rozwiń zwiń

Literackie wędrówki z dinozaurami

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
14.04.2024

Komu rodzice powtarzali, że wyrasta się z gumy do żucia, chałwy albo kopania piłki na podwórku (niepotrzebne proszę śmiało skreślić), ten po latach przekonał się, że absolutnie nie mieli racji. Podobnie rzecz ma się z dinozaurami. To nie przejściowa faza, to styl życia.

Literackie wędrówki z dinozaurami

I choć wydaje się, że formuła wypracowana przez filmowy „Park Jurajski” i jego mnożące się niczym króliki sequele już się wyczerpała, czego dowodzi zarówno ich fabularna miernota, jak i coraz słabsze wyniki osiągane w box-office, to i tak cała seria jest ogromnym sukcesem, poniekąd bezczelnie żerującym, umówmy się, na naszych fascynacjach z dzieciństwa. Ale niepisane artystyczne credo Stevena Spielberga, dzięki któremu powieść Michaela Crichtona została w ogóle przeniesiona na ekran, brzmi: wywołać u odbiorcy emocje znane z lat młodzieńczych.

Samemu Crichtonowi przyświecały założenia zupełnie inne. Amerykański maestro thrillera lubił bowiem flirtować z motywami rodem z science fiction i częściej brał tematy pod rozwagę. Stąd jego „Park Jurajski” (Vesper) odczytywać można jako swoistą przypowieść o groźbie wynikającej z zabawy w boga za pośrednictwem inżynierii genetycznej. Mimo że powieść jak najbardziej bywa rozrywkowa, to jest to jednak literatura dla dorosłych, gdzie dinozaury to ogromne monstra budzące wyłącznie grozę, naukowcy to próżni frajerzy, a sam Hammond, czyli założyciel tytułowego parku, nie przypomina znanego z filmu sympatycznego dziadka.

Ani trochę nie przeszkodziło to Crichtonowi kilka lat później usiąść do kontynuacji, już skrojonej pod hollywoodzkie kamery. Po temat ten autor sięgnął raz jeszcze, pisząc „Smocze kły”, ale tam chodzi akurat o archeologiczną rywalizację. Z ogromnych gadów zostały jedynie skamieliny.

Nieprzypadkowo jednak Crichton sequelowi „Parku Jurajskiego” nadał tytuł „Zaginiony świat”, bo tak zwała się popularna powieść przygodowa Arthura Conan Doyle’a (Wydawnictwo Siedmioróg), z której, jak sam bez kozery przyznawał, czerpał inspirację. Powieść ojca Sherlocka Holmesa to dzisiaj żelazny klasyk literatury dinozaurowej (!), który stanowi swoisty wzorzec z Sevres dla bodaj każdego, kto zechce pisać o odkrywaniu tego, co nieznane. Chodzi tam bowiem o to, że gdzieś w Ameryce Południowej ostał się płaskowyż, na którego terenie teraźniejszością jest nasza prehistoria.

Doyle’owi, który pisał o ekspedycji badawczej do owej krainy pod kierunkiem ambitnego profesora Challengera, udało się stworzyć swojego rodzaju modelową opowieść przygodową o odwiedzinach po drugiej stronie lustra, o eksploracji świata poza światem. Książka ta była też nieodrodnym dzieckiem swojego czasu, kiedy to faktycznie wybywano na wyścigi do amazońskiej dżungli, szukając zaginionych cywilizacji, mitycznych konstrukcji i plemion nieznanych ludzkości.

Bo już takie „Dinosaur Tales” pióra innego klasyka, Raya Bradbury’ego, to czysta, eskapistyczna fantazja, co nie jest bynajmniej próbą zdyskredytowania tego tytułu. Przeciwnie. Ten zbiorek opowiadań z dinozaurami, który nadal nie doczekał się polskiego wydania, to kompilacja wydanych już wcześniej historii oraz paru nowych, napisanych specjalnie na potrzeby owego tomu. Na szczególną uwagę zasługują dwa kawałki.

Pierwszy to „A Sound of Thunder”, opowiadanie o komercyjnych podróżach przez czas, które umożliwiają myśliwym wypady do prehistorii i polowanie na dinozaury, co kończy się, jakżeby inaczej, niefajnie dla przyszłości. Rzeczony utwór spopularyzował teorię „efektu motyla”. Druga historia, „The Fog Horn”, to opowieść o latarniku, który styka się z morskim potworem przyciąganym przez dźwięk rogu mgłowego. Oryginalnie „Dinosaur Tales” wydano z ilustracjami takich tuzów, jak Jim Steranko czy Moebius, co czyni je jeszcze atrakcyjniejszymi.

Za to polski czytelnik mógł, i nadal może, jeśli odwiedzi pchli targ, choćby i ten cyfrowy, przeczytać powieść ze znacznie niższej półki niż proza Bradbury’ego, ale którą z wypiekami na twarzy studiowali przed laty miłośnicy horroru. Chodzi o „Carnosaura” autorstwa Harry’ego Adama Knighta (Phantom Press), który niesłusznie wydaje się zżynką z „Parku Jurajskiego” (tutaj też powołuje się do życia dinozaury dzięki ich materiałowi genetycznemu, ale Knight wydał swoją powieść kilka lat wcześniej), a z drugiej strony – kompletnie szaloną tandetą nasyconą po brzegi makabrą i seksem.

