rozwińzwiń

Filmiłości

Okładka książki Filmiłości Jacek Melchior
Okładka książki Filmiłości
Jacek Melchior Wydawnictwo: Szelest literatura piękna
352 str. 5 godz. 52 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Szelest
Data wydania:
2022-05-13
Data 1. wyd. pol.:
2022-05-13
Liczba stron:
352
Czas czytania
5 godz. 52 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365381194
Tagi:
filmiłości film miłość historia kina kino filmy
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
27 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
627
99

Na półkach:

Chociaż więcej oglądam seriali niż filmów to też swoje życie odmierzam różnymi produkcjami. Co, kiedy i z kim oglądałam? Co mnie wzruszyło, a co rozbawiło? Z którym bohaterem mogłabym się utożsamić, a który reżyser jest tym ulubionym?

Cztery bohaterki i Marlonek to w pewnym sensie saga rodzinna oparta na filmach, aktorach i reżyserach. Film i kino to rzeczy bez których ciężko byłoby im żyć. Ale żeby nie było, to nie jest tylko książka o filmach, ale również o międzypokoleniowej relacji. Wszystko zależy od czasów w których żyjemy, od postrzegania rzeczywistości, problemów z którymi musimy się zmierzyć.

W książce na wszystko patrzymy oczami najmłodszej z kobiet i to ona opowiada nam historie swojej matki, babki i prababki. Tego jakimi są kobietami, jakie skrywają sekrety, kim były, a kim chciały zostać, w jakiej Polsce żyły i czy były/są szczęśliwe.

Przez tę książkę się płynie, a lista filmów, które "trzeba" obejrzeć nie ma końca. Zdecydowanie dobra pozycja na letnie, spokojne wieczory.

Chociaż więcej oglądam seriali niż filmów to też swoje życie odmierzam różnymi produkcjami. Co, kiedy i z kim oglądałam? Co mnie wzruszyło, a co rozbawiło? Z którym bohaterem mogłabym się utożsamić, a który reżyser jest tym ulubionym?

Cztery bohaterki i Marlonek to w pewnym sensie saga rodzinna oparta na filmach, aktorach i reżyserach. Film i kino to rzeczy bez których...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1461
1095

Na półkach: , ,

Powiem szczerze, że nigdy jakoś szczególnie nie przepadałam za filmami. Jestem tym typem osoby, która woli seriale, gdzie przez dłuższy czas mogę pozostać w świecie bohaterów, coraz mocniej wciągając się w ich historię. Filmy są dla mnie formą niewystarczająco wyczerpującą temat swoich bohaterów, choć oczywiście moje słowa mogą zostać odebrane różnie. Powieść Jacka Melchiora w pewien dziwny sposób mnie do siebie przyciągnęła. Postanowiłam sprawdzić, czy książka bazująca na kinematografii jest w stanie mnie zachwycić - o tym, czy tak się stało, przeczytacie poniżej.

Kilkupokoleniowa rodzina i one. Filmy, które nieustannie zachwycają, chwytają za serce i całkowicie zawracają w głowie. Maria wychowywała się przed wojną i z tego okresu filmy głównie pamięta. Adela, jej córka wychowywała się w czasach głębokiego komunizmu. Wnuczka Róża dała się porwać takim hitom jak m.in. Trzęsienie ziemi, a prawnuczka Wanda - Wirującemu seksowi. Na końcu jest jeszcze Marlonek - dziecko nowej epoki. Czy w tej zakochanej w kinie rodzinie jest miejsce na coś więcej?

Zacznę może od tego, jak specyficzną okazała się ta pozycja. Nie piszę tego w złym kontekście, a zdecydowanie pełnym czegoś pomiędzy szacunkiem a niesłabnącą ciekawością i niedowierzaniem - że kino potrafi tak mocno natchnąć danego człowieka do różnych rzeczy.

