rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Holikan miał być dla Demira Grappo początkiem nowego porządku. Ledwie młodzieniec, najmłodszy gubernator w historii, genialny dowódca – legendarny Książę Błyskawic, niepokonany tancerz szkła, autor błyskotliwego zwycięstwa nad zbuntowaną prowincją – kierowany głęboką moralnością postanowił skończyć okrutną tradycję dziesiątkowania pokonanych. Zdradzony, na krwawych zgliszczach splądrowanego miasta doznał załamania i usunął się w cień na długie lata.
Gdy przeznaczenie skierowało go do rodzinnej Ossy, przekonał się, że za śmiercią matki kryje się polityczna intryga. Obejmując przywództwo nad rodzinną gildią odkrywa, że komuś bardzo zależało na rozpętaniu wojny z Księstwem Grentu, lecz prawdziwym problemem są wyczerpane do cna złoża żaropiachu. Bez niego cała cywilizacja oparta na magii szkła runie niczym domek z kart, zaś znany świat pogrąży się w nędzy i chaosie.
Jeśli miałabym określić powieść jednym słowem, byłby to komfort. Brian McClellan stworzył książkę, w której wszystko jest na swoim miejscu. Idealny balans wciągającej fabuły, przedstawionego świata, intrygujących postaci, wspaniałej przygody, ciekawej magii (nie w nadmiarze), politycznych rozgrywek, ekonomii niedoboru i szczypty batalistyki. To wybitnie udane otwarcie nowego cyklu urban fantasy z elementami steam punka i odrobinką horroru, które mimo swoich 800 stron w ogóle nie nuży, wręcz przeciwnie, trudno się oderwać. Autor gęsto czerpie z tuzów gatunku, zachowując przy tym indywidualny ryt, co w połączeniu z doskonałym tłumaczeniem dało na koniec najlepszą wg mnie fantastykę 2023 roku.

Holikan miał być dla Demira Grappo początkiem nowego porządku. Ledwie młodzieniec, najmłodszy gubernator w historii, genialny dowódca – legendarny Książę Błyskawic, niepokonany tancerz szkła, autor błyskotliwego zwycięstwa nad zbuntowaną prowincją – kierowany głęboką moralnością postanowił skończyć okrutną tradycję dziesiątkowania pokonanych. Zdradzony, na krwawych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja relacja z Rebeccą F. Kuang jest skomplikowana. Nie cierpię „Wojen Makowych“, „Babel“ uważam za dobry, zaś „Yellowface“ wzbudził we mnie mieszane uczucia.

June Hayward to młoda pisarka, której literacki debiut nie wypalił. Rozczarowana, zarabiająca na życie prowadzeniem kursów pisania ma jedną zaletę – przyjaźń z Atheną Liu, koleżanką ze studiów i aktualnie najgorętszym nazwiskiem wśród twórców. Gdy świętując kontrakt z Netflixem enfant terrible dławi się jedzeniem w obecności protagonistki, ta nie waha się długo, czy przywłaszczyć sobie manuskrypt jej nowej książki.
Rusza wydawnicza machina. Wydźwięk obrazoburczej powieści o Chińskim Korpusie Pracy wykorzystanym do cna przez Brytyjczyków podczas I Wojny Światowej zostaje złagodzony, biali wybieleni, obco brzmiące nazwiska uproszczone, wszystko w imię „ulepszenia“ przekazu. Dla promocji June to teraz Juniper Song, a jej zdjęcia wypełniają orientalne akcenty.
Gdy na Twitterze rozpętuje się się afera, ktoś rzuca oskarżenie o kradzież i plagiat, nasza antybohaterka pogrąża się w obłędzie.

Niby thriller, lecz bardziej opasły esej – wyjątkowo zjadliwa satyra na wydawniczy rynek, cancel culture, twitterowe inby i rycerzy klawiatury. O tyle przewrotna, że Kuang pisze w pierwszej osobie o wybitnie negatywnej postaci – białej rasistce, złodziejce książki, czerpiącej korzyść z sugerowania azjatyckich korzeni, pozbawionej chociaż jednej pozytywnej cechy w na wskroś amerykańskim, przerysowanym świecie. Czy to nie mrugnięcie oka w stronę odwróconego rasizmu? Czy to nie whiteface (yellowface to haniebne zjawisko prezentowania na scenie azjatyckich postaci przez białych aktorów z pomalowanymi na żółto twarzami)?

W innej warstwie dostrzegam karykaturę szefowej wydawnictwa autorki, tutaj postaci skrajnie antypatycznej, której oryginał w żaden sposób nie może podjąć polemiki z Kuang, będącej cennym zasobem firmy. Chyba to mrugnięcie w kierunku samej siebie, bo Athena Liu – alter ego autorki do aniołków nie należy. W książce nie ma ani jednego pozytywnego bohatera.
Lekkie pióro sprawia, że czyta się błyskawicznie. Całość zgrabna i interesująca. Tylko czemu lektura mnie wymęczyła?

Moja relacja z Rebeccą F. Kuang jest skomplikowana. Nie cierpię „Wojen Makowych“, „Babel“ uważam za dobry, zaś „Yellowface“ wzbudził we mnie mieszane uczucia.

June Hayward to młoda pisarka, której literacki debiut nie wypalił. Rozczarowana, zarabiająca na życie prowadzeniem kursów pisania ma jedną zaletę – przyjaźń z Atheną Liu, koleżanką ze studiów i aktualnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czworo wiekowych przyjaciół – Elizabeth (dawna pracownica brytyjskiego wywiadu), Joyce (była pielęgniarka), Ibrahim (psychiatra) i Ron (legenda wszelkich protestów, działacz związków zawodowych), spotyka się raz w tygodniu, by dla zabicia czasu rozwiązywać zagadki kryminalne z przeszłości. I zadziwiająco dobrze im to wychodzi. Trudno im znieść, że zbrodnia mogłaby komuś ujść na sucho.
Tymczasem zostaje zamordowany miejscowy przedsiębiorca, potem ginie jeden z podejrzanych, zwłok przybywa, a droga do rozwiązania staje się coraz bardziej zawiła i pełna ślepych zaułków. Policja sprawdza tropy, ale zabawne, że to Czwartkowy Klub Zbrodni narzuca rytm, inteligentnie manipulując przedstawicielami prawa każdego szczebla. Przy okazji odkopują kolejne ciało, a niewyjaśnione tajemnice przeszłości wychodzą na jaw. Sprytni staruszkowie po trupach brną do finału, dostarczając świetnej rozrywki. Kto kogo zabił? I jaki miał motyw?

