Dogmat Chrystusa

Okładka książki Dogmat Chrystusa
Erich Fromm Wydawnictwo: Test nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
123 str. 2 godz. 3 min.
Kategoria:
nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Wydawnictwo:
Test
Data wydania:
1992-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1992-01-01
Liczba stron:
123
Czas czytania
2 godz. 3 min.
Język:
polski
ISBN:
83-7038-104-9
Tłumacz:
zbiorowe
Tagi:
religioznawstwo Chrystus religia
Średnia ocen

                6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
30 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
54
50

Na półkach: ,

I po co ja to czytałem? Ta "psychomarksistowska" próba spojrzenia na religię budzi dzisiaj zdumienie. Nie żeby autor wprost szydził z religii, ale już sam nie wiem, co jest lepsze.

Aż dziwne, jak bardzo zbiór tekstów Fromma trąci dzisiaj myszką, powierzchownością i ciągłym "zachłystywaniem się" psychoanalizą. Wielokrotnie wykorzystuje z góry przyjęte założenia, a potem gładko sunie, dostosowując rzeczywistość i mit, własne wyobrażenia i ideologiczne przesłanki. Czasem robi się aż mdło od tej psychoanalizy, tej własnej słodkości i dobroci humanizmu.

I te wszechobecne "piękne" słowa "lud", "masy", "klasa posiadająca", "bezrobotny i głodny plebs", nie zabrakło nawet uciskanego proletariatu. Jest nawet rewolucja, nienawiść klasowa (tak, tak, to określenie pierwotnej wspólnoty Kościoła). To niemal jakaś propagandówka z WUMLu. Czasem nie sposób się nie roześmiać, chociaż autorowi chodziło o coś innego.

Taka ciekawostka - Fromm pisze: "Najniższa warstwa miejskiego lumpenproletariatu i uciskanych wieśniaków, tak zwani
Am-Haarec". Zadałem sobie odrobinę trudu i oto nieco inna odpowiedź:
"W dziele The Interpreter’s Dictionary of the Bible powiedziano, że termin ten „ściśle rzecz biorąc, odnosi się tylko do odpowiedzialnych obywateli płci męskiej, do żonatych mężczyzn, którzy mieszkali na własnej ziemi i którym przysługiwała pełnia praw i obowiązków, w tym obowiązek służenia w wojsku, uczestniczenia w rozprawach sądowych oraz (...) w świętach”

Próbka pisarstwa w jednym z tekstów: "Jednym z podstawowych środków do osiągnięcia tego celu jest religia. Jej zadaniem jest zapewnienie psychicznej zależności po stronie mas, onieśmielenie ich i nakłonienie do społecznie niezbędnego infantylnego posłuszeństwa wobec rządzących. Jednocześnie ma ona inną istotną funkcję: oferuje masom pewną dozę
satysfakcji, która czyni ich życie na tyle znośnym, że powstrzymuje je od prób zmiany swego położenia, z tego uosabianej przez syna posłusznego na uosabianą przez syna zbuntowanego."
I tak na okrągło... "Emocjonalna postawa wierzącego chrześcijanina bądź Żyda ujawnia tę samą ambiwalencję, co dziecka wobec swego ojca."

Mój zdecydowany sprzeciw budziły też określenie religii jako fantazji:"Spełnienia w fantazjach mają dwojaką funkcję, charakterystyczną dla każdego narkotyku: działają łagodząco i zapobiegają aktywnej zmianie rzeczywistości. Wspólne zaspokojenia w wyobraźni mają istotną przewagę nad indywidualnymi marzeniami; na mocy swej powszechności, fantazje są postrzegane tak, jakby były rzeczywistością. Najstarszą formą kolektywnych zaspokojeń w wyobraźni jest religia. Wraz z postępem społecznym, fantazje stają się coraz bardziej skomplikowane i bardziej zracjonalizowane. Sama religia staje się bardziej skomplikowana, a obok niej pojawiająsię- jako ekspresje kolektywnych wyobrażeń poezja, sztuka i filozofia."

Wielu rewelacji, przedstawianych często właśnie w sposób dogmatycznie nie pojmuję. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego "biada" (dołączone do 8 błogosławieństw, kto choć raz czytał, ten wie o co chodzi) jest tak dziwnie zinterpretowane: "Powyższa zapowiedź wyraża nie tylko tęsknotę i oczekiwanie biednych i uciskanych na nowy lepszy świat, ale także ich bezgraniczną nienawiść wobec autorytetów - bogatych, wykształconych i silnych. Ten sam nastrój odnajdujemy w historii biednego Łazarza..." Bez komentarza, bo gdzież tu mowa o nienawiści.

Wiarygodność stawianych tez widoczna chociażby w twierdzeniu: "Nienawiść do bogatych powraca w pochodzącym z połowy drugiego wieku liście Jakuba", gdy tymczaszem (za wikipedią):Napisany przed r. 62 n.e., ponad osiem lat przed zburzeniem Jerozolimy przez Rzymian. "Fantastyczna" znajomość Biblii: "według Nowego Testamentu, Maria w małżeństwie z Józefem urodziła kolejne dzieci" - teraz już wiem, skąd Dan Brown czerpał swoje rewelacje. Autor swobodnie przeskakuje między modalizmem, monarchianizmem czy aranizmem. Grunt, żeby pasowało do przyjętej tezy.

