-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać30
Biblioteczka
2023
Końcówka roku obfituje w naprawdę dobre lektury, ale "Rak" i to, co ze mną zrobiła lektura tej książki, to po prostu mistrzostwo świata.
Ta książka jest genialna, niezwykle przenikliwa, pokazująca jak łatwo jest zmanipulować drugiego człowieka, by za chwilę zniszczyć go dosłownie w sekundę. Oparta na autentycznych wydarzeniach, wstrząsająca każdą komórką ciała, niewyobrażalnie mocna, przepełniona złem i mrokiem, wyciąga swe macki po czytelnika i wciąga go w brutalny świat gdzie przemoc zarówno psychiczna jak i fizyczna gra pierwsze skrzypce, a otulona jest złudną nadzieją na szczęście u boku tego jedynego, tego wyjątkowego... potwora w ludzkiej skórze.
Dawno nie czytałam tak mrocznej historii, (a ci, którzy tu do mnie zaglądają, wiedzą, że lubię takie mocne książki i naprawdę dużo ich czytam), w której intryga upleciona jest na najwyższym poziomie. Jestem pod olbrzymim wrażeniem tej historii.
Akcja nie goni może na złamanie karku, ale gwarantuje emocjonalny rollercoaster, potrafi zaskoczyć i zmienić nagle swój bieg w najmniej oczekiwanym momencie. Zakończenie totalnie zaskakuje i naprawdę czekam z wielką niecierpliwością na kontynuację.
Autorzy zmuszają czytelnika do przebrnięcia przez wszystkie możliwe stany- od obrzydzenia po totalne zszokowanie, współczucie i wzruszenie.
Postaci w tej historii jest sporo, ale każda z nich ma swoją rolę do odegrania i wiele do fabuły wnosi. Dzięki temu możemy zrozumieć i "poczuć" to, co czują ofiary przemocy, manipulacji, długotrwałego wmawiania, że jest się nikim.
Fabuła zaskoczyła mnie wiele razy, autorzy genialnie mieszają wątki, urywają snutą historię w najmniej spodziewanym momencie, by jej zakończenie wypłynęło ponownie kilka stron później, i znów porządnie wszystko wymieszała. Budują napięcie z każda przewracaną stroną, by na sam koniec doprowadzić do prawdziwego wybuchu szoku i niedowierzania.
Książkę czyta się doskonale. Mrok i brutalność wyziera z każdej strony, otacza czytelnika strachem i niepokojem. Duszna atmosfera stworzona przez pisarzy nie pozwala na zaczerpnięcie oddechu- wciąga, przeraża, a zarazem (głupio to napisać) fascynuje. Zapewnia sporo wrażeń.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak, ale muszę zaznaczyć, że ilość zła, która płynie z tej książki nie do każdego trafi. Jest to zdecydowanie historia dla czytelnika 18 + dojrzałego emocjonalnie.
Końcówka roku obfituje w naprawdę dobre lektury, ale "Rak" i to, co ze mną zrobiła lektura tej książki, to po prostu mistrzostwo świata.
Ta książka jest genialna, niezwykle przenikliwa, pokazująca jak łatwo jest zmanipulować drugiego człowieka, by za chwilę zniszczyć go dosłownie w sekundę. Oparta na autentycznych wydarzeniach, wstrząsająca każdą komórką ciała,...
**PATRONAT MEDIALNY**
Dziś przyszła pora na debiut, który mam zaszczyt objąć swoim patronatem medialnym.
Jak wiecie, uwielbiam debiuty, a jeśli jest to debiut, który porywa mnie od pierwszych stron i nie pozwala adrenalinie opaść nawet na moment, wtedy jest jeszcze lepiej.
Tak właśnie zadziało się z debiutancką powieścią Agi Pleskacewicz- na prośbę autorki zaczęłam ją czytać na długo przed premierą i przepadłam od samego początku- serio nie mogłam się doczekać tej premiery.
"Zakochałam" się chyba we wszystkich bohaterach i już z wielką niecierpliwością czekam na kontynuację, bo moja ciekawość po prostu płonie- chyba udało ułożyć układankę i domyślam się, kto jest tym panem idealnym, ale potrzebuję potwierdzenia :) więc mam nadzieję, że premiera drugiego tomu jest już zaplanowana.
"Idealny pan W." to historia, którą dla każdego z nas może napisać życie. Jest to opowieść, w której towarzyszymy bohaterom w ich codziennym życiu, razem z nimi przezywamy wzloty i upadki, cieszymy się i płaczemy. Traktujemy ich jak kogoś bliskiego, a każde kolejne wydarzenie przeżywamy niczym własne.
Nie będę opisywać całej fabuły, bo w tym przypadku tyle się dzieje, że nie chciałabym przez przypadek zdradzić jakiegoś ważnego szczegółu i odebrać Wam tym samym przyjemność z odkrywania tej historii, zaznaczę tylko, że książka niesamowicie wciąga i pomysł na nią jest prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Autorka idealnie utkała fabułę, mieszając przeszłość z teraźniejszością, w której nic nie jest tak oczywiste, jakby się wydawało. Z każdą kolejną stroną wychodzi na jaw coraz więcej tajemnic, komplikując życie wielu osób, a jestem przekonana, że nie wszystkie z nich powinny ujrzeć światło dzienne...
Dla mnie jest to jeden z lepszych debiutów, jaki poznałam w tym roku.
Autorka buduje napięcie po mistrzowsku. Powoli zdradzając skrywane tajemnice, odkrywając cele i motywy, które kierują bohaterami, pokazując ich życie, które ociera się o niezwykle płynne granice- zapewnia czytelnikowi przysłowiową jazdę bez trzymanki. Emocje buzują od początku do końca i znajdziecie tu wszystko... od miłości i pożądania po szczerą nienawiść. Ale żeby nie było, nie jest to absolutnie żaden zarzut! Szczegółowe opisy pobudzają wyobraźnię, sprawiają, że chce się poznać opisywane miejsca, poczuć rozgrzane powietrze na własnej skórze, poczuć zapach żniw i klimat niewielkich miejscowości, gdzie każdy każdego zna i może na niego liczyć.
Bohaterowie są dopracowani w najdrobniejszym szczególe, wnoszą mnóstwo emocji, nie ma tu nikogo zbędnego, każdy jest ważny, a przy okazji tworzą barwne i niebanalne tło dla całej fabuły.
Jedyne co mi przeszkadzało w całości to używania równocześnie imienia i nazwiska równocześnie, ale to tylko mój wymysł, więc nie bierzcie tego na poważnie, bo to nie jest absolutnie żaden zarzut.
Bardzo się cieszę, że ta książka trafiła w moje ręce, dzięki czemu mogłam poznać kolejną autorkę, po której książki będę sięgać bez oporów. Napisana ładnym, przyjemnym językiem, pomimo szybkiej akcji pozwala przy sobie odpocząć, a to w dzisiejszych zabieganych czasach jest absolutną wartością. Mam nadzieję, że na drugi tom nie będziemy zmuszeni długo czekać, a o "Idealnym panu W." będzie jeszcze głośno.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Jest to opowieść wielowątkowa, zaskakująca i mocno nieprzewidywalna, barwnie napisana i jestem przekonana, że nie tylko fani tego rodzaju literatury się w niej odnajdą.
**PATRONAT MEDIALNY**
Dziś przyszła pora na debiut, który mam zaszczyt objąć swoim patronatem medialnym.
Jak wiecie, uwielbiam debiuty, a jeśli jest to debiut, który porywa mnie od pierwszych stron i nie pozwala adrenalinie opaść nawet na moment, wtedy jest jeszcze lepiej.
Tak właśnie zadziało się z debiutancką powieścią Agi Pleskacewicz- na prośbę autorki zaczęłam ją...
**PATRONAT MEDIALNY**
Po książki Karoliny Kasprzak Dietrich sięgam w ciemno- zawsze są gwarancją wysokiego poziomu i dobrej rozrywki, i nie inaczej jest teraz.
"Psychoza" to trzecia część cyklu "Truciciel" i bardzo się cieszę, że również i tej części mogłam patronować. Zresztą zaglądając tu do mnie na blog, wiecie, że bardzo sobie cenię współpracę z panią Karoliną. Nie inaczej jest i teraz, ale przyznać muszę, że autorka tak zakręciła fabułą, że musiałam wrócić do poprzedniej części, by poprzypominać sobie niektóre powiązania i poukładać wszystko w jeden ciąg, bo wierzcie mi na słowo, tutaj nic nie jest oczywiste, a każda prawda ma swoje drugie lub nawet i trzecie dno.
Autorka w tej części bardzo mocno skupia się na przeszłości i relacjach na linii dziecko- rodzic. Pokazuje, jak one bardzo wpływają na nasze życie teraz i rzucają się cieniem na relacje z własnymi dziećmi. Jak bardzo przeszłość wpływa na teraźniejszość i popycha do niewybaczalnych posunięć i sprawia, że wszystko może się zmienić w przeciągu kilku chwil...
Konstrukcja tej historii zachwyciła mnie niemal od pierwszej strony, choć przyznaję, że początkowo było mi trudno złapać rytm i rozkminić co jest prawdą a co fikcją urojoną w głowie przez jednego czy drugiego głównego bohatera. Autorka przeskakuje pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, zahaczając niejednokrotnie o przyszłość (a może to były sny?), by w końcu połączyć wszystko w spójną całość, gdzie wszystkie nieoczywiste puzzle wskakują na swoje miejsce, dając pełny i niezwykle wyraźny obraz.
Fabuła zaskoczyła mnie wiele razy, autorka miesza wątki, urywa snutą historię w najmniej spodziewanym momencie, by ta sama historia wypłynęła ponownie kilka stron później, i znów porządnie wszystko wymieszała.
Mroczny i duszący klimat powieści podsyca tylko atmosferę niepewności i obawy co do dalszych losów bohaterów.
Bohaterowie są genialnie wykreowani i poprowadzeni. Są oni niejednoznaczni i poranione psychicznie. Ich dusze przepełnione nieutulonym żalem, smutkiem, ale i niejednokrotnie złem, ale i chęcią zemsty wzbudzają całą gamę uczuć i emocji. Niejednokrotnie odczuwałam złość i współczucie jednocześnie, nie rozumiałam ich wyborów i motywów, które nimi kierowały, nie umiałam się pogodzić z podejmowanymi decyzjami.
Autorka, budując w szybkim tempie napięcie, rozbudza ciekawość i nie pozwala, by odłożyć książkę na bok bez poznania zakończenia. "Psychoza" to totalnie rozpędzony rollercoaster.
