Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Skończyłam tę książkę już jakiś czas temu i nie potrafię wejść w żadną inną historię . Myślę, roztrząsam, analizuję, odtwarzam w myślach niektóre fragmenty. Tak jak chociażby ten z karetki. Albo z poczekalni w klinice. Oraz ten jeden, z hospicjum. Najnowsza książka Anny Dziewit-Meller z pozoru jest zwykłą opowieścią o dwóch siostrach. Właściwie małym wycinkiem ich życia, kilkoma scenami. Napisaną, mam wrażenie, w sposób nieco pozbawiony emocji. Pozornie. Bo po lekturze emocje aż we mnie kipią.

"Juno" to opowieść o dwóch siostrach, które łączy wspólna przeszłość, zaś dzieli niemal cała reszta. 

Marianna i Aleksandra. Aleksandra i Marianna. Często zdarza się, że dzieci niby z dwójki tych samych rodziców, są jednak zupełnie różne. Ja przekonałam się jak wiele jest w tym prawdy dopiero po urodzeniu swojej dwójki. Ale i główne bohaterki Anny Dziewit-Meller są jakby z dwóch różnych biegunów. Jak z tego żartu, że jedna stała po urodę, a druga po rozum. Choć może nie do końca tak to było...
Aleksandra jest w okolicach czterdziestki, ma kredyt we frankach, troje synów i męża, który zupełnie jej nie rozumie. Pracuje w telewizji śniadaniowej i marzy o pisarskim sukcesie, który być może przyniesie jej książka o pewnej zapomnianej śląskiej astronomce. Marianna jest tą młodszą siostrą, której teoretycznie więcej się w życiu udało. Nie musiała brać kredytu, bo pieniądze dostała od ojca, nie musi martwić się o przyszłość, bo odnosi sukcesy jako znana influencerką. Proste? Nie do końca jednak...

Dużo tu oczekiwań. Tych w stosunku do siebie, ale i innych. Dużo zbyt wygórowanych ambicji, niezrealizowanych planów, marzeń, nawet tych pozornie nic nie znaczących, które nigdy już nie znajdą spełnienia. To jednocześnie dużo małych pstryczków w nos współczesnego społeczeństwa, wiele upchniętych w niewielką ilość stron codziennych bolączek, zmagań z brakiem akceptacji, samotnością i tęsknotą.

Czytając tę powieść zatopiłam się w niej cała, po koniuszki uszu. I choć momentami bolało, momentami było niewygodnie, momentami coś tam gniotło, to ostatecznie było mi w niej dobrze, bo czułam się dopasowana jak już dawno nigdzie. 

To książka pełna ironii, momentami nawet autoironii, przewrotna, momentami zabawna, choć mam wrażenie, że w większości to jednak taki śmiech przez łzy. A mimo (uwaga, spoiler!) swoistego, zupełnie niespodziewanego happy-endu zostawiła w moim sercu jedną wielką, ziejącą dziurę. 

Skończyłam tę książkę już jakiś czas temu i nie potrafię wejść w żadną inną historię . Myślę, roztrząsam, analizuję, odtwarzam w myślach niektóre fragmenty. Tak jak chociażby ten z karetki. Albo z poczekalni w klinice. Oraz ten jeden, z hospicjum. Najnowsza książka Anny Dziewit-Meller z pozoru jest zwykłą opowieścią o dwóch siostrach. Właściwie małym wycinkiem ich życia,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Podhale oraz Orawa, Spisz i Pieniny Przewodnik dla dużych i małych Barbara Gawryluk, Aleksandra Krzanowska, Paweł Skawiński
Ocena 9,0
Podhale oraz O... Barbara Gawryluk, A...

