-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant11
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać395
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
„Ludzki duch to coś niesamowitego. Nic nie dorówna jego sile - miażdżony w ucisku rzadko się łamie. Uwięziony w naszych słabych, zawodnych ciałach nigdy nie daje się zniewolić”. Tak rozpoczyna się najnowsza książka Kelly Rimmer, która zabiera nas w podróż w czasie do lat czterdziestych dwudziestego wieku. Do chwil, gdy człowiek człowiekowi potrafił zgotować najgorszy los, ale gdy był też zdolny do największych poświęceń. Przenosimy się do Warszawy ( a później również Łodzi) i towarzyszymy dwojgu głównych bohaterów Romanowi i Elżbiecie a właściwie Emilii. Narracja pierwszoosobowa prowadzona jest naprzemiennie z punktu widzenia każdego z nich, przez co możemy doskonale wczuć się w całą sytuację. Autorka umiejętnie dobiera słowa i kreśli przed naszymi oczami obrazy, które chwytają za serce, chociażby jak scena na diabelskim młynie, gdy bawiąc się po jednej stronie zbudowanego przez nienawiść muru, widziało się inny świat. To zestawienie radości i zabawy z cierpieniem, bólem oraz śmierci jest tak wyraziste, że trudno powstrzymać emocje. Warszawa, miasto doświadczone przez los, podzielone murem, za którym znaleźli się ci „gorsi”. Ci, których według niemieckiego planu czyszczenia świata miało nie być.
Gdy zaczęłam czytać tę książkę, przepadłam. Wszystko przestało się liczyć. Byłam tylko ja i zaklęta na kartach historia. Nie mogłam się od niej wprost oderwać. Pochłonęła mnie bez reszty. Bolesna była świadomość, że autorka opisywała prawdziwe czasy i wydarzenia, które naprawdę miały miejsce. Że matki musiały podejmować decyzję, które dziecko ocalić, że śmierć stała się czymś powszechnym, a strach towarzyszył ludziom, w każdej sekundzie życia. I to rozpaczliwe chwytanie się iskierki nadziei... Scena, gdy rodzice Romana rozmawiają o planach Niemców związanych z Żydami, i debatują czy powinni zgłosić się do tworzonego obozu pracy w Treblince, gdzie ma być lepiej niż w getcie, chwyta za serce, tak samo jak i wiele innych scen. Ja płakałam czytając niektóre z nich.
Kelly Rimmer stworzyła książkę piękną i bardzo prawdziwą. Oddziałującą na nasze uczucia. Według mnie każdy powinien przeczytać tę historię, zwłaszcza teraz. Jak niewiele trzeba, aby podzielić ludzi na gorszych i lepszych. Aby zbudować mur nienawiści. A przecież wszyscy czujemy, wszyscy chcemy żyć. Pociechą jest myśl, że nawet w najgorszych czasach zawsze znajdą się ludzie, dla których życie innych jest najwyższą wartością. Osoby, który ryzykując wszystko, spróbują ocalić tylu, ilu zdołają.
Kocham pióro Kelly Rimmer. Jak dobrze, że wśród tylu miałkich powieści, jakie obecnie zasypują wydawniczy rynek, nie wnosząc przy tym zupełnie nic, znajdują się i takie perełki. „Sierotę z Warszawy” polecam każdemu. Tę książkę trzeba po prostu przeczytać.
„Ludzki duch to coś niesamowitego. Nic nie dorówna jego sile - miażdżony w ucisku rzadko się łamie. Uwięziony w naszych słabych, zawodnych ciałach nigdy nie daje się zniewolić”. Tak rozpoczyna się najnowsza książka Kelly Rimmer, która zabiera nas w podróż w czasie do lat czterdziestych dwudziestego wieku. Do chwil, gdy człowiek człowiekowi potrafił zgotować najgorszy los,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać bezrefleksyjnie, gdyż jest to opowieść oparta na faktach. Iza istniała i na kartach powieści zawarte są jej prawdziwe losy.
Cokolwiek bym napisała o tej książce i tak nie oddam jej obrazu. Po prostu trzeba ją przeżyć. Tak, dokładnie przeżyć, gdyż czytając mimowolnie stajemy się Izą. Czujemy to co ona, poczynając od pierwszej niewinnej fascynacji dopiero co poznanym oficerem, po wybuch namiętności a następnie rozpacz, gdy marzenia, które snuła, okazują się ułudą. Piękne słowa, wielkie plany, wszystko to rozsypuje się jak domek z kart. Zostaje tylko ból i świadomość jak wielki popełniło się błąd. Aby go naprawić trzeba by zranić najbliższych, być może sprowadzić na nich zagrożenie. Lepiej więc trwać w matni nie licząc na żaden cud.
Po każdej burzy na niebie pojawia się słońce, więc i dla Izy nadchodzą lepsze dni. Przeżyta trauma odcisnęła na niej piętno, jednak jest ktoś, kto może uleczyć jej zbolałą duszę. Tylko czy w normalnym życiu możliwy jest happy end? Anna Jantar śpiewała "nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość przyjdzie kiedyś nam zapłacić..." Jaką cenę zapłaci Iza?
