rozwińzwiń

Bruno Whatever

Okładka książki Bruno Whatever Leo Gramski
Logo Lubimyczytac Patronat
Logo Lubimyczytac Patronat
Okładka książki Bruno Whatever
Leo Gramski Wydawnictwo: Prószyński i S-ka literatura młodzieżowa
344 str. 5 godz. 44 min.
Kategoria:
literatura młodzieżowa
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2022-05-17
Data 1. wyd. pol.:
2022-05-17
Liczba stron:
344
Czas czytania
5 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788382950526
Średnia ocen

6,5 6,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Wyróżniona opinia i

Bruno Whatever



przeczytanych książek 270 napisanych opinii 219

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
186 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
322
163

Na półkach: ,

Byłam bardzo ciekawa „Bruno whatever”, więc chętnie po tę książkę sięgnęłam – szczególnie że z początku trafiałam na pozytywne opinie na jej temat. Później zdarzały się i te gorsze. A ja wylądowałam gdzieś pośrodku, bo całościowo ta historia jest dla mnie po prostu przeciętna.
Naszym głównym bohaterem jest oczywiście tytułowy Bruno, który niby wszystko ma gdzieś i niczym się nie przejmuje, do tego stopnia, że przyjaciele określają go właśnie jako whatever. Prawda jednak jest taka, że Bruno przejmuje się wszystkim, a jeszcze bardziej zaczyna się nakręcać, gdy zaczynają się w nim pojawiać uczucia do pewnego młodzieńca. I tak wchodzimy w buziaczki, motyle w brzuchu i k-pop.
Ogólnie z „Bruno whatever” mam tak, że z jednej strony tę książkę naprawdę szybko i dobrze mi się czytało. Jest napisana prosto i lekko, więc można przez tekst płynąć. Ma też niektórych drugoplanowych bohaterów całkiem nieźle wykreowanych. Z drugiej strony główny bohater irytował mnie tak samo, jak te ciągle angielskie zwroty, które tak nałogowo pojawiały się w tekście. Do tego pojawiający się „gejradar”, przyjaciele znający Bruna lepiej niż on sam – bo w końcu wiedzą lepiej, a wisienką na torcie jest istnienie w tym „uniwersum” tylko dwóch orientacji seksualnych – bo jak nie jesteś hetero, to jesteś homo i tyle. Trzeba też wspomnieć o tym, że akcja leci jak mały tęczowy struś pędziwiatr. Czasami sceny przeskakiwały tak szybko, że się gubiłam.
Po przeczytaniu książki „Bruno whatever” miałam co do niej mieszane uczucia. Niby nie była zła, ale nie była też dobra. Była momentami irytująca, ale jednak dobrze mi się ją czytało. Niektórzy bohaterowie całkiem spoko, inni wręcz przeciwnie. Tak więc… whatever.

Byłam bardzo ciekawa „Bruno whatever”, więc chętnie po tę książkę sięgnęłam – szczególnie że z początku trafiałam na pozytywne opinie na jej temat. Później zdarzały się i te gorsze. A ja wylądowałam gdzieś pośrodku, bo całościowo ta historia jest dla mnie po prostu przeciętna.
Naszym głównym bohaterem jest oczywiście tytułowy Bruno, który niby wszystko ma gdzieś i niczym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
280
84

