-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński4
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1158
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać413
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński23
Biblioteczka
2020-03-09
2020-02-20
5/10 - PRZECIĘTNY
Pewnego dnia Scott Belvedere dowiaduje się, że otrzymał w spadku rodzinny zajazd. Mężczyzna postanawia udać się do Virginii, by sprawdzić co tak naprawdę stało się jego własnością. Na miejscu Scott zapoznaje się z nieznaną mu dotąd historią swej rodziny, odkrywa też tajemnice odziedziczonej posiadłości oraz znaczenie gigantycznego drzewa wokół którego została zbudowana. Zajazd „Pod Rodowym Drzewem” ma jednak inne mroczne sekrety, których istoty Scott nawet nie podejrzewa.
John Everson jest zdecydowanie wyróżniającym się pisarzem w nurcie erotycznego horroru cielesnego. „Drzewo rodowe” nie jest jednak szczytowym osiągnięciem autora, ponieważ powieść ta jest bardzo nierówna. Kilka niezłych pomysłów, przyzwoicie poprowadzona (aczkolwiek przewidywalna) intryga oraz niezłe tempo nie wystarczą. Dobra książka nie może bowiem obyć się bez ciekawych i wiarygodnych postaci, a pod tym względem „Drzewo rodowe” mocno kuleje. Protagonista bywa cholernie irytujący, a reszta postaci występujących w tej książce okazuje się być zupełnie płytka. Pożądanie oraz seks są główną motywacją oraz motorem napędowym ich działań. W takich oto okolicznościach rodzi się moim zdaniem całkiem niedorzeczny wątek miłosny, którego genezy (poza fizycznym przyciąganiem) nie udało mi się pojąć. Niestety ma on ogromny wpływ na rozwój fabuły, co sprawia, że atrakcyjność intrygi nieco się dewaluuje. Jak wspomniałem jednak wcześniej powieść Eversona ma też kilka dobrych stron. Pomysł przewodni jest całkiem ciekawy, a nastrój grozy nieźle stopniowany. Mimo sporego natężenia scen erotycznych, autorowi udało się też zachować odpowiednie proporcje i nie przyćmić treści przesadną seksualnością.
„Drzewo rodowe” to przyzwoity horror, przypominający starą prawdę o tym, że wszystko ma swoją cenę i prędzej czy później trzeba będzie ją zapłacić. Niestety kilka słabszych elementów nie pozwoliło mi uznać dzieła Eversona za w pełni satysfakcjonujące. Raczej tylko dla fanów gatunku.
5/10 - PRZECIĘTNY
Pewnego dnia Scott Belvedere dowiaduje się, że otrzymał w spadku rodzinny zajazd. Mężczyzna postanawia udać się do Virginii, by sprawdzić co tak naprawdę stało się jego własnością. Na miejscu Scott zapoznaje się z nieznaną mu dotąd historią swej rodziny, odkrywa też tajemnice odziedziczonej posiadłości oraz znaczenie gigantycznego drzewa wokół którego...
2018-02-18
7/10 – BARDZO DOBRY
„Cokolwiek zechcesz” to zbiór pięciu opowiadań autorstwa Johna Eversona, jednego z najlepszych pisarzy parających się gatunkiem horroru naturalistycznego. Główną tematyką podejmowaną przez amerykańskiego pisarza są tkwiące głęboko w człowieku seksualne żądze, połączone najczęściej z motywem praktyk okultystycznych. Biorąc do ręki książki Eversona czytelnik powinien przygotować się na unurzaną w mrocznym klimacie, krwawą oraz pełną perwersji ekstremalną prozę.
