rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Zdecydowanym plusem książki jest to, że jest krótka.

Z książki wynika, że wszyscy alpiniści to egocentrycy albo tchórze unikający odpowiedzialności.

Tak jak ktoś w innej recenzji zauważył niektóre fragmenty przyprawiają o ból zębów. Dodatkowo autor gdzieniegdzie wstawia krypto-cytaty z filmów albo seriali np. ze Ślepnąc od świateł - może nieświadomie?

Gdyby nie wspaniały Filip Kosior nie dotrwałbym do końca.

Zdecydowanym plusem książki jest to, że jest krótka.

Z książki wynika, że wszyscy alpiniści to egocentrycy albo tchórze unikający odpowiedzialności.

Tak jak ktoś w innej recenzji zauważył niektóre fragmenty przyprawiają o ból zębów. Dodatkowo autor gdzieniegdzie wstawia krypto-cytaty z filmów albo seriali np. ze Ślepnąc od świateł - może nieświadomie?

Gdyby nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Symbioza Krzysztof Komander, Piotr Rogoża
Ocena 7,4
Symbioza Krzysztof Komander,...

Na półkach:

Niestety jest to kolejna popkulturowa gloryfikacja polskiej gangsterki.

Niestety jest to kolejna popkulturowa gloryfikacja polskiej gangsterki.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak w skrócie: "Instytut" to taki Stranger Things tylko bez potworów. No może nie do końca, bo potworami okazują się ... ludzie (co za zaskoczenie).
Jak w wielu książkach "mistrza" horroru po wciągającej ekspozycji, lektura zaczyna się dłużyć. Do tego stopnia że pod koniec zaczyna się kibicować personelowi tytułowego instytutu.
Po raz kolejny "mistrz" horroru zaczyna zjadać własny ogon (vide Podpalaczka). Z pewnością spodoba się czytelnikom, którzy nie czytali nic więcej autora.
Co do wątków sci-fi to pojawiają się tutaj problemy osób obdarzonych telekinezą, telepatią, czy nawet prekognicją, niestety do maestrii P.K. Dicka jest zdecydowanie daleko. Sama powieść Kinga mogłaby być zdecydowanie krótsza i pewnie zyskałaby na ogólnym odbiorze.

Tak w skrócie: "Instytut" to taki Stranger Things tylko bez potworów. No może nie do końca, bo potworami okazują się ... ludzie (co za zaskoczenie).
Jak w wielu książkach "mistrza" horroru po wciągającej ekspozycji, lektura zaczyna się dłużyć. Do tego stopnia że pod koniec zaczyna się kibicować personelowi tytułowego instytutu.
Po raz kolejny "mistrz" horroru zaczyna...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Miesiąc po przeczytaniu uważam, że lektura jest świetna i zapada w pamięć, gdyż trudno znaleźć podobną nieprzewidywalną opowieść grozy. Jest to coś, co określiłbym mianem "minimal horror", bo bardziej boimy się atmosfery niż realnie opisywanych zdarzeń. Autor buduje ową atmosferę w oparciu o linki w internecie albo odwołania do piosenek - https://www.youtube.com/watch?v=e3deVfj-360

Duży plus za tą metatekstualność.

Miesiąc po przeczytaniu uważam, że lektura jest świetna i zapada w pamięć, gdyż trudno znaleźć podobną nieprzewidywalną opowieść grozy. Jest to coś, co określiłbym mianem "minimal horror", bo bardziej boimy się atmosfery niż realnie opisywanych zdarzeń. Autor buduje ową atmosferę w oparciu o linki w internecie albo odwołania do piosenek -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

(Oceniam audio-serial) Świetna realizacja i aktorstwo, niestety scenariusz nieudolny, jakby z telenoweli. Potknięcia merytoryczne w kwestiach technicznych. Najgorsze jest to, że autorom tego typu utworów wystarczy miauknąć coś o darkłebie, torze, VPN-ie i już jest według nich wiarygodnie.

