rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Królikula przedstawia: Kicająca groza Deborah Howe, James Howe
Ocena 7,7
Królikula prze... Deborah Howe, James...

Na półkach:

Uważam też, że napisanie dobrej książki dla dzieci jest równie trudne o ile nie trudniejsze niż pisanie dla starszych czytelników💪
.
Książka o której dziś piszę to historia, która w równym stopniu spodobały się młodszej mnie co oczarowała starszą wersję 😉❤🐰🦇
.
"Królikula" to opowieść psa Harolda, o rodzinie Moore, która na seansie Draculi znalazła w kinie pudełko z puszystym królikiem. I chodź dzieci są zachwycone nowym członkiem rodziny to Czesław,  kot który nocami czyta powieści Poe'go 😸od razu zauważa dziwnie długie kły królika, czy fakt, że przesypia całe dnie. W dodatku w domu pojawia się plaga wyssanych z soków białych warzyw 😱🦇🐰 wraz z Haroldem zaczynają swoje przezabawne dochodzenie, które ma pokazać krwiożercze zapędy Królikuli🦇
.
Książka z jednej strony zwraca uwagę na to jak każdy z lokatorów w różny sposób radzi sobie z pojawieniem się nowego członka rodziny.
.
Z drugiej strony przekazuje bardzo ważną i wciąż aktualną prawdę- jak krzywdzące mogą być stereotypy. Bo choć naszym bohaterom wydawało się, że bronią jedynie swojej rodziny,to jednak warto było najpierw poznać Krolikulę,zamiast od razu z nim walczyć. Nasz królik co prawda ma kły i wypija życiodajne soki z warzyw lecz po bliższym poznaniu okazał się cudownym przyjacielem❤
.
Młodsza ja pokochałaby tę historię, bohaterów i humor. 
Starsza ja widzi jak ciągle aktualne i ważne tematy porusza ta niepozorna historia i przy okazji świetnie się bawiłam❤🐰🦇

Uważam też, że napisanie dobrej książki dla dzieci jest równie trudne o ile nie trudniejsze niż pisanie dla starszych czytelników💪
.
Książka o której dziś piszę to historia, która w równym stopniu spodobały się młodszej mnie co oczarowała starszą wersję 😉❤🐰🦇
.
"Królikula" to opowieść psa Harolda, o rodzinie Moore, która na seansie Draculi znalazła w kinie pudełko z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że mam nie lada problem z oceną tej książki. Po pierwsze nie dajcie zwieść się okładce, jeśli liczycie na uroczy retelling Małej Syrenki w disneyowskim wydaniu, to możecie srogo się przeliczyć. Ostrzegam, że nie jest to też lektura dla najmłodszych czytelników. Fabuła za to nie zaskoczy nikogo kto zna oryginalną wersję baśni Andersena, bo to właśnie na niej, dużo mroczniejszej, smutniejszej i pozbawionej szczęśliwego zakończenia, w dużej mierze autorka opiera fabułę swojej książki.
I muszę przyznać, że to było dla mnie najmocniejszym punktem powieści, po pierwszej połowie książki, która była nieco nużąca, druga oferuje nam przepyszną tragiczną opowieść z nutką grozy, i to takiej grozy którą lubię najbardziej, tej która mieszka głęboko w człowieku i doprowadza do szaleństwa. Biorąc się za czytanie "Pod Taflą" musicie być również przygotowani na to, że niemal każda męska postać to samiec alfa, szowinista, nieudacznik lub zwyrodnialec innej maści. I tu miałam mały problem z odbiorem tej powieści, bo o ile rozumiem, że w baśniach postacie często są podkoloryzowane, aby uwydatnić ich cechy o tyle uważam, że mężczyźni zostali potraktowani nieco zbyt szablonowo. Tego zgrzytu w "feministycznym" przekazie dopełniał mi fakt, że w pewnym momencie kobiety zmieniają się w takich samych predatorów jak uprzednio znienawidzeni przez nich mężczyźni, i cóż ja z bólem przyznaje, że nie na tym polega feminizm.
Podobały mi się za to wątki, które autorka sama wprowadziła do powieści , historia matki Małej Syrenki, czy Wiedźmy Morskiej świetnie dopełniały fabułę i dodały jej nowej świeżości.
"Pod Taflą" porusza bardzo wiele ważnych tematów związanych z problemami kobiet w świecie rządzonym przez mężczyzn, o przedmiotowym i powierzchownym traktowaniu, wykorzystywaniu , molestowaniu, znęcaniu się, przemocy, o tym jak często kobiety muszą pracować dwa razy ciężej, aby być zauważoną. To historia o walce o swój głos, o wolność i równość, i choć nie zgadzam się, ze wszystkimi argumentami jakimi posłużyła się autorka, to i tak oceniam powieść wysoko i zachęcam do czytania. Bo zmusza do myślenia, do zastanowienia się, bo motywuje i pokazuje, że nikt nie ma prawa zabierać nam głosu!

https://ksiazkaibestia.blogspot.com/2019/08/pod-tafla-louise-oneill.html

Muszę przyznać, że mam nie lada problem z oceną tej książki. Po pierwsze nie dajcie zwieść się okładce, jeśli liczycie na uroczy retelling Małej Syrenki w disneyowskim wydaniu, to możecie srogo się przeliczyć. Ostrzegam, że nie jest to też lektura dla najmłodszych czytelników. Fabuła za to nie zaskoczy nikogo kto zna oryginalną wersję baśni Andersena, bo to właśnie na niej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"...nie ulega wątpliwości, że diabeł zawsze nam towarzyszy. Jakaś cząstka jego istoty żyje w nas wszystkich, podobnie jak rzecz się ma z istotą Boga."
.
Czy ktoś z Was wiedział, że rewelacyjny film z Alem Pachino i Keanu Reevsem ma swój literacki pierwowzór? Ja przyznaję, że nie miałam o tym pojęcia. Czy zatem powieść jest w stanie dorównać wysoko postawionej przez filmową produkcję poprzeczce?
.
Fabuła nie zaskakuje nas niczym nowym, Kevin Taylor młody prawnik, dostaję niezwykle lukratywną propozycję pracy w kancelarii Johna Miltona. Jego nowy otwiera przed nim świat pełen bogactwa, a oczekuje w zamian obrony klientów w których niewinność wątpi każdy. Czyż jednak nie na tym polega praca adwokata? W dodatku szef traktuje swoich współpracowników jak rodzinę, jednak z każdym dniem Kevin odkrywa coraz bardziej niepokojące rzeczy, które mają wiele wspólnego z Johnem Miltonem.
.
Fabuła jest prosta i dość przewidywalna, nie doświadczamy tu również porywającej akcji. Czy zatem warto czytać "Adwokata diabła "? Zdecydowanie TAK! Powieść ta stoi bohaterami, diabelnie dobrą atmosferą i całą masą metafor i odniesień w których odnalezieniu pomoże nam rewelacyjne posłowie Wiesława Kota. Zmusza do refleksji i stawia przed nami jakże aktualne pytanie - czy zło to dzieło diabła? Czy może tkwi w każdym z nas i to od nas zależy czy damy mu rządzić.
Zwrócić muszę uwagę na piękne wydanie i ilustracje Krzysztofa Wrońskiego, które nadają całej lekturze niepowtarzalnego klimatu. @wydawnictwo_vesper to kawał świetnej wydawniczej roboty!
.
Jeśli więc szukacie wartkiej akcji czy skomplikowanej fabuły to nie powieść dla Was. Jeśli za to szukacie powieści, która stoi świetną relacją między bohaterami, bogatą metaforyka, klimatem budzącym grozę i odwieczną walkę dobra ze złem. Polecam! Piekielnie dobra czytelnicza uczta.

"...nie ulega wątpliwości, że diabeł zawsze nam towarzyszy. Jakaś cząstka jego istoty żyje w nas wszystkich, podobnie jak rzecz się ma z istotą Boga."
.
Czy ktoś z Was wiedział, że rewelacyjny film z Alem Pachino i Keanu Reevsem ma swój literacki pierwowzór? Ja przyznaję, że nie miałam o tym pojęcia. Czy zatem powieść jest w stanie dorównać wysoko postawionej przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Shaun prowadzi sklep z używanymi książkami w małym szkockim miasteczku, które znane jest między innymi z festiwalu książki czy tego, że w Wigtown można wynająć pokój nad antykwariatem i wcielić się w rolę właściciela sklepu ❤️
.
Książkę polecam każdemu miłośnikowi książek, który chciałby dowiedzieć się jak naprawdę wygląda prowadzenie biznesu z używanymi książkami. Shaun dzieli się swoimi doświadczeniami, prowadzi osobliwy dziennik przedziwnych klientów odwiedzających jego sklep, a robi to z sporą dozą humoru i ironii.
.
Podczas lektury wybuchałam śmiechem, zrobiłam niezłą listę książek do przeczytania, dowiedziałam się całej masy faktów o autorach, książkach i wydawnictwach oraz polubiłam Shauna, kota Kapitana i klimat Wigtown.