Na półkach: , ,

Wakacje trwają w najlepsze, to czas na podróże małe i duże, a jeśli jeszcze nie macie żadnych urlopowych planów, to może by tak wybrać się na Podhale? Choćby tylko czytelniczo… Ale zapewniam – to będzie fantastyczna literacka podróż.
Przyznam, że od zawsze należę do drużyny morza. Nie wyobrażam sobie wakacji bez pobytu na polskiej plaży, a od gór raczej trzymam się z daleka, ale po lekturze książki Barbary Gawryluk i Pawła Skawińskiego mam ogromną ochotę wybrać się na Podtatrze – miejsce dla osób, które nie mają sił, aby się wspinać na tatrzańskie szczyty* – brzmi idealnie. I gdyby nie to, że urlop mamy zaplanowany już od jakiegoś czasu, to kto wie czy tym razem nie wywiało by nas właśnie w tę stronę Polski.
Całość na https://czytadelko.com/2023/07/31/podhale-oraz-orawa-spisz-i-pieniny-przewodnik-dla-duzych-i-malych-barbara-gawryluk-pawel-skawinski/

Wakacje trwają w najlepsze, to czas na podróże małe i duże, a jeśli jeszcze nie macie żadnych urlopowych planów, to może by tak wybrać się na Podhale? Choćby tylko czytelniczo… Ale zapewniam – to będzie fantastyczna literacka podróż.
Przyznam, że od zawsze należę do drużyny morza. Nie wyobrażam sobie wakacji bez pobytu na polskiej plaży, a od gór raczej trzymam się z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

A gdyby tak zostać tajnym superszpiegiem? Może to wcale nie jest aż tak trudne, jak początkowo mogłoby się wydawać?

Valentine Day zawsze wiedziała, że nieco odstaje od reszty swoich rówieśników. Od zawsze też czuła, że jej rodzina nie jest całkiem zwyczajna i bynajmniej nie chodzi tu wyłącznie o tradycję nadawania imion ściśle związanych ze świętami. Wszystko (a przynajmniej większość) staje się jasne, gdy na ślubie jej matki, do którego ostatecznie nie dochodzi, pojawia się również jej ojciec, który, przynajmniej w teorii, od dawna przecież nie żyje. Okazuje się, że Easter lekko zakłamała rzeczywistość nie tylko w kwestii drugiego rodzica Vi, ale także swojej własnej przeszłości, kiedy to totalnie wymiatała będąc najlepszą z najlepszych superagentek.

W międzyczasie wychodzi na jaw również fakt, że Umbra – największy złoczyńca w historii wcale nie zginęła z rąk Easter, jak się jeszcze do niedawna wszystkim wydawało. Wręcz przeciwnie, przez lata życia w ukryciu nabierała sił, a teraz jej głównym celem staje się zdobycie neurotrolu – urządzenia dzięki któremu mogłaby opanować umysły wszystkich dorosłych, a które to całkiem przypadkiem trafia w ręce naszej głównej bohaterki. Czy to właśnie Vi uda się ocalić ludzkość przed całkowitą zagładą?

Całość na: https://czytadelko.com/2023/06/15/vi-dziewczynka-szpieg-licencja-na-luz-maz-evans/

A gdyby tak zostać tajnym superszpiegiem? Może to wcale nie jest aż tak trudne, jak początkowo mogłoby się wydawać?

Valentine Day zawsze wiedziała, że nieco odstaje od reszty swoich rówieśników. Od zawsze też czuła, że jej rodzina nie jest całkiem zwyczajna i bynajmniej nie chodzi tu wyłącznie o tradycję nadawania imion ściśle związanych ze świętami. Wszystko (a...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Dorosłość. Wyznania Lisa Aisato, Linn Skåber
Ocena 7,1
Dorosłość. Wyz... Lisa Aisato, Linn S...

Na półkach:

Dorosłość Linn Skåber to przepiękne zilustrowane przez Lisę Aisato 33 sceny z życia obcych ludzi, którzy na tę krótką chwilę stają się niezwykle bliscy. To czołganie się pod zbyt dużym ciężarem życia codziennego. To historia zmarszczek powstałych od nielubianej pracy, rozczarowującego związku, fałszywie rozdawanych uśmiechów, niechcianych emocji. To piosenka dla przyjaciół, z którymi dawniej się szalało się do samego rana, podczas gdy rzeczywistość stała się znacznie bardziej prozaiczna. To rozczarowanie, gdy miłość odchodzi pewna tego, że stać ją na więcej, chociaż moglibyśmy dać jej wszystko, gdyby tylko na to pozwoliła. To rozbuchane libido w okolicach pięćdziesiątki. I dzwonienie po poradę do najbliższych, którzy właśnie odeszli.

