-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać390
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2014-11-09
2013-10-12
„Pytasz mnie, jak stworzyć miłość tak piękną i niedoścignioną, by echa jej słów odbijały się po stokroć, ożywając w umysłach raz po raz od nowa. Pytasz, jak dobierać zdania, by dźwięki melodii nigdy nie ustały, a gwarny szum braw był tak samo wyraźny jak krople kapiących łez, które słyszałeś tylko w swojej głowie. Pytasz mnie, nie dostrzegając, że setki zdań i tysiące słów kiedyś obrócą się w nicość i pozostawią po sobie jedynie blady ślad istnienia. To nie finezja słów i kolejność zdań będą tym, co zapamiętałeś. To jedynie zarys obrazu sprzed Twoich oczu stworzy wspomnienie, którego nigdy nie stracisz.”
I odpowiedzcie mi, jak można nie kochać tej książki ? Wystarczy przeczytać chociażby jedno zdanie, aby zagłębić się w każdym osobnym słowie, aby zobaczyć czas poświęcony na ta książkę i aby pokochać ją bezgranicznie. Jest naprawdę wiele książek, które cenię, bez których nie potrafiłabym istnieć, bo tak zmieniły moje dotychczasowe życie. Ale uwierzcie mi na słowo, żadna nie sprawiła, aby przed moimi oczami pojawiło się tyle wspomnień. Jedna książka, która sprawiła, że wszystko powróciło do mnie jak bumerang, tylko że ze zdwojoną prędkością i siłą. Jego brązowe oczy, które mówiły więcej niż słowa, jego subtelny dotyk, idealny kształt jego warg... Na samym początku broniłam się rękami i nogami, aby przeczytać pierwszy, a następnie drugi tom. Niestety nie dałam rady tego nie przeczytać, bo to było silniejsze ode mnie, bo musiałam dowiedzieć się co stanie się z Ally i Bradinem. Ta historia mnie bardzo wciągnęła, może dlatego, że jest mi tak doskonale znana. Każdy osobny ruch, taniec, każde słowo, które na pozór wydawało się puste, ale z jego ust brzmiące tak niesamowicie wiarygodnie.
"Bo w teatrze życia nie ty wyznaczasz partie i nie ty piszesz role. Nie ty przewidujesz myśli i kierujesz biegiem dat, zwalniając lub przyśpieszając czas w odpowiednich momentach,. Jesteś marionetką w rękach przeznaczenia, które nie jest okrutne, choć czasami nazywają go bezdusznym. Patrzący przez pryzmat słów nie rozumieją, że ono jest po prostu... niezmienne."
Ilekroć napisałabym o tej książce, wierzcie mi, byłoby tego zdecydowanie za mało. O tej książce można opowiadać i opowiadać, a i tak te słowa nie są w stanie opisać tych uczuć, które targają człowiekiem dogłębnie podczas czytania "Ostatniej Spowiedzi". Częstym pytaniem zadawanym po przeczytaniu II tomu jest cytuję: "Który tom jest lepszy ?" I z przykrością muszę stwierdzić, że będę kolejną osobą, która nie odpowie na to nurtujące pytanie, a właściwie nie tak dosłownie, gdyż oba tomy są cudowne, niesamowite, niepowtarzalne, ale obydwa od siebie się bardzo różnią. W pierwszym tomie przeważały momenty Ally, która bała się życia, bała się komukolwiek zaufać, bała się mówić o sobie, bała się samego Bradina i nieumyślnie coraz bardziej odpychała go od siebie, przynajmniej na samym początku. W drugim zaś tomie Ally dojrzewa. Nie jest to już ta sama przestraszona Ally, lecz silna kobieta, która goni za swoim szczęściem, marzeniami i miłością, Jak każdemu człowiekowi, jej również zdarzają się chwile zwątpienia i użalania się nad sobą, ale to wszystko sprawia, że ta historia jest nieprześcigniona pod każdym względem. Te dwa tomy właściwie wszystkim się różnią, ale mają też jedną jedyną cechę wspólną. Tą cechą jest język, jakim są napisane. Tym samym niebanalnym, subtelnym i wyrafinowanym. Ale nie mogę ich porównywać do siebie, gdyż oba tomy tworzą tą niesamowitą powieść.
"Niebywałe.
Bo nawet nie czuję się przegrana.