Shaun prowadzi sklep z używanymi książkami w małym szkockim miasteczku, które znane jest między innymi z festiwalu książki czy tego, że w Wigtown można wynająć pokój nad antykwariatem i wcielić się w rolę właściciela sklepu ❤️
.
Książkę polecam każdemu miłośnikowi książek, który chciałby dowiedzieć się jak naprawdę wygląda prowadzenie biznesu z używanymi książkami. Shaun...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno, żadna powieść nie zaskoczyła mnie tak pozytywnie. Powiedziałabym wręcz, że za pierwsze kilka rozdziałów ma u mnie 10/10. Wszystko to za sprawą głównej bohaterki, która zdobyła moje serce, ale i dojrzałości historii opowiedzianej w tej powieści.
"Gioia Spada jest osobą, która gdy znajdzie ciekawą książkę , nie pochłania jej na raz, a zaczyna czytać ją wolniej w obawie, że za szybko się skończy. (...)Gioia Spada tak , to prawda, jest osobą, która prawie nigdy nie rozmawia z ludźmi, w szczególności z rówieśnikami, i to nie dlatego, że ich nienawidzi, albo uważa się za lepszą od nich, jak wszyscy myślą, ale dlatego, że wie, iż każdego z nich stać na coś więcej, a na co dzień pokazują tylko swoje słabe kopie, podróbki, które wysyłają do szkoły, pracy, na imprezę, podczas gdy te autentyczne wersje zostają w domach, dobrze zamknięte i u kryte w pokojach, w strachu, że ktoś je zobaczy. Gioia Spada jest osobą, która gdyby tylko zobaczyła jedną, chociażby jedną osobę, która nie pokazuje światu kopii siebie, nie zastanawiałaby się ani chwili, by przykleić się do tej osoby niczym mucha do lepu. A to dlatego, że Gioia Spada jest osobą, która każdemu powie, że nienawidzi ludzi, że najchętniej zamieszkałaby na bezludnej wyspie, ale ona sama wie, że tak naprawdę kocha ludzi, kocha tłum, obserwuje go, uczy się go zawsze.
Ona nie nienawidzi ludzi, nienawidzi kłamstwa: zabawne, że ludzi i kłamstwa zazwyczaj są nierozłączni.
Nikt tego nie wie, ale to dziewczyna, która zapytana w podstawówce, co chciałaby robić, jak będzie duża, odpowiadała niezmiennie tak samo: "Uszczęśliwiać ludzi"

Jak nie kochać Gioii? Ja odnalazłam w niej cząstkę siebie. Nie widzę sensu przybliżać fabuły, napiszę jedynie, że tę książkę będę polecać wszystkim wkoło. Choć to powieść skierowana głównie do młodzieży to jest niesamowicie uniwersalna. Pokazała mi nowe oblicza miłości, w subtelny i niezwykle ciekawy sposób pokazuje nasze społeczeństwo i codzienną walkę niezwykle wrażliwej osoby o bycie sobą. To opowieść o trudnych relacjach z rodzicami, o krótkowzroczności dorosłych i ich konsekwencjach. Nie powiedziałabym, że to książka lekka i łatwa, to powieść mądra, dojrzała i przy okazji świetnie napisana i przetłumaczona. Polecam z całego serca!

Dawno, żadna powieść nie zaskoczyła mnie tak pozytywnie. Powiedziałabym wręcz, że za pierwsze kilka rozdziałów ma u mnie 10/10. Wszystko to za sprawą głównej bohaterki, która zdobyła moje serce, ale i dojrzałości historii opowiedzianej w tej powieści.
"Gioia Spada jest osobą, która gdy znajdzie ciekawą książkę , nie pochłania jej na raz, a zaczyna czytać ją wolniej w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Monstressa. Tom Pierwszy - Przebudzenie Marjorie M. Liu, Sana Takeda
Ocena 7,5
Monstressa. To... Marjorie M. Liu, Sa...

Na półkach:

To zdecydowanie najlepszy komiks jaki miałam w rękach. Kreska jest genialna, przy sporej części obrazów zatrzymywałam się po to by je podziwiać i nie przegapić żadnego z szczegółów. Jednak komiks stoi nie tylko kreską, ale i fabułą, jak jest z tą drugą? Tom 1 to wprowadzenie do świata i autorki zrobiły to w sposób nienachalny, dowiadujemy się dokładnie tyle ile potrzebujemy aby zrozumieć zasady świata, jednocześnie mając świadomość, że wiele tajemnic pozostaje jeszcze do odkrycia. Jest dużo akcji,jest brutalnie, jest mrok i tajemnice, a wszystko to okraszone rewelacyjnymi bohaterami i odrobiną humoru. Nie mogę się doczekać kiedy dorwę drugi tom.

To zdecydowanie najlepszy komiks jaki miałam w rękach. Kreska jest genialna, przy sporej części obrazów zatrzymywałam się po to by je podziwiać i nie przegapić żadnego z szczegółów. Jednak komiks stoi nie tylko kreską, ale i fabułą, jak jest z tą drugą? Tom 1 to wprowadzenie do świata i autorki zrobiły to w sposób nienachalny, dowiadujemy się dokładnie tyle ile potrzebujemy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Eliot i Victor to dwójka niezwykle inteligentnych młodych przyjaciół. Choć mam wrażenie, że ja nieco inaczej rozumiem słowo przyjaciel 😉Tę dwójkę łączy dziwna mieszanina adoracji, fascynacji i zazdrości, która jest przyczyną ciągłej rywalizacji. Kiedy więc podczas badań nad instnieniem i pochodzeniem ludzi PonadPrzeciętnych Eli odkrywa potencjalną przyczynę skąd biorą się wyjątkowe umiejętności, Victor nie waha się przed niczym byle zaszczyt za to odkrycie nie przypadł w całości przyjacielowi. Doprowadza to do tragedii, Victor trafia do więzienia i od teraz jego jedynym celem jest zemsta na byłym przyjacielu.
.
Przyznam, że spodziewałam się bardziej młodzieżowej książki, tymczasem było to miłe zaskoczenie bo, powieść Schwab ani nie była o młodzieży, ani nie powielała schematów powieści YA. To przepyszna mieszanka pełna postaci o wątpliwych zasadach moralnych, które ciężko polubić co jednak nie przeszkadza pochłaniać ich nikczemnych przygód w zawrotnym tempie. .
To co ogromnie mi się podobało to niezwykły język Schwab, ta kobieta potrafi napisać całą stronę o bohaterze wchodzącym na uczelnie tak, że autentycznie czułam, iż jestem tuż obok. A jest coś zdecydowanie niepokojącego i ekscytującego w obserwacji kolejnych poczynań mało bohaterskich superbohaterów 😉
.
Akcja powieści nie gna jak szalona, za to rozwój postaci ich motywacje, zmiany i zachowanie to coś co sprawiło mi ogromną przyjemność podczas czytania ❤️
.
Czy polecam ? Tak! Myślę, że spodoba się fanom komiksów, w których super moce otrzymują nikczemne postacie.

Eliot i Victor to dwójka niezwykle inteligentnych młodych przyjaciół. Choć mam wrażenie, że ja nieco inaczej rozumiem słowo przyjaciel 😉Tę dwójkę łączy dziwna mieszanina adoracji, fascynacji i zazdrości, która jest przyczyną ciągłej rywalizacji. Kiedy więc podczas badań nad instnieniem i pochodzeniem ludzi PonadPrzeciętnych Eli odkrywa potencjalną przyczynę skąd biorą się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kocham tę książkę, piękna, prosta i trafiająca w punkt! Mam ochotę nosić ją cały czas w torebce, żeby przypominać sobie i innym, że każdy z nas jest czasem cebulą, jajkiem lub jeżem ;) Genialne!

Kocham tę książkę, piękna, prosta i trafiająca w punkt! Mam ochotę nosić ją cały czas w torebce, żeby przypominać sobie i innym, że każdy z nas jest czasem cebulą, jajkiem lub jeżem ;) Genialne!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Co powiecie na podróż do dekadenckiego Paryża pełnego blichtru, tajemnych zakonów i śmiertelnie niebezpiecznych mocy. Za towarzyszów mając grupę niebanalnych postaci, przy których nie ma szans na nudę. Jestem niemal pewna, że czasem zapominałam oddychać czytając przygody Pozłacanych Wilków.💚
.
Streszczenie fabuły znajdziecie wszędzie, więc ja postaram się napisać Wam, dlaczego warto lub nie sięgnąć po książkę Roshani Chokshi
.-Bohaterowie! Zakochałam się w nich. To wachlarz tak różnych i ciekawych osób jak Laila indyjska tancerka-cukiernik dzierżąca mroczny sekret przeszłości, czy Zofia polska żydówka, która jest moją ukochaną postacią. Posiada coś na kształt zespołu Aspergera, jest aspołeczna, a cały świat widzi w liczbach i wzorach. Są jeszcze mężczyźni, botanik, historyk, ekscentryczny patriarcha zakonu i Severin ❤️ przywódca grupy, ale może starczy tych ochów i achów. Wspominałam już jak bardzo ich wszystkich kocham?😁
.
-Styl. Fabuła jest dość prosta.Jest przedmiot, który trzeba zdobyć, a każdy z członków grupy mógłby wiele zyskać na kradzieży. Wszyscy mają wyjątkowe zdolności, które pomogą grypie osiągnąć cel. Roshani Chokshi ma niezwykły talent do opisywania sytuacji tak plastycznie i szczegółowo, że miałam wrażenie, iż jestem tam razem z bohaterami. To była niezwykła przygoda! .
-YA, czyli schematy w nowym wydaniu. Ostatnio jestem bardzo krytyczna w stosunku do YA i wszystkich schematów. Autorka wykorzystała niektóre z nich, nie odgrzewając żadnych kotletów 💚 znajdziecie tu wątek romantyczny, nie nachalny, zbyt słodki czy przewidywalny, raczej boleśnie prawdziwy i smutny 💚jest nawet trójkąt miłosny, na które mam uczulenie, a jednak ten rozbił mi serce na kawałki. Takie YA mogę czytać ! .
-Super moce, super wynalazki i super wróg. Autorka sprytnie łączy i wplata znane nam historyczne miejsca, zdarzenia i bohaterów.A to wszystko otoczone jest wielką niebezpieczną tajemnica 😍
.
8/10
.
To u mnie to niezwykle szczodra ocena, polecam wszystkim, którzy lubią przygody, tajemnice i świetnych bohaterów. Może to nie intryga na miarę Dana Browna, ale kawał świetnej przygodowki!

