rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Dlaczego ta książka jest tak mało popularna? Natknęłam się na nią w angielskim antykwariacie i dałam jej szansę, nic o niej nie wiedząc. Przeczytałam oryginalną wersję, więc w recenzji nie mogę ocenić polskiego wydania. Polecam tę książkę każdemu, kto tylko na nią trafi.

Powieść mnie oczarowała. Wciąga już od pierwszych stron i nie puszcza. Faktycznie, jest dokładnie tak, jak opisuje okładka angielskiej wersji, coś niczym film rodem z Hollywood, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Chętnie obejrzałabym dobrą ekranizację prozy Igguldena. Książka jest pełna akcji, napięcia, dramaturgii. Główny bohater stawia czoła wydarzeniom, które kształtują go jako późniejszego chana, znanego nam z lekcji historii jako Dżyngis-chan (Czyngis chan).

To mój pierwszy na tyle bliski kontakt z tą postacią i nie spodziewałam się, że zachowało się aż tyle informacji na jego temat. Iggulden na ostatnich stronach książki rozprawia się z historią i przyznaje do kilku wprowadzonych zmian. Czytając odniosłam wrażenie, że przygody młodego Temudżina są fikcją literacką, ale okazało się, że wiele elementów jest prawdą historyczną. Oczywiście, można zarzucić autorowi, że odmienił trochę osoby, imiona czy wydarzenia, ale absolutnie mi to nie przeszkadza w lekturze. Warto trochę przymknąć oko na prawdę historyczną i dać się porwać wydarzeniom stworzonym przez autora, przez co powieść jest bardzo plastyczna, akcja toczy się wartko i zapiera dech. Sięgając po książki tego typu nie oczekuję dokumentu czy kroniki, ale przygody, która mnie porwie na kilka dni.

Historia Temudżina angażuje czytelnika już od pierwszych chwil. Jego życie tak bardzo różni się od naszego, czy choćby od znanych europejskich realiów. Z przyjemnością czyta się o codziennych rozrywkach Mongołów, o ich rytuałach, hierarchii, sztuce wojennej. Każdy ich dzień to walka o przeżycie, największym wrogiem bywa zima i głód. Ludy koczownicze czerpią siłę z wzajemnej bliskości, rodzina wykluczona z klanu najczęściej umiera w samotności. Wyobraźcie sobie, co musiał przejść Temudżin wystawiony na taką próbę. Ten mongolski chłopiec nagle staje się dorosłym mężczyzną, bo nie ma innego wyboru. Wraz z każdą jego przygodą, wraz z każdym nowym najazdem i bitwą przywiązywałam się do niego bardziej i chciałam wiedzieć, jak potoczą się dalsze losy.

O kim właściwie jest ta historia? O mongolskim chłopcu. Temudżin jest drugim synem chana Wilków. Jego przyjściu na świat towarzyszył zły omen: w jego pięści znaleziono skrzep krwi, co oznacza, że przez całe życie będzie mu towarzyszyła śmierć. Wydawałoby się, że jego największym problemem będzie walka ze starszym bratem o władzę, ale w jednej chwili historia przyjmuje inny bieg. Temudżin musi walczyć z głodem, chłodem, dzikimi zwierzętami i nie mniej dzikimi ludźmi, a także z samym sobą i swoją rodziną. Musi zacząć od samego początku budować własny klan i znaleźć własne miejsce. Ale przede wszystkim musi dokonać zemsty, która, jak wszyscy wiemy, najlepiej smakuje na zimno.

Gorąco polecam tę książkę, zdecydowanie jest warta przeczytania. Zapewnia zarówno sporo wrażeń, rozrywki, jak i przemyca kilka historycznych ciekawostek i przybliża sylwetki ludzi, którzy są tak od nas różni.

Dlaczego ta książka jest tak mało popularna? Natknęłam się na nią w angielskim antykwariacie i dałam jej szansę, nic o niej nie wiedząc. Przeczytałam oryginalną wersję, więc w recenzji nie mogę ocenić polskiego wydania. Polecam tę książkę każdemu, kto tylko na nią trafi.

Powieść mnie oczarowała. Wciąga już od pierwszych stron i nie puszcza. Faktycznie, jest dokładnie tak,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Natknęłam się na nią przypadkiem i postanowiłam dać jej szansę. Wojny bogów, historyczne tło, słowiańska apokalipsa to coś dla mnie, znalazłam książkę w klimatach "Korony śniegu i krwi" Cherezińskiej. I właśnie ten tytuł jest bliższy powieści "Słowo i miecz" niż wspomniana "Gra o tron". Jeśli ktoś czytał Cherezińską: książka Jabłońskiego klimatem przypomina fragmenty dotyczące Jemioły, zielonych kobiet i wilkołaków.

