-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2024-05-22
2024-05-17
2024-05-10
Mam w papierze, ale przesłuchała jako audio i raz miałam "jestem za stara", raz "prawie jak ja!", a jeszcze kiedy indziej "co do diabła?!" :D
Typowa książka dla nastolatków, ale wciągająca i o intorwertycznych fanach internetowego komiksu oraz jej twórczyni, która zaginęła w świecie fikcji i zapomniała o rzeczywistości. Jako książkara bardzo to rozumiem, ale Eliza miała z tym prawdziwy problem. Na parę lat odcięła się od rodziny, choć ta była tuż obok i starała się ją zrozumieć i poznać jej pasję, a ona wszystko uważała jako atak.
Mam w papierze, ale przesłuchała jako audio i raz miałam "jestem za stara", raz "prawie jak ja!", a jeszcze kiedy indziej "co do diabła?!" :D
Typowa książka dla nastolatków, ale wciągająca i o intorwertycznych fanach internetowego komiksu oraz jej twórczyni, która zaginęła w świecie fikcji i zapomniała o rzeczywistości. Jako książkara bardzo to rozumiem, ale Eliza miała z...
2024-05-08
2024-05-05
2024-04-29
2024-04-26
Wątki: trauma z dzieciństwa, przemoc psychiczna i fizyczna, choroba psychiczna, uzależnienia, śmierć, wyścigi, miłość, obsesja, przyjaźń.
Ta część wzbudziła we mnie wiele emocji i podobała mi się bardziej. Może było mniej wyścigów (przed czym ostrzega nas sama autorka), ale już w poprzedniej części czułam, że tam nie chodzi głównie o to (jest tu jeden wyścig godny "Szybkich i wściekłych", więc jestem usatysfakcjonowana :D). W "Dark side" chodzi głównie o Raise iii... jego "problem", że tak delikatnie ujmę, żeby nie spojlerować, bo to zwrot akcji równający się opadnięciu szczeny na ziemię (a to jeden z kilku potężnych zwrotów).
Jak Aleksandra Nil obiecała tak było mroczno. Były cudowne mroczne sceny porywające mą duszę, lecz zaraz po nich było spokojniej i z tyłu głowy miałam: "ja chcę mocniej, mroczniej, więcej". Był to zdecydowanie dark romans, ale nietypowy. W każdym darku autorzy zazwyczaj skupiają się na na tym mrocznym romansie, a nie na mroku, tu jest inaczej! Mamy "nowego" bohatera, pewną chorobę i tym razem romans Lea z Risem jest z tyłu. To jest tak ciekawa zagrywka autorki, że ja jestem tym kompletnie zauroczona, lecz nic więcej nie mogę pisnąć, bo SPOJLERY.
Główni bohaterowie byli inni w "Dark side". Raise już tak bardzo mi się nie podobał, został zgubiony w akcji przez poświęcenie się czemuś innemu, co trochę smuci, ale nie żałuję, to "coś" jest lepsze od Raisa :D Lea teraz trochę zyskała przez swoje zachowanie wobec mrocznych wydarzeń, choć idealnie nie było. Pojawia się tu też trzeci bohater i kradnie całe show, moje zainteresowanie i zachwyt (takiego gościa to ja jeszcze nie znam...). Trzecioplanowi bohaterowie są bez zmian, mało poświęcono im uwagi w książce i rozwojowi ich charakterów.
Emocjom, które wywołała we mnie ta książka daje 10, bo choć stylowo nie jest bardzo wymagająca, tak rozchwiała mnie jak niejedna lepsza książka. Część książki nie odróżniała się od pierwszej części, było lekko swawolnie, niezobowiązująco, reszta to jej mroczna strona i również ta lepsza, aczkolwiek nie ukryję swojego rozczarowania, że chciałabym mocniej. trakcie nie raz się zachwycałam mrokiem, ale czytając zakończenie miałam: "Ale to już? Koniec tego mroku? On się dopiero rozkręcił!".