Co powiecie na podróż do dekadenckiego Paryża pełnego blichtru, tajemnych zakonów i śmiertelnie niebezpiecznych mocy. Za towarzyszów mając grupę niebanalnych postaci, przy których nie ma szans na nudę. Jestem niemal pewna, że czasem zapominałam oddychać czytając przygody Pozłacanych Wilków.💚
.
Streszczenie fabuły znajdziecie wszędzie, więc ja postaram się napisać Wam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do czytania Marty Kisiel namawiać mnie nie trzeba. Jestem wierną fanką stylu, humoru i bohaterów. Dlatego po każdą nową powieść sięgam z przyjemnością i nie małym zaufaniem do autorki, że po raz kolejny spędzę czas z genialnymi fantastycznymi stworami maści wszelakiej przy okazji ćwicząc przeponę przy niekontrolowanych wybuchach śmiechu.
"Oczy uroczne" to kontynuacja losów Ody Kręciszewskiej, którą poznaliśmy dzięki opublikowanemu już wcześniej opowiadaniu "Szaławiła" i muszę przyznać, że już wtedy polubiłam się z bohaterką, która zaskarbiła sobie moją sympatię swoją wewnętrzną siłą i hardością ducha, takich bohaterek nam trzeba!
Cieszę się bardzo, że Marcie Kisiel udało się sięgnąć głębiej do słowiańskich mitów i legend, i wokół nich zgrabnie poprowadzić fabułę. Tym razem mamy nie tylko świetny humor i bohaterów, a również tajemnicę, której rozwiązanie może nie wymaga od nas zdolności detektywa z Baker Street, ale było miłym urozmaiceniem i wprowadziło jakże miłą nutkę grozy. W życiu Ody, która prywatnie jest Wiłą, zaś zawodowo lekarzem zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. Do przychodni trafia podejrzanie duża liczba osób z dziwnymi obrażeniami, sama bohaterka również zaczyna zauważać dziwne i alarmujące rzeczy w swoim otoczeniu jak i w samej sobie. Zaś jedyna osoba, która mogłaby by pomóc w poszukiwaniu odpowiedzi unika jej przy każdej okazji. Jak poradzi sobie z złowrogim czasem zimowego przesilenia, jakie niebezpieczeństwo zbliża się i powoduje zamęt wśród ludzi, oraz czy mały czort może zostać mistrzem browarnictwa- o tym wszystkim dowiecie się czytając najnowszą powieść Marty Kisiel. Ja po raz kolejny serdecznie polecam!

Do czytania Marty Kisiel namawiać mnie nie trzeba. Jestem wierną fanką stylu, humoru i bohaterów. Dlatego po każdą nową powieść sięgam z przyjemnością i nie małym zaufaniem do autorki, że po raz kolejny spędzę czas z genialnymi fantastycznymi stworami maści wszelakiej przy okazji ćwicząc przeponę przy niekontrolowanych wybuchach śmiechu.
"Oczy uroczne" to kontynuacja losów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wyniki badań Jacka zdają się jasno wskazywać na tak zwanego glejaka; jest to rodzaj guza mózgu" to słowa; których żaden rodzic nigdy nie powinien usłyszeć. To również diagnoza, którą słyszą Anna i Rob, kiedy udają się na konsultację ze swoim 5 letnim synkiem Jackiem. Co robić, kiedy nasze życie traci sens? Czy można pogodzić się z nieuchronną utratą bliskiej osoby? Walczyć do końca, czy skupić się na celebrowaniu każdej chwili, która nam została? Z tymi i wieloma innymi pytaniami, przyjdzie zmierzyć się naszym bohaterom, w chwili, gdy jedna diagnoza wywraca ich poukładane życie do góry nogami.
Zapewne domyślacie się, że to nie jest powieść ani lekka, ani łatwa. "Niebo na własność" to powieść wyjątkowa, poruszająca i grająca na naszych najczulszych emocjach. Narratorem jest Rob i to on będzie prowadził nas przez całe prawie 400 stron książki. Patrząc na świat oczami Roba, poznajemy Annę, ich pierwsze spotkanie, pierwsze zauroczenie, wspólne plany i muszę szczerze przyznać, że bardzo podobało w jaki sposób autor przedstawił swoich bohaterów. Polubiłam Annę i Roba, głównie za ich wady, za to jak prosto nie byli idealni, ale sposób w jaki się uzupełniali był pełen uczucia i skradł moje serce. Autor posługuje się bardzo plastycznym językiem, nieco poetyckim, kiedy opisuje ważne dla powieści miejsca i wydarzenia. Przez co jeszcze bardziej czujemy, i przeżywamy każde uczucia bohaterów.
„Staliśmy tak przez chwilę, niczym czwororęki olbrzym wsłuchując się w odgłos policyjnych syren w oddali, szum ruchu ulicznego, miejski gwar; dźwięki, na które zwraca się uwagę dopiero wtedy, gdy zamilkną.”
„Niebo na własność” to powieść, która zmusza do refleksji, stawia nas przed niesamowicie trudnymi wyborami. Czy warto mieć nadzieję, kiedy lekarze jej nie dają? Autor z jednej strony przedstawia motywacje rodzica, który jest w stanie poświecić wszystko i wszystkich dla najmniejszej iskierki nadziei, aby uratować ukochane dziecko. Mamy również drugą perspektywę rodzica, który cierpi w samotności, i pragnie wykorzystać cały czas, który pozostał z synem.
Jest to też swoiste studium społeczeństwa i tego jak reaguje na chorobę dziecka, autor przedstawia jak słowa, gesty, te szczere i te jedynie na pokaz wypływają na rodzinę dotkniętą tą osobliwą tragedią. Poznajemy też mroczną i okrutną stronę ludzkiej natury, która czeka jedynie, aby żerować na cierpieniu innych.
Jest to jednak i przede wszystkim powieść o rodzinie, o tym jak w obliczu tragedii tracimy zdrowy rozsądek, jak cierpienie może nas pochłonąć i pociągnąć na samo dno. O tym jak w jeden chwili z najbliższych sobie osób stajemy się sobie obcy, oraz o poszukiwaniu siebie, kiedy nasze życie traci sens.
Czy polecam? Bardzo! Luke Allnutt zabiera nas na emocjonalny rollercoaster, ale kiedy już wycierając łzy, na miękkich nogach wysiądziemy z wagonika, będziemy zauroczeni tą niezwykłą powieścią oraz tym w jaki sposób autor przedstawił nam historię Luka, Anny i Jack’a.

"Wyniki badań Jacka zdają się jasno wskazywać na tak zwanego glejaka; jest to rodzaj guza mózgu" to słowa; których żaden rodzic nigdy nie powinien usłyszeć. To również diagnoza, którą słyszą Anna i Rob, kiedy udają się na konsultację ze swoim 5 letnim synkiem Jackiem. Co robić, kiedy nasze życie traci sens? Czy można pogodzić się z nieuchronną utratą bliskiej osoby? Walczyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

FABUŁA:

Życie Elli Harper dalekie jest od ideału. Właściwie to nawet bardzo dalekie, jest zaledwie siedemnastoletnią dziewczyną, a już musiała przeżyć utratę matki, która zmagała się ze śmiertelną chorobą. Ella całkiem dobrze radzi sobie w szkole, a jako że ma całkiem zgrabną figurę, to na utrzymanie zarabia tańcząc w klubie ze striptizem. Całe jej życie ulega jednak diametralnej zmianie kiedy w jej szkole pojawia się Callum Royal i twierdzi, że jako najlepszy przyjaciel jej zmarłego ojca zostanie jej opiekunem prawnym. Obiecuje jej, że zapewni jej dach nad głową i zapewni najlepszą edukację. Ella marzy o tym by zdobyć dobry zawód i móc być niezależną, więc nie mając zbyt wiele do stracenia zgadza się na propozycję Calluma. Jej wybawca jest obrzydliwie bogaty i sam wychowuje 5 synów, spośród których wybór który jest większym dupkiem byłoby nie lada wyzwaniem. Ach i oczywiście każdy z nich wygląda jak milion dolarów. Fabuła kręci się właściwie głównie wokół toksycznych relacji pomiędzy ojcem i synami oraz pomiędzy Ellą i braćmi Royal. Bo jeśli wspomniałam, że Ella nie miała w życiu łatwo żyjąc jako nastoletnia striptizerka, to okazuje się to wręcz sielanką przy to co zgotują jej nowi "bracia".


CRUEL INTENTIONS:
Kojarzycie może film "Szkoła uwodzenia"? Ta książka, trochę mi go przypomina. To z jednej strony powieść, która momentami wzbudzi w was niesmak czy wręcz zażenowanie.

"Ma wszystko, czego może pragnąć dziewczyna- umięśnione ciało, przystojną twarz, która będzie wyglądać świetnie przez długie lata, pieniądze i to coś"

Kiedy przeczytałam ten cytat zawołałam niezwłocznie mojego lubego oznajmiając mu, że gdyby zabrakło mnie kiedyś na tym padole musi wiedzieć czego pragną kobiety... O litości ;)

Z drugiej jednak strony to powieść o toksycznych relacjach, o młodych ludziach, którzy próbują radzić sobie z problemami, na swój własny, czasem egoistyczny, czasem zupełnie altruistyczny sposób. Bohaterowie są bardzo charakterystyczni, i żaden z nich nie jest dobry czy zły. Z czasem poznajemy ich motywacje i powód dlaczego są tacy, a nie inni.

Styl autorek jest prosty, przystępny, a sama powieść nie wymaga od czytelnika wielkiego skupienia, czyta się szybko, mi skończenie książki zajęło zaledwie jeden dzień.



