rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

„Dla Ciebie tysiąc razy…”

Jedna z najpiękniejszych deklaracji, z którą dane mi było się zapoznać.
Cztery słowa kryjące ogromny ładunek emocjonalny oraz słodko – gorzki wydźwięk. Za każdym razem, gdy do nich wracam, coś chwyta mnie za gardło. Jakże silna musi być więź międzyludzka, w której obdarza się drugiego człowieka taką dozą zaufania i oddania.

W książce otrzymamy opis ówczesnego Afganistanu i jego zmian na przestrzeni lat, klasowości społeczeństwa, trudnych relacji między ojcami i synami… Natykamy się na złe wybory i kłamstwa, ale też próby zadośćuczynienia, przywiązanie i po prostu miłość. „Chłopiec z latawcem” wzrusza i zostaje w głowie na dłuższy czas. Polecam!

„Dla Ciebie tysiąc razy…”

Jedna z najpiękniejszych deklaracji, z którą dane mi było się zapoznać.
Cztery słowa kryjące ogromny ładunek emocjonalny oraz słodko – gorzki wydźwięk. Za każdym razem, gdy do nich wracam, coś chwyta mnie za gardło. Jakże silna musi być więź międzyludzka, w której obdarza się drugiego człowieka taką dozą zaufania i oddania.

W książce otrzymamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jedna z moich perełek. Prosta historia, w której na pozór nic specjalnego się nie dzieje. Jednak język oraz możliwość interpretacji poruszanych kwestii zasługuje na wielkie uznanie. Innymi słowy lektura zmusza do refleksji.
Szczególnie po zakończeniu książki nasunęła mi się pewna dobitna myśl. W życiu trzeba być do pewnego stopnia egoistą. Tak aby z tej naszej egzystencji nie mieć dla siebie tylko okruchów. „Wieczór” to również za mało. Dbajmy o to co najistotniejsze: emocje, aspiracje, relacje międzyludzkie… nasz czas.

Jedna z moich perełek. Prosta historia, w której na pozór nic specjalnego się nie dzieje. Jednak język oraz możliwość interpretacji poruszanych kwestii zasługuje na wielkie uznanie. Innymi słowy lektura zmusza do refleksji.
Szczególnie po zakończeniu książki nasunęła mi się pewna dobitna myśl. W życiu trzeba być do pewnego stopnia egoistą. Tak aby z tej naszej egzystencji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zanim dotarłam do własnego "point of no return" z cyklem Chyłki, zatrzymałam się na szóstej książce serii "Oskarżeniu". Potrzebowałam przerwy od historii, która w głowie wybrzmiewa mi głosem fenomenalnego Krzysztofa Gosztyły. No cóż, rozrywka w nadmiarze również może nużyć.

Na obecną chwilę moją ulubioną częścią cyklu jest "Rewizja".

Remigiusza Mroza cenię za poruszanie różnej tematyki (tutaj stykamy się z kwestią społeczności romskiej) oraz wplataniem aktualności z życia codziennego do fabuły. Zarzucić mogę przesadne kombinacje w celu zawikłania wydarzeń oraz tak chwalone przez wielu odrealnione dialogi.
Moja imienniczka (świetnie odegrana rola przez Magdalenę Cielecką w serialu) jest na równi pochyłej i sięga dna. Zordon natomiast zaskakuje mnie swoimi odcieniami szarości jako młody karierowicz. Jakaż ogromna różnica in plus w porównaniu z serialowym "szczeniakiem o maślanych oczach" zapatrzonym w Joannę.

Cykl oceniam pozytywnie, ale zalecam dawkowanie kontaktu ze światem Mroza, aby sympatia do duetu głównych bohaterów nie wyparowała.

Zanim dotarłam do własnego "point of no return" z cyklem Chyłki, zatrzymałam się na szóstej książce serii "Oskarżeniu". Potrzebowałam przerwy od historii, która w głowie wybrzmiewa mi głosem fenomenalnego Krzysztofa Gosztyły. No cóż, rozrywka w nadmiarze również może nużyć.