Zachęcam Was do przeczytania "Fatalnego zauroczenia". Dla mnie to najlepsza książka obecnie dostępna na polskim rynku. W Ameryce od razu stałaby się bestsellerem a prace nad ekranizacją trwałyby już w najlepsze. Mam nadzieję, że i w Polsce zostanie należycie doceniona. Zobaczcie jak piszą prawdziwi Pisarze, bo Pani Elzbieta Gizela Erban jest nim na pewno
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać...
więcej mniej Pokaż mimo to
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać bezrefleksyjnie, gdyż jest to opowieść oparta na faktach. Iza istniała i na kartach powieści zawarte są jej prawdziwe losy.
Cokolwiek bym napisała o tej książce i tak nie oddam jej obrazu. Po prostu trzeba ją przeżyć. Tak, dokładnie przeżyć, gdyż czytając mimowolnie stajemy się Izą. Czujemy to co ona, poczynając od pierwszej niewinnej fascynacji dopiero co poznanym oficerem, po wybuch namiętności a następnie rozpacz, gdy marzenia, które snuła, okazują się ułudą. Piękne słowa, wielkie plany, wszystko to rozsypuje się jak domek z kart. Zostaje tylko ból i świadomość jak wielki popełniło się błąd. Aby go naprawić trzeba by zranić najbliższych, być może sprowadzić na nich zagrożenie. Lepiej więc trwać w matni nie licząc na żaden cud.
Po każdej burzy na niebie pojawia się słońce, więc i dla Izy nadchodzą lepsze dni. Przeżyta trauma odcisnęła na niej piętno, jednak jest ktoś, kto może uleczyć jej zbolałą duszę. Tylko czy w normalnym życiu możliwy jest happy end? Anna Jantar śpiewała "nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość przyjdzie kiedyś nam zapłacić..." Jaką cenę zapłaci Iza?
Zachęcam Was do przeczytania "Fatalnego zauroczenia". Dla mnie to najlepsza książka obecnie dostępna na polskim rynku. W Ameryce od razu stałaby się bestsellerem a prace nad ekranizacją trwałyby już w najlepsze. Mam nadzieję, że i w Polsce zostanie należycie doceniona. Zobaczcie jak piszą prawdziwi Pisarze, bo Pani Elzbieta Gizela Erban jest nim na pewno
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać...
więcej mniej Pokaż mimo to
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać bezrefleksyjnie, gdyż jest to opowieść oparta na faktach. Iza istniała i na kartach powieści zawarte są jej prawdziwe losy.
Cokolwiek bym napisała o tej książce i tak nie oddam jej obrazu. Po prostu trzeba ją przeżyć. Tak, dokładnie przeżyć, gdyż czytając mimowolnie stajemy się Izą. Czujemy to co ona, poczynając od pierwszej niewinnej fascynacji dopiero co poznanym oficerem, po wybuch namiętności a następnie rozpacz, gdy marzenia, które snuła, okazują się ułudą. Piękne słowa, wielkie plany, wszystko to rozsypuje się jak domek z kart. Zostaje tylko ból i świadomość jak wielki popełniło się błąd. Aby go naprawić trzeba by zranić najbliższych, być może sprowadzić na nich zagrożenie. Lepiej więc trwać w matni nie licząc na żaden cud.
Po każdej burzy na niebie pojawia się słońce, więc i dla Izy nadchodzą lepsze dni. Przeżyta trauma odcisnęła na niej piętno, jednak jest ktoś, kto może uleczyć jej zbolałą duszę. Tylko czy w normalnym życiu możliwy jest happy end? Anna Jantar śpiewała "nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość przyjdzie kiedyś nam zapłacić..." Jaką cenę zapłaci Iza?
Zachęcam Was do przeczytania "Fatalnego zauroczenia". Dla mnie to najlepsza książka obecnie dostępna na polskim rynku. W Ameryce od razu stałaby się bestsellerem a prace nad ekranizacją trwałyby już w najlepsze. Mam nadzieję, że i w Polsce zostanie należycie doceniona. Zobaczcie jak piszą prawdziwi Pisarze, bo Pani Elzbieta Gizela Erban jest nim na pewno
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-14
2021-03-14
2021-01-28
2020-11-02
Dziś recenzja książki biograficznej. Dodam, że to biografia niezwykła, gdyż osoby żyjącej, o której życiu krąży wiele legend, a prawdziwy obraz możemy uzyskać tylko z nielicznych informacji, jakie przedostają się do naszego świata zza zamkniętych granic najbardziej tajemniczego i strzeżonego państwa. Tak, dokładnie to książka opowiadająca o życiu Kim Dzong Una, obecnego przywódcy Korei Północnej.