Akcja płynie szybko, niesamowicie wciąga, zmusza do refleksji nad ważnością uczuć w naszym życiu. Pokazuje, jak ważne jest dorastanie w środowisku, w którym jest się chcianym i kochanym, jak ważne jest, by mieć obok siebie kogoś, kto nas kocha i rozumie, ale dla którego również my jesteśmy życiowym oparciem.
Książkę przeczytałam dosłownie w jedno popołudnie, nie sposób się od niej oderwać, ale jeśli jeszcze nie znacie poprzednich części, musicie je nadrobić przed "Psychozą", ale gwarantuję, nie będziecie rozczarowani.
Z wielką niecierpliwością czekam na kolejne książki, które wyjdą spod pióra pani Karoliny.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To wielowątkowa powieść z ważnym przesłaniem.
**PATRONAT MEDIALNY**
Po książki Karoliny Kasprzak Dietrich sięgam w ciemno- zawsze są gwarancją wysokiego poziomu i dobrej rozrywki, i nie inaczej jest teraz.
"Psychoza" to trzecia część cyklu "Truciciel" i bardzo się cieszę, że również i tej części mogłam patronować. Zresztą zaglądając tu do mnie na blog, wiecie, że bardzo sobie cenię współpracę z panią Karoliną. Nie...
Zgadzając się na napisanie kilku słów o tej historii, nie spodziewałam się, że ta króciutka opowieść tak bardzo mnie poruszy. Minęło już kilkanaście dni od momentu, w którym skończyłam ją czytać, a ona nadal siedzi mi w głowie, porusza i zmusza do nieustających refleksji.
Narratorem tej historii jest mały chłopiec, chłopiec, który jest superbohaterem i za najważniejsze zadanie w swoim siedmioletnim życiu postawił przekazać dorosłym, że pieniądze blichtr i życie na świeczniku to nie jest to, co jest najważniejsze w życiu... Czy mu się to udało? Mam nadzieję, że tak, bo morał płynący tej historii jest naprawdę ważny i powinien on dotrzeć do bardzo wielu osób zapatrzonych w swój własny czubek nosa i niedostrzegających życia, toczącego się tuż obok.
Początkowo historia ta wydawała mi się dość dziwna i nieprzemyślana do końca (Gdzie są rodzice dziecka? Dlaczego go nikt nie szukał? Kto pozwolił siedmiolatkowi, by wybrał sobie osobę, u której zamieszka? Dlaczego Emma nie zawiadomiła odpowiednich służb?) I mnóstwo jeszcze innych szczegółowych pytań się nasuwało, ale z każdą kolejną stroną historia ta nabierała coraz większego sensu i te pytania już nie były tak ważne, a odkryta tajemnica totalnie zmieniła mój punkt widzenia i wymazała pierwsze niezwykle mylne odczucia, zastępując je olbrzymim wzruszeniem i wieloma łzami.
Autorka fantastycznie zbudowała napięcie, z każda kolejną stroną adrenalina rośnie a emocje, które płyną z każdej strony, sprawiają wrażenie rozpędzonej górskiej kolejki. Książkę czyta się niezwykle szybko, ale w głowie zostaje ona na bardzo długo. Przypominamy sobie, jak ważne jest, by mieć obok siebie kogoś, komu można ufać, jak bardzo trzeba wspierać drugiego człowieka i być tuż obok gdy świat zaczyna sypać się na głowę.
Autorka pięknie pisze o miłości nie tylko tej między dwójką dorosłych ludzi, ale szczególnie o tej rodzicielskiej, tęsknocie za ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa. Nie boi się pisać o chorobie i odchodzeniu, radzeniu sobie z żałobą i układaniu dalszego życia w cieniu straty. Zaopatrzcie się w ogrom chusteczek, bo historia ta szczególnie teraz w tym świątecznym okresie otworzy Wam oczy na wiele istotnych spraw i tylko potwierdzi, że nie ważne jest to, co znajdziecie pod choinką, ale to, kto usiądzie obok przy wigilijnym stole...
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To krótka historia, ale niezwykle emocjonalna i mimo trudnego zakończenia, przepełniona wieloma pozytywnymi aspektami. Każdy z niej wyciągnie wiele wniosków...
Zgadzając się na napisanie kilku słów o tej historii, nie spodziewałam się, że ta króciutka opowieść tak bardzo mnie poruszy. Minęło już kilkanaście dni od momentu, w którym skończyłam ją czytać, a ona nadal siedzi mi w głowie, porusza i zmusza do nieustających refleksji.
Narratorem tej historii jest mały chłopiec, chłopiec, który jest superbohaterem i za najważniejsze...
Zaglądając tu do mnie na blog, zauważycie pewnie, że jestem wielką fanką monarchii brytyjskiej a w szczególności epoki wiktoriańskiej i niedawno minionej drugiej epoki elżbietańskiej. Od dawna szukałam książek, które zbiorą całą dostępną wiedzę i ją chronologicznie uporządkują. Dlatego gdy tylko zobaczyłam tę książkę w księgarni wydawnictwa, wiedziałam, że to jest to dokładnie to, czego tak naprawdę szukałam.
"Królowe i królowie Wielkiej Brytanii" to prawdziwa gratka nie tylko dla historyków i pasjonatów monarchii- według mnie to książka dla każdego, bo każdy odnajdzie tu nie tylko podstawowe informacje, ale i mnóstwo ciekawostek, które być może rozbudzą ciekawość i zainspirują do poszukiwań i odkrywania odległej historii.
Znajdują się tu skrócone biogramy wszystkich (!) władców, którzy panowali od roku 802, czyli pierwszego króla Egberta.
Autor dokładnie opisuje każdego z kolejnych władców i władczyń, podsuwa ich drzewa genologiczne, pisze z kim dana osoba jest skoligacona- podaje informacje o rodzicach, rodzeństwie, dzieciach, a nawet wnukach i prawnukach, jakie miała zapatrywania polityczne, pisze o wygranych i przegranych bitwach i o tym jak kształtowały się nastroje w kraju za jego panowania, obyczajach i tradycjach- a wszystko to podane jest bardzo przystępnej formie.
Choć książka może zaskoczyć swoją objętością naprawdę warto poświęcić jej czas, nie tylko ze względu na ogrom podstawowych wiadomości, o których pisałam wyżej, ale także dla ciekawostek i faktów, o których być może nigdy nie słyszeliśmy. Ja sama zmieniałam zdanie na temat niektórych postaci, nabierałam do nich jeszcze większego szacunku bądź wręcz przeciwnie, wielu straciło w moich oczach. Nie spodziewałam się, że zwykłe biografie wywołają we mnie tyle skrajnych emocji i odczuć.
Książkę czyta się dość długo, ale jej podział pozwala na przerwanie lektury w dowolnym momencie i powrót do niej w odpowiednim czasie. Napisana przystępnym i zrozumiałym językiem, zaopatrzona w solidną notę bibliograficzną przekierowuje do wielu fantastycznych książek, o których nie miałam pojęcia. Znajduje się tu również lista sukcesji do korony oraz tablice genologiczne wszystkich panujących do tej pory dynastii.
"Królowe i królowie..." to naprawdę kawał porządnej roboty, która przybliża ogrom historii, książka dopracowana jest pod każdym względem, niesie w sobie ogrom wiedzy.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To naprawdę ogrom wiedzy podanej w naprawdę przystępny i przejrzysty sposób.
Zaglądając tu do mnie na blog, zauważycie pewnie, że jestem wielką fanką monarchii brytyjskiej a w szczególności epoki wiktoriańskiej i niedawno minionej drugiej epoki elżbietańskiej. Od dawna szukałam książek, które zbiorą całą dostępną wiedzę i ją chronologicznie uporządkują. Dlatego gdy tylko zobaczyłam tę książkę w księgarni wydawnictwa, wiedziałam, że to jest to...
więcej mniej Pokaż mimo to
**PATRONAT MEDIALNY**
Ostatni czas obfituje w sporą dawkę doskonałych patronatów, a jednym z nich jest najnowsza książka Ewy Anny Sosnowskiej, na którą czekałam z ciekawością, bo stała się ona swoistą klamrą łączącą wszystkie dotychczas wydane przez panią Ewę historie- mam tu na myśli dwa tomy Mai (Czekoladowe Rendez- Vous i W miłości siła) oraz dwa tomy Kronik Lenny'ego (Syberia i Grecja). Dlatego też sądzę, że "Antologia..." może być świetnym początkiem jeśli nie znacie jeszcze twórczości Ewy Sosnowskiej jak i rewelacyjnym uzupełnieniem historii bohaterów, jeśli znacie poprzednie książki, a dlaczego? Dlatego, że autorka oddaje tu głos swoim bohaterom, których znamy, lubimy i przeżyliśmy z nimi niejedną zwariowaną przygodę. Spotykamy się tu z głównymi bohaterami obydwu serii, ale możemy poznać również bliżej postacie drugoplanowe, które teraz zabierają głos i mają wiele do powiedzenia, zdradzając przy tym wiele ciekawostek, uzupełniając przy tym historie zawarte w poprzednich książkach.
Sama "Antologia..." to siedemnaście opowiadań plus bonus, który został stworzony (chyba już mogę zdradzić) we współpracy z Mad Bartnicką- autorką serii książek o moim ulubionym Jugosłowianinie (nie, nie ma tu pomyłki, proszę nie poprawiać) z ChAD-em- Saszy Nowickim. Opowiadanie to przybliża nam bliżej partnera Saszy- Kamila, którego w książkach pani Mad poznajemy trochę później- gdy już jest wziętym muzykiem.
Przyznaję, że jestem bardzo ciekawa jak to opowiadanie wpłynie na dalsze dzieje znanych nam już przyjaciół :)
Książkę czyta się doskonale, i jak to w antologiach zazwyczaj bywa, opowiadania są różne, jedne są dłuższe drugie trochę krótsze, ale każde z nich na swój sposób trafia do czytelnika.
Trudno jest jednoznacznie określić, które z nich jest najlepsze, bo tak naprawdę każde z nich jest zupełnie inne i niesie w sobie zupełnie inny ładunek emocjonalności i opowiada o zupełnie różnych przygodach. Jedne rozbawią, drugie wzruszą, a jeszcze inne zmuszą do refleksji. Na pewno każde z nich intryguje i odkrywa wiele zaskakujących tajemnic, których nie poznajemy w tomach Majki i Kronik Lenny'ego.