Na obecną chwilę moją ulubioną częścią cyklu jest "Rewizja".

Remigiusza Mroza cenię za poruszanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Czarnobyl się nie skończył. On się dopiero zaczyna."

Awaria reaktora z 86' pozostanie z nami i żadne podjęte teraz działania tego nie zmienią. Nie tylko mieszkańcy najbardziej poszkodowanych terenów (Ukraina, Białoruś), ale cała ludzkość będzie zbierać "żniwa" tego wydarzenia. Nowotwory, choroby ogólne, skażenie środowiska...

Książka Pani Aleksijewicz to zbiór emocji i historii osób z różnych kręgów, których los spleciony został z katastrofą. Prawdziwe świadectwo ludzkiej tragedii, ale również całkowite obnażenie ówczesnego systemu z wszechobecną dezinformacją i niekompetencją. Wielka tuba propagandowa, w której los jednostki nie stanowił większej wartości.

Reportażu wysłuchałam równo 34 lata po tamtejszych wydarzeniach, w piękny kwietniowy dzień podczas obecnej pandemii. Wszystkie czynniki zewnętrzne oraz oczywiście zawartość książki sprawiły, że odbiór lektury było doświadczeniem przytłaczającym. Niemniej jednak mocno polecam zapoznanie się z dziełem Pani Aleksijewicz. Tak żeby w pamięci nie pozostały jedynie suche fakty, ale przede wszystkim ludzie.

"Czarnobyl się nie skończył. On się dopiero zaczyna."

Awaria reaktora z 86' pozostanie z nami i żadne podjęte teraz działania tego nie zmienią. Nie tylko mieszkańcy najbardziej poszkodowanych terenów (Ukraina, Białoruś), ale cała ludzkość będzie zbierać "żniwa" tego wydarzenia. Nowotwory, choroby ogólne, skażenie środowiska...

Książka Pani Aleksijewicz to zbiór emocji i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Skandalistka?

Łatka została przypięta.

Panią Czubaszek poznałam dopiero podczas czytania tej - ostatniej - autobiografii. Na pewno łamała pewne tabu, mówiła otwarcie o swoich poglądach... jednak w moich oczach autorka aż tak kontrowersyjna nie była.

W wielu kwestiach moje opinie pokrywają się z przemyśleniami Pani Czubaszek, a jestem osobą, która jak ognia unika wszystkich niebezpiecznych skrajności. Więc może określenie skandalistka jest mocno przesadzone? Może osoby publiczne automatycznie poddawane są większej krytyce i ocenie? Możliwe też, że czas najwyższy, żebym zweryfikowała opinie o sobie samej. A może chodzi o formę, w jakiej Pani Czubaszek dzieliła się swoimi poglądami?

Tutaj natrafiamy na kwestię szczerości. Czy tu nas boli? Generalnie preferujemy "owijanie w bawełnę" i małe kłamstewka. Szczerość potrafi być niekomfortowa, szczególnie gdy chodzi o nas samych lub gdy przedstawiona jest w "nieosłodzonej" postaci.
Jednak oczyszcza i uzależnia. I to jest w moim odczuciu drugi nałóg Pani Czubaszek (plasuje się tuż za "puszczaniem dymka").

Humor nie do końca mój. Chwilami bawiłam się przednio, ale męczyły mnie krótkie, z założenia humorystyczne teksty, które na dodatek ciężko było rozszyfrować. Przypadł mi za to do gustu format książki i użyta czcionka (oprócz wyżej wymienionych krótkich wstawek napisanych "starym maszynopisem"). Zwykle nie zwracam uwagi na takie kwestie, ale tutaj bardzo uprzyjemniło mi to lekturę.

Wybitnie podoba mi się również tytułowe określenie "nienachalna z urody". Zwrot chętnie zapożyczę do celów własnych.

