Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Oceniam książkę dopiero po przeczytaniu drugiego tomu - z korzyścią dla tego drugiego. Tom pierwszy jest sensacyjny w treści, ale nie to decyduje o jego sile, lecz uświadomienie, że wszystko jest kłamstwem i pozorem, a prawdziwe motywy działania ludzi są tak głęboko ukrywane, że czasami nierozpoznawalne nawet dla nich samych.

Wnioski co do swoich bliskich, do których po latach dochodzi Klaudiusz, są przecież fałszywe. Idealizm Augusta to tak naprawdę ślepota pomieszana z wygodnictwem i hipokryzją. Poświęcenie Liwii dla dobra Rzymu to już hipokryzja w stanie czystym, dyktowana żądzą władzy. Sam Klaudiusz zaś jest na tyle ślepy, że wybacza babce nawet morderstwo narzeczonej - prawdopodobnie jedynej kobiety, która go kiedykolwiek kochała. Smutne to, ale jakże prawdziwe.

Najlepsze w tej książce jest to, że można tego drugiego dna w ogóle nie dostrzegać i być usatysfakcjonowanym lekturą. Wszystko zależy od tego, czy uznamy Klaudiusza za narratora wiarygodnego, czy takiego, który kreuje swój wizerunek i przy tym albo sam się oszukuje, albo z rozmysłem wpuszcza czytelników w maliny. To daje czytelnikowi możliwość wielu odczytań i wiecznej zabawy tą jedną książką.

Oceniam książkę dopiero po przeczytaniu drugiego tomu - z korzyścią dla tego drugiego. Tom pierwszy jest sensacyjny w treści, ale nie to decyduje o jego sile, lecz uświadomienie, że wszystko jest kłamstwem i pozorem, a prawdziwe motywy działania ludzi są tak głęboko ukrywane, że czasami nierozpoznawalne nawet dla nich samych.

Wnioski co do swoich bliskich, do których po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ponure w swych wnioskach studium władzy, tak brutalne i wnikliwe, że trudno to literacko przebić.

Nie ma dobrego ustroju, nie ma dobrego sposobu sprawowania władzy. Władca jest zawsze uwikłany w sieć zależności i zmuszony balansować między tyranią a okazywaniem słabości. Doskonale ilustruje to wspomniana w treści bajka o żabim królu. Przykazanie Heroda Agryppy, aby nie ufać nikomu, jest niemożliwe do zrealizowania – zastosowanie go dosłownie zmienia życie władcy w piekło. A że władca bynajmniej nie jest bogiem, lecz człowiekiem, ma swoje ograniczenia.

Ponure w swych wnioskach studium władzy, tak brutalne i wnikliwe, że trudno to literacko przebić.

Nie ma dobrego ustroju, nie ma dobrego sposobu sprawowania władzy. Władca jest zawsze uwikłany w sieć zależności i zmuszony balansować między tyranią a okazywaniem słabości. Doskonale ilustruje to wspomniana w treści bajka o żabim królu. Przykazanie Heroda Agryppy, aby nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ma nad czym się rozwodzić. Czytane po raz drugi po latach jest jeszcze lepsze, bo doświadczenie pomaga w pełni docenić artyzm autora. To po prostu trzeba przeczytać.

Nie ma nad czym się rozwodzić. Czytane po raz drugi po latach jest jeszcze lepsze, bo doświadczenie pomaga w pełni docenić artyzm autora. To po prostu trzeba przeczytać.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewelacyjne napisane. Nieodkładalna książka. Przeczytana w jeden wieczór.

Rewelacyjne napisane. Nieodkładalna książka. Przeczytana w jeden wieczór.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka z rodzaju tych, które naprawdę ryją beret, odwołująca się do najgłębszych lęków człowieka. Do tego świetnie napisana. Jest w niej wszystko, czego oczekuje się od literatury - koncept, głębia psychologiczna i dobry styl. I, co najważniejsze, autor nie obraża inteligencji czytelnika. Jeden z niewielu horrorów, do których warto wracać.