Na półkach: , , , ,

„Bruno Whatever” to książka, którą bardzo chciałam przeczytać i byłam z siebie totalnie dumna, gdy dorwałam ją za piętnaście złotych na Jesiennych Targach Książki. W chwili obecnej nie dałabym za nią złamanego grosza, a jeszcze chętnie wystawiłabym rachunek za stracony czas i nerwy. Boże kochany, ta szmira wyżarła mi chyba wszystkie zaległe pokłady cierpliwości, bo wkurzam się podczas pisania recenzji. Nie jestem w stanie wykrzesać z siebie ani jednego dobrego słowa o tej książce.
Zacznijmy od tego, że tytułowy Bruno, niby ma wszystko gdzieś, a sra żarem na każdym kroku. Bohater jest irytujący, żenujący, a określenie go głupim opiewa w rangę komplementu. Nie myśli, nie ma własnego rozumu. Znajomy ze szkoły mówi mu, że daje mu gejowy vibe i ten od razu jest gejem. Tak, moje życie też tak działa.
Miałam ochotę go udusić.
Kolejna kwestia – oldschoolowo-boomerskie zwroty, które wyglądają jakby autor klikał na proponowane przez słownik wyrazy, albo rzucał lotkami w tarczę z przypadkowymi angielskimi słówkami.
Brak w tej książce logiki, przemyśleń. Brakuje researchu na bardzo podstawowym poziomie jak np. dwuczłonowe imiona koreańskie, które w uniwersum Bruna zwyczajnie nie istnieją. Brakuje tu zdrowego rozsądku.
I tak jak „Fanfik” N. Osińskiej jebał wszystkie kobiety i racjonalne myślenie. Tak „Bruno” jebie wszystkich po kolei. Nie brakuje tu zodiakar, kpopiar, nawiązań do „gry o tron”, „tanga”. Mamy depresje, próbę samobójczą, wiarę w Boga i jej brak, a także prawdziwą polską Mary Sue. Brakowało mi tylko latających delfinów i inwazji kosmitów, ale kto wie co się dzieje w ostatnich rozdziałach. Ta książka to zdecydowanie DNF, bo nie dałam rady czytać tego toksycznego bubla. Ona zwyczajnie obraża mnie jako człowieka. Określa homoseksualizm jako chorobę. A ja mam ochotę przepraszać wszystkich za to, że jestem kpoperką, bo autor tak obsmarował całą popkulturę azjatycką.
Jestem pod ogromnym wrażeniem (głównie negatywnym),że tak szanujące się wydawnictwo, wypuściło na rynek taki chłam. Osobiście byłoby mi wstyd wysłać coś takiego znajomym jako draft, a co dopiero wydawać.

„Bruno Whatever” to książka, którą bardzo chciałam przeczytać i byłam z siebie totalnie dumna, gdy dorwałam ją za piętnaście złotych na Jesiennych Targach Książki. W chwili obecnej nie dałabym za nią złamanego grosza, a jeszcze chętnie wystawiłabym rachunek za stracony czas i nerwy. Boże kochany, ta szmira wyżarła mi chyba wszystkie zaległe pokłady cierpliwości, bo wkurzam...

więcej Pokaż mimo to

avatar
271
43

Na półkach:

"Kropki niepewności zdradzają wahanie. Pojawiają się, znikają i znowu wracają, aż w końcu zamieniają się w zdanie."
Bruno ma inny pogląd na świat. Nie chodzi na imprezy oraz nie ma kont w social mediach. Jest pewien, że gdyby zainstalował takiego Instagrama byłby jedynym twórcą z ujemną liczbą obserwujących. To właśnie wtedy dostaje przezwisko whatever, I tak mogłoby wyglądać całe życie Bruna, gdyby nie los, który postanowił płatać mu figle.
Błagam NIE! Nie jestem w stanie znieść więcej obraźliwych stereotypów, które nie powinny być powielane w książce o takiej tematyce. Palpitacje serca towarzyszyły mi za każdym razem, gdy tylko było mówione "JAK TO JESTEŚ NASTOLATKIEM I NIE CHODZISZ NA IMPREZY?!". Nie no koniec świata. Dodatkowo moje wnętrzności zaczęły robić salta gdy tylko pojawiały się młodzieżowe wstawki (a tak naprawdę słowa, których nikt nie używa od czasów PRL-u). Z całym szacunkiem do autora, ale jak można wyobrazić sobie rozmowę dwójki ludzi, a dokładniej nastolatków bądź młodzieży, nigdy nie zamkniętych w jakimś pudle i nie poddanym eksperymentom naukowym, którzy całkowicie na poważnie co drugie słowo odzywają się słowem "KRIPERSKIE" (tak na marginesie nigdy nie spotkałam się z tym wyrazem). A i wracając do stereotypów. Wiecie co mnie najbardziej zirytowało i myślałam, że wyzionę ducha? "JAK TO CHŁOPAK PRZYZNAŁ SIĘ DO PŁACZU? NIE MOŻLIWE. ILE ON MA ODWAGI". No myślałam, że w tym momencie książka wyląduje na kupce zwanej "recykling".
Nie mam nic do dodania. Dawno tak bardzo nie zawiodłam się na jakimkolwiek dziele literackim jak przy tym. Nie mam zamiaru kontynuować serii, ponieważ takową ma być. Z wielkim bólem serca muszę powiedzieć: NIE POLECAM.