"Słowo i miecz" oceniam wysoko, bo powieść czyta się jednym tchem, autor obrazowo opisuje słowiańskie obrzędy, piękno natury, akcja toczy się wartko i nie można się nudzić. Z chęcią sięgnę po kolejną część (w przygotowaniu "Ślepy demon").

Mam kilka zastrzeżeń co do samego stylu autora, z którym spotkałam się po raz pierwszy. Niektóre zdania wydawały się sformułowane na siłę i musiałam zastanowić się nad ich sensem. Jabłoński często używa omówień zamiast imion bohaterów i dochodzi do takich paradoksów, że na całej stronie książki ani razu nie używa imienia bohatera (starzec, demiurg, kapłanka, księżna, jasnowłosy, Boranin, łowca, Jadźwing, rycerz, guślarz, wybranka, kapłan Strzyboga, sługa Peruna...). Autor unika powtórzeń (założenie dobre, bo w wielu powieściach fantastycznych imię bohatera jest nadużywane), ale moim zdaniem przegina w drugą stronę, przez co czasami ciężko się połapać, kto jest kim. Zastanawiające jest to, że Jabłoński ma takie irytujące "kwiatki", ale poza tym pisze zgrabnie i czyta się z przyjemnością.

Ktoś z czytelników napisał, że polubił Żywię za jej stanowczość, niezłomność. Dla mnie było to dziwne doświadczenie, bo rzadko spotyka się głównego bohatera dobrej książki, którego się nie lubi. Dobrze to świadczy o samej powieści, ponieważ skonstruowani bohaterowie są wyraziści i sympatia do postaci wynika z własnych przekonań (a nie z opisu autora). Żywia irytowała mnie przez całą książkę, no może z wyjątkiem okresu przed Nocą Kupały. Co nie zmienia faktu, że jej losy śledziłam z zapartym tchem.

Minusem dla mnie jest postać Bolesława Chrobrego, który jest zbyt groteskowy, a przez to sztuczny. Autor ma tendencję do rozdzielania dobra od zła, w czym niestety przegrywa z twórcą "Gry o tron". Chrześcijanie są źli, najechali cudze ziemie i siłą wprowadzają obcą wiarę; Słowianie, mimo użycia drastycznych środków, są łatwo usprawiedliwiani i nie opuszcza nas wiara w słuszność ich postępowania.

Ktoś już wspomniał o niefortunnych zwrotach, które nie pasują do epoki, ale są to tylko pojedyncze wpadki, można ich nie zauważyć.

Polecam, bo książka jest naprawdę dobra, ma klimat i ciekawą historię. Duży plus za opisy słowiańskich rytuałów, wierzeń, zwyczajów - aż chce się poczytać więcej o naszych korzeniach. Polska fantastyka, której nie trzeba się wstydzić, lepiej przeczytać. Ciekawa lektura dla czytelników Cherezińskiej czy Brzezińskiej, ale trzeba przyznać, że jednak trochę lżejsza, można zabrać na wakacje.

Natknęłam się na nią przypadkiem i postanowiłam dać jej szansę. Wojny bogów, historyczne tło, słowiańska apokalipsa to coś dla mnie, znalazłam książkę w klimatach "Korony śniegu i krwi" Cherezińskiej. I właśnie ten tytuł jest bliższy powieści "Słowo i miecz" niż wspomniana "Gra o tron". Jeśli ktoś czytał Cherezińską: książka Jabłońskiego klimatem przypomina fragmenty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pełna humoru opowieść o magu, który znał tylko jedno zaklęcie. Został pozbawiony możliwości dalszej edukacji i musiał opuścić rodzinny dom. Wiedziony losem i ciekawością, przeżywa przygodę życia.
Mam sentyment do tej książki, bo wprowadziła mnie w świat fantasy. Ma w sobie czar, któremu nie sposób się oprzeć.
Polecam szczególnie młodszym czytelnikom, może was oczarować tak jak kiedyś mnie.

