Lun Yu. Rozmowy
- Kategoria:
- religia
- Wydawnictwo:
- Aletheia
- Data wydania:
- 2017-07-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-07-01
- Data 1. wydania:
- 2012-01-01
- Liczba stron:
- 290
- Czas czytania
- 4 godz. 50 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788365680174
- Tłumacz:
- Agna Onysymow
- Tagi:
- etyka moralność podstawa społecznej pomyślności
Jak żaden inny chiński filozof Konfucjusz (551–479 p.n.e.), zarazem urzędnik i reformator administracji, przez ponad dwa milenia był najwyższym autorytetem narodowym i nauczycielem tak ubóstwianym, że budowano mu nawet świątynie. Uchodzi według legendy za redaktora kanonicznych tekstów chińskiej kultury: podstawowego pięcioksięgu. Jego uzupełnieniem jest zredagowany w średniowieczu czteroksiąg, do którego zalicza się właśnie niniejsze Rozmowy. Znamy je jako Dialogi konfucjańskie, choć ściśle biorąc, tytuł Lun Yu oznacza „rozmowy z mistrzem”. Mistrzem jest tu Konfucjusz, nie będąc oczywiście autorem zbioru, ponieważ obecna wersja pojawiła się prawdopodobnie w II wieku, jak uważa Richard Wilhelm (1873–1930), światowej sławy niemiecki sinolog, tłumacz Rozmów z języka chińskiego, autor prrzekładu także np. Księgi Przemian (Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2011) należącej do pięcioksięgu. Fragmenty zebrane w Rozmowach mają zwykle charakter krótkiej wymiany zdań rozpoczętej pytaniem ucznia lub jakiegoś wielmoży, na które Mistrz daje zwięzłą, niekiedy aforystyczną odpowiedź. Fundamentem wszystkich tych dysput jest kwestia moralności, etycznego uczestnictwa we wspólnocie stanowiącego podstawę społecznej pomyślności. Ta właśnie perspektywa wyróżnia myśl Konfucjusza, namiętnego propagatora uczciwej polityki i sprawiedliwej władzy, który przepowiadał upadek każdemu systemowi opartemu na zakłamaniu i złej wierze. Jakże to krzepiące także w dzisiejszych czasach.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 25
- 18
- 6
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
Konfucjusz. Lun Yu. Rozmowy (?)
Podstawą dla polskiej wersji jest stare tłumaczenie pt. „Konfuzius, Gesprache (Lun Yu)” dokonane przez niemieckiego misjonarza* i sinologa, Richarda Wilhelma (1873-1930), który opatrzył je przedmową, nagłówkami, wtrąceniami z innych źródeł i licznymi komentarzami**. Z niemieckiego książkę przełożyła Agna Onysymow (2017).
Na str. 49, w przedmowie – przeczytamy: „Rozmowy Konfucjusza albo Lun Yu w dzisiejszej postaci – abstrahując od pewnych późniejszych odmian tekstu – pochodzą spod pióra Dzong Huana żyjącego w latach 127-200. Do redakcji tekstu posłużyły mu trzy źródła [z państw Lu i Tsi]”. Konfucjusz (Kong Fuzi – Mistrz Kong) żył między 551 a 479 rokiem p.n.e. – więc są to materiały z drugiej i trzeciej ręki, spisane przekazy ustne, które nie mogły zachować się słowo w słowo. Mistrz sam niestety nic nie zapisał – sytuacja taka sama jak w przypadku ewangelii Nowego Testamentu, Koranu czy dziesiątek innych, mniej popularnych pism filozoficznych, podróżniczych i naukowych, które nawet po utrwaleniu w formie pisemnej, były dalej modyfikowane***.
