Mama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelników

Ewa Cieślik Ewa Cieślik
14.09.2023

Od kiedy zaszłam w ciążę, wiedziałam, że będę robić wszystko, aby moje dziecko lubiło czytać książki. Oto tytuły, które pokochało od kołyski. Wśród nich znajdziecie prawdziwe perełki dla najmłodszych dzieci – tych w wieku do około pierwszego roku życia. 

Mama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelników Lubimyczytać

Czytanie to oczywiście umiejętność, którą dziecko nabywa z czasem, ale miłość do książek można zaszczepiać już od najmłodszych lat – a nawet, by być precyzyjną – od najmłodszych miesięcy. Już kilkutygodniowe niemowlęta wodzą wzrokiem za obrazkami, a trzymiesięczne brzdące potrafią ciut dłużej utrzymać uwagę na interesujących je obrazkach. Gdy są w stanie utrzymać już główkę, tym łatwiej jest im oglądać ilustracje, np. leżąc na brzuszku. Wraz z wiekiem czas spędzony z książką może się wydłużać – a wraz z nim rośnie i objętość kolejnych publikacji, i radość rodzica.

Zacznij jak najszybciej. Najlepiej – teraz!

Poza samym czytaniem książek naszym pociechom jest jeszcze kilka spraw, o które warto zadbać, by rozbudzić w nich miłość do słowa pisanego (oraz, oczywiście, ilustracji). Przede wszystkim nie warto z tym zwlekać! Na książkę nie przychodzi odpowiedni moment z wiekiem dziecka – nie trzeba czekać, aż skończy ono roczek, zacznie mówić czy samodzielnie łączyć literki w słowa. Pamiętam, jak mój kilkutygodniowy brzdąc nie mógł oderwać wzroku od czarno-białej ilustracji przedstawiającej jabłko. A czym skorupka za młodu nasiąknie… Trzeba też pamiętać, by codziennie starać się kierować uwagę malca na książki. Wystarczy 15–20 minut każdego dnia.

Czytanie dziecku. O co warto zadbać?

1. Dbaj, by w najbliższym otoczeniu dziecka znajdowały się książki.

To proste – dziecko interesuje się tym, co widzi, na co może wskazać paluszkiem, a w końcu – do czego może sięgnąć. Na początku na dziecięce książki wygospodarowałam półkę zaraz przy kanapie – dzięki temu mój maluch, leżąc w kokonie, mógł na nie spoglądać, a nieco później, próbując samodzielnie stawać, w naturalny sposób sięgał do książek. Przez jakiś czas ściąganie ich z półki było jego ulubioną rozrywką. Później przyszedł czas na zamontowanie płytkiej półeczki niewiele nad podłogą tak, by jako stabilnie stojący na nóżkach roczniak sam mógł sięgać po tytuły, które chciał przeglądać.

2. Dawaj przykład.

Gdy dziecko widzi czytających opiekunów, przekonuje się, że naturalne jest spędzanie czasu z książką. Nasze latorośle uczą się przez naśladownictwo, dlatego skłonienie ich, by wybierały czytanie zamiast choćby oglądania telewizji, przebiegnie łatwiej, jeśli rodzice czy dziadkowie sami częściej będą sięgać po książkę niż po pilota do telewizora.

3. Pozwól dziecku decydować.

Co interesuje twoje dziecko? Jakie książki się mu podobają? Kiedy ma ochotę na przeglądanie obrazków, a w jakich momentach preferuje bardziej energiczną zabawę? Słuchaj swojej pociechy i pozwalaj jej na podejmowanie własnych czytelniczych decyzji. Nawet jeśli ty akurat wolisz coś innego niż oglądanie obrazków z pociągami („tu-tuuu!” po raz 1852 tego dnia). To trochę jak z rozszerzaniem diety – to my decydujemy, co trafia na talerz malucha, lecz to on podejmuje decyzję, co z niego wybierze i ile zje. W przypadku książek – rodzice je kupują, ale dziecko może zdecydować, co i kiedy chce czytać.

