Żeby cię lepiej zjeść

Okładka książki Żeby cię lepiej zjeść Eduardo Gudiño Kieffer
Okładka książki Żeby cię lepiej zjeść
Eduardo Gudiño Kieffer Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Seria: Proza Iberoamerykańska literatura piękna
197 str. 3 godz. 17 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Proza Iberoamerykańska
Tytuł oryginału:
Para comerte mejor
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Data wydania:
1973-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1973-01-01
Liczba stron:
197
Czas czytania
3 godz. 17 min.
Język:
polski
Tłumacz:
Andrzej Nowak
Tagi:
literatura iberoamerykańska literatura argentyńska powieść argentyńska 20 w. Buenos Aires Argentyna
Średnia ocen

7,5 7,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
33 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
937
937

Na półkach: , ,

Historie kilkorga mieszkańców Buenos Aires roku 1967. Ludzi różnego pochodzenia i autoramentu lecz na dobre, a częściej na złe związanych z miastem. Autor bawi się słownymi grami, często indywidualizując język postaci. Dla mnie wielka przyjemność czytania jak to zwykle przy książkach argentyńskich autorów. Tylko jak do diabła można nie kochać się w Isabel Sarli?

Historie kilkorga mieszkańców Buenos Aires roku 1967. Ludzi różnego pochodzenia i autoramentu lecz na dobre, a częściej na złe związanych z miastem. Autor bawi się słownymi grami, często indywidualizując język postaci. Dla mnie wielka przyjemność czytania jak to zwykle przy książkach argentyńskich autorów. Tylko jak do diabła można nie kochać się w Isabel Sarli?

Pokaż mimo to

avatar
272
271

Na półkach:

Gdybym był mieszkańcem Buenos Aires i przeczytał tę książkę w oryginale hiszpańskim w momencie jej wydania w 1968 roku, byłbym pewnie zachwycony zamieszczonym w niej literackim portretem tego kosmopolitycznego i zachłannego miasta oraz bogactwem wątków i nawiązań. Zresztą o wartości tej pozycji dla literatury argentyńskiej niech świadczy fakt, że w niecałe dwa lata od pierwszej publikacji nastąpiło pięć kolejnych wznowień. Widać zatem, że Eduardo Gudino Kieffer znalazł drogę do literackich gustów swoich rodaków. A pół wieku później? Cóż, mogę stwierdzić, że dla czytelnika polskiego jest to nadal bardzo przyjemna i wielowątkowa lektura, w której można poczuć atmosferę i problematykę dawno minionych czasów.

Książka posiada dość nietypową konstrukcję, gdyż mamy tutaj do czynienia z radosną zabawą literacką formą. Otóż autor zrezygnował z ciągłości narracji i stworzył coś, co nazwałbym narracją skaczącą. Cały zamysł polega na tym, że opowieść składa się z luźno powiązanych rozdziałów, w których naprzemiennie poznajemy losy i przemyślenia różnych bohaterów. W zasadzie jest tutaj pewna ciągłość chronologiczna, ale nie odgrywa ona większego znaczenia. Także bohaterowie, których poznajemy, są jedynie pretekstem do ciągnięcia opowieści o... no właśnie, o czym? Wydaje się, że słusznym jest teza z posłowia do polskiego wydania, w którym za pierwszoplanowego „bohatera” utworu uznano miasto Buenos Aires i jego mieszkańców. Wszystkie postacie, które przewijają się przez karty powieści, są niejako tylko narzędziem do oddania obrazu tego miasta u schyłku lat 60. XX wieku.

Warto zwrócić uwagę na datę wydania powieści, gdyż rok 1968 był dość istotny dla historii XX wieku. To rok wielkiego przewartościowania - rodzi się kultura hipisów, narasta bunt wobec wojny w Wietnamie, a świat pogrążony jest w szczytowym okresie Zimnej Wojny (kryzys kubański był ledwie kilka lat wcześniej). Echa tych wszystkich wydarzeń docierają oczywiście do stolicy Argentyny, a w szczególności do młodych, dopiero rozpoczynających swoje samodzielne życie ludzi. Jeśli zatem zastanowić się, dlaczego powieść ta w swoim czasie osiągnęła w Argentynie aż tak dużą popularność, koniecznie trzeba uwzględnić tzw. ducha czasów. W powieści Kieffera znajdziemy bowiem właściwie wszystkie problemy, jakie trapiły powojenne pokolenie w wolnym świecie Zachodu i jego peryferii. Stąd też dzieło argentyńskiego pisarza musiało bez problemu trafiać właśnie do tego nowego pokolenia, które odrzucało tradycyjne wartości takie jak rodzina, praca, hierarchia itp.