Pełna humoru opowieść o magu, który znał tylko jedno zaklęcie. Został pozbawiony możliwości dalszej edukacji i musiał opuścić rodzinny dom. Wiedziony losem i ciekawością, przeżywa przygodę życia.
Mam sentyment do tej książki, bo wprowadziła mnie w świat fantasy. Ma w sobie czar, któremu nie sposób się oprzeć.
Polecam szczególnie młodszym czytelnikom, może was oczarować tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pilipiuk sam siebie nazywa grafomanem i niestety ma rację. Niby jest jakiś pomysł, jest jakaś historia, momentami potrafi wciągnąć, ale nie zmieni to faktu, że to tylko czytadło. Nie zachęciło mnie do kolejnych tomów. Bohater działał na nerwy, nie przekonała mnie wizja "wgrania" wszystkich informacji w mózg bohatera, skoro sam nie jest robotem. Główny mądrala, "pan ja-to-wiem-nie wiem-skąd" jest irytujący i niewiarygodny. Moją ulubioną postacią w tej książce jest łasica, bo nie jest wszechwiedząca (do tej pory) i ma jakąś tajemnicę. Polubiłam też dziewuszkę, ale ona stała się ofiarą okrutnej wizji autora i w każdym rozdziale ją gwałcą.
Nie nadążam za fantazją autora, moim zdaniem za bardzo popłynął: wszechwiedzący informatyk w średniowieczu, kosmici, którzy buchnęli gmach biblioteki... Historia miała potencjał, ale został zmarnowany. Już wolę Wędrowycza, bo on chociaż nie udaje, że jest czymś więcej niż płytkim czytadłem, chwilową rozrywką.

Pilipiuk sam siebie nazywa grafomanem i niestety ma rację. Niby jest jakiś pomysł, jest jakaś historia, momentami potrafi wciągnąć, ale nie zmieni to faktu, że to tylko czytadło. Nie zachęciło mnie do kolejnych tomów. Bohater działał na nerwy, nie przekonała mnie wizja "wgrania" wszystkich informacji w mózg bohatera, skoro sam nie jest robotem. Główny mądrala, "pan...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie rozumiem fenomenu książek tego typu. Nie rozumiem, dlaczego cieszy się poważaniem także wśród dorosłych czytelników (o zgrozo, także wśród mężczyzn). Cieszy mnie tylko to, że coś takiego zachęca do czytania osoby, które nigdy wcześniej nie czytały, chyba że pod przymusem szkolnym.
Prosty język, toporny styl. No, może pasuje to do pamiętnika nastolatki, ale czy takie było założenie autorki?
Książka broni się tylko tym, że opisuje jakąś historię, coś się w niej dzieje i tylko dlatego można jakoś dobrnąć do końca. Nie zmienia to faktu, że opowieść jest strasznie naciągana, plastikowa. Warto poczytać tylko po to, żeby się pośmiać, choć przecież nie takie było założenie tej książki.
Pomysł dobry, trzeba przyznać, ale realizacja fatalna. Nie lubię czytać setek stron tylko i wyłącznie o jednym - jaki to boski (ważne słowo) jest Edward. Szkoda, że Bella nie padła na zawał ze szczęścia. Bohaterka jest kompletnie nieciekawa i niewiarygodna.
Za to Edward (przecież to mogło być takie pole do popisu!) ma umysł kobiety. Tak, myśli jak przedstawicielka płci żeńskiej. Oprócz marmurowej skóry, miodowych oczu, silnych ramion, postaci młodego boga, nie ma w nim nic, to wydmuszka. Jak na wampira mało charakterny...
Otoczenie bohaterów jest jeszcze gorsze, po prostu chodzące roboty. Nastolatki są tylko i wyłącznie głupie i ciągle chichoczą oraz kupują ciuchy. A chłopaki? Niezauważalni, chyba że akurat podkochują się w Belli. Dziwne, że taka nieatrakcyjna dziewczyna, nieśmiała, niezdarna i odosobniona znajduje tylu adoratorów.
A na koniec rozwiązanie zagadki: dlaczego Edward nie czyta Belli w myślach?
Odpowiedź: bo gdyby czytał, nie mógłby z nią wytrzymać. Dowiedziałby się, jaki z niej "pustak". Za to czytelnicy niestety "siedzą" Belli w głowie i muszą znosić jej wszystkie "ochy" i "achy"...

Nie rozumiem fenomenu książek tego typu. Nie rozumiem, dlaczego cieszy się poważaniem także wśród dorosłych czytelników (o zgrozo, także wśród mężczyzn). Cieszy mnie tylko to, że coś takiego zachęca do czytania osoby, które nigdy wcześniej nie czytały, chyba że pod przymusem szkolnym.
Prosty język, toporny styl. No, może pasuje to do pamiętnika nastolatki, ale czy takie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lekka, wciągająca rozrywka. Nietypowa powieść, bo głównym bohaterem jest... goblin. Właśnie to dodaje smaku tej książce, jest ona napisana z wyczuciem i poczuciem humoru :) Historia wciąga, aż prosi się o więcej. Dobra propozycja dla miłośników fantastyki.