Myśl konfucjańska wywarła trwały wpływ na społeczności Chin, Japonii, Korei i Wietnamu, jeśli więc kogoś interesują problemy socjologiczne i gospodarcze któregoś z wymienionych krajów, korzenie tamtejszych relacji międzyludzkich i biznesowych, znajdzie tu ich podstawy. Może być jednak rozczarowany, bo ani forma ani treść tych refleksji nie chwytają za serce. Nie poruszają głębią ani błyskotliwością, choć niewątpliwe płynące zeń wnioski są na ogół słuszne. Nie są jednak tym czego spodziewamy się po postaci otaczanej tak wielkim kultem. Może to dlatego że z upływem lat rosną wymagania, wszystko staje się bardziej złożone, wyrafinowane, mniej oczywiste. Standard życia się podnosi, i dziś statystyczny pan Zhang czy Lee, ma nieporównywalnie większy dostęp do wiedzy, sztuki i literatury.
Proste oczywistości, których ustalenie jednym jednostkom zajmuje więcej, innym mniej, zaczątki psychologii – można by podać jeszcze klarowniej, albo wpleść w bardziej rozbudowane narracje, w obydwu przypadkach podniosłoby to atrakcyjność przemyśleń mistrza Konga, przynajmniej dla współczesnego odbiorcy spoza chińskiego kręgu kulturowego, który ma w prawdzie taką samą emocjonalność, lęki i dążenia, ale odmienny bagaż kulturowo-społeczny.
„Lun Yu” czyta się szybko, w tej edycji czcionka jest naprawę spora a odstępy między „złotymi myślami” niemałe – nie stanowi więc wyzwania, choć przy niejasnych fragmentach trzeba będzie kilka razy troszeczkę zwolnić. Ich kontekst wraz z upływem tysiącleci uległ zatarciu, niekiedy zaś winy należy upatrywać w tłumaczeniu, opartym na innym tłumaczeniu, które ma już swoje lata. (Pytanie czy nie lepiej oprzeć się na bliższej naszym czasom translacji angielskiej, albo pokusić o przekład bezpośrednio z oryginału?).
Zbiór myśli konfucjańskich wydaje się bardzo chaotyczny, nieprzemyślany, sprawia wrażenie prywatnych notatek z których dopiero powstanie coś dla potomnych. Dla wychowawcy, który będzie rozwijać te myśli przed podopiecznymi, bądź używać jako efektownych cytatów – „Lun Yu” się nada, ale jako lektura wypada blado.
Kto wie na czym polega konfucjanizm****, choćby pobieżnie, nie będzie zaskoczony treścią „Lun Yu”. I jeśli po lekturze dojdzie do wniosku że mógł przy tej wiedzy pozostać, to zarzucenie mu ignorancji byłoby sporym przejawem głupoty.
Myśl konfucjańska skupia się na doczesności, na pomyśle na sprawnie działające rodziny, społeczności i państwo – na pewnej stałości, w którą wpisany jest częściowo kulturowy zastój oraz patriarchat. Podtrzymaniu tradycyjnych, feudalnych stosunków – w których każdy ma swoje miejsce. Nie jest wcale a wcale fanatyczna, skrajna ani kierowana jakąś irracjonalną mizoginią. Niczego takiego tu nie ma – a jeśli ktoś tak to odczytuje, to jest w nim wiele złej woli. (Zupełnie inną kwestią jest fakt że nie jest to koncepcja idealna).
Sam Konfucjusz nie był natchnionym mędrcem żyjącym w oderwaniu od codzienności, żądnym czci dyktatorem czy samozwańczym prorokiem. Przeciwnie, żartuje i zdaje się być bardzo ludzki, wyrozumiały, niepozbawiony drobnych wad i słabostek. Nie ma tu wystarczającej liczby materiału aby stworzyć jakąś wiarygodną charakterystykę, ale mi osobiści skojarzył się z Tenzinem Gyatso, XIV-tym dalajlamą. To ten sam sposób bycia.
Oprócz tego jak zachować ład społeczny i porządek w państwie, znajdziemy w „Lun Yu” sporo odnośnie cnót i przywar, jakby żywcem zaczerpniętych z filozofii stoików.
Konfucjusz propaguje zachowanie tradycyjnego modelu rodziny, z jasnym podziałem ról, altruizm, dyscyplinę, hart ducha, lojalność, poczcie obowiązku, umiar.