Elektryzujący duch angielskiego kryminału ze sporą dozą brytyjskiego humoru. Wielbiciele Agathy Christie i fani Sherlocka Holmes'a będą zachwyceni! Przyjemny styl, lekkie pióro, niebywała zagadka kryminalna, trzymająca do końca w napięciu i zupełnie nieprzewidywalna. Perfekcyjne cozy crime na zimowe wieczory.

Czworo wiekowych przyjaciół – Elizabeth (dawna pracownica brytyjskiego wywiadu), Joyce (była pielęgniarka), Ibrahim (psychiatra) i Ron (legenda wszelkich protestów, działacz związków zawodowych), spotyka się raz w tygodniu, by dla zabicia czasu rozwiązywać zagadki kryminalne z przeszłości. I zadziwiająco dobrze im to wychodzi. Trudno im znieść, że zbrodnia mogłaby komuś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Aforyzmy optymisty. Do czytania w chwilach chandry“ to zbiór kilkuset krótkich cytatów objaśniających w zwięzłej formie ogólnie znane prawdy. Autorów owych lapsusów jest kilkudziesięciu – od starożytnych po całkiem współczesnych. Nie jest to zbiór równy – znajdziemy tutaj zarówno niepodważalne perełki pełne prawdy objawionej, jak też żenujące suchary godne tego jednego pijanego wujka na weselu. Nie wszystkie też tchną optymizmem. Lecz dla każdego się coś znajdzie, w końcu „dla chcącego nic trudnego“ (Erazm z Rotterdamu).
To przydatna i cenna książka. Wszak umiejętne posługiwanie się aforyzmami jest zawsze w cenie. I w każdym wzbudzi inne myśli. U mnie – dawne prawdy odchodzą w niebyt. Jesteśmy chyba blisko uwolnienia się od opresji dawnej kultury i obyczaju.

„Aforyzmy optymisty. Do czytania w chwilach chandry“ to zbiór kilkuset krótkich cytatów objaśniających w zwięzłej formie ogólnie znane prawdy. Autorów owych lapsusów jest kilkudziesięciu – od starożytnych po całkiem współczesnych. Nie jest to zbiór równy – znajdziemy tutaj zarówno niepodważalne perełki pełne prawdy objawionej, jak też żenujące suchary godne tego jednego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Utkane z miłości. 5 opowieści na dobry wieczór Katarzyna Grochola, Magdalena Kordel, Agnieszka Krawczyk, Natasza Socha, Janusz Leon Wiśniewski
Ocena 8,0
Utkane z miłoś... Katarzyna Grochola,...

Na półkach:

Na jesienne wieczory polecam Wam zbiór pięciu opowiadań znanych polskich autorów. Dobre pióra i pomysły na fabułę.
„Utkane z miłości” to lektura lekka i przyjemnie kojąca. Pozytywnie nastraja i nasuwa cenne refleksje.
Takie zwyczajne niby historie, może nawet niejednemu czytelnikowi bliskie, które niosą nadzieję, dodają odwagi, zachęcają do odkrywania siebie, spełniania marzeń oraz przywracają wiarę w miłość i drugiego człowieka. Złe, trudne rzeczy zdarzają się każdemu. Są bodźcem do zmian, walki o siebie, poszukiwania szczęścia. Nic nie dzieje się bez przyczyny. I tego złego, i dobrego...

Czy samotny strażnik leśny odnajdzie po latach napotkaną kiedyś przypadkiem bratnią duszę? Czy próba czasu nie ugasi żaru serca? Czy żyjąca w świecie niespełnionych marzeń Jagoda zawalczy wreszcie o siebie? Jakiej motywacji ulegnie? Jaką cenę zapłaci Anna goniąc za wizerunkiem idealnej żony i matki? Jakiego sposobu trzeba, by znów poczuła radość ze zwykłej codzienności? Czyżby zapomniała o własnych potrzebach? Czy Justyna otworzy oczy na drobne przyjemności? Takie w zasięgu ręki. A miłość? Jest przypadkiem, czy czeka gdzieś na każdego? Czy Matylda znajdzie siłę, by uwolnić się z toksycznej relacji z matką? Ma przecież własne marzenia...
Opowieści J.Wiśniewskiego, K.Grocholi, A.Krawczyk, N.Sochy i M.Kordel pokazują, że po burzy zawsze wychodzi słońce, że szczęście czeka gdzieś za rogiem, tylko trzeba wyruszyć mu na spotkanie i otworzyć oczy, by je dostrzec.
Polecam. Ku przyjemności i pozytywnej refleksji.

