Najnowsze artykuły
Artykuły
Czytamy w weekend. 26 lipca 2024LubimyCzytać263Artykuły
Powstaje nowa „Lalka”! Co wiemy o ekranizacji powieści Prusa?Konrad Wrzesiński70Artykuły
Powiedz mi, gdzie jedziesz na wakacje, a powiem ci, co czytać: idealne książki na latoAnna Sierant17Artykuły
Zadaj pytanie Marii Strzeleckiej, laureatce Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Katarzyna Wójcik
![Katarzyna Wójcik](https://s.lubimyczytac.pl/upload/default-author-140x200.jpg)
7
4,9/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
4,9/10średnia ocena książek autora
78 przeczytało książki autora
198 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Sukcesy i niepowodzenia uczniów edukacji wczesnoszkolnej. Aspekt pedagogiczny i neurobiologiczny
Katarzyna Wójcik
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2017
Aspiracje uczniów szkół ponadpodstawowych wobec strategii rozwoju kraju (na przykładzie województwa śląskiego)
Katarzyna Wójcik
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2015
Najnowsze opinie o książkach autora
Zanim zawieje wiatr Katarzyna Wójcik ![Zanim zawieje wiatr](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4854000/4854406/673793-352x500.jpg)
4,7
![Zanim zawieje wiatr](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4854000/4854406/673793-352x500.jpg)
Kiedy po raz pierwszy chwyciłam książkę Zanim zawieje wiatr w swoje czytelnicze rączki, byłam nią po prostu zachwycona. Klimatyczna, tonąca w błękicie okładka, która choć nie jest skomplikowana, przyciąga wzrok, i ten opis, tak bardzo w stylu prawdziwych, fantastycznych książek – mógł przywodzić na myśl tylko ciekawą przygodę. Dłużej nie czekając, rozwarłam wrota papierowej historii. I to właśnie wtedy, wraz z kolejnymi czytanymi stronami, mój zapał powoli zaczął słabnąć.
Bardzo długi czas męczyłam się z pisarskim tworem pani Katarzyny Wójcik. Chwilami już od niechcenia wertowałam te przydługie, nic niewnoszące do fabuły opisy. Poczyniłam nawet test, tak z ciekawości. Przeczytałam dziesięć stron rozdziału, wyłapując tylko dialogi i początkowe słowa opisów. Potem przeczytałam te dziesięć stron jeszcze raz, ale w całości. Jak się okazało, wcale nie musiałam podchodzić do tego dwa razy, wystarczył mi ten pierwszy. Do czego dążę – autorka za bardzo rozwleka to, co chce przekazać czytelnikowi, a połowa z tych wiadomości i tak nie ma znaczenia. Może styl ma poprawny i obrazowy, ale wydaje mi się, że jednocześnie jest sztywny i pozbawiony ekspresji. Zabrakło tej nutki magii, która powinna rozpalić serce wielbiciela fantastyki.
Analizując całą powieść, uznałam, że tak naprawdę ¾ jej treści mogłoby zostać usunięte i wyszłoby to jej na dobre. Opis zdradził nam, że każdy z osobna opisywany bohater, w końcu jakąś ścieżką dojdzie do reszty. Myślałam jednak, że to będzie krótsza i bardziej interesująca przeprawa. To, co się działo przed spotkaniem postaci tak naprawdę nie ma znaczenia. Ani przez to bardziej bohaterów nie poznajemy, ani nie jesteśmy raczeni jakąś szczególnie dobrą akcją, która koniec końców ma nas do czegoś doprowadzić. To wszystko, co mieliśmy w nich zobaczyć, i tak widzieliśmy podczas tej ich wspólnej, wielkiej podróży. Ba, dodatkowo jestem zła na to, że opis książki zdradził zakończenie. Słowa: „I tylko kwestią czasu pozostaje, kto zdradzi pierwszy…” psują po prostu wszystko. Gdyby nie to, czytelnik mógłby być choć odrobinę zaskoczony, ale niestety. Cała powieść w żaden sposób nas nie zadziwi.