Znakiem rozpoznawczym w książkach pani Ewy jest na końcu każdej z nich zamieszczenie szczegółowego wykazu postaci, i nie inaczej jest tutaj. Autorka dokładnie przedstawia każdą postać, która brała udział w danej historii, dokładnie tłumacząc, kim ona jest, czym się zajmuje itp. Jak dla mnie jest to doskonałym zabiegiem, bo nawet jak się pogubimy (co jest naprawdę bardzo trudne), szybko wrócimy na właściwe tory, zerkając do tego indeksu.
Napisana ładnym i zrozumiałym językiem, z błyskotliwymi dialogami, zabawnymi sytuacjami, charakterystycznymi oczkami puszczanymi w kierunku czytelników, książka jest idealna niemal dla każdego, pod warunkiem że nie będziecie tu szukać sensacyjnych strzelanek, litrów krwi i grozy wylewającej się z każdej strony. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Książka ta da przy sobie odpocząć, wyciszy, ukołysze rozkołysane nerwy, zabierze w niezwykłą literacką podróż... Sądzę, że śmiało mogą po nią (jak i wszystkie poprzednie) sięgnąć nastolatkowie.
Bardzo się cieszę, że zostałam patronem tej książki. Z wielką niecierpliwością czekam na tom II, i to, kto następny zabierze głos, zdradzi nam kolejne smakowite kąski, których bohaterowie mają pewnie jeszcze spory zapas. Przyznam szczerze, że ciekawość mnie już wręcz zżera od środka.
Jak przy wszystkich książkach pani Ewy na i tu okładce znajdziecie również kilka słów mojej rekomendacji.
Czy polecam?
Oczywiście! A dlaczego? Niech przekona Was moja rekomendacja...
"Życie pełne przygód było i zawsze będzie doskonałym tematem. Każdy z nas ma inne doświadczenia. Jednym słowem- jest różnorodne jak zbiór opowiadań, który właśnie dostajemy od Ewy Anny Sosnowskiej. Gwarantuję, e w tej antologii każdy znajdzie coś dla siebie"
**PATRONAT MEDIALNY**
Ostatni czas obfituje w sporą dawkę doskonałych patronatów, a jednym z nich jest najnowsza książka Ewy Anny Sosnowskiej, na którą czekałam z ciekawością, bo stała się ona swoistą klamrą łączącą wszystkie dotychczas wydane przez panią Ewę historie- mam tu na myśli dwa tomy Mai (Czekoladowe Rendez- Vous i W miłości siła) oraz dwa tomy Kronik Lenny'ego...
**PATRONAT MEDIALNY**
Każdy z nas czegoś pragnie... dla jednych będzie to inny człowiek, dla innych dobra materialne, a dla jeszcze innych możliwość życia według własnych zasad... A czego pragną bohaterowie tej powieści? Na pewno wszyscy są głodni miłości, pragną spokoju i szczęścia, ale każdy z nich ma inną definicję tego szczęścia, i inaczej wyobraża sobie drogę do jego spełnienia...
"Zabić z miłości" to historia, w której każdy z nas ma szansę odnaleźć cząstkę siebie, intrygująca, naszpikowana emocjami, zaskakująca opowieść o pragnieniach i chorym pożądaniu prowadzącym do tragedii, gdzie niby wszystko gra i jest poukładane, a tak naprawdę ludzie żyją obok siebie, zupełnie się nie dostrzegając.
Jest to książka, która niesie wiarę, ale i przestrogę. Wiarę w to, że każde marzenie i pragnienie jesteśmy w stanie spełnić, i przestrogę, że czasami nie powinniśmy ufać nawet sobie...
Pani Jana stworzyła historię obnażającą ludzkie słabości, ciemną stronę duszy i umysłu, pokazuje, jak łatwo jest ocenić drugiego człowieka, a zarazem jak trudno jest przyznać się samemu przed sobą (a dopiero przed innymi) do popełnionego błędu.
"Zabić z miłości" to rewelacyjne połączenie powieści obyczajowej z romansem, okraszone nutką erotyki i mrocznym klimatem rasowego kryminału, szczególnie dającym o sobie znać w końcowych scenach.
Ta historia to ciągle złe decyzje i bolesne konsekwencje za nimi kroczące, to historia o walce z samym sobą i przeciwnościami, które rzuca nam los, to ludzie, z którymi nigdy się nie wygra, łzy ból oraz olbrzymi żal i smutek. Ta historia niesie w sobie olbrzymi ładunek emocji i porusza niezwykle trudne tematy. Przeczytacie tu m.in. o: zemście, nietulonym głodzie miłości, toksycznej relacji, wykorzystaniu nie tylko fizycznym, ale i psychicznym, powielaniu niebezpiecznych schematów i niewyciąganie z nich wniosków i jeszcze wiele innych.
Autorka skonstruowała ciekawą fabułę, ciężki klimat tej powieści obłapia czytelnika od początku i wypływa z każdej przewracanej strony.
Ja, wciągnęłam się od pierwszej strony i aż do końca nie mogłam się oderwać od lektury. Książka trzyma w napięciu. Do tego dochodzi kilka zaskakujących zwrotów akcji, których się kompletnie nie spodziewałam.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym, w jaki sposób, ta historia została poprowadzona, choć przyznaję, że zakończenie mnie trochę zdziwiło ;)
Obsesja, intryga i manipulacja grają w tej historii pierwsze skrzypce, autorka pokazuje również, jak przeszłość wpływa na przyszłość, a to, co już się stało- na to co dopiero nastąpi, pisze o konsekwencjach, trudnych wyborach, motywach, które pchają do najgorszych i najmniej logicznych rozwiązań, prowadzących do zaskakujących rozwiązań.
Nie jest to słodka bajka, to historia gdzie mamy czarne i złe do szpiku kości charaktery, które nie cofną się przed niczym, byle tylko osiągnąć swój cel, bez skrupułów, bez zahamowań...
Książka napisana została ładnym językiem- barwne i szczegółowe opisy pobudzają wyobraźnię i pozwalają przenieść się do Trójmiasta i wędrować jego urokliwymi uliczkami, poznać ich smaki i zapachy.
Fabuła jest spójna, nie nudzi wręcz przeciwnie, zapewniająca sporo emocji. Zmusza do kilku przemyśleń, postawienia się w sytuacji bohaterów i odpowiedzenia sobie na kilka istotnych pytań.
Bardzo się cieszę, że ta historia okazała się kolejnym bardzo udanym patronatem medialnym. Autorce gratuluję z całego serca pomysłu i życzę, by po tę książkę sięgnęła rzesza czytelników.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To ognista powieść o pożądaniu i pasji, które prowadzą do zaskakujących wydarzeń. Nie sposób się oderwać od tej historii i z całą stanowczością piszę, że chcę więcej.
**PATRONAT MEDIALNY**
Każdy z nas czegoś pragnie... dla jednych będzie to inny człowiek, dla innych dobra materialne, a dla jeszcze innych możliwość życia według własnych zasad... A czego pragną bohaterowie tej powieści? Na pewno wszyscy są głodni miłości, pragną spokoju i szczęścia, ale każdy z nich ma inną definicję tego szczęścia, i inaczej wyobraża sobie drogę do jego...
**PATRONAT MEDIALNY**
Dziś przyszła pora na przedstawienie kolejnej niebagatelnej historii, która trafiła pod mój patronat medialny. Jest to historia tak nieoczywista i zaskakująca, że nadal zostaję pod olbrzymim wrażeniem, choć od momentu, w którym skończyłam ją czytać, minęło już kilka dni.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym, w jaki sposób, ta historia została poprowadzona...
"Dwadzieścia spotkań" to genialne połączenie powieści obyczajowej z kryminałem, okraszone nutką romansu i mroczną akcją rodem z thrillerów Alfreda Hitchcocka. Nic w tej historii nie jest oczywiste, a wielowątkowość tej historii sprawia początkowo wrażenie chaosu, nad którym trudno jest zapanować, jednak posuwając się strona za stroną, odkrywamy misternie utkaną fabułę, w której najdrobniejszy szczegół ma znaczenie i znacząco wpływa na rozwiązanie tajemnicy, która została skryta na kartach tej powieści. Nie będę opisywać szczegółowo fabuły, ale uwierzcie mi na słowo, opis wydawcy nawet w połowie nie zdradza tego co tu się dzieje i nie oddaje tego mrocznego i tajemniczego klimatu, który znajdziecie w środku.
Akcja powieści początkowo biegnie dość wolno, musimy "przeżyć" wizytę jednej z głównych bohaterek na komisariacie i poznać jej zeznania, ale jest to bardzo ważny początek, bo to on stanowi punkt wypadowy dla całości i jest niczym ten jeden malutki kamyczek, który uruchamia całą lawinę niebezpiecznych wydarzeń, splatając ze sobą losy kilkunastu osób i to w tak mroczny sposób, że momentami nie mieści się to, o czym się czyta, w głowie- uświadamiając przy tym czytelnikowi, do czego jest zdolny człowiek, by osiągnąć to, co sobie zaplanował. Powiedzenie, że dąży się do celu po trupach... tutaj pasuje idealnie.
Później akcja nabiera tempa i z każdą stroną robi się coraz ciekawiej. Na jaw wychodzą tajemnice, intrygi, powiązania i rodzinne koligacje. Autorka tym samym pokazuje jak, bardzo hermetycznym miejscem są małe miejscowości, w których rządzą ludzie totalnie się do tego nienadający. Doskonale został oddany klimat takiej małej miejscowości, gdzie rządzi się poprzez zastraszenie, a władza trzymana jest tylko przez wąską grupę blisko związanych ze sobą ludzi. Ale nie jest to opowieść o polityce w małym mieście, jest to również historia straty, żałoby i godzenia się ze śmiercią, poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi i dojrzewaniu do tego, by przyznać przed samym sobą, że czas ucieka i trzeba w końcu dorosnąć mentalnie do "bycia dorosłym" i brania odpowiedzialności za swoje decyzje i czyny.
Bohaterowie są wykreowani doskonale, każdy z nich jest niezwykle autentyczny, wielowymiarowy i barwny. Nie ma tu nikogo zbędnego, a każdy wnosi do tej historii wiele emocji, i stwarza barwne tło dla pozostałych.
Przedstawiona historia jest niesamowicie wciągająca, nie chce się odłożyć książki przed przeczytaniem finałowej sceny. Swoją drogą, zakończenie zostało napisane dość otwarcie, kto wie, może kiedyś poznamy dalsze losy, ja bym z przyjemnością poczytała co u nich słychać po całej tej koszmarnej sytuacji, w której się znaleźli w "Dwadzieścia spotkań".