Na jesienne wieczory polecam Wam zbiór pięciu opowiadań znanych polskich autorów. Dobre pióra i pomysły na fabułę.
„Utkane z miłości” to lektura lekka i przyjemnie kojąca. Pozytywnie nastraja i nasuwa cenne refleksje.
Takie zwyczajne niby historie, może nawet niejednemu czytelnikowi bliskie, które niosą nadzieję, dodają odwagi, zachęcają do odkrywania siebie, spełniania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wojna między Cesarstwem Mahruzańskim a wyspiarską Indryallą okazuje się starciem między dwoma potworami, stojącymi na ich czele. W tej krwawej łaźni los podwładnych nie ma najmniejszego znaczenia – wszyscy są pionkami, które można poświęcić. Szybko staje się jasne, który z potworów jest potężniejszy i bardziej bezwzględny.
Konflikt ogniskuje się wokół oblężonej Anasomy. Tam udaje się Caldan – główny bohater, coraz bardziej świadomy swojej potężnej mocy oraz niezwykłego dziedzictwa i coraz mniej ufający komukolwiek poza pogrążoną w magicznym stuporze ukochaną Mirandą. To na jego barkach spocznie los tego świata, od jego sprytu zależeć będzie życie towarzyszy i porządek imperium. Skończył się czas dylematów, zakazów, słabości i wyuczonych zasad. Nastała pora wyjętej spod prawa magii i ostatecznej rozgrywki – końca samego Caldana. W tle głównego nurtu płyną losy Mirandy, Aidana, Vasila, Amerdana i całej rzeszy bezimiennych bohaterów.

„Rozbite Imperium“ zamyka trylogię „Hierarchii magii“ Mitchella Hogana. Australijczyk wywiązał się z literackiego zadania dość zgrabnie, zważywszy, że to debiut, choć nie obyło się bez wybojów. Sama historia jest ciekawa i interesująco poprowadzona, opisany świat potrafi przykuć uwagę, książka jest zwyczajnie fajna. Epickie zakończenie zaskakuje i pozostaje otwarte dla kontynuacji. Pióro jest lekkie, a protagonista dobrze wykreowany. To, co kuleje, to postacie poboczne – poza fascynującym Amerdanem są bez głębi i własnej historii. Szczególnie razi to w przypadku głównych antagonistów – praktycznie nic o nich nie wiemy i nie rozumiemy ich działań. Druga rzecz to magia – w pierwszych tomach ciekawa, tutaj coraz bardziej mechaniczno – inżynierska.
Nie zmienia to faktu, że polecam całą trylogię – to dobre fantasy i ciekawa przygoda.

Wojna między Cesarstwem Mahruzańskim a wyspiarską Indryallą okazuje się starciem między dwoma potworami, stojącymi na ich czele. W tej krwawej łaźni los podwładnych nie ma najmniejszego znaczenia – wszyscy są pionkami, które można poświęcić. Szybko staje się jasne, który z potworów jest potężniejszy i bardziej bezwzględny.
Konflikt ogniskuje się wokół oblężonej Anasomy. Tam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Święta to magiczny czas dla dzieci. Nieopanowane emocje i intensywne doznania tworzą mieszankę, która na zawsze ryje ślad w najcenniejszych wspomnieniach każdego z nas. Jednymi z najgłębszych takich przeżyć były dla mnie ilustracje książek, które dostawałam pod choinkę. Zapatrzona w obrazki nie istniałam dla świata dookoła. Do dziś żywo pamiętam prześliczne, kolorowe, powojenne wydanie „Bajek i Satyr“ Krasickiego, mistrzowsko zilustrowane przez Jana Marcina Szancera, nad którym spędziłam niezliczone wieczory, nie umiejąc jeszcze czytać.
Podobnych wrażeń dostarczyły mi w dorosłym życiu fantastyczne grafiki Wojciecha Siudmaka w bibliofilskim wydaniu dzieł Franka Herberta z uniwersum „Diuny“.
By podobne uczucia mogły być udziałem współczesnych dzieci – tych małych i tych całkiem już dużych, Adrian Wilczyński stworzył przepiękną, świąteczną opowieść „Niedoczekalscy czekają na święta“. To wypełniona humorem i rodzinnym ciepłem historia rodzinna Franka, Hani, Tymka, mamy Lili, taty Miłosza, psa Olafa, kota Bogusława i pająka Ambrożego z kamienicy przy ulicy Malwowej.
To zbiór barwnych, pełnych ukrytych detali i niespodzianek ilustracji wykonanych nowoczesną, lecz z pewną nostalgiczną, oldskulową nutą, na kanwie których możemy samodzielnie lub wspólnie w większym gronie snuć opowieść o przygotowaniach do świąt, sprzątaniu, ubieraniu choinki, relacjach z ciekawskimi sąsiadami, radości z prezentów oraz czasu spędzonego razem, wspólnej radości i zabawy.
Jeśli lubicie wymyślać historie, odnajdywać ukryte szczegóły, a w głowie toczą się wam nieustanne dialogi, to jest to idealny prezent dla Was. By razem z dziećmi tworzyć dobre wspomnienia...

Święta to magiczny czas dla dzieci. Nieopanowane emocje i intensywne doznania tworzą mieszankę, która na zawsze ryje ślad w najcenniejszych wspomnieniach każdego z nas. Jednymi z najgłębszych takich przeżyć były dla mnie ilustracje książek, które dostawałam pod choinkę. Zapatrzona w obrazki nie istniałam dla świata dookoła. Do dziś żywo pamiętam prześliczne, kolorowe,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W Slough House – czyścu dla skompromitowanych szpiegów, dzieją się dziwne rzeczy. Roddy Ho ma dziewczynę (a przynajmniej tak twierdzi). Catherine Standish odchodzi na emeryturę. Jackson Lamb się śmieje! I w dodatku zaprasza na kolację swoją nową sekretarkę! Gdyby tylko wcześniej nie był wezwany do identyfikacji zwłok Rivera Cartwrighta...
Bo prawie zapomniałem: SD (Stary Drań) – dziadek domniemanego nieboszczyka i legenda wywiadu, stracił rozum. Co zatem począć ze zdemenciałym, uzbrojonym agentem, którego skołowana głowa jest pełna supertajnych tajemnic? Czy są domy starców dla emerytowanych szpiegów?
Ach, jeszcze taka drobnostka – ktoś wysadził się w powietrze w centrum handlowym, wabiąc tam wcześniej tłum dzieciaków pod pretekstem flash moba. I tak się składa, że ten ktoś nigdy nie istniał w rzeczywistym świecie – był tożsamością stworzoną na potrzeby MI5. No cóż, bałagan jest całkiem realny.

