Piosenki dla Pauli
- Kategoria:
- literatura młodzieżowa
- Cykl:
- Piosenki dla Pauli (tom 1)
- Tytuł oryginału:
- Canciones para Paula
- Wydawnictwo:
- Jaguar
- Data wydania:
- 2012-04-18
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-04-18
- Liczba stron:
- 640
- Czas czytania
- 10 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788376861142
- Tłumacz:
- Izabela Rosińska
- Tagi:
- Blue Jeans literatura młodzieżowa piosenka dla pauli romans
Jedna z najpopularniejszych hiszpańskich powieści obyczajowych dla młodzieży, książka-fenomen, wielokrotnie wznawiana i szeroko komentowana. Grono jej wielbicielek na Facebooku liczy kilkanaście tysięcy osób.
Paula ma siedemnaście lat, głowę pełną marzeń i gorące serce. Jak większość nastolatek, śni o wielkiej miłości. Może już ją znalazła? Od dłuższego czasu dziewczyna spędza całe godziny na rozmowach z internetowym znajomym, Angelem, jej bratnią duszą. Chłopak jest od niej pięć lat starszy i pracuje w branży muzycznej. Paula wierzy, że to ten jedyny... Ale dzień, w którym wreszcie mają się spotkać, obfituje w niespodzianki.
Angel otrzymuje życiową szansę przeprowadzenia ważnego wywiadu z gwiazdą rockowej sceny. Z tego powodu spóźnia się na spotkanie. Siedząc w kawiarni, Paula poznaje innego mężczyznę. Przez przypadek. Obydwoje czytają tę samą powieść. Los, fatum, przeznaczenie? Tuż przed wyjściem Alex podmienia książki, licząc na to, że Paula będzie chciała odzyskać swój egzemplarz.
Kiedy wreszcie Paula i Angel wpadają na siebie w drzwiach kawiarni, okazuje się, że mają sobie do powiedzenia nawet więcej niż przypuszczali... Życie Pauli staje się coraz bardziej skomplikowane. Spotyka się z Angelem. Rozmawia z Aleksem. Ma tajemniczego wielbiciela.
Miłość nie jest łatwa, gorące uczucia rodzą gorący gniew, a czyjeś szczęście może skazać kogoś innego na cierpienie.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Labirynt nastoletnich uczuć
Dla jednych czytelniczek będzie to banalna historia, jakich wiele, dla drugich (tych niepoprawnych romantyczek) – podróż przez skomplikowany labirynt nastoletnich uczuć. Zaczyna się prozaicznie: szesnastoletnia Paula umawia się na pierwszą randkę z poznanym w sieci Angelem. Niestety, chłopak się spóźni i tak ruszy szaleńczy rollercoaster dziwnych zdarzeń i przypadków… Już wkrótce na horyzoncie pojawi się rywal Angela – Alex, a tuż za nim gwiazda muzyki pop Katia. Na domiar złego do akcji wkroczy czarny charakter w postaci zręcznej manipulatorki Irene, przyrodniej siostry Alexa, próbującej go uwieść. By młodym ludziom uprzyjemnić życie, autor wplątuje ich w sieć miłosnych intryg, nieporozumień i kłamstw. Nie tylko Paula przeżyje sercowe rozterki. Strzała Amora ugodzi również koleżankę Pauli i pewnego nieśmiałego Mario. Relacje między bohaterami mocno się skomplikują.
Powieść może przerazić objętością – kilkadziesiąt rozdziałów zajmuje niemalże siedemset stron! Jednak książkę czyta się szybko, czytelnik może odnieść wrażenie, że ogląda telenowelę. Francisco de Paula Fernandez początkowo publikował „Piosenki dla Pauli” w internecie, co jest widoczne w konstrukcji powieści. Właściwie każdy rozdział jest krótki jak odcinek serialu, autor co rusz stara się zaskoczyć czytelniczki. Służą temu przeróżne zbiegi okoliczności- niezwykłe, choć prawdopodobne. Plus dla Fernandeza za „oprawę muzyczną”: w tle miłosnych zawirowań słychać stare i nowe przeboje (m.in. Rihanny, Coldplay, The Corrs, pojawi się nawet polski kompozytor).
Bohaterowie nie są tak kryształowi, jakby się na początku wydawało. Choć piękni i młodzi, mają swoje małe mroczne tajemnice. Słyszymy ich myśli, poznajemy rozterki i obserwujemy zmagania z rodzicami. Tym ostatnim niełatwo pogodzić się z faktem, że dzieci zaczynają dojrzewać. Mimo wszystko ciężko wymagać od buzujących hormonami nastolatków, by myśleli racjonalnie. Czasami widać, że podjęcie decyzji bywa niełatwe, a kiedy już się uda – nie zawsze obrana droga okazuje się tą właściwą. Ale jest szansa, że z tego wyrosną. Bohaterowie powoli dojrzeją, odkrywając, na czym im tak naprawdę zależy. Paula na tle koleżanek wydaje się dojrzalsza, chociaż i ona nie ustrzeże się błędów, typowych dla wieku dojrzewania. A nieodłączne zalety dorastania to także kłótnie z młodszym rodzeństwem, przeciągające się powroty do domu czy zbytnia wrażliwość na złośliwe docinki nauczycieli. W tym wieku często tak właśnie widzi się świat.