"Kropki niepewności zdradzają wahanie. Pojawiają się, znikają i znowu wracają, aż w końcu zamieniają się w zdanie."
Bruno ma inny pogląd na świat. Nie chodzi na imprezy oraz nie ma kont w social mediach. Jest pewien, że gdyby zainstalował takiego Instagrama byłby jedynym twórcą z ujemną liczbą obserwujących. To właśnie wtedy dostaje przezwisko whatever, I tak mogłoby...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6
6

Na półkach:

Pomyłkowo, ale poniekąd na życzenie autoro, uznałem, że mam do czynienia z bezdennie głupią i nieporadną próbą spolszczenia oryginalnego tekstu i jednoczesnego przybliżenia hamerykańskich realiów. Tu Mi, tu wujek Tadek. Tu prokrastynacja, tu giermek. Tu szkolna gwiazda koszykówki, tu odprowadzanie się do klatki w bloku. Tu wymyślna kawusia w wymyślnej - uwaga: knajpie(!),tu powtórki do histy z rozbiorów. Sheesh, co za cringe! (tak, to próbka języka używanego przez autoro) Przeczytałem nieco ponad 10% i biję się z myślami, czy czytać dalej... I tu muszę edytować swój wcześniejszy wpis! Po tym nieporadnym wstępie jest już dużo lepiej. Z przyjemnością i bez zgrzytania zębów doczytałem do końca, parę razy parsknąłem śmiechem - na przykład wspomnienie niby najlepszych pączków w stolicy, ale skoro z cukierni Pawłowicz, to może jednak niekoniecznie :-) Takich szpil wbijanych jest znacznie więcej. Ale najważniejsze, że bohaterowie nabierają swoich charakterów. Powszechne w wielu komentarzach krytykowanie, że Bruno wcale nie jest taki whatever jest mało odkrywcze - zarówno sam bohater jak i jego otoczenie często sami to zauważają. Fakt, momentami jest może zbyt słodko-pierdząco, może zbyt dydaktycznie - ale czy czułbym ten dydaktyzm w wieku 16-17 lat? Raczej nie. Ostatecznie jedyny dla mnie absolutnie niestrawny wątek to ten o przygotowaniach do "balu" halloweenowego już od września, i to z takim rozmachem! No i ta szalejąca "reporterka" chyba wciąż (na szczęście) wyjęta bardziej z serialu na Netflixie niż z polskiej szkoły.

Pomyłkowo, ale poniekąd na życzenie autoro, uznałem, że mam do czynienia z bezdennie głupią i nieporadną próbą spolszczenia oryginalnego tekstu i jednoczesnego przybliżenia hamerykańskich realiów. Tu Mi, tu wujek Tadek. Tu prokrastynacja, tu giermek. Tu szkolna gwiazda koszykówki, tu odprowadzanie się do klatki w bloku. Tu wymyślna kawusia w wymyślnej - uwaga: knajpie(!),...

więcej Pokaż mimo to

avatar
30
11

Na półkach:

Moja ocena jest taka niska z wielu powodów:
1. "Młodzieżowy język" użyty w książce jest jakaś tragedią, ciągłe wtrącanie angielskich słówek , niepotrzebnych i niezrozumiałych skrótów ,nie jest w ogóle bliski temu czym posługuje się obecna młodzież.
2. Bruno jest tak bardzo "whatever" że przemyśla z precyzją każde swoje zachowanie.
3. "Gayradar" wszystkich postaci to jakaś tragedia,to głupie że każda postać była w stanie nagle znikąd stwierdzić przed brunem że ten jest gejem.
4. W książce wygląda to tak jakby nie było innej opcji niż gej i hetero. Gdzie jest mnóstwo innych opcji (bi,pan itd.)
5. Na siłę wybielanie postaci Kuby poprzez użycie trudnej przeszłości.
6. Książka jest pełna stereotypów.
7. Proces poznawania własnej tożsamości Bruna jest skrócony i banalnie głupi.
8. Końcowa sympatia Bruna jest nam całkowicie obca ,jedynie końcówka na siłę próbuje nam go jakoś ukazać co się średnio udaje.
9. Nieudana próba wtrącenia wątków politycznych.
Krótka i całkowicie zbędna.
10. Z jakiegoś nieznanego nam powodu słowo "homoseksualista" jest obraźliwe ,a "bal" przestarzałe