Napisana ładnym językiem, wiele wątków, wydawałoby się pobocznych i niewiele znaczących łączy się w spójną i klarowną całość zmuszająca czytelnika do refleksji nad ulotnością życia, chwilą szczęścia, ale pokazująca również, do czego jesteśmy zdolni, by osiągnąć, to czego chcemy. Autorka serwuje czytelnikowi mnóstwo emocji, zaskakujących zwrotów akcji, nie brakuje tu odrobiny romansu, ale nie jest on przewodnią nutą tej historii.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To nietuzinkowa opowieść o miłości, przyjaźni, samotności i walce o siebie. Znajdzie się tu tajemnica i intryga, mnóstwo zagadek i tajemnic, które naprawdę zaskoczą. Każdy z Czytelników znajdzie w niej coś dla siebie.
**PATRONAT MEDIALNY**
Dziś przyszła pora na przedstawienie kolejnej niebagatelnej historii, która trafiła pod mój patronat medialny. Jest to historia tak nieoczywista i zaskakująca, że nadal zostaję pod olbrzymim wrażeniem, choć od momentu, w którym skończyłam ją czytać, minęło już kilka dni.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym, w jaki sposób, ta historia została...
**PATRONAT MEDIALNY**
"Z ludźmi jest tak jak z zegarkami! Najważniejsze jest to, co mają w środku".
- Jan Brzechwa "Tryumf pana Kleksa"
Książki Izabelli Agaczewskiej zajmują szczególne miejsce w moim sercu, a teraz kolejny jego fragment został skradziony przez "Magiczny eliksir", któremu mam olbrzymi zaszczyt patronować.
Jest to kolejna powieść dedykowana młodszemu czytelnikowi, ale powinien również sięgnąć po nią dorosły, by "wczuć" się w położenie dziecka dotkniętego różnego rodzaju niedoskonałością. W poprzednich książkach czytaliśmy o niepełnosprawnościach ruchowych i intelektualnych, tym razem autorka skupiła się na tym jak nasza osoba może być postrzegana przez pryzmat tego jak wyglądamy, a nie tego co sobą reprezentujemy.
Marcelinka- główna bohaterka zmaga się naczyniakiem, który umiejscowił się jej na twarzy. Dziewczynka przez to nie ma przyjaciół, dzieci wymyślają coraz gorsze i coraz bardziej raniące przezwiska, niektóre boją się wręcz, że się zarażą, a dorośli zupełnie ignorują jej problemy, i nie okazują należytego wsparcia... Wszystko zmienia się gdy Marcelina zmienia szkołę, może się wydawać, że w końcu pozyskała grupę przyjaciół, jednak nawet na myśl jej nie przychodzi, jak perfidny plan uknuły dzieci w stosunku do niej... Dzieci pragnąc dobrej zabawy, kosztem Marceliny wmawiają jej, że odkryli przepis na eliksir, który pomoże jej pomóc pozbyć się plamy z twarz. Dziewczynka postanawia zdobyć wszystkie niezbędne składniki....
Czy jej się uda? Czy dzieci okażą się prawdziwymi przyjaciółmi? Co wpłynęło na zmianę ich zachowania? Kim jest tajemnicza szeptucha i czy była w stanie pomóc dziewczynce?
Tego już nie napiszę, ale zdradzę tylko, że gdy tylko zaczniecie czytać tę historię, nie odłożycie jej aż do końca, przygotujcie tylko solidny zapas chusteczek...
Książki Izabelli Agaczewskiej za każdym razem wywołują we mnie morze emocji i nie inaczej jest teraz. Zdaję sobie sprawę, że jest to historia dla dzieci, ale moja emocjonalna nadwrażliwość nie pozwoliła mi przejść obok historii Marceliny obojętnie. Upłakałam się przy tej historii strasznie. Autorka zaserwowała mi istny emocjonalny rollercoaster. Przez całą książkę targały mną różne emocje od współczucia i zrozumienia po złość nie tylko na dzieci, które bawią się kosztem innego dziecka, ale i ich rodziców, którzy być może nie rozmawiali z dziećmi na tematy różnorodnych chorób i tego, że każdy z nas jest inny, i nigdy nie można oceniać człowieka po tym jak wygląda.
Autorka przepięknie pisze o nadziei i marzeniach. Pokazuje, jak ważne są marzenia... bo w nich możemy być tym, kim tylko sobie wymarzymy, gdzie nie ma chorób i bólu, a niemożliwe nie istnieje, a także o przyjaźni, pokazując, jak ważna jest ona w życiu każdego człowieka. Udowadnia, że nawet jeśli zdarzają się potknięcia i błędy, prawdziwa przyjaźń je zwycięży, a przyznanie się do niego w konsekwencji może pociągnąć za sobą wiele dobrego.... Najważniejsze, jednak aby umieć zrozumieć, co zrobiliśmy nie tak i starać się to naprawić- myślę, że to jest najważniejsze przesłanie płynące z tej historii...
Uwagę zwrócić należy również na to jak skrupulatnie autorka opowiada o miejscach, w których dzieje się akcja tej historii. Zabiera czytelnika w niesamowitą podróż, a mnóstwo ciekawostek o Puszczy Niepołomickiej, może rozbudza ciekawość i chęć poszukiwania wiadomości na jej temat (sama wiele ciekawego się dowiedziałam).
Całość napisana jest pięknym, ale i zrozumiałym dla każdego malucha językiem, nie znajdziemy w tej pozycji chaosu i dość częstego u innych autorów tego rodzaju książeczek, rozgardiaszu. Całość tworzy spójną i bardzo piękną całość. Książeczka jest przepięknie wydana, wyraziste kolorowe ilustracje w wykonaniu pani Iwony Pastuszki-Vedral zasługują na olbrzymie brawa.
Chciałabym, by ta książka dotarła także do rodziców i nauczycieli, by poruszyła ich i była katalizatorem do wielu ważnych rozmów z dziećmi. By była początkiem rozmów uczuciach i emocjach, o empatii i zrozumieniu, o przyjaźni i tak ważnej roli, jaką odgrywa w życiu każdego człowieka, o marzeniach i czasami trudnej, ale nie niemożliwej drodze do ich spełnienia. I to, co najważniejsze, o tym by nigdy, ale to nigdy nie oceniały drugiego człowieka przez to jak wygląda.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Są książki, obok których nie da się przejść obojętnie! Wywołują w czytelniku emocje, powodują, że przypominamy sobie o takich wartościach jak zrozumienie, otwartość na drugiego człowieka czy współczucie. I właśnie to jest ta książka! "Magiczny eliksir" to idealna pozycja, by pokazać te uczucia naszym dzieciom i nauczyć je tolerancji i szacunku, rozbudzić empatię, uświadomić, że każdy zasługuje na szczerą przyjaźń i nieważne jest to, jak wygląda.
**PATRONAT MEDIALNY**
"Z ludźmi jest tak jak z zegarkami! Najważniejsze jest to, co mają w środku".
- Jan Brzechwa "Tryumf pana Kleksa"
Książki Izabelli Agaczewskiej zajmują szczególne miejsce w moim sercu, a teraz kolejny jego fragment został skradziony przez "Magiczny eliksir", któremu mam olbrzymi zaszczyt patronować.
Jest to kolejna powieść...
**PATRONAT MEDIALNY**
Karolina Kasprzak-Dietrich to osoba pisząca w każdym gatunku. Zaglądając na mój blog, możecie poczytać o świetnych kryminałach (które uwielbiam!), powieściach obyczajowych, poradniku kosmetycznym, poradniku o rzucaniu palenia, erotykach, a nawet książce fantasy. Autorka nie zapomina również o najmłodszych czytelnikach, i tym razem przychodzę z kolejną książką dla dzieci.
A ja ponownie zostałam poproszona o patronat nad książką, i jestem z niego bardzo dumna. Tak jak z wszystkich poprzednich "Oczek".
"Oczko V. Poradnik małego ogrodnika" to piąta część serii "Oczko" która każdorazowo uczy, bawi i zachwyca. Tym razem przy pomocy barwnych rymowanek młody czytelnik przeniesie się świat kwiatów, krzewów i drzew, które możemy znaleźć w naszym ogrodzie bądź sadzie.
Dziecko (a także dorosły, bo i ja wiele się dowiedziałam o pielęgnacji kwiatów) pozna nazwy poszczególnych roślin, zaczynając od Astrów, a kończąc na Złocieniu, i robi to w bardzo przyjemny sposób. Z przyjemnością czyta się tę książkę.
W książce znajdują się aż dwadzieścia cztery wierszyki (w tym wierszyk-niespodzianka, podpowiadający jak rozróżnić pszczołę od osy), jedne dłuższe, drugie krótsze, ale każdy z nich pokazuje piękno i wielobarwność otaczającego nas świata.
Zdecydowanie każde dziecko znajdzie tu coś tylko dla siebie- choć zdradzę, że trudno jest też wybrać jeden ulubiony wierszyk, bo każdy jest inny i wyjątkowy.
Świetnie czyta się je na głos, a przy odrobinie dobrej woli i szczypcie wyobraźni można pokusić się o wspaniałe przedstawienia i naprawdę można się świetnie bawić.
Jak wiecie, mój syn nie czyta samodzielnie, więc trudno mi pisać o odczuciach dziecka, ale sądzę, że to, że potrafiłam go zainteresować głośnym czytaniem na dłuższą chwilę, może być wystarczającą rekomendacją.
Udały się ta książeczki autorce. Gratuluję z całego serca.
Z racji formy wydania i ilości stron książeczkę czyta się dosłownie w kilka minut, szkoda, że na razie wszystkie "Oczka" są dostępne tylko w formie elektronicznej, ale że nadzieja umiera ostatnia, to może się kiedyś doczekamy wydania papierowego. Na razie mogę powiedzieć, że to jeszcze nie koniec przygody z "Oczkami", ale więcej zdradzę w odpowiednim czasie ;)
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. "Oczko. Poradnik małego ogrodnika" cudownie sprawdzą się w coraz dłuższe wieczory, wystarczy odrobina czasu i wyobraźni i mamy sposób na cudowny wieczór w gronie rodzinnym.