KSIĄŻKĘ POLECAM JEŚLI:
+lubicie książki o toksycznych relacjach
+nie boicie się, że książka Wam "zaszkodzi"
+macie ochotę na odmóżdżenie w towarzystwie 5 super przystojnych i obrzydliwie bogatych braci Royal

KSIĄŻKI NIE POLECAM JEŚLI:
- liczycie na romans wszech czasów- to zdecydowanie bardziej guilty pleasure ;)
-rozpieszczone nastolatki i ich problemy to nie na Wasze siły

PODSUMOWANIE:

Cóż wybitna literatura to nie była, ale też nie oceniałabym jej zbyt surowo. Przeczytałam tę książkę ekspresowo, i w żaden sposób nie wydała mi się szkodliwa czy zła.
Po przeczytaniu zakończenia, miałam nawet nie małą chęć sięgnięcia po drugi tom, więc gdzieś pośród tego guilty pleasure trochę przywiązałam się do bohaterów.
Nie jest to jednak lektura, do której będę wracać, zachwytów i hejtu również nie podzielam, ale nie żałuję, że udało mi się wyrobić własne zdanie, i serdecznie Wam to polecam :)


http://ksiazkaibestia.blogspot.com/2018/04/papierowa-ksiezniczka-erin-watt.html

FABUŁA:

Życie Elli Harper dalekie jest od ideału. Właściwie to nawet bardzo dalekie, jest zaledwie siedemnastoletnią dziewczyną, a już musiała przeżyć utratę matki, która zmagała się ze śmiertelną chorobą. Ella całkiem dobrze radzi sobie w szkole, a jako że ma całkiem zgrabną figurę, to na utrzymanie zarabia tańcząc w klubie ze striptizem. Całe jej życie ulega jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Camilli Lackberg nie trzeba przedstawiać żadnemu miłośnikowi skandynawskich kryminałów. Ja sama, choć obecnie nieco mniej niżbym chciała, lubię czytać kryminały, a te pochodzące z mroźnych krain na północy to moi faworyci. Lackberg poznałam już lata temu, i moja przygoda z nią trwa do tej pory. Przecieram oczy widząc, iż to już 10 (!) tom sagi o Fjallbace zawitał na półki w zeszłym roku. Co wyróżnia Lackberg? To kryminały z mocno zaznaczonym wątkiem obyczajowym, czytelnicy, którym mogą przeszkadzać opisy miłosnych rozterek, ciążowych dolegliwości czy zwyczajnych rodzinnych problemów, mogą nie polubić się z prozą Lackberg. Ja z reguły jestem zwolenniczką kryminałów skupiających się na zbrodniach i śledztwie, i sama czasem przewracałam oczami nad opisami spuchniętych ciążowych stóp, czy kolejnych życiowych błędów bohaterów powieści, jednak muszę szczerze Wam przyznać, że ma to swój urok. Bo nagle sięgając po 10 tom okazuje się, że bohaterowie są dla nas niczym rodzina, tak dobrze zdążyliśmy ich poznać. Lackberg to również mistrzyni łączenia wątków , w jej powieściach przeskakujemy w czasie o kilka, kilkanaście czy nawet kilkaset lat,aby poznać pozornie nie związanych ze sobą bohaterów i historie. Piszę pozornie bo, śmiało możemy pobawić się w detektywów i sami postarać się połączyć zagadki z przeszłości z nową zbrodnią w Fjallbace. Czy 10 tom przygód mieszkańców szwedzkiego miasteczka, dalej trzyma poziom?


FABUŁA:

Historia zaczyna się od zaginięcia czteroletniej dziewczynki, policjanci i mieszkańcy natychmiastowo biorą się do poszukiwań. Jednak wszyscy przeczuwają najgorsze, a to za sprawą bliźniaczo podobnej zbrodni, która trzydzieści lat wcześniej zakończyła się tragedią. Jakby tego było mało, sprawczynie tamtej zbrodni, przybywają właśnie w miasteczku. Jedna z kobiet mieszka z rodziną w sąsiedztwie farmy zaginionej dziewczynki, druga jest światowej sławy aktorką, która przyjechała z ekipą filmową kręcić film o Ingrid Bergman. Trzydzieści lat temu jako nieletnie dziewczyny, przyznały się do zbrodni, ale ze względu na swój wiek zostały ulgowo potraktowane. Co ciekawe po jakimś czasie obie przyznały, że były niewinne. Gdzie leży prawda? Kto kłamie? Czy morderca z przed lat dalej jest na wolności?


TRUDNE SPRAWY...

Szczerze przyznam, że tym razem obyczajówka w "Czarownicy", trochę mnie pokonała. Dla mnie osobiście było jej za dużo, i o ile część wątków miało swój związek przyczynowo skutkowy i wiązało się z prowadzonym śledztwem. Tak spora część mnie wynudziła, takie wątki sprawdzają się jako mała odskocznia czy wprowadzenie nieco humoru do książki, której fabuła kręci się wokół zabójstwa, ale borze tucholski, błagam nie pół rozdziału.

Lackberg nigdy nie stroniła od ciężkich tematów, przemoc, kazirodztwo, morderstwa, znęcanie i wszelkiego rodzaju dewiacje społeczne, to tylko niektóre z tematów z którymi mierzymy się w jej powieściach. Tym razem podjęła się obyczajowo ciężkiego tematu, będącego jednocześnie bardzo na czasie- uchodźców z Syrii. Obóz Syryjczyków znajduje się niedaleko Fjallbacki i jak pewnie możecie się domyślać, część mieszkańców nie jest zachwycona obecnością obcokrajowców. A kiedy w miasteczku dochodzi do zbrodni, stają się łatwym kozłem ofiarnym. Temat ważny, opowiedziany mądrze, sprawił że wątek polowania na czarownice zyskał nowego, bardzo aktualnego wymiaru.

Kolejną sprawą jest to co zawsze mnie u Lackberg fascynowało, i mimo schematyczności, sprawiało, że finał powieść rozkładał na łopatki. Czyli wspomniane wcześniej retrospekcje, swoista wielowątkowość, dzięki której poznajemy zło, lub raczej jego narodziny, by później przekonać się jakie zbiera ono żniwo po latach. W "Czarownicy" cofamy się do 1672 roku, i historii procesów czarownic. No i właśnie, zwykle ten tajemniczy wątek z przeszłości bym powiązany z wątkiem kryminalnym w teraźniejszości, więc czekałam, brnęłam przez kolejne rozdziały w oczekiwaniu na to, że zaraz autorka pokaże jak wodziła mnie za nos. Niestety nic takiego się nie stało. Wszystko to co było dla mnie jasne od początku książki okazało się dokładnie takie jak myślałam. Nie trzeba być geniuszem, żeby odkryć, że każda zbrodnia może być procesem czarownic, gdzie ludzie bezmyślnie osądzają innych. Po przeczytaniu ostaniach stron zamiast "WOW" było co najwyżej "MWEH".

To zabrało mi sporo frajdy z czytania, zabójcę odgadłam dość prędko, chyba pierwszy raz przy czytaniu książek Pani Camilli, i podejrzewam, że to nie dzięki mojej niezwykłej spostrzegawczości. To było banalnie proste.
Sama sprawa kryminalna choć ciekawa to jednak nie wybitna. Coś co potwornie mnie irytowało, to "przeczucia" śledczych. To ile razy prowadzący śledztwo mają "przeczucia, że coś jest nie tak" jest wręcz śmieszne. Wygląda to mniej więcej tak, że np. policjant widzi miejsce zbrodni i ma "przeczucie" coś mu nie pasuje, ale nie wie co. Przypomina sobie o tym oczywiście w kluczowym momencie.
Na łopatki rozłożyła mnie sytuacja kiedy jedna z policjantek spędziła godziny nad pewnym dziennikiem, po czym mąż głównej bohaterki daje jej tenże dziennik mówiąc,że Paula miała "przeczucie" sprawdź to, coś jest nie tak spr. I zgadnijcie co... udaje jej się, bo policjantka ślęcząc nad tym pół godziny nie zauważyła, że codziennie ktoś się tam pojawia, a w dniu zbrodni nie... Osz kur...czaki!


Mimo tych wad książkę czyta się ekspresowo, i choć czepiam się nieco fabuły, to dalej bardzo lubię styl Lackberg, pisze niesamowicie plastycznie, obrazowo i spójnie. Kreacje bohaterów są przemyślane, i każda wprowadzana przez autorkę nieścisłość, układa się w całość w finale.

KSIĄŻKĘ POLECAM JEŚLI:
+ lubicie kryminały z mocno zaznaczonym wątkiem obyczajowym
+ jesteście fanami Katarzyny Puzyńskiej

KSIĄŻKI NIE POLECAM JEŚLI:
- lubicie krymianły skupione na śledztwie, wątki obyczajowe są zbędne
-inne książki Lackberg wam się nie podobały- ta była najsłabsza



PODSUMOWANIE:

Ostatnio popularni pisarze, których lubiłam nieco mnie zawodzą. Najpierw Dan Brown z słabym "Początkiem", teraz Camilla Lackberg z "Czarownicą", która była moim zdaniem dużo gorsza od poprzednich tomów. Czy polecam inne jej ksiązki? Ależ tak, te ponad 20 milionów sprzedanych egzemplarzy, to nie przypadek. Lackberg ma talent, ma swój wypracowany styl, który doceniam i lubię.
Alámenë,
Bestia
http://ksiazkaibestia.blogspot.com/2018/03/prawdziwa-wadze-zdobywamy-dopiero-wtedy.html

Camilli Lackberg nie trzeba przedstawiać żadnemu miłośnikowi skandynawskich kryminałów. Ja sama, choć obecnie nieco mniej niżbym chciała, lubię czytać kryminały, a te pochodzące z mroźnych krain na północy to moi faworyci. Lackberg poznałam już lata temu, i moja przygoda z nią trwa do tej pory. Przecieram oczy widząc, iż to już 10 (!) tom sagi o Fjallbace zawitał na półki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia zaczyna się na wyspie Trisda, gdzie mieszkają dwie siostry Scarlett i Donatella. Ojciec dziewcząt jest gubernatorem i najbogatszym człowiekiem na wyspie, niestety jest też okrutnym i bezwzględnym tyranem. Manipuluje córkami wykorzystując ich wzajemne przywiązanie, zawsze krzywdząc jedną na oczach drugiej i karając je za najmniejsze przewinienia. W życiu starszej siostry pojawia się okazja, żeby wyrwać się spod tyranii ojca, gdyż ten obiecał oddać ją za żonę pewnemu bogatemu hrabiemu. I o ile taki scenariusz dla większości dziewczyn nie wydaje się spełnieniem marzeń, co najwyżej koszmaru, Scrarlett widzi w tym swoją szansę na ucieczkę i na nowe życie dla siebie i siostry. Jest jeszcze jedno marzenie, które łączy siostry- Caraval. Cieżko wyjaśnić czym właściwie jest owy Caraval. To swego rodzaju przedstawienie, połączenie iluzji, cyrku i bardzo specyficznej gry, rozgrywającej się w odosobnionym dla ludzi miejscu, na który wstęp mają jedynie Ci którzy otrzymają zaproszenie. Starsza z sióstr co roku wysyła list do Mistrza Legendy, organizatora Caravalu, z prośbą o zaproszenie jej i siostry na to wyjątkowe wydarzenie. I właśnie w momencie, kiedy Scar ma szansę zmienić życie swoje i swojej siostry poprzez ślub z hrabią, bohaterki dostają upragnione zaproszenie do udziału w grze. Scarlett jest gotowa porzucić swoje młodzieńcze marzenia i spełnić swój obowiązek, wychodząc z mąż. Jednak młodsza Tella nie ma zamiaru tak łatwo się poddać i zaakceptować życie, o co najmniej, niepewnej przyszłości. Z pomocą młodego żeglarza, uprowadzają Scareltt, po czym udają się na wyspę mistrza Legendy, aby przyjąć jego zaproszenie i wziąć udział w tej niesamowitej rozgrywce. Wygraną w Caravalu jest spełnienie życzenia zwycięzcy, wystarczy jedynie podążać za wskazówkami tajemniczego Legendy i odnaleźć wskazaną rzecz. Z tym wyjątkiem, że tym razem to nie rzecz została ukryta i czeka na odnalezienie, tym razem jest to siostra Scar - Tella.