Z sympatii do autorki daję 7/10.

Skandalistka?

Łatka została przypięta.

Panią Czubaszek poznałam dopiero podczas czytania tej - ostatniej - autobiografii. Na pewno łamała pewne tabu, mówiła otwarcie o swoich poglądach... jednak w moich oczach autorka aż tak kontrowersyjna nie była.

W wielu kwestiach moje opinie pokrywają się z przemyśleniami Pani Czubaszek, a jestem osobą, która jak ognia unika...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pomysł na książkę niezaprzeczalnie oryginalny. Chinaski - alter ego autora, który pisze scenariusz do filmu o samym sobie. Co więcej film ten został wyreżyserowany w świecie realnym ("Ćma barowa" z Mickey Rourke w roli głównej).
Może proza Bukowskiego nie do końca trafia w moje gusta, ale z pewnością tkwi w tym szaleństwie talent. Bo jak inaczej nazwać pisanie o niczym (nie oszukujmy się, dwie czy trzy refleksje nie robią tu specjalnie różnicy) w taki sposób, że innym chce się to czytać. Ba, niektórzy czerpią z tego nawet sporo rozrywki... Toteż w moim odczuciu jest to dar niezwykły.
Nie porywa, ale 6/10 się należy.

Pomysł na książkę niezaprzeczalnie oryginalny. Chinaski - alter ego autora, który pisze scenariusz do filmu o samym sobie. Co więcej film ten został wyreżyserowany w świecie realnym ("Ćma barowa" z Mickey Rourke w roli głównej).
Może proza Bukowskiego nie do końca trafia w moje gusta, ale z pewnością tkwi w tym szaleństwie talent. Bo jak inaczej nazwać pisanie o niczym (nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Bierność, egoizm, samotność " wyparły francuskie "wolność, równość, braterstwo".

Tyle że nie rozchodzi się tu o samą Francję a o całe europejskie społeczeństwo XXI wieku. Michel Houellebecq ukazuje jak ta zmiana ideałów w połączeniu z monotonią, brakiem sprecyzowanych wartości i celu życia sprawia, że stajemy się słabi. Tworzy z nas ludzi podatnych na wpływy, łatwy cel do manipulacji.

Początkowo liczyłam na znacznie więcej wydarzeń ze sceny politycznej. Jednak przeplatanie zmian zachodzących w kraju z przemyśleniami i postępowaniem głównego bohatera stworzyło ciekawy kontrast.

Michel Houellebecq nie atakuje islamu bezpośrednio, a jego książka jest raczej rodzajem ostrzeżenia. Próbą wizualizacji do czego dojdzie, gdy skrajna prawica będzie zcierać się z ugrupowaniami lewicowymi. Ukazuje, co stanie się gdy jedna ze stron dojdzie do władzy i będzie realizować własne "mocno dyskusyjne" plany.

Ciekawe. Daję 7/10.

"Bierność, egoizm, samotność " wyparły francuskie "wolność, równość, braterstwo".

Tyle że nie rozchodzi się tu o samą Francję a o całe europejskie społeczeństwo XXI wieku. Michel Houellebecq ukazuje jak ta zmiana ideałów w połączeniu z monotonią, brakiem sprecyzowanych wartości i celu życia sprawia, że stajemy się słabi. Tworzy z nas ludzi podatnych na wpływy, łatwy cel do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zakończyła się moja długa przygoda pod znakiem "Dumy i uprzedzenia". Ekranizacja z 2005 roku oraz perfekcyjna produkcja BBC z 95' z uroczą Jennifer Ehle i równie czarującym Colinem Firthem obejrzane. Przeczytałam życiorys, "Perswazje" oraz książki oparte na austenowskim świecie. Do sprawy podeszłam więc skrupulatnie...

