Dalsze niesnaski z olimpijskimi bogami. Okazuje się, że ludzie Pierworodnego nie powiedzieli ostatniego słowa, a Wonder Woman musi poradzić sobie z dziedzictwem Wojny.

Tom otwiera retrospekcja ukazująca przeszłość Pierworodnego. Wygląda to trochę jak taka bardziej ponura i niepokojąca wersja mitu o Herkulesie. Uważam za dobry pomysł, że jeszcze nie skreślono tego antagonisty. Reszta tomu pokazuje tak smutny los tej postaci, że aż się go robi szkoda i można zacząć nienawidzić Apolla. Jednakże końcówka komiksu pokazuje nam, że to Pierworodny jest prawdziwym potworem.

Przez większość albumu niestety akcja nie posuwa się specjalnie do przodu, ale za to mamy masę świetnych scen akcji, a także interakcji między postaciami. Przy poprzednim tomie chwaliłem budowanie więzi między bohaterami. Tutaj Niezgoda ukazała jak łatwo je w sumie zerwać przez brak wspólnego przeciwnika. Do akcji wkracza też nowy czarny charakter, ale jest on jedynie pionkiem Kassandry i raczej nie zapowiada się, by coś ciekawego z niego wynikło. Warto wspomnieć, że zakończenie albumu zapowiada naprawdę epickie wydarzenia.

Jeżeli chodzi o rysunki, to tym razem wydaje się, że uniknięto wszelkich błędów anatomicznych, ale za to dopiero pod koniec pojawiają się bardziej efektowne sceny.

Podsumowując, komiks trochę słabszy graficznie i fabularnie od poprzedników, ale dalej wart lektury.

Dalsze niesnaski z olimpijskimi bogami. Okazuje się, że ludzie Pierworodnego nie powiedzieli ostatniego słowa, a Wonder Woman musi poradzić sobie z dziedzictwem Wojny.

Tom otwiera retrospekcja ukazująca przeszłość Pierworodnego. Wygląda to trochę jak taka bardziej ponura i niepokojąca wersja mitu o Herkulesie. Uważam za dobry pomysł, że jeszcze nie skreślono tego...