„Ulica szpiegów“ to kolejna odsłona serii Micka Herona o kulawych koniach. Udana intryga, dynamiczna akcja, wciągająca fabuła, ciekawe postacie. Londyn niczym żywa tkanka będąca pożywką dla całej historii. Otwarcie narracji na szerszy świat i pogłębienie przeszłości głównych bohaterów. Do tego brytyjski, cierpki niczym pierdy Lamba humor i błyskotliwe spostrzeżenia autora ożywiają skostniałą formułę szpiegowskich opowieści.
Kolejny tom już czeka na półce...

W Slough House – czyścu dla skompromitowanych szpiegów, dzieją się dziwne rzeczy. Roddy Ho ma dziewczynę (a przynajmniej tak twierdzi). Catherine Standish odchodzi na emeryturę. Jackson Lamb się śmieje! I w dodatku zaprasza na kolację swoją nową sekretarkę! Gdyby tylko wcześniej nie był wezwany do identyfikacji zwłok Rivera Cartwrighta...
Bo prawie zapomniałem: SD (Stary...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Toby Amidor po krótkim, klarownym wstępie na temat zdrowych nawyków i produktów wzmacniajacych odporność oferuje nam śliczne fotografie oraz 101 naprawdę prostych przepisów. A że ostatnio infekcja uziemiła mnie na kilka dni w łóżku, to ta propozycja szczególnie przypadła mi do gustu.

I choć w weekend odpuściłam zakupy, udało mi się wypróbować kilka receptur. Nieocenioną zaletą książki obok łatwości wykonania potraw jest fakt korzystania ze składników używanych przez nas codziennie i na ogół znajdujących się w naszej kuchni. To ogromny plus, bo nie muszę zastanawiać się, gdzie i czy w ogóle znajdę lokalnie potrzebny produkt lub przyprawę. Wiadomo, że długo rozciągane w czasie przygotowania do realizacji przepisu kończą się zwykle odłożeniem książki do biblioteki na wieki. Ta pozycja zdecydowanie zostaje w mojej kuchni na sezon jesienno– zimowy.

Upiekłam już pyszne śniadaniowe muffinki (czekoladę zastąpiłam rodzynkami, bo dzień wcześniej zjedliśmy ostatnią tabliczkę), w pożywnej zupie pomidorowej zamiast cebuli wylądował por, zaś zapiekaną paprykę z jajkiem odtworzyłam dokładnie. Sycące i rozgrzewające pyszności. Pełne koloru. Cudownie sprawdzą się w nadchodzących miesiącach. I każdy (bez względu, czy jest wege, flexi, czy totalnym wszystkożercą) znajdzie tu wiele dla siebie. Polecam.

Toby Amidor po krótkim, klarownym wstępie na temat zdrowych nawyków i produktów wzmacniajacych odporność oferuje nam śliczne fotografie oraz 101 naprawdę prostych przepisów. A że ostatnio infekcja uziemiła mnie na kilka dni w łóżku, to ta propozycja szczególnie przypadła mi do gustu.

I choć w weekend odpuściłam zakupy, udało mi się wypróbować kilka receptur. Nieocenioną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wojenka to przyjemne rzemiosło. Szykowny mundur, bohaterskie czyny, uwielbienie dziewcząt. No tak, bo przecież dla niezbyt rozgarniętego Billa wszystko zaczęło się od seksu. I gdy teraz w cesarskim obozie szkoleniowym Lew Trocki, zamiast zostać operatorem mechanicznych roztrząsaczy obornika, pod czułym butem krwiożerczego sierżanta Kostuchy Dranga poznaje realia kosmicznego konfliktu z okrutnymi jaszczurkami Chingerami, to wszystko nie wydaje mu się już takie fajne. Lecz to dopiero początek...

„Bill, bohater galaktyki” Harrego Harrisona, przeszło półwieczna satyra bombastycznych powieści militarnych, bywa porównywana do „Paragrafu 22“ w realiach science-fiction. Lecz mnie stężenie absurdu, grozy i koszmarnego oniryzmu kojarzy się bardziej z kafkowskim „Procesem“, zaś groteskowy, gorzki humor z Haškiem. Coś pomiędzy Józefem K a wojakiem Szwejkiem.

W atmosferze konfliktu zbrojnego po sąsiedzku i w oparach patriotycznego wzmożenia roku wyborczego łatwo jest zapomnieć, że zbyt często padamy ofiarą wszelkiej maści propagandystów i bezwzględnych polityków – hipokrytów. Pamiętając o rzeczach ważnych warto zachować umiar, rozsądek, dystans i moralność.
Bo alternatywa jest straszna, zaś wojna to istne perpetuum mobile, wąż, który zjada własny ogon...

A na koniec cytat z „Gier wojennych“ – filmowego debiutu Matthew Brodericka z 1984 roku w reżyserii Johna Badhama, gdy Joshua – sztuczna inteligencja komputera kierującego arsenałem USA w zimnej wojnie z Sowietami, orientując się, że w przypadku zbrojnej konfrontacji termonuklearna zagłada jest nieunikniona, zwraca się do swojego twórcy:
"Dziwna gra – jedyną zwycięską strategią jest nie grać. A może by partyjkę szachów?"

Wojenka to przyjemne rzemiosło. Szykowny mundur, bohaterskie czyny, uwielbienie dziewcząt. No tak, bo przecież dla niezbyt rozgarniętego Billa wszystko zaczęło się od seksu. I gdy teraz w cesarskim obozie szkoleniowym Lew Trocki, zamiast zostać operatorem mechanicznych roztrząsaczy obornika, pod czułym butem krwiożerczego sierżanta Kostuchy Dranga poznaje realia kosmicznego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ela Downarowicz stworzyła bardzo ciekawy cykl kobiecych historii. „Aleksandra”, „Ela”, „Monika”, „Cecylia” – opowieści pokazujące, że w życiu nic nie jest oczywiste, że zdarzają się rzeczy, na które nie mamy wpływu oraz takie, które są konsekwencją naszych wyborów, że miłość jest piękna, możliwa i wszyscy na nią zasługują.
Każda stanowi samodzielną całość, wzbudza pełny wachlarz emocji, zmusza do refleksji i jest dobrze przemyślana.