Bohaterów w tej powieści dość trudno policzyć na palcach dwóch rąk, jednak w tym przypadku nie uważam tego za wadę. Owszem, zdarzały się momenty, gdy faktycznie czułam się zagubiona i nie potrafiłam już przypomnieć sobie, kim był osobnik X, a kim osobniczka Y, ale taka mnogość postaci ostatecznie wpłynęła na całą powieść w sposób bardzo dobry. Według mnie na pierwszy plan zdecydowanie wybija się Wanda, z której perspektywy opowiedziana jest cała historia. To z nią zdołałam się zżyć najbardziej, a fakt, iż jest ona kilka lat starsza ode mnie, tylko to odczucie pogłębił. Moją sympatię zdobyła również babcia Adela, która okazała się postacią równie ciekawą, co jej wnuczka. Z pozostałymi kobietami z rodziny niestety nie zdołałam się tak mocno zżyć, o najmłodszej latorośli nie wspominając.

Uważam, że Jacek Melchior ma bardzo dobre pióro i podczas lektury zdecydowanie czuć, że nie jest to jego pierwsza książka. Co więcej, autor pozwala swoim bohaterom prowadzić tę historię - to nie on pociąga tutaj za wszystkie sznurki, a właśnie stworzone przez niego postacie. Nie potrafię tego do końca wytłumaczyć, ale takie właśnie odniosłam wrażenie i uważam ten fakt za istotny. Obecność tak wielu filmowych tytułów stanowi ogromną zaletę tej powieści, choć można było się tego domyślić już po przeczytaniu tytułu. W książce nie brakuje komizmu językowego oraz sytuacyjnego, jednak myślę, że nie każdemu przypadną one do gustu.

Filmiłości to pozycja, która zaskoczyła mnie pod wieloma względami i to zdecydowanie pozytywnie. Choć nie jest to typ literatury czy też bardziej – tematyka, po którą sięgam na co dzień, to po lekturze tej pozycji jestem naprawdę pod wrażeniem. Moim zdaniem książka ta przypadnie do gustu tym, którzy podobnie jak bohaterowie powieści kochają kino i nie wyobrażają sobie swojego życia bez filmów. Czytelnicy, którzy wychowywali się w latach powojennych i późniejszych, zdecydowanie mogą poczuć tutaj nutę nostalgii, jednak i ci młodsi (jak np. ja) mogą poznać te czasy z zupełnie innej strony.

Powiem szczerze, że nigdy jakoś szczególnie nie przepadałam za filmami. Jestem tym typem osoby, która woli seriale, gdzie przez dłuższy czas mogę pozostać w świecie bohaterów, coraz mocniej wciągając się w ich historię. Filmy są dla mnie formą niewystarczająco wyczerpującą temat swoich bohaterów, choć oczywiście moje słowa mogą zostać odebrane różnie. Powieść Jacka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1682
1673

Na półkach:

Maria, Adela, Róża i Wanda - cztery kobiety, cztery pokolenia. Każda wychowywana w innych czasach, a jednak ich historie mają więcej wspólnego niż tylko więzy krwi. Wszystkie przeżyły w życiu niejedno, wszystkie kochają świat filmowy. Jak potoczyły się losy tych czterech kobiet? Co takiego przeżyły?

Książka mi się podobała, to dla mnie taka lżejsza pozycja na leniwe popołudnie. Znajdziemy w niej cztery kobiety i ich historię, a także różne okresy kina (co moim zdaniem było sporym plusem). Książkę czyta się dość szybko, wszystkie wątki są spójne, dobrze się łączą. Co prawda „skaczemy” po różnych okresach jednak nie ma problemy w zrozumieniu, o kim czytamy.

Bohaterek mamy cztery. Każda z nich jest inna, każda na swój sposób silna i niezależna.

„Fil miłości” to książka, którą polecam na leniwe popołudnie.

