Dark Legend

Okładka książki Dark Legend
Christine Feehan Wydawnictwo: Leisure Books Cykl: Mrok (tom 7) literatura obyczajowa, romans
394 str. 6 godz. 34 min.
Kategoria:
literatura obyczajowa, romans
Cykl:
Mrok (tom 7)
Tytuł oryginału:
Dark Legend
Wydawnictwo:
Leisure Books
Liczba stron:
394
Czas czytania
6 godz. 34 min.
Język:
angielski
Tagi:
miłość wampir dziewczyna
Średnia ocen

                7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
3 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
162
162

Na półkach:

Wzorzec kiczu.
On budzi się po iluś latach i od razu trafia na nią.
W Paryżu.
Wszyscy mówią po parysku. Tfu! Francusku. A jak wokoło francusko to i seksu mnogość. Aha, w tej Francji to żyją tacy Francuzi jak: Brice, Skyler Thompson, jej tato, ponadto nasi Karpartianie, znaczy ona i on.
Obcych jak mrówków.
Żadnych Francuzów!
Choć i tak wszyscy gadają po francusku. Co za elegancja! Ponadto jest bardzo konsekwentnie, np. Karpatianie (rasa onego i onej) są długowieczni, ale rodzi się mniej dziewczynek niż chłopców. Ponadto kobiety w ciążę mogą zachodzić tylko raz. Tu uwaga: ona pragnie wielu dzieci.
Urodzi dziesięcioraczki?
Wielu Karpatian zostaje wampirami, bo towarzyszek nie znajdując, muszą niejako. To poprzez to regulowanie populacji, by ich za wielu nie było. Niby natura sama z siebie tak sprawia.
Konkluzje:
- Karpatianie choć długowieczni, to nieśmiertelni nie są;
- co drugie pokolenie liczebność tej rasy będzie maleć, chyba, że kobiety rodzą dziesięcioraczki;
- ale nie rodzą, bo ona rodzeństwa nie ma;
- on ma, to jego mroczne alter ego, brat bliźniak, który z braku niewiasty przeszedł na ciemną stronę;
- ona w ciążę zajdzie, córkę ma urodzić, co już samo w sobie niezwykłe. Nie dziesięć. Jedną.
A jak u nas, zwykłych ludzi? By zachować populację na tym poziomie każda kobieta musi rodzić przeciętnie między 2,1 a 2,2 dziecka. Po prostu.
A tu, o matko, całkiem inne prawa. Matematyka wprost nieludzka. A wniosek? Taka rasa musi wyginąć, bardzo szybko.

Ciąg dalszy konsekwencji świata i bohaterów:
Mężczyźni rasy Karpatian mają być dzicy i gwałtowni. Także despotyczni. To władcy. Niby on taki jest. Uwodzi ją, ona ma mu ulec.
A zaraz się potem on z tego tłumaczy i choć ona ma być jedyną, wybraną, która z nim być musi z woli losu, to nieustannie pozostawia jej wybór. Gdzie tu owa sławna władczość?
On przespał ileś tam set lat. Już z litości pominę, że bez kłopotu akceptuje skok technologiczny, chodzi o jego zachowanie. Tak ze dwieście lat temu obowiązywał odmienny wzorzec kulturowy, także wychowawczy. Z dziećmi się nie dyskutowało. Mówiło im się, co mają zrobić, a one grzecznie to wykonywały.
Wspaniałe czasy!
On nie mówi, on duchowi dziecka pozostawia wybór, plotąc przy tym jakieś duperelne truizmy. Czyni tak od razu, jakby zawsze taki był.
A to nie pedagog, nawet starożytny, ale wojownik, sława rozprawiająca się z wampirami.
Do ukochanej zaś mówi tak: „Nie wolno ci myśleć, że cię porzuciłem, kierując się szlachetnymi pobudkami”. A chwilę później: „Nie poświęciłbym twego szczęścia. Nigdy nie pozwoliłbym, abyś cierpiała”. Do diaska! Jeśli troska o czyjeś szczęście to nie są szlachetne pobudki, to na miły Bóg, czym one są?
Ponadto ten główny bohater jest wszechmocny, może zmienić się w mgłę, zniknąć, wyrosną mu skrzydła, pokieruje błyskawicami, użyje głosu (melodyjnego i władczego), narzuci wolę.