Autorka w bardzo ciekawy sposób, korzystając z informacji od uciekinierów z „socjalistycznego raju na ziemi” oraz własnych badań w miejscach w Europie, gdzie uczył się dyktator, stara się nakreślić obraz człowieka, który od chwili swych narodzin kreowany był na wielkiego przywódcę. Żyjąc w bajecznym luksusie, w zupełnym odrealnieniu, z dala od problemów trawiących jego kraj, dorastał w przekonaniu, że jest się nieomylny, a wszyscy są tylko po to, aby spełniać jego życzenia, nawet te niewypowiedziane. Smutne dzieciństwo smutnego człowieka, który mając wszystko, był najsamotniejszą istotą na Ziemi.
Historia Korei jest mi dobrze znana, tak jak realia tam panujące i muszę przyznać, że pani Fifield naprawdę rzeczowo nakreśliła sytuację społeczno-polityczną KRLD oraz na tym tle przedstawiła sylwetkę wodza żyjącego w istnym Matrixie. W świecie, gdzie jego rodacy umierają z głodu, jemu nie brakuje nawet przysłowiowego ptasiego mleczka.
Książkę, mimo iż nie jest to powieść, czyta się lekko i dość szybko. Jej wartość podnoszą liczne ciekawostki zamieszczane przez autorkę. Jednego, czego było mi brak, to zdjęć. Anna Fifield pisze o miejscach, gdzie uczył się koreański przywódca, odwiedza jego szkołę w Szwajcarii, opisuje fotografie widniejące w pamiątkowym albumie i nie dodaje ani jednego zdjęcia. Normalnie ten brak aż boli. O wiele lepiej by było, gdyby można zobaczyć opisywane rejony i spojrzeć na twarz nastoletniego Kima. Nie wiem, może szkoła, nie wyraziła na to zgody? Może autorka nie mogła zamieszczać fotografii, aby nie zdradzić szczegółów, gdyż to zaszkodziłoby danej instytucji? W każdym razie żałuję, że akurat ten element został pominięty.
Kim Dzong Un, którego znamy jako otyłego człowieka w niemodnej fryzurze i skromnym mundurku to jedna wielka tajemnica. Wiemy o nim tyle, ile sam chce, abyśmy wiedzieli. Stanowi zagadkę, która gnębi najtęższe umysły tego świata. Jest przyjacielem, czy wrogiem? Jego uśmiech oznacza zadowolenie, czy kryje w sobie groźbę, zapowiedź czegoś strasznego? Im bardziej wydaje się nam, że znamy już jego taktykę postępowania, tym bardziej czujemy się zaskoczeni, gdy kolejny raz udowadnia, że potrafi nas zwieść. Doskonale można wpasować tu słowa Sokratesa, który powiedział „Wiem, że nic nie wiem”. Tak właśnie jest z Koreą Północną i jej przywódcą. Książka Anny Fifield stara się przybliżyć nam postać Wielkiego Wodza, jednak można odnieść wrażenie, że jest to układanie puzzlii w których kilka może pasować w jedno miejsce. Nigdy jednak nie ułożą pełnego obrazu.
Książkę polecam wszystkim, którzy interesują się polityką. To naprawdę doskonała lektura na długie, jesienne wieczory.
Dziś recenzja książki biograficznej. Dodam, że to biografia niezwykła, gdyż osoby żyjącej, o której życiu krąży wiele legend, a prawdziwy obraz możemy uzyskać tylko z nielicznych informacji, jakie przedostają się do naszego świata zza zamkniętych granic najbardziej tajemniczego i strzeżonego państwa. Tak, dokładnie to książka opowiadająca o życiu Kim Dzong Una, obecnego...
więcej mniej Pokaż mimo to
Drugi tom „Warszawianki” - niezwykle udana kontynuacja losów Leontyny i Aleksandra może poszczycić się bardzo stylową, nastrojową okładką, która intryguje a jednocześnie niepokoi. Sylwetka skrytego za filarem mężczyzny jest zapowiedzią, iż w tej powieści będziemy mieć do czynienia z wieloma zagadkami.
Akcja książki zaczyna się dwa lata po zakończeniu tomu pierwszego. Znowu jesteśmy w Warszawie, gdzie po długiej nieobecności spowodowanej rodzinnym skandalem wraca Leontyna wraz z matką i siostrą. Młoda panna Rapacka nie zamierza poddać się konwenansom, nadal jest bardzo samodzielna i nie chce tkwić w sztywnych ramach narzuconych jej przez status społeczny i fakt, iż urodziła się kobietą, w dodatku Polką. To właśnie pochodzenie jest jej prawdziwym przekleństwem, które staje na drodze szczęściu.