**PATRONAT MEDIALNY**
Karolina Kasprzak-Dietrich to osoba pisząca w każdym gatunku. Zaglądając na mój blog, możecie poczytać o świetnych kryminałach (które uwielbiam!), powieściach obyczajowych, poradniku kosmetycznym, poradniku o rzucaniu palenia, erotykach, a nawet książce fantasy. Autorka nie zapomina również o najmłodszych czytelnikach, i tym razem przychodzę z kolejną...
"Na granicy rozsądku" to kontynuacja, na którą bardzo czekałam, tym bardziej że miałam przyjemność patronować pierwszej części, czyli "Na granicy sumienia". Zaskoczyła mnie ta część totalnie, spodziewałam się słodkiego "pierdu pierdu" i mdłego zakończenia a dostałam dosłownie i dosadnie młotkiem po głowie.
Pani Aleksandro wielkie brawa za tę część... mało która książka z gatunku opisanego jako romans mafijny potrafi mnie tak emocjonalnie wykończyć. Beczałam chyba z pół godziny.
Dziewczyna pragnąca stanąć na nogach i rozpocząć "dorosłe" życie, niebezpieczni i brutalni mężczyźni, krew, ciemne interesy, mafia, która za każdym razem chce więcej i więcej, policja- która wcale nie jest miła i pomocna a w pewnym momencie staje się śmiertelnie niebezpieczna a do tego ognisty romans, mnóstwo tajemnic, intryg i niedomówień- i ja jestem kupiona, to jest to, co lubię i to sprawiło, że przeczytałam tę książkę w kilka godzin, nie odrywając się od niej nawet na moment.
Świetny pomysł na fabułę, mamy tu do czynienia z tym przysłowiowym czymś. Czymś, co porywa czytelnika w swoje szpony i nie puszcza go do samego końca.
Świetnie skonstruowana akcja wciąga i intryguje od pierwszych stron, sukcesywnie nabiera tempa, zaskakuje zwrotami, budząc czasami ogrom skrajnych emocji.
Bohaterowie są bardzo ciekawi i fajnie poprowadzeni. Autorka świetnie ukazała to, jak bardzo ta główna dwójka do siebie nie pasuje, jednak relacje i zależności, które między nimi zachodzą, wpływają na nich i ich postępowanie oraz ogólne zachowanie, jak bardzo się oboje zmieniają pod swym wpływem.
Naprzemienna narracja pozwala "wejść" w ich głowy, zrozumieć ich emocje, motywy, którymi się kierują, pragnienia i strachy. Okazuje się, że Borys nie jest taki straszny, jak się kreuje, a Korola nie jest jednak głupiutką i niedojrzałą nastolatką- wydarzenia, których była świadkiem w pierwszej części, jej własne, bolesne doświadczenia sprawiają, ze dziewczyna dorasta i nabiera hartu ducha.
Innych postaci jest również sporo, każda z nich jest barwna, wnosząca wiele emocji do tej historii. Wszystkie one tworzą barwne i ciekawe tło dla głównej pary.
Tak jak wspomniałam wyżej mamy tu ogrom niespodzianek i nie zawsze pozytywnych rozwiązań.
Świetne i barwne opisy nadają powieści mrocznego i ciekawego klimatu, jasno dając do zrozumienia, że nie mamy do czynienia tutaj z grzecznymi chłopcami. Strach i mrok wypływają niemal z każdej przewracanej strony, fantastycznie zbudowane napięcie, adrenalina utrzymana na stałym, wysokim poziomie. Niezwykle wciągająca historia.
Jest to książka zdecydowanie dla dorosłego czytelnika. Sporo tu erotyki i słownictwa nienadającego się na salony, ale takie jest prawo tego literackiego gatunku, na szczęście autorka podaje nam całość w wyważonym stylu. Z przyjemnoścą się czyta tę historię.
Tak jak wspomniałam, jest to kontynuacja, obie części są ściśle związane ze sobą, więc jeśli nie znacie jeszcze "Na granicy sumienia" koniecznie musicie nadrobić, by bez problemów odnaleźć się w "Na granicy rozsądku".
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Jeden z lepszych romansów, jakie miałam okazję ostatnio przeczytać. Jest gorąco, namiętnie i momentami naprawdę niebezpiecznie.
"Na granicy rozsądku" to kontynuacja, na którą bardzo czekałam, tym bardziej że miałam przyjemność patronować pierwszej części, czyli "Na granicy sumienia". Zaskoczyła mnie ta część totalnie, spodziewałam się słodkiego "pierdu pierdu" i mdłego zakończenia a dostałam dosłownie i dosadnie młotkiem po głowie.
Pani Aleksandro wielkie brawa za tę część... mało która książka z...
Nie będę ponownie streszczać fabuły, bo sam opis książki już naprawdę bardzo wiele zdradza, i nie chciałabym Wam zepsuć tego, co jeszcze nie zostało w tym opisie odkryte, a wierzcie mi na słowo, jeszcze kilka niespodzianek tu na Was czeka.
Julita Miżejewska stworzyła ciekawy miks gatunkowy, który wciąga i intryguje od pierwszych stron. Dałam się porwać tej historii, choć w pewnym momencie, odniosłam wrażenie, że jednak trochę za dużo nieszczęść autorka chciała zrzucić na główną bohaterkę- ale jest to moje subiektywne zdanie, bo w ostatecznym rozrachunku wszystkie wątki połączyły się w spójną i klarowną całość.
Autorka świetnie przekazuje emocje, które towarzyszom wszystkim postaciom pokazując przy tym samym, jak trudno czasami jest osiągnąć porozumienie w najbardziej oczywistych sprawach. Pokazuje, że ci, którzy opowiadają się za tym, że są naszymi przyjaciółmi, tak naprawdę czekają tylko na moment, w którym poślizgnie się nam noga i wtedy zobaczymy ich prawdziwą twarz, a pomoc może przyjść z najmniej oczekiwanej strony.
Akcja toczy się ciekawie i momentami naprawdę może zaskoczyć. Skonstruowana jest z wielkim rozmachem, nie sposób się tutaj nudzić. Nie ma przynudzających opisów, a i istotne dla sprawy szczegóły poznajemy w miarę rozwoju wydarzeń.
Autorka świetnie oddała małomiasteczkowy klimat, gdzie każdy wie o każdym wszystko i jeszcze więcej, a plotki rozchodzą się szybciej niż fale radiowe. Świetnie została ukazana mentalność ludzi żyjących w tak małych społecznościach gdzie "nowi" jawią się jako zagrożenie, a zarazem ciekawy obiekt plotek i niezdrowej ciekawości.
Różnorodne charaktery przeplata się na kartach tej powieści, ile tu emocji, uczuć, wydarzeń, w których miłość przeplata się z nienawiścią, strach napędza odwagę, a smutek i radość towarzyszą bohaterom w życiowych zmaganiach. Postacie są ciekawie skonstruowane, fajnie jest zaakcentowana różnica między "swoim" a "miastowym" która z czasem się zaciera i "miastowy" stają się "swoim". Postacie są barwne obdarzone autentycznymi emocjami, nietrudno jest zrozumieć ich motywy, wywołują całą gamę odczuć. Każdy jest tutaj ważny, obok żadnej z postaci nie można przejść obojętnie, każda z nich wnosi do tej historii naprawdę wiele.
Książkę czyta się bardzo szybko, połączenie powieści obyczajowej z thrillerem okazuje się w tym przypadku doskonałym zabiegiem. Emocje buzują od początku, a im dalej brnie się w lekturę, robi się coraz ciekawiej i mroczniej. Bardzo mi się podobała ta historia, choć tak jak wspomniałam wyżej bohaterka dostała solidnie po głowie od losu.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Ciekawa historia o tym, że tytułowe "Zakręty" tonie tylko mała miejscowość, to także są te wyzwania i zakręty, które towarzyszom nam na drogach codziennego życia.
Nie będę ponownie streszczać fabuły, bo sam opis książki już naprawdę bardzo wiele zdradza, i nie chciałabym Wam zepsuć tego, co jeszcze nie zostało w tym opisie odkryte, a wierzcie mi na słowo, jeszcze kilka niespodzianek tu na Was czeka.
Julita Miżejewska stworzyła ciekawy miks gatunkowy, który wciąga i intryguje od pierwszych stron. Dałam się porwać tej historii, choć w...
Indie fascynują mnie odkąd pamiętam i odbieram je jako kraj, w którym ludzie są wdzięczni za każdą drobnostkę, która przytrafiła im się w życiu i wierzących, że po coś (ta drobnostka) ona się stała. To kraj najróżniejszych świąt i religii, gdzie każdy znajdzie miejsce dla siebie i gdzie wyznawcy różnych religii potrafią żyć obok siebie, a nawet co (czasami mocno) zaskakujące wspólnie świętować, choć czci się zupełnie innego Boga.
Ten kraj to wielobarwne festiwale, medytacja, joga, świątynie w tym mój ukochany - Tadż Mahal- pomnik poświęcony miłości, to tańce i jedzenie- każdy region to inny smak, każdy ma swoje wyjątkowe i niezapomniane smaki. Dla mnie Indie to jedność i różnorodność w jednym, to miłość i nienawiść, to tradycja i nowoczesność, to bogactwo i skrajna bieda, to przesyt i walka o przetrwanie do jutra...
Dużo miejsca poświęcone jest w tej historii kobietom, ich pragnieniom zbliżenia się kulturowo do Europejek, ale i ogromnym przywiązaniu do tradycji.
Mnóstwo statystyk, które przytacza autorka, podnoszą momentami włosy na głowie, wydając się momentami niedorzecznymi, ale niestety są niezwykle autentyczne i wstrząsające. Wiedzieliście, że nadal w dwudziestym pierwszym wieku, czasami rodzicom bardziej się "opłaca" usunąć ciążę z żeńskim płodem, niż potem wydać pieniądze na posag? Wstrząsające prawda?
Autorka doskonale opisuje otaczający ją świat, pokazuje kulturę i obyczajność zwykłych ludzi, punktując przy tym różnice i podobieństwa, które nas łączą bądź dzielą. Przemyca przy tym mnóstwo ciekawostek i faktów dotyczących miejsc, w których akurat toczy się fabuła, a także takich, o których w życiu nie słyszeliście między innymi o rozlewni Coca Coli. Oczy momentami naprawdę wychodzą z orbit. Opowiada o ludziach, którzy mają istotny wpływ na poprawę życia ludzi z najniższych kast w społeczeństwie. O kilku z nich sama słyszałam, o kilku przeczytałam pierwszy raz, a ich działania są naprawdę godne podziwu.