„Cecylia” to bardzo udany krok w kierunku powieści sensacyjnej. Idealna na wakacje i jesienne wieczory. Kto jeszcze nie czytał, polecam.

Dwie siostry, bliźniaczki jednojajowe rozdzielone decyzją jednej z nich na 10 lat. Tajna agentka rządowa – bezwzględna morderczyni czy wybawczyni ofiar handlarzy żywym towarem? Bez prawa do miłości, własnej rodziny, bo to oznacza słabość...
Kiedy jedna z nich świętuje na urlopie w Grecji 30te urodziny, dochodzi do porwania. Ale czy właściwej siostry?
Druga z pewnością pośpieszy na ratunek z całą plejadą agentów. Ktoś zdradzi, ciągle wróg depcze im po piętach, a może mają podwójnego agenta?

Mnóstwo zaskakujących zwrotów akcji, zdarzenia mrożące krew w żyłach i ... miłość – żywiołowa, romantyczna, wbrew wszystkiemu. Czy z happy endem?
I odwieczne pytanie: ile jesteśmy w stanie poświęcić dla ukochanej osoby?

Doskonale zbudowani i wyszkoleni mężczyźni oraz dwie temperamentne siostrzyczki. Będzie gorąco i niebezpiecznie. Zastanawiam się, skąd autorka czerpie tyle nietuzinkowych pomysłów. Staranny warsztat, wyobraźnia, dojrzałość przemyśleń, nurtujące dylematy. Czym zaskoczy nas teraz „Celina”? Czekam niecierpliwie.

Ela Downarowicz stworzyła bardzo ciekawy cykl kobiecych historii. „Aleksandra”, „Ela”, „Monika”, „Cecylia” – opowieści pokazujące, że w życiu nic nie jest oczywiste, że zdarzają się rzeczy, na które nie mamy wpływu oraz takie, które są konsekwencją naszych wyborów, że miłość jest piękna, możliwa i wszyscy na nią zasługują.
Każda stanowi samodzielną całość, wzbudza pełny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Olśnienie” Poula Andersona to trzydziesta pierwsza książka w serii „Wehikuł czasu” wydawnictwa Rebis. Wśród pozostałych perełek przestawiających przeróżne arcyciekawe koncepcje science-fiction ta jest wyjątkowo zła. Nie fabularnie czy literacko – z tym jest akurat bardzo dobrze. Czyta się lekko, z ciekawością, uwagą. Akcja jest wartka, zbytnio nie meandruje, pióro jest lekkie, a język staranny. Autor z łatwością utrzymuje zainteresowanie czytelnika.

Zło tkwi w archaiczności. Ale nie w tej powierzchownej – owszem, rażą nas drobiazgi w rodzaju zawodu windziarza, komputery zajmujące cały pokój czy wszechobecny papieros. Prawdziwy diabeł schował się w kulturze, obyczaju i myśleniu. Z perspektywy roku 2023 razi niczym supernowa wszechobecny w latach pięćdziesiątych patriarchat i antropocentryzm. Wszyscy bohaterowie to mężczyźni. Wszystkie kobiety to dekoracja. Cała sprawczość skupia się w jednej płci, zaś niewiasty to pozbawione niezależności histeryczki, nie mogące poradzić sobie z emocjami, na co jedynym lekarstwem okazują się elektrowstrząsy i przekazanie nieszczęśnicy kolejnemu mężczyźnie, lepiej dostosowanemu do niej intelektualnie (czytaj upośledzonemu).
W tym czasie ta lepsza część ludzkości okazuje się być najinteligentniejszą rasą wszechświata, co upoważnia ją do zostania międzygalaktycznym Batmanem, strzegącym maluczkich przed zbirami.

Pomimo infantylnej naiwności polecam jako ciekawostkę, archaiczną ramotkę ku przestrodze. By zobaczyć, gdzie byliśmy, a gdzie jesteśmy teraz. Dokąd zmierzamy. Także dla porównania chociażby z jednej strony z Cixinem Liu, a z drugiej przed seansem wcale nie głupiutkiej „Barbie”.

Otóż Ziemia wkroczyła w nową erę. Nagle wzrosła inteligencja ludzi i zwierząt obdarzonych mózgiem. Konsekwencje są bezprecedensowe. Rozpad społeczeństwa jakie znamy, zapaść rolnictwa, kryzys gospodarczy z braku mało ambitnych zawodów, zamieszki, ataki i ucieczki sprytnych zwierząt. Spektakularne wynalazki, nowoczesna psychologia, nowy język, odmienna ekonomia. A wszystko to śledzimy z perspektyw: naukowca, jego żony, sekretarki, byłego policjanta, sąsiadów, upośledzonego pomocnika rolnego.

„Olśnienie” Poula Andersona to trzydziesta pierwsza książka w serii „Wehikuł czasu” wydawnictwa Rebis. Wśród pozostałych perełek przestawiających przeróżne arcyciekawe koncepcje science-fiction ta jest wyjątkowo zła. Nie fabularnie czy literacko – z tym jest akurat bardzo dobrze. Czyta się lekko, z ciekawością, uwagą. Akcja jest wartka, zbytnio nie meandruje, pióro jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Valérie Perrin stworzyła kolejną przepiękną i poruszającą opowieść o życiu.

