisze książki z:
3021 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
206
książek
Średnio w roku
przeczytane
21
książek
Opinie były
pomocne
13
razy
W sumie
wystawione
102
oceny ze średnią 7,3

Spędzone
na czytaniu
1 257
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
22
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]