Inaugurujące ten tom opowiadanie jest jednocześnie zdecydowanie najlepszym tekstem w nim zawartym. „Zagon ciał” nawiązuje do jednej z powieści autora („NightWhere”), która niestety w Polsce jeszcze się nie ukazała, a jaką wielu fanów autora uważa za najlepszą w jego twórczości. Mamy tu do czynienia z niezwykle sugestywną wizją piekła funkcjonującego pod przykrywką nocnego klubu. Miejsca gdzie odbywają się perwersyjne, sado-masochistyczne imprezy, z których nie wszyscy uczestnicy wracają do domu. Napisana z perspektywy protagonisty (jak sam autor twierdzi wyciągniętego prosto z kryminału noir prywatnego detektywa) historia to popis niezwykłej wyobraźni Eversona. Klimatyczny, wciągający, zwieńczony mocnym finałem horror, który wywołuje u czytelnika autentyczne ciarki na plecach.
O ile pierwsze opowiadanie było najlepsze z całego tomu, to następne okazało się najsłabsze. „Porażka” (nomen omen całkiem adekwatny tytuł) to historia trójki młodych ludzi, którzy w trakcie jej trwania nie podjęli ani jednej dobrej decyzji. Serio! Głupota i krótkowzroczność bohaterów była porażająca i odebrała mi niemal całą przyjemność z czytania tego tekstu. A szkoda, bo wszystkie inne elementy tego krwawego okultystycznego horroru stały na naprawdę dobrym poziomie. Był gęsty, mroczny klimat, było umiejętnie stopniowane napięcie, rosnące z każdą kolejną stroną, był wstrząsający finał… zawiodła wiarygodność intrygi opartej na kompletnie nielogicznych wyborach bohaterów. Wyglądało to tak, jakby autor miał pomysł na historię, ale nie wiedział jak rzetelnie nią pokierować, więc zdecydował się na poprowadzenie fabuły za pomocą jak najtańszych środków.
„Fiołkowa laguna” wyróżnia się pośród pozostałych opowiadań rodzajem grozy, jest bowiem horrorem w stylu science-fiction, w którym główną rolę odgrywają genetycznie zmodyfikowane insekty. Historia ta znalazła swoje rozwinięcie w kolejnej nie wydanej dotąd w Polsce powieści Eversona („Violet Eyes”), ale jak przekonuje autor oryginalny utwór doskonale broni się jako niezależna opowieść. Czy faktycznie tak jest? Moim zdaniem jak najbardziej tak. Nie da się ukryć, że opowiadanie oparte jest na dość banalnych fundamentach, ale rozwija się w całkiem przerażający horror, którego kwintesencją jest jego defetystyczne zakończenie.
„Ku pamięci” natomiast opisywane jest przez Eversona jako historia ujmująca temat prostytucji w bardzo intelektualny sposób… Może i tak, ale moim zdaniem motyw prostytucji wcale nie jest tu najbardziej istotny, ponieważ nie jest on obiektem rozważań w trakcie lektury, a pełni raczej drugoplanową rolę mechanizmu kreującego intrygę. To króciutkie opowiadanie nie jest tak dosłowne i krwawe jak pozostałe z tego zbioru, ale poziomem tragizmu nie ustępuje im ani na krok. „Ku pamięci” to historia, której echo jest w stanie zagnieździć się w głowie czytelnika na dłużej, a swoją siłę opiera na stopniowym budowaniu napięcia połączonego z jednoczesnym odkrywaniem pewnej mrocznej tajemnicy.
Ostatnie opowiadanie, które dało tytuł całej książce, to już powrót do tradycyjnego Eversona. Mocna historia o czających się głęboko w człowieku seksualnych perwersjach, które odpowiednio stymulowane z wolna wychodzą na powierzchnię. Sado-masochizm, okaleczanie oraz wyuzdany seks – wszystko to zostało skondensowane w tym krótkim tekście o najmroczniejszych fantazjach oraz czystym szaleństwie.