Czy to źle? Bynajmniej, zwłaszcza dla pryszczatego nastolatka dorastającego na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to powieści grozy trafiały do Polski hurtowo, co prawda bez zbytniej selekcji, ale liczył się ten odświeżający podmuch z Zachodu. Choćby zalatywał tanim papierem i jeszcze tańszą literaturą. Żeby jednak nie było – to całkiem sprawnie napisana książka, tyle że z natury rzeczy skazana na niejakie zapomnienie. Niejakie, bo na jej gruncie wyrosła całkiem prężna seria filmowa, czego chyba nikt się nie spodziewał, łącznie z, niestety, zmarłym już autorem.

Zanim porzucimy klasykę pisaną dla dorosłych, nie da się nie napomknąć o naprawdę wyjątkowej i empatycznej powieści „Raptor Red” Roberta T. Bakkera (Wydawnictwo Prima), której fabuła opowiedziana jest z perspektywy tytułowej samicy, poszukującej nowego partnera i przeżywającej rozmaite przygody na terenie dzisiejszego Utah. Ale wybrane przeze mnie przykłady zdają się sugerować, że dzisiejsi pisarze o dinozaurach zapomnieli, co prawdą nie jest.

Victor Milan, amerykański autor, nie zdążył co prawda przed śmiercią ukończyć serii „Władcy dinozaurów”, ale opublikowana także i u nas, istniejąca trylogia to kawał niezłej lektury. Pomysł wyjściowy jest tak szalony, że aż fantastyczny, bo opowiada o niby-średniowiecznym świecie, gdzie rycerze dosiadają ogromnych gadów i toczą boje, o jakich nie śniło się filozofom. Sam George R.R. Martin powiedział, że to nic innego jak połączenie „Parku Jurajskiego” i jego własnej „Gry o tron”. I choć tak nie brzmi, był to z jego ust komplement.

O ile jednak praktycznie wszystkie te książki odmalowują dinozaurowy świat jako cokolwiek nieprzyjazny, a same gigantyczne stwory portretują prawie wyłącznie jako dla człowieka niebezpieczne (nie bez słuszności), to jest przynajmniej jedna książka, która tka diametralnie inną wizję: „Dinotopia” (Baran i Suszczyński). Ten absolutny klasyk literatury młodzieżowej, napisany i zilustrowany przez Jamesa Gurneya, to pozycja obowiązkowa niezależnie od metryki. Tytułowa kraina bliska jest rajowi, gdzie dinozaury żyją z ludźmi w istnej symbiozie i braterskiej przyjaźni.

Naiwne? Być może, ale jakże dziś potrzebne. Choćby tylko do powrotu do tego, co się kochało.

Chcesz kupić którąś z wymienionych książek w ustalonej przez siebie cenie? Ustaw alert cenowy LC!

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w 2023 roku.


komentarze [9]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Hendoslaw 14.04.2024 19:10
Czytelnik

Miroslav Žamboch - Łowcy 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aka 14.04.2024 13:35
Czytelniczka

O mrówkach i dinozaurach Czeka na mnie na półce.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 O mrówkach i dinozaurach
Aguirre 15.04.2024 15:28
Czytelnik

Jak dla mnie 6/10, można odczytywać aluzyjnie-geopolitycznie 😉

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aka 15.04.2024 16:48
Czytelniczka

A obok jeszcze Imperium mrówek , Rój i Mrowisko
Cały problem w czytaniu to co  wybrać  do czytania, tak jak z tym osiołkiem któremu owies i siano dano. 😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Imperium mrówek  Rój  Mrowisko
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
puertorico 14.04.2024 11:07
Czytelnik

super! a czy powstanie taki spis odnośnie smoków i będzie nowy cykl artykułów?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Yahol 14.03.2023 14:12
Czytelnik

Zaginiony świat -Conan-Doyle`a to klasyka klasyk. „A Sound of Thunder”, to w szło u nas jako "I uderzył grom", taki trzecioklasowy film przygodowy, nijak mający się do logiki. (motyl, a raczej ćma, i tak miała zginać za chwile,  w wybuchu wulkanu. Wiec skoro zginał dino, to jakie znaczenie miał motyl?). Lubię jednak te klimaty, takie trochę odjechane, te "Parki Jurajskie",...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Nimbra 15.04.2024 08:23
Czytelniczka

@Yahol Ej, bez przesady "I uderzył grom" wcale nie był takim złym filmem. Nie pamiętam wprawdzie tytułu, ale ciarki żenady wywołam u mnie film, w którym ożywiony szkielet dinozaura biegał po mieście i gryzł ludzi. No cóż, można i tak. Dinozaury biegały też po centrum handlowym w serialu "Siły pierwotne". 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Niuchacz 12.03.2023 13:39
Czytelniczka

Pierwsza część Parku jurajskiego to już film ponadczasowy  😌

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bartek Czartoryski 12.03.2023 10:00
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post