Miasteczko we Francji i współczesność trójki dawnych przyjaciół ukształtowana ich wspólną przeszłością. Nina, Etienne i Adrien. Dwie płaszczyzny czasowe (1987 i 2017). Każdy ma swój fałszywy raj i prawdziwe piekło. I to ich łączy. Marzenia, dojrzewanie, poszukiwanie tożsamości, osobiste dramaty, miłość i samotność oraz przyjaźń aż po grób. Autorka z aptekarską dokładnością dozuje kolejne tajemnice i istotne szczegóły, by pokazać, w jaki sposób bohaterowie znaleźli się w takim, a nie innym punkcie. Postacie jakże odmienne, różnorodne, ciekawie wykreowane. Mnóstwo zdarzeń wiodących ku rozwiązaniu niejednej zagadki, zaskakujących i nieprzewidywalnych. Bardzo starannie utkana spójna całość. Dynamicznie, a jednak z nostalgią.
Zwykłe życie w niezwykłej historii pięknie opowiedzianej i tak też wydanej.

Każdy z nas ma swoje „cudowne lata” i wciąż pisze ciąg dalszy. Ale wersję Valérie polecam. Świetna na wakacje.

Valérie Perrin stworzyła kolejną przepiękną i poruszającą opowieść o życiu.

Miasteczko we Francji i współczesność trójki dawnych przyjaciół ukształtowana ich wspólną przeszłością. Nina, Etienne i Adrien. Dwie płaszczyzny czasowe (1987 i 2017). Każdy ma swój fałszywy raj i prawdziwe piekło. I to ich łączy. Marzenia, dojrzewanie, poszukiwanie tożsamości, osobiste dramaty,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zadra Bathu nigdy nie czuła się dobrze sama ze sobą. Gnana wspomnieniem o swoim sławnym ojcu – wielkim wojowniku oraz przymusem krwawego odwetu na jego zabójcy nigdy nie odnajdowała spokoju, angażując się w niekończące awantury. Wplątana w kłopoty przez swojego nauczyciela musi ponieść srogie konsekwencje.
Brand zawsze chciał czynić tylko dobrze. Jedynymi marzeniami wychowanego w slumsach sieroty było zapewnienie dobrego życia swej siostrze oraz zaprzysiężenie do wojowniczej braci. Te plany jednak legły w gruzach, gdy przyzwoitość kazała mu stanąć po stronie prawdy.
Przeznaczenie splotło losy tej dwójki stawiając ich przed Ojcem Yarvim. Gdy Najwyższy Król postanawia zniszczyć królestwo Gettów, stawiając w kontrze pół świata, oni wspólnie udadzą się w podróż życia, by po drodze zmienić się w całkiem innych, a jednak nadal tych samych ludzi, wyzbyć się dziecięcej naiwności, zachowując jednak jej cenne cząstki, stać się najlepszymi wersjami samych siebie nie popadając w pychę i finalnie odarci z dziecięcych marzeń zrealizować swoje cele.
Lecz jaki jest cel Ojca Yarviego?


Joe Abercrombie kontynuuje swój udany, przewrotnie pacyfistyczny cykl lekkiego, przygodowego fantasy „Morze Drzazg”. „Pół świata” – jego drugi tom, ani na chwilę nie zwalnia tempa, dając czytelnikom mnóstwo przyjemności. Zmiana głównego bohatera okazała się strzałem w dziesiątkę, a zabawy autora z nami w kotka i myszkę są na doskonałym poziomie. Czyta się to niezmiennie rewelacyjnie, polecam zatem nie tylko young adults i niecierpliwie czekam na reedycję finalnego tomu.

Zadra Bathu nigdy nie czuła się dobrze sama ze sobą. Gnana wspomnieniem o swoim sławnym ojcu – wielkim wojowniku oraz przymusem krwawego odwetu na jego zabójcy nigdy nie odnajdowała spokoju, angażując się w niekończące awantury. Wplątana w kłopoty przez swojego nauczyciela musi ponieść srogie konsekwencje.
Brand zawsze chciał czynić tylko dobrze. Jedynymi marzeniami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książę Yarvi – drugi syn króla Gettlandu, od zawsze czuł się wyrzutkiem. Wątły kaleka ze zdeformowaną dłonią, która nie utrzyma tarczy ani miecza stanowił dla potężnego ojca, nie mniej walecznego brata oraz dla większości poddanych jedynie przedmiot kpin i pogardy. Ułomność nie przeszkadzała mu jednak zostać jednym ze zdolniejszych ministrów – uczonych doradców władców, szarych eminencji kierujących polityką państwa. Więc gdy w przeddzień egzaminu na skutek zdradzieckiej pułapki zastawionej przez odwiecznego wroga królestwo zostaje osierocone, niechętnie i nie bez lęku sam musi zasiąść na czarnym tronie.
Nie trwa to jednak długo, gdyż sam pada ofiarą spisku. Sprzedany w niewolę jako galernik, bezustannie wiosłując mężnieje, poznaje przyjaciół na śmierć i życie, zdobywa życiową mądrość, pozbywając się chłopięcej naiwności. Gnany przez namiętność przysięgłej krwawej zemsty odbywa dalekie podróże, odzyskuje wolność, pokonuje wrogów, zdobywa sojuszników, by stanąć oko w oko z przeznaczeniem. I prawdą o sobie oraz bliskich.

„Pół króla“ to pierwszy tom trylogii „Morze Drzazg“ wznowionej po latach przez Rebis. Podobno young adults, jednak wcale tego nie odczułam. Abercrombie ma wyjątkowy dar tkania słów w barwny gobelin piekielnie wciągającej opowieści, że niemal nie zauważyłam, kiedy skończyłam czytać. Przygoda goni przygodę, plot twisty nie wprawiają w dezorientację, zakończenie zaskakuje. Czyta się fenomenalnie.
Dla obawiających się łatki fantasy – to tylko wspomnienia dawno wymarłej rasy elfów.
Gorąco polecam i wkrótce biorę się za dalsze części.