Najlepsze książki dla dzieci w wieku 0-1 lat

A zatem – które książki wybrać dla maluszka? Oto mój subiektywny wybór. Poniższe książki sprawdziły się w moim przypadku – a raczej w przypadku mojego dziecka, bo to jego czytelniczy gust okazał się decydujący.

Popatrz na to! Książeczki kontrastowe

Niemowlęta nie mają jeszcze dobrze wykształconego zmysłu wzroku, dlatego nie wymagajmy od nich, by z zainteresowaniem wpatrywały się w skomplikowane i barwne ilustracje. Fascynujące mogą za to okazać się dla nich obrazki kontrastowe – te można kupić w formie książeczek oraz osobnych kart.

Młodzi koneserzy malarstwa Kazimierza Malewicza (bo idę o zakład, że spodobałby się im „Czarny kwadrat na białym tle”!) zainteresują się również takimi publikacjami, jak „Karty kontrastowe” z serii CzuCzu. W naszej biblioteczce pojawiły się również pozycje z serii „Książeczki kontrastowe” wydawnictwa Wilga oraz te z wydawnictwa Aksjomat, między innymi „Moje pojazdy”.

Prawdziwą gratką są moim zdaniem publikacje od Dwóch Sióstr z serii „Pierwsze obrazy”, przedstawiające motywy z autentycznych prehistorycznych malowideł i petroglifów (najstarsze z nich mają 25 tysięcy lat!). Niestety już dawno wyczerpał się ich nakład, warto więc ustawić na te tytuły Alert LC, który powiadomi o ich ponownej dostępności. 

A gdy nasz maluch będzie już gotowy na wprowadzenie koloru w jego czytelniczy świat, polecam przyjrzeć się ofercie wydawnictwa Natuli, które oferuje publikacje zaprojektowane z wykorzystaniem kontrastów barwnych. „Spacer” z tekstem Aleksandry Brambor-Rutkowskiej i ilustracjami Pawła Mildnera to opowieść o tytułowym kluczowym punkcie programu każdego malca. Na jej kartach nogi na schodach robią hop hop, zjeżdżalnia – ziuuum, a patyk rzucony psu upada z głośnym bam. Książeczka kończy się sceną bliskości, gdy po spacerze mama przytula i daje buziaka – to również idealne zakończenie wspólnego czytania.

Zmysł wzroku doskonale stymulują też publikacje wydawnictwa Mamania autorstwa Hectora Dexeta („Oto jest ogród”, „Nasze ciało”). Wielkie wrażenie na moim pacholęciu wywarła szczególnie książka „Przytulamy się”, pełna zwierzątek o fantazyjnych kształtach, rosowanych miękką linią; wpatrywał się w nie jak urzeczony! Przyznam, że mnie samą wciągnął ten odjechany świat przenikających się kształtów, poplątanych łap i ogonów; przy lekturze tej pozycji niewątpliwie ożywa wyobraźnia! 

Nie do przecenienia jest także pełen ciepła i bliskości przekaz książki, podkreślający siłę tytułowych przytulasów (obowiązkowych przy czytaniu). A co więcej, lektura każdorazowo angażowała paluszki dziecka, bo w ilustracje sprytnie wpisane są otwory. Oczy zwierzątek na następnej karcie zamieniają się w okrągłe noski, skrzydła motyla już po chwili stają się uszami słonia. Stąd już blisko do kolejnego rodzaju naszych ulubionych publikacji...

Dotknij rączką! Czyli doznania sensoryczne

Kolejnym etapem przygody z literaturą były w naszym przypadku książeczki sensoryczne. Wypukłe wypustki na mackach ośmiornicy, łaskoczące gumowe igiełki jeża, okrągłe zawijasy ślimaczej skorupki – ciekawskim małym rączkom trudno się oderwać od publikacji z takimi elementami. W serii „Dotykam, poznaję” wydawnictwa AWM i autorstwa Anny Gensler znajdziemy między innymi takie tytuły, jak „Las”, „Łąka”, „Morze”, „Rzeka”, „Park” czy „Pojazdy”. Każdy z nich to zabawny tekst oraz silikonowe formy o zróżnicowanych fakturach, uatrakcyjniające ilustracje.