„Cokolwiek zechcesz” potwierdza moją opinię o Johnie Eversonie jako autorze, który lepiej się sprawdza w krótkich formach literackich niż w pisaniu powieści. Niniejsza książka to bezkompromisowa podróż w najbardziej perwersyjne rejony ludzkiej natury, które odwiedzić będą mieli odwagę jedynie spragnieni ekstremalnych wrażeń czytelnicy o mocnych nerwach. Seksualne dewiacje i wszechobecna przemoc są tu na porządku dziennym. Zgadzam się jednak z opinią, że Everson nie epatuje makabrą całkiem bezmyślnie, ponieważ nawet najbardziej sugestywne i szokujące opisy wynikają z rozwoju fabuły i mają swoje uzasadnienie w treści utworów.
OCENY POSZCZEGÓLNYCH UTWORÓW:
„Zagon ciał” – 8/10 (rewelacyjny)
„Porażka” – 5/10 (przeciętny)
„Fiołkowa laguna” – 6/10 (dobry)
„Ku pamięci” – 7/10 (bardzo dobry)
„Cokolwiek zechcesz” – 7/10 (bardzo dobry)
7/10 – BARDZO DOBRY
„Cokolwiek zechcesz” to zbiór pięciu opowiadań autorstwa Johna Eversona, jednego z najlepszych pisarzy parających się gatunkiem horroru naturalistycznego. Główną tematyką podejmowaną przez amerykańskiego pisarza są tkwiące głęboko w człowieku seksualne żądze, połączone najczęściej z motywem praktyk okultystycznych. Biorąc do ręki książki Eversona...
2013-09-22
5/10 – PRZECIĘTNY
Splot niesprzyjających okoliczności zmusił Joe'ego Kierana, niegdyś dobrze zapowiadającego się reportera „Chicago Tribune”, do osiedlenia się w małym nadmorskim miasteczku o nazwie Terrel. Dla ambitnego dziennikarza przyzwyczajonego do pełnych sensacji wielkomiejskich tematów, praca w miejscowej gazecie oznacza skazanie na zawodową banicję. Nic więc dziwnego, że samobójcza śmierć miejscowego nastolatka rozbudza wyobraźnię młodego żurnalisty na ciekawy temat. Joe szybko odkrywa, że przypadki podobnych samobójstw zdarzały się w Terrel już wcześniej, praktycznie co roku jakiś młody człowiek skacze z pobliskiego urwiska wprost w objęcia śmierci. Częstotliwość oraz brak motywów tragicznych zgonów budzą wątpliwości Kierana, który postanawia wszcząć swoje prywatne śledztwo. Dziennikarz nie spodziewa się jednak, że skały na górze Terrela kryją w sobie mroczną tajemnicę, której początkiem było zawarte kilkanaście lat wcześniej demoniczne przymierze.
Po przeczytaniu tomiku opowiadań pt. „Igły i grzechy” stwierdziłem, że jest on ciekawym wprowadzeniem do tego, by sprawdzić jak kunszt Johna Eversona sprawdza się w formie dłuższej powieści. Naturalną koleją rzeczy było więc sięgnięcie po „Demoniczne przymierze”, pierwszą książkę autora, która otrzymała w 2004 nagrodę Brama Stokera w kategorii najlepszy debiut. Po raz kolejny okazało się (podobnie jak w przypadku „Zarażonych” Sary Langan), że laureat tego prestiżowego wyróżnienia mnie nie zachwycił. Owszem, powieść Eversona jest nieźle napisana i czyta się ją naprawdę płynnie, niemniej ja odniosłem wrażenie, że z kompilacją podobnych elementów literackiego horroru miałem już nie raz do czynienia. Małe miasteczko, mroczna tajemnica, demon, wyuzdany seks, krwawe rytuały – wszystko to już było. Przez kolejne strony tej książki przechodziłem więc z graniczącym z pewnością wrażeniem, że wiem jak potoczy się fabuła i co wydarzy się za chwilę. Szkoda, bo przewidywalna powieść grozy (jak dobrze napisana by nie była) to jak oglądanie powtórki meczu piłkarskiego, kiedy zna się już jego wynik. Niby fajnie się patrzy na strzelane gole, ale emocji jakby troszkę brakuje.
