rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Times new romans” to historia, która wciąga od pierwszych stron. Nie będę ukrywać, że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Julii Biel, ale jednocześnie jestem bardziej niż pewna, że nie będzie tym ostatnim. Totalnie przepadłam dla tej historii i pochłonęłam ją dosłownie w pare dni. Dodam jeszcze, że to idealna pozycja na wyciągnięcie czytelnika z zastoju.

Autor romansów i autorka kryminałów - czy mogło być coś lepszego?
Historia tej dwójki wbrew pozorom nie zaczyna się w momencie kiedy otrzymując propozycję napisania wspólnej książki. Ich historia zaczęła się dawno temu, w dzieciństwie kiedy to oboje trafili na siebie po sąsiedzku i zostali najlepszymi przyjaciółmi. Niestety w ich przypadku również czas okazał się wyznacznikiem tej relacji. Czy po takim czasie i niemal zerowym kontakcie uda odbudować im się to co stracili? A może połączy ich coś więcej?

„Dawno temu, w moim poprzednim życiu, byliśmy bardzo blisko. Zbyt blisko. A kiedy za bardzo zbliżysz się do płomienia, nie tylko się oparzysz, ale i nabawisz blizn, które w dodatku zostaną ci na całe życie.”

Ellie zdecydowanie jest typem upartej bohaterki. Ma w sobie sporo żalu i nie ukrywa tego przed mężczyzną. Wręcz przeciwnie kiedy tylko ma możliwość wypomina mu wszystko co zrobił nie tak jednocześnie mu dogryzając.

Theo z kolei to równie uparty co niesamowicie sympatyczny bohater, który jest gotowy zrobić wszystko aby odzyskać swoją dawną przyjaciółkę. Jego zachowanie totalnie mnie kupiło i do dziś jak je sobie przypominam to się uśmiecham.

Połączenie tej dwójki jest niczym połączenie dwóch żywiołów. Ogień i woda.

„Lepiej mocno się sparzyć, niż nigdy nie liznąć ognia? Lepiej prawie się utopić, niż nigdy nie pływać? Lepiej przeżyć zawód miłosny, niż nigdy nie kochać?”

Julia Biel stworzyła historię idealną i mocno życiową, pozwalającą odnaleźć się w niej każdemu czytelnikowi bez wyjątku. Bohaterowie są realistyczni i to dodaje tej książce lekkości, której ja osobiście potrzebowałam. Poza świetnym humorem dostajemy również momenty wzruszające czy skłaniające do refleksji. Idealna mieszanka wszystkiego czego oczekuje się od dobrej książki. Chociaż objętość (prawie 600 stron) może niektórych odrzucać, gwarantuję wam, że po zaczęciu czytania totalnie się jej nie odczuwa. Zdecydowanie historia będzie idealna dla fanów slow burn ponieważ tutaj nie otrzymamy miłosnych wyznań już po paru rozdziałach. Trzeba się swoje odczekać, ale sposób w jaki Julia buduje napięcie zdecydowanie to oddaje. Jak najbardziej polecam i zachęcam was do sięgnięcia po tą pozycję, nawet jeśli obecnie walczycie z zastojem czytelniczym - warto.

„Times new romans” to historia, która wciąga od pierwszych stron. Nie będę ukrywać, że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Julii Biel, ale jednocześnie jestem bardziej niż pewna, że nie będzie tym ostatnim. Totalnie przepadłam dla tej historii i pochłonęłam ją dosłownie w pare dni. Dodam jeszcze, że to idealna pozycja na wyciągnięcie czytelnika z zastoju.

Autor...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sam opis tej historii stał się dla mnie tak niesamowicie interesujący, że nie potrafiłam przejść obok propozycji współpracy przy tym tytule obojętnie. Nie będę jednak ukrywać, że jest to moja pierwsza styczność z twórczością owej autorki i z tego co już wiem po przeczytaniu - nie ostatnia. 

» Początek historii z tej książki zaczyna się w taki sposób, że czytelnik po prostu zatrzymuje się na chwilę i czyta niektóre zdania kolejny raz aby tylko upewnić się, że to nie żart. Niestety wir wydarzeń od samego początku sprawia, że ta historia przepełniona jest bólem i smutkiem, i tak jak sam tytuł wskazuje dociera do najmniejszych skrawków duszy. 

» Chociaż już na początku otrzymujemy tragiczne wydarzenie, które mocno wpływa na całą rodzinę December to właśnie w tym samym momencie dziewczyna zostaje troszeczkę zmuszona przejąć kontrolę nad sytuacją, gdyż jej matka nie jest zdolna do pozbierania się po takiej informacji. Nie wspominając już o siostrze, która również mocno to przeżywa i młodszym bracie, którego ktoś musi uświadomić w tej tragedii. 

„Wojna to taka złośliwa suka. Zabrała wszystko co kochaliśmy i w zamian za to oddała złożoną flagę, mówiąc nam że honor poświęcenia był sprawiedliwą i równoprawną zapłatą. Ale nie był.”

» Chociaż w dużej mierze całość tej historii skupia się na relacjach rodzinnych, problemach po stracie bliskiej osoby, traumach z tym związanych to jednocześnie jest przepełniona miłością - tą niespodziewaną, która pojawia się czasami niespodziewanie. 

» Rebecca jak zdążyłam zauważyć w tej historii potrafi tak balansować słowami, że czytelnik przeżywa to wszystko w określony sposób. Dodatkowo jej sposób opisywania ważnych wydarzeń - w tym przypadku radzenie sobie z żałobą - nie jest tylko pustymi słowami, które po paru stronach nie mają większego znaczenia. Autorka skupia się na tym, aby przeprowadzić czytelnika przez tą żałobę w taki sposób jakbyśmy sami obecnie zmagali się z tym w swoim życiu. Coś niesamowitego, a jednocześnie bolesnego. 

„Och, moja December, z życiem możesz zrobić tylko to, co jesteś w stanie, to, co jest w twojej mocy. Ani mniej, ani więcej.”

„Każdym skrawkiem duszy” to cudowna historia, która zasługuję na uwagę i poświęcenie chwili aby się z nią zapoznać. Rebecca zdecydowanie dobrze radzi sobie z tematyką wojskową, stratą i żałobą (zrobiłam research jej innych książek stąd taki wniosek, z wielką chęcią sięgnę po inne bo jestem zaintrygowana). Dlatego jeśli jesteście gotowi na rollercoaster emocjonalny to jak najbardziej zachęcam i polecam, myślę, że nie zawiedziecie się sięgając po tą historię. Ja czekam na kolejną z tej serii bo jestem niesamowicie ciekawa czym tym razem autorka uderzy w moje serce. 

Sam opis tej historii stał się dla mnie tak niesamowicie interesujący, że nie potrafiłam przejść obok propozycji współpracy przy tym tytule obojętnie. Nie będę jednak ukrywać, że jest to moja pierwsza styczność z twórczością owej autorki i z tego co już wiem po przeczytaniu - nie ostatnia. 