Aleksander przez dwa lata wiódł w miarę spokojne życie, próbując zapomnieć o niespełnionej miłości. W jego życiu pojawiła się inna kobieta, której co prawda nie kochał, ale przy której boku odnalazł namiastkę normalności. Tą kobietą była artystka warszawskiego baletu Zofia Ostrowska. Niestety, nagła śmierć dziewczyny wywróciła uporządkowaną egzystencję Aleksandra o 180 stopni. Czy to naprawdę on zabił swoją kochankę? Wszystkie poszlaki wskazują na niego, a on sam uparcie odmawia zeznań. Nikt nie jest w stanie zmusić go do zmiany zdania. On już pogodził się ze swym losem i szykuje na przyjęcie kary. Czy Leontynie, która na wieść o oskarżeniu Woronina decyduje się wkroczyć do akcji, uda się zmienić nastawienie młodego mężczyzny?
Wiecie, jak bardzo byłam zachwycona tomem pierwszym i muszę Wam powiedzieć, że moje nastawienie nie zmieniło się ani odrobinę podczas lektury tomu drugiego. „Gdy zgasną światła” to doskonała kontynuacja, która w szczegółowy sposób oddaje realia dziewiętnastowiecznej Warszawy i maluje przed naszymi oczami barwne życie teatralnego światka. Z wielkopańskich domów, trafiamy do dzielnic biedoty, gdzie pomieszkują podejrzane indywidua, a także dane nam jest zajrzeć za więzienne mury.
Nie mamy wydumanych, nierealnych historii, które nawet przy olbrzymiej dozie szczęścia nie miałyby prawa się wydarzyć, ale historie codzienne, jakże normalne i prawdziwe.
Wątek kryminalny poprowadzony jest bardzo ciekawie i właściwie do końca nie można się domyślać, kto jest prawdziwym sprawcą.
Bohaterowie są naturalni, co stanowi ogromny plus tej powieści. Oni naprawdę mogli żyć i znaleźć się w takiej sytuacji. Co ważne nie są kategoryzowani: Rusek zły, Polak dobry. Nie pochodzenie świadczy o tym, jacy są ludzie. To życie i wybory, jakie podejmują wskazują na to, jakimi są osobami.
Na szczególne uznanie zasługuje przedstawienie uczucia pomiędzy parą głównych bohaterów. Ta niemożliwa miłość jest widoczna w ich wzajemnych relacjach, w prostych gestach i krótkich słowach. Gdy stają naprzeciwko siebie, powietrze aż drga, od przepełniających ich emocji.
Zakończenie drugiego tomu sprawiło, że przez chwilę nie byłam w stanie podnieść się z fotela. Ale jak to? Przecież tak nie może być! Na szczęście prace nad tomem trzecim trwają, a ja nie wiem, jak dam radę przetrwać czas do jego wydania.
„Gdy zgasną światła” to wyjątkowa pozycja, którą warto, a nawet należy przeczytać. Ja będę ją polecać każdemu. To powieść napisana w wielkim stylu. Literatura przez duże L.
Drugi tom „Warszawianki” - niezwykle udana kontynuacja losów Leontyny i Aleksandra może poszczycić się bardzo stylową, nastrojową okładką, która intryguje a jednocześnie niepokoi. Sylwetka skrytego za filarem mężczyzny jest zapowiedzią, iż w tej powieści będziemy mieć do czynienia z wieloma zagadkami.
Akcja książki zaczyna się dwa lata po zakończeniu tomu pierwszego. Znowu...
Do zakupu książki przekonała mnie okładka i opis. Wystarczyło, że spojrzałam na okładkę, a od razu zaintrygował mnie widok kobiecej sylwetki stojącej na początku alei wysadzanej drzewami. Moją uwagę przyciągnęła właśnie owa kobieta, której twarzy nie widać, gdyż stoi do nas tyłem, ale po stroju można wywnioskować iż pochodzi z końca XIX wieku. Cóż, uwielbiam ten okres historyczny, więc tym chętniej zainteresowałam się opisem. I tu również się nie zawiodłam. Takie historie to ja lubię. Miał być spisek, miała być miłość, miał być wątek sensacyjny. A wszystko to w malowniczych sceneriach Paryża, polskiej wsi i Syberii.
Gdy tylko książka do mnie dotarła, zabrałam się za czytanie. Jednak im dalej czytałam, tym mój zapał słabł. Już dawno nie miałam do czynienia z tak źle skonstruowaną historią. Bardzo łatwo się w niej pogubić, gdyż autorka nie zachowała ciągłości czasowej. Są przeskoki i do przodu, i do tyłu. Niby wszystko datowane, ale czytając o roku 1884 za moment przenosimy się do 1879, po czym wracamy do 1884, by zaraz trafić do 1888. Takie wtrącenia czasowe gmatwają historię bohaterów i odrywają od prowadzonego wątku.
Sugerując się zapowiedzią na tylnej stronie okładki spodziewałam się zapierających dech w piersiach opisów i wartkiej akcji. Niestety pomyliłam się i to bardzo. Opisów w tej książce jest jak na lekarstwo, trudno w ogóle wyobrazić sobie miejsca w których żyją bohaterowie. Nie wiemy, jak się ubierali, jakim sprzętami się otaczali. Po prostu znajdują się gdzieś zawieszeni i tylko z toku rozmowy czy łaskawej informacji od narratora możemy wywnioskować, gdzie obecnie się znajdują. Niektórzy autorzy piszą tak, że czytając można wyobrazić sobie wszystkie detale, niemalże widzieć oczami duszy daną scenę. Tu jest to niemożliwe.
