Eduardo Gudiño Kieffer (2 listopada 1935 - 20 września 2002),argentyński pisarz, urodzony w Esperanza, Santa Fe. Od strony matki, był związany z argentyńskim malarzem Sebastian Sprengiem, również pochodzącym z Esperanza.
Ukończył jako prawnik Universidad del Litoral (Santa Fe),ale nigdy nie praktykował wyuczonego zawodu. Pisał powieści, eseje, opowiadania, książki dla dzieci, scenariusze sztuk teatralnych. Był również znanym dziennikarzem. Jego książki zostały przetłumaczone na wiele języków (język angielski, język francuski, język portugalski, język niderlandzki i język polski między innymi).
Był także część jury wielu konkursów literackich. Jego głównym tematem była Buenos Aires, a on został uznany za "Ciudadano Ilustre de la Ciudad" (Zasłużony Obywatel Buenos Aires). Był żonaty z Beatriz Trento i rozwiedli się i miał troje dzieci: Florencio, Nicolas i Agustín. Żaden z nich jest pisarzem. Zmarł w Buenos Aires w 2002 roku.
"Żeby cię lepiej zjeść" to książka arcycudowna i przegenialna. Właśnie taka.
Jak w każdej cudownej książce, fabuła bardzo szybko schodzi na plan dalszy: człowieka wciąga sama przyjemność obcowania z arcydziełem, możliwość oddania się rytmowi języka, cudowności skojarzeń i gier słów, mnogości aluzji i tropów kulturowych i literackich, których węszenia nigdy dość. Do tego dodajmy to cudowne uczucie, że za kilka lat przy ponownym czytaniu nudniej nie będzie, o, nie, że na pewno znów uda się odkryć wiele nowych smaczków i zachwycić się jeszcze wiele razy... I jeszcze to, że akcja toczy się w klimatach południowoamerykańskich...
Autor naprawdę umie pisać. Niezwykle sprawnie i atrakcyjnie sprzedaje czytelnikowi świetnie zarysowanych bohaterów, oczywiście w pakiecie z całą gamą uczuć, od śmiechu do depresji, a wszystko to okrasza setkami niesamowitych poetyzmów, ech, powtórzeń i aż człowiekowi żal się robi, że nieznajomość hiszpańskiego pozbawia go jeszcze większej porcji tych językowych i skojarzeniowych doznań. Wywiad "dziennikarza" z gwiazdeczką to po prostu majstersztyk, w którym pytania w niczym nie ustępują cudowności odpowiedzi. Aż pozazdrościłem Korze, że odkryła to tak dawno, a ja dopiero teraz...
Bardzo, bardzo polecam. Powieść ląduje w panteonie moich najulubieńszych. Wrócę do niej jeszcze niejeden raz, choćby nie wiem co. Ocena maksymalna, bo jak nie Kiefferowi, to komu?
PS Reptarze, ukłony za polecenie tego cudeńka. Szukaj dalej!
Historie kilkorga mieszkańców Buenos Aires roku 1967. Ludzi różnego pochodzenia i autoramentu lecz na dobre, a częściej na złe związanych z miastem. Autor bawi się słownymi grami, często indywidualizując język postaci. Dla mnie wielka przyjemność czytania jak to zwykle przy książkach argentyńskich autorów. Tylko jak do diabła można nie kochać się w Isabel Sarli?