-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz1
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński11
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik6
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać18
Biblioteczka
"Ulice Babilonu. Londyńska zagadka" to kryminał historyczny. Szwedzka pisarka przenosi nas do centrum Imperium Brytyjskiego dokładnie w chwili, gdy oczy ludzi na wszystkich kontynentach skierowane były na Pałac Kryształowy oraz kryjące się w nim eksponaty Wystawy Światowej otwartej w 1851 roku. Bruman, prócz opisania panoramy Londynu i napływających na Wystawę cudzoziemców, dodaje jeszcze kilka ciekawostek historycznych takich jak molly czy nietypowe użycie cylindrów miejscowych peelerów. Doceniam te drobne gesty autorki, bez nachalności i w sposób interesujący przemyca bowiem do swej powieści elementy minionej rzeczywistości.
Wątek kryminalny poważnie rozczarowuje. Główna bohaterka - niezamężna szwedzka pisarka po czterdziestce - przybywa wraz ze swą damą do towarzystwa Agnes do Londynu by zwiedzić Wystawę. W wyniku pewnych zdarzeń Agnes znika, policja podejrzewa zaś nawet jej zamordowanie. Scotland Yard jak zwykle wydaje się niekompetentny i bezsilny wobec tak niepożądanej sytuacji, do akcji wkracza zatem główna bohaterka, która nie wierząc w śmierć swej przyjaciółki rozwiązuje sprawę porwań i morderstw wraz z sympatycznym przedstawicielem lokalnych władz. Detektyw był naiwny i trochę powolny, podczas gdy niemal wszystkie pomysły pisarki okazywały się genialne i trafione, ot siła intuicji szwedzkiej turystki. Okropnie denerwował mnie fakt, że wszelkie wskazówki kluczowe do rozwiązania zagadek wydawały się leżeć tuż pod nosem głównej bohaterki, nie wspominając już o kryminalistach, którzy niemalże sami rzucali jej się w ramiona.
Największym koszmarem, z powodu którego chciałam wyrzucić książkę przez okno było imię głównej bohaterki - Euthanasia Bondeson. Euthanasia! Przez kolejne strony powieści starałam się nie pamiętać, że narratorką jest tak mało taktownie nazwana kobieta. Co innego, gdyby książka została napisana kilkadziesiąt lat temu, kiedy dziwne imiona (choć zapewne, nie aż tak dziwne) mogły być modne, "Ulice Babilonu" to jednak powieść współczesna, więc pytam - dlaczego? Każde wspomnienie jej imienia było niemal tak nieznośne jak przeciąganie paznokciami po szkolnej tablicy czy tarcie jednego noża o drugi.
Czemu zatem czytałam dalej? Z jednej strony nie chciałam zostać pokonana przez byle kryminał, z drugiej zaś chciałam z czystym sumieniem powiedzieć Wam, że "książka jest do dupy, trzymajcie się z daleka". A jednak! Książkę ratuje kunszt autorki. Zgrabne zdania, wartka akcja, malownicze przedstawienia Londynu. Mimo samorozwiązujących się zagadek i fatalnego imienia głównej bohaterki, to jednak śledzimy opowiadaną przez nią historię by w mgnieniu oka dobić do końca książki, który w tragicznie przewidywalny i w babski sposób okazuje się happy endem.
Przeczytałam, ale szału nie było i wątpię, by historia wyzwolonej pisarki zapadła mi w pamięci na dłużej. Ciekawi mnie jak autorka poradziłaby sobie z książką, której wydarzenia rozgrywałyby się współcześnie. Przy kolejnej wizycie w księgarni czy bibliotece nie będę jednak z utęsknieniem szukać jej nazwiska pośród okładek. Trudno mi powiedzieć komu poleciłabym tę książkę. Najprościej chyba powiedzieć tak: jeśli jesteście zmęczeni i sił starczy wam jedynie na nieskomplikowaną lekturę - łapcie śmiało, jeśli szukacie książki o zaskakującej fabule, nietuzinkowych postaciach czy tematyce, która skłoni do refleksji - zdecydowanie nie!
"Ulice Babilonu. Londyńska zagadka" to kryminał historyczny. Szwedzka pisarka przenosi nas do centrum Imperium Brytyjskiego dokładnie w chwili, gdy oczy ludzi na wszystkich kontynentach skierowane były na Pałac Kryształowy oraz kryjące się w nim eksponaty Wystawy Światowej otwartej w 1851 roku. Bruman, prócz opisania panoramy Londynu i napływających na Wystawę cudzoziemców,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Czuła jest noc" stanowi czwartą książkę w dorobku amerykańskiego pisarza zaliczanego do Straconego Pokolenia. Mam wobec niej mieszane uczucia. Fitzgerald daje prztyczka w nos za zbyt szybkie ferowanie wyroków na temat ludzi, wprowadza melancholię i smutny, szary realizm życia codziennego. Daje do myślenia, choć tłumów pewnie by nie porwał. Ale ab ovo.