Recenzja pojawiła się również na moim blogu - https://anka8661.blogspot.com/2022/08/Filmiosci.html

Maria, Adela, Róża i Wanda - cztery kobiety, cztery pokolenia. Każda wychowywana w innych czasach, a jednak ich historie mają więcej wspólnego niż tylko więzy krwi. Wszystkie przeżyły w życiu niejedno, wszystkie kochają świat filmowy. Jak potoczyły się losy tych czterech kobiet? Co takiego przeżyły?

Książka mi się podobała, to dla mnie taka lżejsza pozycja na leniwe...

więcej Pokaż mimo to

avatar
854
694

Na półkach:

„Pamięta się filmy, nie życie. Chyba, że się przecinają…”
Życie składa się z migawek, opowiadasz lub słuchasz i widzisz w pamięci epizod, scenę pasującą do sytuacji. Bohaterki powieści przytaczają „tylko” filmy, ja jeszcze dokładam książki, dużo bardziej książki.
Autor opowiada historię naszego kraju poprzez życie czterech kobiet i jego, jako wisienki na torcie; Maria, Adela, Róża, Wanda i Marlonek. Istnienia zależne od siebie, ale będące osobnymi bytami związanymi ze sobą rodzinnie. Każda inna, wychowana w odmiennym etapie dziejów, a wszystkie takie same, połączone silnymi więzami miłości, czerpiące ze źródeł wzajemnej siły. Kobiety, jak w „Seksmisji” – aż tu nagle ostatnia z nich powiła syna, taka niespodzianka.
Po książce poruszamy się jak w ogromnym atlasie kinematografii. Bracia Lumière, przedwojenne komedie, komunizm, Patrick Swayze i YouTube.
Książkę odbieram jako smutną opisującą szare, codzienne życie, bez upiększania; kolory wnosi migający ekran. Autor upchnął wszystkich do jednego wora – mieszkania, nie pozwala rozwinąć się, otworzyć na życie. Ogranicza przestrzeń do skrawka podłogi, dając okno na świat, ale zamykając drzwi do niego. Życie toczy się od filmu do filmu.
Zaskoczyła mnie, zasmuciła. Jest delikatna i prawdziwa.

empikgo audiobook

„Pamięta się filmy, nie życie. Chyba, że się przecinają…”
Życie składa się z migawek, opowiadasz lub słuchasz i widzisz w pamięci epizod, scenę pasującą do sytuacji. Bohaterki powieści przytaczają „tylko” filmy, ja jeszcze dokładam książki, dużo bardziej książki.
Autor opowiada historię naszego kraju poprzez życie czterech kobiet i jego, jako wisienki na torcie; Maria,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1662
1653

Na półkach:

Ten ścisły splot nostalgii z żartem, wzruszenia z wygłupem, życia z jego filmową kreacją sprawia, że książkę czyta się szybko i z zaciekawieniem, mając przy tym dużą satysfakcję z odgadywania i przypominania sobie filmografii, znajdując w pamięci własne wspomnienia wiążące się z określonymi dziełami i dziełkami filmowymi. To lektura, która sprawi niezłą frajdę tym, którzy na co dzień oglądają filmy i z klasyką są za pan brat. Pozostałych zaś może wciągnąć w temat, zarazić miłością do kina i podrzucić tytuły warte poznania.

Pełna recenzja książki na stronie:
https://moznaprzeczytac.pl/filmilosci-jacek-melchior/

Ten ścisły splot nostalgii z żartem, wzruszenia z wygłupem, życia z jego filmową kreacją sprawia, że książkę czyta się szybko i z zaciekawieniem, mając przy tym dużą satysfakcję z odgadywania i przypominania sobie filmografii, znajdując w pamięci własne wspomnienia wiążące się z określonymi dziełami i dziełkami filmowymi. To lektura, która sprawi niezłą frajdę tym, którzy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
741
362

Na półkach: , , , ,

Świetna historia pięciu pokoleń, gdzie główną rolę gra miłość do świata filmowego. Autor zebrał naprawdę ogromną wiedzę z zakresu sztuki filmowej, od jej początku do współczesności, przy czym najwięcej uwagi poświęca dziełom XX wieku: historii, aktorom, reżyserom, scenarzystom, fabułom, scenom i dialogom. Przyjemna opowieść, która wciąga bez reszty.

