Mitologia słowiańska
- Kategoria:
- popularnonaukowa
- Wydawnictwo:
- Bosz
- Data wydania:
- 2017-10-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-10-10
- Liczba stron:
- 160
- Czas czytania
- 2 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375763256
- Tagi:
- mitologia słowiańska demonologia słowiańska historia Słowiań wierzenia bóstwa herosi władza
Mitologia słowiańska” Jakuba Bobrowskiego i Mateusza Wrony zabiera czytelników w fascynujący świat pradawnych Słowian oraz ich wierzeń. Autorzy, w oparciu o aktualne opracowania naukowe z dziedziny historii, religioznawstwa i językoznawstwa, w sposób barwny i pobudzający wyobraźnię prezentują sylwetki pradawnych bogów i herosów, jak również postaci słowiańskiej demonologii. Tym, co wyróżnia „Mitologię słowiańską” spośród innych dostępnych tego typu książek jest przyjazny każdemu czytelnikowi język przedstawionych historii, pozbawiony naukowych, często trudno rozumianych terminów. Publikacja ta jest zbiorem fabularnych opowiadań ilustrujących treść słowiańskich mitów, jednak wszystkie kulturowo-historyczne składniki zawartych w niej tekstów – imiona bóstw i demonów, ich atrybuty i zachowania – zgodne są z wiedzą naukową. W połączeniu z atrakcyjną i przejrzystą formą narracji, czyni to niniejsza książkę atrakcyjną nie tylko dla badaczy historii Słowian, ale także miłośników literatury fantasy, gier komputerowych i wszelkich działań mających charakter rekonstrukcji przeszłości.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Pradawne dzieje z mchu i paproci
Nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem zawartym we wstępie, że na paradoks zakrawa sytuacja, w której mitologia grecka jest nam bliższa i lepiej znana niż mitologia słowiańska. W szkołach co prawda sytuacja ta powoli ulega zmianie, gdyż pojawiają się tematy skupione na słowiańskich legendach i bóstwach. Na wzrost świadomości i wiedzy mają wpływ także takie produkcje jak „Wiedźmin”, w których rodzimy folklor ma spore znaczenie.
Jednak wciąż jest to długotrwały proces i trzeba jeszcze poczekać na to, by prastare rodzime wierzenia i kultury sprzed wieków uzyskały należne im miejsce. W tym momencie na pierwsze plan wychodzi „Mitologia słowiańska” napisana przez Mateusza Wronę i Jakuba Bobrowskiego. Jest to swego rodzaju kompendium słowiańszczyzny podzielone na trzy części. W pierwszej napotkamy opowieści o bogach i stworzeniu świata, w drugiej możemy zapoznać się z demonami, tutaj przybierającymi nazwę biesów, a na końcu czeka nas spotkanie z dwiema legendarnymi jednostkami, które swoimi poczynaniami pozostawiły swój ślad w pamięci przodków.
Pamiętam, że kiedy byłem mały, czytano mi na dobranoc baśnie związane ze śląskimi legendami i folklorem. Były one momentami straszne, ale przede wszystkim fascynujące i zawsze czekałem na zapoznanie się z kolejną z nich. Mówię o tym dlatego, że podczas spotkań z tą mitologią, obudziła się we mnie ta dziecięca ciekawość. Żywe zainteresowanie i chłonięcie informacji z kolejnych opowieści. Starcia bogów, a przede wszystkim historie związane z wszelkiego rodzaju upiorami, które choć proste w swej konstrukcji, kapitalnie sprawdzały się jako geneza poszczególnych maszkar.
Choć jestem fanem panteonu greckiego, to po lekturze muszę przyznać, że choć nie mamy tu do czynienia z podobnym rozmachem, to słowiańskie dzieje niczego nie muszą się wstydzić. Mają swój własny klimat, jakże bliski znanej, prowincjonalnej rzeczywistości, która sprawia, że o wiele łatwiej wyobrazić sobie przebieg pewnych wypadków. Tkwi w tych przekazach niewątpliwy urok, któremu służy pozbawiony wodotrysków język, stylizowany na bardziej archaiczną formę, co przekłada na się na atmosferę wytwarzaną przez autorów. Przepiękne ilustracje o mrocznej stylizacji bardzo dobrze dopełniają obraną stylistykę.