Wątki: trauma z dzieciństwa, przemoc psychiczna i fizyczna, choroba psychiczna, uzależnienia, śmierć, wyścigi, miłość, obsesja, przyjaźń.
Ta część wzbudziła we mnie wiele emocji i podobała mi się bardziej. Może było mniej wyścigów (przed czym ostrzega nas sama autorka), ale już w poprzedniej części czułam, że tam nie chodzi głównie o to (jest tu jeden wyścig godny...
2024-04-25
Eh... To był taki typowy (dla mnie) komediowy romans z żenującymi erotycznymi tekstami, podtekstami, scenami erotycznymi, które chciało się szybko ominąć. Historia żenująca, ale też rozśmieszająca. Z główną bohaterką trochę się utożsamiam i ją polubiłam, za to to był chyba najgłupszy główny bohater. Przysięgam, Blake był jak ten drugoplanowy bohater, kumpel głównego bohatera, który mało myśli, a jak już to o trzech rzeczach: sporcie, żarciu i $ek$Ie. Bywał słodki, ale zaraz przypominał o swoim małym móżdżku. Jako poboczny bohater fajny, ale czytając książkę z takim głównym bohaterem nie raz skrzywiłam się, walnęłam w czoło albo roześmiałam niezręcznie, bo teksty były jak: "bolą cię dziś nogi? Bo cały dzień chodzisz mi po głowie". Zdecydowanie wolę Ellę Kennedy w pojedynkę;)
Eh... To był taki typowy (dla mnie) komediowy romans z żenującymi erotycznymi tekstami, podtekstami, scenami erotycznymi, które chciało się szybko ominąć. Historia żenująca, ale też rozśmieszająca. Z główną bohaterką trochę się utożsamiam i ją polubiłam, za to to był chyba najgłupszy główny bohater. Przysięgam, Blake był jak ten drugoplanowy bohater, kumpel głównego...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-18
2024-04-13
(audiobook)
To było trochę tragikomiczne. Gdybym to czytała, to przez głupotę głównej bohaterki to szybko rzuciłabym tą książkę w niepamięć, ale jej się nie da zapomnieć, bo w pełni swoich minusów jest charakterystyczna.
Całą robotę odwaliła tu lektorka i prędkość 2.2. Normalna prędkość była baaaardzo powolna, a gdy przyspieszyłam to do takiego stopnia, żeby wciąż rozumieć, to z tragedii stała się komedia. Uśmiałam się tu nie raz przez żenujące sytuacje albo teksty głównej bohaterki i nie raz z naszego mrocznego, potwornego, krwiożerczego diabła.
Danie głównej bohaterce zagranicznego imienia Catriona, stworzenie mafijnych porachunków w samej, pięknej Warszawie niczym w tanich amerykańskich filmach akcji było złe i ledwo do przełknięcia (dziękujmy dobrej lektorce). Mafia nie miała tu żadnego sensu. Hot sceny to samo, do tego bez smaku i obrzydzające :/
(audiobook)
To było trochę tragikomiczne. Gdybym to czytała, to przez głupotę głównej bohaterki to szybko rzuciłabym tą książkę w niepamięć, ale jej się nie da zapomnieć, bo w pełni swoich minusów jest charakterystyczna.
Całą robotę odwaliła tu lektorka i prędkość 2.2. Normalna prędkość była baaaardzo powolna, a gdy przyspieszyłam to do takiego stopnia, żeby wciąż...
2024-04-05
Wątki: magiczne istoty, zmiennokształtni, podróże między światami, magiczne pasożyty, wielka bitwa, konsekwencje przeszłości, przeznaczenie, towarzysze, miłość, przyjaźń, rodzina.
S P O J L E R
Przed przeczytaniem tej recenzji zapoznaj się z poprzednimi tomami i serią "Dwór cierni i róż" oraz skonsultuj się ze swoim lekarzem. Czytasz na własną odpowiedzialność.
SPOJLER
Serio mówię. Ta recenzja będzie zawierała trochę spojlerów do obydwu serii Maas. Nie da się inaczej.