„Demoniczne przymierze” to raczej przeciętny horror i polecić go mogę tylko fanom gatunku, a w szczególności miłośnikom prozy Edwarda Lee, Grahama Mastertona lub Bentley’a Little’a. Mnie powieść amerykańskiego pisarza na kolana nie powaliła, niemniej uważam, że jest na tyle przyzwoita, by sięgnąć też po jej kontynuację. Uczynię to bez większych obaw, ale też z nadzieją, że „Ofiara” zawierać będzie w sobie więcej elementów znanych mi z „Igieł i grzechów”, gdzie Everson nie bał się eksperymentować i w wielu tekstach pokazał pokłady zachwycającej wręcz wyobraźni.
5/10 – PRZECIĘTNY
Splot niesprzyjających okoliczności zmusił Joe'ego Kierana, niegdyś dobrze zapowiadającego się reportera „Chicago Tribune”, do osiedlenia się w małym nadmorskim miasteczku o nazwie Terrel. Dla ambitnego dziennikarza przyzwyczajonego do pełnych sensacji wielkomiejskich tematów, praca w miejscowej gazecie oznacza skazanie na zawodową banicję. Nic więc...
2014-06-04
6/10 – DOBRY
Przez terytorium Stanów Zjednoczonych przetacza się fala rytualnych morderstw, których ofiarami padają młodzi mężczyźni. „Niedzielnym Zabójcą” jak prasa nazywa sprawcę, jest Ariana była zakonnica, która za pomocą krwawych rytuałów pragnie przyzwać łaknące ludzkiej krwi demony zwane Curburydami. Jedyną osobą mogąca powstrzymać Arianę jest reporter Joe Kieran, połączony duchowo z innym potężnym demonem – Malachaiem. W pościgu za morderczynią Kieran sprzymierza się z tajemniczą, młodą dziewczyną o imieniu Alex, która jak się okazuje potrafi rozmawiać z duchami. Co prawda kiedyś już Malachaiowi udało się powstrzymać najazd Curburydów na Ziemię, ale tym razem intencje demona nie są do końca jasne.
„Ofiara” jest bezpośrednią kontynuacją „Demonicznego przymierza” – pierwszej powieści Johna Eversona, wyróżnionej w 2004 roku nagrodą Brama Stokera w kategorii najlepszy debiut. W moim przekonaniu jest to książka nieco lepsza od swojej poprzedniczki, a składa się na to kilka pomniejszych czynników. Po pierwsze pomimo uderzającej prostoty fabularnej „Ofiara” jest powieścią mniej przewidywalną, po drugie jest bardziej dynamiczna i pełna akcji, a po trzecie (nie dla każdego będzie to zaleta) jest to również proza o wiele bardziej ekstremalna. Jeżeli ktoś uważał „Demoniczne przymierze” za dzieło krwawe, perwersyjne i brutalne, to sięgając po tę książkę, będzie musiał nastawić się na doznania znacznie bardziej dosadne. Biorąc więc pod uwagę nieprzebraną ilość wręcz odstręczających motywów (np. sugestywne opisy nekrofilskich praktyk), trochę głupio jest napisać, że czytało mi się tę powieść całkiem przyjemnie, chociaż (o zgrozo!) tak właśnie było. Nie da się jednak ukryć, że mamy w tym przypadku do czynienia z niszowym nurtem horroru, mocno ocierającym się o kicz, gdzie przemoc i seks w pełni przesłaniają fabułę, a postacie są płytkie niczym kałuża.
„Ofiara” to połączenie porno-horroru z powieścią drogi, książka brutalna i dosadna, która przeznaczona jest dla specyficznego odbiorcy, lubującego się w estetyce okropieństwa. Jedno jest pewne, czytając tę powieść, można się totalnie odmóżdżyć i sprawdzić jak daleko sięgają granice naszej odporności na makabrę. Jeżeli taki styl pisarstwa wam nie przeszkadza, jesteście fanami Edwarda Lee lub Bentley’a Little’a, to śmiało możecie sięgnąć też po książki Johna Eversona, a wśród nich „Ofiarę”. Polecam.