Co czterdzieści stron mniej więcej mamy obowiązkowe sceny seksu. Za każdym razem ona i on pławią się w potopach wilgoci i doznają ekstremalnych szczytowań, że z nudów rzygać się chce. Rozciągają się te akty każdorazowo nas kilka stron, w gruncie rzeczy mało się od siebie różniąc. Raz by w takim przypadku zaspokoiło wyobraźnię czytelnika.

Nie tylko tych scen niby tego „nieziemskiego” seksu za wiele. Stokroć gorsze okazują się nieustające zapewnienia, a raczej tandetne oracje wsparcia obydwojga życiowych partnerów. Jedno wykłada drugiemu jakie to jest niezwykłe i wspaniałe, oraz że poświęca się w sposób wprost niewyobrażalny. Historia takich ofiar nie zna, literatura też.
Nie czytać po jedzeniu, żołądek wywróci się na drugą stronę od oceanów tych mdłych ckliwości.

Ona coraz uprawia z nim taki namiętny seks, że o Boże! Oderwać się od ukochanego nie może, podziwia, bo taki ofiarny, i że, o Boże! Taki męski. A stale się zastanawia, czy jednak życie z nim spędzi.
Aha, dziecko z nim będzie miała.
Aha, zostaje opiekunką nastolatki. On też ma być opiekunem. Razem z nią.
A ją wciąż dręczą wątpliwości, czy może jednak nie zdecydować się na takiego doktorka, co kręci się w pobliżu, z którym nigdy mocniej się nie związała.
No, szczyt konsekwencji.

W tej książce mamy powtarzające się sekwencje. Znaczy co ileś stron seks, co ileś stron ona niepewna czy kocha, czy nie kocha, nie wie czy wybrać życiowego partnera, zapewnienia, że on ofiarny i szlachetny, a on ze swej strony jej wybór dający. Na okrągło, w koło Macieja.

A ich rozmowy? To wygłaszane kwestie. Bo ludzie tak nie mówią, nie wierzę by Karpatianie też. Choć pewnie nie ma co się trudzić kwestią czy mówią, czy nie mówią, skoro mając taką regulację dzietności, jaką nam przedstawia Autorka, dawno wymarli.

Aha, onej organy płciowe to kobiecość, prawie to tak udatne jak płeć Kasi Michalak.

Powyższe odniesienie do dzieła Autorki Ferrinu nie całkiem przypadkowe.
Konstruowany świat działa na zasadzie podobnej logiki (znaczy jej absolutnego braku).
Wiele można wyjaśnić w ten sposób, że to taka specyficzna literatura.
Niby kobieca.
Drogie Panie, ktoś ma Was za skończone idiotki.

Autorka nieustannie miesza narratorów. Bo jest ich kilku. Jakiś przydzielony onej, czyli Francesce, kolejny komuś następnemu, ich liczba nie jest niczym umotywowana, kompetencje dowolne rozszerzane. W wielu wypadkach Autorce i takich ułatwień za mało. Narrator wtedy przestaje trzymać się perspektywy bohatera i wykłada wszystkie pomysły Autorki, nie zważając na jakikolwiek porządek dramaturgiczny. A lepiej wiedzę tonować, podawać etapami, bo trzymając się bohatera, narrator coś o tej postaci dopowiada. A tu narrator nagle zalewa nas potopem faktów, których nie dawkuje w żaden sposób. Nie czuć tu porządku logicznego, konstrukcyjnego, czy emocjalnego. Wiedza o bohaterach wyłożona w postaci nudnych notek, na dodatek przedstawiana przez bardzo nielotnych sprawozdawców.