Całość na https://czytadelko.com/2023/05/16/doroslosc-linn-skaber-il-lisa-aisato/

Dorosłość Linn Skåber to przepiękne zilustrowane przez Lisę Aisato 33 sceny z życia obcych ludzi, którzy na tę krótką chwilę stają się niezwykle bliscy. To czołganie się pod zbyt dużym ciężarem życia codziennego. To historia zmarszczek powstałych od nielubianej pracy, rozczarowującego związku, fałszywie rozdawanych uśmiechów, niechcianych emocji. To piosenka dla przyjaciół,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem absolutnie oczarowana stylem Barnhill, baśniowym klimatem, jaki udało jej się stworzyć i tym, że choć sama historia teoretycznie napisana jest dla młodszego czytelnika, to jednak w wielu miejscach autorka zdaje się puszczać oko także do tych już nieco starszych odbiorców.

całość na: https://czytadelko.com/2022/10/22/ogrzyca-i-dzieci-kelly-barnhill/

Jestem absolutnie oczarowana stylem Barnhill, baśniowym klimatem, jaki udało jej się stworzyć i tym, że choć sama historia teoretycznie napisana jest dla młodszego czytelnika, to jednak w wielu miejscach autorka zdaje się puszczać oko także do tych już nieco starszych odbiorców.

całość na: https://czytadelko.com/2022/10/22/ogrzyca-i-dzieci-kelly-barnhill/

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Patrząc na śpiące obok mnie dzieci nie potrafię, nie chcę, nie mogę wyobrazić sobie bólu, którego doświadczyły bohaterki tej powieści. Jeszcze bardziej nie chce dopuszczać do siebie myśli o tym jak wiele było kobiet, które nie tylko na kartach książki, ale naprawdę przeżyły to wszystko. Nie chcę myśleć o tym, jak wiele matek, w różnych miejscach na świecie, nadal w różny sposób zmuszana jest do rozstania z dziećmi dla ich własnego dobra. Dla ich bezpieczeństwa, często bardzo pozornego zresztą.

Po jednej z regularnie urządzanych we wsi obław, po tym, gdy zabrali jej rodziców, a dom przestał być bezpiecznym miejscem, Róża wraz z pięcioletnią córeczką musiały poszukać schronienia gdzie indziej. Znalazły je w udostępnionej przez dobrych ludzi stodole, gdzie w założeniu miały spędzić dwie, góra trzy noce. Po kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu kolejnych dniach i nocach tylko delikatne wgłębienia na drewnianej belce pozwalają Róży nie pogubić się w tym, ile czasu spędzają w totalnym odrętwieniu. Ile nocy pełnych strachu. I wieczorów, kiedy to przychodzi ich wybawca, a Szira musi odwracać się w stronę ściany i być tak cichutko jak to tylko możliwe. To tam właśnie, chcąc umilić córeczce spędzany w bezruchu czas i namówić do zachowania ciszy, Róża tworzy opowieść o pięknym ogrodzie, niebezpiecznych olbrzymach i żółtym ptaszku, który odtąd będzie jedynym przyjacielem dziewczynki. W końcu jednak i w dającej namiastkę bezpieczeństwa stodole staje się zbyt niebezpiecznie i nadchodzi czas najgorszych, najtrudniejszych dla Róży decyzji.

Patrzę na te moje dzieci i zastanawiam się jak miałabym je zmusić do spędzenia choć jednego dnia w całkowitej ciszy. Jak wytłumaczyć, że odtąd zamiast we własnym domu muszą właściwie bez ruchu leżeć w miejscu zupełnie im obcym. Nie mówiąc zbyt wiele, nie szepcząc, starając się nie wydawać żadnych głośniejszych dźwięków, nie wykonywać żadnych gwałtowniejszych ruchów, które mogłyby zdradzić ich położenie. Jak dziecku, które nie dostrzega jeszcze żadnych różnic, wytłumaczyć, że tak bardzo różni się od rówieśników, iż nie może się z nimi bawić. Jak sprawić, by było dumne z tego, kim jest, choć póki co lepiej, by o tym, kim jest zapomniało. Zastanawiam się jak długo sama byłabym w stanie wytrzymać bez dźwięków, dzień za dniem leżeć i patrzeć w zbutwiałe belki stodoły. Przymierać głodem, sparaliżowana strachem, odliczać dni krótkimi momentami, o których chciałabym zapomnieć i obsesyjnie wręcz trzymać się tej ostatniej iskierki coraz bardziej gasnącej iskierki nadziei.