Świetna historia pięciu pokoleń, gdzie główną rolę gra miłość do świata filmowego. Autor zebrał naprawdę ogromną wiedzę z zakresu sztuki filmowej, od jej początku do współczesności, przy czym najwięcej uwagi poświęca dziełom XX wieku: historii, aktorom, reżyserom, scenarzystom, fabułom, scenom i dialogom. Przyjemna opowieść, która wciąga bez reszty.

Pokaż mimo to

avatar
680
680

Na półkach:

"Pamięta się filmy, nie życie.
Chyba, że się przecinają..."

W czasach mojej młodości, bardzo lubiłam program telewizyjny "W starym kinie". Podejrzewam, że młodsze osoby nie będą kojarzyć ale ta książka przypomniała mi właśnie o tej audycji.

Cztery pokolenia kobiet a każde z nich to inny wycinek z historii kina. To powieść obyczajowa, w której nie ma akcji jako takiej ale są opowieści o życiu przeplatane filmami. Takie połączenie jest bardzo ciekawe, tym bardziej, że autor, teatrolog z wykształcenia jest wielkim entuzjastą filmów a wiedza jaką się z nami podzielił jest naprawdę imponująca. Napisana lekkim piórem, z zabawnej na początku, wyłania się słodko - gorzka historia. Życie to nie film, choć potrafi napisać niespodziewane scenariusze.

Książka to świetna podróż w świat kinematografii oraz jej aktorów a wielbiciele kina będą zachwyceni. Oryginalna i nietuzinkowa, przeniesie nas prosto na ekran, przypomni wiele filmów oraz niezapomnianych cytatów.

Więc, "Do kina czy na film? Oto jest pytanie!"

"Pamięta się filmy, nie życie.
Chyba, że się przecinają..."

W czasach mojej młodości, bardzo lubiłam program telewizyjny "W starym kinie". Podejrzewam, że młodsze osoby nie będą kojarzyć ale ta książka przypomniała mi właśnie o tej audycji.

Cztery pokolenia kobiet a każde z nich to inny wycinek z historii kina. To powieść obyczajowa, w której nie ma akcji jako takiej ale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
201
197

Na półkach:

„Zróbcie szybciutko rachunek kinowego sumienia, klasóweczkę z mechanizmów pamięci, sprawdzianik ze szlabanu na nowe twarze, które potraficie skojarzyć z nazwiskiem. Jeśli macie po pięć dyszek i kojarzycie Scarlett Johansson, to bomba. Jeśli jesteście ryczącymi czterdziestkami i wiecie, że ta szatynka zadająca się z wampirem, to Kristen Steward, też stawiam wam szóstkę. Macie trzydzieści? No to znacie pewnie wszystkie gwiazdy, przez każde G, włącznie z serialowymi, niestety! Wszystkie o b e c n e, bo z dawnymi kłopot”. [s.63]


Starsi użytkownicy być może odkopią w pamięci serial z lat 90’ „Życie jak sen” („Dream on”),w którym niejaki Martin Tupper, ojciec, rozwodnik i pracownik wydawnictwa, usiłuje znaleźć swoją „drugą połowę”. Perypetie tego nie nazbyt życiowo i emocjonalnie rozgarniętego mężczyzny punktują wstawki z tak zwanego „starego kina”. Martin Tupper percepuje rzeczywistość, przeżywa ją, układa ją w sobie za pośrednictwem scen z czarno-białych amerykańskich klasyków.

Podobnie jest u Melchiora, i tutaj również życie toczy się… przy akompaniamencie filmów. W końcu „Pamięta się filmy, nie życie”. To zdanie pojawia się jak mantra, powtarzane przez narratorkę „Filmiłości” - Wandę. Wanda powtarza to i powtarza, w najróżniejszych kontekstach i sytuacjach życiowych usiłując zrozumieć życie, emocje, swoją rodzinę i upływ czasu.