(Oceniam audio-serial) Świetna realizacja i aktorstwo, niestety scenariusz nieudolny, jakby z telenoweli. Potknięcia merytoryczne w kwestiach technicznych. Najgorsze jest to, że autorom tego typu utworów wystarczy miauknąć coś o darkłebie, torze, VPN-ie i już jest według nich wiarygodnie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Daję 7/10 przez sentyment do wersji filmowej(serialowej?). "Langoliery" to "Strefa mroku" wg Kinga. Bardzo dynamiczna i wciągająca ekspozycja, niestety w drugiej połowie lektura zaczyna odrobinę nużyć.

Daję 7/10 przez sentyment do wersji filmowej(serialowej?). "Langoliery" to "Strefa mroku" wg Kinga. Bardzo dynamiczna i wciągająca ekspozycja, niestety w drugiej połowie lektura zaczyna odrobinę nużyć.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Problem trzech ciał" to szalenie ciekawa powieść hard science-fiction, aczkolwiek dla polskich czytelników odrobinę egzotyczna, gdyż napisana jest z perspektywy Chińczyka. Prawdopodobnie też osoby będące na bieżąco z postępem fizyki teoretycznej docenią ją bardziej. Momentami autor bardzo zaskakuje pomysłami na rozwój fabuły. Trudno też recenzować pierwszą część cyklu, gdyż wziąwszy uwagę całą trylogię, dzieje się tu wiele i pewne wątki nabierają większego sensu po przeczytaniu kolejnych części.

Ktoś mógłby powiedzieć, że fabuła to trochę "Kontakt" Carla Sagana pomieszany z "Głosem pana" Lema, ale też z "Kronikami marsjańskimi" Bradbury'ego, i może nawet trochę "Diuną" Herberta (gdyż surowość świata Trisolarian przywodzi na myśl ekstremalne warunki Arrakis). Dodatkowym atutem wedłuh mnie były nawiązania do okresu zimnej wojny, który - trochę zaskakujące - w Chinach nie był odbierany tak jak w Europie.

Irytująca w prozie Cixin Liu jest jednak pewna naiwność w budowaniu postaci i wątków. W przypadku tych ostatnich trochę w klimacie baśni bądź gier wideo (pomijając już fakt, że pewna część historii dzieje się w wirtualnym świecie). Drugą słabością dzieła jest konstrukcja bohaterów. Trudno znaleźć bohatera, który byłby wyraźnym protagonistą opowieści, a czasami czytając dyskusje bohaterów odnosi się wrażenie, że jest monologiem tej samej osoby.

Jednakowoż niewątpliwą zaletą "Problemu" jest długo utrzymujące się wrażenie po lekturze, które nazwałbym "mind-openingiem", gdyż zaczyna się patrzeć na świat (a właściwie wszechświat!) zupełnie inaczej.
Dodatkowo lektura jest też pewnym wyzwaniem, szczególnie jeśli nasza wiedza o astronomii zatrzymała się na etapie liceum. Zdecydowanie polecam, choć to powieść, która nie każdemu czytelnikowi trafi do gustu.

"Problem trzech ciał" to szalenie ciekawa powieść hard science-fiction, aczkolwiek dla polskich czytelników odrobinę egzotyczna, gdyż napisana jest z perspektywy Chińczyka. Prawdopodobnie też osoby będące na bieżąco z postępem fizyki teoretycznej docenią ją bardziej. Momentami autor bardzo zaskakuje pomysłami na rozwój fabuły. Trudno też recenzować pierwszą część cyklu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Polecam audiobooka ze względu na lektora. Dobra do jazdy autem. Niestety zapewne za miesiąc nie będę pamiętał tej lektury.

