Warstwa tekstowa albumu jest, można by rzec delikatnie, uboga. Świeżości i oryginalności nadaje jej jedynie fakt ukazania przygód młokosów (dwudziestoparolatków?) w kostiumach superbohaterów. Ci tutaj typowe dzieciaki, może z wyjątkiem Batmana, który jako jedyny zachowuje fason najbardziej dojrzałej ze wszystkich postaci. Banalne teksty wygłaszane przez postaci bywają nawet śmieszne, jak chociażby w przypadku Wonder Woman zamawiającej lody czy już mniej narcystycznego Green Lanterna po rozmowie motywacyjnej Bruce'a.

Jeśli chodzi o warstwę graficzną - ta jest bezdyskusyjnie na najwyższym poziomie. To mainstreamowe dzieło doskonałego warsztatowo ilustratora, który w sposób mistrzowski rozgrywa każdą scenę, kadry i postacie. Plansze cieszą oko i zmuszają do studiowania każdego z detali.

Podsumowując całość jest jak film akcji gdzie kilku przystojniaków z cudownymi mocami i jedna ponętna gwiazda z właściwie uwydatnioną kobiecością stają się matematycznym pewnikiem do zapełnienia sali kinowej. Dostajemy wysokobudżetowe widowisko z genialnym montażem i reżyserią oraz z kompletnie płytkim i nic nie wnoszącym scenariuszem. Wybierając się na ten seans pamiętajmy aby wyłączyć myślenie i dać się ponieść w niczym nieskrępowaną przyjemność odbioru perfekcyjnego obrazu, w tym wypadku wychodzącego spod kreski mistrza.

Warstwa tekstowa albumu jest, można by rzec delikatnie, uboga. Świeżości i oryginalności nadaje jej jedynie fakt ukazania przygód młokosów (dwudziestoparolatków?) w kostiumach superbohaterów. Ci tutaj typowe dzieciaki, może z wyjątkiem Batmana, który jako jedyny zachowuje fason najbardziej dojrzałej ze wszystkich postaci. Banalne teksty wygłaszane przez postaci bywają...