Wielkie ukłony w kierunku Pani Jane Austen. W moim odczuciu kobiety z ogromnym darem. Darem do obserwowania ludzi i ówczesnych konwenansów oraz, co jeszcze ważniejsze, do opisu swoich spostrzeżeń z dystansem i przymrużeniem oka. Nie mogę wyjść z zachwytu!

Brawa także za styl, który potrafił mnie rozbawić i zaciekawić. Czytałam książkę w oryginalnej wersji językowej, dlatego początkowo niektóre wielokrotnie złożone zdania były pewnym utrudnieniem. Czasem musiałam czytać je po dwa/trzy razy, aby zrozumieć co autorka miała na myśli. Szybko okazało się jednak, że, dokładnie jak w przypadku Elizabeth, pierwsze wrażenie bywa błędne. Coś co na wstępie potraktowałam jako przeszkodę, pod koniec książki dodawało w moich oczach największego uroku.

Zgadzam się z licznymi opiniami, że "Duma i uprzedzenie" bardziej pasuje do literatury obyczajowej niż romansu. Odnośnie relacji damsko-męskich to model "bratnich dusz" oraz "przeciwieństw, które się przyciągają" jest jak najbardziej aktualny. Odnoszę jednak wrażenie, że brakuje obecnie pewnej subtelności i niedopowiedzeń, które wtedy były w cenie.

Z ogromną przyjemność daję 7/10.

Zakończyła się moja długa przygoda pod znakiem "Dumy i uprzedzenia". Ekranizacja z 2005 roku oraz perfekcyjna produkcja BBC z 95' z uroczą Jennifer Ehle i równie czarującym Colinem Firthem obejrzane. Przeczytałam życiorys, "Perswazje" oraz książki oparte na austenowskim świecie. Do sprawy podeszłam więc skrupulatnie...

Wielkie ukłony w kierunku Pani Jane Austen. W moim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do lektury "Uwikłania" przyciągnęła mnie terapia ustawień wykorzystana w fabule. Teraz do zakupu kolejnych książek wystarczy mi samo nazwisko - Miłoszewski.

Gdybym takową prowadziła, to Teodor Szacki z pewnością trafiłby na moja listę "top 10 ulubionych bohaterów". Charyzmatyczny prokurator przed czterdziestką. Inteligentny mężczyzna. Ma i żonę i córkę. Na każdym kroku czuć jednak, że czegoś mu brakuje. Nie jest spełniony ani w życiu zawodowym ani osobistym. Przytłacza go monotonia codzienności, frustrują absurdy pracy urzędnika państwowego. Szacki wyrobił swoje zasady, którymi się kieruje. Jednak czasem (celowo czy też nie) po ludzku "omsknie mu się noga".

Jak dla mnie ogromny plus za wątki poboczne. Wreszcie autor czytanego przeze mnie kryminału nie zatrzymuje całego świata w bezruchu specjalnie dla głównego bohatera, ażeby ten mógł spokojnie ukończyć śledztwo. Wręcz przeciwnie! Wszystko gna do przodu. Inne sprawy nie znikają, problemy piętrzą się, zaległe akta oskarżenia nie napiszą się same, jest rodzina, codzienne obowiązki, pojawia się romans...

Świetny pomysł z krótkimi opisami przed każdym z rozdziałów. Podobało mi się również umiejscowienie akcji w Warszawie.

Szczerze polecam i daję 8/10.

Do lektury "Uwikłania" przyciągnęła mnie terapia ustawień wykorzystana w fabule. Teraz do zakupu kolejnych książek wystarczy mi samo nazwisko - Miłoszewski.

Gdybym takową prowadziła, to Teodor Szacki z pewnością trafiłby na moja listę "top 10 ulubionych bohaterów". Charyzmatyczny prokurator przed czterdziestką. Inteligentny mężczyzna. Ma i żonę i córkę. Na każdym kroku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trafne spostrzeżenia przewijające się przez książkę oraz męskie trio w składzie: Martin, Julian i Vincent, za to "Bielszy odcień śmierci" dostaje u mnie dużego plusa.