Trudno mi tu cokolwiek zarzucić, bo jeśli przyjrzeć się „Mitologii słowiańskiej” jako wprowadzeniu do tematu i zachęceniu do dalszej eksploracji, to sprawdza się w tym naprawdę dobrze. Pewnym mankamentem jest na pewno ilość przekazanych treści, których jest po prostu zbyt mało. Chciałoby się dłużej przebywać w tym świecie sprzed wieków, ale jak szybko się ta przygoda zaczyna równie prędko się kończy. Jednak pomijając ten fakt, jest to pozycja na tyle interesująca, przystępna i atrakcyjnie wydana, że warto poświęcić jej swój wolny czas.
Patryk Rzemyszkiewicz
Oceny
Książka na półkach
- 3 118
- 2 977
- 916
- 206
- 116
- 86
- 67
- 58
- 54
- 39
Opinia
Inicjatywa popularyzowania słowiańskich wierzeń (a raczej uświadamiania, jak żywe są wciąż na co dzień) jest szczytna, gorzej niestety z wykonaniem. W zamyśle "Mitologia słowiańska" miała przypominać tę szeroko znaną, grecką Jana Parandowskiego - i przybliżać wierzenia słowiańskie w formie literackiej. Co z tego wyszło, skoro materiałów jest bez porównania mniej?
Otóż przede wszystkim, wbrew obiegowej opinii o skromności źródeł, do dyspozycji jest dziś wiele prac/artykułów z przeróżnych dziedzin - szczególnie etnografii, religioznawstwa i językoznawstwa - które niestety nie doczekały się jeszcze solidnego i przystępnego opracowania całościowego, a dla literackich kreacji stać się mogą naprawdę dobrą pożywką. Autorzy zaś tej konkretnej "Mitologii słowiańskiej" zdają się ograniczać do podanej na końcu skromnej bibliografii - skądinąd porządnej, nie bajdurzenia - i w dodatku korzystają z niej miejscami naprawdę dziwacznie, tu i tam wypaczając, co w ramach popularyzacji wydaje mi się mocno nie w porządku. Szkoda też, że brakuje jakiejkolwiek notki o autorach, nie dowiemy się zatem, czy są to po prostu miłośnicy naszych korzeni, czy trudniący się pracą badawczą w tym zakresie. Raczej opcja pierwsza; drugim by się chyba pochwalono.
Książka podzielona jest na trzy części: dotyczącą bogów, demonów ("biesów") oraz herosów ("junaków"). Krytycznym wypada być szczególnie wobec pierwszej z nich, ale i trzecia zasługuje na parę słów.
Poza zaprezentowaniem lekko zmodyfikowanych wersji mitu stworzenia świata i człowieka, autorzy postanowili dorobić bóstwom słowiańskim genealogię, której nie da się w żaden sposób poświadczyć - jest ona w całości ich wymysłem, który w zaprezentowanej formie sprawiać może pozór "dogmatu". Dyskusyjne jest już uczynienie Peruna bogiem-stwórcą i ojcem Swaroga, skoro to w Swarogu wielu badaczy widzi pradawnego boga niebios, który usunął się dla młodszego gromowładcy; co więcej, niewykluczone, że mowa o jednym tylko bóstwie - i jego hipostazach (obliczach), w zależności od pełnionej funkcji. Mity to opowieści niejednoznaczne, często wzajemnie sprzeczne - a tu wszystko jest uporządkowane, jakby sprawy pewne. Jest to wątpliwe popularyzatorsko, a mało twórcze literacko. Dziwi brak wzmianki m.in. o Jarowicie/Jaryle. Zdumiewające jest uczynienie z Roda syna Welesa. Wątpliwości budzi też np. nazwanie solarnego ptaka walczącego ze smokiem Żmijem - skoro imię to związane jest z bóstwem chtonicznym, Welesem/Wołosem, w przeciwieństwie do istot demonicznych znanych jako żmije, które zgodnie z mitologiczną niejednoznacznością potrafią wystąpić raz w roli takiej, a innym razem w owakiej.
