rozwińzwiń

Pochwała państwa narodowego

Okładka książki Pochwała państwa narodowego Yoram Hazony
Okładka książki Pochwała państwa narodowego
Yoram Hazony Wydawnictwo: Teologia Polityczna filozofia, etyka
376 str. 6 godz. 16 min.
Kategoria:
filozofia, etyka
Wydawnictwo:
Teologia Polityczna
Data wydania:
2023-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2023-01-01
Liczba stron:
376
Czas czytania
6 godz. 16 min.
Język:
polski
ISBN:
9788367065368
Tłumacz:
Eliza Litak
Tagi:
filozofia polityka nacjonaliz naród państwo globalizm liberalizm
Średnia ocen

1,0 1,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
1,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
41
2

Na półkach:

Straszny gniot! Kopalnia argumentów przeciw poglądom, które autor reprezentuje. Choć może inaczej: przeciw postawie pewnego środowiska politycznego. Bo to nie jest praca naukowa tylko manifest polityczny, pamflet, przemowa propagandowa. Dawno nie czytałem czegoś tak nieuczciwego intelektualnie: pełnego manipulacji językowych, arbitralnych definicji, gołosłownych zarzutów i oczywistych nieprawd.

Autor konstruuje sobie przeciwnika (liberalizm),którego nie ma (bo nie uwzględnia większości elementów składowych tej postawy czy sposobu myślenia wpracowanej przez ponad 300 lat jej rozwoju).
Naprzeciw niemu stawia równie uproszczoną (jeżeli nie prostacką),nierealistyczną, wręcz utopijną wersję nacjonalizmu

Przykłady?

Jak uzasadnić karkołomną wydawałoby się tezę, że państwo narodowe nigdy nie jest zaborcze i agresywne? Wpisać to w jego definicję!
Jeżeli teraz ktoś poda przykład państwa narodowego, które wywołało wojnę, napadło i „zniewoliło” sąsiada to mu się powie, że skoro tak uczyniło to przestało być Państwem narodowym i stało się imperium. Proste jak sznurek w kieszeni!

Autor krytykuje zasadę umowy społecznej jako nie mającą podstaw w danych historycznych (empirycznych). Państwa nigdy nie były powoływane dzięki zgodnej, wolnej woli świadomych wszystkich konsekwencji jednostek. Być może tak. Jak w takim razie powstały Państwa? Dzięki zgodnej, wolnej woli świadomych wszystkich konsekwencji…. klanów i plemion. No a jakże by inaczej? Szkoda tylko, że nie przytacza się na poparcie tej tezy jakichkolwiek dowodów…. empirycznych.

No właśnie, autor ogłasza się empirystą (w którymś przypisie wywodzi nawet całą moralność z doświadczenia, nie podejmując jednak polemiki z tezą Huma i Kanta o fundamentalnym rozdziale pomiędzy tym co jest a co być powinno) ale oczywiście nie dogmatycznym. Tam gdzie empiria nie pasuje do teorii wprost pisze, że on tylko opisuje typy…… idealne (jak w przypadku porównywania rodziny i przedsiębiorstwa).

Żongluje też pojęciami wolności i samostanowienia (oczywiście narodów, bo jednostka mało go interesuje) tak jakby nigdy nie czytał ani nie słyszał o I. Berlinie. Jak można po 60 latach od ukazania się „Dwóch koncepcji wolności” nie odnieść się w ogóle do tej pracy podnosząc na poważnie tę tematykę?

Nie rozwodzi się więc za bardzo nad niuansami związanymi z terminem „wolność narodu”. Czy naród rządzony przez tyrana, syna tego narodu, jest wolny? Tego z książki się nie dowiemy. Autor prześlizguje się po temacie pisząc w jednym miejscu (pozytywnie) o dekalogu jako fundamencie obowiązującym wszyskich władców Państw narodowych albo (negatywnie) o tyranie-zdobywcy pochodzącym z innego narodu. Ale jednoznaczne rozstrzygnięcie nigdzie nie pada.

Za to suwerenność jest zdefiniowana bardzo rygorystycznie. Jeżeli nawet w przypadku jakiegoś sporu z sąsiadem Państwo podda się arbitrażowi strony trzeciej to ma pełne prawo…… nie uznać tego rozstrzygnięcia. Inaczej traci suwerenność, które zdaje się być wartością najwyższą (przynajmniej do czasu).