Nic nie czuję. Mam wrażenie, że świat stanął w miejscu i to tylko ja zapomniałam przestać się kręcić.
Nie mogę pozbyć się uczucia, że wiem więcej.
Że jestem jakby mądrzejsza o to, iż zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem sama.
Że choćbyś nawet przez miliony minut była przekonana, iż jesteśmy tacy silni i wyjątkowi, wszystko jest w stanie rozpaść się w nicość, mimo że dalej jesteś ni tak samo bliski.
Mimo każdej chwili, każdej wspólnej sekundy. Mimo że nadal czuję na skórze Twoje usta i dotyk Twoich rąk, kiedy mnie kochałeś...
Chyba nigdy tak bardzo nie wątpiłam w to, w co wszyscy mimo niepowodzeń i na przekór doświadczeniom starają się wierzyć.
W to, co inni nazywają treścią i sensem, a my nazywamy NAMI... zamykając cały świat w jednym, tak niewiele znaczącym słowie.
Chyba nigdy tak bardzo się nie bałam. Nie tego, że Cię stracę, bo czy kiedykolwiek Cię miałam?
Boję się tego, że największa siła, której byłam świadkiem, gaśnie. Gaśnie, bo chcesz..."
A jeśli chodzi o minusy, to przyznaję się z ręką na sercu, że takich nie znalazłam. Chociaż nie, znalazłam jeden minus, na który składają się trzy słowa "CIĄG DALSZY NASTĄPI", które powodują, że moje serce łamie się na milion drobniutkich kawałeczków.
"Dla tych, których miłość pozwala mi nieprzerwanie dążyć do celu i obierać najbardziej krętą z dróg.
Dla tych, których ciche szepty stawiają mnie jeszcze wyżej, niż sama zdążyłam zajść."
Absolutnie polecam każdemu. Ta książka należy do tej, której tak szybko się nie zapomina. Przeczytaj, a nie pożałujesz.
„Pytasz mnie, jak stworzyć miłość tak piękną i niedoścignioną, by echa jej słów odbijały się po stokroć, ożywając w umysłach raz po raz od nowa. Pytasz, jak dobierać zdania, by dźwięki melodii nigdy nie ustały, a gwarny szum braw był tak samo wyraźny jak krople kapiących łez, które słyszałeś tylko w swojej głowie. Pytasz mnie, nie dostrzegając, że setki zdań i tysiące słów...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-12-31
Zdecydowanie najlepszy romans jaki dotychczas przeczytałam. Polecam każdemu. Nie ma mowy o niezadowoleniu. Nie będę ją streszczać, czy opowiadać o niej nie wiadomo ile. Ta książka zawsze będzie dla mnie the best. Trzeba tą drogę przejść samemu.
Zdecydowanie najlepszy romans jaki dotychczas przeczytałam. Polecam każdemu. Nie ma mowy o niezadowoleniu. Nie będę ją streszczać, czy opowiadać o niej nie wiadomo ile. Ta książka zawsze będzie dla mnie the best. Trzeba tą drogę przejść samemu.
Pokaż mimo to
NIEBO PODSZYTE PIEKŁEM
Od dłuższego czasu zastanawiałam się nad przeczytaniem serii "After". Byłam jednak na samym początku sceptycznie do niej nastawiona, gdyż jedni twierdzili, że ta seria jest tak wspaniała, że nie zasługuje na to, aby leżeć na półce, podczas gdy drudzy zmieszali ją dosłownie z błotem. Po pewnym czasie po rozpatrzeniu wszystkich "za" i "przeciw", stwierdziłam, że raz się żyje i tak oto chciałabym co nieco napisać o części pierwszej historii, która podbiła serca miliona kobiet na całym świecie, najpierw na serwisie Wattpad, a następnie w wersji papierowej. Już teraz zdradzę, że podbiła także i moje.
