Piosenki dla Pauli

Okładka książki Piosenki dla Pauli Blue Jeans
Logo Lubimyczytac Patronat
Logo Lubimyczytac Patronat
Okładka książki Piosenki dla Pauli
Blue Jeans Wydawnictwo: Jaguar Cykl: Piosenki dla Pauli (tom 1) literatura młodzieżowa
640 str. 10 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura młodzieżowa
Cykl:
Piosenki dla Pauli (tom 1)
Tytuł oryginału:
Canciones para Paula
Wydawnictwo:
Jaguar
Data wydania:
2012-04-18
Data 1. wyd. pol.:
2012-04-18
Liczba stron:
640
Czas czytania
10 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788376861142
Tłumacz:
Izabela Rosińska
Tagi:
Blue Jeans literatura młodzieżowa piosenka dla pauli romans

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Labirynt nastoletnich uczuć



276 0 130

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
812 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
547
3

Na półkach:

Piosenki dla Pauli – czyli jak umierają złudzenia odnośnie kondycji współczesnej literatury młodzieżowej

Niewiele jest książek, na które czekam. W gruncie rzeczy nauczona doświadczeniem wiem, że najlepsze są niespodzianki, czyli pozycje, co do których oczekiwań nie miałam wcale, bądź miałam, lecz szczątkowe. I tak po równie długiej, co bolesnej lekturze „Piosenek” stwierdzam, że wracam do metody chybił-trafił. Dla własnego zdrowia, bo nie lubię rozczarowań.
Na HIT Niebieskiego Dżinsa polowałam od około roku. Albowiem (na swoje szczęście) kupuję tylko te książki, które mnie zachwyciły. A wiele takich nie mam. Z każdą kolejną czytaną recenzją polowałam z coraz słabszą motywacją. Tym niemniej dotarłam do chwili, gdy w mojej nieocenionej lokalnej bibliotece pojawiły się „Piosenki dla Pauli”. Ucieszyłam się, mimo wszystko. A potem, niestety, zaczęłam czytać.
Na początek zaserwowano mały spoiler odnoście treści. A ja go, głupia zignorowałam. Albowiem już od pierwszych stron z każdej dosłownie litery wyskakuje infantylność. Infantylność absolutnie niestrawna, bo nie broni jej ani przeskok czasowy (tłumaczący niegasnącą słodycz literatury mojej wczesnej młodości) ani wiek bohaterów (bo PODOBNO są to ludzie dorośli, w co nadal wątpię). Niebieski Dżinsu najwyraźniej wyimaginował sobie, że jest drugim Moccią i zaserwował czytelnikowi pseudo-emocjonalną papkę. Bez polotu.
Paulę zniecierpiałam w momencie, gdy padła o niej pierwsza wzmianka. Co za pusta, durna, dziecinna bohaterka Nie wiem, jak wielka posucha na płeć piękną musi tam panować, że ma takie monstrualne powodzenie. A jeśli bycie taką jak Paula gwarantuje przysłowiowe „rwanie jak w burakach”, to chyba zaczynam rozumieć, dlaczego jestem singlem. Podejście do szkoły, życia, przyjaźni, rodziny… że nie wspomnę o loffcianiu (bo przez szacunek dla słowa na Em go nie użyję). Ale mimo wszystko żałosna makolągwa na pierwszym planie to jakaś współczesna moda i bywa, że postaci drugiego planu da się, mimo wszystko znieść. Suguski są płytkie i bezbarwne, nie żeby Paula była w czymkolwiek lepsza. Określenie „gimbaza” oddaje wszystkie moje uczucia, więc nie będę się produkować. Jedynie Diana ma jakąś tam osobowość, niestety przyćmiewa ją blask uroku Pauli. A co do absztyfikantów… Angel jest odpychający. Jego relacja z Paulą polega (z tego co zrozumiałam) na taplaniu się w wodzie/czekoladzie/czułościach. Byle nie w szczerości. Gdyby mój facet do każdego zdania dodawał „kochanie” czy inny lepki cukierek (pozostając w „Piosenkowej” metaforyce) poparzyłabym go żelazkiem. Albo przynajmniej uderzyła kablem. Alex też jest odpychający, a przy okazji, tak jak jego konkurent, pogrążony we własnej zaje…fajności. Z nich wszystkich najwięcej sympatii wzbudził Mario, a i tak go nie lubię. Reasumując… chyba oczekiwałam, że na przeszło sześciuset stronach bohaterowie będą mieli większe dylematy niż iść na randkę, zadzwonić, odkochać się, uprawiać seks, zakochać się, nie dzwonić, nie iść na randkę, odkocha… Ale cóż. Wyszło jak zwykle.