Najpoważniejszą bolączką opowieści o bogach jest jednak kwestia bóstwa żeńskiego. Autorzy ograniczyli się tylko i wyłącznie do Mokoszy, chociaż bóstw męskich namnożyli na różne sposoby. To karygodne nieodrobienie lekcji z lektur dotyczących Słowiańszczyzny. Zadziwia przede wszystkim pominięcie Marzanny/Mory/Moreny - śmiercionośnego "uzupełnienia" bogini życiodajnej czy też jej innego oblicza, zwłaszcza że pamięć o niej nadal sobie wdzięcznie żyje. Gdyby zagłębiać się w szersze konteksty, których echa pobrzmiewają np. w najwcześniejszej wersji legendy o Wandzie pokonującej najeźdźcę, wypadałoby ukazać ją również jako boginię wojny (jaką Słowianie zachodni czcili, co poświadczają źródła historyczne odnośnie do plemion lucickich). A gdyby szaleć jeszcze bardziej, to jest i Długoszowa Dziewanna, bogini m.in. łowów, jaką poświadczają też nazwy miejscowe rozsiane po Słowiańszczyźnie oraz folklor łużycki. Autorzy zamiast tego wolą skupić się jednak na Strzybogu i Chorsie, bóstwach poświadczonych tylko dla Rusi - a uczynienie z pierwszego syna Peruna, z drugiego syna Welesa jest znowuż tylko fantazją.
Tymczasem ograniczenie się do Mokoszy jako bogini ziemi i życia skutkuje taką piękną, podsumowującą całe rozważania o bogach, konstatacją autorów:
"Mężczyzna musiał być odważny jak Perun i silny jak Swaróg, jednak nie brakowało im nigdy Dadźbożej skłonności do zabawy oraz Welesowego sprytu. (...) Słowiańska kobieta, wzorem Mokoszy, miała być opiekuńcza i płodna".
Proszę się więc nie dziwić, że obudzili panowie autorzy słowiańskiego biesa wojującego feminizmu i chęć wykazania im mocno wybiórczego podejścia do tematu, skoro w dodatku w części o demonologii stosują podział na ludzi i kobiety. A także piszą: "dusze złośliwych kobiet i starych panien nie miały do Nawii wstępu" oraz "podobny los czekał kobiety zawistne, co zmarły bezpotomnie" - które to znamienne rewelacje wzięły się może z postawienia na głowie pochodzenia niektórych słowiańskich demonów (nie, to, że jakimś demonem według wierzeń ludowych zostawała panna zmarła przed ślubem, nie uprawnia do generalizacji, że wszystkie takie panny nimi zostawały), a może problem leży gdzie indziej, skoro dośpiewano sobie konkretne nacechowanie, jakim obdarzyć by się dało również drugą z płci. Jednak o demonach powstających tylko z mężczyzn panowie tajemniczo milczą. Same opowieści również podszyte są konkretnym nastawieniem.
Poprawiając uroczą konstatację: słowiańskie kobiety "miały być" też wzorem "Marzanny" śmiercionośne i waleczne, a wzorem Dziewanny niezwykle bystre. I to nawet, o zgrozo, wszystko na raz.
Odnieść można przykre wrażenie, jakby panowie autorzy szukali kompensacji jakiegoś problemu w wierzeniach słowiańskich, przekształcając je pod konkretne założenia - z jednej strony rozdmuchując do granic, a z drugiej zubażając przy pełnej świadomości. Bo oto pod sam koniec książki wzmiankowana mimochodem zostaje Morena, której nie spotkał zaszczyt przedstawienia czytelnikom w części o bóstwach. Zniszczyłoby to autorską konstatację.