» Początek historii z tej książki zaczyna się w taki sposób, że czytelnik po prostu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

The naturals. Genialne umysły” to kolejna książka autorki po którą sięgnęłam, dlatego doskonale wiedziałam z jakim stylem się zderzę i muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Jennifer ma to do siebie, że tworzy wciągające historie i zdecydowanie interesujące na tyle aby ciężko było się od nich oderwać.
Mimo tego, że jest to seria skierowana bardziej do młodzieży wydaje mi się, że sam pomysł na tą historię kupi i starszych czytelników.

„Genialne umysły” opowiada o piątce uzdolnionych nastolatków, główną bohaterką jednak całego przedsięwzięcia jest Cassie - dziewczyna, która idealnie odczytuje i z dużą łatwością odczytuje intencje ludzi i ich samych. Początkowo dziewczyna nie do końca wiązała z tym jakąkolwiek przyszłość swojego życia, ale w momencie otrzymania propozycji współpracy od FBI wszystko zaczęło się zmieniać. Cassie miała po prostu pomagać w rozwiązaniu przedawnionych już spraw, które nie zakończyły się tak jak powinny. Nikt się jednak nie spodziewał, że doprowadzi ją to do zupełnie innego momentu w życiu i to nią samą zacznie interesować się poszukiwany morderca.

„Żeby ująć seryjnego mordercę, musisz myśleć jak seryjny morderca.”

Muszę przyznać, że byłam bardzo zaangażowana w tą historię i przeczytałam ją niemal przy jednym posiedzeniu. Sam fakt poznawania całej sprawy ze strony głównej bohaterki był interesujący, ale rozdziały w których czytający mógł się poczuć jakby to on był seryjnym mordercą - to dopiero było coś. Dodatkowo fakt, że czytelnik od początku do końca nie ma pojęcia kim jest owo morderca jest jeszcze bardziej wciągające. Autorka zdecydowanie nie zdradza niczego wcześniej niż sama zaplanowała co jest jak najbardziej na plus dla tej historii, bo sami musimy dotrzeć do meritum sprawy.

Jeśli chodzi o Jennifer to jej pióro jest bardzo przyjemne i czyta się to tak samo dobrze jak jej wcześniejszą serię, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że z wielką chęcią sięgnę po kolejnej jej książki. Dodatkowo zakończenie tej było takie a nie inne, a to tylko podsyca moją ciekawość dlatego czekam z niecierpliwością na drugi tom i liczę, że szybko do mnie dotrze.

The naturals. Genialne umysły” to kolejna książka autorki po którą sięgnęłam, dlatego doskonale wiedziałam z jakim stylem się zderzę i muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Jennifer ma to do siebie, że tworzy wciągające historie i zdecydowanie interesujące na tyle aby ciężko było się od nich oderwać.
Mimo tego, że jest to seria skierowana bardziej do młodzieży wydaje mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdejmij z nieba księżyc” to historia niemal idealna. O uczuciu, które łączy dwójkę głównych bohaterów i które jest tak silne, że wydaje się aż niemożliwie idealne. Wszystko byłoby wspaniałe gdyby nie pewny mały, mankament. Są w życiu takie rzeczy, których nie da się przewidzieć. Tak było i w tym przypadku.

Człowiek nigdy nie jest gotowy na śmierć najbliższej osoby. Zwłaszcza jeśli nie wyobrażamy sobie bez niej życia. Żałoba sprawia, że zamykamy się w sobie, zapadamy we własną nicość i nie do końca wiemy jak z niej wyjść i czy w ogóle chcemy. Ciężko prowadzić normalny tryb życia z myślą, że kogoś brakuje obok.

Gdy nadchodzi ten kulminacyjny moment, Lauren umiera w wieku 28 lat. Można by powiedzieć, że przed nimi było całe wspólne, wspaniałe życie. Niestety coś zawiodło. Lekarze nie wiedzieli w jaki sposób mogą przedłużyć jej żywot, leków na tą przypadłość nie było. Joshua został sam. To w jaki sposób opisana była jego żałoba było dla mnie zrozumiałe, ponieważ każdy przeżywa ją na swój sposób, ale jednocześnie w niektórych momentach było tego aż za dużo.

Książka podzielona jest na rozdziały z perspektywy głównej bohaterki - to te momenty, które opowiadają o ich wspólnym życiu jeszcze przed jej odejściem, oraz z perspektywy Joshua - który musi sobie radzić po jej odejściu. Żeby było mu łatwiej Lauren zostawiła mu list na każdy miesiąc całego roku, aby pomóc wyjść mu z tej żałoby dając w jakiś sposób namiastkę kolejnego wspólnego roku z nim. Wiadomo, to już nie jest jej obecność, ale zawsze coś daje.

Książka jest mocno życiowa i zdecydowanie przedstawia historię miłosną dopasowanych do siebie ludzi, którzy otrzymali od losu za mało czasu. Nie mniej jednak nie wzruszyła mnie tak jak myślałam, że może i tak jak się na to nastawiłam. Była okej, ale bez większego szału jak dla mnie. Szczerze? Nie była niczym nadzwyczajnym ani odkrywczym, ale spędziłam z nią miły (chociaż w przypadku takiej historii to określenie chyba nie jest najlepsze) czas. Polecam, jak najbardziej, bo myślę, że większość z was może poruszyć i wzruszyć, a nawet i skraść wasze serce.

Zdejmij z nieba księżyc” to historia niemal idealna. O uczuciu, które łączy dwójkę głównych bohaterów i które jest tak silne, że wydaje się aż niemożliwie idealne. Wszystko byłoby wspaniałe gdyby nie pewny mały, mankament. Są w życiu takie rzeczy, których nie da się przewidzieć. Tak było i w tym przypadku.

Człowiek nigdy nie jest gotowy na śmierć najbliższej osoby....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy tylko dostałam informację, że ta książka wychodzi poczułam, że koniecznie muszę po nią sięgnąć. Nie jest to kolejny mocno oczywisty łzawy romans. To piękna historia, która jest na tyle życiowa i ludzka, że nie sposób się od niej oderwać.

» Z pozoru dwójki naszych głównych bohaterów nic nie ma prawa łączyć. Są swoim zupełnym przeciwieństwem i wydawać by się mogło, że jeśli los postawi ich sobie na drodze będzie mała szansa, że się dogadają… a jednak. Mimo, że Kacey można opisać mianem chaosu, a Jonah’a mianem spokojnego oceanu okazuje się, że połączy ich więcej niż może się nam wydawać.

„Piękno można odnaleźć wszędzie, nawet w rzeczach, które cię przerażają.”

» Kacey to kobieta, która po koncertach zespołu w którym jest gitarzystką ucieka w alkohol i narkotyki. Tylko w taki sposób potrafi wyciszyć swoją głowę z natłoku przytłaczających myśli. Johan to mężczyzna, który w przeciwieństwie do kobiety robi wszystko według określonego planu, w odpowiednim czasie. Zwłaszcza, że ten jest dla niego policzony.

„Nauczyłaś mnie, że życie można znaleźć w każdej chwili.”

