Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Zarówno pierwszą część jak i "Ucieczkę Mariusza" polecam. Osobom, które przeczytając Nędzników, czują niedosyt, łakną happy endu, chcą dowiedzieć się co dalej z Kozetą i Mariuszem.

Nie polecam z kolei tym, którzy tak jak ja, po "Nędznikach" zakochali się w twóczości Victora Hugo jak również ogólnie, tematyce XIX - wiecznej Francji. Brak tu tła, pięknego, historycznego tła, na którym Hugo nie tylko oparł swoje największe dzieło, ale również uczynił z niego de facto drugi główny wątek. Wzniosłe ideały, którymi kierują się bohaterowie w wydaniu Ceresy brzmią jak frazesy, nic więcej. Zbyt wiele szczęśliwych zbiegów okoliczności, nieracjonalnych zdarzeń i nagłych, absurdalnych zwrotów akcji. Deus ex machina trwa tu nieprzerwanie przez 300 stron. W prostej, wręcz prostackiej fabule nie ma miejsca na filozoficzne rozmyślania, tak charakterystyczne dla Hugo.
Nie oczekiwałam wiele. Miałam świadomość, że to kontynuacja stworzona dla zarobku. Jednak poza imionami głównych bohaterów - niewiele jest w tym "Nędzników". Praktycznie nie ma ich wcale.
I choć - być może zadziałała tu moja kobieca podświadomość - ucieszyłam czytając ostatni rozdział, to nie polecam żadnemu miłośnikowi Hugo zagłębiać się w tę "twórczość". Zawód całością pozostaje większy niż satysfakacja z happy endu.

Zarówno pierwszą część jak i "Ucieczkę Mariusza" polecam. Osobom, które przeczytając Nędzników, czują niedosyt, łakną happy endu, chcą dowiedzieć się co dalej z Kozetą i Mariuszem.

Nie polecam z kolei tym, którzy tak jak ja, po "Nędznikach" zakochali się w twóczości Victora Hugo jak również ogólnie, tematyce XIX - wiecznej Francji. Brak tu tła, pięknego, historycznego tła,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz czytałam książkę, która byłaby tak bardzo zła dosłownie w każdym aspekcie.
Natchniony, przepełniony metaforami język, zupełnie nieadekwatny do tematyki rozwiązywania szyfru. Tysiące opisów sytuacji, które nic wspólnego z - mocno naciąganą - fabułą. Jak twierdzi autor opisu, ma to na celu "przedstawienie wszechstronnej panoramy średniowiecza" - przedstawia jedynie zamęt i mylenie ze sobą postaci. Autor nie mógł chyba podjąć decyzji, czy chce stworzyć teorię spiskową czy obyczajową powieść w stylu Victora Hugo z wojną, romansem i rewolucją na głównym planie.
Tego, że fabuła będzie mocno naciągana - spodziewałam się. Taki jest urok książek, które wysnuwają jakąś teorię, typu "Kod Leonarda da Vinci". Nie spodziewałam się jednak czegoś aż tak złego. Stworzenie całej tej maskarady zająć musiałoby Dantemu chyba więcej lat niż sam przeżył, a jeśli nawet nie, musiałby wystartować jeszcze w wieku niemowlęcym. Dodajmy do tego jego niezwykle genialne dzieci i ich przyjaciół. Jakkolwiek nurt humanistyczny zakładał znajomość każdej dziedziny naukowej, to nie łudźmy się - nikt nie władał płynnie 5 językami, znał się na astronomii, astrologii, chemii, fizyce, poezji, gramatyce i Bóg raczy wiedzieć czym jeszcze. Tacy geniusze dodatkowo, koniecznie według autora egzystują w stadach i są ze sobą w różnym stopniu spokrewnieni. A jeśli nawet, nikt w ciągu godziny dyskusji, nie ma prawa stwierdzić, że palindrom złożony z 5 liter symbolizuje pięć pozycji Wenus, w związku z czym - sami nie wiedząc czemu - postanawiają wpisać to w ośmiokąt, a następnie powiązać to z gwiazdą Dawida czy innym systemem zapylania kwiatów przez pszczoły.
Nie zapominajmy, o wrzuceniu w spiskową fabułę mistycyzmu, dziwnych wizji i wizyt w zaświatach.
O ile "Kod Leonarda da Vinci" wzbudził we mnie zainteresowanie nad całą opisaną tam teorią - z pełną świadomością tego, że jest ona mocno naciągnięta - to ta książka wywołała w moim przypadek jedynie smutek i zniesmaczenie. Autor jest podobno wybitnym znawcą twóczosci i życia Dantego Alighieri. Tym bardziej przykro, że zdecydował się zarabiać miliony na tych żałosnych 300 stronach, które przyciągają głupców takich jak ja, intrygującym tytułem.

Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz czytałam książkę, która byłaby tak bardzo zła dosłownie w każdym aspekcie.
Natchniony, przepełniony metaforami język, zupełnie nieadekwatny do tematyki rozwiązywania szyfru. Tysiące opisów sytuacji, które nic wspólnego z - mocno naciąganą - fabułą. Jak twierdzi autor opisu, ma to na celu "przedstawienie wszechstronnej panoramy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Proza Stephena Kinga to moja miłość od pierwszego wejrzenia. "Misery" i "Zielona mila" skradły moje serce absolutnie. Im dalej jednak zagłębiam się w jego twórczość, tym bardziej jestem rozczarowana.
Każda książka tego autora jest napisana w niesamowity sposób. Czytając, ma się przed oczami film, ogromna ilość szczegółów i opisów nie irytuje, wręcz przeciwnie - zachwyca. Stopniowo rozwijająca się fabuła, ani za szybko, ani za wolno. Tak samo jest z "Ręką mistrza"... do momentu.
Momentu, w którym otrzymujemy informację, że sprawcą wszystkich tajemniczych zdarzeń na wyspie jest...porcelanowa lalka, która w nocy przypływa jako duch na własnym statku, co więcej, ożywa i potrafi gryźć, a w słodkiej wodzie traci swoje moce. Mam wrażenie, jakby autor po napisaniu 400 stron sam trochę się zagubił i nie wiedział jak wybrnąć z całej fabuły.
Dodajmy do tego, że główni bohaterowie po pierwszym zderzeniu z nadnaturalnymi siłami, otrząsają się natychmiastowo. Absolutnie spokojnie godzą się z faktem, że jakiś szalony upiór kontroluje ich życie. Rozpoczynają przygodę niczym banda dzieciaków z bajki "Scooby-Doo". Bez chwili zwątpienia stawiają czoło gnijącym zwłokom wychodzącym z wody, wyciągają różnorakie przedmioty ze szkieletów, eksplorują grobowce, z całym spokojem dają sobie radę z lalką, która właśnie ożyła w ich rękach. Niespecjalnie przejmują się tym, że WYMYSŁ martwej kobiety właśnie śmignął im przed oczami. ALE! Węże, aligatory i nietoperze to już inna sprawa. To przecież przeraziłoby na śmierć każdego łowcę upiorów. Całe to "polowanie" na lalkę przypomina raczej powieści przygodowe Edmunda Niziurskiego niż horror, thriller, czy jakikolwiek gatunek do którego King zmierzał.
Zabrakło mi również wyjaśnienia w jaki sposób Perse powołana została do życia. Pozostałości dawnych kultur? Wytwór wyspowej wiedźmy? Znalezisko z kosmosu? Coś o tak niesamowitej mocy po prostu "istnieje", zostało wyprodukowane w fabryce porcelany jak każda inna figurka? Całą tę dziwną fabułę jakoś bym udźwignęła, gdyby została mi wyjaśniona. A tak? Po 2/3 książki gdy akcja zaczęła nabierać tempa, poczułam się jakby barman zamiast trzeciego piwa podał mi szklankę wody z nadzieją, że jestem już wystarczająco pijana i nie zauważę. Nieładnie, panie King, nieładnie w taki sposób wyplątywać się z zamotanej fabuły.

Nikt nie odmówi Stephenowi Kingowi bycia niesamowitem pisarzem, wciągającym od pierwszego słowa. Jednak przepięknym stylem NIE DA SIĘ przykryć kiepskiej, zagubionej w czasie i przestrzeni fabuły. Liczę na to, że na następnej powieści, po którą sięgnę nie rozczaruję się tak jak na tej.

Proza Stephena Kinga to moja miłość od pierwszego wejrzenia. "Misery" i "Zielona mila" skradły moje serce absolutnie. Im dalej jednak zagłębiam się w jego twórczość, tym bardziej jestem rozczarowana.
Każda książka tego autora jest napisana w niesamowity sposób. Czytając, ma się przed oczami film, ogromna ilość szczegółów i opisów nie irytuje, wręcz przeciwnie - zachwyca....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wreszcie miałam okazję poznać kwestię więzienia w Guantanamo z pierwszej ręki. Słyszymy o tym w wiadomościach, ale tak naprawdę nikt nie kwapi się, aby dokładniej to wyjaśnić, lub umiejętnie manipuluje faktami przedstawiając je w innym świetle.
Wstrząsające. I absolutnie warte przeczytania, tak dla własnej świadomości społeczno-politycznej.

Wreszcie miałam okazję poznać kwestię więzienia w Guantanamo z pierwszej ręki. Słyszymy o tym w wiadomościach, ale tak naprawdę nikt nie kwapi się, aby dokładniej to wyjaśnić, lub umiejętnie manipuluje faktami przedstawiając je w innym świetle.
Wstrząsające. I absolutnie warte przeczytania, tak dla własnej świadomości społeczno-politycznej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia Wiery Gran (jak większości ludzi, którzy przeżyli wojnę) jest niezwykła, poruszająca. Jednak natchniony styl pisania autorki, którego nie potraafiła się wyzbyć nawet pisząc biografię, gdzie wszystko powinno być jasne i przejrzyste, a nie niedopowiedziane, doprowadzał mnie do szału.
Niemniej jednak historia Wiery Gran zasługuje na to, aby przedstawić ją światu więc za to chociaż Agacie Tuszyńskiej podziękujmy. Pomimo tego, że zabiła tę książkę.

