"Love is strange. It comes out of nowhere. There’s no logic to it. It’s not methodical. It’s not scientific. It’s pure emotion and passion. And emotion and passion can be dangerous because they fuel love… and hate...."

Jeszcze nigdy... przenigdy... żadna książka, a raczej jedna z jej głównych postaci nie wkurzyła mnie tak namiętnie juz od pierwszej strony. Przez pierwsze rozdziały myślałam tylko o tym, że chcę zabić Mirandę gołymi rękami i z biegiem fabuły moja wściekłość przeradzała się w najczystsza nienawiśc jaką można czuć do drugiego człowieka - dziwne prawda? Nawet do żadnej żyjącej osoby nie żywię nienawiści, a tutaj poszło tak gładko... bo nie sądziłam, że istnieje najczystsze zło. Wszystko łagodził Seamus... którego było mi tak potwornie żal. Był za dobry dla Mirandy, a jego miłość do dzieci po prostu rozdzierała mi serce. Ojciec z prawdziwego zdarzenia i matka zimna suka. Piękna historia, ale to było do przewidzenia jeżeli chodzi o Kim Holden, która już w "Bright Side" i w "Gus" pokazała że bohaterowie jej książek żyją na wyższym poziomie empatii i emocji, że postrzegają świat zupełnie inaczej niż my ludzie przytłoczeni codziennością i obowiązkami. Książka jest dobra, ale byłaby lepsza, gdyby Seamus i Faith mieli więcej czasu między sobą, więcej interakcji. Pod koniec książki stwierdziłam, że ich miłość wzięła się z niczego a czasu spędzili ze sobą ledwie tyle co nic. Nie poczułam tego... za to czułam ogromna miłość jego do dzieci i ta miłość wyciskała ze mnie mocno wstrzymywane łzy. Z pewnością na dłużej zamapiętam tę powieść, ze względu na Mirandę, której gierki i przebiegłość ledwie hamowała mnie przed rzuceniem czytnikiem w ścianę, i żałuję tylko, że Faith i Seamus nie zagrali dla mnie pierwszych skrzypiec. Szczerze polecam.

"Love is strange. It comes out of nowhere. There’s no logic to it. It’s not methodical. It’s not scientific. It’s pure emotion and passion. And emotion and passion can be dangerous because they fuel love… and hate...."

Jeszcze nigdy... przenigdy... żadna książka, a raczej jedna z jej głównych postaci nie wkurzyła mnie tak namiętnie juz od pierwszej strony. Przez pierwsze...