» Poznanie naszych głównych bohaterów okazuje się zupełnym przypadkiem, ale jednocześnie sprawia że zaczyna się historia, która jak sam tytuł mówi potrafi skruszyć serce. Jest piękna, ale i bolesna. Szczera od samego początku, pozbawiona jakichkolwiek toksycznych zagrywek. Jest totalnie życiowa, pokazująca, że nie wszystko zawsze kończy się tak jak powinno.

„All in. Serce ze szkła” to książka, która sprawia że czytelnik przepada. Czytając ją na początku może i ciężko było się wciągnąć, ale gwarantuję wam, że po kilku stronach wszystko się zmienia. Emma Scott idealnie przedstawiła tutaj relacje międzyludzkie (nie tylko między głównymi bohaterami, ale i rodzinne) uzależnienia i walkę z demonami. To książka, która uświadamia, że nie powinniśmy się zastanawiać czy zrobienie czegoś za kilka lat będzie miało sens, bo prawda jest taka, że nie wiemy ile mamy tego czasu. Dlatego powinniśmy działać - zwłaszcza jeśli czegoś pragniemy. Czasami spontaniczność w życiu popłaca.

Zdecydowanie polecam wam sięgnąć po tą historię. Osobiście czekam na drugi tom, bo myślę, że uderzy jeszcze mocniej.

Kiedy tylko dostałam informację, że ta książka wychodzi poczułam, że koniecznie muszę po nią sięgnąć. Nie jest to kolejny mocno oczywisty łzawy romans. To piękna historia, która jest na tyle życiowa i ludzka, że nie sposób się od niej oderwać.

» Z pozoru dwójki naszych głównych bohaterów nic nie ma prawa łączyć. Są swoim zupełnym przeciwieństwem i wydawać by się mogło, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„To, co chcemy zostawić za sobą” zdecydowanie zyskuje miano najlepszej części tej trylogii. Dla tego tomu przepadłam bezpowrotnie być może w dużej mierze przez bohaterów, którzy kradną serce od samego początku.

❁ Lucien to bohater, który zdecydowanie emanuje władczą energią, która w parze u niego idzie razem z pieniędzmi. Mimo wszystko nie sposób mu się oprzeć. Chociaż Sloane początkowo jest do niego wrogo nastawiona jednocześnie cholernie go pragnie - nie sposób tego nie dostrzec podczas czytania, ale niestety nie zamierza się do tego przyznać, zwłaszcza na początku.

❁ Połączenie tej dwójki jest zdecydowanie jak walka dwóch różnych żywiołów. Ona marzy o rodzinie, a on robi wszystko aby tylko jej nie założyć. Nie mniej jednak chociaż ukazany jest jak zimny i zdystansowany jednocześnie ma ogromne serce. Gotowy jest dzielić się wszystkim co ma bez zbędnego rozgłosu i zamieszania. Właśnie to sprawia, że sympatia do Luciena jest taka duża.

❁ Chociaż ich wspólna historia jest kręta i nie zawsze spójna ostatecznie i tak trafia na właściwe tory. Ta dwójka mimo wielu różnic potrafi również dojść do porozumienia i właśnie to sprawia, że ta historia jest zwyczajna ale jednocześnie wyjątkowa.

Lucy Score kolejny raz udowodniła, że mimo objętości tych książek czytelnik przez nie płynie. Są napisane w taki sposób, że ciężko się oderwać. Jednocześnie bohaterowie są bardzo realni plus wydaje mi się, że wiele z czytelniczek może utożsamiać się z naszą Sloan, która zaczytana w romantycznych książkach pragnie życia niemal tak idealnego jak w nich opisywane.

Cała seria jest warta uwagi, ale to ten tom tak jak wspominałam zasługuje na najlepszą ocenę. Zdecydowanie polecam!

„To, co chcemy zostawić za sobą” zdecydowanie zyskuje miano najlepszej części tej trylogii. Dla tego tomu przepadłam bezpowrotnie być może w dużej mierze przez bohaterów, którzy kradną serce od samego początku.

❁ Lucien to bohater, który zdecydowanie emanuje władczą energią, która w parze u niego idzie razem z pieniędzmi. Mimo wszystko nie sposób mu się oprzeć. Chociaż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie książki, która pozwalają oderwać się od rzeczywistości i wkroczyć w magiczny świat bohaterów, aby przeżyć z nimi ich stworzone przez autorkę życie. Ta właśnie taka jest - ciepła, urocza i przesłodka. Pełna magii, bajkowa.


❀ „Coś jakby magia” to historia w której dużą rolę odegrała piekarnia. To właśnie w niej zaczyna się wszystko co prowadzi do kolejnych etapów tej książki.
Główna bohaterka - Aurelia, jest niesamowicie utalentowana i wydaje mi się, że nie do końca zdaje sobie sprawę jak wielką rolę może odegrać w życiu innej osoby. Chociaż dziewczyna pracuje dla pani Basil i robi wszystko jak należy, jest jednocześnie traktowana w okropny i niesprawiedliwy sposób. Dodatkowo kobieta ją okłamuje w kwestii wynagrodzenia, co jest totalnie niesprawiedliwe w stosunku do tego co robi. Za każdym razem jednak przekazuje Aurelii, że pieniądze wysyła do jej rodziców, ostatecznie nigdy tego nie zrobiła. Okropna kobieta.

❀ Życie Aurelii zmienia się w momencie kiedy w piekarni pojawia się Iliana. Tajemnicza dziewczyna prosząca o pomoc naszą główną bohaterkę. Chociaż Aurelia nie chce się zgodzić po dłuższym zastanowieniu postawia przyjąć propozycje nieznajomej. W taki oto sposób Aurelia zostawia za sobą wszystko, w tym kawiarnię w której pracuje i razem z Ilianą wyrusza na poszukiwanie tajemniczego mężczyzny.

Czy uda im się odnaleźć tajemniczego chłopaka?
Czy sytuacja między dziewczynami się zmieni?

❀ Jeśli mam być szczera książka jest idealną pozycją dla młodszych czytelników, którzy poszukują magii i lekkiego romansu. Chociaż wciąga i otula niczym ciepły kocyk nie do końca sprawiła, że poczułam się usatysfakcjonowana. Było pare mankamentów, na które nie do końca dało się przymknąć oko. Nie mniej jednak dobrze się przy niej bawiłam. Autorka zdecydowanie plasuje się wśród tych komfortowych plus jej kreacja bohaterów - do tego nie mogę się przyczepić. Polecam jeśli nie jesteście mocno wymagającymi czytelnikami.

Są takie książki, która pozwalają oderwać się od rzeczywistości i wkroczyć w magiczny świat bohaterów, aby przeżyć z nimi ich stworzone przez autorkę życie. Ta właśnie taka jest - ciepła, urocza i przesłodka. Pełna magii, bajkowa.