6/10 – DOBRY
Przez terytorium Stanów Zjednoczonych przetacza się fala rytualnych morderstw, których ofiarami padają młodzi mężczyźni. „Niedzielnym Zabójcą” jak prasa nazywa sprawcę, jest Ariana była zakonnica, która za pomocą krwawych rytuałów pragnie przyzwać łaknące ludzkiej krwi demony zwane Curburydami. Jedyną osobą mogąca powstrzymać Arianę jest reporter Joe Kieran,...
2012-08-19
6/10 – DOBRY
"Igły i grzechy" to zbiór opowiadań autorstwa amerykańskiego mistrza horroru – Johna Eversona. Opowiadań, których wspólnym mianownikiem jest nie tylko tytułowy grzech, ale również konsekwencje jakie za sobą niesie.
Dla Eversona nie ma tabu oraz miejsca na subtelności. Amerykanin pisze o tematach, których inni nie ważyliby się nawet poruszyć, a jego proza pełna jest śmierci, bólu, okrucieństwa, rozpaczy, mrocznego seksu oraz hektolitrów krwi wypływającej ze świeżo otwartych ran ciętych. Mimo sporej dawki makabry wyczuwam w twórczości Eversona jakiś rodzaj lirycznej wrażliwości, która sprawia że "Igły i grzechy" nie odstręczają poprzez nadmierne epatowanie brutalną przemocą oraz mroczną erotyką. Everson ukazuje własną wizję piekła oraz trudnej i mozolnej drogi do odkupienia, pełnej bólu, łez i cierpienia, bo przecież "żal to dopiero pierwszy krok, wcale nie najbardziej bolesny". Jak to przeważnie bywa ze zbiorami opowiadań, są tu teksty lepsze i gorsze. Niektóre historie sprawiają wrażenie mających za zadanie wywołać szok i kontrowersje trochę za bardzo na siłę, inne natomiast są sugestywne, urzekające i nie dają o sobie szybko zapomnieć. Mnie najbardziej przypadły do gustu opowiadania "Krwawe róże", "Zielone szkło" oraz cykl pięciu ostatnich w zbiorze pod wspólnym tytułem "Miłość, lina, seks i krzyki: Cyrk w pięciu aktach".
Polecam tomik "Igły i grzechy" miłośnikom mocnego, krwawego horroru. Dla mnie jest to intrygujący wstęp do tego by bliżej przyjrzeć się twórczości Johna Eversona i przekonać się jak talent i kunszt Amerykanina sprawdza się w formie dłuższej powieści.
OCENY POSZCZEGÓLNYCH OPOWIADAŃ:
„Igły i grzechy” – 6/10 (dobry)
„Coś we wnętrzu” – 7/10 (bardzo dobry)
„Przeżyją najsilniejsi” – 5/10 (przeciętny)
„Początek był końcem” – 5/10 (przeciętny)
„Uwolnienie” – 5/10 (przeciętny)
„Równowaga” – 5/10 (przeciętny)
„Char-Lee” – 7/10 (bardzo dobry)
„Krwawe róże” – 8/10 (rewelacyjny)
„Stworzeni dla siebie” – 5/10 (przeciętny)
„Duchy, które odleciały” – 5/10 (przeciętny)
„Rozgrzewanie kobiet” – 5/10 (przeciętny)
„Maryja” – 3/10 (słaby)
„Zielone szkło” – 8/10 (rewelacyjny)
„Pluton diabła” – 6/10 (dobry)
„Ulica oprawców” – 6/10 (dobry)
„Miłość, lina, seks i krzyki: Cyrk w pięciu aktach” – 8/10 (rewelacyjny)
6/10 – DOBRY
"Igły i grzechy" to zbiór opowiadań autorstwa amerykańskiego mistrza horroru – Johna Eversona. Opowiadań, których wspólnym mianownikiem jest nie tylko tytułowy grzech, ale również konsekwencje jakie za sobą niesie.