Kolejny zarzut to właśnie bohaterowie. Nijacy, bardzo denerwujący i nienaturalni. Do żadnego z nich nie poczułam sympatii, ani żadnego bliższego związku. Joachim i Luiza nużyli mnie swoim zachowaniem, a miłość, która niby miała ich łączyć, nie została przeze mnie dostrzeżona, chociaż bardzo się starałam ją odszukać (nawet propozycja małżeństwa przedstawiona przez Joachima Luizie nie wpłynęła na zmianę mego przekonania). Zresztą w tej powieści trudno szukać miłości. Niby coś tam mówią o uczuciu, wzdychają do pewnego iluzorycznego obrazu ukochanej osoby, jednak w ostatecznym rozrachunku oddają się uciechom cielesnym z innymi, dość przypadkowymi partnerami. Nie, tych bohaterów po prostu nie można lubić, można za to boleć nad ich głupotą.
Największy zarzut mam jednak do przedstawienia zsyłki spiskowców na Syberię. W ujęciu autorki, była to raczej trochę męcząca, ale jednak wycieczka, na końcu której czekało szczęśliwe życie na obczyźnie, a nawet możliwość niezłego zarobku (???).
Historia bohaterów może byłaby i ciekawa, jednak przedstawienie jej pozostawia wiele do życzenia.
W ostatecznym rozrachunku nie polecam tej książki. Rozczarowałam się i czuję ogromny zawód. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje i być może innym akurat spodoba się historia opowiedziana przez panią Cygler. Jednak ja, mając świadomość, że to dopiero pierwszy tom, nie zamierzam sięgać po kolejne.
Do zakupu książki przekonała mnie okładka i opis. Wystarczyło, że spojrzałam na okładkę, a od razu zaintrygował mnie widok kobiecej sylwetki stojącej na początku alei wysadzanej drzewami. Moją uwagę przyciągnęła właśnie owa kobieta, której twarzy nie widać, gdyż stoi do nas tyłem, ale po stroju można wywnioskować iż pochodzi z końca XIX wieku. Cóż, uwielbiam ten okres...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pamiętacie, jak zachwycałam się pierwszym tomem? Podczas lektury „Oleńki...” bezgranicznie zakochałam się w twórczości pani Sawickiej, a moja miłość utwierdziła się jeszcze bardziej przy „France w obcym domu”.
Tom pierwszy ukazywał nam szczęśliwe życie Oleńki, córki polskiego szlachcica, dorastającej w rodowym majątku. Dziewczyna, wywodząca się z uprzywilejowanej warstwy społecznej i swatana z bogatym księciem, swoje serce oddała jednak ubogiemu nauczycielowi. Czy takie uczucie miało szansę rozwinąć się i przetrwać?
Cóż, Oleńka była dość upartą i zdeterminowaną osóbką, nie biorącą pod uwagę możliwości sprzeciwu rodziców. Aby dopiąć swego zdecydowała się postawić ich przed faktem dokonanym i spędzić ze swoim wybrankiem noc. Niestety nigdy nie dowiemy się, jak rodzice zareagowaliby na taki obrót sprawy. Wymykając się z domu na tajemną schadzkę Oleńka nie miała pojęcia, że nigdy więcej nie zobaczy już swych rodziców żywych. Wystarczył jeden donos, aby cały świat Oleńki obrócił się w ruinę. Straciła bliskich, straciła dom i majątek. Została sama, w dodatku ledwie żywa. Uratowana przez kowala, leczona przez znachorkę zdołała wyrwać się z ramion śmierci i rozpocząć całkiem nowe, jakże ciężkie życie.
Oleńka to bardzo wyrazista bohaterka. Mimo wychowania w cieplarnianych warunkach, nie jest bezwolną, słabą kobietką. Potrafi walczyć o swoje i mimo przeciwności losu przeć do przodu. Nie załamuje się, chociaż ma chwile zwątpienia, jak wtedy gdy staje się ofiarą gwałtu. I to gwałtu dokonanego przez najbliższą jej osobę.
Losy Oleńki są silnie związane z losami odzyskującej niepodległość Polski. Historia jest umiejętnie wplątana w fabułę, a autorka przekazuje nam doskonały obraz panujących wówczas nastrojów. Mamy wrażenie, że sami się tam znajdujemy, że towarzyszymy Oleńce, gdy doprowadzona przez Ignacego do ostateczności, w akcie zupełnej desperacji, decyduje się zakończyć swoje życie. Trzymamy za nią kciuki, gdy zmuszona do przesiedlenia się w głąb Rosji, wyrusza w długą i trudną podróż. Podziwiamy odwagę, a także czujemy jej strach podczas rzezi wołyńskiej.