Spojler
Pewni jesteście?
Po zaskakującym skoku Bryce do Velaris (tak, trzeci tom bardzo łączy się z Dworami, więc jeżeli nie jesteście z nimi na bieżąco to radzę nadrobić ;)) pierwsza część książki kręci się głównie w Velaris i tajemnicach Prythianu oraz Midgardu, które pokazują dlaczego te światy są połączone. Dużo miejsc i bohaterów z Dworów nie ma, są tylko lochy, tunele i Więzienie, a najbardziej poznajemy tu Nestę i Aza (którego zaczęłam lubić, bo do tej pory był mi obojętny), jest torchę Rhysa (torchę za mało, ale jednak pasowało to zagranie, bo pokazuje, że Rhys nie odwala całej roboty), Kasjana oraz Amren, a o reszcie prawie że nie ma nawet wzmianek. A wydarzenia z pierwszej części na końcu sugerują, co może się dziać w kolejnym tomie Dworów.
Co do Midgardu dzieje się baaardzo dużo, jest dużo perspektyw (kocham to u Maas) innych bohaterów (Ruhna, Lidii, Ithana, Thariona). Akcja nie dzieje się tylko wokół Bryce i Hunta (na szczęście), bo w tym tomie stracili swój urok.
W "Domu płomienia i cienia" dzieje się na maksa od początku, jedynie mamy typowy spokój z początków książek Maas na początku drugiej części książki, a później przez resztę części i trzecią część tyle się dzieje, że kiedy jest już koniec ma się takie: "Ale że co? Że jak? To już koniec? Niemożliwe". Trochę nie ogarniam, że to już koniec, ale czuję przez zakończenie tego tomu satysfakcję.
Bryce po pierwszej części wkurzyła mnie maksymalnie swoim głupim zachowaniem. Cały czas podkreśla jaka ona to mocarna (co w praktyce nie bardzo jej wychodzi nie licząc jej potężnej mocy, która nie do końca jest jej) i jak bardzo kocha bliskich i chce ratować swoją planetę kosztem swojego życia, ale wpakowała w kłopoty swoich bliskich, do tego omal nie zniszczyła innej planety i swojej. Tylko drwi, do tego bardzo knuje przeciwko każdemu, żeby tylko zrobić wszystko sama, nikomu nie ufa i nie wierzy w siłę bliskich. Również jest definicją feminizmu; faceci dzielą się na alfa dupków lubianych i drani, którym koniecznie trzeba pokazać ich kąt; faceci są dla niej tylko dodatkiem, bo to wszystkie kobiety są najpotężniejsze. Do tego dodajmy jej relację z Huntem... Nie czuję ich, Hunt jest zepchnięty do poziomu seksualnego i do bycia baterią dla Bryce, wielkiego wojownika w nim nie ma. Tak, mam swoją nie ulubioną bohaterkę u Maas i do tego główną bohaterkę.
Reszta bohaterów była jeszcze cudowniejsza niż do tej pory. Ithan, Hypaxia, Lidii, Ruhn, Tharion i jeszcze inni trzecioplanowi bohaterowie, których poznajemy teraz o wiele lepiej. W związku z nimi nic nie zdradzam, bo tu się dużo działo, było dużo zawirowań, zmian, że nie wybaczyłabym sobie tych spojlerów. Ale mówię wam, z tą piątką była jazda bez trzymanki. Moimi ulubieńcami są Ruhn i Lidia, ich relacja dopiero się zbudowała, ale czytając ich sceny od razu przychodzili mi na myśl Rhys i Feyra oraz Nesta i Kas, byli cuuudni. A największym zaskoczeniem jako bohater i jako męski bohater był Ithan, więc wszelkie środki chemiczne na uspokojenie zalecane.
Wątki: magiczne istoty, zmiennokształtni, podróże między światami, magiczne pasożyty, wielka bitwa, konsekwencje przeszłości, przeznaczenie, towarzysze, miłość, przyjaźń, rodzina.