Powieść dzieli się na trzy części, z których pierwsza swą radością i atmosferą przypomina pocztówkę z wakacji. Na plaży na południu Europy spotykamy niewinną i niedoświadczoną jeszcze na salonach osiemnastoletnią aktorkę filmową Rosemary Hoyt. Obserwujemy wyidealizowany świat naiwnej jeszcze dziewczyny, która z zachwytem spędza czas w towarzystwie niedawno poznanych państwa Diver'ów oraz ich przyjaciół. Czytając tę cześć przyznam, że zastanawiałam się dokąd prowadzi mnie autor obawiając się, iż cała powieść może ograniczyć się jedynie do uroczej historii obyczajowej z pierwszej połowy minionego wieku, której główną bohaterką jest Rosemary. A jednak! Już wkrótce poczułam jak płytko i sztampowo chciałam ocenić przedstawione postaci i niespiesznie snującą się historię. Pod koniec tej części utworu dochodzi do przełomu, który całkowicie zmienił mój stosunek do opowiadanej historii.
Druga cześć pokazała mi przede wszystkim jak bardzo myliłam się co do postaci samego bohatera, którym na szczęście nie okazała się wiecznie zachwycona towarzyszami Rosemary, a doświadczony przez życie Dick Diver. Kilkukrotnie cofamy się w przeszłość poznając jego historię - karierę jako początkującego lekarza, przygody młodego kawalera oraz mężczyzny zmagającego się z pierwszą, niezwykle trudną miłością do Nicole, której choroba oraz jej przyczyny były dla mnie prawdziwym zaskoczeniem. Dowiadujemy się również więcej o motywach postępowania Dicka oraz jego poświęceniu dla rodziny i pracy. Prezentowany w tym fragmencie utworu świat daleki jest od bajkowej i perfekcyjnej fasady jaką próbują tworzyć Diver'owie na potrzeby otaczających ich ludzi, a której tak łatwo dała się nabrać Rosemary w poprzedniej części. Życie nie jest już tak lekkie i bezproblemowe, a miłość z namiętności i oddania powoli przechodzi w niechęć i oziębłość.
Trzecia, a zarazem ostatnia część powieści jest świadectwem rozpadającego się życia Diver'ów. Każda z postaci spotkanych na początku powieści zmienia się pod ciężarem kolejnych lat życiowych doświadczeń. Rosemary dorasta, Nicole nabiera siły, jedynie Dick wydaje się wyczerpanym do granic możliwości mężczyzną, którego dobre chęci niesienia pomocy zostały wykorzystane. Rycerskość już się nie sprawdza, romanse nie pomagają w rozwianiu problemów, a działalność naukowa topi się w zapomnieniu jakie oferuje alkohol.
Urzekła mnie narracja Fitzgeralda. Opisy postaci, miejsc i wydarzeń były niezwykle plastyczne, przypominając okresy, w których ludzie mięli czas na rozmowę i dbali o to, by wyrażać się zgrabnie, ciekawie, czasami niemal poetycko. Zakończenie jednak nieco mnie zawiodło. Spodziewałam się czegoś doniosłego, tymczasem Fitzgerald zdecydował się na spokojne wyciszenie historii, która zwyczajnie gaśnie na naszych oczach, jakby chcąc przekazać swym czytelnikom, że życie toczy się dalej, bez większego larum czy kolorowych fajerwerków. Książka nie wzbudziła we mnie silnych emocji, nikogo i niczego nie pokochałam ani nie znienawidziłam, czasami jedynie mniej lub bardziej zgadzałam się z tym, czego byłam świadkiem. Raczej nie jest to książka, po którą sięgnę po raz drugi.
"Czuła jest noc" stanowi czwartą książkę w dorobku amerykańskiego pisarza zaliczanego do Straconego Pokolenia. Mam wobec niej mieszane uczucia. Fitzgerald daje prztyczka w nos za zbyt szybkie ferowanie wyroków na temat ludzi, wprowadza melancholię i smutny, szary realizm życia codziennego. Daje do myślenia, choć tłumów pewnie by nie porwał. Ale ab ovo.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPowieść dzieli się...