Książka z rodzaju tych, które naprawdę ryją beret, odwołująca się do najgłębszych lęków człowieka. Do tego świetnie napisana. Jest w niej wszystko, czego oczekuje się od literatury - koncept, głębia psychologiczna i dobry styl. I, co najważniejsze, autor nie obraża inteligencji czytelnika. Jeden z niewielu horrorów, do których warto wracać.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To bardziej powieść detektywistyczna niż horror. Może to kwestia tego, jakie chwyty działają na danego czytelnika - sprawa indywidualna. Z biegiem lat coraz trudniej mnie przestraszyć. Niemniej jednak książka okazała się bardzo wciągająca (725 stron w 3 dni), nie mogłam się od niej oderwać i doczekać, co autor odwali w finale, jak to ma w zwyczaju ;) Nie zawiodłam się :)

To bardziej powieść detektywistyczna niż horror. Może to kwestia tego, jakie chwyty działają na danego czytelnika - sprawa indywidualna. Z biegiem lat coraz trudniej mnie przestraszyć. Niemniej jednak książka okazała się bardzo wciągająca (725 stron w 3 dni), nie mogłam się od niej oderwać i doczekać, co autor odwali w finale, jak to ma w zwyczaju ;) Nie zawiodłam się :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przy lekturze "Jagi" dobrze bawić się będą przede wszystkim wierni fani "Kwiatu paproci", którzy tęsknili za tym światem i jego bohaterami. Ci, którzy nie znają tetralogii o Gosławie Brzózce, mogą być zdezorientowani, bo książka nie wprowadza w świat, tylko od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę.
Więc cieszysz się z powrotu do Bielin, cieszysz się z ponownego spotkania z Jagą, która ani ludziom, ani demonom się nie kłania. Jeśli drażniły cię rozkminy Gosi na tematy okołomieszkowe i jej brak orientacji w słowiańskim świecie nadprzyrodzonym - tutaj tego nie ma. Jaga jest profesjonalistką (chociaż dopiero na dorobku) i nie wzdycha po cielęcemu do żadnego mężczyzny. Jej podejście do "tych spraw" jest wręcz wzorowe (tak, tak!). Z drugiej strony jednak perypetie Gosi były nieodparcie zabawne - tu jest trochę mniej humoru i częściej śmiejesz się razem z Jagą niż z niej. Trudno też o nowe słowiańskie motywy, większość już znasz z poprzednich książek, chociaż autorka stara się przedstawić je w możliwie świeży sposób. Miło jednak spotkać ponownie starych znajomych :) Konstrukcyjnie wszystko gra jak trzeba, końcówka jest odpowiednio emocjonująca. W nagrodę poznajesz genezę wielu wątków znanych z "Kwiatu paproci".
Zastanawia mnie tylko jedno. Czy wszyscy płanetnicy są tacy puszczalscy? ;)

Przy lekturze "Jagi" dobrze bawić się będą przede wszystkim wierni fani "Kwiatu paproci", którzy tęsknili za tym światem i jego bohaterami. Ci, którzy nie znają tetralogii o Gosławie Brzózce, mogą być zdezorientowani, bo książka nie wprowadza w świat, tylko od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę.
Więc cieszysz się z powrotu do Bielin, cieszysz się z ponownego spotkania z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bez znajomości tej książki nie ma co w ogóle podchodzić do Słowian, z żadnej strony. Niezbyt obszerna (niewiele ponad 200 stron), napisana bardzo przystępnym językiem, a przy tym rzetelna naukowo i, co ostatnio bezcenne, obiektywna i odpowiednio zdystansowana wobec swojego przedmiotu. Dokładnie to, czego należy oczekiwać po wybitnym badaczu, jakim był profesor Urbańczyk. Mnie osobiście najbardziej ucieszyły etymologie imion słowiańskich bóstw, zebrane w osobnym rozdziale.

Bez znajomości tej książki nie ma co w ogóle podchodzić do Słowian, z żadnej strony. Niezbyt obszerna (niewiele ponad 200 stron), napisana bardzo przystępnym językiem, a przy tym rzetelna naukowo i, co ostatnio bezcenne, obiektywna i odpowiednio zdystansowana wobec swojego przedmiotu. Dokładnie to, czego należy oczekiwać po wybitnym badaczu, jakim był profesor Urbańczyk....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Plon z początków badań Stanisława Urbańczyka. Cała treść tej niewielkiej książki zawarta jest w późniejszej pracy "Dawni Słowianie. Wiara i kult". Co więcej, została tam uzupełniona o nowe spostrzeżenia, przypisy i bibliografię. Można więc spokojnie pominąć tę przystawkę i przejść od razu do dania głównego :)

Plon z początków badań Stanisława Urbańczyka. Cała treść tej niewielkiej książki zawarta jest w późniejszej pracy "Dawni Słowianie. Wiara i kult". Co więcej, została tam uzupełniona o nowe spostrzeżenia, przypisy i bibliografię. Można więc spokojnie pominąć tę przystawkę i przejść od razu do dania głównego :)

Pokaż mimo to

Okładka książki Kultura Antyczna Mary Winifred Beard, John Graham Wilmot Henderson
Ocena 6,3
Kultura Antyczna Mary Winifred Beard...