❀ „Coś jakby magia” to historia w której dużą rolę odegrała piekarnia. To właśnie w niej zaczyna się wszystko co prowadzi do kolejnych etapów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak jak początkowo byłam mega zainteresowana tą książką, tak jednocześnie byłam do niej sceptycznie nastawiona. Czy się zawiodłam? Otóż nie. Jeśli mam być szczera jest to jedna z lepszych książek, które udało mi się ostatnio przeczytać i wszystko tutaj miała swoje szczególne powody. Fabuła od a do z była idealnie dopracowana - co prawda to dopiero pierwszy tom, ale nie zmienia to faktu, że historia wciąga od pierwszych stron.

Bohaterowie tej książki zostali dopracowani w najmniejszym calu. Elle mimo młodego wieku i dobroci serca, aby pomóc swojej ciotce zostaje captive. Rzecz w tym, że wiąże się to z najgorszym koszmarem jaki tylko może pojawić się w waszej głowie. Wykorzystywana, zmuszana do wielu rzeczy. Gdy trafia na Ashera, który nie zamierza posiadać captive pokazuje jej swoje prawdziwe brutalne usposobienie. Zamierza zniszczyć dziewczynę w każdy możliwy sposób. Nie ma jednak pojęcia, że ta przeszła zdecydowanie więcej niż mogłoby się mu wydawać i jego zachowanie nie robi na niej większego wrażenia. Dodatkowo dziewczyna ma dosyć takiego traktowania dlatego postanawia mu się postawić i walczyć o coś co straciła.

Podsumowując mogłabym powiedzieć tylko tyle - WOW. Jestem zaskoczona poziomem autorki, bo ta historia jest dopracowana w każdym calu. Wszystko ma tutaj swój cel i wszystko łączy się spójnie w całość. Chociaż zakończenie było takie a nie inne (wiadomo trzeba poczekać na kontynuację w drugim tomie) uważam, że takie musiało być. Sarah Rivens stworzyła naprawdę dobrą historię w gatunku dark romansu, która niczym nie odbiega od tej tematyki. Zdecydowanie wam polecam jeśli czujecie się na siłach i jesteście gotowi na tego typu historię.

Tak jak początkowo byłam mega zainteresowana tą książką, tak jednocześnie byłam do niej sceptycznie nastawiona. Czy się zawiodłam? Otóż nie. Jeśli mam być szczera jest to jedna z lepszych książek, które udało mi się ostatnio przeczytać i wszystko tutaj miała swoje szczególne powody. Fabuła od a do z była idealnie dopracowana - co prawda to dopiero pierwszy tom, ale nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„The long game” Eleny Armas jest kolejną cudowną książką jej autorstwa. Nie ukrywam, że uwielbiam jej twórczość dlatego z niecierpliwością czekałam na tą historię jeszcze zanim ogłoszone zostało nasze Polskie wydanie.

Małomiasteczkowy klimat to coś co zdecydowanie w ostatnim czasie jest dla mnie bardzo komfortowe w czytaniu, dlatego jak najbardziej ta historia mnie pochłonęła. Dodatkowo humor bohaterów, cała otoczka ich wspólnej historii no i sport, który również odgrywa dużą rolę w tej książce. Adalyn oraz Cameron to zdecydowanie mieszanka wybuchowa, której nie da się nie pokochać. Wiem, że do premiery tej historii jeszcze sporo czasu, dlatego nie chcę wam zdradzać zbyt wiele szczegółów aby nie zepsuć wam zabawy podczas czytania, ale musicie wierzyć mi na słowo, że nie zawiedziecie się sięgając po tą książkę już 14 września.
Mam nadzieję, że wyczekujecie (WARTO!)

Uważam, że mimo wszystko wrzesień jest idealnym miesiącem na premierę tej książki. Kiedy nadejdą chłodniejsze dni i brzydsza pogoda, miło będzie usiąść z tą książką i kubkiem herbaty pod kocykiem wczuwając się w nasze jesienne wieczory. Ja polecam a na szczegółową recenzję musicie jeszcze chwilę poczekać, ale z tym widzimy się na instagramie: camiwithbook

„The long game” Eleny Armas jest kolejną cudowną książką jej autorstwa. Nie ukrywam, że uwielbiam jej twórczość dlatego z niecierpliwością czekałam na tą historię jeszcze zanim ogłoszone zostało nasze Polskie wydanie.

Małomiasteczkowy klimat to coś co zdecydowanie w ostatnim czasie jest dla mnie bardzo komfortowe w czytaniu, dlatego jak najbardziej ta historia mnie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Whiskey Chaser Claire Kingsley, Lucy Score
Ocena 7,5
Whiskey Chaser Claire Kingsley, Lu...

Na półkach:

„Whiskey Chaser” to historia która od samego początku przypadła mi do gustu. Nie ukrywam, że twórczość Lucy Score jak najbardziej mi odpowiada, zwłaszcza, że autorka piszę w bardzo prosty i przyjemny sposób.

Historia przedstawiona w tej książce zdecydowanie jest dość małomiasteczkowa. Główny bohater przyjeżdża do miasteczka do domu swojej babci, która podróżuje po Europie aby mój się wyciszyć i zrelaksować, co zdecydowanie po ostatnich wydarzeniach jest mu bardzo potrzebne. Nie był jednak przygotowany na to, że miasteczko do którego trafił słynie z plotkujących mieszkańców którzy wiedzą wszystko o wszystkich.
Główna bohaterka zdecydowanie ma pazur. Wkracza do życia głównego bohatera i nie zamierza się powstrzymywać przed mówieniem tego co myśli.
Czy ich historia ma szansę rozwinąć się w coś poważniejszego?

„Whiskey Chaser” to historia którą polecam jeśli lubicie tego typu romanse. Historia jest jak najbardziej wciągająca co jest na duży plus bo nie sposób się od niej oderwać. Zdecydowanie polecam.

„Whiskey Chaser” to historia która od samego początku przypadła mi do gustu. Nie ukrywam, że twórczość Lucy Score jak najbardziej mi odpowiada, zwłaszcza, że autorka piszę w bardzo prosty i przyjemny sposób.

Historia przedstawiona w tej książce zdecydowanie jest dość małomiasteczkowa. Główny bohater przyjeżdża do miasteczka do domu swojej babci, która podróżuje po Europie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Gdyby był ze mną” to historia, która wciąga od pierwszych stron. To historia, która już na samym początku daje do zrozumienia czytelnikowi, że nie wszystkie relacje są trwałe. To historia o dwójce przyjaciół, których los z biegiem czasu poróżnił, a mimo wszystko cały czas byli w swoich myślach.

Finn i Autumn to dwójka przyjaciół, których łączyła niesamowita więź. Chociaż w momencie w którym trafili do szkoły ich drogi trochę się rozeszły nie oznaczało to, że o sobie zapomnieli. Finn mimo tego, że stał się popularny, a Autumn jednak uznawana była za dziwadło, które żyje w swoim bajkowym świecie księżniczki - nadal gdzieś tam o sobie pamiętali i o tej więzi która ich łączyła.
Kiedy pod koniec czwartej klasy ta dwójka dostaje kolejną szansę na spotkanie się dzieje się coś co zmienia wszystko, ale co to musicie przekonać się już sami nie chcę tutaj niczego spojlerować.