Polecam audiobooka ze względu na lektora. Dobra do jazdy autem. Niestety zapewne za miesiąc nie będę pamiętał tej lektury.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety ale mój odbiór jest podobny do wielu recenzentów na portalu. Post-apo oparte na zgranych pomysłach.
Lektura dla kogoś, kto nie zna Snowpiercera, Seksmisji, THX 1138, Metro 2033, Mad Maxa, itd.
Mnóstwo rzeczy podanych jest na wiarę - silosy istniejące kilkaset lat, do końca nie wiadomo jak zasilane - był oczywiście jakiś generator na ropę. Rzekomo ropa pochodziła z odwiertów. Jak agregat pozbywał się oparów ze spalania ropy? Dlaczego nie było wind w silosach? Czy od razu zostały zaprojektowane, aby nie sprzyjać przemieszczaniu się mieszkańców?
Słabe to wszystko i grubymi nićmi szyte.

Być może serial trochę poprawi odbiór tej historii.


PS Redakcja tłumaczenia jest fatalna!

Niestety ale mój odbiór jest podobny do wielu recenzentów na portalu. Post-apo oparte na zgranych pomysłach.
Lektura dla kogoś, kto nie zna Snowpiercera, Seksmisji, THX 1138, Metro 2033, Mad Maxa, itd.
Mnóstwo rzeczy podanych jest na wiarę - silosy istniejące kilkaset lat, do końca nie wiadomo jak zasilane - był oczywiście jakiś generator na ropę. Rzekomo ropa pochodziła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rany boskie, jestem kotem!
Grzegorz S to Gregor Samsa, a opowiadanie to wersja "Przemiany".
Podobnie do karalucha, przeznaczeniem kota jest odejść, zniknąć z życia ludzi, których egzystencja składa się z egzystencjalnej pustki (jak Agaty).

Rany boskie, jestem kotem!
Grzegorz S to Gregor Samsa, a opowiadanie to wersja "Przemiany".
Podobnie do karalucha, przeznaczeniem kota jest odejść, zniknąć z życia ludzi, których egzystencja składa się z egzystencjalnej pustki (jak Agaty).

Pokaż mimo to


Na półkach:

W telegramowym skrócie:
Nieodległa przyszłość. Stop. Pandemia ślepoty. Stop. Technologia pozwalająca przetrwać ociemniałej cywilizacji. Stop. Miejsce akcji: Wrocław. Stop. Tajemnicze morderstwo młodego człowieka. Stop.

Zapowiadało się świetnie, a później rozwiązał się worek pełen dziwnych nieprzemyślanych wątków, niedopracowanych. Terroryzm (rzecz jasna prawicowy spod znaku Breyvika, bo Frakcja Czerwonej Armii to oczywiście jakiś wymysł), faceci w czerni (sic!), emerytowany policjant po przejściach (no a jakże), stalking, dziennikarstwo śledcze, no i ten całkowicie niezrozumiały wątek o kibolach.
Do tego prywatne fetysze autora (w kółko powtarzające nazwisko pewnej polskiej aktorki), doprawione odrobiną wulgaryzmów (wiecie, męska, mocna literatura) i tyle..

Właściwie tytuł sam w sobie jest największym spoilerem tej fabuły. Jest oczywiście zmyłkowy wątek stalkera, mający chyba tylko wypełnić czymś historię śledztwa, w której praktycznie nie ma śledztwa.

W telegramowym skrócie:
Nieodległa przyszłość. Stop. Pandemia ślepoty. Stop. Technologia pozwalająca przetrwać ociemniałej cywilizacji. Stop. Miejsce akcji: Wrocław. Stop. Tajemnicze morderstwo młodego człowieka. Stop.

Zapowiadało się świetnie, a później rozwiązał się worek pełen dziwnych nieprzemyślanych wątków, niedopracowanych. Terroryzm (rzecz jasna prawicowy spod...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż powiedzieć, poza tym, że jest to przejmujący na wskroś i psychologicznie wiarygodny portret osobowości kobiety, która - wychowywana przez owdowiałą matkę - szuka namiastki ojca w najbliższym otoczeniu. Namiastka owa (sąsiad-literat wiodący rozpasany żywot przedstawiciela wiedeńskiej bohemy artystycznej epoki fin de siecle) staje się również obiektem miłości, najpierw egzaltowanej-nastoletniej, później obsesyjnej, dziś pewnie powiedzielibyśmy, że graniczącej ze "stalkingiem". Wydaje mi się, że Zweig-psycholog chciał powiedzeć, że miłość, w której obiekt uczuć nie zostaje z nią skonfrontowany, zamieni się w obsesję, albowiem - może na skutek konwenansów właściwych epoce, albo w skutek owej paraliżującej namiętności - tytułowa bohaterka nie podejmuje takiej próby, ciągle podskórnie licząc, że obiekt uczuć jest "na bieżąco" z jej postępującym zatracaniem się w uczuciu.