Zmysł dotyku można też stymulować, sięgając po miękkie książeczki manipulacyjne, uszyte z różnego rodzaju materiałów: tkanin, wstążeczek, suwaków, rzepów, guzików, szeleszczącej folii itd. Nie są to książki w ścisłym znaczeniu tego słowa, tekst – jeśli się pojawia – jest tam na dalszym planie, a najważniejsze są elementy oddziałujące na zmysły dotyku i wzroku, stąd nie znajdziemy ich w ofercie tradycyjnych wydawców. Takie małe cuda często szyją po prostu mamy, po godzinach oddające się pasji, jaką jest praca igłą, a ich dzieła można zakupić przez Instagram lub po znajomości – lub oczywiście stworzyć samej, choć mnie do zdolności manualnych aż nazbyt daleko. Na szczęście dwie takie otrzymałam od przyjaciółki po tym, jak wymiętosiły je jej córeczki. Na kolejną (po angielsku) natrafiłam w second handzie.

Zajrzyj do okienka, czyli książeczki z ruchomymi elementami

Otwierane okienka, przesuwane drzwiczki, dziurki, w które można wkładać paluszki… Książeczki z tego typu elementami również świetnie przykuwają uwagę malucha. Zapewne w wielu domach znajdziemy serię „Kicia Kocia i Nunuś”, w której ilustracjom głębi (dosłownie!) dodają właśnie okienka. W naszej domowej biblioteczce poczesne miejsce zajmuje tom „Kicia Kocia i Nunuś. Kto mieszka w zagrodzie?”, dzięki któremu mój maluch na blachę wykuł już wszystkie „bee”, „mee”, „ko ko” i „chrum chrum”, jakie można usłyszeć na wsi. Na polecenie zasługują też inne tytuły z cyklu, które przybliżą dzieciom nazewnictwo związane z zawodami, podróżami, świętami czy życiem rodzinnym. Zresztą mam wrażenie, że Kici Koci nie muszę żadnemu rodzicowi przedstawiać – seria Anity Głowińskiej, na którą składają się bardzo liczne cienkie publikacje, kolorowanki, tytuły z angielskim słownictwem czy wspomniany cykl z okienkami, jest bardzo popularna. Sama autorka pojawia się regularnie na liście najbogatszych pisarzy w Polsce (wg „Forbesa” w 2022 roku zajęła trzecie miejsce).

Śmiało! Przesuń, rozsuń, pociągnij

Innym „manipulacyjnym” hitem okazała się u nas trzytomowa seria „Mój mały świat” wydawnictwa Mamania. To piękne ilustracje Allison Black, które doceni także dorosły czytelnik. A co ważne, publikacje wspierają też konsultanci zoologiczni. W przypadku tytułu „W dżungli” Nick Crumpton czuwał nad tym, by strony ukazujące życie w amazońskim lesie odpowiadały naukowej prawdzie. Oko czytelnika wypatrzy więc nie tylko jaguara czy tukany, ale też delfina rzecznego (inię amazońską), kapibary oraz anakondę zieloną. Całkiem nieźle jak na książkę dla roczniaka, prawda?

W serii dostępne są jeszcze tytuły: „W mieście”, „Na wsi” oraz „Na Księżyc”. Wszystkie wspomagają motorykę małą (czyli pracę rąk dziecka) za pomocą rozsuwanek – „ciąg dalszy” ilustracji należy wysunąć spomiędzy kartonowych stron – oraz przesuwnych elementów. W ten sposób można ciekawie animować opowieść – wysuwać kolejne piętra drzewa i poznawać zwierzaki, które zamieszkują jego poszczególne partie, lub lecieć rakietą wyżej i wyżej, aż na Księżyc. Dziecko musi zdecydować, czy wysunąć kolejne strony znajdujące się z boku książki, z jej dołu lub od góry.