„Gdyby był ze mną” to przepiękna, wzruszająca historia o dojrzewaniu, nastoletniej miłości, przyjaźni oraz problemach które młode osoby mogą spotkać na swojej drodze. Historia, która czasami może wydawać się irytująca (zwłaszcza kiedy Autumn nie potrafi się zdecydować) ale jednocześnie może być chwytająca za serce, poruszająca. Wydaje mi się, że każdy czytelnik znajdzie w niej coś co przypadnie mu do gustu, ja zdecydowanie polecam!

„Gdyby był ze mną” to historia, która wciąga od pierwszych stron. To historia, która już na samym początku daje do zrozumienia czytelnikowi, że nie wszystkie relacje są trwałe. To historia o dwójce przyjaciół, których los z biegiem czasu poróżnił, a mimo wszystko cały czas byli w swoich myślach.

Finn i Autumn to dwójka przyjaciół, których łączyła niesamowita więź. Chociaż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Dziewczyna na niby” to kolejna książka autorki Lucy Score, która wpadła moje ręce i zdecydowanie przypadła mi do gustu. Chociaż okładka książki mnie nie zachwyciła (a nie oszukujmy się często to jest pierwsza rzecz na którą zwracamy uwagę zanim w ogóle postanowimy przeczytać opis) tak uważam, że historia jest cudowna. Małomiasteczkowy klimat czyli coś co ostatnio uwielbiam w książkach no i oczywiście cudowni bohaterowie.

Harper nasza główna bohaterka słynie raczej z tego, że jest pomocna, uczynna i gdyby tylko się dało oddałaby serce na dłoni, ale nie zmienia to faktu że jest też impulsywna i czasami nie przemyśli dobrze tego co robi. Takim oto sposobem dziewczyna wpakowała się w delikatne tarapaty gdy postanowiła rzucić się na pomoc nieznajomej dziewczynie. Koniec końców skończyło się na tym, że Luke przybył z odsieczą.

Chociaż ich poznanie brzmi dość oklepanie i jednocześnie wydaje się nieprawdopodobne tak takie właśnie było. Akcja jednak rozegrała się w pewnym momencie nawet za szybko. Relacja tej dwójki rozwijała się w zastraszająco szybkim tempie chociaż tak naprawdę miał połączyć ich układ z terminem ważności. Jednak czy aby napewno miał się zakończyć w określonym przez nich czasie? Czasami serce jednak wygrywa z rozumem…

Przez książkę się płynęło. Co prawda było pare momentów, które nie były niczym nadzwyczajnym ale było i pare takich, które sprawiły, że chciało się poznać zakończenie i zagłębić jeszcze bardziej w życie tej dwójki. Dlatego jeśli jesteście ciekawi to zdecydowanie zachęcam do zapoznania się z tym tytułem.

„Dziewczyna na niby” to kolejna książka autorki Lucy Score, która wpadła moje ręce i zdecydowanie przypadła mi do gustu. Chociaż okładka książki mnie nie zachwyciła (a nie oszukujmy się często to jest pierwsza rzecz na którą zwracamy uwagę zanim w ogóle postanowimy przeczytać opis) tak uważam, że historia jest cudowna. Małomiasteczkowy klimat czyli coś co ostatnio uwielbiam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Let me in” od Natalii to pierwsza moja styczność z jej twórczością i zdecydowanie nie ostatnia. Mimo tego, że książka jest o tematyce młodzieżowej daje bardzo wiele do myślenia. Uważam, że ta historia zasługuje zdecydowanie na większy rozgłos.

W książce poznajemy Layle - dziewczynę, która ma określony schemat swojego dnia. Zdecydowanie nie robi niczego szalonego, wszystko ma zaplanowane co do sekundy i nie jest chętna aby to zmieniać. Dopiero w momencie kiedy w kawiarni w której pracuje pojawia się tajemniczy chłopak przy stoliku dziewiątym i próbuje zamówić herbatę w miejscu w którym jej nie sprzedają Layla zaczyna być nim zaintrygowana. Z racji tego, że chłopak przytacza wiele sytuacji z filmów lub sztuki ta nazywa go Vincentem van Goghiem.

Vincent a tak właściwie Aiden to chłopak, którego uśmiech nigdy nie opuszcza. Chociaż skrywa pewną tajemnicę jest naprawdę interesującą postacią.

„Byłbym strasznym głupkiem, gdybym cię nie dostrzegł. To tak, jakby być w Paryżu i nie zobaczyć wieży Eiffla, wyobrażasz to sobie?”

Historia tej dwójki jest naprawdę urocza i cudowna oraz wzruszająca. Pewne sytuacje sprawiają, że chciałoby się przytulić i ją i jego. Poza sprawą taty Aidena kluczowe jest też schorzenie Layli. Tak naprawdę dzięki niemu twórczość Aidena zyskuje większą popularność.

„Let me in” to historia pierwszej miłości. To historia w której oboje o coś walczą. To historia, która pokazuje jak ważne jest czasami wyjście z własnej strefy komfortu i walka z przeszłością. To piękna historia o rozwijającej się relacji dwójki nastolatków oraz prawdziwej przyjaźni. Ja zdecydowanie dla niej przepadłam i napewno nadrobię pozostałe książki Natalki. Polecam z całego serca!

„Let me in” od Natalii to pierwsza moja styczność z jej twórczością i zdecydowanie nie ostatnia. Mimo tego, że książka jest o tematyce młodzieżowej daje bardzo wiele do myślenia. Uważam, że ta historia zasługuje zdecydowanie na większy rozgłos.

W książce poznajemy Layle - dziewczynę, która ma określony schemat swojego dnia. Zdecydowanie nie robi niczego szalonego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka zdecydowanie jest dla mnie czymś nowym i raczej niespotykanym, być może dlatego, że nie często sięgam po treści tego typu. Nie mniej jednak historia przedstawiona tutaj była naprawdę ciekawa i wciągała w swoją treść.

W tej książce dużą rolę odgrywał Urząd w którym rozwiązywane były tajemnicze sprawy ale i nie tylko. Sam zamysł tej placówki jako miejsca w której można poznać inne historię był naprawdę fascynujący. Dodatkowo historia mamy Sary oraz jej brata, którego głowę nawiedzały myśli były interesujące - jedyny minus tego, że nie zostało to mega mocno rozwinięte.

Plot twisty i rozwiązania niektórych historii jak najbardziej na plus, zwłaszcza że finalnie czytelnik nie spodziewał się co go czeka.

Co prawda bywały i momenty, w których czegoś mi brakowało albo akcja działa się za szybko - jak na przykład wejście Sary do świata animów. Całość tego mogła być bardziej rozwinięta i poprowadzona jeszcze ciekawiej. Mimo wszystko polecam!

Książka zdecydowanie jest dla mnie czymś nowym i raczej niespotykanym, być może dlatego, że nie często sięgam po treści tego typu. Nie mniej jednak historia przedstawiona tutaj była naprawdę ciekawa i wciągała w swoją treść.