Cóż powiedzieć, poza tym, że jest to przejmujący na wskroś i psychologicznie wiarygodny portret osobowości kobiety, która - wychowywana przez owdowiałą matkę - szuka namiastki ojca w najbliższym otoczeniu. Namiastka owa (sąsiad-literat wiodący rozpasany żywot przedstawiciela wiedeńskiej bohemy artystycznej epoki fin de siecle) staje się również obiektem miłości, najpierw...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najpierw próbowałem przeczytać. Później obejrzałem serial, który okazał się jednym z najlepszych seriali o lekarzach. Później dokończyłem lekturę. Niestety o ile serial posiada dramatyczną, wielowątkową historię, o tyle książka jest ciągiem wpisów z dziennika. Czasem zabawnych, czasem wulgarnych, czasem faktycznie przejmujących - na dłuższą metę jednak nużących. Może to wina tłumaczenia? Może było ich za dużo?
Zdecydowanie polecam serial.

Najpierw próbowałem przeczytać. Później obejrzałem serial, który okazał się jednym z najlepszych seriali o lekarzach. Później dokończyłem lekturę. Niestety o ile serial posiada dramatyczną, wielowątkową historię, o tyle książka jest ciągiem wpisów z dziennika. Czasem zabawnych, czasem wulgarnych, czasem faktycznie przejmujących - na dłuższą metę jednak nużących. Może to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

1. Irytująca narracja w drugiej osobie liczby pojedynczej
2. Brawurowy język, który niestety służy głównie do opowiadania za bardzo przeciągniętego dowcipu o Turbolechitach.
3. Fuzja "Trans-Atlantyku" z Witkacym ("Narkotyki. Niemyte dusze") i jeszcze wizjami w stylu Wyspiańskiego ("Wesele" albo "Wyzwolenie")
4. Oś fabularna prosta i uboga (bohater jedzie z Krakowa do Warszawy) odhaczając po kolei demony. Nie ma antagonistów (chyba, że jest nim prowincjonalna Polska)
5. Nużące konstatacje w stylu: Polska to Radom. Radom to Polska
6. Fajnie się czyta dopóki przeważa styl satyryczno-felietonowy, ale kiedy wkraczają wynurzenia na temat polskiej historii robi się przeraźliwie nudno.
7. Rosja rozpoczyna wojnę z Polską (nomen-omen ad 2022)

1. Irytująca narracja w drugiej osobie liczby pojedynczej
2. Brawurowy język, który niestety służy głównie do opowiadania za bardzo przeciągniętego dowcipu o Turbolechitach.
3. Fuzja "Trans-Atlantyku" z Witkacym ("Narkotyki. Niemyte dusze") i jeszcze wizjami w stylu Wyspiańskiego ("Wesele" albo "Wyzwolenie")
4. Oś fabularna prosta i uboga (bohater jedzie z Krakowa do...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Lodowiec Alexander Karim, Camilla Läckberg
Ocena 4,9
Lodowiec Alexander Karim, Ca...

Na półkach:

...i żyli krótko i szczęśliwie. Na wieki wieków Covid

...i żyli krótko i szczęśliwie. Na wieki wieków Covid

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przesłuchane.
Rewolucja wydarza się dzisiaj, alterglobaliści, pokolenie internetu, milenialsi przejmują kontrolę nad krajami Zachodu (także nad Polską).
Każda rewolucja potrzebuje swojego Robespierre'a - pada takie zdanie w trakcie lektury i jest nim główny bohater (chyba?).
"Rewolucja pożera własne dzieci" to hasło jest potraktowane dość dosłownie, kiedy kanibalizm okazuje się elementem reakcji kontr-rewolucyjnej.