Moja ocena jest taka niska z wielu powodów:
1. "Młodzieżowy język" użyty w książce jest jakaś tragedią, ciągłe wtrącanie angielskich słówek , niepotrzebnych i niezrozumiałych skrótów ,nie jest w ogóle bliski temu czym posługuje się obecna młodzież.
2. Bruno jest tak bardzo "whatever" że przemyśla z precyzją każde swoje zachowanie.
3. "Gayradar" wszystkich postaci to jakaś...

więcej Pokaż mimo to

avatar
43
13

Na półkach:

Początek średni i przez niego rozważałam porzucenie książki, ale potem było lepiej. Niestety historia długo się rozkręca. Nie przemawia do mnie też motyw polsko-koreański, mocno to trąci fanfikiem z Wattpada jakiejś kpopiary xD Językowo i stylistycznie fajnie napisane, humor trafił w moje gusta. Najlepszą postacią jest zdecydowanie Oli, chciałabym jakąś kontynuację, gdzie to on byłby główną postacią. Końcówka na plus, ale była trochę przekombinowana. Ogółem spoko, można przeczytać.

Początek średni i przez niego rozważałam porzucenie książki, ale potem było lepiej. Niestety historia długo się rozkręca. Nie przemawia do mnie też motyw polsko-koreański, mocno to trąci fanfikiem z Wattpada jakiejś kpopiary xD Językowo i stylistycznie fajnie napisane, humor trafił w moje gusta. Najlepszą postacią jest zdecydowanie Oli, chciałabym jakąś kontynuację, gdzie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3275
2101

Na półkach: , ,

1.5 ⭐

Wiem, że o tej książce było głośno w zeszłym roku, ale zupełnie nie pamiętam opinii o niej, więc... Ale po jej zakończeniu zostaje tylko pytanie po co ja to sobie zrobiłam. To jest złe, złe i jeszcze raz złe, cholernie niekonsekwentne w tworzeniu postaci, stereotypowe, szufladkujące do bólu i lepiej by się odnalazło w roku 2000, niż teraz.

A ten język? Te "młodzieżowe" wstawki, angielski wstawki? Ciągłe używanie takich słów, jak krindżowy? Borze szumiący, kto tak mówi? Uszy bolały od słuchania tego i naprawdę watpię, że dzisiejsi siedemnastolatkowie używają takiego języka - absurdalnie niewiarygodne. Ograniczenie się do linii - albo jesteś hetero albo gejem i szufladkowanie wszystkiego, co się da - szkoda słów. Na wydźwięk "ciąg dalszy nastąpi" oplułabym się z oburzenia, gdyby akurat coś przełykała. Dramat i wcale mnie nie dziwi, że autor wydaje pod pseudonimem, bo wstyd byłoby mi się pod czymś takim podpisać. Z drugiej strony zastanawia mnie, czy ktoś to w ogóle przeczytał przed wydaniem, bo chyba jednak nie...

Te 2 ⭐ to głównie za lektora, który sprawił, że nie rzuciłam tego po 20% (Marcin Franc <3) i za fakt, że pod koniec była taka urocza scenka, która mnie rozczuliła.

1.5 ⭐

Wiem, że o tej książce było głośno w zeszłym roku, ale zupełnie nie pamiętam opinii o niej, więc... Ale po jej zakończeniu zostaje tylko pytanie po co ja to sobie zrobiłam. To jest złe, złe i jeszcze raz złe, cholernie niekonsekwentne w tworzeniu postaci, stereotypowe, szufladkujące do bólu i lepiej by się odnalazło w roku 2000, niż teraz.

A ten język? Te...

więcej Pokaż mimo to

avatar
209
46

Na półkach: ,

Wciągającą, fajna, szybka.
Czekam na kontynuację.

