-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Cytaty z tagiem "powódź" [9]
[ + Dodaj cytat]Dobrze wychowana, przyzwoita rzeka nie powinna występować z brzegów. To równie przykre jak zdrada przyjaciela. (...) Masuję się po brzuchu i myślę o tym, że nie mam pojęcia o takich sprawach jak dzieci, powodzie i wszystkie inne rzeczy, za pomocą których świat zdradza ludzi.
Geschichten vom Schlamm und vom Dreck, im Wasser trudelnde Autos, ein Paar tote Kąlber, Hühner, Schweine, dazu kurze nette Reportagen über Luete die sich halfen und anschließend in die Kameras sagten, warum sie wütend waren.
Annie fand das komischj. Warum sind sie wütend?
Sie haben sich gegenseitig gestützt, waren im Not, waren solidarisch. Sie könnten stolz auf sich sein. Aber ihre Haltung ist: Es wäre Aufgabe des Staates gewesen, uns zu helfen. Weil vom Staat keine Hilfe kam, mussten wir uns zu unser aller Empörung selber helfen. Noch nicht mal Schaufeln hat heutzutage der Staat. Wir mussten tatsächlich unsere eigenen mitbringen. s.330-331.
Patrzeć gdzieś w gwiazdy, gdy powódź zatapia –
Na to nie mędrca, ale trzeba gapia.
Na północ od ulicy Wojciechowskiego płynęła rozkapryszona Rawa, która od wieków już zalewała okoliczne łąki i ogródki. Zapytają państwo, dlaczego tylko łąki i ogródki? A co z budynkami? Widząc dzisiejsze powodzie, takie pytanie jest w pełni uzasadnione. Odpowiedź jest jednak banalnie prosta. Dawni budowniczowie nie starali się okpić przyrody i nie stawiali budynków na terenach, o których z góry wiadomo było, że od lat należą do Rawy i jej rozlewisk.
(...) wystarczy, żeby żaba nasikała, a Kalkuta już jest zalana.
W smrodzie stęchlizny, którego nie dało się wywietrzyć ani pokonać chemią, na wojskowych materacach, barłogach, wsłuchując się w oddechy dzieci, których nie mieli gdzie zabrać, gdzie wywieźć, chociaż były, kurwa wakacje, leżeli i myśleli. Nasłuchując, czy ktoś skrada się do drzwi, których nie dało się zamknąć na klucz, wpatrzeni w sufity, które jeszcze tydzień temu obiecywali sobie odmalować, pytali się raz za razem: co teraz?
Wrócili do zalanych mieszkań, do odłażących tapet, napuchłych podłóg, pokrytych szlamem mebli, wypaczonych drzwi i okien. Do smrodu i beznadziei. Do śladów na ścianach, brudnych kresek wyznaczających poziom wody. Te, nawet zmyte, zamalowane, pokryte szpachlą, zawsze już tam będą. Niczym ofiary gwałtu, gdy uświadomią sobie, że to, co jeszcze kilka godzin temu było najgorsze na świecie - sam akt, stanowiło tylko preludium, bo najgorsza jest utrata wiary. W dom, w bezpieczne miejsce. Zdarzyło się raz, może zdarzyć się znowu. Zdarzyło się raz i nie ma już normalności.
I tak to, tak to jest.
I tak to, tak to było.
I tak to, tak to się stało.