Przyznam, że to mocno zaskakujące fakty, które zmusiły do wielu przemyśleń i refleksji nad tym czy wszystkie materialne rzeczy, które posiadam, są mi tak naprawdę potrzebne.
Czy autorce udało się oddać ducha tego niezwykłego kraju, pokazać go tak jak Ona sam go widzi? W moim odczuciu tak!
Nie będę opisywać fabuły, bo w tej historii dzieje się mnóstwo, a każdy wątek powiązany jest z poprzednim, bądź jest przyczyną następnego, przez co nie chciałabym Wam czegoś nieopatrznie zaspojlerować, tym bardziej że wydawca już wiele ujawnia. Uwierzcie mi jednak na słowo, sięgajcie po tę książkę, bo naprawdę warto.
Dałam się porwać przygodzie już od pierwszej strony, w której główna bohaterka spełnia swoje marzenie i staje na indyjskiej ziemi... Czytając tę historię, jeszcze bardziej zapragnęłam spełnić własne marzenie...
Napisana bardzo ładnym językiem, porywa w ten bajecznie kolorowy świat już od pierwszych stron, nie sposób się przy niej nudzić nawet przez sekundę. Wartka akcja gwarantuje stały dopływ adrenaliny i pozytywnych emocji.
"Smaran. Kolory Indii" zaklasyfikowana jako książka podróżnicza, ale ja się z tym nie zgodzę. Dla mnie jet to mix gatunkowy, bo znajdziemy tu wszystkiego po troszku, mamy tutaj dobrą powieść obyczajową z gorącym romansem w tle, nutkę sensacji, a nawet kryminału, ocieramy się momentami o reportaż i książkę podróżniczą. Jestem nią oczarowana i bardzo się cieszę, że trafiła ona w moje ręce.
Jedyne czego mi tu brakło to zdjęcia, wprawdzie jest tu ich kilka, ale jak dla mnie zdecydowanie za mało ;)
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To intrygująca opowieść o ludziach, uczuciach i emocjach, w której każdy znajdzie coś dla siebie, przy okazji poznając Indie takie, jakie są naprawdę...
Indie fascynują mnie odkąd pamiętam i odbieram je jako kraj, w którym ludzie są wdzięczni za każdą drobnostkę, która przytrafiła im się w życiu i wierzących, że po coś (ta drobnostka) ona się stała. To kraj najróżniejszych świąt i religii, gdzie każdy znajdzie miejsce dla siebie i gdzie wyznawcy różnych religii potrafią żyć obok siebie, a nawet co (czasami mocno)...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czy to jak kochamy w dorosłym życiu bierze się z tego co widzimy i wynosimy z domu i rodziny, w której się wychowaliśmy? Czy brak odwagi, żeby powiedzieć w dorosłym życiu "Kocham" zakorzenia się w nas już w dzieciństwie? Czy powielamy schematy, w których się wychowaliśmy i utrwalamy je w swoim związku i rodzinie, którą tworzymy, i nie zauważymy tego, że niektóre nawyki są po prostu złe? Na te wszystkie pytania stara się odpowiedzieć Mad Bartnicka w czwartej części cyklu z Saszą Nowickim.
Jak dla mnie "Motherless" to najtrudniejsza i zarazem najbardziej "dojrzała" (za sprawą "dorośnięcia"do dorosłości bohaterów) ze wszystkich trzech części, które do tej pory przeczytałam. Jestem nią zachwycona, bo autorka pokazała różne odcienie miłości (szczególnie tej matczynej) w taki sposób, że niejednokrotnie włosy stawały mi dęba, a emocje, które targały moim sercem, niejednokrotnie zmuszały mnie ocierania łez współczucia i żalu, nad losem niekochanego, niechcianego i niespełniającego pokładanych w nim nadziei oczekiwań, dziecka...
Jak pamiętamy z poprzednich części, matka Kamila porzuciła go we wczesnym dzieciństwie, by spełniać się na ekranie, teraz za sprawą tajemniczych pamiętników dowiadujemy się, co tak naprawdę nią kierowało, o czym naprawdę marzyła, czym się tłumaczyła... Z tych pamiętników wyłania się obraz kobiety... no właśnie jakiej? Nieodpowiedzialnej, niegotowej na założenie rodziny? A może wręcz odwrotnie- silnej i niezależnej, pragnącej spełniać swoje marzenia, i prąca do przodu po przysłowiowych trupach? Czy Kamil zrozumie jej postępowanie? Czy wybaczy? A może na zawsze zatrzaśnie w głowie drzwi z tabliczką "Matka"?
Matka Saszy natomiast nie umie się pogodzić z tym jaką drogę wybrał jej jedyny syn, niejednokrotnie raniąc go słowami, brakiem akceptacji, wygórowanymi oczekiwaniami doprowadza w końcu do zerwania i tak mocno nadszarpniętych więzi...
Pośród tego wszystkiego dwójka zagubionych dorosłych mężczyzn, którzy nie umieją poradzić sobie z uczuciami zarówno tymi rodzinnymi jak i tymi, które dzieją się między nimi. Nie umieją o nich mówić, boją się odrzucenia, nie rozumieją siebie nawzajem. Co z tego wszystkiego wyjdzie, już nie napiszę, ale wierzcie mi, niektóre ich decyzje i wybory naprawdę Was zaskoczą, a całość z każdą przewróconą stroną jest coraz gęstsza od emocji- nie zawsze tych dobrych i oczekiwanych.
"Motherless" to złożona historia, niezwykle emocjonująca, smutna, a zarazem piękna, i niezwykle poruszająca opowieść o poszukiwaniu siebie, tolerancji i zrozumieniu, o pragnieniu miłości, różnorodności, odpowiedzialności za innych, ostracyzmie społecznym, odrzuceniu przez najbliższych, chorobach i uzależnieniu. Jest to mocna mieszanka, zostająca na długo w głowie, dająca sporo do myślenia, ale pokazujące różne odcienie miłości i życia- jego blaski i cienie. Pokazująca, że po każdej, nawet największej burzy, zawsze wyjdzie słońce.
Autorka wykreowała postacie nieidealne, obdarzone wadami, mające swoje problemy i kłopoty, ale dzięki temu stają się one czytelnikowi niezwykle bliskie, przez co bardzo autentyczne i wielowymiarowe, wywołujące momentami skrajne odczucia i emocje co do siebie, ale dające się naprawdę polubić- no dobra, Vesny- matki Saszy nie lubię.
Książkę czyta się fantastycznie, sama popadłam przy niej w skrajności, chciałam więcej i więcej, a jednocześnie nie chciałam, by ta historia się kończyła. Przepadłam w niej od pierwszej po ostatnią stronę.
Bardzo się cieszę, że mogłam poznać tę kolejną część i przyznam, że z przyjemnością poczytałabym o ich kolejnych losach... Pokochałam ich obydwu całym sercem. Pani Autorko, czy coś w tym temacie się jeszcze wydarzy?
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To wzruszająca opowieść o wielowymiarowej i różnorodnej miłości, o godzeniu przeszłości z teraźniejszością. Wielowątkowa, niebanalna warta każdej minuty spędzonej na lekturze historia.
Czy to jak kochamy w dorosłym życiu bierze się z tego co widzimy i wynosimy z domu i rodziny, w której się wychowaliśmy? Czy brak odwagi, żeby powiedzieć w dorosłym życiu "Kocham" zakorzenia się w nas już w dzieciństwie? Czy powielamy schematy, w których się wychowaliśmy i utrwalamy je w swoim związku i rodzinie, którą tworzymy, i nie zauważymy tego, że niektóre nawyki są...
więcej mniej Pokaż mimo to
Obserwując mój blog, pewnie zauważyliście, że rozgościła się tutaj większość z powieści pani Jolanty, jej twórczość kocham miłością absolutną, a każda kolejna powieść jest brana "w ciemno"- bez zastanawiania się jak to tym razem będzie, czy będzie mi się podobać... wiem, że jak zawsze, moje serce i dusza znów zostanie oczarowana i okryta niezwykłą magią. Nie inaczej jest i tym razem. Kiedy tylko "Cicha noc" pojawiła się w zapowiedziach wydawniczych, wiedziałam, że na czytelników będzie czekała kolejna emocjonalna historia, która wryje się w serce i zostanie w nich na zawsze.
"Cicha noc" to powieść niezwykła, z jednej strony bardzo delikatna, subtelna- idealna na świąteczny czas, a z drugiej (jak zawsze) poruszająca ważne społecznie tematy. Tym razem autorka poruszyła temat starości i towarzyszącej jej samotności i niejednokrotnie choroby... W dzisiejszych zabieganych czasach młodzi ludzie nie mają czasu, a czasami nawet ochoty otaczać się starszą, spowalniającą ich pęd częścią rodziny. Dlatego też coraz częściej nasi bliscy trafiają do domów opieki, zwanych szumnie domami spokojnej starości. Nam wydaje się, że jest dobrze i nie zwracamy niestety już większej uwagi na to jak czuje się i co myśli na ten temat nasz bliski... A to, co czuje i co myśli doskonale ukazała pani Jola w swej powieści. Autorka ponownie udowodniła to, co jest naprawdę ważne i jakimi wartościami należy kierować się w życiu, pokazuje, że nic nigdy nie dzieje się bez powodu, a zwykła rozmowa, może przynieść olbrzymie korzyści, a jej brak, potrafi zburzyć to, co buduje się latami.
Zmusiła do mnóstwa refleksji, przy okazji zabierając nas w piękną podróż nie tylko po zaśnieżonym i świątecznym Dreźnie, ale i po słonecznym, wakacyjnym Rodos. Tak różne miejsca, tak różne czasy... a połączone na zawsze... czym? Sięgnijcie po książkę...
Jak wiecie, Jolanta Kosowska jest z moich ulubionych pisarek, a jej książki, zawsze, ale to zawsze wywołują we mnie olbrzymie emocje i w każdej z nich odnajdę postać, z którą mogę się naprawdę utożsamić, a to sprawia, że przeżywam tę książkę po stokroć mocniej...
Nie inaczej jest i tym razem... za każdym razem gdy sięgam po kolejną książkę, wiem, że czeka mnie piękna i emocjonalna podróż... nie tylko w wyjątkowe miejsca, których nie znajdziemy w tradycyjnym przewodniku, ale przede wszystkim w głąb ludzkich serc i dusz...