"Żółty ptak śpiewa" to osadzona w czasach II wojny światowej, niezwykle poruszająca opowieść o wojnie i samotności, o wszechogarniającym pragnieniu przetrwania, o strachu i wytrwałości, o tęsknocie i ogromnej pustce, której nie da się niczym zapełnić, a przede wszystkim o sile matczynej miłości. Choć byłoby to proste, autorka nie stosuje tandetnej gry na emocjach czytelnika, nie popada w przesadę, po prostu za pomocą dwóch głównych bohaterek opisuje losy tysięcy, którym zdarzyło się to samo. Którym ten sam los zgotowali inni ludzie. To historia, która sama w sobie łapie za serce, nie potrzebując przy tym żadnych dodatkowych ozdobników.

Patrząc na śpiące obok mnie dzieci nie potrafię, nie chcę, nie mogę wyobrazić sobie bólu, którego doświadczyły bohaterki tej powieści. Jeszcze bardziej nie chce dopuszczać do siebie myśli o tym jak wiele było kobiet, które nie tylko na kartach książki, ale naprawdę przeżyły to wszystko. Nie chcę myśleć o tym, jak wiele matek, w różnych miejscach na świecie, nadal w różny...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli szukacie idealnej lektury na powoli zmierzające ku końcowi lato, ale i na miłe, ciepłe jesienne wieczory pod kocykiem, oto i ona. "Przegwizdane" to urocza historia, przepełniona francuskim humorem, która doprowadzi was do śmiechu i wzruszenia. Historia, którą ja z przyjemnością zobaczyłabym na dużym ekranie.

Ferdinand Brun nie należy do zbyt sympatycznych ludzi. I nie, to wcale nie jest kwestia starości, Ferdinand Brun nigdy nie należał do zbyt sympatycznych ludzi. Krytyczne uwagi i codziennie złośliwości sprawiły, że odeszła od niego żona. Dziś, jako mężczyzna po osiemdziesiątce największą radość znajduje w sprawianiu niemiłych psikusów nielubianej dozorczyni kamienicy. I jeszcze chwile spędzane z suczką Daisy. Tak, Daisy to jego oczko w głowie, jego największe szczęście, jego ukochane maleństwo, znacznie ważniejsze niż żona, która dopuściła się zdrady i córka, która wyprowadziła się na drugi koniec świata. Nietrudno więc się domyśleć, że zgorzkniałe serce pana Bruna rozpryśnie się na milion maleńkich kawałeczków, gdy okaże się, że także Daisy zniknie z jego życia. A sytuacji nie poprawi fakt, że po nieudanej próbie samobójczej, córka pana Bruna postanowi oddać go do domu opieki... Choć da mu przy tym jeszcze ostatnią szansę. Jak jednak z niej skorzystać, gdy okazuje się, że tą szansą jest szczerze znienawidzona pani Suarez?

Lubię takich bohaterów. Starych i zgorzkniałych, naznaczonych bolesnymi doświadczeniami, zamkniętych w sobie, może nawet nieco zbyt złośliwych dla otoczenia. Pan Brun przypomina mi dwóch innych starszych panów, do których zapałałam swego czasu sympatią: uciekającego przed własną starością stuletniego Allana ("Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął") i sześćdziesięcioletniego Ovego ("Mężczyzna imieniem Ove"), który od śmierci żony też usilnie pragnie pożegnać się z życiem, w czym równie usilnie zdaje się mu przeszkadzać otoczenie. W każdym z tych bohaterów, mimo całego stetryczenia, głęboko ukryte, gdzieś tam na samym dnie serduszka jest jednak ogromne morze miłości, którym potrafią obdarzyć, jak w przypadku pana Burna, chociażby psa.

"Przegwizdane" to nie jest powieść o starości czy przemijaniu, raczej o odnajdywaniu radości w najdrobniejszych rzeczach (przy czym początkowo są to drobne złośliwości czynione w stronę nielubianej sąsiadki, później przygotowywanie posiłku dla dziewczynki, która niespodziewanie dla niego samego wywołuje w panu Brunie ogrom sympatii). To książka o docenianiu tych małych przyjemności i o czerpaniu radości, z tego, co przynosi nam los, bo jak się okazuje przynosi czasem znacznie więcej, niż byśmy się spodziewali.