Taką właśnie postacią jest Sebastian, najszczegółowiej oddany przez pisarza i będący najprawdopodobniej jakąś formą alter ego Kieffera. Ten młody człowiek zmaga się z ciągłą presją społeczeństwa, rodziny i przyjaciół. To lekkoduch, który nie chce dać się usidlić codzienności w jej skostniałej formie. Na tym właśnie polega konflikt bohatera z matką, która za wszelką cenę pragnie uporządkować jego życie według własnego pomysłu (kariera, żona). Taki sam plan ma też Anna, dziewczyna zakochana po uszy w Sebastianie. Ten jednak ciągle rejteruje zarówno przed jedną, jak i drugą kobietą w swój własny świat. Cały problem tej postaci polega jednak na tym, że Sebastian nie potrafi jasno zdeklarować celu własnej egzystencji, a kolejne jej etapy i ucieczki od rzeczywistości coraz bardziej go męczą. Jego postawa życiowa jest zatem w jakimś stopniu postawą pokolenia roku 1968, dla którego świat dorosłych był rzeczą do obalenia, ale zamiast którego nie potrafili zaproponować daleko idącej alternatywy. Pacyfizm, wolna miłość, używki były oczywiście sztandarowymi hasłami pokolenia kontestującego tzw. establishment, ale koniec końców każdy z nich musiał dorosnąć i albo powrócić do świata, którego podstawy chciał zburzyć, albo postąpić jak Sebastian.

Argentyński pisarz w swojej powieści rozlicza się również z postępującym konsumpcjonizmem, który szturmuje Amerykę Łacińską (zresztą tak samo, jak resztę świata). Pojawiają się pierwsze wielkie marki, jak Coca-cola, woda „Ice Blue” czy brylantyna „Glostora”, które zaczynają atakować z wszechobecnych w wielki mieście migających szyldów reklamowych oraz coraz powszechniejszej telewizji. Warto jednak pamiętać, że gdzieś obok tego świata średniej i wyższej warstwy miasta Buenos Aires toczy się nadal walka o wartości i idee. W Argentynie nadal popularny jest peronizm, gdzieś pośród boliwijskich gór ginie Che Guevara, a lewicujące partyzantki nadal są silne, napawając lękiem amerykańskich „burżujów”. Tutaj też leży kolejny dylemat głównego bohatera, który przynależy do kosmopolitycznej warstwy społecznej Buenos Aires (jego matka podróżuje do Włoch i w rozmowę często wplata makaronizmy),ale jednocześnie odczuwa potrzebę identyfikacji z tymi, którzy są klasę niżej. Stąd właśnie epizod z ukryciem rówieśnika-kryminalisty czy nakarmienie młodocianego włóczęgi. Oba te wydarzenia ukazują Sebastiana właśnie w jego rozdarciu między warstwą, do której należy, a jego wrażliwością wobec innych. Słabość polega tutaj na tym, że chłopak nie jest w stanie jednoznacznie i definitywnie określić własnego światopoglądu. Nadal pozostając na utrzymaniu matki, czuje, że jego zaangażowanie w pomoc miejskiemu proletariatowi nie jest niczym innym, jak zwykłym oszustem i chwilową próba podreperowania własnego ego. Kieffer na tym przykładzie pokazał moralny dylemat wszelkich lewicujących chłopców i dziewcząt z tzw. dobrych domów, których postawa podobna jest do dylematu Sebastiana - chcą zmienić świat, ale jednocześnie nie chcą rezygnować z jego smakowania, z tego, co on oferuje.