Historia Wiery Gran (jak większości ludzi, którzy przeżyli wojnę) jest niezwykła, poruszająca. Jednak natchniony styl pisania autorki, którego nie potraafiła się wyzbyć nawet pisząc biografię, gdzie wszystko powinno być jasne i przejrzyste, a nie niedopowiedziane, doprowadzał mnie do szału.
Niemniej jednak historia Wiery Gran zasługuje na to, aby przedstawić ją światu więc...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nikt nie wyjdzie stąd żywy. Historia Jima Morrisona Jerry Hopkins, Danny Sugerman
Ocena 7,5
Nikt nie wyjdz... Jerry Hopkins, Dann...

Na półkach:

Choć opisywanie każdego pojedynczego koncertu może wydawać się monotonne, to czytając nie nudzilam się ani chwilę. Wręcz przeciwnie - pochłonęłam tę książkę z zapartym tchem pomimo, że i tak miałam sporę wiedzowe zaplecze dotyczące Jima Morrison. Polecam przede wszystkim tym, którzy nigdy nie słyszeli o zespole The Doors (oby nie istnieli) oraz tym, którzy Morrisona znają tylko i wyłącznie jako "kontrowersyjnego wokalistę rockowego".
Jerry Hopkins pokazuje postać w zupełnie innym świetle - zagubionego w świecie poety i niespełnionego, niezrozumianego artysty. Pokazuje go takim, jakim był naprawdę, zdala od medialnych fleszy.

Nie mam więcej słów.
Mogę tylko mieć nadzieję, że powstawać będzie więcej literatury biograficznej pisanej właśnie w tym stylu.

Choć opisywanie każdego pojedynczego koncertu może wydawać się monotonne, to czytając nie nudzilam się ani chwilę. Wręcz przeciwnie - pochłonęłam tę książkę z zapartym tchem pomimo, że i tak miałam sporę wiedzowe zaplecze dotyczące Jima Morrison. Polecam przede wszystkim tym, którzy nigdy nie słyszeli o zespole The Doors (oby nie istnieli) oraz tym, którzy Morrisona znają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mistrzostwo.
Byłam zachwycona filmem. I choc jest to jedna z lepszych ekranizacji z jakimi się spotkałam, to i tak książka jest nieporównywalnie lepsza.
To moja druga książka Kinga po "Misery" i chyba rozpoczęła się tym samym moja miłośc do Stephena.

Mistrzostwo.
Byłam zachwycona filmem. I choc jest to jedna z lepszych ekranizacji z jakimi się spotkałam, to i tak książka jest nieporównywalnie lepsza.
To moja druga książka Kinga po "Misery" i chyba rozpoczęła się tym samym moja miłośc do Stephena.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam tematyką powstańczą i Polski pod zaborami. Pochłaniam wręcz takie książki. Ale przeczytanie tych zaledwie 40 stron było dla mnie absolutną mordęgą. Marzyłam, aby już sie skończyło. Cóż, jeśli tak działa na mnie styl pisania E. Orzeszkowej to pozostaje jedynie bac się "Nad Niemnem", które w najbliższym czasie przyjdzie mi przeczytac.

Uwielbiam tematyką powstańczą i Polski pod zaborami. Pochłaniam wręcz takie książki. Ale przeczytanie tych zaledwie 40 stron było dla mnie absolutną mordęgą. Marzyłam, aby już sie skończyło. Cóż, jeśli tak działa na mnie styl pisania E. Orzeszkowej to pozostaje jedynie bac się "Nad Niemnem", które w najbliższym czasie przyjdzie mi przeczytac.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawy temat, dobry pomysł.
Jednak sam styl pisania... Woła o pomstę do nieba. Ta książka mogłaby byc naprawdę ciekawa, gdyby nie to, że... usypia i tym samym zniechęca do siebie zanim akcja zdąży się rozkręcic (a słowo "rozkręcic" też jest tu stwierdzeniem umownym).
Z trudem dobrnęłam do końca, bo nie lubię odstawiac na półkę nieprzeczytanych książek. Jednak żałuję tych 30 złotych, które za nią zapłaciłam.

Ciekawy temat, dobry pomysł.
Jednak sam styl pisania... Woła o pomstę do nieba. Ta książka mogłaby byc naprawdę ciekawa, gdyby nie to, że... usypia i tym samym zniechęca do siebie zanim akcja zdąży się rozkręcic (a słowo "rozkręcic" też jest tu stwierdzeniem umownym).
Z trudem dobrnęłam do końca, bo nie lubię odstawiac na półkę nieprzeczytanych książek. Jednak żałuję tych...

więcej Pokaż mimo to