Rozsunięte strony książki W dżungli

Na koniec nasz pocieszacz, rozśmieszacz i przeganiacz nudy – „Co to za smutna mina”, czyli pop-up z wydawnictwa Dwie Siostry. Bernard Duisit oraz Élisa Géhin stworzyli książeczkę, przy której nie sposób pozostać poważnym. Rodzic cmoka, wystawia język, zezuje, marszczy czoło i skłania swoje brwi do tańca, a tym samym wywołuje dziki chichot u małego widza i współczytelnika, który również ochoczo bierze udział w konkursie na najśmieszniejszą minę (przy okazji ważna uwaga – dla ciut starszego dziecka ta książeczka może stanowić świetny pretekst do rozmowy o emocjach).

Krótki tekst ma swój wyraźny rytm, ilustracje ukazujące twarze przykuwają wzrok, a do tego ruchome elementy (klapki, łapki, „pociągaczki”) bardzo angażują – czasami aż za bardzo, dlatego w naszym egzemplarzu niektóre części trzymają się na taśmę klejącą lub… słowo honoru. 

Wnętrze książki "Co to za smutna mina" przed i po rozsunięciu ruchomych elementów

Mam wrażenie, że dopiero na dobre zaczęłam temat naszych ulubionych książek, ale wypadałoby jednak w jakimś miejscu zakończyć ten artykuł. W takim razie w kolejnej jego części podzielę się z wami naszymi hitami zachęcającymi do zabawy dźwiękiem, zawierającymi wiersze i wierszowanki oraz książeczkami edukacyjnymi i wspomagającymi rozwój mowy (tak, patrzę na ciebie, Puciu!).

PS. Dodam tylko, że z czytaniem jest jak z innymi aktywnościami dziecięcymi - nic na siłę. Ma to być frajda, obopólna przyjemność, dobry sposób na wartościowe i wspólne spędzanie czasu. Tak, książka to zabawa! Na powagę płynącą z literatury dopiero przyjdzie czas. 


komentarze [19]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Coldy 21.09.2023 01:11
Czytelnik

Brzechwa. Andersen

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
WiktorWektor 20.09.2023 22:57
Czytelnik

Pozwól dziecku decydować... a potem pójdzie do szkoły i nauczycielki zabiją wszystkie miłe uczucia do czytania ;) 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aka 29.09.2023 10:13
Czytelniczka

Jeżeli ktoś ma prawdziwą miłość do czytania to nikt nie jest mu w stanie jej zabić, a jeżeli ktoś zabije to znaczy że nie była prawdziwa.  

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
WiktorWektor 29.09.2023 12:06
Czytelnik

Nietzscheańskie podejście. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Coriolan 19.09.2023 10:38
Czytelnik

Dziecko ??! Przecież dzieci to zabójcy klimatu !

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
asymon 18.09.2023 15:20
Bibliotekarz

A Eric Carle? Gdzie książki o gąsienicach, kameleonach, konikach morskich, misiach, gorylach...?

Bardzo głodna gąsienica

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Bardzo głodna gąsienica
Ewa Cieślik 29.09.2023 09:56
Bibliotekarz | Redaktor

Czytaliśmy gąsienicę, myszkę szukającą przyjaciela oraz goryle. Niestety dziecko zdecydowało, że nie ma chemii. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Przemek 15.09.2023 23:21
Czytelnik

Polskie cudowne dziecko Piotr Romaniuk, w wieku trzech lat czytał gazety, potem zabrał się za encyklopedię, a w wieku pięciu lat przeczytał Potop...