Idźmy dalej, kolejnym tematem, którego chyba nie mogło zabraknąć w literaturze tego okresu, był konserwatyzm społeczny i zaściankowość, który w zasadzie możemy znaleźć w każdym społeczeństwie. W powieści wszelkie wady tego sposoby myślenia pisarz upchnął pod postacią dony Amparito, od której Sebastian wynajmuje mieszkanie. Ta niezbyt sympatyczna persona jest namiętną czytelniczką „Reader Diggest”, pisma będącego jej jedynym źródłem wiedzy o świecie, a do tego antysemitką, która panicznie boi się komunistów. Jeśli uwzględnimy do tego niezbyt pociągająca aparycję, delikatnie rzecz ujmując, mamy w rezultacie w tej postaci mocno karykaturalny obraz typowej dla Ameryki Łacińskiej konserwatywnej warstwy społecznej, której krytykę znajdziemy w twórczości wielu iberoamerykańskich pisarzy (np. u Llosy).

W takim duchu należy zatem odczytywać tytuł powieści - „Żeby cię lepiej zjeść”. Argentyński pisarz ukazuje w niej wszelkie zakusy świata dorosłych w stosunku do dorastającej młodzieży. Normy, obyczaje, konwenanse, pułapki ograniczonego czyhają właśnie po to, aby pożreć młode umysły, strawić je i urobić na własne podobieństwo. Dlatego też utwór Kieffera można zaliczyć do nurtu literatury buntu. Już jej forma odrzuca bowiem klasyczną konstrukcję powieści, o czym już wspominałem na początku. Autor mówi, że wszystko zostało już napisane, zatem jego powieść jest próba stworzenia czegoś nowego. Służy temu również język, który nie do końca da się przełożyć w procesie translacji, gdyż argentyński pisarz czerpie słownictwo ze slangu świata przestępczego oraz żargonu portowego miasta Buenos Aires, co będzie zabiegiem zrozumiałym wyłącznie dla Argentyńczyków. Ale również styl narracji nie należy do klasycznego, gdyż pełen jest słownych gierek, zaskakujących zmian formy i tempa opowieści, a także nastrojów balansujących od ostrej ironii, przez depresyjną refleksyjność, po wzruszające i chwytające momenty, jak pogrzeb ptaszka należącego do Kwiatu Irupe.

Zatem po ukończonej lekturze tajemnica sukcesu na rynku argentyńskim tej książki w swoim czasie jest dla mnie całkowicie jasna. Zapewne większością jej odbiorców były osoby młode, dla których przesłanie zawarte w „Żeby cię lepiej zjeść” było doskonale zrozumiałe. Przełom lat 60. i 70. był czasem fermentu intelektualnego, a literatura była wtedy jednym z jego głównych nośników. Klimat tych czasów można odkryć w książce Kieffera, która okazał się być ciekawą podróżą w przeszłość i jednocześnie całkiem interesującą pod względem formy lekturą.

Gdybym był mieszkańcem Buenos Aires i przeczytał tę książkę w oryginale hiszpańskim w momencie jej wydania w 1968 roku, byłbym pewnie zachwycony zamieszczonym w niej literackim portretem tego kosmopolitycznego i zachłannego miasta oraz bogactwem wątków i nawiązań. Zresztą o wartości tej pozycji dla literatury argentyńskiej niech świadczy fakt, że w niecałe dwa lata od...

więcej Pokaż mimo to

avatar
503
173

Na półkach: , ,

"Żeby cię lepiej zjeść" to książka arcycudowna i przegenialna. Właśnie taka.

Jak w każdej cudownej książce, fabuła bardzo szybko schodzi na plan dalszy: człowieka wciąga sama przyjemność obcowania z arcydziełem, możliwość oddania się rytmowi języka, cudowności skojarzeń i gier słów, mnogości aluzji i tropów kulturowych i literackich, których węszenia nigdy dość. Do tego dodajmy to cudowne uczucie, że za kilka lat przy ponownym czytaniu nudniej nie będzie, o, nie, że na pewno znów uda się odkryć wiele nowych smaczków i zachwycić się jeszcze wiele razy... I jeszcze to, że akcja toczy się w klimatach południowoamerykańskich...

Autor naprawdę umie pisać. Niezwykle sprawnie i atrakcyjnie sprzedaje czytelnikowi świetnie zarysowanych bohaterów, oczywiście w pakiecie z całą gamą uczuć, od śmiechu do depresji, a wszystko to okrasza setkami niesamowitych poetyzmów, ech, powtórzeń i aż człowiekowi żal się robi, że nieznajomość hiszpańskiego pozbawia go jeszcze większej porcji tych językowych i skojarzeniowych doznań. Wywiad "dziennikarza" z gwiazdeczką to po prostu majstersztyk, w którym pytania w niczym nie ustępują cudowności odpowiedzi. Aż pozazdrościłem Korze, że odkryła to tak dawno, a ja dopiero teraz...