Krytykuje brak perspektywicznego myślenia, zbędną przemoc, uleganie niskim popędom, arogancję, porywczość, głupotę, formy bez treści (między innymi pobożność na pokaz).
Nie widzi sensu w modlitwie, dostrzega go wyłącznie w działaniu. Obrządki religijne są dla niego ważne jako element tradycji, albo przejaw czci jaką oddaje się innym lub dziełu stworzenia. Jako uzewnętrznienie pewnych postaw.
Mądrości Mistrza Konga (selekcja subiektywna):
„Rzadko się zdarza, by człowiek był pełen szacunku i posłuszny, a jednocześnie lubił się przeciwstawiać swym zwierzchnikom. Nigdy się jeszcze nie zdarzyło, by ktoś, kto nie lubi się sprzeciwiać zwierzchnikom, zbuntował się” – słowa Yu Jo, ucznia Konfucjusza (str. 55-56)
„Sięganie do błędnych nauk jedynie szkodzi” (str. 69)
„Weźmy na przykład pagórek, który jest gotowy po ostatni kosz ziemi; jeśli na tym koniec, oznacza to dla mnie bezruch. Weźmy dla porównania równy grunt, na który zrzucono dopiero jeden kosz ziemi; jeśli postępuje to dalej, oznacza dla mnie postęp” (str. 153)
„Z powodu gniewu pewnego poranka zapomnieć o własnej osobie i wpędzić bliskich w kłopoty, czyż nie jest to niejasność?” (str. 193)
„»U nas w kraju są uczciwi ludzie. Kiedy pewien ojciec ukradł owcę, syn zaświadczył (przeciw niemu)«. [- rzekł władca z Sze.] Mistrz Konfucjusz odpowiedział: »U nas w kraju uczciwi są inni. Ojciec kryje syna i syn kryje ojca. Na tym polega uczciwość«” (str. 203)
„Jednak najtrudniej dojść do ładu z kobietami i pachołkami! Podejść do nich blisko, a stają się zuchwali. Trzymać się z dala, to będą niezadowoleni” (str. 266)
(Wybór nie jest reprezentatywny, warto potraktować to z przymrużeniem oka).
* Wilhelm daje temu subtelnie wyraz używając odniesień do chleba (który w naszej kulturze wiąże się z tradycją kościoła i Biblią), oraz kiedy używa zamiast określenia Shangdi (najwyższy przodek, najwyższy władca – personifikacja nieba, Tian) słowa Bóg, pisanego z dużej litery. Jest w tym trochę sensu, ale buduje w czytelniku mylne przekonanie że chińska percepcja najwyższej istoty, demiurga, jest taka sama jak w ujęciu judeochrześcijańskim – a mimo podobieństw tak nie jest. Na określenie chrześcijańskiego Boga używa się w Chinach terminu Tianzhu (Pan Niebios). Jest w tym zapatrywaniu zapewne więcej mentalności europejskiej, naszego kodu kulturowego niż spaczenia religijnego – ale warto to odnotować. W końcu w tłumaczeniach publikacji muzułmańskich Allach pozostaje Allachem. No, chyba że dochodzi do powtórzeń i dla zachowania urody tekstu trzeba od czasu do czasu napisać Bóg.
** W prawdzie nigdzie to nie stoi, ale napisane są w tym samym stylu.
*** Np. „Opisanie Świata” tandemu Polo-Rusticiello, jeden dyktował, drugi pisał i twórczo rozwijał, a resztę zrobili ówcześni skrybowie i potomni. Bardzo ciekawa lektura, którą można analizować na wielu poziomach, która inspiruje i dostarcza wiele frajdy przy tropieniu przeinaczeń i odszukiwaniu opisywanych miejsc, ludów, kultur i zwyczajów. A że Marco Polo z ojcem i stryjem dotarli do Chin rządzonych wówczas przez Mongołów, można tu o tym wspomnieć jak o swego rodzaju klasyce, którą zainteresowani Azją powinni znać. Jako o tekście źródłowym którego nie można pominąć (choć biografia Marco Polo Laurence’a Bergrenna jest świetna, niemalże idealna, poprzestawać na niej nie warto). Fakt że wszystko co opowiedział w więzieniu Rusticiellemu działo się kilkanaście wieków od śmierci Konfucjusza czyni tę rekomendację dyskusyjną, jednak ciężko się powstrzymać.