Z ciekawości – ponieważ nigdy nie słyszałam o pani Katarzynie Wójcik – sprawdziłam, czy nie ma w swoim pisarskim dorobku czegoś jeszcze. Lubimy czytać podpowiedziało, że pod jej piórem ukazało się już sześć książek. No, proszę, całkiem dobra liczba! Kiedy jednak zerknęłam, co takiego zostało wydane, zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno jest to jedna i ta sama autorka. A może było więcej Katarzyn o takim samym nazwisku? Każda książka jest bowiem inna. Tu socjologia, tu jakaś autobiografia, tu kryminał, tu wiersze i nagle… fantastyka. A każda powieść wydana jest pod patronatem innego wydawnictwa. Coś mi tutaj nie zagrało. Zaczęłam się w ogóle zastanawiać, czy autorka kiedykolwiek miała do czynienia z fantastyką. Bo niby historia posiadała jakiś kształt, ale taki jakby nieokreślony, nieoszlifowany, przeźroczysty. Taki jakby osoba ją pisząca może i przeczytała kiedyś kilka książek fantastycznych, ale nigdy (poza tą) nie pisała nic, co by pod tę tematykę podchodziło.
Wiele wydarzeń rozgrywających się na kartach tej książki było zbędnych. Wiele z nich było również po prostu nielogicznych i… dziwnych. Odnosiłam wrażenie, że ta powieść nie została dokładnie zaplanowana, a autorka po prostu płynęła zgodnie ze swoją weną, zapisując kolejne jej strony. Tu poznajemy z osobna wszystkich bohaterów, którzy przeżywają jakieś przygody, potem nagle wszyscy spotykają się w jednym miejscu, zaczyna się wielka podróż, gdzie co chwila nasza grupa się zatrzymuje, bo tu sklep zielarski, tu kowal, tu sobie ewentualnie potrenują walkę na miecze, o, a tu jakiś turniej na noże, a potem… nagle są na miejscu. Rozdzielają się, cel dopełniony, no, trochę się pomieszało, trudno się mówi i bum, epilog, który mówi, że każdy ma inny cel, ale to w sumie jeszcze nie koniec, bo to dopiero początek. Po prawie 700 stronach okazuje się, że to przez co przebrnęłam, to tak naprawdę początek. Jeżeli tylko TO był początek, to ja boję się, co mogłoby się znaleźć w drugim tomie (oby nie drugi początek).
Autorka pozaczynała w pierwszym tomie wiele wątków, które nie miały wielkiego wpływu na fabułę, a które pewnie będą rozwijane w drugiej części. Takie wplatanie czegoś, co nie jest w ogóle wyjaśniane, a wręcz oderwane od głównego punktu powieści, moim zdaniem nie jest do końca dobre. Znowu odnosimy wtedy wrażenie, że to zbędny zapychacz. Równie dobrze niektóre kwestie mogły być poruszone w kolejnym tomie i… od razu wtedy wyjaśnione. Odniosłoby to lepszy skutek fabularny.
Wątek fantastyczny. Zapamiętałam tyle, że mamy tutaj bodajże pięć krain, z czego tę piątą zamieszkują potwory. Była też jakaś legenda o tym, dlaczego potwory w ogóle się w tym tajemniczym świecie pojawiły. Punkt główny całego wątku fantastycznego – tajemnicze kamienie zwane lyshanami, o których tak naprawdę niewiele wiemy, poza tym, że mogą zdziałać cuda, kiedy wszystkie zbierze się już do kupy (prawie jak Dragon Ball!). Tak poza tym to nikt nawet nie wie, czy legenda o nich jest prawdziwa. Nasi bohaterowie postanawiają to jednak sprawdzić, a każdy z nich ma oczywiście inne zamiary. W trakcie pojawiają się może jakieś trzy, cztery potwory, trochę alchemii, czyli jakieś ogniste kule, specjalne proszki, które ułatwiają walkę, no i na tym byśmy zakończyli rozwodzenie się nad fantastyką, która nie jest ani wysoce oryginalna, ani wysoce interesująca. Po prostu stanowi jakieś tam tło, które nawet nie jest do końca dopracowane.
