-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant2
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński4
Cytaty z tagiem "globalizacja" [20]
[ + Dodaj cytat]Świat się skurczył, wyprany w koncentracie technologii. Spłaszczył się, skulił. Ludzie skaczą po nim niczym pchły, przeskakują przez południki jak przez gumę, raz, dwa, raz, dwa, głos się niesie kablami, obraz biegnie pikselami, produkty płyną statkami, te same wszędzie. Globalizacja. McDonald's w Zimbabwe i banany na Alasce, Colgate na wschodzie, Colgate na zachodzie, Danone na lewo, Danone na prawo, Toshiba tu, Toshiba tam, a i tak wszystko made in China.
Jeżeli ma się wystarczające środki, można rozbijać się po świecie i jako zglobalizowany tubylec wszędzie czuć się u siebie. Tymczasem zaś miliony ludzi, bez względu na to, jak długo harują w jakimś miejscu, na zawsze pozostaną tymi samymi obcokrajowcami, którymi byli w momencie swojego przybycia.
Ratunek dla Indii leży we wrodzonej anarchii i krnąbrności ich mieszkańców i w politycznych formacjach. nawet nasi stukający obcasami, maszerujący hinduscy naziści są tak niezdyscyplinowani, że aż chaotyczni. Nie potrafią na zebraniu utrzymać zgody dłużej niż pięć minut. Starać się narzucić Indiom system korporacyjny to tak, jakby próbować zarzucić żelazną sieć na falujący ocean, chcąc zmusić go do uległości.
Sztuka nie umiera dlatego, że jej już nie ma, umiera dlatego, że jest jej aż nazbyt wiele. To nadwyżka rzeczywistości doprowadza mnie do rozpaczy i nadwyżka sztuki, gdy ta narzuca się nam jako rzeczywistość.
Starzy ludzie z dłutami i ręcznymi piłami byli niegdyś jednymi z najlepiej opłacanych członków społeczności - i kimże ich zastąpiliśmy? Specami od inżynierii finansowej i młodymi brokerami walutowymi.
Przedsiębiorstwa na Zachodzie zarabiają fortuny na produktach wytworzonych na Południu dzięki temu, że warunki pracy, w jakich produkują podwykonawcy, nieraz niewolnicze lub bliskie niewolnictwu, byłyby nie do przyjęcia w Europie i Stanach Zjednoczonych.
Korupcja i przemoc w niektórych krajach rozwijających się, gdzie kwitnie wyzysk i praca przymusowa, czynią z władzy publicznej wspólnika w zniewalaniu własnych obywateli. Zyski z pracy niewolniczej pozwalają korumpować władze na różnych szczeblach.
System sygnalizacji: zielony kolor wskazywał, że z siecią jest wszystko w porządku. Żółty oznaczał zakłócenia. Czerwony - całkowity blackout. Dzięki europejskiemu systemowi ostrzegawczemu każdy operator w każdej chwili wiedział, jeśli gdziekolwiek w sieci groziło niebezpieczeństwo kryzysu. W czasach całkowitej globalizacji, również sektora energetycznego, była to bezwarunkowa konieczność.
Bądźmy szczerzy: homo europaeus nie istnieje! Nie jesteśmy ani grupą etniczną, ani narodem. A jednak kiedy znajdujemy się daleko od Europy, na przykład w Korei, Peru czy w RPA, uświadamiamy sobie, jak bardzo, koniec końców, jesteśmy do siebie podobni my, Europejczycy.
[Amos] Wiesz, jesteśmy ludźmi, żyjemy w plemionach. Im bardziej jesteśmy osiadli, tym większe twoje plemię. Wszyscy ludzie z twojego gangu, wszyscy z twojego kraju. Wszyscy z twojej planety. A potem przychodzi młyn i plemię znowu robi się małe.
Zlecanie produkcji w kraju, gdzie minimalna pensja wystarczyłaby na jeden lunch tam, dokąd trafiają potem te produkty, to po prostu optymalizacja kosztów operacyjnych. Jakie to szczęście, że odpowiednio dobrane słowa potrafią wygładzić ostre kanty rzeczywistości. Szczęscie nie dla koncernów odzieżowych. Nie dla właścicieli fabryk. Nawet nie dla robotników w Bangladeszu. Jakie to szczęście dla nas. Największych ofiar przemysłu odzieżowego. Od dawna nie potrafimy szyć na maszynie. Wielu z nas nie ma w domu nawet igły i nitki. Ostatnich krawców właśnie wysyłamy na zasiłki dla bezrobotnych, a w trosce o tak zwany styl jesteśmy gotowi pochodzić w ubraniu najwyżej przez dwa sezony.