Zadziwia też ograniczenie roli Welesa do boga wód podziemnych, zaświatów i magii. A co z handlem? Co z rękodziełem? Co z gospodarką? Co z bydlątkami domowymi i dzikimi?
Problem wybiórczości ewoluuje w części trzeciej, kiedy to okazuje się, że wobec braku przekazów o słowiańskich herosach przytaczane są dwie opowieści historyczne: o państwie Samona (który był Frankiem) oraz o ostatnim z pogańskich książąt obodrzyckich, Niklocie. Nie będę się nad tymi tekstami znęcać, kwestia tu pojawia się inna: jak to - nieznane są przekazy o słowiańskich herosach? A ruskie byliny i baśnie? A podania Słowian zachodnich i południowych, żeby do polskich się nie ograniczać? Oj, panowie... nie można ukazywać własnej nieznajomości tematu jako jego całkowitego nieistnienia. Kiepsko z tą kwerendą! Kiepściutko... A wystarczyłoby po prostu inaczej uzasadnić takie posunięcie, aby się z niewiedzą nie obnażać. Swoją drogą napisanie, że zaraz po śmierci Niklota umarła mowa i wiara słowiańska między Łabą a Odrą jest niesamowitą nieprawdą. Germanizacja następowała stopniowo, a relikty Słowiańszczyzny odnalazł tam jeszcze hrabia Potocki w wieku XIX. Żeby nie wspomnieć o Serbołużyczanach, którzy kultywują słowiańskie zwyczaje po dziś dzień.
Czepiam się dalej: spodobało mi się założenie, aby język nieco archaizować i nie posługiwać się słowami, których nasi przodkowie nie znali. No to skąd nagle firmamenty, bloki, meble, humory, itd.? Albo "klechda", wymysł z wieku XIX. No i "czarny jak heban"... W opowieści o (babie) Jadze, Jaga zmienia się nagle w Jagnę. Dodatkowo rozmiar tekstu zmierza do mikroskopijnego. Ilustracje są rzeczą gustu, niektóre mi do niego bardzo przypadły, a inne wcale. Panie co rusz golutkie, a panowie w majteczkach, które na jednej ilustracji wyglądają jak prasłowiańskie bokserki. To smutna dyskryminacja męskich wdzięków i sił życiodajnych, jaka zwłaszcza przy mitologii słowiańskiej nie powinna mieć miejsca!
W zasadzie nie wiem do jakiej grupy wiekowej kierowana jest ta książka.
Co na plus? Chyba głównie przedstawienie wierzeń w zaświaty słowiańskie, więc i swoistej reinkarnacji w obrębie rodu. Poza tym część o biesach jako literackie opowieści - dość sympatyczna (jeśli przymknąć oko na to, że według autorów wiedźmy zostają wiedźmami dlatego, że są brzydkie; ba, to jedyne możliwe wyjaśnienie, niezwykle istotne do zaakcentowania w tekstach!).
Jeśli idzie jednak o bogów i silenie się na spisanie mitów słowiańskich - lepszą pozycją jest "Drzewo" Łukasza Wierzbickiego, choć też nie bez zastrzeżeń. W ramach poszerzania wiedzy najlepiej jednak wejść po prostu na Sławosława (www.slawoslaw.pl) i w przystępnej formie zapoznać się z różnorodnością interpretacji zaopatrzonej w odnośniki do lektur... (Lokowanie produktu pro publico bono, jako że sensowne inicjatywy należy rozpowszechniać).
Inicjatywa popularyzowania słowiańskich wierzeń (a raczej uświadamiania, jak żywe są wciąż na co dzień) jest szczytna, gorzej niestety z wykonaniem. W zamyśle "Mitologia słowiańska" miała przypominać tę szeroko znaną, grecką Jana Parandowskiego - i przybliżać wierzenia słowiańskie w formie literackiej. Co z tego wyszło, skoro materiałów jest bez porównania mniej?
więcej Pokaż mimo toOtóż...