Co jeść Pani Beato, co jeść? Do czasu przeczytania tej książki myślałam że odżywiam się w miarę zdrowo (drobne grzeszki zdarzają się przecież każdemu), a tu taka niespodzianka. Nie można jeść mleka, jajek, wędlin, mięsa, pieczywa, ..., bo we wszystkim, ale to absolutnie wszystkim jest chemia. No bez przesady... Książka jest pełna bzdur w stylu, że ludzie kłamią bo jedzą niezdrowe jedzenie. Albo jedząc mięso nie jesz mięsa, tylko zjadasz emocje zabijanego zwierzęcia - jego strach, ból i przerażenie, bo komórki mięsa to wszystko zapamiętują. Są jeszcze większe pierdoły, które są aż tak głupie że wstyd o nich pisać, np. co robią Japończycy i dlaczego (ktoś już o tym pisał w swojej recenzji). Co kilka akapitów pada pytanie: "Rozumiesz?". Jak po raz enty czytałam to "Rozumiesz?" to się we mnie gotowało, takie to było irytujące. Słyszałam wtedy w głowie głos jakiegoś tępego gościa, który opowiadając jakąś historię po każdym zdaniu dodaje "Rozumiesz?". Książkę czyta się bardzo szybko z tego względu, że połowę się pomija, gdyż wszystko się cały czas powtarza, w kółko te same wiadomości. Bez problemu można by skondensować tę książkę do jej 20% objętości. Nie polecam, szkoda czasu, nie dowiedziałam się z niej niczego nowego i wartościowego, a tylko się irytowałam przy jej czytaniu. Dla tych którzy czytali - nie miałabym nic przeciwko, gdyby w moim mieście wisiał plakat z Davidem Beckhamem ;) Rozumiesz?

Co jeść Pani Beato, co jeść? Do czasu przeczytania tej książki myślałam że odżywiam się w miarę zdrowo (drobne grzeszki zdarzają się przecież każdemu), a tu taka niespodzianka. Nie można jeść mleka, jajek, wędlin, mięsa, pieczywa, ..., bo we wszystkim, ale to absolutnie wszystkim jest chemia. No bez przesady... Książka jest pełna bzdur w stylu, że ludzie kłamią bo jedzą...