Na półkach: , ,

Rewelacyjna! Erudycyjna i zabawna, napisana pięknym i, co najważniejsze, prostym i przejrzystym językiem. Dosłownie ją połknęłam. Gorąco polecam, zwłaszcza tym, którzy nienawidzą lub nie potrafią ugryźć antyku :D
P.S. Wielki plus za kalendarium i jeszcze większy za listę lektur uzupełniających! Człowiek nie musi już uprawiać bibliotecznej archeologii...

Rewelacyjna! Erudycyjna i zabawna, napisana pięknym i, co najważniejsze, prostym i przejrzystym językiem. Dosłownie ją połknęłam. Gorąco polecam, zwłaszcza tym, którzy nienawidzą lub nie potrafią ugryźć antyku :D
P.S. Wielki plus za kalendarium i jeszcze większy za listę lektur uzupełniających! Człowiek nie musi już uprawiać bibliotecznej archeologii...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeden z głównych wątków arturiańskich w oryginalnym, średniowiecznym kształcie. Pan Lancelot rusza z odsieczą ukochanej Ginewrze, uprowadzonej przez złego rycerza Meleaganta. Quest obfituje w dziwne zdarzenia i liczne pojedynki, jednak głównym tematem jest dworna miłość Lancelota i królowej. Jest to tylko wycinek ich wspólnej historii i można się tylko domyślać, że była ona równie barwna i dramatyczna, co dzieje Tristana i Izoldy. Bo była.
By w pełni cieszyć się lekturą, trzeba pogodzić się z pewnymi rzeczami. Utwór Chretiena pochodzi z XII wieku i zapewne przeszedł przez ręce wielu kopistów i przepisywaczy, którzy popełniali błędy, prawdopodobnie jakieś fragmenty zagubili, a może i dodali to i owo. W dodatku sam autor tekstu nie dokończył, scedował ten obowiązek na Godfryda z Lagny.
Nie dowiemy się więc, jak to się stało, że Lancelot, który pojawia się w akcji nagle jak filip z konopi, od razu jest zakochany w królowej. Gowen go przecież nie zna, więc raczej nie spotkali się wcześniej na dworze Artura. Nie dowiemy się, kogo Lancelot rozpoznał w pannie napotkanej u brodu i czy dziewczyna wywiązała się z obietnicy pomocy. Godfryd z Lagny wprowadza postać siostry Meleaganta, zwanej Panną z Mulicą - może to o nią chodzi? Zostaje natomiast wyjaśniona kwestia osławionego wózka i dlaczego jazda na nim była dla Lancelota tak hańbiąca. Zagadek i niekonsekwencji niewiele mniej, niż w "Percevalu z Walii",
ale za to tekst jest jak palimpsest i pierwotna materia celtyckich legend jest widoczna. Kraj Meleaganta, z którego nikt nie może powrócić, to naturalnie zaświaty, Annwn. Lancelot poznaje jego naturę, jakżeby inaczej, na cmentarzu, na którym są przygotowane zawczasu grobowce dla rycerzy Artura. Nie dowie się jednak, kto ma spocząć w najokazalszym z nich (można zgadywać). Pojawia się też postać myśliwego, kojarzona z zaświatami. Poza tym powiedziane jest, że Lancelot został wychowany przez wróżkę (z Faerie), od której dostał magiczny pierścień. Most Miecza, niebezpieczne łoże i co rusz napotykane, chętne panny, są tej samej proweniencji. Cały urok arturiańskiej literatury :)

Książka jest trudna do zdobycia, ale warta zachodu. Z przekładami klasyki światowej, zwłaszcza średniowiecznej, nie jest u nas za wesoło. Jeśli sto lat temu nikt się nie porwał na tłumaczenie i nie wciągnął danej opowieści w nurt polskiej kultury, nie ma co liczyć, że to kiedykolwiek nastąpi (no chyba że nastanie nowe średniowiecze). Tym większa wdzięczność dla krakowskiego wydawnictwa Oficyna Literacka (które ma na swoim koncie także pierwszy polski przekład fragmentów Mabinogionu oraz innego utworu Chretiena de Troyes, "Ereca i Enid").