„Co dziś mogłoby mnie doprowadzić do płaczu poza internetem podpisującym Smosarską jako Lodę Halamę i Mrlonkiem oglądającym wszystko w kawałkach zamiast w całości? Z czterdziestką na karku wydaje mi się czasem, że już nic, że stałam się medalową twardzielka i zgredką, która już wszystko widziała, że wyschłam na wiór. I gdy już czuję się jak pustynia, powstaje coś nowego, co uruchamia mój aparat łzowy, jakby był znowu młody i ozdrowieńczo czyści mnie do zera z glonów codzienności. Gdy kiedyś nie zadziała, gdy nie poruszy mnie żaden nowy film, będzie to oznaczało, że nadaję się już tylko do muzeum”. [s.135]

O czym jest „Filmiłości” Jacka Melchiora?

Ha! Dobre pytanie.
O miłości do kina? I o kinie jako sztuce?
O tworzeniu przeszłości? Układaniu jej z fragmentów niekoniecznie prawdziwych wspomnień?
O próbie zrozumienia teraźniejszości i naszego w niej miejsca?
O usiłowaniu zrozumienia innych za pośrednictwa języka obrazu, stworzonego przez twórców najbardziej znanych filmów?
O wypowiadaniu niewypowiedzianego? O definiowaniu niezdefiniowanego? Czyli o emocjach i ich pięknym poplątaniu?
O rodzinie? Pochrzanionej, poplątanej, poobijanej, ale trzymającej się razem?

O narratorce - Wandzie, która przechodzi od anarchicznego i kompulsywnego wręcz "oglądactwa" filmów do ich zrozumienia, co osiąga dzięki pewnemu dziwnemu profesorowi i grupie sześciu zapalenców, których za jego pośrednictwem spotkała. O jej synu - Marlonku, specjaliście IT, który nie ogląda całości, tylko kompilacje lub fragmenty filmów. O jej matce - Róży, posiadaczce wypożyczalni filmów, która radzi sobie z czasem coraz, coraz gorzej. O jej babce - Adeli, dla której komunizm, socjalizm i ich sztuka filmowa są wiecznie żywe i właściwie... jedyne. O prababce Marii, która kocha Smosarską, Zimińską, Bodo i w ogóle kino przedwojenne, czyli filmy jej młodości.

Tak, o tym wszystkim i jeszcze o wielu innych rzeczach.

„Pamięta się filmy, nie życie, chyba że życie splata się z nimi w nierozerwalny warkocz. Ale nie taki, jakie nosiła Ania z Zielonego Wzgórza lub sterczący jak u Pippi Langstrump. Nie, to raczej warkocz komety - nie wiesz nawet, że go masz, nie widzisz, bo ciągnie się gdzieś daleko za tobą. I nagle zaczynasz go czuć, odwracasz się w przeszłość i jest! Coś się dziwacznie splotło, kiedyś, z kimś, przed projekcją, podczas, po seansie, a może w całkiem innych okolicznościach, życie ukradkiem wsączyło się w strumień fikcji z celuloidu”. [s.160]

„Filmiłości” Jacka Melchiora to dobra książka.

Pierwsze jej czytanie było po to, żeby po prostu ją pochłonąć, żeby Maria, Adela, Róża, Wanda, Marlonek, Kinkonżyca, Pikword, Profesor i inni ułożyli mi się w całość, w narrację. Drugie czytanie było w poszukiwaniu obrazów, odniesień, cytatów i próbie zrozumienia tego wszystkiego, co zostało opisane, i odniesieniu się do tego.

A nie jest to proste, ponieważ książka Melchiora - jak wszystkie dobre książki - daje się czytać na wielu poziomach.
Można zostać na tym: co się stanie z tymi wszystkimi wariatami? Jakim cudem Maria i Adela jeszcze się nie pozabijały, nie poobracały na śmierć?