Są również takie miejsca, które mają w sobie trudną do wytłumaczenia magię. Miejsca, które potrafią uleczyć nawet najbardziej zranione dusze, a pani Jola jet mistrzynią w pokazywaniu nam tych zakątków, oddawaniu ich klimatu i niepowtarzalnego uroku. Swoimi opisami rozbudza wyobraźnię, otwiera serca. Chłonie się ten niepowtarzalny klimat płynący z każdej strony i chce się więcej i więcej...
Książkę czyta się bardzo szybko, choć akcja nie goni jakoś specjalnie na złamanie karku.
Bohaterowie są niezwykli, obdarzeni całą gamą emocji i empatii. Autorka jest mistrzynią w tworzeniu postaci, w każdej z nich można zauważyć "żywego człowieka" z jego wszystkimi walorami i przywarami.
Naprzemienna narracja pozwala poznać ich bardziej. Wywołuje całą masę emocji, niejednokrotnie zaskoczenie, wzruszenie, ale i współczucie. Zmusza do refleksji nad trafnością podejmowanych przez nich decyzji...
Przedstawiona historia, niezwykle porusza, pokazuje, jak ważne są więzi rodzinne, jak trudno jest ponownie zaufać i wybaczyć, choć gdzieś w podświadomości, wiemy, że nie zawsze jest to posta droga.
Jeśli jeszcze nie znacie książek pani Joli, koniecznie to nadróbcie, bo autorka pisze niesamowicie piękne życiowe historie.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Przepiękne i barwne opisy wpływają na wyobraźnię, łatwo jest się odnaleźć w sytuacji tuż obok bohaterów, odnosi się wrażenie, że jest się częścią powieści i jest to niezwykle magiczne uczucie. Jolanta Kosowska po raz kolejny udowodniła, że jest mistrzem w malowaniu słowami najpiękniejszych życiowych obrazów.
Obserwując mój blog, pewnie zauważyliście, że rozgościła się tutaj większość z powieści pani Jolanty, jej twórczość kocham miłością absolutną, a każda kolejna powieść jest brana "w ciemno"- bez zastanawiania się jak to tym razem będzie, czy będzie mi się podobać... wiem, że jak zawsze, moje serce i dusza znów zostanie oczarowana i okryta niezwykłą magią. Nie inaczej jest i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wstyd się przyznać, ale jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Lingas- Łoniewskiej, i po tej lekturze stwierdzam, że mam bardzo dużo do nadrobienia. W życiu nie przypuszczałabym, że ta historia, tak mocno mnie poruszy i emocjonalnie przeczołga.
Dawno już tak się nie upłakałam przy książce. Niech Was, tak jak mnie, nie zwiedzie piękna okładka, to nie jest słodka bajeczka, to opowieść o prawdziwym życiu, do bólu autentyczna, szczera, pokazująca jak łatwo jest urządzić samemu sobie i drugiemu człowiekowi piekło na ziemi kierując się jakąś durną ideologią i ślepym fanatyzmem.
Nie będę ponownie opisywać fabuły, bo sam wydawca już wiele zdradza i nie chciałabym przez przypadek czegoś Wam zdradzić. Zaznaczę, tylko żebyście do lektury usiedli z zapasem chusteczek, bo poznając historię zakazanej miłości, nie będziecie w stanie zachować suchych oczów.
"Skazani na ból" to historia, która wywołuje ogromne, a zarazem skrajne emocje, od radości i wzruszenia przez współczucie po ogromną złość na los, oraz głupotę i niesprawiedliwość tego świata. Szczególnie jeśli spojrzy się na tę sprawiedliwość przez pryzmat dwojga młodych ludzi, których jedynym przewinieniem było to, że przyszli na świat w nieodpowiednich rodzinach, "po różnych stronach barykady".
Pani Agnieszka nie boi się pisać o trudnych sprawach takich jak ideologia, która ma za nic człowieka, który wyznaje inną wiarę, albo jest innej narodowości, o przemocy wobec słabszego, o chorej i wyimaginowanej nienawiści do świata, uczuciu, które trwa pomimo niesprzyjającemu losowi.
Autorka nie osładza tych spraw, nie sprawia, że wydają się one błahe i marginalne, nie koloruje i nie owija w przysłowiową bawełnę.
Jest to równocześnie opowieść o nadziei i o tym, że nic w naszym życiu nic nie dzieje się bez przyczyny, o dobru które mimo wszystko w sobie nosimy.
Autorka pięknie pisze o wspomnieniach i skrywanej tęsknocie za utraconą miłością, o wybaczeniu i pojednaniu, o emocjach które rozdzierają serce nie tylko bohaterom, ale i samemu czytelnikowi.
Książkę przeczytałam dosłownie w jeden dzień, losy bohaterów są niezwykle wciągające i zaskakujące, choć sama akcja powieści płynie dość wolno. Pomysł na fabułę w moim odczuciu jest strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Postawienie naprzeciw siebie tak skrajnych charakterów, zachowań i spojrzeń na życie, musi nieść za sobą ryzyko wybuchu. I ten "wybuch" tutaj dostajemy.
Bohaterowie są bardzo autentyczni, Każdy z nich wnosi wiele do tej historii, nikt tu nie jest zbędny.
Barwny język nadaje całości lekkości i wyrazistości, ale i zmusza do naprawdę wielu refleksji.
Wszystkie wątki łączą się piękną i poruszającą całość, choć zakończenie miażdży serce.
Autorce gratuluję z całego serca stworzenia przepięknej, głębokiej i zmuszającej do refleksji powieści. Z całego serca życzę, by ta historia trafiła do jak najszerszego grona czytelników, a ja z wielką ciekawością sięgnę po kolejne historie.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To jedna z najbardziej poruszających historii, jakie ostatnio poznałam. Jeśli i Wy szukacie poruszającej i emocjonującej lektury, to "Skazani na ból" będzie idealnym wyborem.
Wstyd się przyznać, ale jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Lingas- Łoniewskiej, i po tej lekturze stwierdzam, że mam bardzo dużo do nadrobienia. W życiu nie przypuszczałabym, że ta historia, tak mocno mnie poruszy i emocjonalnie przeczołga.
Dawno już tak się nie upłakałam przy książce. Niech Was, tak jak mnie, nie zwiedzie piękna okładka, to nie jest...
Kilka dni temu pisałam o pierwszej części, gdzie z wielką niecierpliwością czekałam aż sięgnę po tą kontynuację. Doczekałam się... i tak się zastanawiam... czy autor kończy, może już szykować tom III? Jestem totalnie usatysfakcjonowana tymi dwoma tomami, ale czuję jeszcze niedosyt i chcę więcej, bo w tym tomie nie tylko otrzymujemy odpowiedzi na liczne pytania, które zostały nam po części pierwszej, ale co chwilę dochodzą nowe. Szczególnie o losy potomka Sonii i postępów badań nad zaślepieniem...
Wyobraźnia została rozpalona do granic możliwości, z każda kolejną stroną podsuwa coraz mroczniejsze obrazy i podpowiada, że jakby nasz świat tak wyglądał, to mielibyśmy z lekka przechlapane...
Nadal trzymam się zdania, że pomysł na fabułę jest po prostu genialny, idealnie skrojony i poprowadzony. Nie będę opisywać fabuły, bo tyle się tu dzieje, że nie chciałbym pominąć czegoś istotnego, a tym bardziej zaspojlerować, coś, co sami chcielibyście odkryć.
Drugi tom bardzo nawiązuje do poprzednika i chcąc nie chcąc trzeba znać "Czas zaślepionych" by zrozumieć całą fabułę, poznać istotę zaślepienia, zrozumieć jego działanie, ale tak samo jak poprzednio krótkie rozdziały składają się w spójny i klarowny obraz przedstawionego świata.
Cała historia napisana została przystępnym językiem, z drobiazgowymi opisami realnie oddając bieg wydarzeń, pozwalając puścić czytelnikowi wodze wyobraźni, postawić się w miejscu bohaterów, niemal czując na samym sobie ich emocje, uczucia, pozwalając zrozumieć (i nie zawsze zganić) motywy, które nimi kierują.
Tutaj non stop coś się dzieje, zwroty akcji są niezwykle zaskakujące oraz pojawiają się niespodzianki, które przewracają nasz ogląd na sytuację o sto osiemdziesiąt stopni, a zaskoczone wrażenie i emocje niejednokrotnie fikają radosne fikołki. Nie sposób się tu nudzić. Jest wszystko, co trzeba i to, co lubię najbardziej, czyli krew, pot, intrygi tajemnice, walki, wielkie bitwy i skrajne emocje, do tego dochodzą zombiaki i inne mutanty, i ja jestem kupiona na maksa.
Książkę czyta się fenomenalnie, nie sposób się od niej oderwać. Autor pod intrygującą fabułą i niejednoznacznymi rozwiązaniami patowych sytuacji, skrywa prawdę o nas samych zmuszając nas do refleksji nad tym jak teraz żyjemy, tutaj w tej rzeczywistości. Jest to także opowieść o poszukiwaniu własnego "JA", o walce z przeciwnościami losu, godzeniu się z przeznaczeniem, o spełnianiu marzeń, ale także o konsekwencjach nie zawsze trafionych decyzji.
Czy polecam?
Jak najbardziej tak. Jeśli poszukujecie naprawdę kawałka dobrej fantastyki, która daje też do myślenia, to wybór tej serii będzie doskonały.
Kilka dni temu pisałam o pierwszej części, gdzie z wielką niecierpliwością czekałam aż sięgnę po tą kontynuację. Doczekałam się... i tak się zastanawiam... czy autor kończy, może już szykować tom III? Jestem totalnie usatysfakcjonowana tymi dwoma tomami, ale czuję jeszcze niedosyt i chcę więcej, bo w tym tomie nie tylko otrzymujemy odpowiedzi na liczne pytania, które...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dawno nie czytałam tak oryginalnej książki!
Trudno jest mi o niej pisać, bo wszystko, co chciałabym o niej powiedzieć, wydaje się zbyt błahe i proste, by uwydatnić wszystkie emocje, które czułam gdy poznawałam tajemnice z dzieciństwa czwórki przyjaciół i zaczynałam rozumieć, dlaczego ich dorosłe życie wygląda w ten, a nie inny sposób. Jest to jedna z tych książek, które niesamowicie trudno jest zamknąć w sztywnych ramach i jednoznacznie ocenić. Nawet w kilka dni po skończeniu lektury czuje się totalny mętlik w głowie i nadal nie wie się jak ubrać w słowa te emocje, które ciągle czuję i refleksje, które nie chcą opuścić mych myśli.