BITTER SWEET SYMPHONY

Mam ogromny problem z ocenieniem tej powieści. Z jednej strony zakochałam się w idei Caravalu- rozgrywki, pełnej iluzji. Iluzji w swojej czystej postaci, gdzie na każdym kroku zaznaczane jest, żeby nie wierzyć niczemu i nikomu. Podobały mi się dziwne postacie i kreacje, które stworzyła autorka, wróżbita przepowiadający przyszłość z tatuaży? To tylko jeden niezwykły przykład. Czasem dawałam się ponieść gęstej, mrocznej i iskrzącej sekretami atmosferze Caravalu i wtedy czytało mi się tę książkę bardzo dobrze. Słyszałam opinię, że to połączenie Alicji w Krainie Czarów i Igrzysk Śmierci, i faktycznie coś w tym jest :)


Szalenie podobał mi się handel na Caravalu, w którym, aż roi się od rzemieślników świadczących najdziwniejsze na świecie usługi. Możemy zakupić wszystko, jednak nie zapłacimy za nic pieniędzmi. Co byście powiedzieli , gdyby za wskazanie drogi na skróty, ktoś odebrałby na godzinne Wasz głos? Nie? To może wyznanie swojej tajemnicy? Lub jeden dzień z życia? Bardzo łatwo zatracić się w iluzji i zapłacić za to ogromną cenę.

Gdyby ten sam pomysł wykorzystać w literaturze dla dorosłego czytelnika, pewnie byłabym zachwycona, jednak motywy YA nieco popsuły mi zabawę.
Po pierwsze główna bohaterka- Scarlett, sama robiłabym wszystko, żeby uciec od ojca dziewczyn, ale serio pomysł wyjścia za mąż za nieznajomego (którego na dodatek wybrał jej -OJCIEC), wydaje się komuś dobrym pomysłem? I to pomysłem, którego bohaterka będzie się trzymać tak mocno, że nagle marzenie o Caravalu przestaje być ważne? Bo wiecie, Hrabia pisał jej listy i w tych listach pisze jak dobry człowiek. Serio dziewczyno?! Tyle wystarczy Scar, żeby zaryzykować przyszłość swoją i siostry.
Z czasem nabiera nieco rozumu i pod koniec książki pokazuje charakter, ale niesmak pozostał.
Liczyłam też na nieco więcej rywalizacji z innymi uczestnikami, cały czas towarzyszymy Scarlett, i chociaż stawka rozgrywki jest ogromna, to nie widziałam specjalnego zaangażowania i rywalizacji, pomiędzy innymi uczestnikami. Myślę, że mogłoby to dodać nieco dynamiki.
Sama intryga zbudowana jest całkiem nieźle, Stephanie Garber pomału odkrywa karty i stara się zaciekawić czytelnika, a czasem nawet sprowadzić na manowce. Bo przecież wszystko jest grą.
Na kartach tej książki nie możecie wierzyć w nich co czytacie.
Było mi mało Caravalu, chciałam więcej dziwnych i tajemniczych postaci, chciałam więcej zadań i zagadek, więcej tajemnic i iluzji.

“She imagined loving him would feel like falling in love with darkness, frightening and consuming yet utterly beautiful when the stars came out.”

Oczywiście nie zabrakło romansu, był całkiem miły, nienachalny, chociaż sama z chęcią wybrałabym innego uczestnika gry 🖤.
Sam styl autorki jest naprawdę przyjemny, plastyczny, nie wiem jak z polskim tłumaczeniem, ale w oryginalne czytało się bardzo dobrze.


KSIĄŻKĘ POLECAM JEŚLI:
+ szukacie ciekawej fabuły w kanonie YA
+ lubicie klimaty "The Night Circus" czy "Alicji w Krainie Czarów"
+ nie boicie wejść do gry w, której wszystko jest iluzją

KSIĄŻKI NIE POLECAM JEŚLI:
-bohaterka, która twierdzi że wyjście za mąż za nieznajomego to dobry pomył- nie jest na Wasze nerwy ;)
- motywy YA już Wam się przejadły
-boicie się jakiej iluzji użyje na Was Mistrz Caravalu, żeby wyciągnąć Wasze najskrytsze lęki...

PODSUMOWANIE:

Jeśli podejdziecie do Caravalu nie oczekując powieści bez wad, to możecie bawić się naprawdę świetnie. Ja tak właśnie do niej podeszłam i stąd też tak wysoka ocena. Widząc, że Stephanie Garber włożyła całe serce w tak obłędne wydanie swojej debiutanckiej powieści, stwierdziłam - kobieto rób ze mną co chcesz. I postanowiłam cieszyć się tym co mi zaoferowała, a zaoferowała mi coś wyjątkowego. I mimo widocznych wad, kupiła mnie ta powieść, i z niecierpliwością czekam na drugi tom. "Legendary" wychodzi już w maju, a trzeba przyznać, że postać Legendy wzbudziła moje zainteresowanie :)
Czy wziełabym udział w Caravalu znając całe ryzyko?
Z całą pewnością! Chyba muszę wziąć przykład z sióstr Dragana i zacząć wysyłać listy do Mistrza Legendy:)

http://ksiazkaibestia.blogspot.com/2018/03/caraval-stephanie-garber.html

Historia zaczyna się na wyspie Trisda, gdzie mieszkają dwie siostry Scarlett i Donatella. Ojciec dziewcząt jest gubernatorem i najbogatszym człowiekiem na wyspie, niestety jest też okrutnym i bezwzględnym tyranem. Manipuluje córkami wykorzystując ich wzajemne przywiązanie, zawsze krzywdząc jedną na oczach drugiej i karając je za najmniejsze przewinienia. W życiu starszej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Książka zawiera treści nieodpowiednie dla niepełnoletnich oraz takie, które mogą urazić dorosłych" - takie ostrzeżenie w zupełności wystarczy, żeby przekonać mnie do przeczytania książki :)Od kiedy zobaczyłam pierwszą zapowiedź nowego wydania książki Agaty Suchockiej, wiedziałam, że ta powieść może mi się spodobać. XIX wieczny Londyn, zniewalająca zmysły muzyka, erotyka bez tabu i mroczna gotycka atmosfera. Czego chcieć więcej?Woła mnie ciemność? Nie ma sprawy - nadchodzę!

FABUŁA:
Bohaterem książki jest Armagnac Jardineux, który wychowany na plantacjach Luizjany marzył jedynie o tym, aby udać się śladami swojej babki prosto do Nowego Świata. Kiedy dorasta i w końcu spełnia swoje marzenie, w USA wybucha wojna, a cały rodzinny majątek znika.

Agata Suchocka zabiera nas więc na ulice XIX wiecznego Londynu, nie wyobrażam sobie lepszej epoki i miejsca dla powieści, którą stworzyła autorka. Jest mroczno, mgliście i z dreszczykiem. Armagnac topi smutki w alkoholu, kiedy na jego drodze pojawia się tajemniczy młodzieniec o białych włosach i ciemnych oczach, który proponuje Armagac'owi współpracę. W chwili, kiedy bohater był już bliski dna, nieznajomy przedstawia mu świetlaną przyszłość, w której swoją muzyką podbijają londyńskie salony. Armagnac nie ma zbyt wiele do stracenia, postanawia sprawdzić na czym polega oferta białowłosego Lothar'a.

Okazuje się, że żyje on na utrzymaniu swojego mecenasa- enigmatycznego lorda Huningtona, który wyróżnia się wyjątkową urodą i bardzo specyficznymi zainteresowaniami.

Nasz bohater godzi się zostać podopiecznym Hunigtona i z każdym dniem tytułowa ciemność woła Armagnac'a, pomału zaciska na nim swoje macki, kusi bogactwem i rozkoszami. Niewinność bohatera szybko zostaje przez niego zapominana, czasem jedynie w chwilach otrzeźwienia odbija się echem w jego umyśle. Życie, które staje przed Armagnac'em otworem, to niezwalająca i odurzająca mieszanka, Armagnac wie, że im dalej się posunie tym trudniej będzie się wycofać. Czy mu się to uda? Jakie są prawdziwe intencje Hunigtona? Czy Armagnac odpowie na wołanie ciemności?

MUZYKA- GOTYKA - EROTYKA

Autorka ma niebywały talent do opisywania muzyki, och jaką miałam ochotę usłyszeć tę odurzającą melodię w wykonaniu Lothar'a i Armagnac'a. Jak chciałam dać się jej ponieść, płakać i mdleć wraz z ich słuchaczami. Nie było mi to dane, choć dzięki naprawdę dobrym opisom, mogłam sobie to wyobrazić. Język był niezwykle plastyczny i te fragmenty zapadały w pamięć.

Agata Suchocka stworzyła mroczną opowieść, której akcja rozgrywa tajemniczych posiadłościach angielskich lordów, gotyckich zamkach, gdzie sen miesza się z rzeczywistością, a moralność już dawno została zapomniana. Brakowało mi nieco opisu epoki i obyczajów, tak bardzo kocham wędrować uliczkami XIX Londynu, ale cóż to tylko moje skromne życzenia :) Realia epoki zostały oddane całkiem nieźle, a bohaterowie idealnie się w nie wpasowali.