Dla Eversona nie ma tabu oraz miejsca na subtelności. Amerykanin pisze o tematach, których inni nie ważyliby się nawet poruszyć, a jego proza...
7/10 – BARDZO DOBRY
Rae jest kobietą, która cały czas poszukuje nowych bodźców seksualnych. Bezdennie zakochany w żonie Mark, zgadza się na liczne spotkania w klubach swingerskich, co jednak dość szybko przestaje Rae wystarczać. Pewnego dnia małżeństwo otrzymuje zaproszenie do kultowego w środowisku BDSM klubu „NightWhere”, gdzie jak głosi plotka, można spełnić wszystkie swoje pragnienia, nawet te najbardziej grzeszne. Z każdą kolejną wizytą w „NightWhere” Rae coraz mocniej pogrąża się w swoich mrocznych żądzach, przekraczając kolejne granice w przyjmowaniu i zadawaniu bólu. Jeśli Mark nie chce stracić żony na zawsze, będzie musiał poświęcić więcej, niż jest sobie w stanie wyobrazić.
Perwersyjna i mocno wciągająca powieść o kuszącej potędze grzechu oraz sile miłości i skrajnym poświęceniu. John Everson kreśli w niej niezwykle sugestywną wizję przedsionka piekła. Gdybym miał wyobrażać sobie królestwo ciemności, to mniej więcej tak właśnie bym je widział. Jako miejsce wodzące na pokuszenie, wydobywające z ludzi ich najgorsze instynkty, powoli wciągające w otchłań i prowadzące do rozpadu moralnego jednostki. Everson moim zdaniem bardzo słusznie za katalizator grzechu uznał cielesność, która jest chyba najbardziej wymownym podłożem dla ludzkich rządz i pragnień. Prowadząc swoich bohaterów przez mroczną ścieżkę deprawacji, autor ukazuje ich skrajne postawy – z jednej strony jest Mark i jego poświęcenie, z drugiej Rae, która wykazuje pociąg do grzechu oraz okrucieństwa. Jak na horror ekstremalny przystało, Everson zawarł w swej książce sporo scen wyuzdanego seksu, podlewając je dodatkowo sosem bezkompromisowego sadyzmu. Na szczęście wszystkie tak zwane „mocne momenty” mają swoje umocowanie w tekście i są usprawiedliwione rozwojem fabuły, a budowany przez nie mroczny, dekadencki klimat, jest zdecydowanie najmocniejszą stroną „NightWhere”. Powieść Eversona jest niezwykle intrygująca i dzięki świetnie poprowadzonej akcji czyta się ją jednym tchem. Nie da się jednak ukryć, że ma ona też swoje wady. Co by nie mówić, występujące w niej postacie są jednak dość płaskie, a sama historia jednowątkowa i w wielu aspektach mocno uproszczona. Poczucie niedosytu sprawia też krótki i dość nijaki finał tej opowieści.
„NightWhere” to książka niepokojąco mroczna, intensywna i ekstremalnie perwersyjna, a mimo to wysoce wciągająca. Powieść Eversona jest bardzo sugestywna i mocno wpływa na wyobraźnię. Skierowana jest więc do czytelnika, który będzie potrafił zaakceptować jej brutalną dosłowność, ale i wyłowić z jej treści coś więcej niż tylko opisy perwersyjnego okrucieństwa. Mimo kilku widocznych wad polecam „NightWhere”, jako jedną z lepszych powieści z gatunku horroru ekstremalnego, jaką miałem okazję kiedykolwiek przeczytać.
7/10 – BARDZO DOBRY
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toRae jest kobietą, która cały czas poszukuje nowych bodźców seksualnych. Bezdennie zakochany w żonie Mark, zgadza się na liczne spotkania w klubach swingerskich, co jednak dość szybko przestaje Rae wystarczać. Pewnego dnia małżeństwo otrzymuje zaproszenie do kultowego w środowisku BDSM klubu „NightWhere”, gdzie jak głosi plotka, można spełnić wszystkie...