Jeśli szukacie idealnej lektury na powoli zmierzające ku końcowi lato, ale i na miłe, ciepłe jesienne wieczory pod kocykiem, oto i ona. "Przegwizdane" to urocza historia, przepełniona francuskim humorem, która doprowadzi was do śmiechu i wzruszenia. Historia, którą ja z przyjemnością zobaczyłabym na dużym ekranie.

Ferdinand Brun nie należy do zbyt sympatycznych ludzi. I...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Marzycielki" to utrzymana w baśniowym klimacie opowieść o dążeniu do wyznaczonego celu, walce o marzenia i nietraceniu nadziei pod żadnym pozorem. O tym, by być sobą, nawet jeśli inni nakładają na nas zupełnie absurdalne ograniczenia, by nie rezygnować z własnych ambicji i nie dać się zamknąć pod szklanym kloszem, nawet jeśli miałby on nas uchronić przed masą różnych niebezpieczeństw. Jeśli zamykają przed nami jedne drzwi, to trzeba jakoś znaleźć drugie, nawet tam, gdzie teoretycznie zupełnie nie powinno ich być. "Bo choć niektóre rzeczy istnieją poza naszym zasięgiem, nie oznacza to wcale, że są nieprawdziwe".

Całość na: http://czytadelko.blox.pl/2019/02/Marzycielki-Jessie-Burton.html

"Marzycielki" to utrzymana w baśniowym klimacie opowieść o dążeniu do wyznaczonego celu, walce o marzenia i nietraceniu nadziei pod żadnym pozorem. O tym, by być sobą, nawet jeśli inni nakładają na nas zupełnie absurdalne ograniczenia, by nie rezygnować z własnych ambicji i nie dać się zamknąć pod szklanym kloszem, nawet jeśli miałby on nas uchronić przed masą różnych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To nie jest lekka książka, to nie jest książka, którą czyta się jednym tchem. To książkach, przy czytaniu której trzeba robić dłuższe przerwy, bo łapie nas bezdech, bo oczy wilgotnieją, bo nie jesteś w stanie przyjąć tyle nieszczęścia, tyle bestialstwa, tak wielkiej rozpaczy na raz. A one musiały...

"Pszczelarz z Sindżaru" przetykany jest wspomnieniami i poezją autorki. Dunya Mikhail pisze o swoim wyjeździe z kraju, o tym, co czuła, gdy dowiedziała się, że do Iraku wkroczył Daesz, o obawach o własnych bliskich i o powrocie po dwudziestu latach do świata doszczętnie zniszczonego. To też opowieść o mężczyźnie, który w obliczu niebezpieczeństwa zrezygnował z własnej pasji, by zupełnie bezinteresownie zająć się ratowaniem ludzi często zupełnie mu obcych. Ale przede wszystkim "Pszczelarz z Sindżaru" to historie, wiele historii skrzywdzonych kobiet. Historie totalnie wstrząsające. Historie, które sprawiają, że coraz szerzej otwierasz oczy. Historie, w które ciężko jest uwierzyć.

Czytasz o zabójstwach mężów, ojców i braci na ich oczach. Czytasz o wielokrotnym sprzedawaniu tych kobiet. O wielokrotnym gwałcie. Przez kilku mężczyzn. Na oczach ich dzieci. Czytasz o biciu, o niewoli, o wyrywaniu paznokci. A im dalej czytasz, tym bardziej uświadamiasz sobie, że to jeszcze nie jest najgorsza rzecz, jaka spotkała te kobiety. I pragniesz wierzyć w to, że to wszystko tylko książka, że to wyobraźnia autorki, fantazja, która poniosła ją odrobinę za bardzo, bo nie jesteś w stanie pojąć, że naprawdę człowiek człowiekowi potrafi wyrządzić taką krzywdę. I patrzeć po tym spokojnie w lustro.

Daesz formalnie się skończył. Państwo Islamskie zostało powstrzymane, ale wiele z porwanych osób nadal się nie odnalazło, o wielu słuch zaginął. Ci, którzy się odnaleźli na zawsze już zostali naznaczeni. Wiele z tych kobiet, które powróciły do swoich rodzin, nigdy już nie otrząśnie się z tego, co przeżyły. Część z nich popełniła samobójstwo, wiele przebywa pod opieką psychiatrów, część pewnie nigdy nie będzie w stanie założyć normalnej rodziny, prowadzić zwyczajnego domu, wiele urodziło dzieci będące owocem gwałtów... Nie potrafię sobie wyobrazić, co one czują. Nie chce sobie wyobrażać.