Jeden z głównych wątków arturiańskich w oryginalnym, średniowiecznym kształcie. Pan Lancelot rusza z odsieczą ukochanej Ginewrze, uprowadzonej przez złego rycerza Meleaganta. Quest obfituje w dziwne zdarzenia i liczne pojedynki, jednak głównym tematem jest dworna miłość Lancelota i królowej. Jest to tylko wycinek ich wspólnej historii i można się tylko domyślać, że była ona...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Absolutna rewelacja! Czyta się z wypiekami na twarzy, w dodatku autor ma dowcip. Polecam każdemu kto interesuje się archeogenetyką.

Absolutna rewelacja! Czyta się z wypiekami na twarzy, w dodatku autor ma dowcip. Polecam każdemu kto interesuje się archeogenetyką.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzy różne perspektywy narracji mogły wyjść historii na dobre, ale nie do końca wyszły. Relacja Peleasa jest bardzo ciekawa, czyta się jednym tchem. Relacja Beduira niestety zbyt skrótowo przedstawia kluczową dla fabuły konfrontację z Morgianą, natomiast fani opisów kampanii wojennych i bitew będą zachwyceni, bo w tym Beduir jest mistrzem. Relacja Aneirina jest szczera i emcjonalna, ale nie dociera za kulisy najważniejszych zdarzeń. Żadna z nich nie przedstawia miłości Artura i Gwenhwyvar. Nie dowiadujemy się nic o zakulisowych poczynaniach Morgiany, poznajemy tylko ich skutki. Nie dane nam też poznać przygód Gwalcmaia.
Pewnie wynika to z tego, że wydawca zakomunikował autorowi, że to będzie ostatni tom cyklu, jaki opublikuje, i konieczne było pójście na skróty. W rezultacie dla najważniejszego bohatera zabrakło miejsca. Przez to w całej historii o Pendragonie Brytanii pierwsze skrzypce gra... Merlin.

Trzy różne perspektywy narracji mogły wyjść historii na dobre, ale nie do końca wyszły. Relacja Peleasa jest bardzo ciekawa, czyta się jednym tchem. Relacja Beduira niestety zbyt skrótowo przedstawia kluczową dla fabuły konfrontację z Morgianą, natomiast fani opisów kampanii wojennych i bitew będą zachwyceni, bo w tym Beduir jest mistrzem. Relacja Aneirina jest szczera i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O mało mnie ta książka nie pokonała. A zdarzało mi się połykać pięćsetstronicowe pozycje naukowe. Cenię sobie rzetelność, ale gadulstwo pana Święcha przekracza dopuszczalne granice. Istotne informacje zmieściłyby się na stu stronach (a nie na dwustu), gdyby nie długaśne, a niewiele wnoszące cytaty, szczegółowe życiorysy osób, które padły ofiarą domniemanej klątwy i niezliczone hołdy dla Karola Wojtyły, który został wybrany na papieża, zanim książka została ukończona. Najbardziej irytujące jest, że o samej klątwie Jagiellończyka i jej prawdopodobnym sprawcy, kropidlaku żółtym, nie wiem czy zebrałoby się 10 kartek. Piszę "prawdopodobnym", bo za wiele od pana Święcha na ten temat się nie dowiedziałam. Nie ma słowa o żadnych za i przeciw tej teorii, nie wiem, czy przeprowadzono w tym kierunku jakieś badania, itd. Jest za to mowa o zainteresowaniu mediów zagranicznych tematem i spotkaniach autora z Wojtyłą. A, i zapowiedź drugiego tomu. No nie, tak się nie robi.

O mało mnie ta książka nie pokonała. A zdarzało mi się połykać pięćsetstronicowe pozycje naukowe. Cenię sobie rzetelność, ale gadulstwo pana Święcha przekracza dopuszczalne granice. Istotne informacje zmieściłyby się na stu stronach (a nie na dwustu), gdyby nie długaśne, a niewiele wnoszące cytaty, szczegółowe życiorysy osób, które padły ofiarą domniemanej klątwy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ była polecana jako kryminał z wątkiem archeologicznym. Nie chcę znęcać się nad Maciejem Słomczyńskim, którego wielce cenię za przekłady Shakespeare'a. Powiem tylko tyle, że nie jest dobrze, kiedy czytelnik już prawie na samym początku domyśla się, kto zostanie zabity, a jeszcze gorzej, jeśli domyśla się też, kto będzie zabójcą ;) I to by było na tyle, jeśli chodzi o moją przygodę z Joe Alexem. Drugiej nie będzie ;)

Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ była polecana jako kryminał z wątkiem archeologicznym. Nie chcę znęcać się nad Maciejem Słomczyńskim, którego wielce cenię za przekłady Shakespeare'a. Powiem tylko tyle, że nie jest dobrze, kiedy czytelnik już prawie na samym początku domyśla się, kto zostanie zabity, a jeszcze gorzej, jeśli domyśla się też, kto będzie zabójcą ;) I to by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Analiza poszczególnych utworów dokładna, ale niedorównująca wnikliwością i szeroką perspektywą szkicom Jana Kotta ani świeżością spojrzenia tekstom Juliusza Kydryńskiego.