Na szczęście autor nie sili się na moralizowanie, ocenę bohaterów i ich poczynań pozostawiając czytelnikowi. Używa nieskomplikowanego języka, unikając przy tym irytującego stylizowania na młodzieżowy slang. Nie należy więc szukać w książce jakichś wielkich prawd o pogmatwanym życiu uczuciowym nastolatków. Lepiej nastawić się po prostu na rozrywkę. „Piosenki dla Pauli” to lekka lektura na beztroskie lato – przyjemny czas, kiedy nic nie trzeba, a wiele można. I chociaż niektóre sytuacje można przewidzieć, zakończenie zaskakuje. W Hiszpanii „Piosenki dla Pauli” zyskały status bestsellera, a autor zapowiedział wydanie kolejnej części. Ciekawe, jakie niespodzianki tym razem przygotował dla czytelniczek?
Magdalena Świtała
Oceny
Książka na półkach
- 1 131
- 678
- 413
- 84
- 42
- 16
- 12
- 11
- 10
- 9
Opinia
Piosenki dla Pauli – czyli jak umierają złudzenia odnośnie kondycji współczesnej literatury młodzieżowej
Niewiele jest książek, na które czekam. W gruncie rzeczy nauczona doświadczeniem wiem, że najlepsze są niespodzianki, czyli pozycje, co do których oczekiwań nie miałam wcale, bądź miałam, lecz szczątkowe. I tak po równie długiej, co bolesnej lekturze „Piosenek” stwierdzam, że wracam do metody chybił-trafił. Dla własnego zdrowia, bo nie lubię rozczarowań.
Na HIT Niebieskiego Dżinsa polowałam od około roku. Albowiem (na swoje szczęście) kupuję tylko te książki, które mnie zachwyciły. A wiele takich nie mam. Z każdą kolejną czytaną recenzją polowałam z coraz słabszą motywacją. Tym niemniej dotarłam do chwili, gdy w mojej nieocenionej lokalnej bibliotece pojawiły się „Piosenki dla Pauli”. Ucieszyłam się, mimo wszystko. A potem, niestety, zaczęłam czytać.
Na początek zaserwowano mały spoiler odnoście treści. A ja go, głupia zignorowałam. Albowiem już od pierwszych stron z każdej dosłownie litery wyskakuje infantylność. Infantylność absolutnie niestrawna, bo nie broni jej ani przeskok czasowy (tłumaczący niegasnącą słodycz literatury mojej wczesnej młodości) ani wiek bohaterów (bo PODOBNO są to ludzie dorośli, w co nadal wątpię). Niebieski Dżinsu najwyraźniej wyimaginował sobie, że jest drugim Moccią i zaserwował czytelnikowi pseudo-emocjonalną papkę. Bez polotu.
Paulę zniecierpiałam w momencie, gdy padła o niej pierwsza wzmianka. Co za pusta, durna, dziecinna bohaterka Nie wiem, jak wielka posucha na płeć piękną musi tam panować, że ma takie monstrualne powodzenie. A jeśli bycie taką jak Paula gwarantuje przysłowiowe „rwanie jak w burakach”, to chyba zaczynam rozumieć, dlaczego jestem singlem. Podejście do szkoły, życia, przyjaźni, rodziny… że nie wspomnę o loffcianiu (bo przez szacunek dla słowa na Em go nie użyję). Ale mimo wszystko żałosna makolągwa na pierwszym planie to jakaś współczesna moda i bywa, że postaci drugiego planu da się, mimo wszystko znieść. Suguski są płytkie i bezbarwne, nie żeby Paula była w czymkolwiek lepsza. Określenie „gimbaza” oddaje wszystkie moje uczucia, więc nie będę się produkować. Jedynie Diana ma jakąś tam osobowość, niestety przyćmiewa ją blask uroku Pauli. A co do absztyfikantów… Angel jest odpychający. Jego relacja z Paulą polega (z tego co zrozumiałam) na taplaniu się w wodzie/czekoladzie/czułościach. Byle nie w szczerości. Gdyby mój facet do każdego zdania dodawał „kochanie” czy inny lepki cukierek (pozostając w „Piosenkowej” metaforyce) poparzyłabym go żelazkiem. Albo przynajmniej uderzyła kablem. Alex też jest odpychający, a przy okazji, tak jak jego konkurent, pogrążony we własnej zaje…fajności. Z nich wszystkich najwięcej sympatii wzbudził Mario, a i tak go nie lubię. Reasumując… chyba oczekiwałam, że na przeszło sześciuset stronach bohaterowie będą mieli większe dylematy niż iść na randkę, zadzwonić, odkochać się, uprawiać seks, zakochać się, nie dzwonić, nie iść na randkę, odkocha… Ale cóż. Wyszło jak zwykle.