Oleńka, a później Franka, gdyż bohaterka zostaje zmuszona zmienić tożsamość, staje się nam kimś bliskim. Przeżywamy wraz nią kolejne perypetie i ciągle wierzymy, że wszystko musi się dobrze skończyć. Jakże raduje nas fakt, gdy wreszcie znajduje bezpieczną przystań w ramionach Konstantego. Mamy nadzieję, że teraz już będzie lepiej, jednak wtedy wraca widmo przeszłości, które obdziera Frankę ze złudzeń. Bo czyż można wybaczyć komuś, kto chcąc ratować własną rodzinę, wydał na śmierć najbliższe nam osoby?
Książka kończy się w takim momencie, że serce bije w przyspieszonym tempie. I jak tu wytrzymać do premiery kolejnego tomu?
„Wiek miłości. Wiek nienawiści” to wyjątkowa seria. Pisana pięknym językiem w naprawdę dobrym stylu. Polecam z głębi duszy. To prawdziwa uczta dla zmysłów. Warto sięgnąć po tę książkę. Na pewno nie będziecie zawiedzeni
Pamiętacie, jak zachwycałam się pierwszym tomem? Podczas lektury „Oleńki...” bezgranicznie zakochałam się w twórczości pani Sawickiej, a moja miłość utwierdziła się jeszcze bardziej przy „France w obcym domu”.
Tom pierwszy ukazywał nam szczęśliwe życie Oleńki, córki polskiego szlachcica, dorastającej w rodowym majątku. Dziewczyna, wywodząca się z uprzywilejowanej warstwy...
Ta książka wpadła mi w ręce dość przypadkowo. Byłam w Biedronce i na wyprzedaży, wśród wielu innych pozycji po 9,99 zł w oczy rzuciła się mi niezwykle interesująca okładka. Zdjęcie w sepii, przedstawiające kadr z dawnych czasów z bardzo wyraźnym akcentem kolorystycznym w postaci czerwonego stroju dziewczyny stojącej na pierwszym planie. Ten czerwony element przyciąga uwagę, sprawia, że mimowolnie sięga się po książkę. Sama zapowiedź również umieszczona na okładce „Okupowana Polska. Wojenna miłość. Rodzinna tajemnica” sformułowana w sposób prosty ale zarazem wyrazisty jest pewnego rodzaju kluczem do naszej podświadomości. Kluczem otwierającym drzwi do zaciekawienia. Ktoś bardzo dobrze zdał egzamin z marketingu.
Przejdźmy jednak do zawartości. Otóż ta 460 stronicowa książka, to niezwykła podróż w czasie. Losy bohaterów poznajemy za pośrednictwem i oczami dwóch kobiet. Jedna z nich Alina urodziła się przed drugą wojną światową i początek okupacji przekreśla jej uporządkowane życie. Stojąc u progu dorosłości, przeżywając swoją pierwszą miłość, nagle staje twarzą w twarz z okrucieństwami, jakie niesie wojna. Sąsiedzi, ludzie tak bliscy i znani, nagle ukazują swoje prawdziwe oblicza. Niespokojne czasy sprawiają, że wola przetrwania wyzwala w niektórych złe instynkty. Większość z mieszkańców Trzebini to jednak prawi, szlachetni ludzie, którzy są w stanie zaryzykować wszystko, by nieść pomoc.
Druga z bohaterek Alice to młoda kobieta żyjąca w czasach współczesnych, która rezygnując w własnej kariery poświęca się prowadzeniu domu i opiece nad chorym synem. Codzienna walka z przeciwnościami losu powoduje, że jest trochę zgorzkniała i coraz częściej ma żal do męża. Czuje się osamotniona w swojej walce o w miarę normalne życie dla dziecka.
Co łączy Alce i Alinę? Powoli, śledząc losy obu tych kobiet, odkrywamy prawdę. Przez większą część książki byłam pewna, że znam odpowiedź na najważniejsze pytanie, tym bardziej zaskoczyło mnie rozwiązanie, jakie zastosowała autorka. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się tego i prawdę mówiąc bardzo to mną wstrząsnęło. Ta niby prosta i z pozoru przewidywalna historia okazuje się być głębsza i sprawia, że nasze emocje zostają wystawione na ciężką próbę.
W powieści Kelly Rimmer nie ma dosadnych opisów wojny, chociaż jej okrucieństwo jest bardzo widoczne. Staje się ono czymś zupełnie zwykłym w życiu Aliny, tak samo jak popiół unoszony z kominów pobliskiego Oświęcimia. Opis egzekucji burmistrza i ojca Tomasza, a także zabicie żony i dopiero co urodzonej córeczki Saula również nie są jakoś przesadnie wyolbrzymione. Jednak to właśnie ta oszczędność w przedstawianiu takich obrazów sprawia, że historia zapada jeszcze mocnej w nasze serca i umysły. Po prostu zaczynamy rozumieć, że czas wojny sprawił, iż świat wartości uległ swoistemu wywróceniu do góry nogami. Żyjąc wśród wszechobecnego strachu, niepewni swych losów, ludzie śmierć traktowali w innych kategoriach. Stała się ona po prostu częścią ich codzienności.