Komendant urzekł mnie swoją normalnością i tak bliską mi postawą w stosunku do "nowoczesnego" świata. Szwajcarski prokurator daje natomiast nadzieje na elektryzujące dialogi i niesztampowe posunięcia w następnych częściach serii. Vincent potrafi zaintrygować, a moją sympatię zyskał za szacunek z jakim traktuje swojego szefa/przyjaciela.

Książce Pana Miniera nie można odmówić mrocznego klimatu. Kilka elementów nie przypadło mi jednak do gustu.

Motyw Instytutu Wargniera okazał się niewypałem. Temat szpitala psychiatrycznego wypełnionego po brzegi przestępcami w niedostępnej śnieżnej krainie wręcz prosił się o ciekawe rozwinięcie. Mam jednak wrażenie, że autor nie bardzo wiedział jak się za niego zabrać i potraktował go po łebkach, bez specjalnego pomysłu. Dodatkowo postać Diane pasuje tutaj jak pięść do oka. Co gorsze książka mnie nie zaskoczyła.

Mimo to mam ochotę poczytać o dalszych poczynaniach Martina, dlatego po następną część cyklu z pewnością sięgnę. Nabyłam ją z resztą na Krakowskich Targach Książki 2015, na których ku mojemu zaskoczeniu Pan Minier był gościem.

Polecam i daję 6/10.

Trafne spostrzeżenia przewijające się przez książkę oraz męskie trio w składzie: Martin, Julian i Vincent, za to "Bielszy odcień śmierci" dostaje u mnie dużego plusa.

Komendant urzekł mnie swoją normalnością i tak bliską mi postawą w stosunku do "nowoczesnego" świata. Szwajcarski prokurator daje natomiast nadzieje na elektryzujące dialogi i niesztampowe posunięcia w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uśmiercić Pana Darcego?
Bułka z masłem.

Pomysł na kryminał na planie „Dumy i uprzedzenia”, styl autorki, wiedza ze świata Austen oraz inspiracja Agathą Christie stworzyły prawdziwą mieszankę wybuchową.
Owa mieszanka to dużo lekkości, szczypta suspensu oraz garść rozbrajającego humoru.
W książce podobały mi się dialogi, a także stopniowanie napięcia. Dodatkowo uwielbiam, gdy wydarzenia opisywane są z perspektywy kilku osób. Ludzie jako elementy układanki. Każdy zobaczy, usłyszy, doświadczy czegoś innego. Każdy ma własną historię, charakter, małe sekrety… a my jako czytelnicy możemy śledzić wydarzenia i to od nas zależy jak będziemy interpretować fakty.
Jedynym rozczarowaniem było dla mnie samo zakończenie.
Mimo to za humor i bohaterów daję 6/10.

Uśmiercić Pana Darcego?
Bułka z masłem.

Pomysł na kryminał na planie „Dumy i uprzedzenia”, styl autorki, wiedza ze świata Austen oraz inspiracja Agathą Christie stworzyły prawdziwą mieszankę wybuchową.
Owa mieszanka to dużo lekkości, szczypta suspensu oraz garść rozbrajającego humoru.
W książce podobały mi się dialogi, a także stopniowanie napięcia. Dodatkowo uwielbiam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Biorąc sobie do serca „radę” zawartą w tytule: światła dzisiaj nie gasiłam. Dzięki temu książka Pana Miniera została ukończona w ekspresowym tempie.
Kilka kwestii zaprząta mi głowę.
U współczesnych autorów zauważam tendencję do szokowania przemocą, udziwniania i tworzenia silnych kobiecych postaci. Jeżeli dwie ostatnie kwestie, czyli panie z charakterkiem oraz tworzenie intrygi (byleby autor nie przedobrzył) budzą moją aprobatę to dążenie do opisywania brutalności już nie bardzo. Obecnie autorzy wręcz prześcigają się w pomysłach na zszokowanie czytelnika.
Wracając do książki to został tu pokazany stalking w wersji „hard”. Tak ekstremalny, że… wydał mi się całkowicie odrealniony. Wcale nie miałam uczucia grozy i wrażenia, że to mogło spotkać każdego.
Moim zdaniem znacznie subtelniejsze podejście do tematu bardziej podziałałoby na czytelnika. Wszakże to kumulujące się, drobne i niewytłumaczalne sytuacje wywołują największy lęk. Skrajne rozbudzenie ludzkiej wyobraźni samo w sobie może doprowadzić do obłędu.
Po drugie rzuciło mi się w oczy duże podobieństwo dzieła do dwóch wydanych wcześniej książek innego Francuza - Pierra Lemaitre. Liczne bardzo zbliżone wątki sprawiały, że „zaprzyjaźniłam się” z uczuciem deja vu. Podobieństwo to, mam nadzieje przypadkowe, nie pomniejsza faktu, że „Nie gaś światła” wciąga.
Było ciekawie, więc daję 6/10.