Przesłuchane.
Rewolucja wydarza się dzisiaj, alterglobaliści, pokolenie internetu, milenialsi przejmują kontrolę nad krajami Zachodu (także nad Polską).
Każda rewolucja potrzebuje swojego Robespierre'a - pada takie zdanie w trakcie lektury i jest nim główny bohater (chyba?).
"Rewolucja pożera własne dzieci" to hasło jest potraktowane dość dosłownie, kiedy kanibalizm...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść realistyczna? Książka, której głównym bohaterem jest miasto? Głęboka immersja w świat którego już nie ma?
Gwara i slang, który niby przeminął? Myśleliście, że słowo "obciach" jest młodzieżowe? A dintojra? hofta?
Trącące myszką nawiązania do powieści detektywistycznych, filmów awanturnicznych?
Gra kliszami ocierająca się o wodewilowy pastisz?
To właśnie "Zły". Można albo dać się oczarować albo całkowicie odrzucić. Ja uległem czarowi.

Powieść realistyczna? Książka, której głównym bohaterem jest miasto? Głęboka immersja w świat którego już nie ma?
Gwara i slang, który niby przeminął? Myśleliście, że słowo "obciach" jest młodzieżowe? A dintojra? hofta?
Trącące myszką nawiązania do powieści detektywistycznych, filmów awanturnicznych?
Gra kliszami ocierająca się o wodewilowy pastisz?
To właśnie "Zły"....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do pewnego momentu wydaje się, że mamy do czynienia z makabryczną powieścią łotrzykowską podobną do "Mechanicznej pomarańczy"; bądź literacką wersją komiksu o bohaterze rodem z filmów "Fanatyk" albo "Romper Stomper". Zapewne niemałą rolę w jej kreacji miała medialna afera (głównie tabloidowa, uściślając) z polskimi faszystami świętującymi urodziny Adolfa gdzieś w prasłowiańskich kniejach. Oczywiście działania Gruza i jego drużyny mogłyby wydarzyć się niekoniecznie wśród neofaszystów, ale np. w jakiejś radykalnej bojówce Antify - myślę, że taka opcja byłaby nader ciekawsza i faktycznie obrazoburcza.
Jak można się domyślić język jest dostosowany do wydarzeń, czyli powiedzieć, że dosadny to jak powiedzieć o dżumie, że jest nieprzyjemna, zaś klimat momentami kojarzył mi się z "Ludzkimi dziećmi" Cuarona. Na upartego można by doszukiwać się w "Czarnym słońcu" motywu poszukiwania swojej prawdziwej orientacji seksualnej (być może inspirowana postacią Ernsta Roehma i/lub książkami Littella).
Niestety gdzieś w połowie powieść dryfuje w dość niejasnym kierunku, niczym u Bułhakowa pojawiają się postaci biblijne, dzieją się rzeczy nadnaturalne, przy czym stężenie przemocy nie folguje. Na domiar złego do akcji wkracza nadjaźń pisarza, który swoim odautorskim komentarzami próbuje przekazać jakieś niejasne prawdy.
Nie oszukujmy się; obiekty nienawiści odgrywają ważną rolę w każdej kulturze i cywilizacji - zwłaszcza w tych czasach, przez niektórych interpretowanych jako ostateczne. Parafrazując popularne powiedzenie: “Powiedz mi kogo nienawidzisz, a powiem ci kim jesteś”. W powieści Żulczyka jest sojusz państwa z kościołem. Warto zaznaczyć, że owym syndykatem kieruje główny badguy Ojciec Premier [dlaczego nie Ojciec Prezes? byłoby jeszcze dosadniej i zabawniej], jednoczący władzę świecką i religijną w swojej osobie. Jak sam autor przyznaje na swoim fanpejdżu ów syndykat jest to źródło całego zła ziemskiego: "To jest to, co oni robią, każdego dnia. Gwałcą Jezusa. (...) Jedyna pociecha z tego całego zła, z tej wstrętnej głupoty - że w końcu skończy się władza tych diabłów w Polsce, że stracą te nędzne resztki moralnego mandatu, które posiadali...". Wielokrotnie więc w książce JŻ daje dowody swojego odium. No cóż, nie wierzę, że coś powstające pod wpływem tak silnych emocji, może być dobre i uczciwe. Nawet jeśli umówimy się na grę konwencjami, w kopiowanie "Bękartów wojny" i zapomnimy o zatraceniu się w makabrze. Notabene jej nadmiar nie szokuje, ostatecznie wprawiając czytelnika w znieczulicę i znużenie. Wielka szkoda, że po dwóch bardzo dobrych powieściach nastąpił u pana Jakuba krok w dziwnym kierunku i regres, no ale któż podważałby wolność artystycznych wyborów?