Osiemnastoletnia Tessa Young wiedzie spokojne, uporządkowane życie. Jest zdolną, ambitną uczennicą oraz dobrą córką, a każdą wolną chwilę spędza ze swoim uroczym, czułym chłopakiem Noahem. Wszystko się jednak zmienia, gdy dostaje się na Washington College University (WCU), gdzie poznaje swoją imprezową, wyzwoloną współlokatorkę oraz Hardina- aroganckiego, impulsywnego awanturnika, który za każdym razem doprowadza ją do wrzenia. Ale jak wiadomo nie od dziś- przeciwności z niewiadomych przyczyn się przyciągają, bowiem w krótkim czasie tych dwoje połączy pewna specyficzna więź. Oboje do perfekcji opanowali wyprowadzanie siebie z równowagi i bez wątpienia mogliby konkurować ze sobą o pierwsze miejsce w konkursie na wszczynanie awantur, ale mimo to nie mogą zlekceważyć tytułowego płomienia, który rozbudza się stopniowo pod ich skórą.
Co wyniknie z tej na pozór zwyczajnej powieści z gatunku New Adults? Czy tych dwoje są sobie przeznaczeni? I czy Hardin rzeczywiście ma w stosunku do Tessy dobre intencje?
Wiecie co Wam powiem już na samym początku? W życiu nie czytałam tak wkurzającej, tak irytującej i szablonowej książki w całym swoim życiu. Nigdy! Ale widzicie, ta schematyczna książka jednak zawładnęła całym moim sercem i umysłem. Wciągnęła mnie bez reszty praktycznie od pierwszego rozdziału i przez te ponad sześćset stron trzymała w swoich sidłach, nie luzując węzłów ani na moment.
"Najlepsze w czytaniu jest to, że uciekasz ze swojego życia, możesz przeżyć setki, a nawet tysiące innych żyć."
Mamy Tessę, która rozpoczyna naukę w WCU. Uwielbia literaturę klasyczną, a w przyszłości chcę rozpocząć pracę w wydawnictwie. Oczywiście w jej życiu jest miejsce i dla Noah'a, którego uważa za miłość swojego życia. Nie ma pojęcia, że tak naprawdę jest to zwykłe przyzwyczajenie... Nie żyje jednak jak w bajce, gdyż na co dzień musi stawiać czoła swojej zaborczej, oziębłej matce, która trzyma ją w złotej klatce, nie pozwalając na odrobinę wolności.
Z kolei przystojny, zadziorny Hardin, mimo iż ma bogate życie towarzyskie, nie jest do końca szczęśliwy. Jego napady agresji wynikają z trudnej przeszłości, która pozostawiła na nim trwały ślad i za zapomnienie której oddałby wszystko. Co wydarzyło się w przeszłości Hardina? Tego zdradzić z wiadomych przyczyn nie mogę, ale mogę jedynie nadmienić, że ma to związek z jego ojcem. W każdym razie główni bohaterowie zostali niesamowicie wykreowani, tak jak i postacie drugoplanowe. Każda z kreacji przewijających się przez książkę ma nadane osobliwe, indywidualne cechy, więc czytelnik nie ma najmniejszego problemu z zapamiętaniem ich wszystkich.
"Miłość do Noah była wygodna i bezpieczna; zawsze panował spokój. Miłość do Hardina jest surowa i podniecająca; rozpala każdy mój nerw, nie mogę się nim nasycić. Nie chcę się z nim rozstawać. Nawet gdy doprowadzał mnie do szału, tęskniłam za nim i musiałam walczyć z sobą, aby trzymać się od niego z daleka."
Całość napisana jest przystępnym językiem bez żadnych wysublimowanych słów czy zwrotów, a opisy scen intymnych (tak, pojawiają się u takie) są plastyczne i sugestywne, bez śladu wulgaryzmu. Smakowało to wszystko razem po postu wyśmienicie!
Może na tym poprzestanę, bo jak tak dalej pójdzie nie będę miała co napisać o pozostałych częściach, po które sięgnę z całą pewnością w niedalekiej przyszłości. Nie ma innej opcji, skoro pierwsza część kończy się w chwili, gdy czytelnik jest wręcz na skraju załamania nerwowego. Serdecznie polecam "After" wszystkim nastolatkom oraz kobietom, którym być może doskwiera monotonia w życiu. Ale ostrzegam- mimo pokaźnej liczby stron, niedosyt po przeczytaniu będzie odczuwany i poczujecie ogromna chęć by jak najprędzej sięgnąć po kolejny tom.
http://czytelnicze-turbulencje.blogspot.com/2016/06/niebo-podszyte-piekem.html
NIEBO PODSZYTE PIEKŁEM
Od dłuższego czasu zastanawiałam się nad przeczytaniem serii "After". Byłam jednak na samym początku sceptycznie do niej nastawiona, gdyż jedni twierdzili, że ta seria jest tak wspaniała, że nie zasługuje na to, aby leżeć na półce, podczas gdy drudzy zmieszali ją dosłownie z błotem. Po pewnym czasie po rozpatrzeniu wszystkich "za" i...