W tej książce dużą rolę odgrywał Urząd w którym rozwiązywane były tajemnicze sprawy ale i nie tylko. Sam zamysł tej placówki jako miejsca w której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Grzechy Marcusa” to książka, która od pierwszej strony wciągnęła mnie w swoją historię. Nie ukrywam, że jak otrzymałam propozycję patronacką, to zastanawiałam się czy ją przyjąć tym bardziej, że w ostatnim czasie książki mafijne są dla mnie czymś w rodzaju przesytu. Jednak kiedy zagłębiłam się w tekst zdecydowałam, że wzięcie jej pod swoje skrzydła będzie dobrym ruchem tym bardziej, że pewne sytuacje okazały się bardzo zaskakujące. Raczej w tego typu książkach rzadko można spotkać bohatera z taką „przypadłością” tym bardziej kiedy jest się na takiej pozycji.

W historii poznajemy Agnes - dziewczynę, która po ukończeniu odpowiedniego wieku zmuszona została trafić do rodziny Montessich aby spłacić długi ojca. Prawda jest jednak zupełnie inna ale Agnes nie ma o tym jeszcze pojęcia.

Marcus Montessi to mężczyzna, który mimo swojego zachowania, czasami wręcz brutalnego i totalnie nieodpowiedniego miał w sobie nutę tajemniczości, która przyciągała do siebie na tyle, że nie sposób było oderwać się od lektury przed poznaniem wszystkich jego skrywanych tajemnic.

Agnes wkroczyła do jego świata zupełnie nieprzygotowana na to co ją czeka. Nie miała pojęcia jak będzie wyglądało jej życie, ile czasu będzie musiała spędzić z nieznajomym i czy kiedyś odejdzie od nich w jednym kawałku. Nie spodziewała się również, że mężczyzna który miał być dla niej oprawcą okaże się kimś tak bardzo fascynującym a chęć poznania go ugnie wszystkie jej mury.

Czy między tą dwójką zrodzą się uczucia, które zmienią coś w ich „relacji”?

„Grzechy Marcusa” to książka, która od pierwszej strony wciągnęła mnie w swoją historię. Nie ukrywam, że jak otrzymałam propozycję patronacką, to zastanawiałam się czy ją przyjąć tym bardziej, że w ostatnim czasie książki mafijne są dla mnie czymś w rodzaju przesytu. Jednak kiedy zagłębiłam się w tekst zdecydowałam, że wzięcie jej pod swoje skrzydła będzie dobrym ruchem tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„To, co zostaje w nas na zawsze” to książka na którą czaiłam się jeszcze po angielsku. Nie ukrywam, że jej opis i zachwyty innych osób tak bardzo mnie zachęciły, że byłam gotowa ją zamawiać ale ostatecznie tego nie zrobiłam, gdyż trafiła do mnie informacja, że zostanie wydana w Polsce!

Historia w dużej mierze skupia się na Naomi, dziewczynie która ucieka z kościoła w dzień swojego ślubu i zabierając tylko kilka potrzebnych rzeczy i samochód wyjeżdża na spotkanie ze swoją siostrą bliźniaczką. Niestety na miejscu okazuje się, że jej siostra nie jest osobą lubianą, a wręcz przeciwnie i niestety spotyka się z niemiłym powitaniem od osób, które doskonale znają Tine. Rzecz w tym, że każda z tych osób ma dobry powód aby nienawidzić siostry Naomi. W tym Knox - mężczyzna, który już od wejścia do kawiarni jest bardzo opryskliwy i niemiły, wręcz wulgarny w stosunku do dziewczyny. Od tej pory ich droga zaczyna się przeplatać, często w nie za dobry sposób. Czy ich podejście do siebie ma szansę się zmienić?

„Do Ciebie należy decyzja, jak chcesz być postrzegana przez resztę świata. Nikt nie może Ci dyktować, kim masz być.”

„To, co zostaje w nas na zawsze” to idealna książka slow burn z motywem który wręcz kocham, a mianowicie grumpy/sunshine. Jeśli tak samo jak ja uwielbiacie wrednych bohaterów i słodkie, ale nie do przesady bohaterki to jestem w stu procentach pewna, że pokochacie ta historię. Chociaż jest to dość długa książka, tak uważam, że w ogóle w niczym to nie przeszkadza, bo dosłownie się ją chłonie. Zwłaszcza, że im bardziej zbliżamy się do końca tym mamy nadzieję, że tej historii będzie jednak jeszcze więcej.

Poza naszą cudownie wykreowaną dwójką głównych bohaterów uważam, że ogromną rolę odgrywa tutaj Waylay - jedenastoletnia siostrzenica Naomi, którą kobieta zmuszona została się zająć zaraz po tym gdy okazało się, że jej siostra uciekła z miasta. Ta dziewczyna została wykreowana w tak świetny i zabawny sposób, że nie ma możliwość aby nie zaśmiać się parę razy podczas czytania dialogów z nią w roli głównej.

Od siebie mogę powiedzieć, że jeśli jesteście ciekawi jak toczy się historia Naomi i Knoxa, i czy nie mają przed sobą wielu przeszkód to uważam, że powinniście po nią sięgnąć (nawet jeśli przeraża was lekko ilość stron). To idealna książka w której przedstawione są uczucia i jednocześnie pokazane jak ważne są relacje rodzinne - nawet wtedy kiedy ta rodzina nie jest całkowicie bez skazy. Polecam!

„To, co zostaje w nas na zawsze” to książka na którą czaiłam się jeszcze po angielsku. Nie ukrywam, że jej opis i zachwyty innych osób tak bardzo mnie zachęciły, że byłam gotowa ją zamawiać ale ostatecznie tego nie zrobiłam, gdyż trafiła do mnie informacja, że zostanie wydana w Polsce!

Historia w dużej mierze skupia się na Naomi, dziewczynie która ucieka z kościoła w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Hooked” to pozycja dla osób, które uwielbiają mroczne retellingi baśni z dzieciństwa. To mroczna, wciągająca i przejmująca historia kapitana Haka i Wendy.

Chociaż ja osobiście nie jestem fanką przedstawiana dobrze znanych mi historii z dzieciństwa w nowoczesny sposób, tak muszę przyznać, że ta książka wciągnęła mnie od pierwszej strony.

„Hooked” to historia która miała opierać się na zemście. To historia w której nasz słynny kapitan Hak- James miał jeden cel, a mianowicie zniszczenie Petera. Aby wykonać zadanie gotowy był zrobić dosłownie wszystko. Dlatego gdy na jego celowniku pojawiła się Wendy - córka Petera, uznał, że wykorzystanie jej będzie idealnym planem. W końcu kiedy mrok spotyka się ze słońcem zakończenie może być bardzo zaskakujące.

James to przede wszystkim biznesmen. Mężczyzna, który obraca „wróżkowym pyłem” jednocześnie posiadając bardzo duże wpływy. Chociaż z pozoru może wydawać się niemal ideałem to prawda jest taka, że jego ręce nie raz były splamione krwią.