"Pszczelarz z Sindżaru" to wstrząsająca książka. Przytłaczająca, brutalna, przerażająca. Pokazująca najgorsze zło, jakie tkwi w człowieku. Uświadamiająca jak wielkie mamy szczęście, że nas to bezpośrednio nie dotknęło i jak dobrze, że mimo wszelkich niedogodności jesteśmy kobietami właśnie tu, gdzie jesteśmy. Warta przeczytania.

To nie jest lekka książka, to nie jest książka, którą czyta się jednym tchem. To książkach, przy czytaniu której trzeba robić dłuższe przerwy, bo łapie nas bezdech, bo oczy wilgotnieją, bo nie jesteś w stanie przyjąć tyle nieszczęścia, tyle bestialstwa, tak wielkiej rozpaczy na raz. A one musiały...

"Pszczelarz z Sindżaru" przetykany jest wspomnieniami i poezją autorki....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jest studentką, marzącą o karierze aktorki. Ma niewiele pieniędzy, wieczne długi i nieco dramatyczną przeszłość. Jej odrobinę skomplikowaną sytuację życiową, dodatkowo utrudnia brak zielonej karty i możliwości podjęcia w pełni legalnej pracy. Korzystając oferty pewnego byłego policjanta i swojego niewątpliwego talentu pomaga zrozpaczonym kobietom zdobyć dowody na niewierność ich mężów. Notabene doskonale się przy tym bawi. Aż do momentu, gdy na swojej drodze spotyka Stellę i Patricka Foglerów. On jest pierwszym z mężczyzn, który nie pozwala się jej uwieść, ona kobietą, która panicznie boi się swojego męża. Gdy niedługo po ich spotkaniu Stella zostaje zamordowana, Claire Wright staje się... No właśnie, kim? Główną podejrzaną czy potencjalną ofiarą, którą należałoby objąć specjalną ochroną? A może po prostu doskonałą aktorką?

"- Czasami tak się dzieje - mówi cicho. - Kiedy za długo nosisz maskę, okazuje się, że przywarła do twojej skóry."*

Kim jest Claire? To pytanie, które dźwięczało mi w uszach przez całą lekturę. Kim tak naprawdę jest kobieta, mająca tak wiele twarzy, że ciężko określić, która z nich jest prawdziwa. Czy to ona zabiła czy ktoś tylko usiłuje ją wrobić? I jaką rolę w tym wszystkim odgrywa jeden niepozorny tomik wierszy? Wierszy będących jednocześnie jednym z głównych bohaterów tej powieści.

Jedno jest pewne - Claire wzbudziła we mnie masę różnorodnych emocji. Bawiła mnie swoją głupotą, żeby za moment zaskoczyć niesamowitą inteligencją, doprowadzała do współczucia, po to tylko, bym po chwili czuła do niej wstręt i odrazę. Właściwie nawet po przewróceniu ostatniej kartki nie potrafię określić czy zdołałam ją polubić czy raczej znienawidzić. J.P. Delaney zbudował postać tak złożoną, że naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć czy to bohaterka pozytywna czy jednak totalnie czarny charakter. Morderca? Ofiara? Kobieta pragnąca bliskości czy bezwzględna uzurpatorka? Zagubiona, niepewna swojego talentu studentka czy świetna aktorka, doskonale znająca swój cel i potrafiąca zrobić wszystko, by go osiągnąć?

"Henry uważa, że to bzdura. Ale ja widywałam za kulisami aktorów kichających i zasmarkanych z powodu grypy, która ustępowała w chwili, gdy wchodzili na scenę. Widywałam nieśmiałych introwertyków, którzy stawali się królami i królowymi, brzydali, którzy stawali się piękni, i pięknych, którzy stawali się odpychający. Na scenie coś się dzieje - coś, czego nikt nie potrafi wyjaśnić. Na kilka chwil stajesz się kimś innym. To najlepsze uczucie na świecie."**

Doskonale czytało mi się tę książkę. J.P. Delaney ani na chwilę nie pozwala się nudzić, sprawiając, że o jego powieści myślałam nawet po jej odłożeniu. Ilekroć zamykałam "W żywe oczy", chciałam jak najszybciej do nich wrócić, ciekawa tego, co będzie dalej, czym jeszcze autor mnie zaskoczy. Ogromnie podobało mi się bardzo zgrabne wplecenie w fabułę wierszy Baudelaire'a i jego wątków biograficznych. 

