-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Cytaty z tagiem "wyobcowanie" [36]
[ + Dodaj cytat]Wpuszczenie innych do swojego życia może być trudne, pozwolenie im na to, by się naprawdę zbliżyć. Czasami samotność wydaje się bezpieczniejsza.
...prawdziwie obcym krajem jest ten, który sprawia, że rozpaczliwie tęsknisz za domem.
Rzadko wracam do rzeczywistości. Stworzyłam sobie swój własny świat, w którym żyję. Otoczyłam się ogromnym murem. Czasami trzeba wrócić, i to jest przerażające. Niekiedy bywa to nie do zniesienia.
Im więcej przebywałem z ludźmi, tym mocniej czułem, że szybuję po innej orbicie. Wszystko to, co mnie bawiło, podniecało, interesowało (...) było oddalone o setki mil od tego, o czym oni rozmawiali.
W grupie czuję, że znowu uciekam do szklanej kuli. Obrastam nieznaną siłą, która nie pozwala mi na kontaktowanie się z drugim człowiekiem.
Spotykani ludzie byli dla niej z gruntu obcy, niepojęci w dążeniach, przedziwni w pysze i bucie
Graeber powoli kroczył ulicami. Miał uczucie, że idzie pod szklanym kloszem. Wszystko dokoła było teraz obce i nieosiągalne. Jakaś kobieta z dzieckiem na ręku wydała się nagle symbolem osobistego bezpieczeństwa i wzbudziła w nim bolesną zazdrość. Mężczyzna siedzący na ławce i czytający gazetę był obrazem nieosiągalnej beztroski, a grupka ludzi, która śmiejąc się, rozmawiała ze sobą - robiła wrażenie zjaw z innego, utraconego nagle świata. Tylko nad nim wisiał posępny cień strachu, który go wyosobniał jak trędowatego.
...czasem miesiącami, a nawet latami nie można wyjść z siebie. Nigdy nie wiadomo, co człowiek zastanie na zewnątrz.
Lubiłem te chwile wyobcowania, kiedy pragnąłem wpisywać w nocny mrok swoje pragnienia odwetu nad całym światem.
Następuje to, co najgorsze. Narasta powoli, niepostrzeżenie. Z początku jest spokojnie, nazbyt spokojnie, zwyczajnie, nazbyt zwyczajnie. Jest tak, jakby nic nie miało się już poruszyć. Potem jednak wiesz, zaczynasz wiedzieć z jasnością coraz bardziej nieubłaganą, że utraciłeś swoje ciało; albo nie, ty je widzisz, jest niedaleko, ale nigdy go nie dosięgniesz.
Jesteś zaledwie okiem. Okiem, ogromnym i znieruchomiałym, które widzi wszystko, zarówno twoje wyrzucone na brzeg ciało, jak i ciebie, patrzącego widza, zupełnie jakby oko wywróciło się w swojej orbicie i wpatrywało się w ciebie bez słowa, w ciebie, w twoje wnętrze, wnętrze czarne, puste, posępne, wystraszone, bezsilne. Patrzy na ciebie i cię przygważdża. Nigdy nie przestaniesz siebie widzieć. Nic nie możesz zrobić, nie możesz się wymknąć, nie możesz wymknąć się swojemu spojrzeniu i nigdy nie zdołasz: choćbyś potrafił zasnąć tak głęboko, że żaden wstrząs, żadne wezwanie, żadna rana nie potrafiłyby cię obudzić, to oko wciąż jeszcze by tam tkwiło, twoje oko, które nigdy się nie zamknie, które nigdy nie zaśnie. Widzisz siebie, widzisz siebie widzącego, patrzysz na siebie patrzącego. Nawet gdybyś się przebudził, twoje widzenie pozostałoby takie samo, niezmienione. Nawet gdybyś zdołał przyprawić sobie tysiące, miliardy powiek, za nimi wciąż jeszcze tkwiłoby to oko, aby cię widzieć. Nie śpisz, ale sen już nie nadejdzie. Nie jesteś rozbudzony i nigdy się nie obudzisz. Nie jesteś martwy i nawet śmierć nie zdoła cię wyzwolić...