Biorąc sobie do serca „radę” zawartą w tytule: światła dzisiaj nie gasiłam. Dzięki temu książka Pana Miniera została ukończona w ekspresowym tempie.
Kilka kwestii zaprząta mi głowę.
U współczesnych autorów zauważam tendencję do szokowania przemocą, udziwniania i tworzenia silnych kobiecych postaci. Jeżeli dwie ostatnie kwestie, czyli panie z charakterkiem oraz tworzenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Należę do wąskiego grona czytelników, którzy nie są wielbicielami duetu Holmes i Watson. Nasz doktorek budzi we mnie pozytywne odczucia, ale za bardzo przypomina mi spokojną owcę na pastwisku. Za to detektyw najzwyczajniej mnie drażni. (Tutaj nie mogę ukryć własnego zdziwienia. Nigdy nie miałam takich odczuć w stosunku do Herkulesa Poirot, a obie postacie przecież mają ze sobą trochę wspólnego.)
Co do samej książki "Studium w szkarłacie" to typowy, krótki kryminał bez specjalnych udziwnień. Pomimo prostoty książka podobała mi się bardziej niż tak chwalony "Pies Baskervillów". W "Studium..." szczególnie przypadła mi do gustu historia Mormonów i początek znajomości Holmesa z doktorem Watsonem.
Ogólnie polecam i daję 6/10.

Należę do wąskiego grona czytelników, którzy nie są wielbicielami duetu Holmes i Watson. Nasz doktorek budzi we mnie pozytywne odczucia, ale za bardzo przypomina mi spokojną owcę na pastwisku. Za to detektyw najzwyczajniej mnie drażni. (Tutaj nie mogę ukryć własnego zdziwienia. Nigdy nie miałam takich odczuć w stosunku do Herkulesa Poirot, a obie postacie przecież mają ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Proste, ale niebanalne. Osobne, ale powiązane.
Budzące emocje i wręcz zmuszające do myślenia.
Takie są historie ze zbioru „Trucicielka”.
Moim numerem jeden z pewnością jest „Koncert Pamięci anioła”. Najmniej podobała mi się za to tytułowa „Trucicielka”.
Zupełną nowością jest dla mnie krótki dziennik pisarza na końcu książki. Ciekawą nowością. Dwadzieścia stron, dzięki którym poznałam (chociaż odrobinkę) Pana Schmitta jako człowieka i jako autora.
Cieszę się, że przeczytałam i już mam w planach sięgnąć po kolejne opowiadania.
Ode mnie mocne 7/10.