Analiza poszczególnych utworów dokładna, ale niedorównująca wnikliwością i szeroką perspektywą szkicom Jana Kotta ani świeżością spojrzenia tekstom Juliusza Kydryńskiego.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oceniłabym tę sztukę jako zaledwie dobrą, gdyby Juliusz Kydryński nie zwrócił mojej uwagi na to, że w zakończenie niekoniecznie jest zupełnie od czapy, że być może autor puszcza oko słowami "Więc pragnąc szczerze okazać ci miłość/Daję ci wszystko, co mym w Silvii było". A to jest właśnie to, za co najbardziej kocham Shakespeare'a. I dlatego gwiazdka więcej :)

Oceniłabym tę sztukę jako zaledwie dobrą, gdyby Juliusz Kydryński nie zwrócił mojej uwagi na to, że w zakończenie niekoniecznie jest zupełnie od czapy, że być może autor puszcza oko słowami "Więc pragnąc szczerze okazać ci miłość/Daję ci wszystko, co mym w Silvii było". A to jest właśnie to, za co najbardziej kocham Shakespeare'a. I dlatego gwiazdka więcej :)

Pokaż mimo to

Okładka książki Kreta Ralf Adler, Barbara Metzmacher
Ocena 6,0
Kreta Ralf Adler, Barbara...

Na półkach: ,

Niezłe, zwięzłe wprowadzenie w temat plus niebanalne, niepocztówkowe zdjęcia. Album prezentuje stan wiedzy z 1999 roku.

Niezłe, zwięzłe wprowadzenie w temat plus niebanalne, niepocztówkowe zdjęcia. Album prezentuje stan wiedzy z 1999 roku.

Pokaż mimo to

Okładka książki Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu Marta Konarzewska, Piotr Pacewicz
Ocena 6,7
Zakazane miłoś... Marta Konarzewska, ...

Na półkach: ,

Rewelacja! Dzięki doskonale dobranym rozmówcom. Dobra na początek zaznajamiania się z tematem.
* Polecam uwadze rozmowę z Giertychem. Brzmi bardzo zabawnie po latach, bo dziś, cytując jakże trafne podsumowanie wolty, którą wykonał, "Roman tak nienawidzi Kaczyńskiego, że nawet gejów pokochał" ;)

Rewelacja! Dzięki doskonale dobranym rozmówcom. Dobra na początek zaznajamiania się z tematem.
* Polecam uwadze rozmowę z Giertychem. Brzmi bardzo zabawnie po latach, bo dziś, cytując jakże trafne podsumowanie wolty, którą wykonał, "Roman tak nienawidzi Kaczyńskiego, że nawet gejów pokochał" ;)

Pokaż mimo to

Okładka książki Miesięcznik Fantastyka, nr 1 (1/1982) Andrzej Drzewiński, Jerzy Lipka, George R.R. Martin, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Lester del Rey, Arkadij Strugacki, Borys Strugacki, John Varley
Ocena 7,4
Miesięcznik Fa... Andrzej Drzewiński,...

Na półkach: , ,

Opowieści o wysokim poziomie artystycznym "Fantastyki" w jej początkach to nie biadolenie starych sfanów. Zaczęli od wysokiego C - Martinem, klasyczną powieścią Strugackich i genialnymi "Co większymi muchami" Jerzego Lipki. John H. Varley to też solidny średniak. Do tego wizja zastosowania futurologii Lema w spożywczaku :) Wstyd nie znać.

Opowieści o wysokim poziomie artystycznym "Fantastyki" w jej początkach to nie biadolenie starych sfanów. Zaczęli od wysokiego C - Martinem, klasyczną powieścią Strugackich i genialnymi "Co większymi muchami" Jerzego Lipki. John H. Varley to też solidny średniak. Do tego wizja zastosowania futurologii Lema w spożywczaku :) Wstyd nie znać.

Pokaż mimo to