Świat, jak wspomniałem, to niby Paryż, ale żadnych charakterystycznych miejsc. Niemal wcale miejsc. Nie opisany szpital, gdzie spędzamy wiele czasu, ani dom Franceski, o którym wiemy raptem tyle, że znajdują się w nim witraże i narzuty.
No, niesłychane bogactwo przedstawienia.

Życie opisywane jak w tasiemcowych serialach. Nieustające ględzenie o tym, że on bez niej nie może, choć dotąd mógł, a ona bez niego. I tak strona po stronie. W zasadzie trudno mówić o jakichkolwiek cechach charakteru, bo przykładów brak, ponadto zwykle zapewnienia Autorki sprzeczne z tym, co przedstawia. Niby Gabriel męski i władczy, a tak naprawdę ślamazara dręczona nieustającymi wątpliwościami, samobiczujący się banalnymi oskarżeniami, w zasadzie we wszystkim zdający się na swą partnerkę.
Żadnego przykładu na ową sławną męskość, pustosłowie, irytujące gołosłownością.

Nieustające poczucie, że już to było. Powtarzające się dialogi i sceny, te same za każdym razem, coraz mniej wiarygodne deklaracje. Mdlący brak akcji.
Brak opisów. Doktorek szaleje. A niechby się potknął nieborak, spocił, sznurówka mu się rozwiązała, do której pochyliłby się jak do stóp ukochanej, rozdarł koszulę. Nic. Pustosłowie!

Niby nie jest to książka obszerna, a przecież odnosi się wrażenie, że przerażająco długa. A wszystko przez te rozwlekłe powtórzenia. Tak jak ze scenami seksu, te same kwestie co kilkadziesiąt stron, nie mówiąc o tych pięknych oczach i melodyjnych głosach. Tak żenujące określenia po jednym użyciu zostaną wpisane w pamięć jak rylcem w kamieniu, co jeśli powtórzone razy kilkadziesiąt? Odruch wymiotny murowany.

Fabularnie dzieje się niewiele. Za to sceny przesadzone, ze zbyt wielką ilością znaczących spojrzeń, melodyjnych lub groźnych głosów. W scenach pieprznych, nieustająca powódź mocnych, męskich torsów, a w przypadku onej – smukłości. Wyklepane to na jedno kopyto.

Macie wrażenie, że o tym pisałem? Za mało, kochani. By oddać charakterystyczne cechy tej książki powinien powtórzyć się jeszcze razy kilka. Przykład cenniejszy niż omawianie.

BO TO KSIĘGA TYSIĄCA POWTÓRZEŃ.

Plus nadmiar ckliwych, w rezultacie kiczowatych określeń dotyczących duszy i tego, że oni ze sobą na zawsze. Dewaluacja związana z nadużywaniem takich górnolotności zmienia je w nic nie znaczące dźwięki.

Podsumowanie:
Fabuła uboga.
Postaci nieprzekonujące.
Scenografia nieopisana.
Logika – żenujący brak.
Egzaltacja – mnóstwo. Niczym jednak nieumotywowana, za to wyrywna, czyli prędkie przeskoki emocjonalne.

Ocena:
Nawet nie dno, poniżej.
Jedna gwiazdka.

Wzorzec kiczu.
On budzi się po iluś latach i od razu trafia na nią.
W Paryżu.
Wszyscy mówią po parysku. Tfu! Francusku. A jak wokoło francusko to i seksu mnogość. Aha, w tej Francji to żyją tacy Francuzi jak: Brice, Skyler Thompson, jej tato, ponadto nasi Karpartianie, znaczy ona i on.
Obcych jak mrówków.
Żadnych Francuzów!
Choć i tak wszyscy gadają po francusku. Co za...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    423
  • Chcę przeczytać
    287
  • Posiadam
    80
  • Ulubione
    18
  • Fantastyka
    11
  • Romans paranormalny
    7
  • Fantasy
    7
  • Wampiry
    7
  • 2012
    5
  • Chcę w prezencie
    5

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dark Legend


Podobne książki

Przeczytaj także