"Niebożęta" to przepełniona emocjami gęsta od skrywanych prawd, opowieść o traumie, marzeniach, przyjaźni na dobre i złe i poszukaniu nadziei. Jest to historia o zagubieniu, trudnościach w życiu mających swoje źródło w dzieciństwie, o trudnościach w nawiązywaniu relacji.
To opowieść o tym co najważniejsze i najcenniejsze w naszym życiu, a zarazem wskazówka jak bardzo ważne jest słuchanie siebie i mówienie o tym co jest złe, o tym co boli.
Pani Stokłosa w niezwykły sposób podaje nam prawdę o życiu i ludziach. Pokazuje, jak bardzo potrafimy zagrać rolę, którą napisało dla nas życie, rzucając nam pod nogi kłody. Jak potrafimy się dostosować do panujących warunków i potrafimy wyprzeć z głowy to, co złe, poradzić sobie w nowej dla nas sytuacji.
Autorka zaserwowała czytelnikowi cały wachlarz emocji i jestem pod ogromnym wrażeniem tej powieści. Dawno nie byłam tak poruszona...
Atmosfera tej powieści otula czytelnika tajemnicą, która z każdą kolejną stroną odkrywa się coraz bardziej i niestety, ale coraz bardziej boli, mimo to wciąga, i nie sposób się od niej oderwać. Genialnie poprowadzona fabuła, przeskoki czasowe idealnie obrazują proces dojrzewania, któremu zostali poddani bohaterowie i wpływie jednej osoby na całe ich późniejsze życie.
Bohaterowie są niezwykle realistyczni, pod względem psychologicznym dopracowani w najdrobniejszych szczegółach. Wyzwalają całą gamę uczuć, od sympatii poprzez złość i niedowierzanie, po współczucie a momentami nawet litość.
Akcja może nie dzieje się szybko, ale jej zwroty zaskakują w najmniej spodziewanych momentach- niejednokrotnie moje serce pękało na tysiące kawałków.
"Niebożęta" to jedna z tych powieści, która pomimo bólu i nieprzepracowanej traumy wypływającej z każdej kolejnej strony, niesie także nadzieję, ale pokazuje również, jak ważne jest pogodzenie z przeszłością i wybaczenie... nie tylko oprawcy, ale i samemu sobie.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Napisana przepięknym stylem, niezwykle liryczna opowieść, o której powinno zrobić się naprawdę głośno. To powieść, która zmusi Was do refleksji, pokaże, co jest w życiu ważne. Ja jestem szczerze zachwycona. Dla mnie to zdecydowanie jedna z lepszych powieści, które przeczytałam w tym roku!
Dawno nie czytałam tak oryginalnej książki!
Trudno jest mi o niej pisać, bo wszystko, co chciałabym o niej powiedzieć, wydaje się zbyt błahe i proste, by uwydatnić wszystkie emocje, które czułam gdy poznawałam tajemnice z dzieciństwa czwórki przyjaciół i zaczynałam rozumieć, dlaczego ich dorosłe życie wygląda w ten, a nie inny sposób. Jest to jedna z tych książek, które...
Naprawdę długo się zastanawiałam, jak ubrać w słowa to, co czuję po lekturze tej części. Macie czasami tak, że czytając pierwszy tom, jesteście nim tak zachwyceni, że nie możecie doczekać się kontynuacji, a później przy drugim macie ochotę wymordować połowę obsady, na czele z główną bohaterką? Właśnie jestem w tym punkcie.
Pod koniec pierwszego tomu wydawało się, że Lilly w końcu się ustatkuje, zerwie z przeszłością, założy rodzinę i będzie sobie żyła długo i szczęśliwie. Jakie to było mylne wrażenie...
Autorka zdecydowanie nie żałowała i jej i przy okazji nam wrażeń w tej części. Dawno już żadna fikcyjna postać nie przyprawiła mnie o takie nerwy i palpitacje serca, i obiecuję jeśli macie niskie ciśnienie i chcecie je sobie podnieść, to wybór tej historii będzie trafiony ;)
Odniosłam wrażenie, że dziewczyna ta oszalała do reszty, postradała rozum, nie wie czego chce, a jedyne co ma do zaoferowania w szemranych interesach to własne ciało (ok, rozumiem, niby w szlachetnych pobudkach, ale naprawdę nie mogła znaleźć innego wyjścia?), dziecko przez większość czasu "bawiło" u sąsiadki, a Lilly rozbijała się od imprezy do imprezy z własnym gwałcicielem... niech mi ktoś to uświadomi- czy tak nie wygląda, aby syndrom sztokholmski?
Wbrew temu krytycznemu początkowi ta książka nie jest absolutnie zła, i nie odbierajcie tego wstępu jako próby zniechęcenia do sięgnięcia po tę pozycję. Chciałam nim tylko pokazać jak wielkie emocje i moralne dylematy towarzyszyły mi w trakcie lektury, bo "Sekrety Lilly..." to ciągle złe decyzje i bolesne konsekwencje za nimi kroczące, to historia o walce z samym sobą i przeciwnościami, które rzuca nam los, to ludzie, z którymi nigdy się nie wygra, łzy ból oraz olbrzymi żal i smutek. Ta historia niesie w sobie olbrzymi ładunek emocji, momentami ryczałam jak beksa, a autorka porusza tu niezwykle trudne tematy. Przeczytacie tu m.in. o: zemście, nietulonym głodzie miłości, toksycznej relacji, przemocy domowej, wykorzystaniu nie tylko fizycznym, ale i psychicznym, chorobie, stracie i żałobie, powielaniu niebezpiecznych schematów i niewyciąganie z nich wniosków i jeszcze wiele innych. W tajemnicy Wam zdradzę, że trafi się nawet morderstwo...
Autorka skonstruowała ciekawą fabułę, ciężki klimat tej powieści obłapia czytelnika od początku i wypływa z każdej przewracanej strony.
Ja, pomimo że Lilly doprowadzała mnie za każdym razem, gdy tylko podejmowała jakąś decyzję, do białej gorączki, wciągnęłam się od pierwszej strony i aż do końca nie mogłam się oderwać od lektury. Książka trzyma w napięciu. Do tego dochodzi kilka zaskakujących zwrotów akcji, których się kompletnie nie spodziewałam. Akcja dzieje się dość szybko, zaskakuje czasami mocno, zakończenie jest jednak trochę przewidywalne, ale mimo to z chęcią przeczytałabym, co zadziało się później.
Obsesja, intryga i manipulacja grają w tej historii pierwsze skrzypce, autorka pokazuje również, jak przeszłość wpływa na przyszłość, a to, co już się stało- na to co dopiero nastąpi, pisze o konsekwencjach, trudnych wyborach, motywach które pchają do najgorszych rozwiązań.
Nie jest to bajka, dla grzecznych dzieci, to historia gdzie mamy czarne i złe do szpiku kości charaktery, które nie cofną się przed niczym, byle tylko osiągnąć swój cel, bez skrupułów, bez zahamowań...
Czy polecam?
Jest to jedna z tych historii, na temat której każdy musi wyrobić swoje własne zdanie. Mnie przypadła do gustu, ale czy przypadnie również Tobie? Mam nadzieję, że tak...
Naprawdę długo się zastanawiałam, jak ubrać w słowa to, co czuję po lekturze tej części. Macie czasami tak, że czytając pierwszy tom, jesteście nim tak zachwyceni, że nie możecie doczekać się kontynuacji, a później przy drugim macie ochotę wymordować połowę obsady, na czele z główną bohaterką? Właśnie jestem w tym punkcie.
Pod koniec pierwszego tomu wydawało się, że Lilly w...
Dziś przychodzę do Was z nietypową, ale bardzo wyjątkową propozycją. Pewnie nie raz i nie dwa zastanawialiście się co podarować bliskiej osobie z okazji urodzin, imienin czy innych ważnych dla niej uroczystości. Sama wiem, jak wielkie jest to wyzwanie i jak sporo wysiłku kosztuje znalezienie tego jednego wyjątkowego prezentu, bo nie znoszę kupować byle czego i tak na odczepnego, byle było. Podejrzewam, że Wy pewnie też!
Na szczęście z pomocą przychodzi wydawnictwo Hilaris, które wydało pierwszą z całej serii książek "Cóż to był za rok".
Zaczynamy wyjątkowo, bo od roku 1973, czyli rocznika naszych wspaniałych pięćdziesięciolatków!
"1973 Cóż to był za rok" to pięknie wydany album przenoszący obdarowanego w czasy jego narodzin, dzieciństwa i młodości, aż po dzień dzisiejszy. Przypominając przełomowe wydarzenia, które zadziały się nie tylko w naszym kraju, ale i na całym świecie, nasz jubilat może ruszyć w sentymentalną podróż, a przy okazji młodsze roczniki (tak jak ja) dostaną mądrą lekcję historii, która być może sprawi, że lepiej zrozumiemy naszych bliskich i ich dzisiejsze podejście do życia. Bo to właśnie oni jako pierwsi, wchodzili w czas, gdzie dzisiejsza technologia nabierała rozpędu. Dla wielu z nas, wszystko, co nas otacza, jest oczywiste. Oni musieli się tego uczyć od podstaw, mając w głowie świat bez internetu, komórek itp...
Album wydany w twardej oprawie i pięknej, ale stonowanej szacie graficznej, przepełniony jest informacjami o:
* dawnych trendach i inspiracjach modowych
* kultowych filmach, serialach i muzyce (swoją drogą, początek lat 70, to był wspaniały czas dla polskiej muzyki).
* zwykłej codzienności, dzieci, nastolatków i dorosłych.
* ciekawostkami nie tylko politycznymi z całego świata i wiele, wiele innych.
Pierwsza strona posiada miejsce na dedykację i osobiste życzenia, a na końcu znajduje się miejsce na fotografie. Napisana przyjemnym tomem, porusza, wzrusza, i przywołuje ogrom wspomnień.
Jestem przekonana, że niejedna obdarowana osoba poczuje olbrzymie wzruszenie.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To wyjątkowa książka, nietypowa, a zarazem elegancka w swej prostoci. Takim prezentem zawsze trafimy w gust obdarowanego.
Dziś przychodzę do Was z nietypową, ale bardzo wyjątkową propozycją. Pewnie nie raz i nie dwa zastanawialiście się co podarować bliskiej osobie z okazji urodzin, imienin czy innych ważnych dla niej uroczystości. Sama wiem, jak wielkie jest to wyzwanie i jak sporo wysiłku kosztuje znalezienie tego jednego wyjątkowego prezentu, bo nie znoszę kupować byle czego i tak na...
więcej Pokaż mimo to