Nic w tej powieści nie jest oczywiste. Autor cały czas myli tropy, naprowadza nas na jedno rozwiązanie, po czym idzie w zupełnie inną stronę i choć samo zakończenie uważam za ogromnie rozczarowujące, uproszczone i po prostu niewiarygodne, to jednak jego najnowsza powieść podobała mi się na tyle, by bez wahania sięgnąć także po poprzedniczkę - "Lokatorka" już zresztą czeka na półce.

Jest studentką, marzącą o karierze aktorki. Ma niewiele pieniędzy, wieczne długi i nieco dramatyczną przeszłość. Jej odrobinę skomplikowaną sytuację życiową, dodatkowo utrudnia brak zielonej karty i możliwości podjęcia w pełni legalnej pracy. Korzystając oferty pewnego byłego policjanta i swojego niewątpliwego talentu pomaga zrozpaczonym kobietom zdobyć dowody na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cudna książka! Moja kandydatka do najlepszej książki roku :)

http://czytadelko.blox.pl/2016/09/Japonski-kochanek-Isabell-Alende.html

Cudna książka! Moja kandydatka do najlepszej książki roku :)

http://czytadelko.blox.pl/2016/09/Japonski-kochanek-Isabell-Alende.html

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzymanie w domu pingwina, karmienie go kupionymi na targu sardynkami i kąpanie w wannie może wydawać się lekką ekstrawagancją. Na osobę, która decyduje się na przygarnięcie takiego zwierzaka można patrzeć z powątpiewaniem, może nawet lekkim politowaniem, zastanawiając się co też ten człowiek miał w głowie decydując się na taki krok. Punkt widzenia zmienia się jednak nieco w momencie, gdy okazuje się, że zabranie pingwina do własnego mieszkania było prawdopodobnie jedynym sposobem na jego uratowanie...

Całość do przeczytania na: http://czytadelko.blox.pl/2016/03/Lekcje-z-pingwinem-Toni-Mitchell.html

Trzymanie w domu pingwina, karmienie go kupionymi na targu sardynkami i kąpanie w wannie może wydawać się lekką ekstrawagancją. Na osobę, która decyduje się na przygarnięcie takiego zwierzaka można patrzeć z powątpiewaniem, może nawet lekkim politowaniem, zastanawiając się co też ten człowiek miał w głowie decydując się na taki krok. Punkt widzenia zmienia się jednak nieco...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Warto przeczytać, pochylić się nad tymi historiami, przemyśleć, przetrawić, być może zmienić swoje poglądy na niektóre sprawy, a przede wszystkim mieć ogromną nadzieję, że jeśli doświadczenia bohaterów "Nie przeproszę, że urodziłam" kiedykolwiek dotkną nas samych znajdziemy w sobie tyle samo siły i odwagi.

Całość można przeczytać na moim blogu: http://czytadelko.blox.pl/2015/03/Nie-przeprosze-ze-urodzilam-Historie-rodzin-z-in.html

Warto przeczytać, pochylić się nad tymi historiami, przemyśleć, przetrawić, być może zmienić swoje poglądy na niektóre sprawy, a przede wszystkim mieć ogromną nadzieję, że jeśli doświadczenia bohaterów "Nie przeproszę, że urodziłam" kiedykolwiek dotkną nas samych znajdziemy w sobie tyle samo siły i odwagi.

Całość można przeczytać na moim blogu:...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://czytadelko.blox.pl/2013/07/Dobre-wychowanie-Amor-Towles.html :))

http://czytadelko.blox.pl/2013/07/Dobre-wychowanie-Amor-Towles.html :))

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://czytadelko.blox.pl/2012/04/Ostatnia-kobieta-wyrocznia-Kei-Miller.html

http://czytadelko.blox.pl/2012/04/Ostatnia-kobieta-wyrocznia-Kei-Miller.html

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to