Swoją drogą, porażająca jest świadomość książkowej młodzieży. Nauka lata im koło miejsca w którym plecy tracą szlachetną nazwę. Uczucia innych osób (włącznie z rodzicami, którzy sprowadzani są do roli przeszkody) balansują mniej więcej w głębi tegoż samego miejsca. A zarazem, na każdym kroku, podkreślana jest ich dorosłość. I tak kolejny raz upewniam się, że niektórzy utknęli z pojęciem dorosłość włożonym w miejsce pojęcia dojrzałość. I smutam. Zadając sobie pytanie, dokąd ten świat zmierza. Czy to ja się starzeję? Lub, o z grozo, wyrastam z literatury młodzieżowej? Chyba czas kolejny raz wrócić półki „zaczytane doszczętnie”, zanim zwątpię.
Język powieści jest ciężki do przetrawienia. Nie lubię niczym nie usprawiedliwianego chaosu (denerwował mnie już u Mocci, choć jego rozgrzeszam, bo pisze nieporównywalnie bardziej interesująco). Niepotrzebne przeskoki czasowe - litości, jeśli pisze, że ktoś myślał NOCĄ, a tuż pod tym, że ktoś grał NOCĄ, to doprawdy nie trzeba opatrzać tego dopiskiem „w tym samym czasie”. No chyba że autor uznaje czytelnika za równie bezmyślnego jak jego postaci. Co do samej narracji - Irytował y mnie określenia „pisarz” czy „dziennikarz”. Biły mnie po oczach prawie jak określenia „czarnowłosa” czy „krótkoobcięty” używane zamiast imion bohaterów. Do tej pory myślałam, że takie zamienniki istnieją tylko w rzeczywistości opowiadań blogowych. Ale nie. W tej powieści hasają sobie częściej niż prawdziwe, poniekąd dość ładne, imiona. Język bohaterów równie płytki jak oni. Mdły, nadmiernie epatujący źle pojętym romantyzmem (?!) i zacukrowany na imen. Nawet na moje pobieżne czytanie (od trzysetnej strony nie dałam rady wnikać w głębiej, a chciałam skończyć, dla przyzwoitości, którą, w przeciwieństwie do bohaterów, posiadam, a co!) nie dawał się zdzierżyć. To ma być hit? Fenomen? Głos pokolenia? Powieść, o zgrozo, o miłości???
No właśnie. Słowo na Em. O ile małoletnie (choć dorosłe!) bohaterki jakoś można zrozumieć (no dobra, nie można, ale można próbować przepuścić to przez filtr wieku) to facetów nie bardzo. Z pewnej mentalnej płycizny zazwyczaj się, kurczę, wyrasta. I nie, dwa miesiące rozmów plus dwa tygodnie znajomości to nie jest prawdziwy związek, a wszyscy tam, bez mała, tak sądzą. Po trzykroć LITOŚCI! Tym bardziej, że nikt tam nie prowadzi rozmów, tam się albo płytko bredzi, albo myzia. A najczęściej jedno i drugie. W gruncie rzeczy poziom słów i poziom uczuć bohaterów balansuje sobie na dwóch różnych ścieżkach. Gdybym miała opisać miłość na podstawie „Piosenek dla Pauli”… może lepiej, że nie muszę. Bo kolejny raz bym zasmutała.
Ogólnie szokuje mnie fakt, jak płytko powieść osadzona jest w rzeczywistości. Idźmyż wszyscy tam, gdzie chwalą cię na każdym kroku, wszyscy cię kochają, a jedynym słusznym dylematem jest wybór między serią z metra ciętych, wystrzałowych ciach o zabójczych uśmiechach. Nic dziwnego, że chowane na takich powieściach pokolenie (bez uogólnień, ale niestety – to widać) wyrasta na puste, egocentryczne i zapatrzone w siebie. I chyba wolałabym, żeby moje dziecko nic nie czytało, niż czytało takie wypaczające bzdury. Bowiem lepszy świat wartości przedstawiają „Pokemony” czy „Dragon Ball”, że nie wspomnę o nieśmiertelnych Montgomery czy Siesickiej. I tak, kolejny raz rozczarowana, wyżyłam się hejterskopodobnym słowotokiem. Trochę ulżyło. Ale z pewnością nie wrócę do kolejnej części tego niestrawnego potworka.

Piosenki dla Pauli – czyli jak umierają złudzenia odnośnie kondycji współczesnej literatury młodzieżowej

Niewiele jest książek, na które czekam. W gruncie rzeczy nauczona doświadczeniem wiem, że najlepsze są niespodzianki, czyli pozycje, co do których oczekiwań nie miałam wcale, bądź miałam, lecz szczątkowe. I tak po równie długiej, co bolesnej lekturze „Piosenek”...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    1 131
  • Chcę przeczytać
    678
  • Posiadam
    413
  • Ulubione
    84
  • Teraz czytam
    42
  • Chcę w prezencie
    16
  • 2013
    12
  • Z biblioteki
    11
  • 2012
    10
  • 2014
    9

Cytaty

Więcej
Blue Jeans Piosenki dla Pauli Zobacz więcej
Blue Jeans Piosenki dla Pauli Zobacz więcej
Blue Jeans Piosenki dla Pauli Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także