Tę książkę trzeba przeczytać. Jest piękna i bardzo wartościowa. Ukazuje piękno miłości i nie chodzi tylko o miłość kobiety do mężczyzny, ale miłość do drugiego człowieka. Bo czyż może być coś bardziej pięknego i wzniosłego, niż oddać swoje życie w zamian za życie innych ludzi?
Ta książka wpadła mi w ręce dość przypadkowo. Byłam w Biedronce i na wyprzedaży, wśród wielu innych pozycji po 9,99 zł w oczy rzuciła się mi niezwykle interesująca okładka. Zdjęcie w sepii, przedstawiające kadr z dawnych czasów z bardzo wyraźnym akcentem kolorystycznym w postaci czerwonego stroju dziewczyny stojącej na pierwszym planie. Ten czerwony element przyciąga uwagę,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Będąc dzieckiem z prawdziwym przejęciem oglądałam emitowany podczas wakacji serial pod tym samym tytułem. Och, jakże pasjonowałam się przygodami Poldka i Dudusia! Marzyłam, aby też wybrać się w taką podróż. Właściwie co wakacje, telewizja powtarzała serial, a ja z taką samą przyjemnością ponawiałam moją przygodę z tymi dwoma łobuziakami.
Nie muszę chyba dodawać, że zachęcona filmową wersją sięgnęłam i po książkę. Miałam dziesięć lat, gdy dostałam ją od rodziców i z wypiekami na twarzy zabrałam się za czytanie. To był wspaniały czas. Wersja książkowa różni się od serialu wieloma szczegółami chociażby samą miejscowością, z której bohaterowie rozpoczynają swoją przygodę - w serialu jest to Kraków, w powieści Warszawa.
„Podróż za jeden uśmiech” przeczytałam wielokrotnie - widać zresztą na zdjęciu, że książka, która jest w moim posiadaniu już prawie od czterdziestu lat, dużo przeszła. Zabierałam ją ze sobą na wakacje, czytałam w domu i w podróży. Za każdym razem bawiłam się doskonale i nigdy nie czułam się znudzona.
Nawet teraz, gdy po kilkunastoletniej przerwie ponownie sięgnęłam po tę lekturę (tym razem czytałam ją na głos, razem z młodszą córką) „Podróż za jeden uśmiech nie straciła nic w moich oczach. Dodam jeszcze, że Karolcia, tak samo jak ja przed laty, uległa czarowi pióra Adama Bahdaja. Z całym przekonaniem orzekła, że to jej najulubieńsza książka.
Cóż takiego jest w tej powieści, której premiera miała miejsce w sześćdziesiątym czwartym roku, a opisującej świat tak odmienny od tego, w którym obecnie żyjemy?
Myślę, że to niesamowite poczucie humoru przewijające się przez wszystkie strony książki oraz wyraziści, sympatyczni bohaterowie sprawiają, iż ta historia staje się ponadczasowa. Nie można się przy niej nudzić. Zabawne perypetie dwójki nastolatków, którzy przez niespodziewany zbieg okoliczności, zamiast wyruszyć pociągiem w podróż nad morze, gdzie czekają na nich stęsknione mamusie, rozpoczynają przygodę życia i decyduje się pociąg zastąpić autostopem. Wraz z nimi poznajemy Polskę, a dzięki pięknym, obrazowym opisom, możemy wyobrazić sobie wszystkie miejsca, które odwiedził Poldek z Dudusiem. Dodatkowo autor sprytnie przemycił ciekawostki historyczne dotyczące tych miejsc, wkładając w usta Dudusia informacje dostępne w przewodnikach turystycznych.
Tak jak wspomniałam, od daty premiery książki minęło wiele lat i sporo się zmieniło. Nie ma książeczek autostopowych, zresztą sam autostop też nie odgrywa już takiej roli - większość ludzi dysponuje własnymi samochodami. Pobudowano autostrady, które skracają czas podróży. Lokomotywy spalinowe zastąpiono szybkimi, elektrycznymi pociągami. Zmieniła się moda, słownictwo, jak i mentalność ludzi. Dziś ciocia Kabała nie przylałaby Dudusiowi zerwaną gałęzią, gdyż dzieci bić nie wolno. Ojciec jednego z bohaterów nie otrzymałby Złotego Krzyża Zasługi za budowę kombinatu w Płocku, ponieważ efekty pracy nie są nagradzane odznaczeniami. Duduś jadąc w podróż nie brałby sterty zaadresowanych kartek pocztowych, tylko smartfona i laptopa, aby być w kontakcie z bliskimi. Zmienili się również sami nastolatkowie. Większość z obecnych czternastolatków siedzi z nosem w ekranie telefonu i nie potrafi dostrzec piękna otaczającego ich świata.