Bardzo, bardzo polecam. Powieść ląduje w panteonie moich najulubieńszych. Wrócę do niej jeszcze niejeden raz, choćby nie wiem co. Ocena maksymalna, bo jak nie Kiefferowi, to komu?

PS Reptarze, ukłony za polecenie tego cudeńka. Szukaj dalej!

"Żeby cię lepiej zjeść" to książka arcycudowna i przegenialna. Właśnie taka.

Jak w każdej cudownej książce, fabuła bardzo szybko schodzi na plan dalszy: człowieka wciąga sama przyjemność obcowania z arcydziełem, możliwość oddania się rytmowi języka, cudowności skojarzeń i gier słów, mnogości aluzji i tropów kulturowych i literackich, których węszenia nigdy dość. Do tego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1027
131

Na półkach: , , ,

Znalazłem! To tej książki szukałem przez ostatnie kilkanaście lat swego czytelnictwa! Mam ochotę zacząć to czytać od razu jeszcze raz. Choć może powinienem trochę powściągnąć swój entuzjazm, bo jednak nie jest to do końca ta akcja, na którą czekał Poomerang. Ale jak dotąd bliżej nie było.

„Żeby cię lepiej zjeść” to takie przeżycie, w którym akcja jest głównie pretekstem, ale każdy kolejny epizod, nie wyłączając monologów, daje poczucie, że - na szczęście - udało się go zdobyć. A może ocalić. Wychwycić. W każdym razie wchłonąć. Parokrotnie przerywałem lekturę na bieżąco, by powrócić na chwilę do jakiegoś wcześniejszego fragmentu, bo te raz przeczytane stawały się wtajemniczeniem, a drobne motywy - powódź, James Bond, chłopaki, pakichło - przeradzały się czasem w refreny, czasem w mity. Ze szczególnym uwzględnieniem tego cudnego wywiadu z Gladys Lattarulo, który trzeba na własne oczy przeczytać, żeby w pełni świadomie docenić geniusz „Boskiego Buenos”.

Pewną trudność mogą stanowić niektóre gry słów oraz odwołania do literatury i historii, których się przynajmniej w trzech czwartych nie zna. Łatwo pomylić jedno z drugim. Szaradziarskie zacięcie - rzecz u odbiorcy niekonieczna, acz pożądana. I odporność na obscena pewnie w jakimś stopniu też.

Chciałbym - HALO, WYDAWCY, SŁYSZYCIE MNIE? - żeby ktoś to przetłumaczył i wydał na nowo, albo przynajmniej wydał w nowej redakcji, bo nieodróżniania łącznika od pauzy czy baraszkowania poprzedniej ekipy z „odmianą” nazw własnych czy wyrazów choć odrobinkę obcych (jersey, metro, Mancini, Robbie, Tavares i in.) chyba nie da się zwalić na standardy A.D. 1973. Jeśli takie nowe wydanie się przydarzy, pierwszy ustawiam się w kolejce.

Znalazłem! To tej książki szukałem przez ostatnie kilkanaście lat swego czytelnictwa! Mam ochotę zacząć to czytać od razu jeszcze raz. Choć może powinienem trochę powściągnąć swój entuzjazm, bo jednak nie jest to do końca ta akcja, na którą czekał Poomerang. Ale jak dotąd bliżej nie było.

„Żeby cię lepiej zjeść” to takie przeżycie, w którym akcja jest głównie pretekstem,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
112
5

Na półkach:

boskie buenos-dawny przeboj Cory,jest plagiatem fragmentu tej ksiazki.

boskie buenos-dawny przeboj Cory,jest plagiatem fragmentu tej ksiazki.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    119
  • Przeczytane
    40
  • Posiadam
    13
  • Proza iberoamerykańska
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Poszukiwane
    2
  • Najważniejsze!
    1
  • Literatura iberoamerykańska
    1
  • Literatura piękna
    1
  • 2021
    1

Cytaty

Więcej
Eduardo Gudiño Kieffer Żeby cię lepiej zjeść Zobacz więcej
Eduardo Gudiño Kieffer Żeby cię lepiej zjeść Zobacz więcej
Eduardo Gudiño Kieffer Żeby cię lepiej zjeść Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także