Wendy to „złota” dziewczyna. Jako dziecko była nazywana przez swojego ojca „cieniem” bo stąpała za nim krok w krok. Gdy dorosła, a ojciec przestał przebywać w domu tak często jakby tego chciała wzięła na siebie sporo obowiązków w tym opieka nad młodszym bratem. Chociaż Wendy wydaje się krystaliczna jej pragnienia przewyższają to o stokroć. Dziewczyna nie boi się adrenaliny - powiedziałabym nawet, że jej pierwsze spotkanie z Jamesem posiadało w sobie więcej iskier niż nie jednemu mogłoby się wydawać.

Ich historia, chociaż od samego początku jest toksyczna i nie prowadzi do niczego dobrego (bynajmniej do dłuższej części książki) to nie pozwala czytelnikowi na oderwanie się od niej. Pochłania w swój świat pełen mroku i zemsty nie zostawiając miejsca na oddech.
„Hooked” jest jedna z tych książek, które zostają z czytelnikiem na dłużej. Co prawda jak to bywa tak i tu było pare rzeczy, które mnie irytowały, na przykład brak szczerej rozmowy między głównymi bohaterami po sytuacji która w tej książce była kluczowa. Nie zmienia to jednak faktu, że jak najbardziej polecam i czekam na kolejną książkę Emily.

„Hooked” to pozycja dla osób, które uwielbiają mroczne retellingi baśni z dzieciństwa. To mroczna, wciągająca i przejmująca historia kapitana Haka i Wendy.

Chociaż ja osobiście nie jestem fanką przedstawiana dobrze znanych mi historii z dzieciństwa w nowoczesny sposób, tak muszę przyznać, że ta książka wciągnęła mnie od pierwszej strony.

„Hooked” to historia która miała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Flock” - emocjonująca, wciągająca i jednocześnie angażująca czytelnika historia od której nie sposób się oderwać. Muszę przyznać, że ja przepadłam. Chociaż bohater na którym w większości skupiał się ten tom niesamowicie mnie drażnił (tak mowa tutaj o Seanie) tak muszę przyznać, że całościowo wypadło fenomenalnie do takiego stopnia iż złamałam swój własny zakaz zakupu książek i obecnie czekam na anglojęzyczne wersje całej trylogii.

Szczerze mówiąc nie chciałabym zagłębiać się w samą treść tej książki aby nikomu niczego nie zaspojerować, bo uważam że warto przeżyć tą historię samemu wraz z naszymi Krukami, ale muszę was uprzedzić, że to co dostaliśmy w pierwszym tomie to jeszcze nic w porównaniu z tym co dostaniemy dalej (ale o tym kiedy indziej).

Kreacja bohaterów, to w jak różny sposób od siebie zostali przedstawieni, ile ich tak naprawdę różniło nie przeszkadzało w tym aby tworzyli bractwo. Prawdę mówiąc jeśli mowa o naszych chłopcach: Sean, Dominic i Tyler - w tym tomie dało się odczuć, że więź między nimi i to „braterskie” oddanie jest najważniejsze. Śmiem twierdzić, że dla siebie nawzajem byliby w stanie zrobić bardzo wiele.
Jeśli jednak mowa o Cecelii to tu przyznam, że rozgryzienie jej osoby nie sprawia największej trudności, bo praktycznie wszystko dostajemy na tacy. Jej emocje, uczucia, zachowanie, rozterki czy nawet drobne gesty są tu opisane w taki sposób, że czytelnik jest w stanie wyobrazić sobie jakby stał tuż za nią i obserwował wszystko z bliska.

Chociaż Cecelia wydawała się spokojną dziewczyną tak uwierzcie mi, że niewiele ma z nią wspólnego. Jej związek z Seanem i Dominicem był na tyle otwarty dla nich, że dziewczynie siadało to na głowę. Po pewnej sytuacji do takiego stopnia, że sama nie potrafiła rozwiązać konfliktu jaki powstał w jej umyśle. Czuła, że to niewłaściwe, a jednak oni tak właśnie żyli i dali jej możliwość podjęcia decyzji w swoim własnym tempie.

Nie chcę was okłamywać, ale tak jak wspomniałam wcześniej Sean nie jest moim ulubionym bohaterem. Owszem ma swoje tajemnice, dziwne zasady i jest czasami aż nad wyraz filozoficzny ale zdaje sobie sprawę, że jego zachowanie ma jakieś dno.

„You catching feeling for me pup?”

Jednak jeśli już chodzi o Dominica - bohater cud. Nie wincie mnie ja uwielbiam wrednych i opryskliwych bohaterów kryjących się w mroku. On taki właśnie był, ale jednocześnie w deszczowe dni stawał się najcudowniejszym człowiekiem na świecie (zrozumiecie o co mi chodzi przy premierze Exodusa).

„We love rainy days, don’t we baby?”

Tyler nie ma jakiegoś większego związku z tą historią, zdecydowanie jest bohaterem pobocznym ale uważam że warto o nim wspomnieć, bo po tym krótkim epizodzie w tej książce da się wyczuć, że to chłopak złoto, dosłownie. Ogromne serce pełne miłości i uwielbienia, pomocny, uczynny i jednocześnie tajemniczy. Liczę, że w kolejnych częściach również będzie miał swoje pięć minut.

„Flock” to początek burzy. To historia, która daje początkowy obraz na to co może nas spotkać. Chociaż jest cudowna i nie za wiele strasznych rzeczy się dzieje to uważam, że jest idealnym wprowadzeniem kolejnych wydarzeń, które jeszcze spotkają naszych bohaterów.
Czy polecam? Oczywiście, że tak nie mogłoby być inaczej, ale mimo wszystko jeśli macie poniżej 18 lat i nie jesteście gotowi na tego typu książki zapoznajcie się najpierw z ostrzeżeniem, które znajduje się na samym początku. Dziewczyny z Flow Books odwaliły kawał dobrej roboty.
Czy sięgnę po kolejny tom? To chyba jasne skoro wyczekuję już angielskich wersji bo tak bardzo nie mogę doczekać się naszego wydania (a nawet jeszcze nie było oficjalnej premiery „Flocka”).

„Flock” - emocjonująca, wciągająca i jednocześnie angażująca czytelnika historia od której nie sposób się oderwać. Muszę przyznać, że ja przepadłam. Chociaż bohater na którym w większości skupiał się ten tom niesamowicie mnie drażnił (tak mowa tutaj o Seanie) tak muszę przyznać, że całościowo wypadło fenomenalnie do takiego stopnia iż złamałam swój własny zakaz zakupu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas w swoim życiu trafia na książki, które na długo zapisują się w pamięci i historia bohaterów towarzyszy nam przez bliżej nieokreślony czas. „The American Roommate Experiment” jest dla mnie jedną z takich książek. Ta cudowna, pełna uczuć i emocji lektura przeprowadza czytelnika przez wszystkie strony z zapartym tchem i miłością wypełniającą serce. Bohaterowie tej historii zostali wykreowani w tak prawdziwy i piękny sposób, że ja osobiście nie potrafiłam się od niej oderwać. Odkładałam wszystko inne tylko po to aby móc podążać śladem Rosie i Lucasa w ich wspólnej drodze.