Raz jeden (chyba) pojawia się temat wolności jednostkowej. To przy okazji próby dowiedzenia, że tylko wolne, niepodległe Państwo narodowe jest w stanie zapewnić jednostce poczucie pełnej, kompletnej wolności. Jak? Otóż jednostkę wiążą z narodem wręcz rodzinne więzy zaufania i lojalności (nie do osiągnięcia w żadnej innej formie organizacji życia politycznego - kolejna teza bez pokrycia w faktach). Tak więc jednostka doświadczająca wydawałoby się pełni praw i wolności ale na emigracji (bo kraj utracił suwerenność),nie jest de facto wolna, bo nie ma możliwości „połączenia się” się narodem. Czyli bez wolności narodu nie ma wolności jednostki - bo zawsze zostaje przynajmniej to jedno jej ograniczenie. Ale autor zapomina (?) już wykazać, że tylko w państwie narodowym zniesione są wszystkie pozostałe możliwe do wyobrażenia bariery dla jednostkowej wolności (czyżby np. brak więzień dla przestępców mieścił się również w definicji „prawdziwego” państwa narodowego? a może przestępca przestaje być z automatu członkiem narodu i pozostali jego rodacy - w tym najbliższa rodzina - przestają z automatu odczuwać z nim więź?)

W rozdziale XVII następuje zwrot akcji. Zasada samostanowienia narodów okazuje się nie być wartością najwyższą! Ponad nią są zasady moralności (imperialnej?) i roztropności (nacjonalistycznej?). Ergo: nie wszystkie narody mają prawo do samostanowienia. A decyduje o tym…… mąż stanu (nie mylić z imperatorem).

I potem już zaczyna się jazda bez trzymanki. Co chwila zmienia się perspektywą. Raz naród bądź koalicja narodów mogą ingerować w sprawy innego narodu (państwa narodowego o imperialnych ciągotach) kiedy indziej jest to przejawem imperialnej natury państw-interwentów. I w ogóle mogą interweniować tylko gdy nie wytworzą jakiegoś wspólnego frontu, który mógłby zostać uznany za odchylenie uniwersalistyczno-imperialistycznie. Naród ma prawo do samostanowienia ale pod warunkiem, że nie będzie zagrażał innemu - już istniejącemu. USA raz są państwem twardo i słusznie walczącym o swoje narodowe prawa a kiedy indziej imperium dążącym do narzucenia innym swojej, jedynie - nomen omen - słusznej perspektywy. Tylko poddany od lat międzynarodowej, bezwzględnej kampanii szkalowania Izrael pozostaje nieskalany w swej prawdziwie narodowej naturze (nie komentuję aby powściągnąć narzucające się pragnienie psychologizowania ze względu na narodowość autora).

Generalnie jest więc chyba tak, że wg autora naczelną wartością, która uzasadnia potrzebę istnienia porządku opartego na państwach narodowych jest…. istnienie porządku państw narodowych. Argument nie do odparcia, prawda? A jaki empiryczny!

No i ten język: jeżeli prawo międzynarodowe to koniecznie represyjne, a UE nie rządzą politycy (wybrani w demokratycznych wyborach przez swoich rodaków) ani nawet urzędnicy tylko „oficjele”, i nie istnieje program liberalny tylko liberalny program imperialistyczny. Itp. Itd.
Główny (przewijający się od początku do samego końca książki) retoryczny zabieg zrównujący wszystkie inne (niż państwo narodowe),wyższe (niż plemienne) formy organizacji społecznej i nazywający je imperiami jest po prostu nieuczciwy i użyteczny wyłącznie w warstwie propagandowej. Chodzi chyba o to aby nadać pojęciu liberalizm ten sam pejoratywny wydźwięk, na który przez lata (wg autora niesłusznie) zapracował sobie nacjonalizm. Abstrahuje się przy tym całkowicie od faktu, że w tym liberalnym imperium (którego uosobieniem jest UE) chęć ściślejszej, ponadnarodowej współpracy jak na razie wyraża w sposób wolny i nieskrępowany zdecydowana większość mieszkańców i narodów Europy, że w UE wciąż trwają dyskusje, oraz skądinąd ulubione przez autora „próby i błędy” (choć - o zgrozo! - bezkrwawe) w celu zapewnienia optymalnej spójności przy zachowaniu maksymalnej różnorodności, a podstawą tego wszystkiego są liberalnie rozumiane prawa człowieka - być może arbitralną ale na pewno nie bardziej niż biblijny dekalog, który autor uznaje za uzasadniony fundament powestfalskiego porządku politycznego opartego na państwach narodowych.

I tak od strony do strony. Lektura tylko dla tych, którzy chcą na przykładzie zobaczyć jak wygląda manipulacja, błędna i bezpodstawna argumentacja oraz jak założona z góry teza potrafi zdominować elementarne zasady intelektualnej uczciwości.

Straszny gniot! Kopalnia argumentów przeciw poglądom, które autor reprezentuje. Choć może inaczej: przeciw postawie pewnego środowiska politycznego. Bo to nie jest praca naukowa tylko manifest polityczny, pamflet, przemowa propagandowa. Dawno nie czytałem czegoś tak nieuczciwego intelektualnie: pełnego manipulacji językowych, arbitralnych definicji, gołosłownych zarzutów i...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    7
  • Posiadam
    2
  • Przeczytane
    2
  • VB. Polityka i publicystyka
    1
  • Teologia Polityczna
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Pochwała państwa narodowego


Podobne książki

Przeczytaj także