NIE DAWAJ MI FAŁSZYWEJ NADZIEI
Zwykło się mówić o miłości jako u uczuciu, które uszczęśliwia, uskrzydla, daje nadzieję na lepsze jutro oraz sprawia, że chce się nam z rana wstawać z łóżka. Nie często jednak porusza się temat miłości typu "żywioł", który niszczy wszystko co tylko napotka na swojej drodze. Miłości, która sprawia, że się czołgamy i dzięki której, a raczej przez którą zaczynamy wierzyć, iż "życie jest to opowieść idioty, pełna wrzasku i wściekłości, nic nie znacząca". Colleen Hoover postanowiła jednak ukazać w swojej najnowszej powieści ciemną, brzydką stronę miłości, Z jakim rezultatem? O tym za moment.
Początkująca pielęgniarka Tate wprowadza się do mieszkania swojego brata w San Francisco. Wydaje się to świetnym pomysłem zwłaszcza, że jej brat jest pilotem i większość czasu spędza w trasie. Tate jednak nie ma pojęcia, że ta decyzja zaważy na całym jej życiu. Wszystko za sprawą przyjaciela jej brata- Milesa, również pilota, który mieszka naprzeciwko jej nowego lokum.
Tate nie ma czasu na miłość. Miles nie chce miłości. Nie przeszkadza im to jednak wplatać się w układ a la "seks bez zobowiązań". Zatem stawiają oni wszystko na jedną kartę, którą jest pożądanie i tym sposobem zaczynają "związek", który ograniczają jedynie dwie reguły.
"- Za bardzo się przejmujesz - mówię z wymuszonym uśmiechem. - Może pomogłoby, gdybyśmy wprowadzili jakieś zasady?
(...)
- Może... - odpowiada.- Na razie przychodzą mi do głowy tylko dwie.
- Jakie?
(...)
- Nie pytaj mnie o przeszłość - mówi pewnym siebie głosem. - I nie licz na przyszłość."
Tylko czy ten układ sprawdzi się? Czy można całkowicie wyzuć się z wszelkich emocji i udawać, że jest się nieczułym, gdy w rzeczywistości uczucia buchają ze wszystkich stron? Co się stanie, gdy zasady zostaną złamane?
Muszę przyznać, że początkowo sceptycznie byłam nastawiona do "Ugly love", a to wszystko za sprawą "Hopeless" <klik>, które bardzo mnie zawiodło i po którym spodziewałam się znacznie więcej. Co prawda nie zawiodło mnie ono na tyle, abym nigdy więcej nie sięgnęła po książki Hoover, ale na tyle, abym nie sięgnęła po nie przez prawie rok. Po prostu bałam się kolejnego rozczarowania. I nie będę ukrywać, że moje obawy były zbędne, bowiem to co dostałam do rąk wbiło mnie w fotel i zmiażdżyło emocjonalnie, nie pozostawiając chociażby najmniejszych szans na poprawę tego stanu.
Doskonale pamiętam czas jak czytałam "Hopeless". Pamiętam doskonale jak musiałam się wgryzać w lekturę przez ponad pięćdziesiąt stron, jak odkładałam ją na półkę przeszło trzy razy i jak o mało brakowało, abym rzuciła ją o ścianę. Natomiast w przypadku "Ugly love" takich momentów nie było, gdyż historia Milesa i Tate urzekła mnie już od pierwszych stron do tego stopnia, że położyłam się spać dopiero o trzeciej w nocy, gdy skończyłam czytać ostatnie zdanie tej niezwykłej historii. Co prawda przez to cały dzień chodziłam jak zombiak, ale zdecydowanie zasługuje ona na to, aby naderwać noc. Jest to coś, co wcześniej nie było mi dane przeczytać. "Coś", co sprawiło, że czułam opór i praktycznie przez całą książkę tkwiłam w słodkiej niewiedzy i oszołomieniu.
