Twórczość pani Niny miałam przyjemność poznać poprzez serię "Ostatnia spowiedź", która urzekła mnie stylem, w jaki została napisana, i niesamowicie wzruszającą historią. Po kilku latach w końcu w swoje ręce dostałam kolejne dzieło tej autorki, tym razem w bardziej… dojrzalszym klimacie oraz w pięknej oprawie wizualnej. Czy powieść "LOVE Line" dotrzymało poziomem "Ostatniej spowiedzi"?
Główna bohaterka, Bethany McCallum jest dziennikarką popularnego magazynu dla kobiet, która otrzymuje zlecenie napisania artykułu mającego na celu zdradzenie, jak naprawdę działają zawodowi podrywacze i że nie zawsze funkcjonują oni zgodnie z zasadami. Dzięki temu poznała Matthew Hansena – mężczyznę, który swój sukces zawdzięcza znanej audycji radiowej LOVE Line doradzającej kobietom w sprawach sercowych i relacjach damsko-męskich. Beth chciała jedynie zdobyć od niego informacje, lecz nie spodziewała się, że oprócz informacji zdobędzie też coś więcej…
(...)
Powieść ta urzekła mnie głównie pod względem stylu, w jakim została napisana. Bogactwo słów, dokładność opisów, naturalność dialogów, lekkość – idealny zestaw, aby rozkochać w sobie czytelnika. Już przy "Ostatniej spowiedzi" chwaliłam niesamowity warsztat autorski, którego pani Ninie niejedna osoba mogłaby pozazdrościć, i tutaj również nie zawiodła. To jest bardzo istotny element wyróżniający jej książki. Gdyby ktoś poprosił mnie o pozycję napisaną w nietuzinkowy sposób, która wciągnie odbiorcę w swój świat bez reszty, bez zastanowienia poleciłabym właśnie "LOVE Line".
Bohaterowie z biegiem trwania historii zostali poddani różnym analizom, ich otoczenie również. Odbierałam wrażenie, że wszystko było rozkładane na czynniki pierwsze, dokładnie opisywane, wręcz skanowane przez czujny wzrok autorki. Czy to zaliczyłam do plusów, jak poprzednie wymienione przeze mnie aspekty, które zawiera książka? No nie do końca. Mówi się, że „co za dużo, to niezdrowo”. Zauważyłam, że wiele pisarzy ma problem ze znalezieniem złotego środka, tutaj sytuacja wyglądała bardzo podobnie. Pani Nina ciut przesadziła z ilością opisów, których było w tej pozycji aż nazbyt dużo. Akcja momentami traciła swój dynamizm i nudziła. Przez pierwszą połowę ledwo przebrnęłam, bo miałam wrażenie, że już nic ciekawego się nie wydarzy, że to jest wszystko, co autorka chce nam, czytelnikom, w tej książce przekazać. Za bardzo uwaga skupiała się na tych wątkach bardziej psychologicznych, niż na rozwoju i tempie fabuły. Oprócz tego czytanie utrudniła masa tak zwanych „zapychaczy”, czyli zbędnych dodatków w postaci zwyczajnych czynności wykonywanych przez bohaterów. Gdyby tak większość z nich usunąć, przebrnięcie przez całość byłoby znacznie łatwiejsze, przyjemniejsze i przede wszystkim – nie byłoby męczące.
"LOVE Line" to książka z pewnością niezwykła wśród innych z tego samego gatunku, czy to autorów zagranicznych czy polskich. Hipnotyzująca, wciągająca w przedstawiony nam świat, pełna wzlotów i upadków głównych bohaterów oraz opowiadająca o miłości wbrew wszelkim przeciwnościom losu. Po zwalającej z nóg końcówce zdecydowanie sięgnę po drugi tom, który, swoją drogą, wychodzi już niedługo.
Twórczość pani Niny miałam przyjemność poznać poprzez serię "Ostatnia spowiedź", która urzekła mnie stylem, w jaki została napisana, i niesamowicie wzruszającą historią. Po kilku latach w końcu w swoje ręce dostałam kolejne dzieło tej autorki, tym razem w bardziej… dojrzalszym klimacie oraz w pięknej oprawie wizualnej. Czy powieść "LOVE Line" dotrzymało poziomem...
