to dość specyficzna książka. Trzej chłopcy o imieniu Victorino rodzą się tego samego dnia. Wiodą różne życia. Jeden pochodzi z biedoty, zaznaje życia w nędzy i głodu. Drugi jest synem inżynieria, żyje w dostatku, wszystkie jego zachcianki się spełniają. Trzeci walczy w partyzantce o lepszy kraj. To jednak nie fabuła jest tutaj najważniejsza. Sporo tutaj dygresji, czasem unosimy się jakimś dziwnym strumieniem zmierzającym nie wiadomo dokąd, ale jak się okazuje, wszystko ma swój cel. To dobrze napisana powieść, ale jednak nie czyta się jej łatwo. Trzeba się w nią wgłębić, dać sobie czas na przemyślenie, połączenie tego wszystkiego w całość - wtedy otrzymamy obraz Wenezueli z lat 50 i 60 ubiegłego wieku. Przyznaję, całkiem dobrze było przeczytać coś spoza swojej sfery komfortu.

to dość specyficzna książka. Trzej chłopcy o imieniu Victorino rodzą się tego samego dnia. Wiodą różne życia. Jeden pochodzi z biedoty, zaznaje życia w nędzy i głodu. Drugi jest synem inżynieria, żyje w dostatku, wszystkie jego zachcianki się spełniają. Trzeci walczy w partyzantce o lepszy kraj. To jednak nie fabuła jest tutaj najważniejsza. Sporo tutaj dygresji, czasem...