Na szczególną uwagę zasługują tutaj bohaterowie. Zostali oni niezwykle, wręcz z chirurgiczną precyzją nakreśleni. Miles to mężczyzna, który został dotkliwie doświadczony przez los. Te pewne ciężkie chwile w jego życiorysie pozostawiły piętno na całym jego życiu, ukształtowały go jako jednostkę i podburzyły jego wiarę w siebie, przez co zaczął sądzić, iż nie jest wart, aby go kochać. Te właśnie wspomnienia z przeciągu 6 lat pisane z jego perspektywy były nadzwyczaj szczere i wiarygodne. Pozwalały bezczelnie wedrzeć się do podświadomości Milesa i zrozumieć jego dotychczasowe postępowanie w stosunku do innych. Z kolei ciężko jednoznacznie określić Tate. Z jednej strony młoda, piękna, ambitna studentka, która jednak może wydać się naiwna, infantylna i po prostu głupia, gdyż wpakowuje się w układ bez żadnej przyszłości. Jednakże jestem w stanie ją zrozumieć, bo niejednokrotnie złapałam się na tym, że chciałam poczuć gorący dotyk Milesa na swoim ciele. (I nie, wcale nie jest to zwykła solidarność jajników ;)) I jeszcze muszę wspomnieć o Kapitanie- uroczym 80- letnim staruszku, który w każdej sytuacji wie co powiedzieć i który sypie swoimi złotymi życiowymi mądrościami. Taki swego rodzaju dziadek, którego nigdy nie miałam. Te kreacje przyczyniły się do tego, że po przeczytaniu i odłożeniu na regał książki rozglądałam się za nimi jak za najlepszymi przyjaciółmi. Zaczęłam za nimi momentalnie tęsknić, gdyż zajęli szczególne miejsce w moim sercu. Coś wspaniałego.
Pewnie niektórzy martwią się, że w "Ugly love" zawiewa niekiedy trylogią E L James. Nic dziwnego, gdyż trailer chce jakoś usilnie nas do tego przekonać, co osobiście nie uważam za słuszne posunięcie. Ale chcę Was uspokoić, nie ma tutaj żadnego podobieństwa z "Pięćdziesięcioma twarzami Greya". Opisy łóżkowe (no dobra, nie tylko stricte łóżkowe) są subtelne i syzyfową pracą jest szukanie w nich chociażby grama wulgarności. Jednym minusem osobiście dla mnie były wydawane dźwięki bohaterów podczas zbliżeń. Zwroty "o ja cię", "o rany", "o kurczę" nie tyle mnie denerwowały, co po prostu śmieszyły. Może uszłoby to u nastolatków, którzy dopiero poznają swoją cielesność, ale nie u dorosłych ludzi. Ale okay, nie będę zbytnio rozwodzić się nad łóżkowym językiem kochanków. Co kto lubi.
"Ugly love" to nie błaha historyjka o duchach przeszłości i ich pokonywaniu. To uczuciowy rollercoaster, wulkan sprzecznych emocji i wyciskacz łez. Co prawda nie uroniłam żadnej słonej łzy, ale to wyłącznie dlatego, że nie lubię okazywać uczuć, które mną dogłębnie targają. Wolę jak te uczucia kumulują się, kotłują się we mnie do tego stopnia, że po pewnym czasie z ich nadmiaru czuję wręcz fizyczny ból. Może moje postawa zahacza odrobinę o masochizm, ale gwiżdżę na to.
Gdybym miała porównać tę książkę do czegokolwiek, to porównałabym ją do życia. W niej nie ma żadnego słodzenia do obrzydzenia lukrem. Urocze wydarzenia przeplatają się z tragicznymi, okrutnymi. Podobne wydarzenia mogą wydarzyć się w życiu każdego i to stanowi wręcz pochwałę rzeczywistości, codzienności. Za to Colleen Hoover należą się owacje na stojąco.
Serdecznie zachęcam Was wszystkich drodzy Czytelnicy, abyście czym prędzej popędzili do księgarni, by zakupić to cudo. Tej książki rzeczywiście się nie czyta, ją się chłonie, przeżywa każdą najdrobniejszą cząstką ciała, duszy oraz serca.
http://czytelnicze-turbulencje.blogspot.com/2016/06/nie-dawaj-mi-faszywej-nadziei.html
NIE DAWAJ MI FAŁSZYWEJ NADZIEI
Zwykło się mówić o miłości jako u uczuciu, które uszczęśliwia, uskrzydla, daje nadzieję na lepsze jutro oraz sprawia, że chce się nam z rana wstawać z łóżka. Nie często jednak porusza się temat miłości typu "żywioł", który niszczy wszystko co tylko napotka na swojej drodze. Miłości, która sprawia, że się czołgamy i dzięki której, a raczej...