Można próbować drążyć głębiej, a przede wszystkim - negować to, co się widzi, o czym się czyta - poddawać w wątpliwość istnienie wszystkich obrazów, które opisuje książka.
W końcu to literatura, a kino to sztuka ułudy, prawda? Reflektor udaje księżyc, lalka - gigantycznego goryla, tchórz - bohatera. Kto jest kim? Jakie są historie bohaterów? Oto jest bardziej rzeczywisty: profesor Sergiusz Lang-Murnau czy Walery Batonik? Są jedną i tą samą osobą, czy któryś z nich jest… prawdziwszy? Czy Maria wreszcie opowiedziała prawdę o sobie?
I czymże jest prawda?

„Filmiłości” rośnie w czytelniku, jak ta herbata, która przypomina zielony kłębuszek, ale zalana gorącą wodą rozkwita i rozwija się, zamieniając się z ciasno zwiniętego, wysuszonego tobołeczka w wonny kwiat.

Ok, piszę o „Filmiłości” Jacka Melchiora jak o rozprawce filozoficznej, a tymczasem to świetnie napisana książka. Zdania płyną, wciągając niespodziewającego się niebezpieczeństwa czytelnika w centum wiru, jakim jest ta powieść. Te wszystkie głębie i rozkminki pojawiają się jakby w tle. W każdym razie u mnie się tak pojawiały. Bo to pierwsze czytanie to po prostu śledzenie tego, co się dzieje i od czasu do czasu przypominanie sobie tych scen i filmów, które Autor wspomina. Bo oglądałam większość z nich, nie dlatego, żem taka wyrafinowana, tylko dlatego, że należę do pokolenia, które oglądało „W starym kinie”.
Tak, nawet „Lecą żurawie” oglądałam, to szło w ramach indoktrynacji społeczeństwa.
Wracając do książki, nie do dzieciństwa zmarnowanego przed ekranem reżimowej telewizji - bohaterowie są ludzcy i prawdziwi. Delikatne poczucie humoru łagodzi ich kanty. Mają i patosiki i śmiesznostki. I życie mają, przynajmniej ci, którzy nie „marnują” go na oglądanie filmów.

„Precz z oglądaniem czegokolwiek! Gdzie znajomi, przyjaciele, więzy z rodzicami, jacy by nie byli?” [s.204]

Wiecie co? Nie chcę obniżać rangi książki Melchiora przez porównywanie jej do książek, które są znane z tego, że są literaturą wyłącznie rozrywkowych, ale miałam miejscami wrażenie, jakby autor stworzył akcję i bohaterów, którzy lekko smakują Chmielewską, ale dodał do tego ładunek słodko-gorzkiej, głębokiej prawdy. Tyle że wypowiedzianej „poprzez”, nie bezpośrednio.

„Filmiłości” Jacka Melchiora jest jak… powiedzmy tak - wyobraźcie sobie grupę nieznajomych, posługujących się różnymi językami i pochodzącymi z różnych kultur. Zasiadają oni razem przy stole i powinni nawiązać komunikację. Tylko jak? W jaki sposób? Ha! Może językiem sztuki?
Sztuka - jakakolwiek by nie była - jest takim wspólnym mianownikiem, a przynajmniej jednym z nich (może to być i sport, i jedzenie, itp). Opowiadając o sobie, o swoich przeżyciach, wspomnieniach, marzeniach za pomocą obrazów z powszechnie znanych filmów - jest formą komunikacji. Pozwala ukryć się za tym, co stworzył ktoś inny. Odsłonić się i zasłonić jednocześnie.

Nie, nie opowiem akcji „Filmiłości” Jacka Melchiora, bo popsułabym radość czytania. Zresztą - nigdy nie szło mi dobrze streszczanie realizmu magicznego.

To kawał dobrej literatury, ten „Filmiłości” Jacka Melchiora. Serio. Dziękuje Klubowi Recenzenta za możliwość napisania o tej książce!