**** https://pl.wikipedia.org/wiki/Konfucjanizm
Str. 26 – „Tsi było wtedy pierwszą siłą militarną w kraju” – pada, a wcześniej przeczytamy że „Droga zaprowadziła go do Tsi, sąsiedniego państwa na północnym wschodzie” – błąd tłumacza lub Wilhelma, chodzi oczywiście o obszar zamieszkany przez Chińczyków, i chyba właśnie to słowo – obszar – pasowałoby tu najlepiej; str. 57 – dłużej niż trzy dni – kontekst zdania wskazuje że miało tam być chyba jeszcze NIE, nie dłużej niż trzy dni; str. 104 (i dalej) – mowa jest o chlebie, ale czy starożytni Chińczycy jedli chleb w naszym rozumieniu? Jakieś przaśne placki, podpłomyki – zapewne tak, ale czy to chleb? W Japonii, w pewnych zwrotach ryż jest synonimem pokarmu, podobnie jak w polskim porzekadle „pilnuj tego, z czego chleb masz”, i chyba tak to należy rozumieć w tej translacji; str. 125 – trudno zrozumiała; str. 227 – kropka po znaku zapytania; str. 235 – przecinek po znaku zapytania; str. 243 – stwierdzenie że w V, VI wieku przed naszą erą wszyscy chińscy muzycy byli niewidomi, brzmi jak humor z zeszytów szkolnych, uczniowska pomyłka; str. 260 – lustrze (zwierciadle?); str. 275 – zdobył panowanie po swojej śmierci (!?) (to chyba jak Chrystus, w pewnych kręgach obwołany królem Polski) – tj. że jego nauki zyskały powszechne uznanie.
W polskim tłumaczeniu, powstałym na bazie już niemłodego, niemieckiego opracowania – pojawiają się słowa nieco dziwne i archaiczne – np. podlece (liczba mnoga od słowa podlec), pospolitacy, przyzostał itp.). Podobnie z przestarzałymi konstrukcjami językowymi, niekiedy mogą być zrozumiałe dopiero po chwili namysłu. Osobiście co jakiś czas zastawiałem się czy to wina chińskiej gramatyki, rozumowania Konfucjusza, staroświeckości tłumaczenia niemieckiego, czy toporności polskiego, które stara się oddać styl Wilhelma...
To co w tekście ujęto w zwykłe nawiasy, powinno być w kwadratowych, bo to wstawki tłumacza. Miejscami są tak obszerne że tekst wydaje się być niekompletny, ale jest to raczej wina niejasnego kontekstu i egzotyki chińskiego.
Transkrypcja imion/pseudonimów/tytułów, wydaje się być kombinacją polskiej i angielskiej (choć pierwotnie miało to służyć oczywiście czytelnikowi niemieckojęzycznemu); mamy tu obok siebie SZ i DZ ale też Y (J) i J (Dż) (np. Dzi Yu), no chyba że należy to czytać wedle standardów języka polskiego. Jak można się domyślać, po wpisaniu ich w Google nic nam nie wyskoczy. Dobrze by było dodać przypisy z oficjalną transkrypcją. Fonetyczny zapis Wilhelma nie ułatwia doczytywania w innych źródłach.
Konfucjusz. Lun Yu. Rozmowy (?)
więcej Pokaż mimo toPodstawą dla polskiej wersji jest stare tłumaczenie pt. „Konfuzius, Gesprache (Lun Yu)” dokonane przez niemieckiego misjonarza* i sinologa, Richarda Wilhelma (1873-1930), który opatrzył je przedmową, nagłówkami, wtrąceniami z innych źródeł i licznymi komentarzami**. Z niemieckiego książkę przełożyła Agna Onysymow (2017).
Na str. 49, w...