Żródło: Charaktery Wydanie specjalne nr 2 (2009)

I jak tu ma się czuć zwykły śmiertelnik, taki jak ja, który nawet nie pamięta co robił w wieku 5 lat, a ten już w takim wieku Potop ogarnął.  😝

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Lis 16.09.2023 01:12
Bibliotekarz

Moje najstarsze wspomnienia pochodzą z czasu gdy miałem trzy lata... od tego czasu, co raz więcej wspomnień jestem w stanie umieścić w czasie. Co prawda zacząłem czytać dopiero w wieku pięciu lat... a Potop przeczytałem w wieku siedemnastu  😈 Ergo nie byłem cudownym dzieckiem... ale oglądałem i bardzo mi się "Cudowne dziecko" podobało... a był to rok 1986...  czyżby wpływ...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Przemek 16.09.2023 11:27
Czytelnik

Ja to bardziej miałem na myśli, że nie byłem taki operatywny jak ten Romaniuk w jego wieku, wspomnień na pewno dużo się znajdzie, zwłaszcza zepchniętych do podświadomości, kto wie co bym sobie przypomniał podczas jakiejś sesji hipnotycznej, lecz na pewno nie książki bo jeszcze nie dla mnie była wtedy ta aktywność.


Lis Gracki czytałeś o psycholog Elizabeth Loftus? Jej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Lis 16.09.2023 14:09
Bibliotekarz

Nie  czytałem o Elizabeth Loftus, ale wierzę, że tak może być. Może faktycznie być tak, że usłyszeliśmy czyjeś wspomnienia o nas później albo czyjąś opowieść i uznaliśmy to za swoje wspomnienia. Cześć moich wspomnień może taka być  😅

Z tym się może wiązać tzw. efekt Mandeli. Słyszałeś o tym?  😂

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Przemek 17.09.2023 11:27
Czytelnik

Nie słyszałem, lecz poczytałem teraz i faktycznie jest to podobne. Oglądałem kiedyś odcinek polskich Milionerów w którym padło pytanie o to czy w czasach gdy żyły dinozaury, istnieli także ludzie i osoba ta musiała korzystać z koła ratunkowego aby odpowiedzieć na to pytanie. To raczej dobry przykład efektu Mandeli? Wydaje mi się że współczesny świat wygenerował tak dużo...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Lis 17.09.2023 17:15
Bibliotekarz

Dokładnie! Do tego poruszyłeś ciekawy problem kultury popularnej - ludziom myli się rzeczywistość z fikcją. Do tego stopnia, ze szukają kół ratunkowych w teleturniejach... albo na antenie wspominają o rzucaniem kamieniami w dinozaury. Fajnie to pokazano w filmie "Idiokracja" gdzie w muzeum winą za wywołanie II wojny światowej obarczano... Charlie Chaplina  😅 Dowodem miał...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Przemek 18.09.2023 00:08
Czytelnik

Dzięki za przypomnienie o tym filmie „Idiokracja” widziałem kilka dobrych momentów z tego filmu, lecz w całości jeszcze go nigdy nie obejrzałem.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
asymon 18.09.2023 15:15
Bibliotekarz

@Przemek strzelam, że to to: Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg
(mam gdzieś w głowie jako "do przeczytania")

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg
Przemek 19.09.2023 21:59
Czytelnik

@asymon i w tym momencie muszę się przyznać do… w zasadzie to nie wiem do czego, chyba do tego że jestem mało spostrzegawczy albo niezbyt bystry. Ponieważ mam tą książkę i czytałem (ale nie dokończyłem w całośći) rok temu i gdybym sprawdził jej oryginalny tytuł czyli „The Shallows: What the Internet Is Doing to Our Brains” to bym nie pisał głupot że książka nie została...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Lis 15.09.2023 20:18
Bibliotekarz

Ufff... na szczęście najzwyklejsze książki dla dzieci. A mogła być Kalifornia Norberta Gadronia  😈 Tak, patrzę na Ciebie, Jacku  😇

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
0penheartsurgery 15.09.2023 10:32
Czytelniczka

Bardzo fajny artykuł.
Z pewnością w przyszłości coś z tych pozycji zagości w mojej biblioteczce.
Szczególne miejsce zawsze będą miały u mnie książki typu pop-up, są to już pozycje dla nieco starszych maluchów, które nie podrą za pierwszym podejściem wystającego elementu  😊 
Zgadzam się z autorką, że aby wychować małego czytelnika trzeba mu trochę podsuwać książki i maluch...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Ewa Cieślik 14.09.2023 13:30
Bibliotekarz | Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post