Zabierając się za "Woła mnie ciemność" musicie być przygotowani na erotykę, głównie w wydaniu homoseksualnym, autorka nie bała się poruszyć również transseksualizmu. Erotyka to w dużej mierze motor napędowy przynajmniej pierwszej części powieści, seks jest wszędzie, jest odpowiedzią na wszystko, przełamuje tabu i uzależnia bohaterów. Nie czułam się jednak przytłoczona, a same opisy w żaden sposób mnie nie gorszyły, czy nie pozostawiały niesmaku. Jako, że powieść jest reklamowana jako mocno erotyczna, byłam niemal przygotowana na kontrowersje. Bardzo się zdziwiłam, i to pozytywnie. Owszem seksu jest mnóstwo, ale to powieść w której cielesne rozkosze nie służą tylko do tego żeby rozbudzać zmysły czytelnika, są za to jedną z przyczyn upadku moralnego bohaterów, którzy nie bacząc na żadne zasady przekraczają kolejne granice.

PODSUMOWANIE:
"Woła mnie ciemność" mogę z czystym sumieniem polecić. Dostałam od tej pozycji wszystko czego oczekiwałam. Tym, którzy tak jak ja kiedyś zaczytywali się w książkach Anne Rice, i uważają Lestata czy Louisa za absolutnie bezkonkurencyjnych krwiopijców w literaturze, ta książka powinna przypaść do gustu. Anna Suchocka pisze bardzo dobrze, plastycznie i posługuje się pięknym językiem. Prowadzi fabułę dając poznać bohaterów i ich motywacje. Ja mam słabość do takich destrukcyjnych postaci jak Armagnac czy Lothar. To pięknie napisana i pełna emocji historia o upadku moralnym, i utracie człowieczeństwa, również w dosłownym tego słowa znaczeniu. Okładka obiecuje nam zwroty akcji, mi ich jednak trochę zabrakło- plot twist był raczej do przewidzenia, szybko domyślamy się kim jest tajemniczy Lord Hunington, ale i tak z przyjemnością poznałam jego historię. Zapomnijcie o świecących w słońcu, wegetariańskich, romantycznych , czy noszących magiczne pierścienie wampirach. One popsuły ten cudowny gatunek, ja uwielbiam te mroczne, silne, tajemnicze nocne drapieżniki, dla których jedyną granicą jest wschodzące słońce.

https://ksiazkaibestia.blogspot.com/2018/02/woa-mnie-ciemnosc-agata-suchocka.html

"Książka zawiera treści nieodpowiednie dla niepełnoletnich oraz takie, które mogą urazić dorosłych" - takie ostrzeżenie w zupełności wystarczy, żeby przekonać mnie do przeczytania książki :)Od kiedy zobaczyłam pierwszą zapowiedź nowego wydania książki Agaty Suchockiej, wiedziałam, że ta powieść może mi się spodobać. XIX wieczny Londyn, zniewalająca zmysły muzyka, erotyka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Profesorze Langdonie tęskniłam! Czekałam 4 lata na kolejną przygodę pełną sztuki, konspiracji i odwiecznej walki nauki z religią. Muszę uczciwie przyznać, że kiedy Dan Brown wydaje nową książkę czuję jakbym spotykała się ze starym przyjacielem, w końcu profesor Langdon zabrał mnie w tyle miejsc, gdzie razem odkrywaliśmy tajemnice świata. I choć uważam, że "Początek" jest najsłabszą częścią, i tak- jest równie schematyczna jak poprzednie, a Dan Brown nie jest literackim geniuszem to i tak gorąco polecam. Jego fenomen to jego wiedza i to w jaki sposób nam ją przekazuje, jak sprawia, że historia, nauka i religia stają się tak szalenie ciekawe, że nie sposób oderwać się od powieści. Jego fenomen to fakt, że czytając jego książki pozwalam sobie na moment zapominać, że to jedynie fikcja i wierzyć w tak misternie wykreowane tajemnice. I wreszcie mój osobisty fenomen Dana Browna to jak genialnie łączy naukę z religią, zmusza mnie do refleksji i na długo pozostaje w pamięci.


FABUŁA:

Każdy kto miał do czynienia z twórczością Dana Browna, czy to przy okazji czytania czy oglądania którejś z filmowych adaptacji jego dzieł, doskonale zna schemat na jakim opiera się każda powieść o najbardziej znanym na świecie profesorze ikonografii. Nie inaczej jest w przypadku "Początku". Były student naszego profesora , zagorzały ateista i niezwykle utalentowany naukowiec ma do przekazania światu przełomowe odkrycie, które w konsekwencji ma zachwiać fundamentami największych religii świata. Ale spokojnie przerabialiśmy już potomków Chrystusa, Iluminatów i plagę zapobiegającą przeludnieniu planety, więc czemu tym razem nie obalić religii?

Edmond Kirsch planuje podzielić się swoim odkryciem, w Muzeum Guggenheima (jeśli nie znacie tego miejsca- koniecznie je wygooglujcie- robi wrażenie!) podczas specjalnego wystąpienia, które ma być transmitowane na żywo w internecie.

Zastanawialiście się, kiedyś skąd pochodzimy? Teoria ewolucji wyjaśnia jak z jeden małej komórki ewoluowaliśmy do homo sapiens, ma ona jednak jeden nie wyjaśniony do tej pory element. Jak z bulionu pierwotnego, z którego składała się Ziemia, w którym nie było życia powstała owa żywa komórka? Bóg? A może nauka w końcu znalazła na to wyjaśnienie? I dokąd zmierza ludzkość? Gdzie i czy będziemy za kilka set lat?

Edmon Kirsch zdaje się znać odpowiedzi na te pytania, jednak jak możecie się domyśleć, coś lub ktoś przeszkodzi mu w wyjawieniu światu prawdy.

I jak również możecie się domyśleć, nie kto inny jak profesor Landgon bierze na swoje barki dotarcie do prawdy. Czegoś jeszcze brakuje do schematu powieści Browna? Oczywiście, bo czym byłby przygody profesora bez pięknej kobiety u boku. Tym razem Dan Brown nie miał zamiaru się ograniczać, i jako towarzyszkę wybrał naszemu bohaterowi, zjawiskową Ambrę Vidal, dyrektorkę muzeum oraz... przyszłą królową Hiszpanii.

Tu zaczyna się zwyczajowy dla Browna pościg z czasem, władzą, i wszelkiej maści zabójcami i przeciwnikami. Z tym wyjątkiem, że tym razem jesteśmy w Hiszpanii, głównie w Barcelonie, a profesor Langdon zamiast podążać krokami starożytnych, średniowiecznych czy barokowych postaci, zabiera nas na zupełnie inne wody sztuki nowoczesnej, i dzieł Gaudiego. Czy Profesorowi Langdonowi tym razem się uda? I co takiego chciał przekazać światu Edmond Kirsch?

RELIGIA- SZTUKA - NAUKA

Wiecie, że po sukcesie "Aniołów i demonów" znacznie wzrosła liczba turystów odwiedzających Rzym? Za to uwielbiam Dana Browna, w jego twórczości widać miłość do sztuki, która zaraża. Nie potrafię czytać jego książek bez dostępu do wyszukiwarki, żeby co raz sprawdzać nowe obrazy, rzeźby, budynki, utwory. To czego brakowało mi w "Początku" to właśnie tego podążania krokami wybitnych postaci historycznych, które w rezultacie prowadziły to istnej bomby w finale. Za to kochałam książki Browna, potrafił tak manipulować twórczością, historią tak genialnie dopasować dzieła innych do swojej wizji, że aż chciało się wierzyć w ową fikcję. Oczywiście, że Dan Brown momentami naciąga fakty i historię, i moim zdaniem w cieszeniu się jego twórczością trzeba o tym pamiętać. Choćby nie wiem jak wiarygodna, to jedynie fikcja. W przypadku "Początku" fabuła kręci się głównie wokół pościgu mającego na celu opublikowanie odkrycie naukowca, zahaczając co najwyżej o sztukę współczesną, i oprowadzając po Barcelonie i dziełach Gaudiego. Jednak sam Gaudi ma bardzo nikłe powiązanie z całą historią. To było moje największe rozczarowanie.

Co jednak się udało? Walka religii z nauką, była idealnie w punkt.

Podoba mi się, że autor nigdy nie staje po jednej ze stron, a stara się pokazać do czego mogą prowadzić skrajne poglądy. Udowadnia, że obie te dziedziny mogą ze sobą współpracować zamiast walczyć, i wcale nie muszą się wykluczać. Bo, przecież czym byłaby nauka bez podstawowych zasad moralnych religii?

PODSUMOWANIE:

Choć jak już wspomniałam to wg. mnie najsłabsza książka Dana Browna, to i tak POLECAM! Nie znam drugiego takiego autora, który tak wiarygodnie manipuluje historią, że aż chce się w to wierzyć! Ja, która nie znoszę schematyczności, olewam to i bez wahania sięgam po kolejne tomy. Bo ta schematyczność się sprawdza! Bo u Browna chodzi o jego wiedzę i miłość do nauki, sztuki i religii i to w jak genialny sposób potrafi to przekazać.

http://ksiazkaibestia.blogspot.com/2018/01/dan-brown-poczatek.html

Profesorze Langdonie tęskniłam! Czekałam 4 lata na kolejną przygodę pełną sztuki, konspiracji i odwiecznej walki nauki z religią. Muszę uczciwie przyznać, że kiedy Dan Brown wydaje nową książkę czuję jakbym spotykała się ze starym przyjacielem, w końcu profesor Langdon zabrał mnie w tyle miejsc, gdzie razem odkrywaliśmy tajemnice świata. I choć uważam, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest tajemnicą, że uwielbiam retellingi. Moda na nie jest spełnieniem moich dziecięcych fantazji w dorosłym wydaniu. Więc, kiedy pojawia się nowy tytuł moje serce bije szybciej, uśmiech rozjaśnia twarz, a portfel choć pusty sam się otwiera. Saga księżycowa już dawno kusiła swoją zagraniczną wersją, ba! nawet zakupiłam "Cinder" w wydaniu wydawnictwa Egmont, ale jak tylko dowiedziałam się, że nie wydadzą 3 i 4 części odłożyłam na półkę bez czytania (jak tak można!). I chwała Papierowemu Księżycowi, że zdecydował się wydać tę sagę, w dodatku tak zjawiskowo! Wracając jednak do "Cinder", po małym researchu okazuje się, że Kopciuszek (myślę sobie -ok, fajnie lubię,) w futurystycznej wersji- (jakoś to przeżyję) jest cyborgiem... Kopciuszek cyborgiem? Byłam pewna, że to nie może się udać! Ale nie mogę oceniać bez spróbowania, tak więc dałam jej szanse, usiadłam popołudniu z książką w ręce- skończyłam nad ranem. Oj jak bardzo lubię się mylić!