Do pewnego momentu wydaje się, że mamy do czynienia z makabryczną powieścią łotrzykowską podobną do "Mechanicznej pomarańczy"; bądź literacką wersją komiksu o bohaterze rodem z filmów "Fanatyk" albo "Romper Stomper". Zapewne niemałą rolę w jej kreacji miała medialna afera (głównie tabloidowa, uściślając) z polskimi faszystami świętującymi urodziny Adolfa gdzieś w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bida z nędzą. Mdłe i sztuczne jak tupecik na głowie autora.

Najlepszy cytat z książki: "Mam detektor kłamstwa większy od prostaty"

Bida z nędzą. Mdłe i sztuczne jak tupecik na głowie autora.

Najlepszy cytat z książki: "Mam detektor kłamstwa większy od prostaty"

Pokaż mimo to

Okładka książki Antologia polskiego cyberpunka Paweł Majka, Łukasz Orbitowski, Tobiasz Piątkowski, Robert J. Szmidt, Robert M. Wegner
Ocena 7,1
Antologia pols... Paweł Majka, Łukasz...

Na półkach:

Przesłuchane. Choć nie znam się na cyberpunku, mógłbym tylko napisać, że czytałem "Pieprzony los kataryniarza" Ziemkiewicza i uważam ją za jedną z pionierskich powieści w tym gatunku w Polsce.
"Antologii" dałbym duży plus za oprawę audio, gdyż efekt immersji jest o wiele lepszy niż przy papierze.
Jeśli chodzi o warstwę literacką, zdecydowanie dwa pierwsze opowiadania zasługują na uwagę, albowiem czuć w nich, że technologie odgrywają znaczącą rolę w przedstawionym świecie. Opowiadanie o radomskim Łuczniku i jego metamorfozie [?] zaskakuje przewrotnością. Pozostałe dzieła fabularnie opierają się na zręcznym przełożeniu fabuły na modłę ultra-high-tech, gdzie juhasa zastępuje cyber-juhas, policję zastępuje korpolicja, kopniak staje się cyberkopniakiem, itd. Jest to wszystko zręczne i momentami pomysłowe, ale to już było choćby w "Weselu w Atomicach".
Ostatnie (najdłuższe) opowiadanie to typowy akcyjniak, który robił się nudniejszy z każdą kolejną odsłuchaną minutą, a w którym nadużywanie wulgaryzmów zaczęło robić się niesmaczne ("skurw" już mi zgrzytał w uszach) - dodam, że autor nie wysilił, żeby zróżnicować język używany przez postaci.

Przesłuchane. Choć nie znam się na cyberpunku, mógłbym tylko napisać, że czytałem "Pieprzony los kataryniarza" Ziemkiewicza i uważam ją za jedną z pionierskich powieści w tym gatunku w Polsce.
"Antologii" dałbym duży plus za oprawę audio, gdyż efekt immersji jest o wiele lepszy niż przy papierze.
Jeśli chodzi o warstwę literacką, zdecydowanie dwa pierwsze opowiadania...

więcej Pokaż mimo to