A jednak „Podróż za jeden uśmiech” nadal przyciąga czytelników. Jest trochę egzotyczna, mówi o czymś, co nie jest znane współczesnej młodzieży, ale jednocześnie o czymś, co przecież jest inne i takie niezwykłe. Ja odnalazłam w niej wspomnienie dzieciństwa i tęsknotę za minionym czasem, który kojarzył się mi z beztroską. Moja córka zaś czytając historię Poldka i Dudusia przede wszystkim dobrze się bawiła, o czym świadczą jej wybuchy śmiechu podczas lektury i prośby „Mamusiu, jeszcze jeden rozdział”.
Z czystym sumieniem polecam tę książkę. Osoby, które mają tyle lat, co ja, znajdą w niej wspomnienie dzieciństwa, młodsi czytelnicy zaś przekonają się, jak kiedyś wyglądało życie nastolatków i że bez smartfonów i laptopów też mogło być całkiem fajnie. A może nawet fajniej niż teraz?
Będąc dzieckiem z prawdziwym przejęciem oglądałam emitowany podczas wakacji serial pod tym samym tytułem. Och, jakże pasjonowałam się przygodami Poldka i Dudusia! Marzyłam, aby też wybrać się w taką podróż. Właściwie co wakacje, telewizja powtarzała serial, a ja z taką samą przyjemnością ponawiałam moją przygodę z tymi dwoma łobuziakami.
Nie muszę chyba dodawać, że...
W zeszłym roku miałam przyjemność przeczytać debiutancką powieść Łukasza Szustera pt. „Splątani”. Autor oczarował mnie stworzoną przez siebie historią, wciągając w świat Borsztajna, Zuzy, Filipa i naprawdę upiornego rodzeństwa Kutzów. Po zakończeniu pierwszego tomu z niecierpliwością wyczekiwałam kontynuacji, tym bardziej, że zapowiedź pojawiająca się w końcówce, brzmiała bardzo intrygująco. I oto doczekałam się. 23 marca premierę miał tom drugi zatytułowany „Upiorni”. Jestem już po lekturze i muszę Wam powiedzieć, że jeśli „Splątani” wywołali we mnie fale emocji, tak druga część zmiażdżyła mnie totalnie. Przygotujcie się na ostrą jazdę bez trzymanki.
Akcja „Upiornych” zaczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach, które poznaliśmy w poprzednim tomie. Życie na pozór wróciło do normy. Wilhelm Borsztajn nadal pracuje w policji, Zuza i Filip trenują swoje zdolności. Jednak nie liczcie na sielskość. O nie! Ten spokój jest tylko pozorny. Oto w szpitalu, po kilku latach spędzonych w śpiączce, budzi się pewien pacjent. Dodam tylko, że jest to naprawdę efektowne przebudzenie i aż żal mi tych biednych salowych...
Fabuła „Upiornych” opiera się na dwóch filarach. Jednym z nich jest zemsta, która kieruje poczynaniami Kremera, drugim bliżej nieokreślone zagrożenie, które wisi nad całym światem, a zapobiec mu mogą tylko badania prowadzone w kopułach (właściwie zdolności osób biorących w nich udział).
Książka jest pełna dynamicznych zwrotów akcji. Autor nie stroni od mocnych opisów. Muszę przyznać, że ich plastyczność sprawiała, iż dokładnie wyobrażałam sobie każdą scenę. Do tej pory niemalże słyszę odgłos rozdeptywanej gałki ocznej.
W powieści, oprócz znanych nam już bohaterów, pojawia się nowa postać, która sporo namiesza. Tajemniczy mężczyzna nie powstrzyma się przed niczym, często łamiąc zasady i normy moralne. Jego postępowanie generuje pytanie, czy naprawdę cel uświęca środki.
Zakończenie książki ponownie wbiło mnie w fotel. Wizja alternatynwnej rzeczywistości, wykreowana przez autora, wpasowuje się w moje osobiste przekonania, że wszystko co się dzieje dookoła nas, jest spójną całością. Przestawienie jednego z elementów może zaburzyć harmonię i zmienić obraz. Czasem musi wydarzyć się coś złego, aby zapobiec czemuś jeszcze gorszemu. Zdecydowanie cieszę się, że w naszym świecie nie doszło do takiej ingerencji, jaka miała miejsce w „Upiornych”.
Łukaszu, gratuluję kolejnej rewelacyjnej powieści. To mocna książka, która stanowi rewelacyjny materiał na scenariusz dobrego thrillera. Może warto zainteresować nią Netfilx?
W zeszłym roku miałam przyjemność przeczytać debiutancką powieść Łukasza Szustera pt. „Splątani”. Autor oczarował mnie stworzoną przez siebie historią, wciągając w świat Borsztajna, Zuzy, Filipa i naprawdę upiornego rodzeństwa Kutzów. Po zakończeniu pierwszego tomu z niecierpliwością wyczekiwałam kontynuacji, tym bardziej, że zapowiedź pojawiająca się w końcówce, brzmiała...
więcej Pokaż mimo to