Skoro tyle tej nienawiści u pierwszych chrześcijan, to jak się dało im wpoić nakaz miłości bliźniego i nieprzyjaciół?

Rozbroił mnie swoim pomysłem na odświeżenie koncepcji adopcjonizmu, tak wspaniale pasującą do freudowskich nawiązań do ojca. Jezus to realnie istniejący człowiek, rewolucjonista nienawidzący swojego ojca. Niesamowitym jest zdanie o tym, że świat się zmienił, bo w końcu nastało średniowiecze! O tak, przyszło sobie średniowiecze i zmieniło stosunki społeczne. Kolejne bardzo "mocne" twierdzenie dotyczy kultu dzieciątka Jezus przy piersi Maryi. To tylko po to, by "ludzie musieli wycofać się do postawy biernej, infantylnej."

Jak mu wszystko się układa: fantazja o umierającym człowieku podniesionym do Boga. Z kolei Bóg go adoptuje. Kiedy dotarłem do słów: "Jednak ogniskiem wczesnochrześcijańskiej fantazji (...) wydaje się być nie masochistyczna ekspiacja przez samounicestwienie, ale wydziedziczenie Ojca poprzez identyfikację z cierpiącym Jezusem" przeraziłem się. W innych miejscach jest już niemal bełkot: "Masy nie utożsamiały się już z ukrzyżowanym człowiekiem po to, by w wyobraźni zdetronizować Ojca." Kolejne elementy frommowskiej filozofii religii: "to nie człowiek został wyniesiony na Boga, ale Bóg zstąpił, by stać się człowiekiem." A wystarczyło zajrzeć do Biblii. W żaden sposób autor nie potrafi odnieść się do Trójcy, toteż w jednym z przypisów rozbrajająco pisze: "Namysł nad trzecią osobą Trójcy, Duchem Św.,możemy pominąć. Trójca była pierwotnie dogmatem binarnym, powstałym z kombinacji dwóch formuł."

W tekście "Szabat" perełka: "Każda praca to opanowywanie materii przez człowieka, opanowywanie pierwiastka matczynego, bo uprawianie roli to znany z innych analogii symbol kazirodztwa. Tak więc tym, przed czym w pierwszej linii szabat miał chronić było w sensie dynamicznym kazirodcze ujarzmianie matki ziemi, jaki w ogóle przyrody przez człowieka." Stąd logiczną konsekewncją będzie: "Skoro szabat służy pierwotnie przeciwdziałaniu tendencjom kazirodczym, skoro widzimy w nim ponadto elementy pokutne, jak zakaz rozniecania ognia i gotowania lub spółkowania, to już łatwo sobie wyobrazić, że poświęcony jest on także przypominaniu zbrodni pierwotnej, jaką jest zdeterminowane kazirodczo ojcobójstwo." Brak sił na komentarz.

W kolejnym tekście dowiemy się, że Fromm nie uważał Biblii za "Słowo Boże": "i to nie tylko dlatego, że badania historyczne wykazały,iż jest ona napisana przez ludzi, przez różnych ludzi żyjących w różnych czasach, lecz także dlatego, że nie jestem teistą. Mimo to jest to dla mnie książka nadzwyczajna..."


Pisząc o prorokach ST (i o samych żydach): "Czy to dziwne, że Żydzi, gdy padały mury ghett, w nieproporcjonalnie dużej liczbie należeli do tych, którzy głosili ideały internacjonalizmu, pokoju i sprawiedliwości? To, co z politycznego punktu widzenia było tragedią Żydów - mianowicie utrata kraju i państwa - z punktu widzenia humanistycznego stanowiło wielkie błogosławieństwo, dlatego że należeli do cierpiących i pogardzanych, a jako tacy byli w stanie stworzyć i zachować tradycje humanizmu". Pomijając nieznośny patos, rodzi się pytanie, czy temu należy zawdzięczać późniejszą miłość żydów do komunizmu? Bo dziwnym trafem miażdżąca większość pierwszych teoretyków, a potem i praktyków była współplemieńcem Fromma.

Ubolewam, że nie jestem specjalistą w zakresie teologii lub przynajmniej biblistą, niemniej wydaje mi się, że jego teksty powstały na siłę. Pisał o chrześcijaństwie nie znając go (był żydem). Cóż, kiedy ślepy pisze o kolorach... Jednym z jego najczęstszych słow jest fantazja i to właściwie oddaje tę książkę.

I po co ja to czytałem? Ta "psychomarksistowska" próba spojrzenia na religię budzi dzisiaj zdumienie. Nie żeby autor wprost szydził z religii, ale już sam nie wiem, co jest lepsze.

Aż dziwne, jak bardzo zbiór tekstów Fromma trąci dzisiaj myszką, powierzchownością i ciągłym "zachłystywaniem się" psychoanalizą. Wielokrotnie wykorzystuje z góry przyjęte założenia, a potem...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    112
  • Przeczytane
    44
  • Posiadam
    8
  • Teraz czytam
    2
  • Historia
    1
  • Rozwój osobisty/Motywacja
    1
  • ****
    1
  • Posiadam2
    1
  • Filozofia/etyka
    1
  • Religia i okolice
    1

Cytaty

Więcej
Erich Fromm Dogmat Chrystusa Zobacz więcej
Erich Fromm Dogmat Chrystusa Zobacz więcej
Erich Fromm Dogmat Chrystusa Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także