Po tak licznych niezadowoleniach, czas skupić się na bohaterach. Co mogę o nich napisać? Nie byli źli, choć jednocześnie wielu z nich pozostało zwyczajnie jałowych. Jeżeli chodzi o głównych podróżników, to całkiem przyzwoita grupka. Mamy Minę – alchemiczkę, która zarówno z wyglądu i zachowania jest po prostu zwyczajna i nieatrakcyjna, Yuna – młodzieńca, który lubi sobie czasem strzelić porządnego focha, a tak poza tym to uczy się walczyć, ma niezłe humorki i… coś, czego nikt nie potrafi określić, a co pomaga mu w wojowaniu, Garreta – tępego (przepraszam) skrytobójcę, który myśli, że jest najlepszym wojownikiem świata, a sam zachowuje się jak dzieciak, Sylva – ohydnego typka (więcej o nim nie powiem),no i Nieznajomego, który jest mrukliwy, cichy, tajemniczy i przy okazji wszechmocny. Najsłabiej została przedstawiona niestety Mina. To jest właśnie ta jałowa postać, o której zbyt wiele nie można powiedzieć. Nie przepadałam również za Garretem i Sylvem, ale podejrzewam, że właśnie taki mógł być cel autorki – aby nas do nich zniechęcić. Ciekawymi postaciami okazali się być: Yun i Nieznajomy. Może to ta tajemnica, która wokół nich krążyła, sprawiła, że byłam nimi zainteresowana. Poza tym Yun był całkiem uroczym chłopcem, a Nieznajomy budził strach tak, jak miał to robić. I to jest właśnie ta pozytywna strona książki.
Muszę przyznać, że na niektóre dialogi się uśmiechnęłam, bo bywały całkiem mądre, a czasami nawet zabawne. Znalazły się również ze trzy sceny, po których stwierdziłam, że jednak książka może człowieka zaciekawić (nie będę zdradzać jakie). To jednak na tyle z mojej strony. Chociażbym chciała, Zanim zawieje wiatr wciąż pozostaje dla mnie kiepską książką i jedynie próbą napisania dobrej fantastyki. Nie ukrywam jednak, że jestem ciekawa, cóż autorka mogłaby wymyślić w drugim tomie.
Jeżeli macie odwagę przeczytać 700 stron książki i trzymacie w swym sercu nadzieję na to, że wasza opinia będzie zupełnie odmienna od mojej – nie zabronię wam tego sprawdzić, wręcz was zachęcę. Jednak z perspektywy osoby, która przeczytała już wiele książek fantastycznych, nie jest to pozycja dobra, a po prostu słaba. Z czystym sumieniem odznaczam ją jako przeczytaną i zabieram się za coś zdecydowanie lżejszego.
http://zniewolone-trescia.blogspot.com/2018/07/recenzja-ksiazki-katarzyna-wojcik-zanim.html
Zanim zawieje wiatr Katarzyna Wójcik ![Zanim zawieje wiatr](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4854000/4854406/673793-352x500.jpg)
4,7
![Zanim zawieje wiatr](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4854000/4854406/673793-352x500.jpg)
„Zanim zawieje wiatr” nie spełnił moich oczekiwań, ale jednocześnie też nie zraził mnie do siebie aż tak bardzo.
W książce widać potencjał, ale nie został on odpowiednio wykorzystany. Wstęp, zanim bohaterowie wyruszyli na poszukiwania kamieni, okazał się w większości niepotrzebny. Wiele wątków zostało tutaj w ten sam sposób przedłużonych. Za każdym razem jak docierałam do interesującej sytuacji, zaraz została ona zasypana przez zbędne informacje...
Nie rozumiem, jak można przeoczyć tyle błędów stylistycznych, składniowych oraz leksykalnych w czasie redagowania książki.
Wiadome jest, że piękna okładka to nie wszystko, jednak ja po raz kolejny uwagę tę zignorowałam.
Powieść wydawała się całkiem niezaplanowana. Ileż to było postojów np. w gospodach wraz z postępem fabuły, który tak naprawdę był znikomy. Ogromna ilość wątków, która została otwarta, ale prawie żadna nie doczekała się zakończenia. Wszystko zostało, tutaj tak monotonie przedstawione, zero emocji tylko suchy tekst.
Bohaterowie, również płytcy. Najbardziej drażnił mnie Yun, a zaraz po nim Garett zaś Nieznajomy to jakiś niepokonany „mędrzec”. Mina w niektórych momentach okazała się nieznośnie irytująca. Jedyną postacią, która wzbudziła moje zainteresowanie była osoba ukrywająca się pod kapturem i z toporem w rękach.
Całościowo, książka wypadłaby o wiele lepiej, kiedy autorką pokierowałby ktoś odpowiedniejszy, oraz jeżeli sama pisarka zechciałby zapoznać się z zasadami odpowiedniego pisania, tak tylko zniszczono mogącą dobrze wypaść historię. Ogółem jednak „Zanim zawieje wiatr” wypadł lepiej niż niektóre książki, które miałam już okazje w życiu poznać. Zakończenie okazało się nawet interesujące, nie mniej jednak nie wiem, czy sięgnę po drugi tom.