Twórczość pani Niny miałam przyjemność poznać poprzez serię "Ostatnia spowiedź", która urzekła mnie stylem, w jaki została napisana, i niesamowicie wzruszającą historią. Po kilku latach w końcu w swoje ręce dostałam kolejne dzieło tej autorki, tym razem w bardziej… dojrzalszym klimacie oraz w pięknej oprawie wizualnej. Czy powieść "LOVE Line" dotrzymało poziomem "Ostatniej spowiedzi"?
Główna bohaterka, Bethany McCallum jest dziennikarką popularnego magazynu dla kobiet, która otrzymuje zlecenie napisania artykułu mającego na celu zdradzenie, jak naprawdę działają zawodowi podrywacze i że nie zawsze funkcjonują oni zgodnie z zasadami. Dzięki temu poznała Matthew Hansena – mężczyznę, który swój sukces zawdzięcza znanej audycji radiowej LOVE Line doradzającej kobietom w sprawach sercowych i relacjach damsko-męskich. Beth chciała jedynie zdobyć od niego informacje, lecz nie spodziewała się, że oprócz informacji zdobędzie też coś więcej…
(...)
Powieść ta urzekła mnie głównie pod względem stylu, w jakim została napisana. Bogactwo słów, dokładność opisów, naturalność dialogów, lekkość – idealny zestaw, aby rozkochać w sobie czytelnika. Już przy "Ostatniej spowiedzi" chwaliłam niesamowity warsztat autorski, którego pani Ninie niejedna osoba mogłaby pozazdrościć, i tutaj również nie zawiodła. To jest bardzo istotny element wyróżniający jej książki. Gdyby ktoś poprosił mnie o pozycję napisaną w nietuzinkowy sposób, która wciągnie odbiorcę w swój świat bez reszty, bez zastanowienia poleciłabym właśnie "LOVE Line".
Bohaterowie z biegiem trwania historii zostali poddani różnym analizom, ich otoczenie również. Odbierałam wrażenie, że wszystko było rozkładane na czynniki pierwsze, dokładnie opisywane, wręcz skanowane przez czujny wzrok autorki. Czy to zaliczyłam do plusów, jak poprzednie wymienione przeze mnie aspekty, które zawiera książka? No nie do końca. Mówi się, że „co za dużo, to niezdrowo”. Zauważyłam, że wiele pisarzy ma problem ze znalezieniem złotego środka, tutaj sytuacja wyglądała bardzo podobnie. Pani Nina ciut przesadziła z ilością opisów, których było w tej pozycji aż nazbyt dużo. Akcja momentami traciła swój dynamizm i nudziła. Przez pierwszą połowę ledwo przebrnęłam, bo miałam wrażenie, że już nic ciekawego się nie wydarzy, że to jest wszystko, co autorka chce nam, czytelnikom, w tej książce przekazać. Za bardzo uwaga skupiała się na tych wątkach bardziej psychologicznych, niż na rozwoju i tempie fabuły. Oprócz tego czytanie utrudniła masa tak zwanych „zapychaczy”, czyli zbędnych dodatków w postaci zwyczajnych czynności wykonywanych przez bohaterów. Gdyby tak większość z nich usunąć, przebrnięcie przez całość byłoby znacznie łatwiejsze, przyjemniejsze i przede wszystkim – nie byłoby męczące.
"LOVE Line" to książka z pewnością niezwykła wśród innych z tego samego gatunku, czy to autorów zagranicznych czy polskich. Hipnotyzująca, wciągająca w przedstawiony nam świat, pełna wzlotów i upadków głównych bohaterów oraz opowiadająca o miłości wbrew wszelkim przeciwnościom losu. Po zwalającej z nóg końcówce zdecydowanie sięgnę po drugi tom, który, swoją drogą, wychodzi już niedługo.
Twórczość pani Niny miałam przyjemność poznać poprzez serię "Ostatnia spowiedź", która urzekła mnie stylem, w jaki została napisana, i niesamowicie wzruszającą historią. Po kilku latach w końcu w swoje ręce dostałam kolejne dzieło tej autorki, tym razem w bardziej… dojrzalszym klimacie oraz w pięknej oprawie wizualnej. Czy powieść "LOVE Line" dotrzymało poziomem...
więcej Pokaż mimo to