„Zróbcie szybciutko rachunek kinowego sumienia, klasóweczkę z mechanizmów pamięci, sprawdzianik ze szlabanu na nowe twarze, które potraficie skojarzyć z nazwiskiem. Jeśli macie po pięć dyszek i kojarzycie Scarlett Johansson, to bomba. Jeśli jesteście ryczącymi czterdziestkami i wiecie, że ta szatynka zadająca się z wampirem, to Kristen Steward, też stawiam wam szóstkę....

więcej Pokaż mimo to

avatar
231
124

Na półkach:

Pamięta się filmy, nie życie. Chyba, że się przecinają…

Maria, Adela, Róża i Wanda Kwiatkowskie. Cztery pokolenia kobiet, których życie nierozerwalnie jest powiązane z filmami.

Maria, seniorka rodu, pamięta wesołe lata poprzedzające wojnę - wypełnione zabawami i komediami. Adela, przez kilka lat wychowywana przez członka wiadomej partii, została przepełniona ideologią i propagandowymi filmami. Róża – nie może być inaczej - odziedziczyła miłość do filmów w genach, więc w dorosłym życiu postanawia założyć wypożyczalnię filmów. No i Wanda, najmłodsza kobieta w rodzinie, narratorka opowieści. To właśnie ją spotyka najbardziej niesamowita przygoda filmowa…

,,Filmiłości” Jacka Melchiora to powieść obyczajowa zawierająca w sobie obszerne kompendium wiedzy na temat filmów. I odrobinę kinowej przesady. Z początku zabawna i lekka, może nawet odrobinę infantylna historia pań Kwiatkowskich szybko ewoluuje w coś poważniejszego, zdecydowanie bardziej osadzonego w ramach codzienności. Film zwany życiem zaczyna opowiadać o stracie, tajemnicach, różnego rodzaju problemach i ukrytych pragnieniach...

Jakie tajemnice kryje w sercu Maria, która – wszystko na to wskazuje, fabuła filmów nie kłamie – zagarnęła sobie pewne historie filmowe i uczyniła z siebie i swojej córki główne bohaterki?
Jak poradzi sobie młoda Wanda, nastolatka aspirująca do stania się sławną aktorką, która dowiaduje się, że jest w ciąży?
Czy w dobie Netflixa i innych platform, Filmiłości - wypożyczalnia filmów Róży - ma jakąkolwiek rację bytu?

,,Filmiłości” to słodko-gorzka powieść, która wniosła w mój czytelniczy świat powiew świeżości. Nie jest to książka idealna, w pewnym momencie zrobiła się nieco nużąca, ale zakończenie – jak z amerykańskich filmów – osłodziło wszelakie wcześniejsze niedogodności.

Nie pozostaje mi nic innego, jak polecić Wam tę pozycję i zabrać się za oglądanie filmów wymienionych w powieści!

Pamięta się filmy, nie życie. Chyba, że się przecinają…

Maria, Adela, Róża i Wanda Kwiatkowskie. Cztery pokolenia kobiet, których życie nierozerwalnie jest powiązane z filmami.

Maria, seniorka rodu, pamięta wesołe lata poprzedzające wojnę - wypełnione zabawami i komediami. Adela, przez kilka lat wychowywana przez członka wiadomej partii, została przepełniona ideologią i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
86
43

Na półkach:

Zanurzam się w świat starych filmów prowadzona za rękę wytrawnego znawcy.

Zanurzam się w świat starych filmów prowadzona za rękę wytrawnego znawcy.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    30
  • Chcę przeczytać
    13
  • Posiadam
    3
  • Chcę w prezencie
    1
  • Do kupienia
    1
  • Audiobooki
    1
  • Egzemplarz recenzencki
    1
  • 2023
    1
  • Audiobook
    1
  • Wyzwanie 52 2022
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Filmiłości


Podobne książki

Przeczytaj także