Swoją drogą, porażająca jest świadomość książkowej młodzieży. Nauka lata im koło miejsca w którym plecy tracą szlachetną nazwę. Uczucia innych osób (włącznie z rodzicami, którzy sprowadzani są do roli przeszkody) balansują mniej więcej w głębi tegoż samego miejsca. A zarazem, na każdym kroku, podkreślana jest ich dorosłość. I tak kolejny raz upewniam się, że niektórzy utknęli z pojęciem dorosłość włożonym w miejsce pojęcia dojrzałość. I smutam. Zadając sobie pytanie, dokąd ten świat zmierza. Czy to ja się starzeję? Lub, o z grozo, wyrastam z literatury młodzieżowej? Chyba czas kolejny raz wrócić półki „zaczytane doszczętnie”, zanim zwątpię.
Język powieści jest ciężki do przetrawienia. Nie lubię niczym nie usprawiedliwianego chaosu (denerwował mnie już u Mocci, choć jego rozgrzeszam, bo pisze nieporównywalnie bardziej interesująco). Niepotrzebne przeskoki czasowe - litości, jeśli pisze, że ktoś myślał NOCĄ, a tuż pod tym, że ktoś grał NOCĄ, to doprawdy nie trzeba opatrzać tego dopiskiem „w tym samym czasie”. No chyba że autor uznaje czytelnika za równie bezmyślnego jak jego postaci. Co do samej narracji - Irytował y mnie określenia „pisarz” czy „dziennikarz”. Biły mnie po oczach prawie jak określenia „czarnowłosa” czy „krótkoobcięty” używane zamiast imion bohaterów. Do tej pory myślałam, że takie zamienniki istnieją tylko w rzeczywistości opowiadań blogowych. Ale nie. W tej powieści hasają sobie częściej niż prawdziwe, poniekąd dość ładne, imiona. Język bohaterów równie płytki jak oni. Mdły, nadmiernie epatujący źle pojętym romantyzmem (?!) i zacukrowany na imen. Nawet na moje pobieżne czytanie (od trzysetnej strony nie dałam rady wnikać w głębiej, a chciałam skończyć, dla przyzwoitości, którą, w przeciwieństwie do bohaterów, posiadam, a co!) nie dawał się zdzierżyć. To ma być hit? Fenomen? Głos pokolenia? Powieść, o zgrozo, o miłości???
No właśnie. Słowo na Em. O ile małoletnie (choć dorosłe!) bohaterki jakoś można zrozumieć (no dobra, nie można, ale można próbować przepuścić to przez filtr wieku) to facetów nie bardzo. Z pewnej mentalnej płycizny zazwyczaj się, kurczę, wyrasta. I nie, dwa miesiące rozmów plus dwa tygodnie znajomości to nie jest prawdziwy związek, a wszyscy tam, bez mała, tak sądzą. Po trzykroć LITOŚCI! Tym bardziej, że nikt tam nie prowadzi rozmów, tam się albo płytko bredzi, albo myzia. A najczęściej jedno i drugie. W gruncie rzeczy poziom słów i poziom uczuć bohaterów balansuje sobie na dwóch różnych ścieżkach. Gdybym miała opisać miłość na podstawie „Piosenek dla Pauli”… może lepiej, że nie muszę. Bo kolejny raz bym zasmutała.
Ogólnie szokuje mnie fakt, jak płytko powieść osadzona jest w rzeczywistości. Idźmyż wszyscy tam, gdzie chwalą cię na każdym kroku, wszyscy cię kochają, a jedynym słusznym dylematem jest wybór między serią z metra ciętych, wystrzałowych ciach o zabójczych uśmiechach. Nic dziwnego, że chowane na takich powieściach pokolenie (bez uogólnień, ale niestety – to widać) wyrasta na puste, egocentryczne i zapatrzone w siebie. I chyba wolałabym, żeby moje dziecko nic nie czytało, niż czytało takie wypaczające bzdury. Bowiem lepszy świat wartości przedstawiają „Pokemony” czy „Dragon Ball”, że nie wspomnę o nieśmiertelnych Montgomery czy Siesickiej. I tak, kolejny raz rozczarowana, wyżyłam się hejterskopodobnym słowotokiem. Trochę ulżyło. Ale z pewnością nie wrócę do kolejnej części tego niestrawnego potworka.
Piosenki dla Pauli – czyli jak umierają złudzenia odnośnie kondycji współczesnej literatury młodzieżowej
więcej Pokaż mimo toNiewiele jest książek, na które czekam. W gruncie rzeczy nauczona doświadczeniem wiem, że najlepsze są niespodzianki, czyli pozycje, co do których oczekiwań nie miałam wcale, bądź miałam, lecz szczątkowe. I tak po równie długiej, co bolesnej lekturze „Piosenek”...