Lekka, wciągająca rozrywka. Nietypowa powieść, bo głównym bohaterem jest... goblin. Właśnie to dodaje smaku tej książce, jest ona napisana z wyczuciem i poczuciem humoru :) Historia wciąga, aż prosi się o więcej. Dobra propozycja dla miłośników fantastyki.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piekara jak to Piekara, czyta się szybko i przyjemnie. Co prawda historie nie pozostają na długo w pamięci i nie jest to literatura najwyższych lotów, ma swoje grzeszki, czasem autor za bardzo popłynie, czasem razi wulgarnymi opisami. Jednak mi odpowiada jego styl, lekki, ale z pewną dawką jakiejś finezji, dzięki czemu czyta się przyjemnie i nadzwyczajnie szybko. Opowiadania o Mordimerze Madderdinie można po prostu pochłaniać w dużych ilościach.
Spodobało mi się to, że tutaj główny bohater nie jest dobry, ale nie jest też zły, ciężko go jednoznacznie określić. Świetnie się bawię, bo gdy już zaczynam go lubić jako bohatera, to za chwilę zrobi takie świństwo, że znowu staje się znienawidzony.
Tą część przygód Mordimera zapamiętałam jako niezwykle wciągającą, ciekawą, jedną z najlepszych z cyklu. Jak każda poprzednia, ma swoje plusy i minusy, mogą drażnić niektóre fragmenty, trzeba ją czytać z przymrużeniem oka.
Szkoda tylko, że w prawie każdym opowiadaniu autor przytacza te same zdania na temat Mordimera (że ma wyczulony węch, że ma wyjątkowe zdolności, że jest tylko bogobojnym sługą), mógłby je pominąć lub zastąpić nieco innymi stwierdzeniami, bo ma się wrażenie, że to proste "kopiuj-wklej". To męczące dla tych, którzy przeczytali już choć jedną książkę o inkwizytorze.

Piekara jak to Piekara, czyta się szybko i przyjemnie. Co prawda historie nie pozostają na długo w pamięci i nie jest to literatura najwyższych lotów, ma swoje grzeszki, czasem autor za bardzo popłynie, czasem razi wulgarnymi opisami. Jednak mi odpowiada jego styl, lekki, ale z pewną dawką jakiejś finezji, dzięki czemu czyta się przyjemnie i nadzwyczajnie szybko....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciężko mi ocenić tę książkę. Z jednej strony bez rewelacji, ale z drugiej wciągnęła mnie i z chęcią przewracałam kolejne strony. Fabuła jakby z dziurami, na glinianych nogach, miałam wrażenie, że wszystko się sypnie niczym domek z kart. Język prosty, miejscami irytujące słownictwo (nieludź, człowieczka), ale może to zasługa tłumaczenia, nie wiem. Śledcza, która miała być osławioną żmiją, jest jedynie zaskrońcem. Czytając miałam wrażenie, że autorka opisuje w książce siebie i na siłę chce dodać bohaterce kilka cech, jakimi sama nie może się pochwalić.
To jedno, ale z drugiej strony czytało się nieźle. Opasłe, jak na taką historyjkę, tomisko czyta się zaskakująco lekko. Sama końcówka wbija w fotel i okazuje się, że historia nie jest taka oczywista, na jaką wygląda od pierwszych stron. Autorce udało się zachować element zaskoczenia. Dyskutowałam o tej książce z innym czytelnikiem i ciekawe jest to, że taka niepozorna powieść skłoniła nas do dyskusji odnośnie zakończenia historii.
Kupiłam ją za połowę ceny (stoisko taniej książki) i nie żałuję, zapewniła mi trochę rozrywki.