S P O J L E R
Przed przeczytaniem tej recenzji zapoznaj się z poprzednimi tomami i serią "Dwór cierni i róż" oraz skonsultuj się ze swoim lekarzem. Czytasz na własną...
Wątki: niewolnica, okrutni władcy, królestwa, intrygi, tajemnice, zdrada, walka o przetrwanie, przemoc psychiczna i fizyczna, zakazana miłość, przyciągnie, fae, rzadka magia.
Początek był równie nudny, co pierwsze dwa tomy i byłam tym przerażona. Po zakończeniu "Glint" spodziewałam się, że tu będzie bardziej się działo, a ten spokój ciągnął się przez długi czas... A tu bum! Ostatnie 250 stron autorka zrzuciła na mnie jak całe złoto z tej części. Emocje się we mnie aż gotowały, a mózg parował nie ogarniając rzeczywistości na papierze.
Na początku "Sagi o złotej niewolnicy" myślałam, że Kennedy po prostu zrobiła dwa tomy nudniejsze, bo to wprowadzenie, ale po "Gleam" wydaje mi się, że ma taki styl - początek historii nudny i ciągnący się, a z każdym kolejnym tomem zakończeniem daje nam mocniej w twarz.
Początek zaczyna się wspomnieniem, a kolejny rozdział zaczyna się tam, gdzie skończył się dokładnie drugi tom. Później mamy torchę nudy i pokazane dokładnie jak bardzo Auren była zaślepiona swoją złotą klatką i dlaczego tak bardzo wierzyła w kłamstwa Midasa i jaką metamorfozę przeszła (lubię ją jeszcze bardzie, choć pierw miałam do niej dystans, ale jak odkryto wszystkie karty zaczęłam ją podziwiać i szanować). Slade mamy torchę za mało na początku, lecz w pewnym momencie wkroczył na całego i ugodził me serce strzałą amora i wtedy miałam tylko tryb "ja chcę więcej" (i wtedy też zaczęło się sporo dziać). I TU SIĘ W KOŃCU POJAWIA WĄTEK ROMANTYCZNY! I to jaki wątek, moi mili parafianie. Warto było przemęczyć te dwa pierwsze tomy, żeby poczuć tą miłość, chemię, porządnie i zobaczyć prawdziwą twarz naszego głównego bohatera, przez którą miękną kolana.
W tej książce trzeba również zwrócić uwagę na czarne charaktery, które są napisane świetne. Czułam do tych ludzi taki wstręt, odrazę oraz obrzydzenie, że to było coś cudownego i Król Gnicia się do nich zalicza. Do tego przeszłość Auren i jej krzywdy były równie obrzydliwe. Nie chciałam czytając o nich wszystkich i tych scenach, bo wywoływały mocne emocje, ale jednocześnie mnie to tak pochłonęło, że jak tylko z powrotem wczułam się w ten świat pochłaniałam na raz wszystko.
Pierwsze części czytałam rok temu i na początku nie czytałam tej części jakbym chciała, więc jeżeli ktoś chce czytać "Sagę o złotek niewolnicy", to może poczekać aż zostaną u nas wydane ostanie 3 tomy, żeby móc utrzymać ciągłość i nie zostać przejechanym zakończeniami bez możliwości sięgnięcia po kolejną książkę. Niestety ja nie byłam cierpliwa i poznałam sagę, jak tylko wyszedł drugi tom i żałuję, bo chciałabym pochłonąć tą serię na raz, ale już nie mogę, bo zakończenia są za mocne, żeby czekać. Ja potrzebuję kolejnego tomu na wczoraj!
Wątki: niewolnica, okrutni władcy, królestwa, intrygi, tajemnice, zdrada, walka o przetrwanie, przemoc psychiczna i fizyczna, zakazana miłość, przyciągnie, fae, rzadka magia.
więcej Pokaż mimo toPoczątek był równie nudny, co pierwsze dwa tomy i byłam tym przerażona. Po zakończeniu "Glint" spodziewałam się, że tu będzie bardziej się działo, a ten spokój ciągnął się przez długi czas... A tu...