Wciągającą, fajna, szybka.
Czekam na kontynuację.

Pokaż mimo to

avatar
9
8

Na półkach:

Całkiem przystępna ksiażką dla młodzieży. Może dla mnie trochę infantylna bo ja już po 30stce, ale pewnie nastolatkowie inaczej widza swoje problemy niż ja xD
Polubiłem Bruna, choć czasami drażnił tą swoją obojętnością.

Całkiem przystępna ksiażką dla młodzieży. Może dla mnie trochę infantylna bo ja już po 30stce, ale pewnie nastolatkowie inaczej widza swoje problemy niż ja xD
Polubiłem Bruna, choć czasami drażnił tą swoją obojętnością.

Pokaż mimo to

avatar
69
65

Na półkach:

📚🅁🄴🄲🄴🄽🅉🄹🄰📚
Byłam bardzo ciekawa tej książki, ale jakoś się tak złożyło, że co chwile ją odkładałam na później. Teraz może nie tyle tego żałuję, co pojawia się pytanie jak ja mogłam tyle zwlekać? Ta historia porwała mnie od pierwszej do ostatniej strony, a to jak bardzo ją przeżywałam to Leo już najlepiej wie – jeszcze raz przepraszam za ten emocjonalny spam!

Tytułowy Bruno to główny bohater, którego nie da się w finalnym rozrachunku, nie lubić. Czasem swoimi decyzjami, czy przemyśleniami może i sprawiał, że człowiek miał ochotę nim potrząsnąć, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który w wieku nastu lat był w pełni poukładany. Bruno, a może powinnam napisać Brunio, początkowo kreuje się na osobę, która wszystko ma w nosie: social media? – bleh, walka o środowisko? – i tak wszyscy umrzemy, mama zaangażowana w życie swych dzieci – ‘mamo, nie mów OMG i Insta’. Wszystko zmienia się za sprawą pewnego pocałunku i prawdziwych przyjaciół.

Skoro o przyjaciołach mowa nie mogę nie wspomnieć o Olim i Julce, czy Kubie. Każde z nich zostało tak ‘ulepione’ przez autora, że bez problemu mogłam sobie ich wyobrazić na szkolnym korytarzu. Barwni, różni, każde ze swymi problemami, czy nadziejami, a jednocześnie coś ich połączyło. Leo zręcznie pokazał, że przyjaźń nie polega na tym, by być odbiciem lustrzanym tej drugiej osoby, a by akceptować różnice i po prostu być obok. Nawet jeśli to ‘bycie obok’ czasem oznacza kłótnie i kilka dni milczenia obu stron.

O czym jest Bruno Whatever? O dorastaniu, przyjaźni, odkrywaniu siebie, o wpływie social mediów na życie (nie tylko nastolatków, ale i dorosłych),o popełnianiu błędów oraz wyciąganiu z nich wniosków. Trochę żałuję, że gdy sama byłam nastolatką taka książka nie wpadła w moje ręce, może mniej bym się wtedy przejmowała i bardziej doceniała najbliższych?

Podsumowując polecam i ogromnie ciesze się, że będzie drugi tom, ponieważ potrzebuje go na wczoraj ;)

Uwaga - W książce nie brakuje młodzieżowego slangu i anglicyzmów.

📚🅁🄴🄲🄴🄽🅉🄹🄰📚
Byłam bardzo ciekawa tej książki, ale jakoś się tak złożyło, że co chwile ją odkładałam na później. Teraz może nie tyle tego żałuję, co pojawia się pytanie jak ja mogłam tyle zwlekać? Ta historia porwała mnie od pierwszej do ostatniej strony, a to jak bardzo ją przeżywałam to Leo już najlepiej wie – jeszcze raz przepraszam za ten emocjonalny spam!

Tytułowy Bruno...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    208
  • Chcę przeczytać
    163
  • Posiadam
    47
  • 2022
    17
  • Ulubione
    9
  • LGBT
    7
  • Legimi
    5
  • Audiobook
    5
  • LGBT+
    4
  • Przeczytane w 2022
    3

Cytaty

Więcej
Leo Gramski Bruno Whatever Zobacz więcej
Leo Gramski Bruno Whatever Zobacz więcej
Leo Gramski Bruno Whatever Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także