MY LOVE… FROM BEGINNING TO END
Na sam początek włączcie tą piosenkę- https://www.youtube.com/watch?v=zMmQSEaS-w0
Wyznaczyłam sobie zadanie. Nie byle jakie zadanie. Otóż siedzę z rozerwanym na strzępy sercem i poprzysięgłam, że muszę coś napisać o tomie III „Ostatniej spowiedzi”. Ale co? Przed chwilą skończyłam czytać to koszmarne cudo, oderwałam wzrok od stron i spojrzałam. Nic nie było już takie jak przedtem.
"Miłość wydaje się najprostszą i najwłaściwszą z dróg. Wiodąca zawsze ku szczęściu, choć bardzo często pnąca się stromo pod górę. Dla jednych jest spełnieniem marzeń i choć pozostają ślepi, do końca będą wierzyć, że poznali jej smak. Dla innych jest pokutą, która zadaje ból większy niż grzechy, które i tak dawno już zostały wybaczone. Dla jeszcze innych pozostaje ciągłym strachem, że gdy kiedyś zniknie, już nic nie będzie w stanie przywrócić tej chwili.
Dzisiejszej chwili, która przeminęła."- str. 23
Bradin i Ally są zaręczeni. W końcu mogą powiedzieć, że są szczęśliwi lecz niestety nie na długo. Show- biznes to niebezpieczny, obłudny „przyjaciel”, który czasem musi silniej pociągnąć za sznurki. Bradin więc nie ma wyjścia. Musi się dostosowywać, gdyż nadal funkcjonuje w sieci zależności. Kontrakt płytowy, wytwórnia, producenci…
Gdy perfidna żmija- Violet LaRoch ujawni na gali rozdania nagród prawdę o swoim dawnym związku z Bradinem, piękne, poukładane dotąd życie zaczyna się walić. Jak domek z kart, jak piękny moment, jak nietrwały sen- przemija. Okazuje się, że są ludzie, którzy chcą za wszelką cenę zniszczyć wokalistę zespołu Bitter Grace. Kłamliwi, parszywi ludzie, którzy na co dzień zakładają przeróżne maski…
Co zrobi Ally, gdy nagle wielka miłość, w której pokładała nadzieję niespodziewanie się zakończy?
Jak postąpi Bradin w tym rzeczywistym, realistycznym, a nie wyimaginowanym życiu?
Czy Ally i Brad pokonają wszystkie przeciwności, wszystkie przeszkody i będą szczęśliwie żyć z dala od mediów, ale za to w gronie najbliższej rodziny?
A może jednak nie jest im przeznaczone być razem i Ally znajdzie oparcie, bezpieczeństwo, ciepło w ramionach innego?
I jaką rolę odegra w tym wszystkim Tom?
"Podobno pod wpływem emocji można zdziałać wiele rzeczy. Decyzje przychodzą łatwiej, a odgłos bijącego serca przyćmiewa rozumne wnioski, na które czas przyjdzie później. Zatracamy się w swoich reakcjach. Nie sięgamy zbyt daleko wstecz. I nie chcemy przewidywać tego, co stanie się potem.
To dzięki emocjom popełniamy błędy lub dochodzimy do celu. To dzięki nim możemy dostrzec, ile postawiliśmy na szali, gdy serce już przestanie być aktorem pierwszego planu. To one pozwalają nam zrozumieć, że nigdy nie mieliśmy wyjścia i to one sprawiają, że nawet, gdy przez chwilę podążysz tą właściwszą drogą, i tak dojdziesz do miejsca, gdzie zawrócisz."- str. 37
I właśnie teraz zaczynają się dla mnie naprawdę strome schody, bo o ile fabułę byłam w stanie nakreślić, tak uczuć nie jestem w stanie opisać żadnymi słowami. Zabijcie mnie, zlinczujcie, ale nie mogę. To niemożliwe. Podczas lektury ryczałam jak bóbr. Przyznaję się do tego otwarcie, mimo iż mogę zostać uznana za jakąś niestałą, zachwianą emocjonalnie, niezrównoważoną nastolatkę. Nie dbam o to …
Kiedy w II tomie przeczytałam „ciąg dalszy nastąpi”, w mojej głowie układałam milion potencjalnych zakończeń trylogii- zaczynając od tych słodkich, lukrowanych, kończąc na tych najtragiczniejszych. Ale nie spodziewałam się czegoś TAKIEGO!