"Łatwiej jest przekonać innych o swojej urodzie, jeśli samemu nie ma się co do niej wątpliwości. Lustra mają jednak nieprzyjemny zwyczaj przekazywania prawdy."

FABUŁA:

Marissa Meyer zabiera nas na ulice Nowego Pekinu, gdzie ludzie żyją wspólnie z androidami, a w mieście szaleje śmiertelna zaraza, która nie oszczędza nikogo - ukochanego nawet cesarza. Jakby tego było mało do wszystkich nieszczęść dołączają również księżycowi- bezlitośni mieszkańcy księżyca, na czele ze swoją śmiertelnie niebezpieczną królową, którzy jakby tylko czekali aż będą mogli przejąć władze na planecie. W środku, tych niezbyt radosnych okoliczności mieszka Cinder- która jest cyborgiem i mechanikiem. Zresztą jednym z najlepszych w Nowym Pekinie. Jako cyborg dziewczyna jest traktowana znacznie gorzej niż mieszkańcy, którzy nie posiadają w sobie cyfrowych złączy. Choć jako jedyna zarabia na utrzymanie macochy i dwóch sióstr, to nie może oczekiwać na wdzięczność, macocha jej nienawidzi. Jedynie android imieniem Iko i jedna z przyrodnich sióstr i darzy Cinder sympatią, ale i to nie trwa długo. Wszystko zmienia się, kiedy pewnego dnia stragan dziewczyny cyborga odwiedza następca tronu, młody książę Kai. Serce Cinder zabije mocniej, nie ma jednak pojęcia, że to zdarzenie wywoła lawinę innych, którym niczego nie świadoma Cinder będzie musiała stawić czoła. Czy uda znaleźć się lek na Litumozę? Czy księżycowa królowa Levana osiągnie swój cel? Czy jest jakaś szansa, żeby uratować Ziemię? Na te i całą masę innych pytań odpowiedzi znajdziecie w 1 tomie sagi księżycowej.

"36,28 procent. W takim stopniu nie była człowiekiem."

BOHATEROWIE:

Cinder jest absolutnie wspaniała! W kanonie YA i NA, gdzie zbyt często można spotkać bohaterki nijakie, głupiutkie czy infantylne, albo co tu dużo mówić mocno denerwujące swoim zachowaniem, Cinder wymiata. Byłam przekonana, że jej cechy cyborga będą mi przeszkadzać, w końcu to miał być Kopciuszek! Całe szczęście Marissa Meyer tylko lekko zainspirowała się historią Kopciuszka, i uwierzcie mi tu nie będzie cukierkowo. Cinder jest mądra, zaradna i waleczna. Choć doświadczyła nie wiele miłości w swoim życiu to jest w stanie poświęcić wszystko dla tych, których kocha. Jej uczucie do księcia jest szczere i piękne. Dziewczyna ma bolesną świadomość tego, że jako cyborg jest obywatelką drugiej kategorii i nigdy nie będzie godna Kaia.
"- Skoro już jesteśmy przy operacji oczu, czy wiesz, że brakuje ci kanalików łzowych?

- Czego? Naprawdę? A myślałam, że jestem po prostu emocjonalnie upośledzona."
Kai również zaimponował mi swoją dojrzałością i stanowczością, kiedy musiał podejmować ważne dla swoich rodaków decyzje, nie dziwę się, że Cinder darzy go uczuciem.
Mamy tu całkiem nieźle nakreślone relacje między bohaterami, lubimy ich bądź darzymy wręcz odwrotnym uczuciem. Cinder i Kai pokazują nam jak każdego dnia poświęcają wszystko co mają i walczą o lepsze jutro, a czeka ich bardzo ciężka walka.

KSIĄŻKĘ POLECAM JEŚLI:
+lubicie retellingi
+chcecie zawalczyć wraz z Cinder i Kaiem o losy Ziemi
+macie ochotę na inne podejście do klasycznych baśni

KSIĄŻKI NIE POLECAM JEŚLI:
-nie przepadacie za fantastyką/sci-fi
- retelling to nie Wasza bajka 😉

PODSUMOWANIE:
Pióro Marissy Meyer jest lekkie i niesamowicie szybko czyta się tę historię. Czy ma wady? Ależ oczywiście, i nie mam zamiaru zaprzeczać. Brakowało mi opisów miejsc, Nowy Pekin miał taki potencjał, tyle chciałam się o nim dowiedzieć, i czułam lekki niedosyt. Z drugiej strony czy wadą jest to, że było mi mało? To nie jest wiekopomne dzieło literackie, ale cudowna historia o walce o lepsze jutro i miłości ponad podziałami. Podejdźcie do niej z otwartym umysłem, i po prostu dajcie się porwać do Nowego Pekinu, i poznajcie historię Cinder. Ja dałam jej szansę i przeżyłam wspaniałą przygodę. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu!

http://ksiazkaibestia.blogspot.com/2018/01/cinder-marissa-meyer.html

Nie jest tajemnicą, że uwielbiam retellingi. Moda na nie jest spełnieniem moich dziecięcych fantazji w dorosłym wydaniu. Więc, kiedy pojawia się nowy tytuł moje serce bije szybciej, uśmiech rozjaśnia twarz, a portfel choć pusty sam się otwiera. Saga księżycowa już dawno kusiła swoją zagraniczną wersją, ba! nawet zakupiłam "Cinder" w wydaniu wydawnictwa Egmont, ale jak tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Martę Kisiel kocham. To fakt z, którym nie ma co dyskutować. Kocham "Dożywocie", kocham też "Siłę niższą", "Nomen Omen" kocham nieco mniej ;) Za co kocham? Za to, że tak cudownie dba o moje mięśnie brzucha, bo ostrzegam czytając ją w miejscach publicznych musicie przygotować się na gorszące spojrzenia ludzi- te książki potrafią rozbawić. Kocham za bohaterów, bo czy znajdzie się chodź jedna osoba która nie pokocha anioła w bamboszkach? Tak więc, kiedy pojawiła się informacja o "Szaławile" niczym Licho byłam wniebowzięta. Czy pokochałam również "Szaławiłę"? Cóż to chyba pytanie retoryczne ;)

FABUŁA

"Mówiła o mnie "ta szaławiła". Jestem szaławiłą"

"Szaławiła" to nie powieść, to zaledwie ponad 60 stronicowe opowiadanie wydane w dwóch wersjach- osobno lub jak dodatek do nowego wydania "Dożywocia". Jest to poniekąd kontynuacja jednego z wątków "Dożywocia", ale tym którzy nie czytali zdradzenie, którego zbytnio zaspojleruje powieść, a tego bym za nic w świecie nie chciała. Postaram się zatem przybliżyć nieco fabułę w bezpieczny sposób. "Szaławiła" opowiada o Odzie Kręciszewskiej, która znalazła się w dość osobliwym momencie w życiu. Straciła mamę. Oda ma jednak już swoje 42 lata, i jak to bywa po tak znaczącym wydarzeniu, postanawia zmienić coś w swoim życiu. Kupuje działkę w zapomnianym przez świat miejscu i buduje dom.
Dla nieznających Marty Kisiel bohater + nowy dom = masa przezabawnych kłopotów. Możecie przygotować się na niezapomniane spotkania nie z tej ziemi :)

BOHATEROWIE

Oda to jak do tej pory moja ulubiona kisielowa bohaterka. To niby jedynie opowiadanie, ale zdążyłam poznać Szaławiłę i naprawdę się z nią zżyć. Bo Oda jest cudowna, bo musiała od dziecka mieć swój świat, żeby nie zwariować i to tak ogromnie mnie poruszyło. W tym wypadku nie jest to jedynie lekka i humorystyczna opowieść, mamy też dramat Ody, dowiadujemy się co sprawiło, że jest taka, a nie inna. I mamy w tym prawdę- piękną i niezaprzeczalną, że to my decydujemy kim jesteśmy, a to że jesteśmy inni nie oznacza, że jesteśmy gorsi- nasza inność to nasza wyjątkowość i siła. Oda również to odkrywa w magiczny i dosyć liryczny sposób. Nie mogę doczekać się jej dalszych losów!
Było Licho w bamboszkach, teraz jest Bazyl w... kopytkach.

