Kiedy otrzymałam tę książkę, pierwsze co wpadło mi do głowy to: Idealny prezent dla mojej koleżanki. Jako iż jest ona zapaloną fanką tych śmierdziuchów pomyślałam, że uda mi się ją jakoś z tego wyciągnąć. Książka miała mi w tym pomóc. Usatysfakcjonowana tym planem, najpierw sama postanowiłam ją przeczytać. Jakie było moje zaskoczenie, że po skończonej lekturze miałam sama ochotę sięgnąć po fajkę....Takiego kołchozu to jeszcze w życiu nie czytałam, ale po kolei.

Dirk Treusch to nauczyciel: szkoli lekarzy, psychologów i tym podobnym sobie ludzi, którzy to mają nas leczyć - bądź wpędzić w jeszcze większe choroby (spowodowane oczywiście cenami leków), ale mniejsza oto. Ceniony pan Dirk, prowadzi warsztaty dla ludzi palących i cieszy się dużą popularnością. Ja się pytam, a dlaczego? To co serwuje nam w książce, jest co najmniej śmieszne, jak nie pożałowania godne. Już sam wstęp neguje to co tytuł nam niesie - tutaj mamy się skutecznie pozbyć palenia, a w środku palcie, palcie moi drodzy. Logiki brak, ale myślę, tak pewnie ma być. Lecę dalej, a tam....no właśnie. "Cicho wszędzie, głucho wszędzie...palić będziem" pierwsza moja myśl, była właśnie taka. Metody jakie serwuje nam Dirk są...no ludzie, nie nie nie....ja nie rozumiem. Przecież przy wielkim stresie, nawet walące z nieba meteoryty nie powstrzymają potencjalnego palacza przed sięgnięciem po papierosa - i proszę mi tutaj nie mówić, że się nie zam bo nie palę...nie raz byłam tego świadkiem. Dlatego jakieś naciskanie dłoni i innych części ciała wywołało u mnie ogromne salwy śmiechu - no chciałabym zobaczyć jak moja koleżanka naciska sobie cycka mówiąc: o nie, palić nie będę. Pomimo lekkiego stylu i przystępnego języka, ta książka nie niesie nic ciekawego. No może ubaw po pachy. Podobne reakcje mam po reklamach: plastrów, gum, odświeżaczy, pastylek, tabletek anty papierosowych. Jeśli ktoś sam z siebie nie będzie chciał rzucić palenia, żadne specyfiki, książki i spotkania nic mu nie dadzą.

Podsumowując....dobra, nie ma co podsumowywać. Jeśli ktoś pali ta książka będzie dla niego idealna - pośmiać się można. A jeśli ktoś nie pali - to też przeczytajcie jak nadarzy się okazja. Ja sama śmiałam się jeszcze długi czas po skończeniu, koleżanka śmieje się nadal a mój wujek - ten to dopiero kopci, rysuje kółka na głowie i cieszy michę, bo jeszcze takiego wodolejstwa to w życiu nie czytał.

Ocena: 1/6
larysa-recenzuje.blogspot.com

Kiedy otrzymałam tę książkę, pierwsze co wpadło mi do głowy to: Idealny prezent dla mojej koleżanki. Jako iż jest ona zapaloną fanką tych śmierdziuchów pomyślałam, że uda mi się ją jakoś z tego wyciągnąć. Książka miała mi w tym pomóc. Usatysfakcjonowana tym planem, najpierw sama postanowiłam ją przeczytać. Jakie było moje zaskoczenie, że po skończonej lekturze miałam sama...