Podczas czytania czułam ból, rozrywanie nie tylko serca, ale i duszy, ale zarazem i ulgę. Czułam smutek, złość, bezsilność, ale i radość, i rozbudzający się we mnie płomyk nadziei. Czułam paraliżujący strach, ale również i wiarę w pomyślne zakończenie, wiarę w silne uczucie, które może przenieść góry.
"Czułeś kiedyś, jak po cieniutkiej, naszpikowanej milionami nerwowych zakończeń powłoce twojego serca przysuwają się ostrza? Robią to na tyle mocno, by nieznacznie ją przyciąć i sprawić, by naczynia obficie puściły ciepłą, lepką krew. Robią to w iście chirurgiczną precyzją, by nie zabić, a pozwolić ci k o n a ć."- str. 98
No właśnie, konam, słabnę, upadam, ginę… I za to nienawidzę tej książki. Co tam książki, całej serii! Nienawidzę jej za emocje, które we mnie rozpaliła zaledwie po kilku stronach! Nienawidzę jej za taki obrót spraw! Nienawidzę jej za spuchnięte od płaczu powieki! Nienawidzę jej za to… że pokochałam ją jak żadną inną do tej pory…
"Cokolwiek się zdarzy, zawsze ma swój powód. Czasami jest to kłótnia kochanków, którzy nie chcą przyznać się do tego, że ich uczucie nigdy nie wygasło. Czasami jest to randka, która nie miała odbyć się w ten sposób. Innym razem to spotkanie, jakie na zawsze ma odmienić losy, które zdawały się już ustalone. Tak czy inaczej, nic nie dzieje się od tak, bez powodu. Bez wachlarza wcześniejszych okoliczności."- str. 263
Nie wiem co mogłabym więcej napisać. Może jedynie to, że moje serce nadal nie wróciło do normalnego rytmu. Czuję jakby w moim najważniejszym narządzie biegło stado bawołów. Jakby właśnie w tym momencie grało ono swój własny osobisty koncert metalowy. I wiecie co? Ten rytm nie wróci do normy, bo Bradin, Ally, Tom już zawsze będą przy mnie, blisko mnie. Już zawsze będą dawać o sobie znak, mimo iż zakończyłam tą trzymającą w napięciu trylogię.
Wiem, że nie przekazałam nawet namiastkę uczuć, których doświadczyłam podczas lektury. Zdaję sobie z tego sprawę, gdyż podchodzę sceptycznie do ich okazywania. Czuję, pragnę, ale muszę przyznać, że nie przywiązuję do tego jakiejś większej wagi. A właściwie muszę powiedzieć- przywiązywałam. Tak, „Ostatnia spowiedź” całkowicie mnie odmieniła, całkowicie zmieniła moje zdanie, moje podejście do miłości i przyjaźni.
"Ale to on wtedy odszedł, a później ja sama kazałam mu odejść. I to jest część nas, naszych wspomnień, naszej historii. To nasz początek i nasz koniec... A historii nigdy nie należy zmieniać."- str. 253
Koniecznie przeczytajcie!!!
PS. I na koniec chcę podziękować Pani Ninie Reichter za przedstawienie w tak obrazowy sposób miłości „która nigdy się nie powtórzy”. Wręcz ubóstwiam jak Pani pisze i z niecierpliwością oczekuję kolejnych Pani powieści.
MY LOVE… FROM BEGINNING TO END
więcej Pokaż mimo toNa sam początek włączcie tą piosenkę- https://www.youtube.com/watch?v=zMmQSEaS-w0
Wyznaczyłam sobie zadanie. Nie byle jakie zadanie. Otóż siedzę z rozerwanym na strzępy sercem i poprzysięgłam, że muszę coś napisać o tomie III „Ostatniej spowiedzi”. Ale co? Przed chwilą skończyłam czytać to koszmarne cudo, oderwałam wzrok od stron i...