Książę Yarvi – drugi syn króla Gettlandu, od zawsze czuł się wyrzutkiem. Wątły kaleka ze zdeformowaną dłonią, która nie utrzyma tarczy ani miecza stanowił dla potężnego ojca, nie mniej walecznego brata oraz dla większości poddanych jedynie przedmiot kpin i pogardy. Ułomność nie przeszkadzała mu jednak zostać jednym ze zdolniejszych ministrów – uczonych doradców władców,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W zamkniętym klasztorze Amszilas członkowie Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorium omawiają wydarzenia zawarte w „Ruskiej Trylogii“ i „Dzienniku czasu zarazy“, przypominają historię życia, śmierci i wskrzeszenia Roksany, dyskutują nieco o planach wobec Mordimera Madderdina i Szachor Sefer oraz snują intrygi dotyczące przyszłości świata ku chwale pozostającego w transie Jezusa Chrystusa.
Chciałabym więcej napisać o siedemnastej odsłonie „Cyklu Inkwizytorskiego“ Jacka Piekary, lecz „Świat inkwizytorów. Płomień i krzyż t. IV“ nie zawiera nic ponad to. Przeciętna, wręcz nudna i nikomu niepotrzebna pozycja jest klasyczną pułapką zainwestowanych środków – jeśli mam za sobą już szesnaście książek, to przeczytam kolejną, jaka by nie była.
Chcąc być optymistką mam nadzieję, że autor niniejszym uporządkował wszystkie istotne wątki, neofitom przedstawił wydarzenia z niekanonicznego i nieobowiązkowego cyklu pobocznego (niepotrzebnie, bo przeczytał go każdy wierny czytelnik, a pozostali już dawno porzucili lekturę) i w końcu (już z nowym wydawcą) zbliży się ku rozwikłaniu całej intrygi.
Na co czekamy już dwie dekady.

W zamkniętym klasztorze Amszilas członkowie Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorium omawiają wydarzenia zawarte w „Ruskiej Trylogii“ i „Dzienniku czasu zarazy“, przypominają historię życia, śmierci i wskrzeszenia Roksany, dyskutują nieco o planach wobec Mordimera Madderdina i Szachor Sefer oraz snują intrygi dotyczące przyszłości świata ku chwale pozostającego w transie Jezusa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po wydostaniu się ze zdobytej przez Indryallan Anasomy na barkach Caldana pozostaje zadanie ostrzeżenia o inwazji pozostałych przy życiu, nieświadomych niczego Protektorów. Ale u boku posługującej się zakazaną magią Dzwonków oraz prowadzącego swoją sekretną grę Amerdana nie będzie to łatwe. Zwłaszcza, że posiadający własne tajemnice młodzieniec musi opiekować się chorą Mirandą. Na szczęście wszelkie trudności popychają go tylko do rozwijania swoich i tak już potężnych talentów.
W tym czasie lady Felice w oblężonym mieście prowadzi grę o przetrwanie z Bogiem Imperatorem, zaś Vasil wśród osieroconej kompanii żołnierzy zmaga się z pradawnym złem.
„Krew niewinnych“ kontynuuje historię w ramach debiutanckiego cyklu high fantasy „Hierarchia magii“ Australijczyka Mitchella Hogana. I wyraźnie widać, że autor odrobił lekcję, bo książka jest zauważalnie lepsza od pierwszej części, zaś jego okrzepłe już pióro rysuje przed nami o niebo lepszą opowieść. Pasjonująca historia, ciekawie prowadzona intryga, przygodowe zacięcie, przemyślane postacie, wzbudzający sympatię protagonista, oryginalny system magii, wielowątkowa fabuła z dominującym rdzeniem, lecz bez przeładowania nadmierną komplikacją sprawiają, że czyta się to wyjątkowo przyjemnie. A zaskakujący finał to cud, miód i orzeszki.
Polecam na każdą porę roku.

Po wydostaniu się ze zdobytej przez Indryallan Anasomy na barkach Caldana pozostaje zadanie ostrzeżenia o inwazji pozostałych przy życiu, nieświadomych niczego Protektorów. Ale u boku posługującej się zakazaną magią Dzwonków oraz prowadzącego swoją sekretną grę Amerdana nie będzie to łatwe. Zwłaszcza, że posiadający własne tajemnice młodzieniec musi opiekować się chorą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Catherine Standish – wieloletnia sekretarka Jacksona Lamba, jednocześnie jedyna osoba wśród jego kulawych koni, wobec której żywi on coś, co z nieskończoną ilością dobrej woli można byłoby nazwać czymś na kształt sentymentu, wie doskonale, że przypadki nie istnieją. A już z pewnością nie takie, jak „przypadkowe“ spotkanie na ulicy ze znajomym z dawnych, alkoholowo – szpiegowskich czasów. Więc gdy zaraz potem zostaje porwana, nie dziwi się i nie traci niepotrzebnie zimnej krwi. Ale czego były żołnierz może potrzebować od pozbawionej jakiegokolwiek znaczenia osoby, pracującej w przechowalni dla nieudaczników z kontrwywiadu, których szkoda zwolnić?

„Prawdziwe tygrysy“ – trzecia odsłona na wskroś brytyjskiej i cudownie niepoprawnej szpiegowskiej serii Micka Herrona, nie traci nic ze swojej wysokiej jakości. Wartka akcja, wielowątkowa fabuła, cięty język, bystre obserwacje, wspaniały, lecz nieprzedawkowany humor są idealnymi dodatkami do dania głównego. A w tej roli obrzydliwy do granic jak brytyjska kuchnia, jedyny w swoim rodzaju Jackson Lamb. Zaś pewien rozczochrany, jurny, kłamliwy polityk (pozdrowienia dla kumatych) to godny całości deser.
Idealne na lato nie tylko dla miłośników szpiegowskich thrillerów.