Proste, ale niebanalne. Osobne, ale powiązane.
Budzące emocje i wręcz zmuszające do myślenia.
Takie są historie ze zbioru „Trucicielka”.
Moim numerem jeden z pewnością jest „Koncert Pamięci anioła”. Najmniej podobała mi się za to tytułowa „Trucicielka”.
Zupełną nowością jest dla mnie krótki dziennik pisarza na końcu książki. Ciekawą nowością. Dwadzieścia stron, dzięki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

5 stron...
tyle mi wystarczyło żeby dołączyć do grona fanów Pani Flynn.
Lubię taki styl pisania i bohaterów mocno nieidealnych. Dodajmy do tego mieścinę, gdzie diabeł mówi dobranoc, samotną matkę z depresją i gromadką dzieciaków, tajemniczą masakrę sprzed lat, Bena odsiadującego dożywocie i pokręconych członków Klubu Zbrodni.
Dodatkowo mroczna atmosfera no i oczywiście Libby Day z imieniem trafionym jak kulą w płot… (urocze „Libby” w odniesieniu do naszej mało uroczej bohaterki wywoływało u mnie ironiczny uśmieszek)
Pani Flynn świetnie snuje swoją historię, przeplata teraźniejszość z przeszłością, a my kroczek po kroczku, minuta po minucie wiemy więcej. A chcemy jeszcze!
Jedynym minusem, a raczej lekkim niedosytem, jest relacja Libby z Benem. Przyznam że liczyłam na mocniejszą konfrontacje, iskry i więcej wzajemnych pretensji.
Książka od początku do końca trzyma równy poziom i bardzo chętnie sięgnę po inne pozycje tej autorki.
Ode mnie mocne 7/10.

5 stron...
tyle mi wystarczyło żeby dołączyć do grona fanów Pani Flynn.
Lubię taki styl pisania i bohaterów mocno nieidealnych. Dodajmy do tego mieścinę, gdzie diabeł mówi dobranoc, samotną matkę z depresją i gromadką dzieciaków, tajemniczą masakrę sprzed lat, Bena odsiadującego dożywocie i pokręconych członków Klubu Zbrodni.
Dodatkowo mroczna atmosfera no i oczywiście...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sinusoida.
To słowo najlepiej oddaje moją dotychczasową styczność z twórczością Pani Lackberg.
Rozpoczęło się ciekawą „Księżniczką(…)”, potem lepszy „Kamieniarz”, nie najgorszy „Kaznodzieja”, następnie przerywnik w serii w postaci przyjemnej aczkolwiek średniej „Zamieci śnieżnej(…)” i na koniec najsłabsza pozycja „Ofiara losu”.
Przyznam że zaczęłam spisywać autorkę na straty. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a tu robiło się coraz bardziej przewidywalnie i niestety nudno…
Błąd.
„Niemiecki bękarta” to jak do tej pory najlepsza pozycja z cyklu.
Dobrze wykorzystany motyw II Wojny Światowej, ciekawe wątki obyczajowe z zaskakująco trafnymi przemyśleniami na temat rodzicielstwa (Panowie bycie mamą to nie taka prosta sprawa), jego trudów oraz wpływu na dziecko. I nie mówię tu tylko o Erice i Patricku. Całą książkę odebrałam jako szeroki wachlarz postaw rodziców.
I oczywiście retrospekcje. Niewątpliwie ogromny atut książek Pani Lackberg. Historia czwórki przyjaciół mocno mnie wciągnęła.
Minusy. Na świeżo wymienię brak jakiejkolwiek trudności z odkryciem mordercy i jak na mój gust za dużo wszędzie tych dzieci… no ale co zrobić…
Ogółem czyta się szybko i przyjemnie.
Ode mnie 7/10.

Sinusoida.
To słowo najlepiej oddaje moją dotychczasową styczność z twórczością Pani Lackberg.
Rozpoczęło się ciekawą „Księżniczką(…)”, potem lepszy „Kamieniarz”, nie najgorszy „Kaznodzieja”, następnie przerywnik w serii w postaci przyjemnej aczkolwiek średniej „Zamieci śnieżnej(…)” i na koniec najsłabsza pozycja „Ofiara losu”.
Przyznam że zaczęłam spisywać autorkę na...

więcej Pokaż mimo to