Dinotopia James Gurney 8,8
ocenił(a) na 83 lata temu „Dinotopia” Jamesa Gurney’a to jedna z najważniejszych książek mojego dzieciństwa. Wydana została w Polsce w 1993 roku nakładem wydawnictwa Baran i Suszczyński, działającego w moim rodzinnym mieście, Krakowie. Książka w moich rękach znalazła się niewiele później, gdy miałam kilka lat i wciąż szlifowałam umiejętność czytania. A kiedy zdobywa się tę umiejętność na takim tytule jak „Dinotopia”, nie można nie wyrosnąć na mola książkowego.
Dlaczego „Dinotopia” była dla mnie tak ważna, gdy byłam dzieckiem? Po prostu byłam zakochana w dinozaurach. W 1993 roku, oprócz omawianej książki, na ekranach kin pojawił się wizjonerski „Jurassic Park” w reżyserii Stephena Spielberga, stworzony w oparciu o powieść Michaela Crichtona (o fenomenie tego człowieka będą musiała napisać osobny tekst). W latach 1994-1996 wydawnictwo DeAgostini publikowało czasopismo „Dinozaury”, które zbierałam od pierwszego do ostatniego numeru. Pseudo-trójwymiarowe ilustracje dinozaurów rozpalały moją wyobraźnię, podobnie jak fluoroscencyjny model szkieletu tyranozaura, który złożyłam z części dołączanych do kolejnych numerów pisma. Miałam nie więcej niż 8 lat, gdy wiedziałam już, co chcę robić w życiu. To wtedy postanowiłam, że będę paleoantropologiem (skąd znałam takie pojęcie, dowiecie się z jednej z kolejnych odsłon serii „10 książek mojego dzieciństwa”). Oczywiście nic z tego nie wyszło, ale zawsze, gdy dopada mnie egzystencjalny dołek, zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd i co muszę zrobić, żeby jednak kopać skamieliny w Chile.
Wracając do książki. Jej autor, James Gurney, to ceniony ilustrator, znany między innymi z prac dla „National Georgaphic”. W „Dinoptii” stworzył świat, którego nie powstydziłby się Arthur Conan Doyle. Kto wie, być może kraina stworzona przez Gurney’a jest inspirowana „Zaginionym światem”? Autor występuje w książce pod postacią człowieka, który odkrył w bibliotece oprawny w skórę szkicownik. Ilustracje oraz fabuła wydawnictwa mają odpowiadać treści rzekomo odnalezionego dziennika. Czego dotyczy historia? To malownicza opowieść o przygodach Artura i Williama Denisonów, którzy w wyniku sztormu wylądowali na nieznanej sobie wyspie. Pierwsze spostrzeżenia napawają ich przerażeniem – wyspę zamieszkują dinozaury. Co ciekawe, akcja książki dzieje się w 1862 roku, czyli dwa dziesięciolecia po tym, jak Richard Owen, brytyjski biolog i paleontolog, pierwszy raz użył pojęcia „dinozaur”.
Szybko okazuje się, że większość dinozaurów nie stanowi zagrożenia. Pomiędzy nimi a ludźmi wypracowana została silna więź, która opierała się na prawdziwym partnerstwie. W świecie Dinotopii nikt nikogo nie wykorzystuje, a na pewno nie ma mowy o tym, by pradawne stwory pracowały dla ludzi w ramach tresury czy niewolnictwa. Stworzone przez Gurney’a społeczeństwo potrafi żyć w symbiozie z dinozaurami, jest niezwykle barwne i uroczo sielankowe. Autor stworzył świat, w który wbrew logice i nauce chce się wierzyć. Wymyślił gadom zajęcia, których prawdziwości nie chce się podważać. Kultura, alfabet, artefakty codziennego użytku – wszystko wydaje się prawdziwe. Każdy z wymienionych i narysowanych w książce dinozaurów naprawdę chodził kiedyś po ziemi. W tym temacie autor oparł się na danych naukowych.
Ilustracje zapierają dech w piersiach. Są bardzo szczegółowe, pomysłowe, przedstawione na nich miejsca, ludzie, zwierzęta są niezwykle plastyczne. Urzekają przede wszystkim rozległe panoramy, jak ta miasta Wodospadowo. Miejsce, na które patrzyłam godzinami, tak uporczywie, że do dziś mi się ono śni.
W roku 2007 ukazała się druga część, czyli „Dinotopia. Wyprawa do Czandry”. W Polsce za publikację odpowiedzialne było wydawnictwo Debit. Książka utrzymana jest w takim samym designie, ilustracje są tak samo urzekające, a historia niemniej emocjonująca. Egzemplarz tej książki dostałam kilka lat temu od mojego męża – doskonale wiedzącego, że bajkowy świat wyspy Dinotopia jest jednym z moich ulubionych. Kraina i jej mieszkańcy sprawiają, że odpoczywam, chociaż moja wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach.
Jeśli macie ochotę uzupełnić swoją biblioteczkę o „Dinotopię”, to serdecznie do tego zachęcam, chociaż zadanie może nie być łatwe. Nikt nie pokusił się do tej pory o wznowienie czy nowe wydanie, dlatego na rynku jest niewiele egzemplarzy części pierwszej. Z drugą częścią jest nieco lepiej, tak z dostępnością, jak i z ceną.