Ciężko mi ocenić tę książkę. Z jednej strony bez rewelacji, ale z drugiej wciągnęła mnie i z chęcią przewracałam kolejne strony. Fabuła jakby z dziurami, na glinianych nogach, miałam wrażenie, że wszystko się sypnie niczym domek z kart. Język prosty, miejscami irytujące słownictwo (nieludź, człowieczka), ale może to zasługa tłumaczenia, nie wiem. Śledcza, która miała być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Hmmm, zatrzęsienie złych opinii? Ja bym aż tak nie dramatyzowała. Uważam, że książka jest dobra, ma swoje przesłanie i pozwala na chwilę zadumy. Może mam do niej duży sentyment, to prawda, bo dostałam ją w prezencie od kogoś, z kim jestem związana do dziś. I była to moja pierwsza książka Coelho, a czytając każdą kolejną, niestety czułam już przesyt.
Ten tekst Coelho ma to do siebie, że opowiada historię, nie jest jedynie stekiem filozoficznych rozważań czy przemyśleń autora. Czyta się lekko, w sam raz na lekturę przed snem, pod chmurką albo w kawiarni. Nie jest to książka dla osób szukających intensywnych doznań czy intrygującej historii, raczej dla tych, którzy szukają spokoju. Jak dla mnie sprawdziła się bez zarzutu, bo była moją pierwszą książką autora i tego rodzaju w ogóle, bo nie interesuję się filozofią, nie czytam dzienników literackich, a więc stanowiła miłą odmianę.
Trzeba przyznać, że zachęciła mnie do lektury innych książek Coelho, które z kolei mnie rozczarowały, no może poza "Weronika postanawia umrzeć" (opowiada ciekawą historię). Jeśli miałabym polecić którąś z książek tego autora, bez wątpienia wybrałabym "Alchemika".

Hmmm, zatrzęsienie złych opinii? Ja bym aż tak nie dramatyzowała. Uważam, że książka jest dobra, ma swoje przesłanie i pozwala na chwilę zadumy. Może mam do niej duży sentyment, to prawda, bo dostałam ją w prezencie od kogoś, z kim jestem związana do dziś. I była to moja pierwsza książka Coelho, a czytając każdą kolejną, niestety czułam już przesyt.
Ten tekst Coelho ma to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie mogłam się oderwać. Już pierwsze zdania potrafią zachwycić, autorka przyciąga czytelnika stylem, plastyką opisów, konstrukcją postaci, które są żywe, wiarygodne. Świetna pożywka dla wyobraźni,czytając widziałam sceny sprzed wieków, czułam zapach obozowisk, krwi, końskiego potu, słyszałam wycie wiatru, brzęk kielichów. Autorka posługuje się dość prostym językiem, rezygnuje z średniowiecznej stylizacji na rzecz bardziej współczesnych dialogów, sprzyja to dynamice powieści, przy czym nie ujmuje uroku. Przez książkę przebrnęłam szybko, ale nie zaliczyłabym jej do lekkiej literatury; wielowątkowa, zgrabny styl, dobra konstrukcja postaci, to wszystko podlane historycznym sosem. Wątki fikcyjne przeplatają się tutaj z tymi znanymi ze szkoły, jest też szczypta fantastyki.
Dzięki tej powieści można poszerzyć swoją wiedzę na temat rozbiorów Polski, dowiedzieć się, kim naprawdę był Przemysł II (doprawdy, kto o nim pamiętał?), ale przede wszystkim przeżyć przygodę. Miłe zaskoczenie, że wśród książek polskich pisarzy pojawiła się taka perełka; może porównanie do "Gry o tron" jest tylko chwytem marketingowym, ale coś w tym jest. Intrygi, romanse, wojny, sojusze - to tutaj też polska domena. Do tego coś, co dla mnie jest plusem, czyli fantastyka w postaci aluzji, tajemniczych postaci, rytuałów, starożytnej magii. Jedynie ożywające sztandary wydają się trochę naciągane, ale można spokojnie przymknąć na nie oko i odbierać jako wybujały opis. Może jeszcze mały minus za to, że w całej książce autorka korzysta jedynie z pieśni arturiańskich; rozumiem ideę, ale żeby w tamtych czasach nie znali innych przyśpiewek?
Polecam powieść tym, którzy lubią lekką prozę historyczną i także tym niezainteresowanym fantastyką. Zwolennicy fantasy też mogą być zadowoleni z lektury. Polecam także tym, którzy zwątpili w kondycję polskiej literatury - ten tytuł pokazuje, że da się opowiedzieć historię bez egzaltacji, martyrologii, za to z polotem i odrobiną pikanterii.

Nie mogłam się oderwać. Już pierwsze zdania potrafią zachwycić, autorka przyciąga czytelnika stylem, plastyką opisów, konstrukcją postaci, które są żywe, wiarygodne. Świetna pożywka dla wyobraźni,czytając widziałam sceny sprzed wieków, czułam zapach obozowisk, krwi, końskiego potu, słyszałam wycie wiatru, brzęk kielichów. Autorka posługuje się dość prostym językiem,...

więcej Pokaż mimo to