Rosie, a raczej Rosalyn Graham to dziewczyna, która zrobiła naprawdę ogromny krok w swoim życiu aby w końcu postawić na spełnianie swoich marzeń. Rzuciła pracę w której zajmowała wysokie stanowisko na rzecz pisania powieści. Chociaż jej zapał i miłość była ogromna tak rzeczywistość uderzyła w nią z podwójną mocą, kiedy zdała sobie sprawę, że wena totalnie ją opuściła. Czy mogło być jeszcze gorzej? Owszem! W momencie kiedy sufit niemal spadł jej na głowę (i to dosłownie!) uznała, że zajmie mieszkanie swojej przyjaciółki przebywającej obecnie w podróży poślubnej. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie okazało się, że w tym samym czasie owe mieszkanie zajmować ma kuzyn Liny - Lucas.

Lucas Martin to mężczyzna o najczystszym i jednocześnie największym sercu jakie tylko można posiadać. Ten chłopak został wykreowany w taki sposób, że jestem niemal pewna iż każda osoba czytająca tą historię zacznie się zastanawiać gdzie i czy w ogóle jest możliwość poznania takiego swojego własnego Lucasa. Przysięgam, że za każdym razem kiedy robił coś dla Rosie moje serce ściskało się przyjemnie w klatce piersiowej i sprawiało, że miałam ochotę piszczeć z radości. Jednak jak każdy bohater tak i on posiadał swoje tajemnice. Pewne sytuacje które go spotkały sprawiły, że zmuszony był zrezygnować z tego co kocha. To właśnie dlatego po części znalazł się w Nowym Yorku, uciekał przed nieuniknionym.

Czy wspólna historia tej dwójki może posiadać szczęśliwe zakończenie? Czy Rosie i Lucas mogą w ogóle na nie liczyć skoro pobyt mężczyzny w NY jest określonym terminem ważności?

„The American Roommate Experiment” to idealna historia na wieczór. To historia, która otuli wasze serce niczym ciepły koc i sprawi, że opuszczenie jej chociaż na chwilę wywoła dreszcze zimna na skórze. To historia w której przeplatane są problemy bohaterów, ich walki z codziennością oraz miłość - prawdziwa, piękna i silna. Dawno nie czytało mi się tak dobrze książki w takim klimacie i jeśli mam być szczera na pewno do niej wrócę za jakiś czas, i na pewno nadrobię „The Spanish Love Deception” bo historia Liny i Aarona również kusi. Nie mniej jednak jedyne czego możecie się obawiać to to, że Lucas skradnie wasze serce i pozostanie w nim na bardzo długi czas. Polecam!

Każdy z nas w swoim życiu trafia na książki, które na długo zapisują się w pamięci i historia bohaterów towarzyszy nam przez bliżej nieokreślony czas. „The American Roommate Experiment” jest dla mnie jedną z takich książek. Ta cudowna, pełna uczuć i emocji lektura przeprowadza czytelnika przez wszystkie strony z zapartym tchem i miłością wypełniającą serce. Bohaterowie tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Bez przyszłości” Julki Popiel to historia którą powinien poznać każdy, bez wyjątku. „Bez przyszłości” to przepiękna historia której każda strona wypełniona jest najpiękniejszymi słowami jakie dano było mi przeczytać. To historia, która wzrusza, rozczula ale i doprowadza na skraj załamania. To jednocześnie historia, która już od samego początku jest listem pożegnalnym głównych bohaterów.

Życie przed Tobą.
Pierwsza część książki, która pozwala poznać nam bohaterów od samej podszewki. Marianne Coleman już od pierwszych stron ukazana jest jako wrażliwa dziewczyna pełna tajemnic, które musi odkryć w Swansea.
Historia która rozpoczyna się w tej części jak dla mnie była bolesna. Była zderzeniem się z rzeczywistością zarówno Mari jak i Ashtona, którego życie nie oszczędzało.
Ashton Wood… mężczyzna zapierający dech w piersiach. Mężczyzna poturbowany przez los, niezrozumiany, odizolowany od społeczeństwa. Nic mnie tak nie denerwowało jak ocenianie go z góry przez wszystkich mieszkańców miasteczka.

Życie podczas Twojego istnienia.
Część, która rozczula serce ale jednocześnie sprawia, że ból promieniuje do niego jeszcze bardziej. To właśnie ta część mimo tego, że najpiękniejsza prowadzi czytelnika do zrozumienia, że wspólna historia słoneczka i niedźwiadka zbliża się wielkimi krokami do końca. Część, która jednocześnie wiele wyjaśnia. Pozwala nam poznać bohaterów w ich najbardziej rozpadający się sposób. Pokazuje nagie prawdy, prawdziwe uczucia oraz trwałość relacji, która z samego początku uznana została za układ z określonym terminem ważności.

Życie po Tobie.
Ból. Rozpacz. Tęsknota. Samotność.
Część tej książki, która złamała mnie doszczętnie - zwłaszcza 31 rozdział. Czytając go nie byłam w stanie pojąć co się dzieje, przez cały czas byłam tak bardzo rozbita emocjonalnie, że do tej pory jak przypominam sobie treść boli mnie serce.
Żeby jednak nie było tylko tak boleśnie to muszę dodać, że to najpiękniejsza część pokazująca, że czas nie ma znaczenia jeśli naprawdę się kogoś kocha.
Półtora roku. Tyle potrzebował Ashton aby móc opuścić teren swojej działki i zawalczyć o coś czego przez cały ten czas pragnął. Rzucił się na głęboką wodę, postawił krok milowy nie mając pewności co go czeka na docelowym miejscu.

„Bez przyszłości” to książka, która pokazuje jak wiele znaczy w życiu ta odpowiednia osoba. Jak wiele znaczy prawdziwa, szczera miłość. To książka, która pokazuje, że czas jest tylko czterema literami składającymi się w jedno nic nieznaczące słowo jeśli naprawdę jesteśmy gotowi poświęcić się dla swojego szczęścia.
Julka stworzyła historię tak bliską mojemu sercu, że zamierzam polecać ją każdemu do końca swojego życia. Jestem totalnie wzruszona prawdziwością i pięknem stworzonej przez nią relacji między dwójką ludzi. Na sto procent wrócę do tej książki jeszcze nie raz czy dwa, a zapewne wiele więcej aby pozaznaczać wszystkie piękne fragmenty, cytaty (swoją drogą cała ta książka to skarbnica pięknych cytatów!). Jestem niesamowicie wdzięczna, że mogłam zrecenzować tą historię, że mogłam ją w ogóle poznać.
Julka gratuluję premiery, tworzenia takich cudnych historii i z niecierpliwością czekam na kolejną książkę twojego autorstwa, bo wszystkie biorę w ciemno nawet bez znajomości zarysu fabuły.

„Bez przyszłości” Julki Popiel to historia którą powinien poznać każdy, bez wyjątku. „Bez przyszłości” to przepiękna historia której każda strona wypełniona jest najpiękniejszymi słowami jakie dano było mi przeczytać. To historia, która wzrusza, rozczula ale i doprowadza na skraj załamania. To jednocześnie historia, która już od samego początku jest listem pożegnalnym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to