Marta Kisiel może śmiało napisać poradnik "Jak stworzyć najbardziej urocze postacie"- no przecież Baszyla...tzn. Bazyla nie da się nie pokochać piekielnie mocno 😈

KSIĄŻKĘ POLECAM JEŚLI:

+lubicie książki z dużą dawką humoru
+przeczytaliście już "Dożywocie"-inaczej możecie co nieco sobie zaspojlerować
+diabły, czorty i szalone wiły nie są Wam straszne;)

KSIĄŻKI NIE POLECAM JEŚLI:

-bliższe spotkania z zjawiskami nadprzyrodzonymi Was nie interesują
-fantastyka z przymrużeniem oka to nie Wasze klimaty
-chcecie żebym się na Was śmiertelnie obraziła ;)

PODSUMOWANIE:

Cóż, mogę więcej napisać. Krótka recenzja, krótkiego opowiadania. Polecam bo, kocham. Drugiej takiej autorki jak Pani Marta nie znajdziecie. Jej humor do mnie trafia, jej bohaterowie są barwni i bardzo oryginalni, a całość to naprawdę świetne książki. "Szaławiła" mnie urzekła, przypomniała dlaczego skaczę z radości, kiedy słyszę o nowych kisielowych dziełach. Jeśli chcecie książki, która Was rozbawi i na chwilę przeniesie w wir zupełnie niesamowitych historii to serdecznie polecam Wam serię "Dożywocie" i "Szaławiłę" bo, warto! Ogromnie cieszy, że mamy takich autorów w Polsce.

http://ksiazkaibestia.blogspot.com/2017/11/szaawia-marta-kisiel.html

Martę Kisiel kocham. To fakt z, którym nie ma co dyskutować. Kocham "Dożywocie", kocham też "Siłę niższą", "Nomen Omen" kocham nieco mniej ;) Za co kocham? Za to, że tak cudownie dba o moje mięśnie brzucha, bo ostrzegam czytając ją w miejscach publicznych musicie przygotować się na gorszące spojrzenia ludzi- te książki potrafią rozbawić. Kocham za bohaterów, bo czy znajdzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Była jedna rzecz, której nikt o Idzie nie wiedział. Za cholerę nie chciała być wiedźmą"
Trzeba przyznać Pani Martynie Raduchowskiej, że wie jak mnie zaintrygować pierwszym zdaniem. Kto? Pytam się KTO mógłby nie chcieć zostać wiedźmą? Moje pokolenie książkoholików, wychowane na Harrym Potterze do tej pory z nadzieją wyczekuje sowy z Hogwartu (ja dalej za brak mojego listu obwiniam Sami-Wiecie-Kogo). A tu proszę, Ida która nie chce być wiedźmą. Czemu? I czy jej się to udało? Zapraszam serdecznie do zapoznania się z "Szamanką od umarlaków"

FABUŁA:

Powieść opowiada historię Idy. Ida pochodzi z słynnego i szanowanego rodu czarodziejów Brzezińskich.
"Rodzina Brzezińskich od zawsze parała się magią. Ten prastary, wpływowy ród od pokoleń zasiadania w loży czarodziejów. Nikt nikt nigdy nie odważył przeciwstawić się tradycji. Ida jest jedynym dzieckiem państwa Brzezińskich jako, że jej matka nie chciała mieć więcej dzieci. Dziewczyna stała się niezbędnym minimum które ma przedłużyć ten wspaniały ród."
Ale jak już wiecie Ida nie chce, Ida się broni, Ida chce mieć normalne życie, pójść na normalne studia i trzymać się z daleka od wszelkiego rodzaju magicznych spraw. Talentu do magii też nie ujawnia, więc mimo protestów rodziców, pakuje rzeczy i wyjeżdża na studia do Wrocławia. I cały jej plan celnie i w punkt trafia szlag.
Bo Ida nigdy nie jest sama. Bo oprócz Pecha, który nie odstępuje dziewczyny na krok,
"Pech, który od paru tygodniu siedział bezczynnie i straszliwie się nudził, (...) wyściubił nos ze swojego kąta i rozejrzał się uważnie. Upewniwszy się, że wrednego i samolubnego ducha ciotki nie ma nigdzie w pobliżu, zachichotał pod nosem i zabrał się do pracy"

towarzyszą jej umarli. O tak Ida może nie odziedziczyła magicznych talentów rodziców, za to bez wątpienia jest medium, banshee czy też Szamanka od umarlaków.
Jeśli chcecie przekonać się jak wygląda praca tej niezwykłej szamanki, i jakie przygody przygotował dla Idy nierozłączny pech- koniecznie sięgnijcie po tę powieść.


KSIĄŻKĘ POLECAM JEŚLI:
+lubicie książki z dużą dawką humoru
+podobały Wam się książki Marty Kisiel
+nie boicie się spotkania z duchami

KSIĄŻKI NIE POLECAM JEŚLI:
-fantastyka z przymrużeniem oka to nie Wasze klimaty
-w książkach lubicie szybkie tempo akcji
-boicie się duchów ;)

PODSUMOWANIE:
"Szamanka od umarlaków" to lekka i nie wymagająca lektura. Muszę się przyznać, że dość długo szło mi czytanie tej książki, bardzo polubiłam Idę, jednak jej przygody nie do końca mnie porwały. Fabularnie czegoś mi brakowało. Pomysł jednak świetny, wykonanie lekkie i zabawne, i taka właśnie jest Szamanka- to dobra książka przy, której można się zrelaksować i nie raz szczerze roześmiać czytając przygody Idy i jej Pecha.

http://ksiazkaibestia.blogspot.com/2017/11/szamanka-od-umarlakow-martyna.html

"Była jedna rzecz, której nikt o Idzie nie wiedział. Za cholerę nie chciała być wiedźmą"
Trzeba przyznać Pani Martynie Raduchowskiej, że wie jak mnie zaintrygować pierwszym zdaniem. Kto? Pytam się KTO mógłby nie chcieć zostać wiedźmą? Moje pokolenie książkoholików, wychowane na Harrym Potterze do tej pory z nadzieją wyczekuje sowy z Hogwartu (ja dalej za brak mojego listu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Natalie jest młodą kobietą, żoną i przyszłą matką. Jej mąż Aaron to jej pierwsza miłość, razem tworzą udany związek. Aaron jest przystojny, wysportowany i zdaje się być bardzo zakochany w swojej żonie, jest też komandosem SEALs. Która z nas nie chciałaby mieć u swojego boku przystojnego i zakochanego w nas w nas wojskowego? Cóż, jeśli zastanowimy się nad tym trochę dłużej to zapewne żadna. Bycie żoną mężczyzny, którego przez długi czas nie ma w domu. Ba! Nie dość, że nie ma to często nie mamy z nim żadnego kontaktu, i obawiamy się o jego zdrowie i życie, to coś czego część z nas nie byłaby w stanie zaakceptować. I właśnie z tym najgorszym z koszmarów żony żołnierza przyjdzie nam zmierzyć się wraz z Natalie już na pierwszych stronach książki. U progu jej drzwi staną koledzy Aarona z wiadomością, iż jej mąż stracił życie na misji. Świat młodej kobiety lega w gruzach.


Przyznam się, że jak większość kobiet od czasu do czasu sięgam po romanse, ostatnimi czasy odłożyłam jednak miłosne historie na rzecz kryminałów i fantastyki. Bo choć lubię przeżywać miłosne uniesienia wraz z bohaterami to jednak, kiedy czytam ich zbyt dużo zaczynają mnie zwyczajnie nudzić. Cóż, przeważnie jest on i ona, czasem ktoś trzeci, zakochują się, prędzej czy później wydarza się jakaś tragedia i albo jest happy end, albo i nie. Trzeba mieć pomysł i to nie byle jaki, żeby napisać dobry romans. Oprócz pomysłu szalenie ważną rzeczą jest opisywanie uczuć naszych bohaterów. Bo czy nie o to chodzi w romansach? Aby odczuwać wszystko wraz z bohaterami? Ich niepewność, ból, stratę, nadzieję, radość, pożądanie czy miłość?
Czy czułam coś czytając "Consolation"? O tak! Corinne Michaels wie jak pisać romanse 💗 Najpierw razem z Natalie przeżywałam jej żałobę, pokazała mi jak ciężkie było życie żony żołnierza, jak musiała nauczyć się żyć bez niego, i z niekończącą się obawą o jego życie, jak wracał z każdej misji odmieniony tym co przeżył. Czułam jej rozpacz po stracie męża, czułam jej siłę i miłość do córeczki kiedy musiała walczyć ze swoją żałobą każdego dnia. I czułam jej piękne i szczere uczucie rodzące się miedzy nią a Liamem. Odczuwałam wszystko i była to niezwykłą i wzruszająca historia , Corinne Michaels złamała mi serce po to bym razem z Natalie mogła je później poskładać.

BOHATEROWIE:

Cudowni! O takich kobietach jak Lee czyta się z przyjemnością. Jest tak cudownie realna, że nie sposób jej nie lubić. Jest silna, mądra, to cudowna matka i waleczna kobieta. Kiedy u progu jej drzwi pojawia się przystojny Liam, nie liczcie, że od razu padną sobie w ramiona. Ta książka to mądra opowieść o budowaniu relacji pomiędzy dwojgiem ludzi z których każde straciło bliską osobę- męża i najlepszego przyjaciela. To opowieść o przywracaniu nadziei, wiary i radości, to opowieść o szukaniu szczęścia.
Liam... czy jest ktoś kto go nie pokochał ? Nie będę Wam już nic zdradzać bo, poznawanie Liama to czysta przyjemność, która czeka na Was na kartach "Consolation".

KSIĄŻKĘ POLECAM JEŚLI:

+kochacie literaturę kobiecą
+uwielbiacie przeżywać emocje wraz z bohaterami
+lubicie wzruszające historię (tak- ja też płakałam na pierwszych stronach;))

KSIĄŻKI NIE POLECAM JEŚLI:

-dostajecie dreszczy na samo słowo "romans"
-czytacie w miejscach publicznych, gdzie ludzie źle reagują na łzy wzruszenia ;)
-nie lubicie kiedy książka kończy się cliffhangerem, a trzeba czekać na następny tom


PODSUMOWANIE:

Czy polecam? W 100% ! Ta książka to istna bomba emocjonalna, którą pochłania się w jeden wieczór. Prawdziwa i nie przesłodzona. Ci, którzy liczą na sceny erotyczne mogą się mocno zawieść, bo jest ich niewiele. To opowieść przede wszystkim o utracie bliskiej osoby, i nie łatwej walce o własne szczęście. Bohaterowie mają realne problemy, lęki, obawy i uczucia, nie sposób ich nie polubić i im nie kibicować. Znalazłam jednak dwa spore minusy- ta książka jest zdecydowanie za krótka. I przepraszam bardzo co tam się stało na ostatniej stronie?! Jak można tak zakończyć książkę i kazać czytelnikowi czekać na następny tom?
Będzie ciężko, ale skoro Lee dała radę ja również postaram się wytrzymać :)

http://ksiazkaibestia.blogspot.com/2017/10/consolation-corinne-michaels.html

Natalie jest młodą kobietą, żoną i przyszłą matką. Jej mąż Aaron to jej pierwsza miłość, razem tworzą udany związek. Aaron jest przystojny, wysportowany i zdaje się być bardzo zakochany w swojej żonie, jest też komandosem SEALs. Która z nas nie chciałaby mieć u swojego boku przystojnego i zakochanego w nas w nas wojskowego? Cóż, jeśli zastanowimy się nad tym trochę dłużej...

więcej Pokaż mimo to