Catherine Standish – wieloletnia sekretarka Jacksona Lamba, jednocześnie jedyna osoba wśród jego kulawych koni, wobec której żywi on coś, co z nieskończoną ilością dobrej woli można byłoby nazwać czymś na kształt sentymentu, wie doskonale, że przypadki nie istnieją. A już z pewnością nie takie, jak „przypadkowe“ spotkanie na ulicy ze znajomym z dawnych, alkoholowo –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Związek Nevady i Connora okrzepł. Wprawdzie nadal zachowują się jak napalone nastolatki, ale przynajmniej nie obrażają się i nie rozstają pod byle pretekstem. Nie jest to łatwe, gdy o pomoc do ciebie i twojego boskiego faceta zwraca się jego była, z którą w dodatku nadal serdecznie się przyjaźni. I której matkę niedawno zabiłaś.
Szybko okazuje się, że porwanie jej męża nie jest takie oczywiste, wszystko dookoła to gra pozorów, zaś polityka magicznych rodzin to głębokie bagno.
Ty akurat masz na głowie sprawy zakładania własnego rodu, jesteś ścigana przez swoją babkę psychopatkę, Houston ma być zniszczone kolejny raz, a o twoją rękę stara się ktoś na miarę księcia z bajki.

„Pożoga“ to trzecia część zaplanowanego na więcej cyklu urban fantasy dla kobiet „Ukryte dziedzictwo“ duetu pod pseudonimem Ilona Andrews. To kryminalny procedural z wiodącą tajemnicą. Całość jest dynamiczna, intryga wciąga, pióro lekkie, a postacie wzbudzają sympatię. Świat jest ciekawy, magia zrozumiała, a nieliczne (dwie) sceny namiętności to akurat tyle, ile potrzeba. Para głównych bohaterów zaczyna być nieco przesłodzona, lecz ostatecznie można na to przymknąć oko. Wielki plus za zwariowaną rodzinkę i nietypowe postacie zwierzęce.

Książka trzyma najwyższy poziom swoich poprzedniczek i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. Tylko proszę tłumacza – czy można coś zrobić z sierżantem Serducho?

Związek Nevady i Connora okrzepł. Wprawdzie nadal zachowują się jak napalone nastolatki, ale przynajmniej nie obrażają się i nie rozstają pod byle pretekstem. Nie jest to łatwe, gdy o pomoc do ciebie i twojego boskiego faceta zwraca się jego była, z którą w dodatku nadal serdecznie się przyjaźni. I której matkę niedawno zabiłaś.
Szybko okazuje się, że porwanie jej męża nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ahiranja – niegdyś potężna kraina pod magiczną władzą nadprzyrodzonych Jakszów, na skutek okrucieństwa i pychy pokonana przez Cesatwo Pariźiatdwipy. Dziś zmarginalizowana, klepiąca biedę, pozbawiona tożsamości, dotknięta głodem i tajemniczym butwieniem – zarazą niszczącą plony, przenoszącą się na ludzi, przerastając od środka ich ciała korzeniami, korą i liśćmi zanim umrą w męczarniach.
Pariźiatdwipa – państwo powstałe z desperacji, by zrzucić jarzmo okrutnych sąsiadów, co umożliwiło rytualne samospalenie świętych matek – założycielek. Dziś pod władzą cesarza Ćiandry – bezwzględnego fanatyka czerpiącego przyjemność z palenia żywcem kobiet, zamieniła się rolami z ofiary w oprawcę.

Dwie pozornie różne kobiety – Malini, cesarska siostra, uwięziona za odmowę spłonięcia na stosie w przerażającej, niemal żywej świątyni, zatruwana odbierającą jej rozum trucizną, marząca o wolności, odebraniu władzy i okrutnej zemście oraz Prija – jej służka, dawne świątynne dziecko, które cudem uniknęło ofiarnych płomieni, niosąca brzemię tajemnicy, obdarzona wielkimi mocami, lecz pozbawiona wspomnień, które odżywają w murach więzienia. Jednak więcej je łączy niż dzieli. Skrzywdzone przez kulturę, religię, los oraz własnych braci zbliżają się do siebie. Początkowa ciekawość, później fascynacja przez niespełnione pożądanie prowadzą do początków uczucia. Odkrywają, że nic nie znacząc osobno razem mogą osiągnąć swoje cele. Zdobyć sojuszników. Pokonać wrogów. Czy się odważą?

Tasha Suri w „Jaśminowym tronie“ kolejny raz tka swoją oniryczną baśń o orientalnym smaku. To nad wyraz udany początek „Płonących królestw“ – kolejnej serii kobiecego fantasy. W znanym już stylu autorki – leniwie toczącej się intrydze, powoli odkrywanych tajemnicach, nieśpiesznie poznajemy bohaterów i jesteśmy świadkami budowania relacji, która z dwóch indywidualności wydobywa siłę, motywację, sprawczość i narzędzia, by zmienić patriarchalny, oprawczy reżim. A wszystko sugestywnym, dojrzałym piórem, które w magiczny sposób powoduje, że jesteśmy otoczeni zapachem, dźwiękami, barwami, upałem, czujemy strach i płomienie na twarzy. Jestem pod wrażeniem wyobraźni i talentu autorki do kreowania niebanalnych, pulsujących życiem światów. Brak pełnowymiarowych męskich postaci nie przeszkodzi mi w niecierpliwym oczekiwaniu na kontynuację. Jestem ciekawa, jak potoczy się ta herstoria.

Ahiranja – niegdyś potężna kraina pod magiczną władzą nadprzyrodzonych Jakszów, na skutek okrucieństwa i pychy pokonana przez Cesatwo Pariźiatdwipy. Dziś zmarginalizowana, klepiąca biedę, pozbawiona tożsamości, dotknięta głodem i tajemniczym butwieniem – zarazą niszczącą plony, przenoszącą się na ludzi, przerastając od środka ich ciała korzeniami, korą i liśćmi zanim umrą w...

więcej Pokaż mimo to